Po meczu z Miedzią mieliśmy okazję porozmawiać ze strzelcem bramki Pawłem Mandryszem. Poczytajcie co miał do powiedzenia nasz zawodnik.
GieKSa.pl: Paweł zapytamy jak to było z tym spalonym przy bramce? Podobno i Foszmańczyk i Ty przy strzale na nim byliście.
Mandrysz: Ja nie mogłem być na spalonym bo byłem 15 metrów za Foszmańczykiem gdy oddawał strzał.
Z trybuny wydawało się, że do piłki przy bramce bliżej miał Kapsa. To Twoja szybkość była decydująca czy trybuny oddały źle tą sytuację?
Wydawało mi się, że Kapsa ma blisko do piłki. Widziałem jednak, że ciężko się do niej zbiera i wykorzystałem tą sytuację. Wierzyłem do końca, że mogę strzelić bramkę w tej sytuacji.
Bramka na początku połowy dała pozytywny impuls zespołowi. Uwierzyliście po niej, że można te spotkanie wygrać? Szczególnie w kontekście słabej pierwszej połowy w waszym wykonaniu.
Na pewno bramka dodała nam wiary i wiatru. Solidnie się broniliśmy w drugiej połowie. Miedź przeważała, ale okazji wybitnych nie mieli. Każdy z nas dał z siebie wszystko by wynik dowieźć do końca.
Obawiałeś się o sytuacje gdzie twój tata jest trenerem a tymczasem na początku sezonu Twoja forma najlepsza bo zrobiłeś karnego a teraz bramka.
Na pewno nie była to łatwa sytuacja, szczególnie na początku. Poradziłem sobie z tym i myślę, że na razie wygląda to dobrze. Jeśli chodzi o grę to nie jest jeszcze najlepiej, ale cieszy sytuacja w której pomagam zespołowi karnym czy też golem.
Karny w 97 minucie boli najbardziej w życiu piłkarza?
Inaczej byśmy patrzyli na tą bramkę gdyby padła ona z akcji. Z karnego w ostatniej akcji to zawsze boli najbardziej. Czekamy na piątek.