Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu z Koroną: Plażowanie GKS-u Katowice w Kielcach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat dzisiejszego spotkania Korona Kielce – GKS Katowice 2:1 (1:0).

echodnia.eu – Zwycięską bramkę w doliczonym czasie gry zdobył Dawid Błanik!

W poniedziałek, 5 maja, w 31. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce wygrała na Exbud Arenie z GKS Katowice 2:1. Pierwszą bramkę w doliczonym czasie gry pierwszej połowy zdobył Jewgienij Szykawka, a drugą w 90+4 minucie Dawid Błanik! Trwa świetna passa podopiecznych trenera Jacka Zielińskiego. Korona ma już na koncie 43 punkty i awansowała na dziewiąte miejsce w tabeli.

[…] W 5 minucie Korona przeprowadziła składny kontratak. Dawid Błanik podał do Mariusza Fornalczyka, ten dośrodkował w pole karne i jeden z obrońców GKS w ostatniej chwili uprzedził Jewgienija Szykawkę. W 7 minucie mocno, ale nad poprzeczką uderzył Miłosz Trojak, a w 9 minucie Mariusz Fornalczyk.

Korona od początku grała wysokim pressingiem. W 21 minucie po centrze Dawida Błanika z rzutu wolnego główkował Pau Resta, ale piłka znowu poszybowała nad poprzeczką.

W 45+1 minucie gospodarze przeprowadzili składną akcję. Mariusz Fornalczyk dograł do Jewgienija Szykawki, a białoruski napastnik strzałem z półobrotu z jedenastu metrów pokonał Dawida Kudłę! Bardzo ważny gol do szatni Korony!

Kilkadziesiąt sekund później Korona miała wyśmienitą okazje do podwyższenia wyniku, Mariusz Fornalczyk popisał się indywidualna akcją, wyszedł sam na sam, uderzył technicznie, ale piłka przeszła kilkanaście centymetrów obok słupka.

Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem Korony 1:0. Druga połowa zaczęła się pechowo dla Kostasa Sotiriou. Po ostrym wejściu Filipa Szymczaka doznał urazu – z zakrwawionym nosem opuścił boisko. Zastąpił go Bartłomiej Smolarczyk. Obrońca z Cypru musiał jechać do szpitala. Pierwsza diagnoza była fatalna – złamany nos.

W 67 minucie było gorąco na polu karnym Korony po akcji Filipa Szymczaka, ale ostatecznie Konrad Matuszewski zażegnał niebezpieczeństwo. Gdy wydawało się, że drugi gol dla Korony jest kwestią czasu, niespodziewanie wyrównali goście.

W 83 minucie zaspała obrona Korony. Dośrodkowanie Alana Czerwińskiego z prawej strony na szósty metr. Tam najwyżej wyskoczył Oskar Repka, który uprzedził Bartłomieja Smolarczyka i mierzonym uderzeniem głową pokonał Rafała Mamlę, doprowadzając do wyrównania.

Końcówka spotkania należała już do GKS. Kilka razy było gorąco na polu karnym gospodarzy. Od 90 minuty goście grali w dziesiątkę, bo Oskar Repka dostał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę.

W 90+4 minucie po świetnym dograniu Wiktora Długosza bardzo dobrze dysponowany Dawid Błanik strzałem głową pokonał Dawida Kudłę i za chwilę utonął w objęciach kolegów. Był to gol na wagę zwycięstwa!

Po tym trafieniu na Exbud Arenie zapanowała ogromna radość. Niezwykle szczęśliwy był Łukasz Macieczyk, prezes i właściciel klubu, który spotkanie obejrzał w towarzystwie żony Justyny.

Kilkadziesiąt sekund później sędzia zakończył spotkanie.

ekstraklasa.org – Korona 2:1 GKS: Powtórka z jesieni

Drugi mecz tych drużyn w naszej lidze zakończył się tym samym wynikiem co poprzedni. Przebieg spotkania również był podobny.

W listopadzie w Katowicach Korona Kielce rzutem na taśmę pokonała GKS Katowice 2:1. Bohaterem meczu został wtedy Dawid Błanik, który strzelił zwycięskiego gola w 88. minucie starcia. Dzisiaj mieliśmy tzw. powtórkę z rozrywki, tyle że Błanik zdobył decydującą bramkę kilka minut później, a konkretnie w doliczonym czasie gry. Wiosną kielczanie niejednokrotnie zaskoczyli kibiców – to już ich 6. zwycięstwo w 7 ostatnich meczach u siebie!

weszlo.com – A Korona dalej w gazie! Może skończyć sezon tuż za czołówką

Jak co prawie dwa tygodnie na stadionie w Kielach: Korona gra świetny mecz i zgarnia komplet punktów. Drużyna ze stolicy województwa świętokrzyskiego zaczynała rundę jako jeden z mocniejszych kandydatów do spadku, a może skończyć sezon tuż za… ścisłą czołówką. I choć o zwycięstwie z GKS-em Katowice przesądziła w doliczonym czasie gry, to z boiska wyglądała na dużo lepszy zespół. A więc zasłużenie, proszę państwa!

[…] W meczu z GKS-em Korona zaprezentowała zabójczy pressing na połowie rywala i jeśli mielibyśmy wybrać jeden czynnik, który zadecydował o końcowym wyniku, to wskazalibyśmy właśnie na ten. Kielczanie rzucali się na swoich rywali w pressingu tak efektownie, jak Polacy w majówkę na promocje kiełbasy i piwa w supermarketach.

Żadna to filozofia – jeśli często przechwytujesz piłkę na połowie rywala, to jednocześnie często masz dogodne sytuacje pod jego bramką. Zresztą, otwierające trafienie Korony padło po właśnie takiej akcji – przechwyt w szesnastce rywala (!) zaliczył środkowy obrońca (!), czyli Sotiriou, wrzucił do Fornalczyka, ten oddał do Szykawki, który strzelił z trudnej pozycji, stojąc tyłem do bramki. Zrobił to tak zaskakująco, że cała defensywa zespołu z Katowic tylko stała i patrzyła.

Korona mogła zamknąć mecz jeszcze przed przerwą, bo przed stuprocentową okazją stanął wtedy Fornalczyk. Czerwiński tak nieudolnie kasował prostopadłą piłkę do skrzydłowego, że tylko pomógł mu w akcji, no ale ten nieznacznie pomylił się przy strzale.

GKS? No cóż, nie mógł wymyślić zbyt wiele ciekawego.

Choć sama akcja bramkowa GKS-u mogła się podobać – Czerwiński wrzucił do Repki, ten strzelił głową – to mówilibyśmy o pewnej niesprawiedliwości, gdyby to spotkanie zakończyło się remisem.

Ale nie zakończyło, bo Koronie – w przeciwieństwie do większości zespołów mających już pewne utrzymanie – chciało się grać. Stracona bramka nie dobiła ich, a raczej podrażniła, przez co w końcówce oglądaliśmy małą nawałnicę pod bramką Kudły, zakończoną trafieniem Błanika.

O skrzydłowym z Kielc mówi się znacznie mniej niż o jego vis a vis, czyli Fornalczyku, ale w ostatnich meczach prezentuje porównywalną formę. Dziś nie tylko zapewnił Koronie trzy punkty, ale też zarobił czerwoną kartkę dla rywala (to jego faulował Repka) i jak zwykle świetnie wrzucał ze stojącej piłki. Zapisał się w naszej pamięci akcją, gdy przeszedł z piłką przy nodze całe boisko… w poprzek. I choć miało to zachowanie potencjał na memy, to w końcowym rozrachunku napędziło jedną z dogodnych akcji.

Każdy chciałby mieć skrzydła w takim gazie, jak Korona.

 

gol24.pl – Gol Błanika plecami zadecydował. Korona Kielce wygrała i zabrała GKS Katowice dziewiąte miejsce w PKO Ekstraklasie

Szalona końcówka meczu w Kielcach. Korona najpierw straciła w niej bramkę, potem zyskała przewagę liczebną, aż w końcu w doliczonym czasie Dawid Błanik strzelił gola… plecami – i to właśnie zadecydowało o zwycięstwie 2:1. Co ono oznacza? Całkiem sporo. Drużyna Jacka Zielińskiego przeskoczyła beniaminka w tabeli PKO Ekstraklasy.

[…] Korona była obiektywnie lepsza na przestrzeni całego meczu. Objęła prowadzenie tuż przed przerwą kiedy płasko trafił Jewgienij Szykawka. Zaraz po nim spudłował z bliska jak zawsze aktywny Mariusz Fornalczyk.

Pomimo przewagi Korona długo nie potrafiła zamknąć meczu, czyli dołożyć drugiej bramki, co się zemściło. Po ładnym zagraniu Alana Czerwińskiego do wyrównania w 83 minucie doprowadził Oskar Repka. Ten sam zawodnik tuż przed końcem wyleciał z boiska z powodu drugiej żółtej kartki.

Wtedy właśnie skończył się dobry moment GieKSy. Beniaminek dał się zepchnąć do defensywy i w 94 minucie wypuścił remis. Decydującego gola plecami (a może barkiem?) strzelił Dawid Błanik – po zagraniu Wiktora Długosza zewnętrzną częścią stopy (w stylu Kamila Grosickiego).

sportowefaty.wp.pl – GKS Katowice przespał mecz w Kielcach. „Jestem bardzo niezadowolony”

[…] To był koszmarny mecz w wykonaniu GKS-u Katowice. Pierwsza połowa? Absolutny skandal. Różnica w nastawieniu gości do tego, co prezentowała Korona Kielce była ogromna.

Z jednej strony zaangażowanie, walka, determinacja. Z drugiej totalne plażowanie i myśli u urlopach.

– Nie udała nam się pierwsza połowa i jestem z niej bardzo niezadowolony, zresztą zawodnicy pewnie też. Notowaliśmy zbyt wiele prostych strat. Zbyt wiele rzeczy napędzało Koronę – komentował trener Rafał Górak na konferencji prasowej.

Po przerwie było lepiej, natomiast poprzeczka była zawieszona tak nisko, że naprawdę nie trzeba było się nie wiadomo jak starać.

Mimo to Korona cały czas kontrolowała wydarzenia na boisku. I nagle, kompletnie z niczego – GKS strzelił gola na 1:1.

– W drugiej połowie próbowaliśmy odwrócić wynik i poprawić swoją grę, a jednocześnie być cierpliwym, by nie chcieć od razu zdobyć bramki, bo mogliśmy się nadziać na kontrę i mieć większy problem. Widziałem wiele tej cierpliwości, były momenty, gdy próbowaliśmy przejąć inicjatywę. Myślę, że od około dziesięciu minut przed strzeleniem gola byliśmy już sobą – mówił trener Górak.

Wszystko posypało się jednak w samej końcówce. Oskar Repka został usunięty z boiska za drugą żółtą kartkę, a w czwartej minucie doliczonego czasu zwycięską bramkę dla gospodarzy zdobył Wiktor Długosz.

– Zawsze będę odpowiadał, że trzeba brać odpowiedzialność. Ja jako trener biorę ją za drużynę, ale sędziowie również muszą brać odpowiedzialność za to, co się dzieje. To absolutnie nie był faul na drugą żółtą kartkę. Przez to graliśmy końcówkę meczu w osłabieniu i na to też jestem zły. Nie mówię, że był to jakiś ogromny błąd, natomiast ja się tą decyzją nie zgadzam. Chcę jednak podkreślić, że to nie wypaczyło wyniku – podsumował trener Górak.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Kibice

Odszedł od nas Sztukens

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kibica GKS Katowice Grzegorza Sztukiewicza.

Grzegorz kibicował GieKSie „od zawsze” – jeździł na wyjazdy już w latach 90. Był także członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Na kibicowskim forum wpisywał się jako NICKczemNICK, ale na trybunach był znany jako Sztukens.

Ostatnie pożegnanie będzie miało miejsce 4 września o godzinie 14:00 w Sanktuarium  św. Antoniego w Dąbrowie Górniczej – Gołonogu. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje. 

 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Szymon Marciniak w końcu sędzią El Clasico

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sędzią sobotniego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice będzie Szymon Marciniak z Płocka. Śląski Klasyk odbędzie się w sobotę o godzinie 20.15.

Arbitra przedstawiać nie trzeba, ale jednak to zrobimy. Nasz sędzia międzynarodowy ma CV tak bogate, że ciężko objąć wszystko. Według portalu 90minut.pl pierwsze udokumentowane spotkanie to mecz Pucharu Polski w 2006 roku pomiędzy Spartą Augustów i Mrągowią Mrągowo. Szybko piął się po szczeblach kariery i już w kolejnym sezonie prowadził trzy mecze ówczesnej drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy.

Uwaga! Wówczas – 5 kwietnia 2008 poprowadził jedyny w swojej karierze mecz GKS Katowice, było to spotkanie w Turku, w którym GKS Katowice zremisował z miejscowym Turem 1:1. Poniżej możecie zobaczyć bramki z tego meczu, nakręcone przez autora niniejszego artykułu. Gola dla GKS zdobył wówczas Krzysztof Kaliciak, a wyrównał dobrze nam znany, grający później w GieKSie – Filip Burkhardt.

Już w sezonie 2008/09 zadebiutował w ekstraklasie, prowadząc mecz GKS Bełchatów z Odrą Wodzisław. Od następnego był już etatowym arbitrem w ekstraklasie, w której sędziuje nieprzerwanie od 15 lat.

W sezonie 2012/13 przyszedł debiut w europejskich pucharach, gdy w Lidze Europy sędziował mecz Lazio z Mariborem. Dwa lata później zadebiutował w Lidze Mistrzów spotkaniem Juventus – Malmo.

Wyliczanie wszystkich prowadzonych przez Marciniaka meczów byłoby dużym wyzwaniem. Spójrzmy po prostu na zbiorczą liczbę spotkań, które prowadził konkretnym europejskim drużynom na przestrzeni tych lat – głównie w Lidze Mistrzów, a także w minimalnym stopniu w Lidze Europy:

Inter Mediolan – 10
Real Madryt – 9
Atletico Madryt – 8
Liverpool, PSG – 7
Juventus, Barcelona, Milan – 6
Bayern, Manchester City, Tottenham, Lyon, Benfica – 4
Sevilla, Feyenoord, Napoli – 3

W mniejszej liczbie prowadził też mecze takich drużyn jak m.in. Lazio, Fiorentina, Manchester United, Roma, BVB, Ajax, Bayer Leverkusen, Lipsk, Atalanta, OM, FC Porto, Chelsea, Sporting, Galatasaray czy Arsenal. Dodajmy, że w zestawieniu nie są uwzględnione spotkaniach w ramach choćby Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie dodatkowo dwukrotnie sędziował Realowi Madryt.

W 2013 sędziował swój pierwszy finał Pucharu Polski – pierwszy z dwóch meczów Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Później jeszcze trzykrotnie prowadził mecz finałowy na Stadionie Narodowym.

W swojej europejskiej przygodzie był arbitrem kilku spotkań, które obrosły legendą. Na przykład w 2017 był rozjemcą pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym PSG pokonało Barcelonę 4:0. Ten mecz był preludium do historii z rewanżu, gdzie Blaugrana po niesamowitej remontadzie zwyciężyła 6:1. Rok później w tej samej fazie na Marciniaka posypała się lawina krytyki po meczu Tottenham – Juventus (1:2), w którym nasz arbiter popełnił duże błędy. W 2023 roku sędziował w półfinale pogrom Realu Madryt przez Manchester City, kiedy podopieczni Pepa Guardioli wygrali 4:0. A w zeszłym sezonie niesamowite spotkania w 1/8 i 1/2 finału pomiędzy Atletico i Realem oraz Interem i Barceloną – w obu przypadkach były to rewanże. W derbach Madrytu arbiter miał absolutnie nietypową sytuację, gdy w konkursie jedenastek Julian Alvarez dwa razy dotknął piłkę – co dopiero – i to w wielkich kontrowersjach – wykazał VAR. Znowuż w pojedynku na Giuseppe Meazza widzieliśmy prawdziwy spektakl piłki. Gdy w 87. minucie Raphinia trafiał na 3:2 dla Barcelony, wydawało się, że jest pozamiatane. Wyrównał w doliczonym czasie Acerbi, a w dogrywce Nero-Azurri za sparwą Frattesiego przechyli szalę na swoją korzyść.

Szymon Marciniak od dekady prowadzi też mecze reprezentacji. Prowadził spotkania na Mistrzostwach Europy i Świata. W 2016 roku był rozjemcą meczów Hiszpania – Czechy, Islandia – Austria i Niemcy – Słowacja. Podczas Mundialu w Rosji sędziował spotkania Argentyna – Islandia i Niemcy – Szwecja z fenomenalnym trafieniem Kroosa w doliczonym czasie z rzutu wolnego. Na Mistrzostwach Świata w Katarze prowadził spotkania Francja – Dania i Argentyna – Australia, a na Euro 2024 Belgia – Rumunia i Szwajcaria – Włochy.

Na deser zostawiliśmy oczywiście największe sukcesy polskiego sędziego. Czyli sędziowane finały. Najpierw finał Klubowych Mistrzostw Świata 2024, w którym Manchester City pokonał Fliminense 4:0. City zapewniło sobie udział w turnieju poprzez wygranie Ligi Mistrzów w 2023 roku, który również prowadził polski sędzia – Anglicy pokonali Inter Mediolan 1:0 po golu Rodriego. No i nade wszystko mecz meczów, najważniejsze wydarzenie w czteroleciu światowej piłki, czyli finał Mistrzostw Świata 2022 w Katarze: Argentyna – Francja. Finał niebanalny, bo z dwoma golami Leo Messiego i hat-trickiem Kyliana Mbappe. Marciniak był świadkiem ukoronowania Leo Messiego jako najlepszego piłkarza w historii futbolu, zwieńczającego swoją piękną karierę tytułem Mistrza Świata.

Ma w swoim dorobku także prowadzone finały Cypru, Grecji i Albanii oraz Superpuchar Europy.

Przechodząc do spraw przyziemnych – w obecnym sezonie Marciniak prowadził cztery spotkania ekstraklasy, w których pokazał 16 żółtych kartek (średnio 4 na mecz) i ani jednej czerwonej. Podyktował jeden rzut karny – dla Pogoni w meczu z Arką.

Oficjalnie prowadził tylko jedno wspomniane spotkanie GKS Katowice, natomiast na uwagę zasługuje fakt, że Marciniak był gościem specjalnym i sędzią podczas turniejów Spodek Super Cup 2024 i 2025. W obecnym roku zrobił też rzecz niesamowitą – prowadząc mecz w Arabii Saudyjskiej wieczorem dzień przed turniejem, sobie tylko znanymi sposobami przemieścił się do Katowic, by w Spodku już być około godziny 15.00 zwartym i gotowym do pracy.

Będzie to pierwszy Klasyk Szymona Marciniaka, bo mimo wielu wybitnych spotkań, nie udało mu się jeszcze poprowadzić hiszpańskiego El Clasico pomiędzy Realem Madryt i Barceloną.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga