Dołącz do nas

Piłka nożna

Legia zbyt ciężka, choć grała lekko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po remisie ze Śląskiem Wrocław mieliśmy mieszane uczucia. Z jednej strony remis u siebie z ostatnią drużyną w tabeli nie był czymś, co nas zadowoliło. Z drugiej strony po niezłej pierwszej połowie, druga część gry była już słabsza w naszym wykonaniu, a piłkarze Jacka Magiery złapali wiatr w żagle i momentami przeważali. GieKSa tego meczu nie przegrała, więc musieliśmy przyjąć punkt z dobrodziejstwem inwentarza. Po wygranych z Pogonią i Puszczą, tym razem musieliśmy obejść się smakiem, choć drugie czyste konto było aspektem, który był bardzo zadowalający.

Legia przed meczem z GKS notowała zwyżkę formy. Po wcześniejszych słabych spotkaniach piłkarze Goncalo Feio zremisowali na wyjeździe z Jagiellonią, potem wygrali w Gdańsku, a w ostatni czwartek pewnie pokonali w Serbii Backę Topolę. Teraz warszawianie chcieli wrócić do dobrych występów na swoim stadionie.

W porównaniu do poprzednich meczów trenerzy obu drużyn dokonali po jednej zmianie w składzie. W Legii w pierwszym składzie wyszedł Wojciech Urbański, który zastąpił występującego w czwartek w Serbii Luquinhasa, w GieKSie natomiast do wyjściowej jedenastki wrócił Adam Zrelak, a na ławce usiadł Borja Galan. W kadrze meczowej znalazł się też wracający po urazie barku Sebastian Bergier.

Na długo przed meczem kibice zaczęli wymieniać się pozdrowieniami, co zapowiadało gorącą atmosferę podczas spotkania.

Legia już od pierwszej sekundy przeprowadziła groźną akcję, gdy Morishita podawał do Chodyny, ale nasi piłkarze wybili futbolówkę z pola karnego. Niedługo potem katowiczanie wypracowali sobie dwa rzuty rożne, z których jednak nie było większego zagrożenia. W 7. minucie ładnie Zrelaka wypuszczał Nowak, ale szybszy był obrońca Legii. Po chwili świetnie rywalowi odebrał piłkę Kowalczyk, ale jego strzał z ponad 20 metrów był niecelny. W 10. minucie znakomitą okazję miała Legia i wychodzący sam na sam Morishita nie strzelał, tylko podawał do Chodyny – za plecy. Po chwili Nowak prostopadle podawał do Zrelaka, ale jego strzał w krótki róg obronił Tobiasz – jeszcze w tej samej akcji Błąd podał później do Czerwińskiego, który niepilnowany  strzelił nad poprzeczką. Mecz nie zwalniał tempa. Minutę później mocne wstrzelenie Chodyny, wybijał na rzut rożny – nad poprzeczką Jędrych. Pierwsze dwanaście minut meczu to było istne cios za cios. Po chwili w polu karnym gospodarzy przekombinował Błąd. W 19. minucie kapitalną akcję miała GieKSa – Czerwiński w polu karnym zagrał do Zrelaka, ten obrócił się z piłką i podał do Błąda, ale nasz pomocnik z ostrego kąta strzelił mocno, a Tobiasz obronił. W 24. minucie sam na bramkę Tobiasza rozpędzał się Zrelak, ale dał się wyprzedzić rywalowi, który wybił piłkę na rzut rożny. Po kornerze Nowaka piłkę zgrywał na długi słupek Kuusk, a tam z najbliższej odległości Słowak głową skierował piłkę do siatki. Trzy minuty później był już remis – Chodyna podawał do Urbańskiego, ten zagrał do Morishity, który odegrał na piąty metr do Kapuadiego, a ten wpakował piłkę do siatki. Legia złapała wiatr w żagle i chciała pójść za ciosem, przejmując inicjatywę, ukoronowaniem, której był bezproblemowy dla Kudły strzał Kapustki z dystansu. W 35. minucie zakotłowało się straszliwie na przedpolu bramkarza GieKSy – po wstrzeleniu Guala bliski strzelenia gola był Chodyna, jednak nie zdołał oddać strzału. Chodyna za to dośrodkował dwie minuty później, idealnie na głowę Morishity, ale jego mocny strzał sparował Kudła. W 41. minucie mieliśmy sporo szczęścia – piłkę najpierw na bramkę uderzał Gual, potem piętą Kapustka, ale czujny Klemenz wybił piłkę sprzed bramki. Po chwili akcję miał GKS – Kowalczyk rozprowadził akcję do Błąda, ten dośrodkował, ale odbita od obrońcy Legii piłka trafiła w rękawice Tobiasza. W 45. minucie szybką kontrę wyprowadzili gospodarze – Vinagre podał do ziemi do Chodyny, a ten wpakował piłkę do siatki. Co ciekawe bramkarz doliczył jedną minutę, bramka padła dokładnie w 45:00, piłkarze Legii cieszyli się minutę i sędzia zakończył pierwszą połowę. To by było na tyle, jeśli chodzi o brednie komentatorów mówiących o tym, że sędzia dolicza „co najmniej jedną minutę”. Pierwsza połowa była Kapitalnym widowiskiem, GieKSa grała swoje, na ile mogła, ale Legia postawiła bardzo mocne warunki i sprawiała również bardzo dobre wrażenie.

W drugiej połowie pierwszą groźną akcję miała Legia. Morishita zagrywał w pole karne, przeciął piłkę Kudła i aby nie doszedł do wyśmienitej sytuacji Wszołek, musiał wybijać Jędrych. Po chwili… powinno być 3:1. Gual zagrywał na czwarty metr do Chodyny, ale te nie trafił do pustej bramki. W 53. minucie z kontrą ruszyli goście, Zrelak odgrywał do Nowaka, ale ten zamieszał się w drybling, zamiast zagrywać do Kowalczyka. W 56. minucie z dwudziestu metrów uderzał zbyt lekko Kapustka. Po chwili Wszołek dośrodkował na głowę Guala, ale ten strzelił nad poprzeczką. GieKSa próbowała wyjść z własnej połowy, ale w akcjach ofensywnych było sporo niedokładności. W 60. minucie doszło do kuriozalnej sytuacji, w wyniku której straciliśmy trzecią bramkę. Piłkę w pole bramkowe zagrywał Chodyna, a próbujący ją wybić Jędrych, niefortunnie kolanem skierował futbolówkę do własnej bramki. W 65. minucie na indywidualny rajd zdecydował się Rafał Augustyniak, po czym uderzył z 20 metrów w prawy róg bramki Kudły. Trzy minuty później huknął z 25 metrów Morishita, ale piłka odbiła się od wewnętrznej strony słupka i dosłownie centymetrami stykała się jeszcze z linią bramkową, gdy upadła na ziemię. W 77. minucie Zrelak zdecydował się na strzał spoza pola karnego, ale uderzył nad poprzeczką. W 83. minucie wprowadzony chwilę wcześniej Pekhart trafił do siatki, ale był na spalonym. W 90. minucie na strzał z pola karnego zdecydował się Marzec, ale uderzył nad poprzeczką.

W pierwszej połowie do pewnego momentu mecz był bardzo wyrównany, choć na pewno nie były to piłkarskie szachy, tylko wymiana ciosów. Z czasem Legia zaczęła przeważać, a w drugiej połowie to już była pełna dominacja. GieKSa po meczu z Górnikiem po raz drugi przegrała wysoko, ale na pewno nie był to tak słaby mecz jak w Zabrzu. Przede wszystkim to rywal był w znakomitej dyspozycji i naprawdę trudno było mu się przeciwstawić. Prawdopodobnie był to najlepszy mecz gospodarzy w sezonie – Legioniści grali szybko, efektownie i z polotem. GieKSa podjęła walkę, ale mecz przegrała. Wstydu nie było, a z pewnych elementów tego spotkania można na przyszłość zrobić użytek.

Rywal był dziś poza zasięgiem.

27.10.2024, Warszawa
Legia Warszawa – GKS Katowice 4:1 (2:1)
Bramki: Kapuadi (28), Chodyna (45), Jędrych (60-s), Augustyniak (65) – Zrelak (25).
Legia: Tobiasz – Wszołek, Pankov, Kapuadi, Vinagre (69. Kun) – Chodyna (78. Pekhart), Kapustka (70. Luquinhas), Augustyniak, Morishita, Urbański (78. Celhaka) – Gual (78. Alfarela).
GKS: Kudła – Czerwiński, Kuusk, Jędrych, Klemenz, Wasielewski (72. Marzec) – Błąd (72. Milewski), Kowalczyk (72. Antczak), Repka, Nowak (66. Galan)  – Zrelak (81 . Mak).
Żółte kartki: Gual, Celhaka – Kowalczyk.
Sędzia: Karol Arys (Szczecin).
Widzów: 25188 (w tym 1735 kibiców GKS Katowice).

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice

Odszedł od nas Sztukens

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kibica GKS Katowice Grzegorza Sztukiewicza.

Grzegorz kibicował GieKSie „od zawsze” – jeździł na wyjazdy już w latach 90. Był także członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Na kibicowskim forum wpisywał się jako NICKczemNICK, ale na trybunach był znany jako Sztukens.

Ostatnie pożegnanie będzie miało miejsce 4 września o godzinie 14:00 w Sanktuarium  św. Antoniego w Dąbrowie Górniczej – Gołonogu. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje. 

 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Żółty kocioł dał koncert

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Radomiak Radom wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Joao Henriques. Poniżej spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Joao Henriques (trener Radomiaka Radom):
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia. GKS strzelił trzy bramki, my dwie. Tyle mam do powiedzenia. Nasi zawodnicy do bohaterowie w tym meczu. Będziemy walczyć dalej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Ważny moment dla nas, bo pierwsza przerwa na kadrę to taka pierwsza tercja tej rundy i mieliśmy świadomość, że musimy zdobywać punkty, aby nie zakopać się. Wiadomo, jeśli chodzi punkty nie zdarzyło się nic zjawiskowego. Mamy siódmy punkt i to jest dla nas cenna zdobycz, a dzisiejszy mecz był bardzo ważnym egzaminem piłkarskiego charakteru, piłkarskiej złości i udowodnienia samemu sobie, że tydzień później możemy być bardzo dobrze dysponowani i możemy zapomnieć, że coś nam nie wyszło. Bo sport ma to do siebie, że co tydzień nie będziesz idealny, świetny i taki, jak będziesz sobie życzył. Ważne jest, jak sportowiec z tego wychodzi.

Tu nie chodzi o to, że nam się udało cokolwiek, bo udać to się może jeden raz, ale jak wychodzimy i zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy w opałach – a byliśmy w nich także w tym meczu. Graliśmy bardzo energetyczną pierwszą połowę, mogliśmy strzelić więcej bramek, a schodziliśmy tylko z remisem. Ze świadomością, że straciliśmy dwie bramki, a sami mogliśmy strzelić dużo więcej. No ale jednak obawa jest, że dwie straciliśmy.

Siła ofensywna Radomiaka jest ogromna, ci chłopcy są indywidualnie bardzo dobrze wyszkoleni, są szybcy, dynamiczni, niekonwencjonalni. Bardzo trudno się przeciw nim gra. Zresztą kontratak na 1:0 pokazywał dużą klasę. Niesamowicie jestem dumny ze swoich piłkarzy, że w taki sposób narzucili swoje tempo gry, byli w pierwszej połowie drużyną, która dominowała, stworzyła wiele sytuacji bramkowych, oddała wiele strzałów, miała dużo dośrodkowań. To była gra na tak. Z tego się cieszę, bo od tego tutaj jesteśmy. W drugiej połowie przeciwnik po zmianach, wrócił Capita, Maurides, także ta ławka również była silna. Gra się wyrównała i była troszeczkę szarpana. Natomiast niesamowicie niosła nas publika, dzisiaj ten nasz „żółty kocioł” był niesamowity i serce się raduje, w jaki sposób to odtworzyliśmy, bo wiemy jaką drogę przeszliśmy i ile było emocji. Druga połowa była świetnym koncertem i kibice bardzo pomagali, a bramka Marcina była pięknym ukoronowaniem. Skończyło się naszym zwycięstwem i możemy być bardzo szczęśliwi. Co tu dużo mówić, jeżeli w taki sposób GKS będzie grał, to kibiców będzie jeszcze więcej i ten nasz stadion, który tak nam pomaga, będzie szczęśliwy.

Bardzo cenne punkty, ważny moment, trochę poczucia, że dobra teraz chwila na odpoczynek ale za chwilę zabieramy się do ciężkiej roboty, bo jedziemy do Gdańska i wiadomo, jak ważne to będzie dla nas spotkanie.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Magiczny wieczór

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii, przygotowanej przez Gosię, z wygranego 3:2 meczu z Radomiakiem.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga