Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu GieKSa-Wisła: „Biała gwiazda” znów przy Bukowej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat dzisiejszego meczu GKS Katowice – Wisła Kraków.

 

1liga.org – 1 Liga Stats: 22. kolejka. Zapowiedź

[…] GKS Katowice – Wisła Kraków (4 marca, sobota, 17:30)

W każdym z czterech poprzednich meczów GKS zdobył dokładnie jedną bramkę – pomimo tego katowiczanie nie potrafili zachować czystego konta, co z kolei oznacza, że w okresie tym nie osiągnęli żadnego zwycięstwa. Krakowianie natomiast świetnie weszli w rundę wiosenną, wygrywając trzy poprzednie spotkania. „Biała Gwiazda” zwyciężyła także w ostatnich trzech meczach na wyjeździe, zdobywając w nich średnio po 2 gole.

 

Fantasy 1 Liga: Zapowiedź 22 kolejki

Przed nami kolejna wiosenna kolejka Fortuna 1 Ligi. Ligowa rywalizacja nabiera tempa i następuje weryfikacja możliwości poszczególnych drużyn. Do najbardziej interesująco zapowiadającego się spotkania dojdzie w sobotę, w Katowicach, gdzie GieKSa będzie podejmować Wisłę Kraków.

[…] Wisła pozostaje niepokonana na wiosnę. 9 punktów, 7 zdobytych bramek i 2 stracone. Mecz z Odrą kontrolowała i nawet stracona bramka nie wpłynęła znacznie na poczynania jej zawodników. To nie jest jeszcze forma i gra, jakiej oczekują kibice Białej-Gwiazdy. Przynosi jednak zwycięstwa i przybliża zespół do awansu. Trudno też oglądając jesienne mecze podopiecznych Radosława Sobolewskiego nie widzieć teraz progresu w grze drużyny. Jej liderem jest niezmiennie Luis Fernández. W spotkaniu z Odrą zmarnował rzut karny, ale mecz skończył z 2 bramkami na koncie. Tak jego występ w pomeczowej wypowiedzi podsumował trener Białej-Gwiazdy: „Luis pokazał fantastyczny charakter i oddanie dla zespołu. Jeśli nie strzela się karnego, to jest to przykra sprawa i człowiek przeżywa to bardzo mocno. Myślę, że Luis też to przeżył, gdy ten karny mu nie wyszedł, ale udowodnił swoją jakość, swój charakter i swoją wielkość”. Swoich statystyk nie poprawiają pozostali zawodnicy ofensywni wychodzący w pierwszym składzie. Rodado pozostaje bez bramki na wiosnę, Villar w ostatnich dwóch meczach również nie punktował. Tymczasem asystą przypomniał o sobie Álex Mula, który pod nieobecność Młyńskiego powinien wskoczyć do podstawowego składu na mecz w Katowicach. Jego wejście w ostatnim meczu wprowadziło sporo ożywienia w poczynaniach ofensywnych drużyny. Sporym posiadaniem w naszej grze cieszy się Boris Moltenis. Stałe fragmenty Wisły będą stwarzać zagrożenie w polu karnym rywali, dlatego warto trzymać go w swoim składzie. Ciekawie zapowiadają się również jego pojedynki z Arkadiuszem Jędrychem. Jesienią Wisła pokonała GieKSę 2:1, obie bramki zdobył wówczas Fernández.

GKS przegrał prestiżowe spotkanie z Zagłębiem na otwarcie nowego stadionu w Sosnowcu. Porażka może boleć kibiców GieKSy tym bardziej, że bramki padały po indywidualnych błędach piłkarzy z Katowic. Fatalny zachował się już na początku spotkania Dawid Kudła. To jego druga wpadka w przeciągu tygodnia. Wcześniej popełnił błąd w meczu z Podbeskidziem, ale tam uratowała go pozycja spalona jednego z Górali. GieKSa nie zagrała słabego meczu, miała swoje sytuacje, ale spotkanie nie układało się po jej myśli. Kontaktową bramkę z rzutu karnego zdobył Arkadiusz Jędrych. Było jednak zbyt późno, aby gonić wynik i próbować doprowadzić do remisu. GKS gra z wahadłowymi i w ostatniej kolejce widoczny był brak Grzegorza Rogali. Zastępujący go Zbigniew Wojciechowski nie dawał takiej jakości piłkarskiej zarówno w defensywie, jak i ofensywie. Wątpliwy jest powrót na mecz z Wisłą kontuzjowanego Adriana Błąda. Pozostali zawodnicy powinni być do dyspozycji trenera Góraka. GKS na wiosnę prezentuje się dobrze, ale w trzech spotkaniach zdobył tylko dwa punkty. Sobotni mecz w stolicy Górnego Śląska będzie weryfikacją formy obu ekip. To również test dla takich piłkarzy, jak Jakub Arak, Mateusz Marzec i młodzieżowców: Daniela Dudzińskiego oraz nowego nabytku Anotoniego Kozubala. Ten drugi może zadebiutować w GKS-ie. Warto odnotować, że to będzie 56 spotkanie w historii rozgrywane pomiędzy GKS-em i Wisłą. Znacznie korzystniej bilans tych meczów wygląda po stronie Białej-Gwiazdy. GKS wygrywał 11 spotkań, Wisła 28, a 16 razy padał wynik remisowy. Ostatni mecz na Bukowej przeciwko Wiśle GieKSa rozegrała 21 sierpnia 2004 roku. Grała wówczas w Ekstraklasie, a mecz zakończył się jej porażką 0:3.

 

transfery.info – Bartosz Jaroch zdradza plan na mecz z GKS-em Katowice. „To chcemy zrobić”

Wisła Kraków zmierzy się z GKS-em Katowice i w związku z tym Bartosz Jaroch opowiedział o planie na to spotkanie.

Wisła Kraków od trzech zwycięstw rozpoczęła zmagania w rundzie wiosennej. Dzięki temu podopieczni Radosława Sobolewskiego wspięli się w ligowej tabeli na siódme miejsce i do lokaty barażowej brakuje im już tylko jednego punktu.

Ostatnie tygodnie napawają zatem optymizmem, ale żeby dopiąć swego – powrotu do Ekstraklasy, potrzebna jest kontynuacja tego trendu.

Już w sobotę „Biała Gwiazda” zmierzy się z GKS-em Katowice, a o planie na to spotkanie opowiedział defensor 13-krotnego mistrza Polski, Bartosz Jaroch.

– W tym momencie patrzymy wyłącznie na najbliższy mecz i nie wybiegamy zbyt daleko w przyszłość. Chcemy wyjść na boisko w pełni zmotywowani, zaprezentować dobry futbol, ale przede wszystkim zgarnąć pełną pulę. To jest nasz cel nie tylko na to, ale na każde kolejne spotkanie do końca sezonu – stwierdził.

– Wiemy, że zespół z Katowic jest dobrze zorganizowany, tym bardziej grając u siebie. Czeka nas więc niełatwa przeprawa, bo to nieprzyjemny teren dla drużyn przyjezdnych. Jesteśmy gotowi jednak zostawić na murawie dużo zdrowia po to, by wygrać – dodał.

 

sportdziennik.com – „Biała gwiazda” znów przy Bukowej

Po blisko 20 latach przerwy GKS Katowice podejmie dziś rozpędzoną krakowską Wisłę. Fanatycy GieKSy chcą zapełnić Blaszok. W tym sezonie ich drużyna jeszcze nie przegrała dwóch meczów z rzędu i liczą, że to dzisiaj się nie zmieni.

Wszyscy na Blaszok! – transparenty tej treści, nawołujące do udziału w dzisiejszym meczu GieKSy z Wisłą Kraków, pojawiały się w mijającym tygodniu w różnych miejscach Katowic. Fanatycy GKS-u chcą wypełnić swoją flagową trybunę, która pomieścić może blisko 2,5 tysiąca osób, a przez niemal rok pozostawała pusta. Z różnych względów – kar PZPN za burdy z Widzewem, decyzji administracyjnych wojewody czy bojkotu prowadzonego w geście protestu przeciw sposobowi rządów prezesa Marka Szczerbowskiego, zakończonego tuż przed rozpoczęciem pierwszoligowej wiosny.

Górnik Zabrze, Legia Warszawa, Pogoń Szczecin. Jedynie z tymi trzema klubami GieKSa mierzyła się w swojej historii częściej niż z Wisłą. Ta najnowsza historia to jednak biała plama – „Biała gwiazda” zostanie podjęta w Katowicach pierwszy raz od 2004 roku, czyli sezonu, kiedy GKS spadał z ekstraklasy i po dziś dzień do niej nie wrócił. By znów spotkać się z Wisłą na ligowym szlaku, to ona musiała pożegnać się z najwyższym szczeblem rozgrywkowym. W sierpniu zmieniła się liga, ale nie zmieniło jedno – znów górą byli krakowianie, 2:1 po dublecie Luisa Fernandeza.

Od końcówki XXI wieku wygrywają z GKS-em praktycznie wszystko jak leci. Zwyciężyli 14 z ostatnich 16 starć, ledwie raz remisując (2002) i raz przegrywając – pamiętnego 18 maja 2003 przy Bukowej, 0:1 po bramce Pawła Adamczyka, gdy oba kluby w tym niezbyt czystym sezonie walczyły o mistrzowską koronę. Zdobyła ją Wisła, katowiczanom – wtedy mających sponsora tytularnego i występujących jako Dospel – przypadł brązowy medal, choć na 4 kolejki przed końcem mieli tylko 3 punkty straty. Dziś mogą cieszyć się, że pod Wawelem nie gra już… Maciej Żurawski, który w 2001 roku zasłynął 5 bramkami zdobytymi przy Bukowej. 3 lata później dorzucił jeszcze 2 kolejne, Wisła wygrała 3:0, teraz zagra w Katowicach pierwszy raz od tamtej pory.

Mecz, jakiego dawno w stolicy województwa nie było, przypadł akurat na tydzień zmian w GieKSie. Policzone już mają być dni prezesa Marka Szczerbowskiego, w tym tygodniu do zarządu dokooptowany w roli wiceprezesa został Krzysztof Nowak, przez 30 ostatnich lat związany z katowicką AWF i na pewno liczy na pozytywny start. Dzisiejsze spotkanie ma swój ciężar gatunkowy. „Biała gwiazda” zaczęła wiosnę świetnie, od trzech zwycięstw, dając kibicom nadzieję, że po zimowych wzmocnieniach i kontraktach dla kolejnych Hiszpanów jest w stanie uratować jeszcze ten sezon i liczyć się w grze o bezpośrednią promocję. Mimo dobrej serii, nadal nie doskoczyła jeszcze do czołowej szóstki. Ma do niej jeszcze punkt straty, nad GieKSą zbudowała sobie 4 „oczka” zapasu. Dla podopiecznych Rafała Góraka to bardzo ważne popołudnie. W razie porażki, strefa barażowa, w którą po cichu mierzą, znacznie się oddali.

Wyniki przez nich osiągane pozostawiają wiele do życzenia. Spośród 9 ostatnich ligowych spotkań, GieKSa wygrała ledwie jedno – 3:0 z Chojniczanką przy Bukowej w listopadzie. W tym roku zaczęła od remisów 1:1 – oddajmy, że w dobrym stylu – z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza i Podbeskidziem, po których przyszła porażka 1:2 w prestiżowym meczu z Zagłębiem na otwarcie stadionu w Sosnowcu. Warto zauważyć, że w tym sezonie jeszcze nie zdarzyły się GKS-owi dwie przegrane z rzędu.

– Wisła to zespół oparty na indywidualnościach. Jesteśmy świadomi tego, że przyjeżdża do nas rywal z górnej półki. Musimy przede wszystkim patrzeć na siebie. Wiem na co stać naszą drużynę i wiem też, że przegrana w Sosnowcu nie zachwieje naszej pewności siebie. Jest jeszcze wiele do wygrania – mówi [Rafał Figiel], doświadczony pomocnik GieKSy.

Podczas szeregu długich sezonów spędzonych na zapleczu ekstraklasy przez GieKSę przewinęło się mnóstwo postaci związanych z krakowskim futbolem, by wspomnieć przede wszystkim trenera Adama Nawałkę. Obecnie w szatni przedstawicieli województwa małopolskiego nie ma tak wielu – pomocnik Dominik Kościelniak, urodzony w Zakopanem, w barwach Wisły sięgał po mistrzostwo Polski juniorów, zaś rezerwowy bramkarz Patryk Szczuka pochodzi z Trzebini, lecz piłkarsko ukształtował się w Katowicach (wcześniej broniąc barw Rozwoju i debiutując tam w drugiej lidze).

Dodajmy, że dzisiejszego meczu z trybun nie zobaczą kibice Wisły. 23 lutego Komisja Dyscyplinarna PZPN ukarała klub zakazem wyjazdowym na jedną kolejkę – właśnie tę w Katowicach – za zachowanie podczas spotkania z Arką Gdynia. Krakowianie odwołali się, ale otrzymali absurdalną odpowiedź z PZPN, że posiedzenie w tej sprawie odbędzie się… 8 marca, czyli już po meczu, a – jak podał klub – „z uwagi na to, że decyzja była obarczona rygorem natychmiastowej wymagalności, kara w postaci zakazu wyjazdowego dla kibiców nie uległa zawieszeniu”.

 

wisla.krakow.pl – Fakty o rywalu: GKS Katowice

Po ostatnim spotkaniu tych dwóch ekip Biała Gwiazda brylowała na pierwszym miejscu, a to wszystko dzięki odwróceniu losów meczu i wygranej 2:1. Czy zdobywca dwóch bramek z tamtego pojedynku Luis Fernandez znów znajdzie sposób na wpisanie się na listę strzelców? Przeanalizowaliśmy dla was, jak po wznowieniu rozgrywek radzi sobie GKS Katowice.

[…] Do mocnych stron zespołu z Katowic z pewnością możemy zaliczyć defensywę. Jeśli w rankingu bralibyśmy pod uwagę liczbę straconych bramek, GieKSa zajmowałaby pod tym względem wysokie – 3 – miejsce (22). Jednak błędy zdarzają się każdemu, o tym przekonał się bramkarz GKSu – Kudła – który podał piłkę wprost pod nogi napastnika Zagłębia, co skutkowało porażką w ostatnim meczu. W ubiegłych spotkaniach Ślązacy pokazali, że są drużyną, która lubi utrzymywać się przy piłce. Kreują swoje akcje zwłaszcza w ataku pozycyjnym, ale najgroźniejsi wydają się być w kontrataku. Po wznowieniu rozgrywek udało się im zdobyć bramkę w każdym z trzech ostatnich meczów.

Przede wszystkim wydaje się, że GKS ma podobny problem do tego, z którym w rundzie jesiennej zmagała się Wisła. Po strzelonej bramce zespół nie radzi sobie z utrzymaniem wyniku do końca i w konsekwencji gubi punkty. Do krakowian traci ich 4, zajmując obecnie 10. miejsce w tabeli Fortuna 1 Ligi. Wisła Kraków jest zbudowana ostatnimi zwycięstwami i mentalnie wydaje się wygrywać z drużyną ze śląska, a to w dużej mierze zasługa kibiców. Po decyzji komisji dyscyplinarnej po meczu z Arką Gdynia zabraknie Wiślaków chcących wspierać Białą Gwiazdę na wyjeździe. To sprawia, że atut własnego boiska na Bukowej będzie jeszcze bardziej wpływał na graczy z Katowic.

 

gazetakrakowska.pl – Wisła Kraków zagra w Katowicach bez swoich kibiców

Niewiele przyniosło odwołanie Wisły Kraków od kary nałożonej na klub za mecz z Arką Gdynia. Niewiele, bo kibice „Białej Gwiazdy” i tak nie pojadą na najbliższy mecz z GKS-em w Katowicach.

[…] Krakowianie zagrają zatem tym razem bez wsparcia swoich fanów, ale ich cel w sobotnim spotkaniu, które rozpocznie się o godz. 17.30 pozostaje niezmienny. Wisła będzie chciała wygrać czwarty kolejny mecz w tym roku. Wiślacy gonią czołówkę, starają się odrabiać straty na razie przynajmniej do miejsca barażowego. I wychodzi i to nieźle, bo choć wciąż pozostają za strefą barażową, to na starcie ligowego grania w obecnym roku tracili do szóstej pozycji cztery punkty. Dzisiaj jest to już tylko jedno „oczko”.

GKS zanotował w tym roku gorszy start od Wisły, ale też miał trudny terminarz. Katowiczanie zremisowali na wyjeździe z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza 1:1. Następnie w takich samych rozmiarach z Podbeskidziem Bielsko-Biała u siebie, a w ostatniej kolejce przegrali na otwarcie nowego stadionu w Sosnowcu 1:2 z Zagłębiem.

Faworytem tego spotkania będzie Wisła, ale krakowianie absolutnie nie mogą zlekceważyć najbliższego przeciwnika, bo już jesienią przekonali się jak trudnym rywalem może być GKS. Przy ul. Reymonta „Biała Gwiazda” długo przegrywała 0:1 i dopiero w końcówce meczu niezawodny Luis Fernandez dwoma golami odwrócił losy tamtego spotkania. Wiosną Hiszpan również jest skuteczny, a od jego dyspozycji będzie w sobotę wiele zależało.

 

Wisła Kraków straciła przed meczem z Katowicami ważnego zawodnika. Na długo!

W sobotę o godz. 17.30 GKS Katowice podejmie Wisłę Kraków. Już wiadomo, że w spotkaniu tym nie wystąpi w barwach „Białej Gwiazdy” Igor Sapała. Jak poinformował krakowski klub na przedmeczowej konferencji prasowej, piłkarz ma złamaną kość strzałkową. To efekt meczu z Odrą Opole.

[…] Po stracie Igora Sapały naturalnymi zastępcami wydają się być przede wszystkim Vullnet Basha i nowy gracz Wisły James Igbekeme. Sobolewski na ten temat mówi:

– Tutaj akurat mamy pozytywne informacje. Basha wrócił do zdrowia i jest brany pod uwagę na sobotni mecz. James też jest w dobrej dyspozycji fizycznej. On też jest gotowy do gry, a decyzję podejmę w sobotę.

[…] Trener Wisły nie kryje, że spodziewa się w Katowicach bardzo trudnej przeprawy. O katowiczanach mówi: – GKS prezentuje naprawdę wysoki poziom i spodziewamy się bardzo trudnego meczu. GKS gra u siebie, będzie na pewno chciał sięgnąć po komplet punktów. Analizując taki zespół jak GKS, widać pracę trenerów. Widać, co chcą zrobić. Dlatego w pewnej mierze to spotkanie rozegra się w sferze taktycznej. Mam nadzieję, że naszą korzyść.

Katowice grają trójką stoperów. Wisła też próbowała w kilku meczach takiego ustawienia, ale Sobolewski nie chce wchodzić w szczegóły jak to będzie chciał ustawić na sobotni mecz. Mówi o tym:

– Nie chcę zdradzać, co będziemy chcieli zrobić. Też jednak nasz zespół buduje się od nowa. I w pewnej fazie potrzeba automatyzmów. Ja wierzę w to, że jeśli wykonamy odpowiednio swoją pracę, to przyniesie to sukces. Oczywiście można by pokombinować w fazie ataku, bo przeciwnik broni trochę inaczej. Mamy jednak swoje rozwiązania i będziemy starali się wprowadzać je na boisku.

Trener Wisły dodaje: – Ten mecz, również następne będą się podobnie układać. Pokazaliśmy już jak chcemy grać. Chcemy się utrzymywać przy piłce, chcemy atakować i zdobywać przestrzeń. Diagnoza po rundzie jesiennej była chyba trafiona, bo brakowało nam wbiegnięć progresywnych, podań do przodu. Tego jest coraz więcej, tak samo dośrodkowań. Ta droga, którą wybraliśmy jest słuszna i bez względu na to, z kim będziemy grali, będziemy starali się prezentować swój styl. Nie zawsze nam się to uda. Tak jak choćby w meczu z Arką, gdzie rywal zagrał naprawdę bardzo dobrze pierwsze 45 minut i nie pozwolił nam na nic. Działając jednak konsekwentnie, cierpliwie jesteśmy w stanie pokazywać swoje atuty. I tak może wyglądać ten mecz.

W meczu z Katowicami nie zagra też Mateusz Młyński, który pauzuje za kartki. Wszystko wskazuje na to, że zastąpi go Alex Mula. – Można to przeanalizować i widać było, że wprowadzaliśmy Alexa po kontuzji stopniowo – wyjaśnia Sobolewski. – Wypadł z treningów na dłuższą chwilę. Wskoczył na jego miejsce „Młynek” i zaliczył dobry mecz choćby w Gdyni. Teraz nie zagra Młyński, więc naturalnym następcą jest Alex Mula. Dał bardzo dobrą zmianę w meczu z Odrą Opole. Przez 45 minut pokazał nie tylko jakość, ale również serce do gry. Harował na każdym metrze boiska. Jestem przekonany, ze jest w stanie wytrzymać 90 minut na boisku.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Lechia Gdańsk kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Pisałem to już wielokrotnie, ale mam przyjemność napisać ponownie – przyjeżdża topowa ekipa. Lechia Gdańsk to jedna z najważniejszych kapel w historii polskiego ruchu kibicowskiego.

Historia ruchu kibicowskiego w Gdańsku jest na swój sposób upolityczniona. Gdańsk jest miastem, w którym zapoczątkowana została „Solidarność”, a spora część osób zaangażowanych w walki z ZOMO była jednocześnie kibicami Lechii. Przełożyło się oczywiście na chuligańską potęgę Betonów, którzy byli zaprawieni w bojach i nie jedna ekipa, która miała przyjechać do Trójmiasta, zwyczajnie wymiękła. Banda BKS-u pod dowództwem śp. Dufo i Wolfa sprawiła, że Lechia namieszała w Polsce konkretnie. Potrafili pojechać na mecz Polska – Anglia na Stadionie Śląskim w 1993 roku w 700 głów (wspólnie ze Śląskiem) i zlać mundurowych. Przez granie w niskich ligach, to na kadrze załatwiali chuligańskie sprawy, między innymi z Legią Warszawa czy Triadą (Arka Gdynia, Cracovia i Lech Poznań). W Gdańsku, przez regularne lanie milicjantów przez kibiców, mecze Lechii ochraniał oddział antyterrorystyczny.

Największym chuligańskim sukcesem Lechii były wydarzenia z 20 czerwca 1984 roku, kiedy grali na Arce Gdynia. Fani Lechii najechali w 12 tys. i stanowili większość stadionu. Mało tego – zajęli legendarną Górkę, czyli młyn Arkowców. Lechia w połowie lat 90. nie przestawała schodzić z chuligańskiej glorii. Banda Młode Orły ’95 regularnie wojowała z Arką (pod dowództwem Zbyszka Rybaka), a Trójmiasto w latach ’90 to było piekło. Była tam jeszcze jedna, wówczas solidna, ekipa – Bałtyk Gdynia. Popularne Kadłuby nie wytrzymały jednak próby czasu.

Lechia „od zawsze” ma sztamę ze Śląskiem Wrocław. Data założenia zgody to 1977 rok, czyli… bardzo dawno temu. W tych latach w innych miastach jeszcze na dobre nie rozwinął się (lub nawet nie zaczął się) zorganizowany ruch kibicowski. Jednak przez silne i konkretne grupy skinów, które nienawidziły komuny, ta zgoda scementowała się i cały czas rozwijała na kolejne dekady. W dzisiejszych czasach to naprawdę sztama z prawdziwego zdarzenia.

Oprócz WKS-u mają sztamę z Gryfem Słupsk, który pierwszy raz wsparł Lechię w Koszalinie jesienią 1993 roku. Natomiast Gryf swoje płótno powiesił na Lechii w derbach Trójmiasta z Arką wiosną 1995 roku. Z Gryfem, i u boku Czarnych Słupsk, Lechiści starli się konkretnie z policją zimą 1998 roku, kiedy z rąk milicjanta został zamordowany 13-letni Przemysław Czaja. Co do fanów Czarnych są bardziej z szacunku traktowani jako zgoda po wydarzeniach w Słupsku, ale ich funkcjonowanie jest mniejsze niż niejednej ekipy działającej jako FC.

Lechia pod swoimi skrzydłami ma sporą rodzinę fan clubów lub ekip, z którymi żyją w komitywie: Chojniczanka Chojnice, Bytovia Bytów, KP Starogard Gdański, GKM Grudziądz, Pomezania Malbork, Unia Tczew czy Mławianka Mława. Od kilku sezonów Jeziorak Iława, który miał różne okresy w swoich szeregach, zdecydował się zostać FC Lechii.

Od 2016 roku mają układ chuligański ze Stomilem Olsztyn. Od lat również mają bardzo dobre relacje z Rakowem Częstochowa, wielu nawet mylnie przez wspólną oprawę w tym sezonie pomyślało, że została na tym meczu w Gdańsku przyklepana zgoda.

Nasza rywalizacja miała miejsce, odkąd pojawiliśmy się na piłkarskiej mapie Polski. Dopiero w połowie lat 80. zagraliśmy ze sobą w ekstraklasie. Lechia zameldowała się na 4 sezony i spadła, z kolei GieKSa zaczynała pisać swoją piłkarską dekadę, która przyniosła najlepszy okres w dziejach klubu. Wtedy z Lechią Gdańsk nic nas nie łączyło, oprócz wzajemnej zgody ze Śląskiem Wrocław, z którym w 1987 roku zagraliśmy finał Pucharu Polski w Opolu. W latach 90. futbol w Gdańsku grał na poziomie obecnej pierwszej ligi, jednak klub regularnie borykał się z trudnościami organizacyjnymi i finansowymi.

W 1995 roku doszło do fuzji z Olimpią Poznań i Lechia grała pod nazwą Lechia/Olimpia Gdańsk. Kibice Betonów podjęli decyzję o wspieraniu klubu, bo wtedy była to jedyna okazja do pokazania się na salonach. W tym samym sezonie podobny ruch uczynili kibice GKS-u Tychy, którzy dosłownie świętowali fuzję z Sokołem Pniewy, przez co także mieli okazję pokazać się kibicowsko w ekstraklasie.

Nasz wyjazd „na Lechię” miał mieć miejsce jesienią 1995 roku, ale doszło do kuriozalnej sytuacji. Piłkarze GieKSy pojechali do Poznania, gdzie Olimpia miała stadion „w remoncie”, ale departament PZPN wyznaczył ten obiekt do rozegrania spotkania. Z kolegi równolegle na Traugutta w Gdańsku stadion Lechii wyczekiwał naszych zawodników i… kibiców. Finalnie mecz nie został rozegrany, GieKSa otrzymała walkower na swoją korzyść, a fanatycy GKS Katowice nie pojechali w tamtym sezonie jedynie do Poznania i Pniew (GKS Tychy grał tam domowe mecze), ponieważ nie akceptowali fuzji z kibicowskiego punktu widzenia. Z kolei fani Lechii znienawidzili nas ze względu na osobę Mariana Dziurowicza, który przejął wtedy władzę w PZPN.

Wiosną 1996 roku mecz był w Katowicach. Lechia mocno się zmobilizowała i przyjechała w 130 głów, co na tamte czasy było bardzo dobrą liczbą. Jednak sporym szokiem było, kiedy Lechia zobaczyła swoje płótno („Lechia love forever”) na Blaszoku do góry kołami. Trochę czasu potrzebowali kibice BKS-u, aby połączyć kropki. Płotno przekazali Śląskowi Wrocław, z którym flaga jeździła lub wisiała na Oporowskiej, później WKS flagę przekazał Wiśle Kraków, która miała sztamę równolegle z Gdańskiem i Wrocławiem. Gdy był mecz GieKSy ze Śląskiem Wrocław jesienią 1995 roku, to jadąca wspierać Śląsk ekipa Białej Gwiazdy została trafiona przez chuliganów GieKSy. Wiśle zabrakło odwagi nie tylko do podjęcia rękawic, ale także poinformowania o straconej fladze.

Lechia mimo fuzji i zjeżdżenia Polski oraz konkretnego młynu na swoim stadionie, musiała się zadowolić jedynie sezonem i… znów spadła. W sezonie 1999/2000 spotkaliśmy się ponownie. I ponownie w Gdańsku doszło do fuzji… Tym razem Betony grały jako Lechia/Polonia Gdańsk po połączeniu dwóch gdańskich klubów. Jesienią 1999 roku GieKSiarze wybrali się w 240 osób, w tym 10 Banik Ostrava – na tamte lata była to świetna liczba. I kto wtedy zakładał, że to była nasza ostatnia wizyta? Ale o tym zaraz…

Wiosną 2000 roku graliśmy u siebie. Lechia przyjechała w 132 głowy, z czego 80 głów Betonów, reszta to była Wisła Kraków (27) i delegacje Gryfa Słupsk oraz Śląsk Wrocław. Przed meczem doszło do awantury – GieKSa wysypała się na gości, ale policja rozgoniła towarzystwo. Na meczu Blaszok palił sporo pirotechniki, a chuligani GieKSy zaprezentowali, w formie dywanów, szaliki Ruchu Chorzów z Katowic. Był to znak czystek w mieście.

Lechia, a konkretnie ich kibice, zdecydowali w 2001 roku, że napiszą własną historię – „sama” Lechia Gdańsk choćby od najniższej ligi (jednocześnie klub z fuzją cały czas kopał się w otchłani lig). Mieli zaczynać od B klasy, ale okazało się, że zespół Startu Kulice wycofał się z ligi i na starcie dostali od losu „handicap” – zaczynali od A klasy. Zaczynała się nowa, ale dumna historia gdańskiego futbolu, który w 2007 roku spotkał się w jednej lidze z nami. My zaczynaliśmy na poziomie obecnej trzeciej ligi, ale wspólnym mianownikiem tej rywalizacji jest fakt, że na zapleczu ekstraklasy spotkały się dwa kluby, które uratowali kibice.

Jesienią 2007 roku mieliśmy pojechać do Gdańska. Ciśnienie było ogromne, ale wcześniej zaliczyliśmy, po bardzo długiej rozłące, GKS Jastrzębie na wyjeździe. Doszło tam do awantury i dostaliśmy dwa mecze zakazu wyjazdowego.

Wiosną 2008 roku zagraliśmy na Bukowej. Lechia zapowiadała pociąg specjalny, ale coś poszło nie tak, bo goście dotarli w 87 głów i nie mieli ze sobą żadnej flagi.

Minęło 15 lat. GieKSa cały czas to samo pierwszoligowego granie (z dwuletnią przerwą na drugą ligę), natomiast Lechia była cały czas w Ekstraklasie. Gdańszczanie dorobili się nowego stadionu, który służył także podczas Euro 2012.

Ponownie zagraliśmy na zapleczu Ekstraklasy i znowu… nie pojechaliśmy na Lechię. Tym razem PZPN zamknął stadion BKS-u za ich pokaz pirotechniczny z Podbeskidziem Bielsko-Biała i nasza skromna delegacja, przekazała jedynie to, co myśli jako społeczność fanów GieKSy o PZPN.

Wiosną 2024 roku zagraliśmy u siebie z Lechią. Od niepamiętnych czasów pęknął „sold out”, co tylko pokazywało, jak brakuje nam wielkich spotkań. Goście, po 7-miesięcznej przerwie za przerwany mecz w Gliwicach, wygłodniali wyjazdów na legalu, wyprzedali wszystkie bilety. Zawitali w 550 głów, w tym 100 Śląsk Wrocław i 40 Raków Częstochowa. Weszli wszyscy i zaliczyli najliczniejszy wyjazd w historii do Katowic.

Minęło pół roku i zagramy ponownie. GKS Katowice kontra Lechia Gdańsk, ale już w Ekstraklasie. Dwa kluby, które ze zgliszczy podniosły grupy kibiców. Tylko fanatycy z obu stron wiedzą, jaką przeszliśmy drogę, żeby tu się spotkać!

Kontynuuj czytanie

Klub Piłka nożna

„Ludzie GieKSy” wspominają Jana Furtoka

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Od wczoraj w sieci pojawiają się pożegnania, wspomnienia, i anegdoty o Janie Furtoku. Naszą legendę żegna cała piłkarska Polska. Postanowiliśmy o najlepsze wspomnienia związane z „Jasiem” zapytać ludzi, którzy byli lub są blisko Klubu – prezesów, zawodników, dziennikarzy, pracowników i kibiców.

Swoimi wspomnieniami podzielili się z nami między innymi Wojciech Cygan, Grzegorz Proksa czy Grzegorz Goncerz. Zapraszamy na sentymentalną podróż i wspomnienia o prawdziwej legendzie GKS-u Katowice.

Wojciech Cygan, były Prezes GKS Katowice:

„Jana Furtoka bliżej poznałem w momencie gdy dołączyłem do GieKSy. I od razu udzielił pomocy. Z tym zawsze będzie mi się kojarzył. Wybitny piłkarz. Uśmiechnięty, skromny, serdeczny, z żartem i zawsze chętny do pomocy. Pamiętam jak razem z Marcinem Janickim potrzebowaliśmy wsparcia u jednego ze sponsorów, który był nałogowym palaczem. My z Marcinem nie paliliśmy, więc zabraliśmy także Jasia, żeby mógł towarzyszyć sponsorowi i opowiedzieć kilka anegdot ze swojej wspaniałej kariery. Sponsor był zachwycony. My też, bo dopięliśmy szczegóły umowy”.

Grzegorz Goncerz, były napastnik GKS Katowice:

„Pamiętam sytuację gdy na początku swojej przygody z GKS-em wszedłem do gabinetu Jasia, a tam jeden wielki dym od opalanych co chwila papierosów. Mówię: „dzień dobry, tak tu jest nadymione że Pana w ogóle nie widzę!” A Jasiu na to… „Mnie nie musisz widzieć, masz widzieć bramkę!””

Leszek Błażyński, dziennikarz, autor książek sportowych:

„Z przyjemnością oglądało się grę Jasia Furtoka, widziałem na żywo sporo meczów z jego udziałem, ale jeden utkwił mi najbardziej w pamięci. To słynne spotkanie 1 maja 1986 roku. Chodziłem wtedy do podstawówki, a w finale Pucharu Polski GKS Katowice grał z Górnikiem Zabrze. Przed spotkaniem wszyscy, od ekspertów po kibiców, zastanawiali się, ile Górnik wygra. GieKSa zwyciężyła 4:1, a Furtok strzelił trzy efektowne gole. Co ciekawe, na zegarze jeszcze po zakończeniu spotkania było 2:1. Kibice żartowali, że zegar obsługiwał fan Górnika, który wkurzył się i poszedł do domu… Później jako dziennikarz wiele razy miałem okazję porozmawiać z Furtokiem, który był osobą wesołą, sympatyczną, skromną i małomówną. Na boisku błyszczał, poza murawą wolał być w cieniu. Jego syn Jacek opublikował we wtorek zdjęcie ze swoim tatą, na którym Jasiu Furtok śmieje się od ucha do ucha. Takiego go zapamiętam.”

Artur Łój, były wiceprezes GKS Katowice, współtwórca akcji „Ratujmy GieKSę”:

„W okolicach roku 2006, gdy ś.p Jan Furtok był prezesem odradzającej się GieKSy, dostał bardzo intratną propozycję objęcia stanowiska dyrektora sportowego w Groclinie (teraz każdy wie jak ten klub skończył, ale wtedy to był organizacyjny top w kraju). Drzymała był zdeterminowany żeby Go ściągnąć do siebie. W GieKSie Jasiu zarabiał przysłowiowe orzeszki, a tam nie dość że kasa to jeszcze wizja walki o najwyższe sportowe cele.

Nie wiem czy są na świecie ludzie, którzy poświęciliby pieniądze i karierę dla ratowania idei pracowaliby społecznie, ale Jasiu wiedział że bez niego nie damy rady i został. Wrócił na szczebel centralny, a potem… już wszyscy wiemy.”

Grzegorz Proksa, bokser, mistrz Europy w wadze średniej, kibic GieKSy:

„Trudno w kilku zdaniach wymienić najlepsze historie czy wspomnienia, ponieważ z okresu mojej pracy w GKS-ie mam ich bardzo wiele. Z pewnością szybko złapaliśmy bardzo bliskie relacje, potrafiliśmy przegadać wiele godzin. Pamiętam że Jasiu miał biuro zaraz obok mojego i bardzo często wpadał po mnie przed treningami czy to pierwszej drużyny, czy drużyn młodzieżowych, bardzo lubił je oglądać i oceniać. Często robiliśmy to razem.

Dużo mi opowiadał o całym systemie szkolenia jak i o swojej karierze. Był bardzo dobrym kolegą. Bardzo długo mnie przekonywał żebyśmy przeszli na „Ty”, a ja miałem z tym ogromny problem. Dla mnie Jan Furtok to była legenda,, wielki sportowiec i idol z dzieciństwa. Długo utrzymywaliśmy kontakt prywatny. Jestem zdruzgotany tą starszną informacją…”

Marcin Janicki, były Prezes GKS-u Katowice:

„Janek Furtok to niekwestionowana legenda GieKSy. Kiedy przychodziłem do klubu w 2012 roku był jedną z pierwszych osób, którą miałem okazję poznać. Otwarty i z poczuciem humoru. Kiedy udawaliśmy się klubową delegacją na uroczystości górnicze każdy chciał mieć z Jankiem zdjęcie. Zanim zasiadł do stołu zawsze stanął do zdjęcia, z każdym zamienił słowo. Roztaczała się wokół niego aura osoby wyjątkowej dla polskiej i katowickiej piłki nożnej, ale przy tym wszystkim był szalenie normalny. Wyjątkowa osoba, którą miałem okazję poznać.”

Olga Bieganowska, dyrektor marketingu GKS Katowice w latach 2010-2020:

„Pan Jasiu był osobą, która zostawiła niezatarte ślady w sercach wielu osób, za swoje zaangażowanie i ciepło. Dla GieKSy nigdy nie odmawiał, zawsze miał czas, nawet ucząc podstawy piłki dzieciaki z programu Zagraj na Bukowej. Po cichu zawsze mówił: „Pani Olgo bombona?”…wciskając go od razu do ręki. Jego odejście to wielka strata, a wspomnienia o nim będą nas prowadzić, przypominając o wartościach, które wnosił w nasze kibicowskie życie. Panie Jasiu, Pana życie było darem dla wszystkich GieKSiarzy.”

Dariusz Leśnikowski, dziennikarz „Super Express”:

„Jako nastolatek Jana Furtoka – paradoksalnie – częściej widywałem w koszulce reprezentacji: pierwszej albo olimpijskiej na Stadionie Śląskim, niż w stroju GKS-u. Pamiętam jednak, że jako ówczesny kibic Szombierek gdzieś w połowie lat 80. „kląłem” na niego, gdy w Bytomiu walnął pięknego gola z rzutu wolnego. GieKSa wygrała 4:1, niewielkiej grupce „szombierkorzy” została jedynie marna satysfakcja z gola strzelonego przewrotką przez Marka Koniarka. Parę miesięcy później GKS zabrał „Koniara” Szombierkom, dzięki czemu trochę później narodził się przy Bukowej kultowy atak Furtok-Koniarek-Kubisztal.

Po latach miałem okazję – przyjemność, zaszczyt – poznać Jana Furtoka osobiście, już w zawodowych kontaktach na linii dziennikarz – piłkarz/trener/prezes. Zanim koszmarna choroba zabrała mu wspomnienia, parę kaw wypiliśmy i parę historii zdążył opowiedzieć do mojego cyklu „Z lamusa”, który przez wiele lat prowadziłem w „Sporcie”. Potrafił opowiadać z humorem, z emocjami, z werwą.

Kiedy na jedną z takich rozmów przyniosłem mu jego zdjęcie na… nartach, długo się na jego widok śmiał. A potem, opowiadając o tym, jak dwa razy w życiu: za Alojzego Łyski przy Bukowej oraz w okresie gry w Eintrachcie założył deski na nogi, ekspresyjnie zerwał się z krzesła i sugestywnie zademonstrował, czym się skończyła owa druga próba. Paru gości lokalu ze zdumieniem przyglądało się facetowi, który dramatycznie niemal pada na podłogę kawiarni. Cóż, gwiazdorstwa, sztuczności i fałszu nie było w Nim ani krztyny. Była godna najwyższego szacunku skromność i naturalność.”

Maciej Wierzbicki, były bramkarz GKS Katowice:

„Na pewno sama obecność Jasia dużo wnosiła, bo to był otwarty człowiek. Jak zazwyczaj bramkarze irytują się na słowo „SZAKET” tak z jego ust przywitanie „cześć szaket” odbierałem bardzo miło. Za czasu trenera Fornalaka Jasiu wchodził czasem do treningu, jednego takiego dnia chyba z 30 minut męczył mnie swoimi uderzeniami, bo zostaliśmy sami. Pytał kaj chcesz i tam uderzał. Czy prawą czy lewą nogą potrafił uderzyć na prawdę celnie…”

Grzegorz Górski, były zawodnik GKS Katowice, wychowanek Jana Furtoka:

„Jako dzieciaki rocznika 85 mieliśmy szczęście być trenowanymi przez wiele lat przez człowieka z wielką pasją do piłki nożnej, z którym każdy trening to była przyjemność i nauka.

Jako trener naszej ekstraklasowej drużyny sezonu 2004/2005 zbudował niesamowitą atmosferę, którą do dziś wspominamy z chłopakami z boiska. Każdy mecz to był bój w którym szło się za przyjaciółmi. Dzięki Furtokowi stanowiliśmy kolektyw.

Kiedy Jasiu został prezesem GKS-u to z punktu widzenia piłkarza doskonale wiedziałeś że rozmawiasz z uczciwym człowiekiem, który robi więcej niż pozwalałybyśmy to warunki klubowe w tamtych czasach. Był to serdeczny człowiek, który ukształtował mnie jako piłkarza, ale również co ważne ma niebagatelny wpływ na to jakim jestem człowiekiem.”

Maurycy Sklorz, były rzecznik prasowy GKS Katowice:

„Osobiście miałem okazję poznać Pana Jana Furtoka w pierwszym dniu mojej pracy w GKS-ie. Zawsze uśmiechnięty, zawsze pomocny. Uwielbiałem z nim rozmawiać, słuchać o dawnych czasach i potędze GieKSy. Janek miał miliony historii. Opowiadał o grze w trójkolorowych barwach, ale też o tym że w Niemczech zaczął strzelać dopiero jak mu zaczęli podawać schabowe na obiad!”

Rafał Kędzior, komentator sportowy:

„Moje pierwsze zetknięcie z Janem Furtokiem to czasy kiedy grał w Eintrahcie Frankfurt, a ja jako dzieciak zafascynowany Bundesligą oglądałem magazyn Ran na Sat 1 i bramki, które strzelał dla ekipy z Frankfurtu. Najbardziej utkwił mi w pamięci jednak pucharowy mecz z 1995 roku przeciwko wielkiemu wtedy Juventusowi. Byłem dumny, że synek z GieKSy strzelił gola drużynie Del Piero, Viallego i Deshampsa. Nie przypuszczałem wtedy, że będę go mógł jeszcze zobaczyć w barwach GieKSy już jako bardziej świadomy kibic.

Również tym bardziej wtedy nie przypuszczałem, że będę mógł poznać legendę GieKSy co stało się, kiedy pracowałem w dziale marketingu Klubu. Jan Furtok był wówczas wiceprezesem. Największym przeżyciem było jednak dla mnie, kiedy kilka razy miałem okazję zagrać w meczach reprezentacji Śląskich dziennikarzy wzmocnionej kilkoma byłymi ligowcami. Pochwałę za jedną z akcji od Jasia zapamiętam do końca życia podobnie jak swojską atmosferę, która wtedy panowała w szatni. Ale pamiętam też, że choć Furtok ze względu na wiek w tamtym czasie biegał najmniej ze wszystkich, to zawsze kończył mecz z 2 czy 3 golami. Anegdot z tamtych czasów jest sporo, ale większość z nich jednak nie nadaje się o cytowania przy tak smutnej okazji. Na pewno zapamiętam go jako wybitnego piłkarza i zwykłego, skromnego, normalnego chłopaka z Katowic z dużym poczuciem humoru i życzliwością.”

Tomasz Błaszczyk, wieloletni fotograf GKS Katowice:

„Pierwsze wspomnienie jakie przychodzi mi do głowy związane z Janem Furtokiem to zlecenie z gazety „FAKT” żeby zrobić zdjęcie… ręki którą Jan Furtok strzelił bramkę w pamiętnym meczu z San Marino. Byłem bardzo zdziwiniony tą propozycją i zastanawiałem się jak Pan Jan zareaguje. On natomiast jak zawsze szeroko się uśmiechnął i powiedział że nie ma żadnego problemu. Sesję ręki zrobiliśmy na klubowym parkingu.”

Maciej Biskupski, Wiceprezydent Miasta Katowice:

„Jan Furtok to był mój prawdziwy idol piłkarski w czasach w czasach mojego dzieciństwa. Gdy graliśmy na boisku w piłkę nożną każdy chciał być Janem Furtokiem. Gdy poznałem Janka w czasie działalności społecznego komitetu „Ratujmy GieKSę” okazał się zupełnie normalnym, życzliwym i otwartym człowiekiem. Takim właśnie go zapamiętam.”

Filip Burkhardt, były pomocnik GKS Katowice:

„Wczorajsza informacja mnie zszokowała. Pan Jan był cudownym człowiekiem, zawsze uśmiechniętym i życzliwym. Poznaliśmy się osobiście w czasie kiedy grałem w GKS-ie. Rozmawialiśmy najczęściej po meczach, bo bardzo przeżywał mecze GieKSy i zwracał uwagę na grę każdego zawodnika. Mam nadzieję że jego legenda będzie czuwała nad GieKSą i już nigdy GieKSsa nie spadnie z Ekstraklasy.”

Michał „Shellu” Murzyn, twórca i redaktor naczelny GieKSa.pl:

„Moim pierwszym kontaktem z wówczas prezesem Furtokiem był dzień, w którym po raz pierwszy pojechałem na mecz pracować na rzecz klubu. To był wyjazd na KS Częstochowa w IV lidze. Wcześniej filmowałem w trybun GieKSiarskie bramki, zaproponowano mi więc, żebym pojechał do Częstochowy i sfilmował mecz. Niesamowite było to dla mnie wydarzenie. W drodze powrotnej w autokarze puszczałem panu Janowi Furtokowi bramki z tego meczu na swojej analogowej kamerze. Po powrocie z ekipą z SSK i panem Jankiem mieliśmy… małą nasiadówkę w pokoju trenerów. Niesamowite było dla mnie bycie w takim kontakcie z Legendą. No i po wszystkim, jako że wracaliśmy w tym samym, kierunku – prezes na Kostuchnę, ja na Zarzecze – jechaliśmy jednym autem i nakazał kierowcy, odwiezienie mnie pod sam dom. Pomyślałem sobie wtedy – tyle wygrać. Tego dnia zaczęło się moje udzielanie na rzecz GieKSy, a duma jaką miałem z obcowania z Janem Furtokiem była olbrzymia.

Innego razu podczas wyjazdu do Ząbek zespół się naszej wyjazdowej ekipie samochód. Nie wiem, jak to się stało, ale akurat przejeżdżał pan Janek ze swoją ekipą. Ja jako, że miałem filmować mecz, byłem niezbędny na spotkaniu, więc wzięli mnie do swojego samochodu – wiem, że był tam jeszcze wtedy Piotr Stach. Dyskutowali w aucie o składzie, więc ja dałem komuś cynk, żeby wrzucił na stronę. To jeszcze były czasy tuż przed Facebookiem, więc szybkość informowania była na wagę złota.

Rozmowy z Janem Furtokiem były specyficzne. Pamiętam zwłaszcza jedną, co do której do dziś uśmiecham się na wspomnienie. Poszedłem do gabinetu prezesa podpytać o poszukiwania zawodnika na jakąś pozycję albo lokalizację obozu przygotowawczego. Pan Jan patrzył na mnie w milczeniu. Zaciągnął się papierosem i rzekł:

– Działamy.

Zamilkł. Wziął kolejny chaust papierosa. Po kilku sekundach dodał.

– Szukamy.

Ton jakim to mówił był naprawdę jednorazowy.

No i ogólnie znana wszystkim historia, kiedy to pan Jan Furtok zarzucił na jednej z prezentacji GieKSy sucharem wszechczasów 🙂

„Pijcie mleko, druga liga niedaleko”.

Dla mnie postać Jana Furtoka jest szczególna. 13 października 1996 byłem na swoim pierwszym meczu GKS Katowice. Żałowałem, że akurat w tym spotkaniu nie może wystąpić Sławek Wojciechowski. Niepotrzebnie. W 75. minucie do ustawionej tuż za linią pola karnego piłki podszedł Jan Furtok, który już był po swoich zachodnich wojażach. Precyzyjnym strzałem nie dał szans… śp. Arturowi Sarnatowi, który zmarł kilkanaście dni temu.

Na własne oczy widziałem ponad 840 bramek GKS Katowice. Strzeliło je niemal 200 piłkarzy. Jasiu Furtok był autorem pierwszej z nich.”

Piotr Koszecki, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”:

„Jan Furtok to po prostu (i aż) GKS Katowice.

Bardzo dobroduszny Człowiek. Wiele osób wie o jego zasługach piłkarskich, ale dla mnie – z racji wieku – to przede wszystkim osoba, dzięki której GieKSa w ogóle istnieje.

Cieszę się, że doczekał się powrotu do Ekstraklasy, szkoda że nie zobaczył GieKSy na nowym stadionie, który – zgodnie ze słowami Prezydenta Marcina Krupy – będzie nosił Jego imię.

Jak sobie teraz pomyślę, że przez ponad 20 lat miałem okazję obcować i rozmawiać z taką Legendą… Ale to też pokazuje, jakim Człowiekiem był Jasiu – tak wspaniałym, że w ogóle nie czuło się dystansu.

Zawsze był z nami kibicami, a my zawsze będziemy z Nim.”

Krzysztof Pieczyński, radny miasta Katowice:

„Z Jankiem znaliśmy się wiele lat i mam dziesiątki wspomnień związanych z tą przyjaźnią.

Najpierw była to relacja na linii idol-fan. Gdy Jasiu zakończył karierę wielokrotnie miałem zaszczyt grać z nim w jednej drużynie na wielu turniejach na terenie Polski a nawet Europy. Dzięki temu nasze więzi się zacieśniły, i zostaliśmy przyjaciółmi, a z całą rodziną Furtoków od lat żyję w bardzo bliskich relacjach.

Anegdotę jednak przytoczę związaną z działalnością samorządową, w której uczestniczę, a sam Jasiu też w pewnym okresie swojego życia był blisko tej działalności.

Otóż w roku 2006 oboje po raz pierwszy startowaliśmy do Rady Miasta Katowice z list Forum Samorządowe i Piotr Uszok. Wraz z Jasiem razem jechaliśmy na spotkanie organizacyjne z ówczesnym Prezydentem Piotrem Uszokiem.

W czasie jazdy Janek zapytał co będzie na tym spotkaniu. Odpowiedziałem że pewnie głównym tematem będzie rozmowa o naszych numerach na listach wyborczych. Wtedy też zaproponowałem Jasiowi, żebyśmy prowadzili wspólną, spójną i podobną kampanię, gdyż startujemy w innych okręgach, więc nie będziemy sobie przeszkadzać. Zapytałem Jasia jaki chciałby mieć numer na liście to ja również poproszę o taki sam. Jasiu bez chwili zastanowienia odpowiedział: „No jak to jaki, ino dziewiątka!”. Wiadomo, że takie numery na listach nie należą do tych „biorących”, więc starałem się wytłumaczyć mu, że to niezbyt fortunny numer jak na wybory, na co Jasiu rzekł: „To był zawsze szczęśliwy numer do mie, zoboczysz!”.

Koniec końców obydwoje wystartowaliśmy z dziewiątego miejsca na listach. Wprawdzie mandatów radnych nie zdobyliśmy, ale mimo odległego miejsca byliśmy tego naprawdę blisko.

Żegnaj Idolu, Żegnaj Kolego, Żegnaj Przyjacielu…”

Kontynuuj czytanie

Galeria Kibice SK 1964

Odsłonięto mural stworzony przez kibiców GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dziś o godzinie 11:00 uroczyście odsłonięto mural wykonany z inicjatywy i siłami członków Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”.

Odsłonięcia muralu dokonał Robert Ciupa – dyrektor Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności oraz przedstawiciel Stowarzyszenia Kibiców „SK 1964” – Marcin Gruszczyński. W wydarzeniu wzięła również udział Joanna Bojczuk – Członek Zarządu Województwa Śląskiego.

Mural stworzony na bocznej ścianie dobrze znanej wszystkim mieszkańcom Brynowa kawiarni „Gruba Ciotka” znajduje się zaledwie 800 metrów od Kopalni Wujek. Na przygotowanym przez fanów GieKSy muralu oprócz nazwisk poległych górników znajdziemy panoramę Brynowa, podkreśloną na czerwono datę 16.12.1981 oraz tekst będący pierwszą zwrotką wiesza „Chłopcy z Kopalni Wujek”, którego autorką jest Maria Szcześniak. Mural zrealizowany przy ul. Pięknej 48 to czwarty mural o tej tematyce w Katowicach, w tym trzeci powstały z inicjatywy kibiców GieKSy !

„Od wielu lat staramy się na różne sposoby przypominać o tych tragicznych wydarzeniach w historii naszego Miasta i Kraju. Robimy to na różne sposoby, w tym również te nam najbliższe jak graffiti. Jestem szczęśliwy, że w sercu Brynowa, w które miejscu dziennie odwiedzają dziesiątki osób, udało się stworzyć pracę, która rzuca się w oczy i niesie za sobą wyraźny przekaz. Bardzo bym chciał, by ludzie chociaż na chwilę zastanowili się nad jego przesłaniem i nad tym, że w dzielnicy, w której mieszkają, nie tak dawno tworzyła się historia wolnej Polski” – podsumował Gruszczyński.

Historię strajku w kopalni „Wujek” w stanie wojennym i jego pacyfikacji przez siły milicyjno-wojskowe 16 grudnia 1981 roku dokumentuje i upowszechnia Śląskie Centrum Wolności i Solidarności w Katowicach. Tu czynna jest stała wystawa opowiadająca o tych wydarzeniach, a także szerzej o walce o wolność i godność w latach PRL.

FOT. Sylwester Strzałkowski/ŚCWIS

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga