Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Mecz z Ruchem obudowaliśmy 43 newsami!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Mecz z Ruchem Chorzów postanowiliśmy obudować na stronie GieKSa.pl w sposób szczególny. Starcie z odwiecznym rywalem na takie potraktowanie zasługiwało, w związku z tym mocno się sprężyliśmy i dzięki temu mogliście derby śledzić w olbrzymiej (nawet jak na nas) ilości newsów. Niezależnie od wyniku na boisku, dla mnie jako redaktora naczelnego naszej kibicowskiej strony, jest olbrzymi sukces całej naszej redakcji, bo wysiłek, który włożyliśmy w ten mecz był naprawdę duży. Obecne – nieco inne niż zazwyczaj – post scriptum jest 43. newsem dotyczącym meczu GKS Katowice – Ruch Chorzów. Czasem podchodzimy gdzieś pod „trzydziestkę”, choć generalnie jest to dwadzieścia kilka newsów.

Tym razem oprócz standardowych wpisów dodaliśmy dużo spraw związanych ze wspomnieniami. Oczywiście w większości jako ludzie młodzi i energiczni nie pamiętamy lat osiemdziesiątych, a pierwsze wspomnienia dotykają końcówki ubiegłego tysiąclecia. Dlatego wzięliśmy w opis ostatnie spotkania na Bukowej, te w zimowej scenerii czy z wodospadem i tym jakże niesprawiedliwym według trenera Mandrysza zwycięstwie GieKSy po golu Jacka Kowalczyka (do wypowiedzi trenera wkrótce wrócimy).

Na konferencji przedmeczowej z udziałem trenerów obu drużyn pojawił się Błażej, dzięki czemu na stronie mieliśmy relację i wywiad z kapitanem Tomaszem Midzierskim.

Oprócz wspomnień postanowiliśmy znów prowadzić długą relację LIVE – po raz trzeci w historii naszej strony. Pamiętamy pierwszy mecz rundy wiosennej w 2016 roku i 24-godzinną relację meczu z Arką Gdynia. Rok temu mecz z Górnikiem Zabrze rozpoczęliśmy już o godzinie 12.00 czyli 6 godzin przed spotkaniem. Tym razem start nastąpił o godzinie 9.30 i redaktorzy Marcin i Karol świetnie wprowadzali Was w nastrój spotkania. Powiem Wam – tak między nami – że do 13 miałem zajęcia w Krakowie i dopiero około 14 mogłem zajrzeć do internetu, a o 15 sam przejąłem LIVE. Gdy zobaczyłem, co chłopaki zrobili od tej 9.30 byłem pod mega wrażeniem, dla mnie to była świetna robota, różnorodna i niestety Karol i Marcin mam dla was złą wiadomość – zarzuciliście sobie pętle na szyję, bo teraz będę was częściej męczył o takie relacje i nie będzie zmiłuj 😉

Na samo spotkanie poprosiliśmy o dodatkowe akredytacje, dzięki czemu mieliśmy dwie fotogalerie, od Stoczka i Miśka, a relację LIVE pomagał mi prowadzić Adi. W końcu zawarliśmy oprócz zdjęć także filmiki, z dopingu, rozgrzewki, opraw i… bijatyki końcowej. Mamy też system komunikacji, który pozwala fotografom z murawy przesyłać zdjęcia do nas na górę, dzięki czemu w LIVE pojawiają się także fotki z płyty boiska.

Po meczu tradycyjnie już pojawiły się bramki i skrót, zapis konferencji, wywiad, galerie i wszelkie pomeczowe opisy. Niestety bardzo trudnym i przykrym zadaniem jest opisywać taki mecz po zakończeniu. Wolelibyśmy dać tytuł w stylu „Katowice w euforii”, niestety po raz kolejny w tym roku nie było nam to dane, był tylko płacz, zgrzytanie zębów i praca na wielkim żalu. Jeśli chodzi o czas zaraz po meczu to w relacji mogliście na bieżąco czytać, co mieli do powiedzenia trenerzy obu drużyn.

Mecz z Ruchem czas powoli zamykać, to jest już historia. Wiosną będzie okazja na rewanż na Cichej, zapewne bez kibiców GieKSy, bo znów jakiś określony debil zakaże pojawienia się tam sympatyków naszego klubu. Inna sprawa, że znając naszych zawodników, nie postarają się oni szczególnie o wygraną. Przykro to pisać, ale doświadczenie ostatnich lat, a zwłaszcza ostatniego roku pokazuje, że tzw. pion sportowy, czyli zawodnicy i trenerzy przegrywają z kretesem wszystkie kluczowe lub prestiżowe mecze. Jeśli mielibyśmy liczyć punkty z tych meczów to dzisiaj chyba gralibyśmy w A-klasie…

No tak, ale kończymy temat starcia z Niebieskimi, bo w sobotę czeka nas już kolejny mecz – znów derbowy, tym razem z GKS Tychy. Ligowe życie nie znosi próżni, więc jeszcze kilka punktów dodatkowych i bez większego entuzjazmu czekamy na to, co wydarzy się w sobotę.

1. GKS Katowice z Ruchem Chorzów zagrał po raz pierwszy od 14,5 roku. Poprzednie trzy spotkania na Bukowej zakończyły się dwoma wygranymi GKS i remisem. Poprzednie zwycięstwo Ruchu na Bukowej miało miejsce w 1999 roku, potem GKS spadł do ówczesnej drugiej ligi.

2. Atmosfera piłkarskiego święta była wyczuwalna już długo przed meczem. Gdzieś tam kręcili się w okolicy stadionu już 2 godziny przed spotkaniem, a godzinę przed na obiekcie nie było pustek tylko już dość sporo ludzi. Główna się zapełniała szybciej, ale ostatecznie przed meczem Blaszok był nabity.

3. Oj jak ten Blaszok był nabity. W całości, w komplecie, od sektora A do D. Widok fenomenalny i niewidziany na naszym stadionie od wielu, wielu lat. Atmosfera prawdziwego piłkarskiego święta.

4. Na Głównej spora część osób przez cały mecz stała, co też jest wymowne. Nie mówimy, że na tę trybunę chodzą pikniki (bo na GieKSie tak naprawdę nie ma pikników), ale mimo wszystko ta postawa przez cały mecz była godna uwagi. Szacun.

5. Emocje już czuć było na rozgrzewce, gdy pojawili się na boisku piłkarze Ruchu Chorzów. Dostali solidną porcję gwizdów, a dla odmiany zawodnicy GKS po wyjściu – sporą porcję braw.

6. Mimo wszystko zabrakło kibiców gości. Pamiętamy rozgrzewkę przed meczem z Zagłębiem Sosnowiec, gdy byli goście zza Brynicy. Wtedy już podczas właśnie tej rozgrzewki mieliśmy ją także na trybunach i kibice obu drużyn przekrzykiwali się głośno.

7. Szkoda, że starym zwyczajem gracze GKS nie wyszli z tunelu z flagami na kijach, które wręczyliby kibicom. Ale czasy się zmieniają, wtedy mieliśmy naprawdę „piłkarzy”, teraz mamy „kopaczy”, więc w sumie może i dobrze, że nie trzymali tych flag, bo tak po prawdzie, nie są tego godni.

8. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, patrząc jak Ruch sobie radzi w kontrach. Katowiczanie byli bezradni, goście na luzie strzelili dwa gole i gdyby nie Nowak w końcówce pierwszej połowy, skończyłoby się na 0:3 do przerwy…

9. Frustracja narastała, ale kibice naprawdę do końca dopingowali zespół. Nawet okrzyków typu „kurwa mać, GieKSa grać” była minimalna ilość. Zawodnicy mieli wsparcie aż do samego końca.

10. Mimo wszystko osobiście czuję, że ta energia siadła. Były oprawy, było piro, ale jakoś zabrakło takiego porządnego pierdolnięcia na koniec. Nie wiem, czy to wynikało ze zmęczenia czy z większego skupienia na oprawie, ale jak na taki mecz, ta końcówka nie była z taką energią, jak mogła być. Choć granica była cienka – gol na 2:2 spowodowałby wielką euforię i wtedy Bukowa by odleciała…

11. Ogólnie cała ta oprawa, a zwłaszcza dywan na płocie przypomniały bardzo, bardzo mocno dawny klimat i to było piękne 🙂

12. Natomiast jeśli ktoś uważa, że przez przerwę z powodu zadymienia, GKS stracił punkty w tym meczu, to niech sobie zada pytanie, co zespół zrobił przez 80 minut tego meczu, żeby wygrać czy choćby zremisować…

13. Po spotkaniu piłkarze Ruchu cieszyli się na środku boiska, ale jakiś głupi cwaniak ze sztabu szkoleniowego zaczął nadmiernie kozaczyć. Mieliśmy doskok Plizgi i Skrzecza i wywiązała się szamotanina, która jednak szybko została zażegnana.

14. Piłkarze GKS podeszli pod Blaszok i dostali niezrozumiałą w kontekście przegrania meczu sezonu z czerwoną latarnią porcję wsparcia i braw. Nie zasłużyli na to.

15. Na konferencji prasowej odlot zaliczył trener Mandrysz mówiąc o „bardzo dobrym meczu”. Naprawdę słuchając niektórych jego wypowiedzi, tak samo jak wypowiedzi jego poprzednika, zastanawiamy się czasem, czy na sali nie ma lekarza…

16. A trenera Juana Ramona Rochę tłumaczył Gucio Warzycha. Były snajper koniczynek robi to w uroczy sposób, mówiąc „mówi, że” czy „podobało się mu”. Takie typowy Gucio.

17. Fakt jest taki, że Ruch wygrał, bo był lepszy. I niech sobie wbiją to do głów piłkarze i trener. Bo inaczej ciągle będziemy tkwić w bagnie.

18. Czekamy na Tychy. Bez większych oczekiwań co do wyniku.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

5 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

5 komentarzy

  1. Avatar photo

    Irishman

    25 października 2017 at 11:56

    ad.12
    Oczywiście, że byłoby to zakłamywanie rzeczywistości gdyby ktoś tak twierdził !!!
    Pytanie też, czy sędzia musiał aż na tyle przerwać mecz?
    Ale też faktem jest, ze to dało chorzowskim szansę na złapanie oddechu i równowagi.
    A sama oprawa FANTASTYCZNA!!!
    Może warto by si e było zastanowić, czy nie robić czegoś takiego np. tuż po gwizdku na przerwę???

    pzdr

  2. Avatar photo

    Mecza

    25 października 2017 at 13:08

    @Irishman, nie robi się opraw w przerwie meczu. To jest też robione pod publikę telewizyjną. Źle to wyszło ale wydaje mi się że nie można też planować oprawy pod kątem aktualnej sytuacji na boisku. Tak się nie da. Jest ustalona minuta i start. Jeśli trzeba by było zwracać uwagę na sytuację boiskową trzeba by było wyrzucić oprawę do kosza i nic nie robić.

  3. Avatar photo

    Irishman

    25 października 2017 at 13:54

    No może i racja! Nie ma co rozkminiać. Chorzowskim się usrało, a tak jak pisze Shellu nasze piłkarzyny miały wcześniej 80 minut, aby z nimi wygrać. Pozostał wstyd i kac, którego długo nie pozbędziemy się. A dla tych pozorantów jedyna szansa odkupienia win to wygrać w Chorzowie. Niemniej mam ogromną nadzieję, ze NIEKTÓRYM NIE BEDZIE TO JUŻ DANE!

  4. Avatar photo

    Irishman

    25 października 2017 at 14:03

    Bo osobiście w d… mam ich kolejne, nawet choćby bardzo okazałe zwycięstwa, skora dali się ośmieszyć tej jedynej drużynie. Tego się nie wybacza.
    Tym bardziej, ze z gorolami było to samo. MIARKA SIĘ PRZEBRAŁA.

  5. Avatar photo

    Jarecki

    25 października 2017 at 18:55

    Święte słowa Irish

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Panie! Do ligi jest siedem dni!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sezon – proszę państwa – za pasem. W zasadzie można powiedzieć, że „polskie granie” już się rozpoczęło – czwartkowym meczem Legii z Aktobe. Za chwilę Superpuchar, a za tydzień wraca ekstraklasa. Szybko zleciało. Dla nas zacznie się podobno „najtrudniejszy sezon dla beniaminka”, czyli drugi sezon. Choć beniaminkiem już nie jesteśmy, tylko pełnoprawnym ligowcem. No – może prawie pełnoprawnym, zobaczymy, jak te rozgrywki się potoczą i czy GieKSa zaliczy sezon zbliżony do poprzedniego, a jak wiemy, ten poprzedni przyniósł nam sporo radości i dumy.

Co nas czeka – tego nie wie nikt. Nie ukrywajmy, że poprzednie rozgrywki i postawa w nich GKS były zaskoczeniem. Katowiczanie zaprezentowali się bardzo dobrze, pokazali swój styl, waleczność, ofensywną piłkę. Na palcach jednej ręki można by policzyć mecze, w których nasz zespół był zdecydowanie słabszy od rywala. Dwa spotkania z Legią, Lech w Poznaniu, Górnik w Zabrzu, Pogoń w Szczecinie. A poza tym? Może by się znalazła jakaś Jaga na wyjeździe, ale tak naprawdę nawet w przegranych meczach katowiczanie nie odbiegali bardzo od rywali. Czasem nawet byli lepsi. A przecież oprócz tego było też sporo zwycięstw.

Mogliśmy się zastanawiać, jak GKS będzie się spisywał, mając zapewnione utrzymanie. I spisywał się nadal bardzo dobrze. Po zadyszce z Legią i Koroną przyszło siedem punktów w ostatnich trzech meczach.

Sezon jest niewiadomą choćby z powodu zmian kadrowych, które zawsze między sezonami mają miejsce. Straciliśmy bardzo ważną postać, czyli Oskara Repkę, który po fenomenalnej końcówce sezonu bardzo mocno podwyższył swoje noty, trafił do kadry i odszedł do Rakowa Częstochowa. Szkoda bardzo tego zawodnika, ale taka jest kolej rzeczy. Oskar grał w GKS przez kilka lat i nikt się nim nie interesował, ale promocja na boiskach ekstraklasy jest tak wielka, że ta scena plus jego kapitalne występy zaowocowały transferem do wicemistrza Polski. Wcześniej odszedł też Sebastian Bergier, za którym w Katowicach nikt nie płacze, choć sam Seba trochę płacze, że nie był w Katowicach traktowany jak należy (nie przez kibiców). Napastnik dał nam więcej goli, niż sobie wyobrażaliśmy i godnie zastąpił Adama Zrelaka. Natomiast nie jest to piłkarz, którego nie da się zastąpić.

Z ważnych piłkarzy to jedyne odejścia, więc mimo wszystko ta kadra nie została mocno przetrzebiona. Przede wszystkim udało się wykupić Mateusza Kowalczyka, co było celem numer jeden. Wokół tego zawodnika zapewne będzie się kręcić gra naszego zespołu. Utrzymanie tego piłkarza to wielki sukces i naprawdę optymistyczna sprawa, bo teraz proszę sobie wyobrazić utratę i Repki, i Kowalczyka. To byłby już mały sportowy dramat. Został Kowal – więc jest nieźle.

A piłkarze, którzy przyszli? Różne są opinię o naszym mercato. I wszystko wyjdzie w praniu. Pozyskani zawodnicy nie są z czołówki ligi, ale nie oszukujmy się – tacy piłkarze w pierwszej lidze do nas nie przychodzili. Praktycznie w komplecie są to zawodnicy, którzy odgrywali może nie wszyscy pierwszoplanowe, ale jednak ważne role w swoich zespołach – i co najważniejsze – w ekstraklasie! Zaczęliśmy od dwójki z Pogoni Szczecin. Kacper Łukasiak regularnie wchodził w meczach Portowców, Marcel Wędrychowski zresztą również, a i kilka spotkań zagrał od pierwszej minuty. Aleksander Paluszek wiosną w wielu meczach Śląska był podstawowym zawodnikiem. Jakuba Łukowskiego pamiętamy przede wszystkim z doliczonego czasu gry i bramki na Bukowej – w strugach deszczu – dla Widzewa. A Maciej Rosołek – piłkarz, który w ostatnich dwóch latach obniżył nieco loty, ale to zawodnik z potencjałem, a GieKSa jest miejscem, w którym tacy gracze się odbudowują.

Przede wszystkim jednak to, co powinno nas napawać optymizmem to po prostu praca zespołu – praca sztabu szkoleniowego, który stworzył, wykreował ten zespół od zera. Praca metodyczna, konsekwentna i z pasją, co choćby było widać w serialu Canal Plus. Dlaczego więc miałoby być gorzej? Dobra praca zawsze się broni i – choć wiadomo, że to jest sport i wahania mogą być – to ten atut GieKSy jest ewenementem w ekstraklasie. Puszcza spadła, więc nie ma już Tomasza Tułacza, jako rekordzisty pod względem stażu. Teraz to Rafał Górak dzierży tę palmę pierwszeństwa i to z olbrzymią przewagą. Po nim najdłuższy stań ma Adrian Siemieniec, ale to jest tylko… 2023 rok. Reszta trenerów jest od 2024 lub później! Abstrahując od… wszystkiego, jest to dramat polskiej piłki i brak jakiejkolwiek ciągłości. Naprawdę więc doceniajmy to, że mamy zespół budowany przez lata, nawet jeśli po drodze wszyscy – piłkarze, trener, cały sztab szkoleniowy i kibice, musieli przetoczyć wielki, potężny, monstrualny głaz. Wszystkim się to opłaciło.

Katowiczanie postawili wysoko poprzeczkę w poprzednim sezonie. I teraz są dwie szkoły. Jedna mówi o tym, że musimy piąć się do góry, walczyć o wyższe miejsca i zdobyć większą liczbę punktów. Z drugiej strony, naprawdę ta postawa w ostatnich rozgrywkach była nad wyraz dobra, więc może być tak, że liczba punktów w tych nadchodzących – będzie mniejsza. Nie sposób przewidzieć, w którą stronę to pójdzie. Dlatego tak ważne jest wsparcie i ta cała otoczka, która była w poprzednim sezonie. Przecież to, co GieKSa zrobiła, punktując z marszu na nowym stadionie, to też było coś spektakularnego. Obawialiśmy się, że katowiczanie będą przez chwilę grać na Nowej Bukowej, jak na wyjeździe. A gdzie tam. Od razu był to ICH stadion. W aspekcie psychologicznym to, że od razu zaczęli wygrywać na nowym obiekcie, jest bardzo ważne, bo po prostu oni znają, my znamy i ten stadion zna smak zwycięstwa.

Nawet Kolejorz zna smak „zwycięstwa” na Nowej Bukowej, bo choć dość rozpaczliwie wywalczyli remis, to po meczu byli w takiej euforii, jakby wygrali, bo przecież przybliżyli się tym punktem do mistrzostwa.

Ostatnie chwile ligowego odpoczynku przed nami kibicami. A od przyszłej soboty się zacznie znów – co tydzień kibicowskie i piłkarskie święto, czyli GieKSa w ekstraklasie!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga