Piłka nożna Prasówka
Media o meczu z Legią: Prestiżowy i ambicjonalny mecz
Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wieczornego spotkania GKS Katowice – Legia Warszawa.
wkatowicach.eu – Piłkarze GKS-u Katowice zagrają z Legią Warszawa, piłkarki powalczą o mistrzowski tytuł. Zapowiada się gorąca sobota dla kibiców z Katowic!
Nadchodząca sobota, 26 kwietnia, będzie dniem wielkich sportowych emocji dla kibiców GKS-u Katowice. Piłkarze GieKSy na własnym stadionie podejmą Legię Warszawa, z kolei piłkarki zagrają wyjazdowy mecz z Górnikiem Łęczna, którego stawką może się okazać mistrzowski tytuł w tym sezonie.
W nadchodzącą sobotę, 26 kwietnia, tysiące kibiców ponownie zasiądzie na trybunach Areny Katowice przy ul. Nowej Bukowej. Tym razem przyciągnie ich tam bardzo interesujące spotkanie GKS Katowice – Legia Warszawa.
Legioniści przyjadą do Katowic zaledwie kilka dni po tym, jak zakończyli występy w europejskich rozgrywkach bardzo mocnym akcentem – wygraną z Chelsea Londyn. Wygrana na Stamford Bridge (1:2) mogła robić wrażenie, mimo że nie pozwoliła utrzymać się stołecznemu klubowi w Lidze Konferencji UEFA, ze względu na porażkę w Warszawie 0-3.
Z kolei katowicka GieKSa ma za sobą bardzo udany wyjazd do Wrocławia, gdzie w Wielką Sobotę, 19 kwietnia, pokonała Śląsk Wrocław. Mecz zakończył się wynikiem 0-2, ku wielkiej uciesze kibiców z Katowic. To dobra zapowiedź przed sobotnim meczem podopiecznych trenera Rafała Góraka z Legią Warszawa.
goal.pl – GKS Katowice chce się zrewanżować Legii. Zemsta za mecz w rundzie jesiennej
Legia Warszawa uda się na wyjazd do Katowic, aby zmierzyć się z GKS-em w 30. kolejce PKO BP Ekstraklasy. Obie drużyny dzieli w tabeli zaledwie pięć punktów. W rundzie jesiennej Wojskowi rozbili rywali (4:1).
GKS Katowice rozpoczął nowy rozdział w historii klubu. Sezon 2024/2025 jest nie tylko pierwszą kampanią od wielu lat na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce, ale także pierwszym na nowym stadionie. GieKSa na nowym obiekcie zadebiutowała w meczu z Górnikiem, wygrywając (2:1). Później powtórzyła wyczyn w starciu z Puszczą, pokonując rywali (3:1). Na razie mają stuprocentową skuteczność w nowym domu. Czy z Legią przedłużą serię zwycięstw przed własną publicznością?
Zadanie z pewnością nie będzie łatwe, ponieważ Legia walczy o jak najlepszy finisz sezonu. Do tego należy pamiętać, że rywalizacja w rundzie jesiennej zakończyła się bolesną porażką GKS-u (1:4). Mimo to podopieczni Rafała Góraka nie raz potrafili sprawić niespodziankę, wygrywając m.in. z aktualnym liderem tabeli – Rakowem Częstochowa (2:1).
Legia Warszawa ma za sobą dwa trudne mecze, w których udało im się odnieść zwycięstwo. Najpierw sprawili wielką niespodziankę, pokonując Chelsea w ćwierćfinale Ligi Konferencji (2:1). Z kolei w ostatniej kolejce wyrwali komplet punktów w ostatnich minutach spotkania przeciwko Lechii Gdańsk (2:1). Dwie wygrane z rzędu z pewnością podniosły morale zespołu, które mogły ucierpieć przez stratę dwóch kluczowych zawodników. Ze względu na kontuzje nie mogą grać Marc Gual i Bartosz Kapustka.
Szanse na TOP3 w Ekstraklasie są tylko matematyczne, więc Legia, aby grać w pucharach, musi liczyć na wygraną w Pucharze Polski. Oczywiście mecz z GKS-em potraktują poważnie, ale z tyłu głowy z pewnością będą myśleć o nadchodzącym finale. Starcie o trofeum odbędzie się już za tydzień (2 maja). Nie można wykluczyć, że w najważniejszych momentach będą odstawiać nogę, aby uniknąć kolejnych urazów przed najważniejszym meczem sezonu.
flashscore.pl – GKS Katowice – Legia Warszawa
Trzy wygrane w czterech ostatnich spotkaniach (1P) są najlepszym dowodem na to, w jak znakomitej dyspozycji znajdują się zawodnicy GKS-u Katowice w obecnym sezonie. Ekipa z Górnego Śląska wyrasta na jedno z największych pozytywnych zaskoczeń rozgrywek, zajmując przed 30. kolejką wysoką ósmą pozycję w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Ambicje w klubie wyraźnie rosną, co otwarcie przyznają sami piłkarze.
[…] Aby jednak te marzenia miały szansę się ziścić, drużyna prowadzona przez Rafała Góraka musi w nadchodzącej kolejce pokonać Legię Warszawa, czyli ćwierćfinalistę Ligi Konferencji i tegorocznego finalistę Pucharu Polski. Będzie to trudne zadanie, ale mając na uwadze, że katowiczanie są niepokonani w sześciu ostatnich domowych meczach (5Z, 1R), a w czterech z nich nie stracili ani jednej bramki, nie można ich z góry skreślać.
W miniony weekend Wojskowi mieli sporo problemów w starciu z walczącą o ligowy byt Lechią Gdańsk, ale ostatecznie zwyciężyli 2:1 dzięki bramce 19-letniego Jana Ziółkowskiego w doliczonym czasie gry. „Po raz kolejny byliśmy w stanie odwrócić wynik” – podkreślił po spotkaniu trener Goncalo Feio, który teraz stanie przed szansą odniesienia pierwszego w swojej karierze trenerskiej zwycięstwa w Katowicach. W zeszłym sezonie, jeszcze jako szkoleniowiec Motoru Lublin, przegrał bowiem przy Bukowej 0:2.
legioniści.com – Po śląskiego hat-tricka
Po blisko 21 latach Legia wraca na stadion GKS-u Katowice. Ostatni raz obydwie drużyny spotkały w Katowicach w listopadzie 2004 roku, kiedy gości wygrali pewnie 3-0. W sobotni wieczór gospodarze będą liczyli na lepszy rezultat, ponieważ już od sześciu kolejek są u siebie niepokonani. Legioniści z kolei mają dobre wspomnienia z ostatnich wizyt na Śląsku. W kwietniu ograli zarówno Górnika w Zabrzu jak i Ruch w Chorzowie.
[…] W najbliższej kolejce oraz w następnych meczach Legia będzie musiała radzić sobie bez Bartosza Kapustki. Kontuzja pomocnika okazała się na tyle poważna, że wyeliminowała go z gry do końca sezonu, o czym klub oficjalnie poinformował w czwartek. Ostatnimi czasy z urazami zmagali się ponadto Paweł Wszołek, Marc Gual czy Juergen Elitim. Wszyscy brali niedawno udział w treningach, więc istnieje spora szansa, że będą gotowi do gry już w najbliższą sobotę, chociaż niekoniecznie w pełnym wymiarze czasowym. Brak Elitima i Wszołka szczególnie widoczny był w starciu z Lechią. Zastępujący tego drugiego Patryk Kun oraz przesunięty z konieczności bliżej środka pola Ryoya Morishita nie dali drużynie aż tak wiele.
GKS Katowice ma w tym sezonie status beniaminka, ale kiedy spojrzymy na ligową tabelę, to kompletnie tego nie uświadczymy. Klub z Katowic plasuje się bowiem w górnej połowie tabeli, a jego ostatnie wyniki mogą napawać kibiców tego klubu sporym optymizmem. Na nieszczęście dla Legii, GKS prezentuje ostatnio wyjątkowo wysoką formę na własnym stadionie. U siebie nie przegrał już od sześciu kolejek, a w sumie może pochwalić się jak na razie serię trzech wygranych spotkań z rzędu, pokonując kolejno Zagłębie Lubin, Górnika Zabrze czy Puszczę Niepołomice.
Ponadto w tym sezonie GKS zdołał w Katowicach ograć m.in. Pogoń Szczecin czy Jagiellonię Białystok i chociaż miało to miejsce na początku obecnych rozgrywek, to na pewno może potwierdzać, że u siebie najbliższy rywal Legii jest wyjątkowo niebezpieczny. Warto dodać, że w obecnych rozgrywkach GKS zanotował tylko trzy domowe przegrane (Raków, Korona, Radomiak), co jest jednym z lepszych wyników w lidze. Lepszymi statystykami może pochwalić się jedynie czołówka, czyli Lech, Jagiellonia i Pogoń.
sportowefakty.wp.pl – GKS Katowice czeka na Legię. „Prestiżowy i ambicjonalny mecz”
GKS Katowice ma już zapewnione utrzymanie w PKO Ekstraklasie na kolejny sezon, ale trener Rafał Górak przekonuje, że to nie wpłynie rozluźniająco na zespół.
Zwłaszcza, że przed beniaminkiem mecz z Legią Warszawa przed własną publicznością, a to dla ludzi ze Śląska zawsze są szczególne momenty.
[…] – Dla każdego Ślązaka Legia jest dodatkową adrenaliną. Będąc trenerem wyłączam takie emocje, ale jako kibic zawsze wspierałem śląskie drużyny, gdy przyjeżdżała tu Legia. Na Śląsku zawsze chcieliśmy wygrywać z Legią. Dla każdej śląskiej drużyny jest to prestiżowe i bardzo ambicjonalne spotkanie – mówił trener Górak na konferencji prasowej.
[…] W sobotę na murawie nie zobaczymy Sebastiana Bergiera, który musi odbyć przymusową karę za nadmiar żółtych kartek. W treningach z zespołem uczestniczy już Adam Zrelak, ale przeciwko Legii jeszcze go zabraknie. Jest jednak szansa, że wystąpi jeszcze w tym sezonie. Potrzebne jest tylko (albo i aż) zielone światło od lekarzy.
legia.com – GKS Katowice – Legia Warszawa. Liczby i ciekawostki
Ile spotkań Legii z GKS Katowice odbyło się w kwietniu? Jaką średnią punktów na mecz mają szkoleniowcy obydwu drużyn? Który legionista prowadzi w klasyfikacji Ekstraklasy udanych dryblingów? Zapraszamy na przegląd liczb i ciekawostek przed spotkaniem 30. kolejki.
[…] Najwięcej goli w meczach z GKS Katowice strzelił dla Wojskowych napastnik Marek Saganowski – sześć. Kolejne miejsca zajmują Cezary Kucharski, Sylwester Czereszewski i Robert Gadocha (po pięć trafień). Z obecnych piłkarzy Legii do siatki katowiczan trafiali: Rafał Augustyniak, Kacper Chodyna i Steve Kapuadi (po jednym golu).
9/10 – Obydwa kluby mają po jednym zastrzeżonym numerze na koszulce. W GKS-ie jest to numer 9, z którym w przeszłości występował napastnik Jan Furtok, który zmarł po długiej walce z chorobą 26 listopada 2024 roku. W Legii zastrzeżonym numerem jest dziesiątka – w hołdzie legendarnemu kapitanowi i pomocnikowi Wojskowych, Kazimierzowi Deynie. „Kaka” zginął tragicznie 1 września 1989 roku w amerykańskim San Diego.
11 – Tyle spotkań (z 75) pomiędzy Legią a GKS-em odbyło się w miesiącu kwietniu. W trzech z nich lepsi okazywali się Wojskowi, sześć zakończyło się remisem, zaś dwukrotnie zwyciężali katowiczanie (bilans bramek 8:4 na korzyść Legii). W kwietniowych sześciu meczach rozegranych na Górnym Śląsku padło pięć remisów, a raz lepsi byli rywale (bilans bramek 2:3). 56 lat temu doszło do jedynej konfrontacji obydwu drużyn, która odbyła się dokładnie 26 kwietnia. Mecz w Katowicach zakończył się remisem 1:1, a gola dla Wojskowych strzelił Kazimierz Deyna.
13 – Najdłuższą serią w meczach Legii z GKS-em była ta bez zwycięstwa na wyjeździe (1986-1995) i trwała 13 spotkań. 11 meczów trwała z kolei seria meczów bez porażki (1995-2000). W dziewięciu potyczkach z rzędu legioniści strzelali przeciwnikowi przynajmniej jednego gola (2001-2024), a także nie przegrywali w meczach rozgrywanych u siebie (1993-2000).
[…] 54 – Jeśli chodzi o udane dryblingi w ogólnej klasyfikacji Ekstraklasy prowadzi legionista Ruben Vinagre – ma ich na swoim koncie 54 (za nim są Jean Carlos Silva z Rakowa – 50 i Darko Churlinov z Jagiellonii – 47). Najlepszy w tym aspekcie gracz naszych sobotnich rywali, Borja Galan, jest na dziewiątym miejscu w klasyfikacji z wynikiem 36. Poza pierwszą dziesiątką plasują się Luquinhas (Legia – 31), Ryoya Morishita (Legia – 30) i Bartosz Kapustka (Legia – 28). Spośród piłkarzy GKS-u Katowice najwyżej w tej klasyfikacji plasuje się Bartosz Nowak – 27 udanych dryblingów. W klasyfikacji ilości sprintów w meczu prowadzi Grzegorz Rogala z GKS Katowice – 21,78 (przed Akimem Zedaką z Piasta – 21,00 i Kristofferem Velde z Lecha – 19). Na 8. pozycji plasuje się kolejny gracz katowiczan Marcin Wasielewski (17,45). Najwyżej z Legii – na 11. pozycji – znajduje się Paweł Wszołek (16,31).
75 – Legia i GKS mierzyły się ze sobą do tej pory 75 razy. 33 mecze na swoją korzyść rozstrzygnęli Wojskowi, 21 zakończyło się remisem i tyleż samo porażką stołecznych piłkarzy (bramki 98:72 na korzyść Wojskowych). W Katowicach rozegrano ogółem 35 spotkań – 10 z nich to zwycięstwa Legii, 14 remisów i 11 wygranych „GieKSy” (bramki 48:43 na korzyść legionistów).
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła
Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami
Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.

Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska
GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.




Najnowsze komentarze