Hokej Kibice Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka Stadion
Multisekcyjny przegląd doniesień mass mediów o GieKSie: Kibice GKS Katowice pamiętali o rocznicy pacyfikacji kopalni Wujek
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.
Piłkarze zakończyli rundę jesienną sezonu 2020/21. Sztab szkoleniowy ogłosił plan przygotowania drużyny do rundy wiosennej. Na sesji Rady Miasta zapadały ważne decyzje odnośnie budowy nowego stadionu GieKSy: wyrażono zgodę na emisję 150-milionowych obligacji.
Siatkarze wygrali na wyjeździe z Cuprum Lubin 3:2. Drużyna w trzynastu spotkaniach zdobyła dwadzieścia trzy punkty i zajmuje szóste miejsce w tabeli. Siatkarze już jutro zagrają w kolejnym spotkaniu, z MKS-em Będzin, w Katowicach. W Polskiej Hokej Lidze trwa przerwa świąteczno – noworoczna. Następna runda spotkań zostanie rozegrana 5 stycznia 2021 roku.
PIŁKA NOŻNA
dziennikzachodni.pl – Kibice GKS Katowice pamiętali o rocznicy pacyfikacji kopalni Wujek
Dziś mija 39 rocznica pacyfikacji kopalni Wujek w Katowicach. O tragicznych wydarzeniach z 16 grudnia 1981 roku, do których doszło podczas starć milicji z robotnikami, pamiętają kibice GKS Katowice. Fani GieKSy uczcili pamięć dziewięciu poległych górników.
[…] Kibice GKS Katowice od wielu lat upamiętniają pacyfikację kopalni Wujek, do której doszło 16 grudnia 1981 roku. Fani GieKSy zawsze w grudniu zjawiają się pod krzyżem stojącym na ul. Wincentego Pola w Katowicach i oddają hołd poległym górnikom.
Nie inaczej było też w tym roku. Pod pomnikiem zastrzelonych górników zebrało się około 150 kibiców GKS Katowice, którzy odpalili race i zapalili znicze. Sympatycy katowickiego klubu rozwinęli też wielki transparent z napisem „Za rok od zbrodni minie lat czterdzieści i setki ludzi zapala tu znicze, GieKSa pamięta zawsze, nie tylko w okrągłe rocznice”.
Fani GieKSy pod krzyżem pojawili się 13 grudnia nie chcąc kolidować z państwowymi obchodami rocznicy pacyfikacji. 16 grudnia dostęp do tego miejsca, ze względu na wizyty oficjeli, jest mocno utrudniony.
Kotyliony upamiętniające wydarzenia na kopalni Wujek można nabyć w sklepie kibiców GKS-u Katowice „Blaszok”.
Plan przygotowań GKS Katowice do rundy wiosennej. Dziewięć zimowych sparingów
[…] Piłkarze GKS Katowice są po rundzie jesiennej współliderem II ligi mając na koncie tyle samo punktów co Górnik Polkowice. Podopieczni trenera Rafała Góraka są na najlepszej drodze do powrotu na zaplecze PKO Ekstraklasy, ale o wszystkim zadecyduje runda wiosenna.
Przygotowania do niej piłkarze GieKSy rozpoczną 11 stycznia. Na początek przejdą testy motoryczne, a już 16 stycznia rozegrają pierwszy sparing z MKS Kluczbork. Cztery dni później 20 stycznia czeka katowiczan najciekawszy zimowy sparing z grającą w gronie najlepszych Cracovią.
24 stycznia katowiczanie wyjadą na tygodniowe zgrupowanie do Bielska-Białej. Na liście zimowych rywali ekipy Góraka znalazło się trzech pierwszoligowców. 27 stycznia zagrają z GKS Tychy, 6 lutego z Odrą Opole, a 13 lutego z Koroną Kielce.
W sumie w zimowym okresie przygotowawczym GKS rozegra dziewięć meczów kontrolnych. Ostatnim sprawdzianem formy będzie dla piłkarzy z Bukowej sparing ze Stalą Brzeg 20 lutego. Tydzień później zainaugurują rundę wiosenną spotkaniem z beniaminkiem Sokołem Ostróda na swoim stadionie.
sportdziennik.com – Zielone światło na stadion dla GieKSy
Nie ma przeciwwskazań, by Katowice ogłosiły przetarg na generalnego wykonawcę kompleksu sportowego, który powstać ma przy zbiegu ulic Dobrego Urobku i Bocheńskiego. Zgodę na tę inwestycję wyrazili wczoraj rada miasta.
Kibice GieKSy mieli wczoraj powody do radości. Na sesji rady miasta wykonany został kolejny poważny krok w stronę budowy nowego stadionu. Radni najpierw uchwalili wieloletnią prognozę finansową Katowic na lata 2021-45 oraz budżet na 2021 rok, a następnie opowiedzieli się za emisją 150-milionowych obligacji, które mają zostać przeznaczone na powstanie kompleksu sportowego w rejonie autostrady A4.
[…] Jeszcze w grudniu ma zostać ogłoszony przetarg na generalnego wykonawcę 15-tysięcznego stadionu, 3-tysięcznej hali i 2 boisk treningowych. W przyszłym roku ruszy budowa, by najdalej za 5 lat GKS miał już do dyspozycji infrastrukturę na miarę klubu nr 1 stolicy wielkiej aglomeracji.
Za przyjęciem budżetu oraz wieloletniej prognozy finansowej było 16 radnych, 12 wstrzymało się od głosu (Koalicja Obywatelska oraz niezrzeszony Dawid Durał). Dużo dłużej i bardziej burzliwie niż o budżecie, dyskutowano o emisji obligacji. Prezydent Marcin Krupa przypominał, że radni już rok temu podjęli w zasadzie taką decyzję – wtedy zgodzili się na zaciągnięcie kredytu, którego ostatecznie Bank Rozwoju Rady Europy odmówił Katowicom, tłumacząc, że środki są kierunkowane na walkę z pandemią.
– Teraz zmieniamy po prostu instrument finansowy, zastępując kredyt obligacjami komunalnymi – mówił Marcin Krupa, zaznaczając, że emitując obligacje nie ma konieczności wskazywania celu, na który zostaną spożytkowane środki. – Służą pokryciu deficytu budżetowego, te pieniądze można wydać praktycznie na wszystko – zaznaczał prezydent Katowic.
[…] Niezrzeszony radny Dawid Durał, który z pewnością nie należy do ulubieńców kibiców GieKSy, prosił, by wybrzmiało, na jaki cel zostanie przeznaczone 150 mln zł z obligacji. – W Katowicach mamy tysiące osób gotujących na piecach węglowych. Tysiące z toaletami na korytarzach. Tysiące lokali ogrzewanych węglem. Najpierw zapewnijmy katowiczanom bieżące funkcjonowanie, a potem przyjemności i igrzyska – proponował Durał.
Marcin Krupa odpierał zarzuty, że Katowic – zwłaszcza w obliczu pandemii – nie stać na stadion. – Od wielu lat powtarzam, że żyjemy z kredytem, ale nie na kredyt. Gdybyśmy otwierali stadion jutro, to miałbym wątpliwości, ale przecież skończymy tę inwestycję za 4-5 lat. Jestem spokojny. Pytałem o zdanie ludzi znających się na makroekonomii i związanej z nią prognozami. Nie ma zagrożenia. Po kryzysie z 2007 roku gospodarka szybko się odbiła. Nie obawiam się przyszłości – mocno akcentował prezydent.
I przytaczał twarde dane. – Zadłużenie Katowic na koniec III kwartału wynosiło 782 mln zł. Spójrzmy na porównywalne wielkością miasta. Lublin – 1,6 miliarda, Bydgoszcz – 1,35 miliarda, Poznań – 1,6 miliarda, mniejszy Białystok – 1 miliard. W Katowicach zadłużenie na mieszkańca, per capita, to trochę ponad 2000 zł. W Lublinie – 5 tys., w Bydgoszczy – 3 tys., w Szczecinie – prawie 7 tys. Które z miast prowadzi bardziej bezpieczną politykę finansową? Coś za coś. Ta inwestycja jest dobrze przemyślana, mamy bezpieczeństwo. Obiecuję, że zostawię miasto w takim stanie finansowym, w jakim je zastałem. A może trochę lepszym – dodawał Krupa, wskazując, że miasto posiada 214 mln zł własnych oszczędności.
Radna Barbara Wnęk-Gabor (Koalicja Obywatelska) dopytywała, dlaczego stadion powstanie w nowej lokalizacji, zamiast modernizacji Bukowej i czy rozważano rezygnację z budowy hali.
– Pamiętamy dwa studyjne projekty modernizacji Bukowej – odpowiadał prezydent Krupa. – Koszty przedstawiały się jednak podobnie, co w przypadku budowy nowego obiektu. Trzeba by wyburzyć trybunę główną, nie mówiąc już o „Blaszoku”. Poza płytą boiska, wartą może 10 mln zł, przy Bukowej nie ma nic do przemodelowania. Poza tym, czy chcemy pakować ponad 100 milionów złotych w róg miasta? Budować obiekt niewidoczny za grube pieniądze, wtłoczony w granice parku, Chorzowa i skraju Katowic? Czy jednak lepiej stworzyć coś nowego, wizytówkę miasta, którą mam nadzieję stadion wraz z halą będą? Zadecydowaliśmy o lokalizacji reprezentatywnej – przyznawał gospodarz Katowic, podkreślając, że hala jest integralną częścią inwestycji, podobnej wielkości obiektów (3000 miejsc) w regionie nie ma, a prócz siatkówki może też być areną zmagań koszykarskich czy nawet hokejowych.
Dawid Kamiński (PiS) dopytywał o lodowisko. – W pierwszym etapie tego nie przewidujemy, ale w hali może powstać wymienna podłoga, którą rozkłada się w 2 dni. Widziałem takie rozwiązania u Czechów. Zobaczymy, jak będzie się rozwijał w naszym kraju hokej, jakie cele przed drużyną narodową, jakie zaplecze będzie potrzebne. Na razie jest średnio, sponsorzy się wycofują, a sytuacja finansowa PZHL jest trudna – nie krył Marcin Krupa.
W uchwale Wieloletniej Prognozy Finansowej Katowic na lata 2021-45 zapisano, że budowa kompleksu sportowego pochłonie blisko 246 mln zł brutto (186 mln zł netto), z czego 150 mln zł ma pochodzić z obligacji. Dotąd wydano na tę inwestycję blisko 5 mln zł, z czego 3,3 – w tym roku. W 2021 wydatki mają kształtować się na poziomie 22,1 mln (7,1 ze środków własnych, 15 mln z obligacji), w 2022 – 76 mln (10,7+66), w 2023 – 77,7 mln zł (8,7+69) zaś w 2024 – 60,9 mln (tylko środki własne).
Za te pieniądze powstanie 15-tysięczny stadion, 3-tysięczna hala i 2 boiska treningowe, wchodzące w skład I etapu. Plany budowy II etapu – kolejnych boisk treningowych, infrastruktury towarzyszącej – zostały na razie przez wzgląd na finanse odłożone na bliżej nieokreśloną przyszłość.
– W końcówce roku chcemy ogłosić przetarg na generalnego wykonawcę. W okolicach 2024, 2025 roku będziemy mogli cieszyć się z nowego obiektu – powiedział prezydent Katowic.
[…] Głosy przeciw obligacjom: Patryk Białas (KO), Łukasz Borkowski (KO), Dawid Durał (niezrzeszony).
Wstrzymali się: Beata Bala (KO), Patrycja Grolik (KO), Jarosław Makowski (KO), Bartosz Wydra (PiS).
2 MILIARDY złotych – ponad tyle wyniesie budżet Katowic na 2021 rok
186 MILIONÓW ZŁOTYCH netto wedle kosztorysu inwestorskiego ma kosztować stadion, hala i 2 boiska treningowe.
SIATKÓWKA
siatka.org – Zacięty mecz w Lubinie, tie-break dla GKS-u Katowice
Zacięty i nieprzewidywalny przebieg miało spotkanie w Lubinie pomiędzy Cuprum a GKS-em Katowice. Pierwszego seta na przewagi wygrali przyjezdni, dwa kolejne równie zacięte wygrali gospodarze. Cuprum doprowadziło do tie-breaka, w którym musiało jednak uznać wyższość katowiczan. GKS wywiózł z Lubina dwa punkty, wygrywając po raz pierwszy w historii spotkań obu zespołów z tym rywalem.
[…] MVP: Kamil Kwasowski
Cuprum Lubin – GKS Katowice 2:3 (24:26, 27:25, 25:23, 18:25, 13:15)
plusliga.pl – Cuprum Lubin – GKS Katowice 2:3
Pięciosetową bitwę wygrali goście, którzy zanotowali ósme ligowe zwycięstwo w tych rozgrywkach.
Już od pierwszych akcji widać było, że czekać nas może bardzo zacięte spotkanie. Gospodarze wypracowali sobie minimalną przewagę na początku, grali konsekwentnie i skutecznie. Wyszli na prowadzenie 21:16 i 23:20, wydawało się że ze spokojem zwyciężą. Tymczasem role się odwróciły i GKS zerwał się do walki. Nie tylko wyrównał, lecz zwyciężył na przewagi 26:24 po błędzie Dawida Guni.
Trener Marcelo Fronckowiak zaczął szukać rozwiązań, dał szansę zmiennikom – Szymonowi Jakubiszakowi, Kamilowi Maruszczykowi i Bartłomiejowi Zawalskiemu. Te wszystkie ruchy przyniosły efekt, bowiem drugi set był bardzo podobny do pierwszego, z tą jednak różnicą, że to lubinianie udanie finiszowali, choć przegrywali 10:15. Gospodarze wygrali 27:25 a ostatni punkt asem serwisowym zdobył Maruszczyk.
W trzecim secie znowu o wszystkim decydowała bardzo zacięta końcówka, w której mieliśmy stan po 23, wtedy jednak zepsuł zagrywkę Miłosz Zniszczoł, a po chwili Ronald Jimenez skończył atak i gospodarze wyszli na prowadzenie 2-1. Jednak w kolejnej odsłonie tym razem katowiczanie odskoczyli i do końca partii już nie oddali prowadzenia. Mecz miał się zatem rozstrzygnąć w tie-breaku.
Lubinianie walczyli, lecz to GKS miał w piątej partii dwa, trzy punkty przewagi. Kapitalnie w tym meczu grał Kamil Kwasowski, wspierał go Jakub Jarosz. Katowiczanie wygrali 15:13, a mecz z pewnością w wielu fragmentach mógł się podobać. Gospodarze zdobyli punkt, rywale zwyciężyli po raz ósmy.
polsatsport.pl – Zacięte starcie w Lubinie! Siatkarze Cuprum przegrali z GKS
Siatkarze Cuprum Lubin przegrali z GKS Katowice 2:3 w spotkaniu 18. kolejki PlusLigi. Obie ekipy stworzyły zacięte widowisko, w którym nie brakowało emocji i zwrotów akcji.
Już w pierwszym secie obie ekipy zafundowały kibicom kilka zwrotów akcji. Początek należał do siatkarzy GKS, którzy grając skutecznie w ofensywie, dobrze prezentując się na środku siatki, uzyskali wyraźną przewagę (6:11). Później oglądaliśmy koncert gry zawodników Cuprum. Wygrali oni cztery akcje z rzędu (10:11), następnie odrobili straty i po asie serwisowym Przemysława Smolińskiego uzyskali przewagę (14:13). W końcówce punktowa zaliczka gospodarzy była już wyraźna (21:16) i do momentu, gdy akcje kończył skuteczny Ronald Jimenez, wszystko szło po ich myśli. Siatkarze Cuprum mieli piłkę setową przy stanie 24:22, ale… cztery kolejne punkty zapisali na swym koncie katowiczanie. Błąd lubinian w ataku dał im ostatni punkt (24:26).
Druga odsłona miała podobny scenariusz, ale odmienne zakończenie. Katowiczanie w środkowej części seta mieli zdecydowaną przewagę (7:10, 9:15), mimo to siatkarze Cuprum odrobili straty i po ataku Jimeneza było 20:20. Końcówka znów przyniosła sporo emocji. Tym razem to ekipa GKS pierwsza miała w górze piłkę setową (23:24), ale blok Bartłomieja Zawalskiego rozpoczął grę na przewagi. Zakończył ją natomiast as serwisowy Kamila Maruszczyka (27:25).
Zaciętej walki nie zabrakło również w trzeciej partii. Po wyrównanym początku (10:10), przewagę uzyskali katowiczanie (11:13, 17:20). Cuprum odrobiło straty po punktowym bloku Szymona Jakubiszaka (21:21). Seta rozstrzygnęły dwie akcje od stanu 23:23. Najpierw goście przestrzelili zagrywkę, a po chwili Jimenez ustalił wynik tej części meczu na 25:23. Gospodarze wygrali dzięki dobrym rotacjom w składzie i mniejszej liczbie błędów własnych.
W czwartej odsłonie obie ekipy nadal toczyły wyrównaną rywalizację (6:6, 14:14). Tym razem jednak w końcówce wyraźną przewagę uzyskali siatkarze GKS. Odskoczyli po serii dobrych zagrywek Jana Nowakowskiego (16:21), a gospodarze w ostatnim fragmencie seta nie byli już w stanie odrobić takiej różnicy. Dwa błędy lubinian przyniosły przyjezdnym ostatnie punkty (18:25).
Zwycięzcę spotkania miał więc wyłonić tie-break. W nim, przy zmianie stron dwa oczka zaliczki miała ekipa GKS (6:8). W końcówce goście odskoczyli na trzy punkty (10:13), ale to nie był koniec emocji. Skuteczny atak Jimeneza, as serwisowy Wojciecha Ferensa i kolejne uderzenie Jimeneza, tym razem blok-aut, pozwoliły lubinianom odrobić straty (13:13). Dwie ostatnie akcje padły jednak łupem katowiczan, którzy w ostatniej akcji zablokowali kolumbijskiego atakującego Cuprum (13:15).
HOKEJ
hokej.net – Marttinen: Chcę mieć bezpośredni wpływ na wyniki drużyny
– PHL to liga open, co sprawia, że poziom jest wyrównany. Wiem też, że grało i nadal gra tu sporo Finów – zaznaczył Jyri Marttinen, nowy obrońca GKS-u Katowice.
38-letni Fin ma w swoim dorobku 805 występów w fińskiej Liidze, w których zdobył 79 bramek i zaliczył 134 asysty.Z ekipą Ässätu Pori zdobył mistrzostwo Finlandii (2013), a z Pelicans Lahti srebrny medal.
Z powodzeniem grał też na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Szwecji. W 184 meczach zaksięgował 65 punktów za 21 goli i 44 kluczowe zagrania.
[…] Warto też wspomnieć, że Jyri Marttinen w sezonie 2010-2011 miał okazję występować z jednym z graczy GKS-u Katowice.
– Oczywiście, grałem z Jesse Rohtlą w Pelicans Lahti, więc dobrze go znowu zobaczyć i móc wspólnie rywalizować. Zamieniłem także kilka słów z pozostałymi Finami w składzie: Miiką Franssilą oraz Mikaelem Kuronenem – wyjaśnił doświadczony defensor.
– Zawsze dobrze mieć w drużynie rodaków, bo mogę porozmawiać trochę we własnym języku. To pomaga w szybszej adaptacji do nowego zespołu. Takie wsparcie traktuję jako naprawdę dużą przewagę, bo chłopaki znają specyfikę zespołu oraz ligi i na pewno będą mi wiele podpowiadać – dodał.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Piłka nożna
Górak: Ocena celująca
Po meczu Termalica – GKS Katowice odbyła się tradycyjna konferencja prasowa, podczas której wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Marcin Brosz. Poniżej główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis całej konferencji prasowej w formie audio.
Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Mecz niewątpliwie dużego kalibru jeśli chodzi o wartości punktowe, układanie tabeli, bo byliśmy po dwóch zwycięstwach w ekstraklasie i mieliśmy straszną ochotę przyjechać tu po punkty. Spodziewałem się bezapelacyjnie trudnego meczu i ta pierwsza połowa po strzeleniu bramki – mieliśmy dużo szarpanej gry i trzymaliśmy ten wynik przy sobie pieczołowicie, bardzo dobrze spisywaliśmy się we własnym polu karnym. Tam wykonaliśmy masę pracy, takiej jakiej bym sobie życzył. Natomiast w kwestii trzymania się przy piłce i pewnego kunsztu nie potrafiliśmy tego złapać tak, jak byśmy chcieli. Niewątpliwie ten trzeci mecz w ciągu sześciu dni dał zawodnikom dość dużo odczuć i to było widać z punktu widzenia takiej mobilności, ale wiedziałem, że jeżeli przetrwamy ten moment, to później zawsze tak jest, że zawodnicy dokańczają ten mecz w lepszej dyspozycji. Tak to już jest, że jak już puści to zmęczenie, to już potem idzie. Druga połowa – czekaliśmy, żeby wykorzystać szansę, żeby podwyższyć na 2:0 – planowaliśmy to w przerwie, zakładaliśmy, że to się stanie. Potem bardzo dobre zmiany, jestem zadowolony, że ta głębia składu jest, bo zostali też przecież wartościowi zawodnicy w Katowicach. Tym jestem zbudowany i co – kolejny bardzo ważny krok do przodu. Trzecie zwycięstwo, czwarte z meczem pucharowym, taka się mała seria wymalowała i z tego jestem bardzo zadowolony. Nie możemy się natomiast już doczekać meczu z Piastem Gliwice, który będzie ostatnim w tej kwarcie, bo po nim będzie ta ostatnia przerwa reprezentacyjna. Mogę tylko pogratulować drużynie i jestem bardzo zadowolony ze zwycięstwa.
Marcin Brosz (trener Bruk-Bet Termaliki Nieciecza):
Po ostatnim spotkaniu wydawało nam się wspólnie, że zrobiliśmy progres i przy pewnych korektach utrzymamy poziom naszej gry. Natomiast mecz nas zdecydowanie zweryfikował i pokazał, że tak naprawdę jesteśmy na dnie. Zdajemy sobie sprawę, że to bardzo trudny okres dla nas. Pewne rzeczy, treningi, schematy, nazwiska, to jest ten moment, by inaczej spojrzeć na ten zespół i to jest szansa dla tych zawodników, którzy na tę szansę czekają. Na to inne spojrzenie, żeby trochę zmienić oblicze naszego zespołu.



Najnowsze komentarze