Felietony
Mówcie, co chcecie
Żyjemy w takim kraju, gdzie ludzie dość szybko i łatwo ferują wyroki czy oceniają innych. Taką mamy po prostu mentalność, jako naród. Ludzie informacje o wydarzeniach wokół nas czerpią rzecz jasna z łatwo dostępnych środków masowego przekazu jak telewizja, prasa, radio, a przede wszystkim internet. Smutne jest niestety to, iż coraz częściej wszystko, co zobaczymy, usłyszymy czy przeczytamy z taką łatwością przyjmujemy do wiadomości. Mało kto zada sobie trud, aby pomyśleć, czy dany news ma cokolwiek wspólnego z prawdą, czy ma w ogóle jakiś sens? Nie ma się jednak co dziwić, skoro ci, którzy za zadanie mają rzetelnie i w miarę czytelnie przedstawić nam dane „fakty”, robią to w sposób bardzo często nieobiektywny czy pod publiczkę. Dzisiaj zawód dziennikarza już dawno przestał być szanowany i to na ich życzenie. Cóż, skoro pismaki starają się często na siłę udowadniać, że są wzorem cnót wszelakich i dobrze wiedzą kto jest czemu winien, kto komu szkodzi itd. itp. Niektórzy nawet mają dość sporo symptomów rozdwojenia jaźni pisząc jednego dnia pozytywnie o danej sytuacji, a kilka godzin później krytycznie i wrogo. Chciałoby się wykrzyczeć w takich sytuacjach „hańba”!
W ostatnich dniach, może nawet tygodniach, możemy zaobserwować bardzo dużą aktywność medialną pana prezesa, triumfatora Gospodarczej Maliny roku – Ireneusza Króla. Wypowiadał się między innymi dla tygodnika „Piłka Nożna” czy dla „Sportowych faktów”, ale również w stacji Orange Sport. Pan prezes kilkuset spółek wchodzących w skład Ideonu, ten sam, który wpompował w naszą GieKSę 1 polski złoty, zaimponował mi w swoich wypowiedziach bardzo dużym poczuciem humoru. Stwierdził np., (czym nie tylko mnie rozbawił do łez), że w Polonię wpakuje 12 milionów złotych. Pamiętajcie, że ciągle mówimy o człowieku, który przez czas swoich rządów w GieKSie zostawił za sobą spaloną ziemię, miliony długów, a do spłacenia zostaje masa zawodników z tymi z obecnej kadry włącznie. Są to słowa faceta odpowiedzialnego za ciążący na nas zakaz transferowy. Są to słowa człowieka, który żeby coś dać GieKSie najpierw musiał to wziąć z kasy miasta. Pan Król twierdzi również, że zostawił GKS jako klub najmniej zadłużony z wszystkich na zapleczu ekstraklasy. Trzeba to w ogóle komentować?
Wszyscy pamiętamy naszą walkę o pierwszoligową GieKSę, protesty na Bukowej, pod domem Króla, grilla, manifestację na Młyńskiej. Wszyscy wiemy jak było i co miało na celu. Pan Ireneusz stwierdził jednak, że nie jest w stanie nam dogodzić, gdyż najpierw protestowaliśmy przeciw przenosinom Polonii do Katowic i stworzeniu KP, a później (dzień grilla) ze złości, że odchodzi z klubu. Jeżeli on wierzy, że ktokolwiek w Katowicach będzie za nim tęsknił to w porządku, natomiast dlaczego dziennikarz robiący wywiad nie przygotował się do dyskusji?
Podczas sparingu z Koroną Kielce przy Bukowej doszło do szarpaniny kilku fanów GieKSy z prezesami Krysiakiem i Bryłką, którzy ostatecznie zostali przegonieni ze stadionu. Mimo, iż „poszkodowani” nie mają na swoim ciele żadnych obrażeń, nie dysponują obdukcją lekarską, media wydały wyrok. Fani GKS-u pobili prezesów i wbili klubowi nóż w plecy. Pal licho, że w Polsce obowiązuje domniemanie niewinności i że dwójce zatrzymanych kibiców postawiono zarzut pobicia. Wszyscy już wiedzą swoje, pobicie i koniec, wyrok wydany. Ciekaw jestem, czy w momencie oczyszczenia z zarzutów fanów GieKSy, a mam pewność, że taki moment nadejdzie, ci wszyscy piszący o hańbie i nożu w plecach klubu, napiszą stosowne sprostowanie i przeproszą? Pewien natomiast jestem, że nie będzie im się chciało zwrócić uwagi, że Krysiak i Bryłka to najbardziej nieudolni działacze sportowi w historii świata. To multimedaliści nieudolności, nikt im nie dorówna. Brak marketingu, pozyskiwania sponsorów, brak szacunku u zawodników, kibiców, brak informacji o biletach, nieumiejętność zadbania o karnety, zero informacji i promocji o zbliżającym się meczu, zero pomysłu na wyjście z kryzysu, zero charyzmy, zero działań, beznadziejna oficjalna strona klubowa, okłamywanie zawodników i trenera, okłamywanie mediów i Prezydenta Uszoka. To są „osiągnięcia” tej dwójki!
Wróćmy do pana Króla, który stwierdził, iż był już dogadany z inwestorem, który chciał przejąć nasz klub, lecz wycofał się po zajściach, które miały miejsce na meczu z Koroną. Jaki inwestor panie prezesie? Który to już raz „straszycie” nas sponsorami, inwestorami, którzy walą drzwiami i oknami do klubu zawsze wtedy, kiedy jesteście niezadowoleni z zachowania fanów. Protesty na Blaszoku, transparenty antyCentrozapowe, a na drugi dzień oburzenie, że odstraszyliśmy potencjalnego sponsora, który właśnie na tym meczu siedział na trybunach. Kiedy tylko pojawiała się plotka, że na zbliżającym się spotkaniu będą kolejne manifestacje przeciw firmie pana Króla, prezes Krysiak od razu wyskakiwał z informacją, że na tym meczu obecnych będzie kilku zainteresowanych inwestowaniem w GieKSe dobrodziei. Kibice, choć swoje wiedzieli, na meczu zachowywali spokój powstrzymując się od protestów, ale sponsora na Bukowej nikt nie widział ani w dniu meczu, ani dzień później, ani nigdy. Jednak pan Król twierdzi, że największym problem GieKSy nie są długi czy brak inwestorów. Największym problemem są kibice, którzy nic tylko narzekają i rozrabiają. To niesamowity wręcz szczyt obłudy i bezczelności, na którą każdy kibic GieKSy zareaguje oburzeniem. To nasza wina, że GKS jest dziś tam gdzie jest! Masakra! Ale to my byliśmy tu zawsze panie Ireneuszu, a nie pan, to kibice GieKSy kilka lat temu uchronili klub przed zniknięciem z piłkarskiej mapy Polski i to my dziś znów pokazaliśmy wszystkim, że całe nasze życie to GKS Katowice i pokazaliśmy dobitnie, że nie pozwolimy panu i pańskim giermkom Krysiakowi i Bryłce rozpieprzyć NASZEGO klubu! Wszyscy z tęsknotą wyczekujemy dnia, w którym wasze trio zniknie na zawsze z GieKSy i zawsze będziemy was wspominać jako tych, którzy chcieli zniszczyć GKS, ale im się nie udało.
Na koniec warto jeszcze wspomnieć stwierdzenia pana Króla, że nowy wiceprezes Wojciech Cygan, został wybrany nielegalnie, a przedstawiciele miasta obiecali mu, że absolutnie pan Cygan do zarządu nie trafi. Twierdzi również nowy właściciel Polonii(?), że pan Cygan brał udział w zamieszkach na Bukowej i rzucał kartonami w Krysiaka i Bryłkę. Naprawdę brak słów. Moim ulubionym stwierdzeniem jest jednak to, że miasto pozwalając Cyganowi na wejście do zarządu, po raz kolejny oszukało pana Króla. To już rzeczywiście pewna nominacja do jakiejś nagrody kabaretowej. Miasto pana po raz kolejny oszukało?! Wierzyć się nie chce, że ma pan czelność wypowiadać takie słowa.
Kończąc już swój wywód, apeluję do dziennikarzy i ludzi, którzy przyjmują wszystko do wiadomości, bo skoro piszą, to musi być prawda. Myślcie! Wyciągajcie wnioski! My wiemy, kto ponosi odpowiedzialność za to, że GieKSa popada dziś w ruinę, wy się zastanówcie i odpowiedzcie sobie w zgodzie z własnym sumieniem, kto pragnął i pragnie upadku GKS-u Katowice. Mówcie, co chcecie, ale dla nas kibiców GieKSa to kawał życia, setki wspomnień, setki zawiązanych przyjaźni i miliony wzruszeń, zrobimy wszystko, żeby ten klub zawsze istniał i wrócił na szczyt. Każdy kto myśli inaczej jest po prostu kretynem!
Piłka nożna Wywiady
Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca
W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.
Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.
A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.
Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.
Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.
„Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.
Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…
Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.
Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).
W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.
Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.
Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.
Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.
W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.
Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.
Felietony Piłka nożna
Plusy i minusy po Rakowie
Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.
Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.
Plusy:
+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.
+ Jędrych i Klemenz
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.
Minusy:
– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.
– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.
– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
Podsumowanie:
GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.
To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.
Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.
GieKSiarz
Piłka nożna
Widzew rywalem GieKSy
Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.
Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.
Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.
Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa


bonson
7 sierpnia 2012 at 11:20
Świetny tekst, jak dla mnie powinien być w ogłoszeniu na forum, bo jak wiadomo pismaki czytają forum;d
Zielu88
7 sierpnia 2012 at 11:23
naprawdę sensowny i trafny felieton. szczególnie polecam dla „dziennikarzy” przeglądu sportowego
Tomasz
7 sierpnia 2012 at 12:59
Nie cierpię pana Króla, ale miał rację, największym problemem (chociaż jednocześnie atutem) są kibice, a w zasadzie kibole. Prawda jest taka ,że przez beznadziejne huligańskie wybryki(sam na mecze jeździłem wiele razy i znam pełno mocno zaangażowanych osób, więc moja wiedza nie pochodzi z mediów masowego przekazu) odpędziły inwestorów, powoduje spadek frekwencji, więc również ma wpływ na słabą kondycję finansową klubu. Z 2 strony doping na Blaszoku potrafi być jednym z najgłośniejszych, a oprawy jednymi z najlepszych w kraju, z czego można być dumnym. Szkoda ,że nie może być jedno bez drugiego… Piłka nożna na świecie rządzi się pieniędzmi , nie honorem. Więc jeśli narzekamy, że dlaczego nie gramy jak Niemcy, czy Hiszpanie, zmieńmy podejście i otwórzmy oczy…
griszag
7 sierpnia 2012 at 13:50
pismaki nie mają sumienia 🙁
MAJCK
7 sierpnia 2012 at 14:50
ŚWIĘTA RACJA….ale….
manifestacja pod domem króla, na wesoło i to pozytyw,
protest UM spokój,
sparing…po hu…j było się szarpać i media zrobiły z tego temat nr 1,
pracujemy na wizerunek pozytywu a tu niestety pismaki szukają sensacjitego ,
a tu nieprzemyślany wyskok,
a jeszcze mecz z łks-em petarda co za debil na swoim stadionie tego używa ,
teraz na sektorze ,następny szpil rzuci na płytę i walkower (sędziowie nie są nam przychylni).
sami pracujemy nad swoim wizerunkiem tak że nie psujmy go.
POZYTYWNE EMOCJE.
Daniel
7 sierpnia 2012 at 16:31
Dobry tekst! Ciekawe czy któryś z „dziennikarzy” da radę doczytać go do końca?!
Oberschlesien
8 sierpnia 2012 at 00:30
MAJCK stalo sie cos strasznego skuli tej petardy?Tomasz,a znasz kogos z tych inwestorow ktorcyh to niby przegonilismy?