Piłka nożna
Media po meczu GieKSa – Lechia: Szaleństwo w Katowicach
Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat wczorajszego spotkania GKS Katowice – Lechia Gdańsk 1:0 (0:0).
1liga.org – Niedziela w F1L: trwa seria GKS-u Katowice
Niedzielne zmagania w Fortuna 1 Lidze namieszały trochę w tabeli. Motor Lublin pokonał 3:1 Wisłę Kraków. W Katowicach bohaterem meczu został Arkadiusz Jędrych, który w doliczonym czasie gry zdobył bramkę na wagę zwycięstwa. Stal okazała się lepsza od Znicza wygrywając 2:0.
[…] Starcie GKS-u Katowice z Lechią Gdańsk zapowiadało się na prawdziwy hit, lecz gorąco zrobiło się dopiero w drugiej połowie. W 74. minucie po weryfikacji VAR z boiska został wyrzucony Marten Kuusk. Gospodarze zmuszeni byli do gry w osłabieniu, ale nie przeszkodziło im to w kreowaniu kolejnych sytuacji bramkowych. Bohaterem spotkania został Arkadiusz Jędrych, który w doliczonym czasie gry zdobył swoją dziesiątą bramkę w tym sezonie i zapewnił trzy punkty swojej drużynie.
dziennikzachodni.pl – GKS Katowice wygrał z Lechią Gdańsk! Zespół Rafała Góraka pokazał charakter, a kibice oprawę.
GKS Katowice pokonał Lechię Gdańsk po golu w doliczonym czasie gry, gdy grał w dziesiątkę! Kibice też dali z siebie wszystko.
Piłkarze GKS Katowice na mecz z Lechią Gdańsk wychodzili z serią pięciu zwycięstw z rzędu, rywale mieli ich sześć. Spotkanie na Bukowej było więc nie lada konfrontacją, a dla gospodarzy stanowiło klucz do włączenia się do walki o bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy.
Zespół Rafała Góraka rozpoczął z animuszem. Przez pierwsze 20 minut na bramkę gości sunął atak za atakiem, później gdańszczanie zdołali zbalansować układ sił, ale do przerwy nie padła żadna bramka.
W drugiej połowie Lechia wyglądała zdecydowanie lepiej, ale w powietrzu wisiał remis. W 74 minucie równowaga została zachwiana, bo Marten Kuusk wyleciał z boiska za faul i goście zwietrzyli szansę. GKS bronił się spokojnie i przyczaił do zadania ciosu. Doczekał się w trzeciej minucie doliczonego czasu gry! Bartosz Jaroszek uratował akcję zgarniając piłkę tuż przed linią końcową i wrzucił ją w pole karne, a tam Arkadiusz Jędrych głową dał GieKSie bezcenne zwycięstwo!
gdansk.pl – Lechia bezzębna w Katowicach, przegrała mecz i straciła pozycję lidera Fortuna 1. Ligi
Nie tak miało to wyglądać. Po serii sześciu wygranych z rzędu, remis w wyjazdowym starciu z GKS Katowice był planem minimum – tym bardziej, że gdańszczanie buńczucznie zapowiadali walkę o zwycięstwo. Tymczasem Lechia przegrała 0:1, co jest tym bardziej zdumiewające, że bramkę straciła grając w przewadze. Rywale od 73. minuty musieli radzić sobie w dziesiątkę z powodu czerwonej kartki za niebezpieczny faul.
W tym meczu, w ciągu regulaminowych 90 minut, nie było wielkich emocji. Jeśli ktoś groźnie atakował, byli to gospodarze. Gdańszczanie byli bezzębni w napadzie, rozgrywali piłkę zbyt wolno i zbyt schematycznie. Czasem Lechia próbowała strzelać z dystansu – zwykle wysoko nad poprzeczką bramki.
W 93. minucie GKS Katowice przeprowadził atak. Piłka znalazła się z lewej strony bramki, tuż przy linii końcowej – skrzydłowy gospodarzy dopadł do niej i bez namysłu dośrodkował, wprost na głowę Arkadiusza Jędrycha, kapitana katowiczan. To był strzał z czterech, góra pięciu metrów. Uderzona w kozioł piłka przeleciała między obrońcami Lechii i wpadła do siatki obok próbującego interweniować bramkarza, Bohdana Sarnavskiego.
Statystyki tego meczu:
posiadanie piłki – 56 proc. dla Lechii, 44 proc. dla GKS Katowice
strzały na bramkę – 11 GKS Katowice, 7 Lechia
strzały celne – 3 GKS Katowice, 1 Lechia
rzuty rożne – 4 GKS Katowice, 2 Lechia
rzuty wolne – 9 GKS Katowice, 14 Lechia
żółte karki – 1 GKS Katowice, 3 Lechia
watch-esa.pl – Minimalizm wykroczył poza skalę, czyli GKS Katowice – Lechia 1:0
Gdańszczanie mogli trochę zapomnieć, jak smakuje porażka. Seria ligowych spotkań bez przegranej trwała bowiem 113 dni. Jak doskonale wiemy, wszystko kiedyś się kończy. Aczkolwiek trzeba przyznać, że Lechia zasługiwała na stratę trzech punktów w Katowicach. Od początku widać było, że Biało-Zieloni przyjechali tam, aby grać na remis. Zabrakło praktycznie wszystkiego. Nie było widocznej walki, zaangażowania, chęci, a przede wszystkim pomysłu na grę. Samo spotkanie momentami przypominało bardziej partyjkę szachów, niż mecz piłkarski. Gol zdobyty przez katowiczan w doliczonym czasie drugiej połowy jest idealną karą za minimalizm, jaki zaprezentowali podopieczni Szymona Grabowskiego.
Porażki zdarzają się najlepszym. W związku z tym nie mam zamiaru ubolewać, że Biało-Zieloni przegrali. Ba, napisałbym, że należy podziękować za walkę. Problem w tym, że tej walki nie było. Skupmy się bardziej na samym stylu, bowiem wiele pozostawiał on do życzenia. Nie ma co się oszukiwać, że jeden punkt gdańszczanie z Katowic wzięliby z wielką chęcią. Przyjechali mierzyć się z drużyną, która notuje podobną serię, co oni. Trzeba natomiast odróżnić zadowolenie z remisu, a grę na remis. Na boisku Lechiści nie posiadali za dużych chęci, aby przynajmniej zawalczyć o zgarnięcie trzech punktów.
Od początku meczu odniosłem wrażenie, że piłkarze Lechii nie wyszli z szatni. Gospodarze wyprowadzali ataki, co doprowadziło niejednokrotnie do chwil grozy pod bramką Sarnawskiego.
[…] Choć w pierwszej połowie „GieKSa” zaprezentowała się lepiej od Lechii, to także nie grała porywająco. Zapowiadał nam się hit kolejki, a dostaliśmy typowy mecz na bezbramkowy remis.
Trzeba wspomnieć o grze gdańszczan przez ostatnie dwadzieścia minut meczu. W 74. minucie bowiem z boiska wyleciał Marten Kuusk. Katowiczanie grali więc w osłabieniu. Lechia do tego momentu wciąż grała poniżej oczekiwań. Można było myśleć natomiast, że przewaga jednego zawodnika zapali lampkę w głowach Biało-Zielonych i ruszą oni do ataku. A jak było faktycznie? Tak samo, jak wcześniej. Być może gracze nie wiedzieli, że ich rywale mają mniej piłkarzy na murawie… Minimalizm był widoczny z każdej możliwej strony. Sił chyba nie brakowało. Na placu gry zameldowali się: Jakub Sypek, Łukasz Zjawiński i Louis D’Arrigo. W ostatnich minutach regulaminowego czasu wpuszczony został Luis Fernandez, a razem z nim Filip Koperski. Swoją drogą, nie jestem w stanie pojąć, dlaczego Australijczyk co mecz wybiega z ławki. Jego gra nie oferuje na ten moment praktycznie nic, co przydałoby się Lechii.
sportowefakty.wp.pl – Szaleństwo w Katowicach. GKS pokonał lidera
Stadion w Katowicach oszalał, bo grający w osłabieniu GKS pokonał Lechię Gdańsk 1:0 po golu Arkadiusza Jędrycha w doliczonym czasie gry. Gospodarze wygrali siódmy mecz z rzędu, z kolei dla gdańszczan były to pierwsze stracone punkty w 2024 roku.
Trzecia minuta doliczonego czasu. Dośrodkowanie Christiana Alemana na aferę z rzutu wolnego, piłkę przy linii końcowej odegrał Bartosz Jaroszek, a kapitan zespołu Arkadiusz Jędrych odnalazł się w dużym tłoku w polu karnym i zapewnił GKS-owi Katowice niezwykle istotne zwycięstwo z Lechią Gdańsk. To było już dziewiąte trafienie Jędrycha w tym sezonie, a przecież mówimy o środkowym obrońcy.
Co więcej, katowiczanie grali wtedy o jednego zawodnika mniej, bo na około kwadrans przed końcem z boiska usunięty został Marten Kuusk.
Ale – paradoksalnie – to podziałało na piłkarzy z Katowic mobilizująco. W ogóle nie było widać, że Lechia gra z przewagą. Wręcz przeciwnie. Goście nie byli w stanie nic wykreować. Cały czas sprawiali wrażenie, że remis ich urządza. I zostali za to skarceni. W niedzielę minimalizm się nie opłacił.
Inna sprawa, że samo spotkanie stało na beznadziejnym poziomie. Miał być hit, a wyszło w zasadzie nie wiadomo co. No ale w Katowicach raczej nikt nie narzeka.
Jedni i drudzy podeszli do siebie ze zdecydowanie zbyt dużym respektem. To znaczy, GKS próbował jeszcze atakować, były akcje oskrzydlające, próby strzałów, natomiast brakowało konkretów. A Lechia? Nerwowa od pierwszych minut, niedokładna. Ofensywne wypady można było policzyć na palcach jednej ręki. Celnych uderzeń nie stwierdzono, a jedyna warta odnotowania próba Tomasza Neugebauera z dystansu okazała się bardzo niecelna (a i tak byłaby to sytuacja, która pewnie nie znalazłaby się w skrócie meczu).
Zresztą po przerwie wcale nie było lepiej. Tu spudłował Christian Aleman, tu katowiczanie popsuli kontratak. Lechia odpowiadała sporadycznie. Wydawać by się mogło, że goście ruszą po czerwonej kartce Kuuska (brutalny faul na Jakubie Sypku), ale nic takiego nie miało miejsca.
Zanosiło się na 0:0 po bezbarwnej, jakby to powiedział klasyk. Ale gospodarze grali do końca. Wykazali się dużą determinacją i przedłużyli fantastyczną serię zwycięstw. W tym momencie GKS traci do Lechii pięć punktów.
eska.pl – Szok przy Bukowej. Grający w osłabieniu GKS Katowice pokonał lidera z Gdańska. Jędrych bohaterem
[…] Nie tak zapewne wyobrażali sobie niedzielny wypad do Katowic piłkarze Lechii Gdańsk zwłaszcza, że w końcowej fazie meczu z GKS-em grali z przewagą jednego zawodnika. W 74. minucie czerwoną kartkę zarobił Estończyk Marten Kuusk. Do tego momentu na tablicy widniał bezbramkowy remis i wydawało się, że gdańszczanie, niczym statek na morzu, złapią wiatr w żagle i przechylą szalę zwycięstwa na swoją korzyć. Jak się jednak okazało, katowiczanie grając bez jednego zawodnika nic praktycznie nie stracili na swojej jakości.
GKS nie tylko dzielnie się bronił, ale też próbował atakować. Przez praktycznie cały mecz bezskutecznie, aż nie nadeszła 3 minuta doliczonego czasu i piłkę do siatki wpakował Arkadiusz Jędrych po asyście Bartosza Jaroszka. Zwycięstwo z dotychczasowym liderem sprawiło, że GKS Katowice wspiął się na 3. miejsce Fortuna 1. Ligi tym samym zbliżając się do czoła tabeli i zwiększając swoje szanse w walce o bezpośredni lub poprzez play-offy awans do Ekstraklasy.
lechia.net – Lechia przegrywa w Katowicach
[…] Pierwszą groźną okazję w niedzielnym spotkaniu mieli piłkarze gospodarzy – w trzeciej minucie jeden z zawodników uderzał na bramkę, jednak po rykoszecie i zespół egzekwował rzut rożny. Po internwencji Chindrisa nie stworzyli jednak większego zagrożenia ze stałego fragmentu. Dwie minuty później znów było groźnie – niepewnie interweniował Olsson. W ósmej minucie niemal stuprocentową sytuację miał Adrian Błąd.=, jednak się pomylił. Pierwsze fragmenty spotkania były na korzyść gospodarzy. W 10. minucie gdańszczanie pierwszy raz zbliżyli się do bramki Dawida Kudły – strzał Kapicia został jednak zablokowany. W 13. minucie najpierw z obrońcami próbował się zabawić Sarnawski, a chwilę później Neugebauer przepuścił piłkę tak, że ta trafiła pod nogi rywala. Na szczęście obyło się bez zagrożenia. W 19. minucie Camilo Mena rozpędził się z prawej strony, zagrał do Bugaja, jednak ten przewrócił się w polu karnym. W 24. minucie najpierw w polu karnym przewrócił się jeden z graczy „Gieksy”, później Lechia kontynuowała akcję, jednak po chwili została ona przerwana.
[…] Lechia miała w dalszym ciągu problemy i po 30 minutach to gospodarze wyglądali lepiej. W 35. minucie ładnie w pobliżu pola karnego odnalazł się Tomasz Neugebauer i oddał minimalnie niecelny strzał. Było to pierwsze uderzenie gdańszczan w meczu. Do przerwy więcej działo się na trybunach – oprawę zaprezentowali fani gospodarzy i mecz był przerwany. Po 45 minutach na tablicy wyników był bezbramkowy remis.
Po zmianie stron Lechiści wyprowadzili akcję, po której w polu karnym padł Tomas Bobcek. Gwizdek arbitra jednak milczał. W 54. minucie okazję bramkową miał Adrian Błąd, jednak uderzał niecelnie. Trzy minut później próbował Mena, ale trafił w bramkarza. Kilka minut później czwartą żółtą kartkę w trwającym sezonie obejrzał Maksym Chłań i nie zagra on podobnie jak Żelizko w kolejnym meczu. Z minuty na minutę lepiej wyglądał Camilo Mena. W 73. minucie sędzia Tomasz Marciniak pokazał czerwoną kartkę Martenowi Kuuskowi i Lechia przez 20 minut grała w przewadze.
Kiedy wydawało się, że wynik nie ulegnie zmianie, ale Lechia wywiezie z Katowic punkt, Arkadiusz Jędrych w doliczonym czasie gry zdobył bramkę i zapewnił gospodarzom trzy punkty.
goal.pl – GKS Katowice walczy o awans, Lechia straciła punkty w hicie
GKS Katowice w hicie 26. kolejki Fortuna 1 Ligi pokonał w roli gospodarza Lechię Gdańsk (1:0). Dzięki tej wygranej Żółto-zielono-czarni na dobre włączyli się do gry o awans do elity.
[…] W pierwszej połowie w rywalizacji zabrakło goli, ale to nie znaczy, że na obiekcie przy ulicy Bukowej wiało nudą. Wręcz przeciwnie. Odważna postawa gospodarzy mogła imponować. Swoje próby podejmowali Sebastian Bergier czy Aleksander Komor. Pierwszy oddawał strzały, drugi natomiast błysnął w 28. minucie rajdem, w którego trakcie minął czterech rywali i dopiero przez piątego został zatrzymany faulem.
Goście dopiero w ostatnich fragmentach pierwszej części gry zaczęli konstruować zagrożenie pod bramką rywali. Swoich sił próbował między innymi Maksym Klhan. Defensywa gospodarzy była jednak szczelna jak tama przeciwpowodziowa. Świętnie dyrygował obroną GieKSy przede wszystkim Marten Kuusk, który w trakcie zimowego okna transferowego trafił do zespołu z Katowic. Estończyk szybko stał się mocnym punktem zespołu.
W drugiej części spotkania oba zespoły postawiły na ostrożną grę, dając do zrozumienia postronnym obserwatorom, że lepszy będzie zdobyty punkt niż nic. Szczególnie, że końcowe rozstrzygnięcie meczu może mieć znaczenie na finiszu rozgrywek. Sytuacja gospodarzy skomplikowała się jednak w 74. minucie, gdy czerwoną kartką za faul ukarany został Kuusk.
Gdy wydawało się, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem, to w doliczonym czasie gry bramkę zdobył Arkadiusz Jędrych i trybuny na obiekcie przy Bukowej eksplodowały z radości.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.



Najnowsze komentarze