Felietony
Nie mam już wiary w ten zestaw ludzki…
Życie piłkarskie nie znosi próżni. Od ostatnich derbów minęło już cztery dni i niestety trudno „przestać o tym myśleć”. Zleciało to tak szybko, że już za dwa dni kolejny mecz ligowy. Kolejne derby, kolejny mecz prestiżowy. Katowiczanie zmierzą się na wyjeździe z GKS Tychy. Ale jakie to ma znaczenie, ten jeden konkretny mecz, w ocenie całości tego, co się dzieje?… Dlatego nie będziemy się w tym artykule zajmować stricte spotkaniem z tyszanami.
Normalnie napisalibyśmy, że piłkarze „będą chcieli się zrehabilitować”. Ale po co pisać takie dyrdymały? Przed kamerami czy w wywiadach zawodnicy czy trenerzy mogą sobie tak paplać – robią tak od zarania dziejów i będą to robić do końca świata. Za tą sałatą słowną nigdy nie idzie żadna treść, bo na palcach jednej ręki można policzyć sytuację, gdy w kolejnym spotkaniu dana drużyna rzeczywiście „zapałała żądzą rewanżu”.
Niestety najgorsze z najgorszych w tym aspekcie mamy w GKS Katowice. Kibice GieKSy dostali po twarzy tak wiele razy w tym sezonie od drużyny, że w aspekcie tym bite są rekordy. Te ciosy nie tylko były powodowane porażkami jako takimi. Były one tym boleśniejsze, że w meczach poprzedzających często wzbudzana była nadzieja, a gdy przychodziło do ważnych egzaminów – za każdym razem kończyło się to kompromitacją. Rok zaczął się od wielkich nadziei na awans do ekstraklasy. A potem mieliśmy gong za gongiem. Jeszcze remis w Chojnicach i fatalnie nie-wygrany mecz ze Stomilem, po którym po raz pierwszy powiedzieliśmy „tych punktów może nam brakować” – jakoś mogliśmy przyjąć. A potem?
Pierwszy policzek – porażka w wygranym meczu w Sosnowcu i pierwszy olbrzymi sygnał alarmowy.
Drugi policzek – porażka z Podbeskidziem i dyrdymały Brzęczka na konferencji o tym, że byliśmy lepsi.
Trzeci policzek – wzbudzenie nadziei wygranymi ze słabeuszami – Zniczem i Puławami, a potem porażka w meczu o sześć punktów z Miedzią Legnica.
Czwarty policzek – ucieczka spod topora w Mielcu, wygrane z Pogonią i Tychami – wzbudzenie nadziei, a następnie porażki z Sandecją (w fatalnym stylu) i Górnikiem, niwelujące szanse na awans (na tamten czas) niemal do zera.
Piąty policzek – kompromitująca przegrana u siebie ze zdegradowanym Kluczborkiem, gol z połowy boiska i koniec nadziei.
Szósty policzek – taniec radości w Grudziądzu.
Siódmy policzek – przegrana bez walki w Tarnobrzegu w przedbiegach Pucharu Polski.
Ósmy policzek – żenujące porażki u siebie z Pogonią i Puszczą.
Dziewiąty policzek – przegrana z najsłabszymi na tamten moment Wigrami po samobójczym golu kuriozum.
Dziesiąty policzek – kompromitacja w Sosnowcu i 0:3 do przerwy w Mielcu.
Jedenasty policzek – trzy wygrane z rzędu, a zaraz po nich największy cios – klęska z ostatnim w tabeli Ruchem Chorzów, „wzbogacona” głupimi wypowiedziami trenera i piłkarzy po meczu.
Zestawienie tych hańb jest oczywiście subiektywne, ale sądzę, że podzielane przez większość kibiców. Natomiast zestawienie obiektywne obrazujące powyższe?
Uwaga, nie spadnijcie z krzeseł. GKS od maja do teraz, czyli w ciągu pięciu miesięcy TRZY RAZY przegrał u siebie z najsłabszą drużyną w lidze.
– z Kluczborkiem, dla którego wygrana w Katowicach była JEDYNĄ na wyjeździe w sezonie (poandto cztery remisy i dwanaście porażek), a w tym sezonie bilans wyjazdowy MKS w II lidze to 1-1-5
– z Wigrami, które na dzień meczu z GKS miały bilans 0-2-4
– z Ruchem, którego bilans wyjazdowy przed meczem z GKS wynosił 1-0-6
Te statystyki kompromitują wszystkich piłkarzy, którzy w tym roku grają w GKS i wszystkich trenerów, którzy ten zespół prowadzili i prowadzą.
Nas kibiców naprawdę nie interesuje to, że tamtym sezonie grali inni, a teraz grają inni. Że wtedy był Brzęczek, a teraz Mandrysz. Każdy w równym stopniu przykłada cegiełkę do tego, że jesteśmy piłkarskim pośmiewiskiem, najwięksi rywale – sportowi i kibicowscy – notorycznie są w euforii po meczach z GKS, miasto już przebąkuje o przykręceniu kurka z pieniędzmi, za chwilę przestanie w ogóle finansować, a sponsorzy się odwrócą. Można sobie słodko pieprzyć o bardzo dobrym meczu z Ruchem, tylko – na Boga – czy ci ludzie nie widzą, że krok po kroku pogarszają sytuację GieKSy, mało kto traktuje ten klub poważnie i za chwilę jak tak dalej pójdzie będziemy musieli bronić się nie przed spadkiem, a przed upadkiem i bankructwem?
To nie jest kwestia jednego, dwóch czy trzech potknięć. Poza wygranymi w mało ważnych meczach lub ze słabymi przeciwnikami, zespół zawiódł w tym roku już kilkanaście razy. Ale to nie był taki tam sobie zawód, że „trochę nam się zrobiło smutno”. To były – jak napisałem wyżej – potężne ciosy, to były tak kompromitujące zdarzenia, które krok po kroku niszczą postrzeganie tego klubu. To co się dzieje w tym roku w GKS, to nie są zwykłe porażki w sporcie, które czasem się zdarzają, a czasem są spektakularne. To się dzieje tak często, tak bardzo i w takim nasileniu, w najważniejszych momentach. Czasem wystarczyłoby tylko odrobinę powalczyć i zremisować. Niestety ten zespół daje się ośmieszać i niszczy wszystko, co można zniszczyć. Wszystko, co budują inni, którym dużo bardziej na sercu leży jego dobro.
I w tym momencie pojawia się taki trener Piotr Mandrysz, który przekonuje po klęsce w meczu sezonu, że to „był bardzo dobry mecz”, GKS się rozkręcał, ale sędzia przerwał spotkanie. Oczywiście, można bawić się w rozważania teoretyczne, że Ruch był coraz słabszy, a GKS dominował i może by zremisował. To jest jednak dziecinne ujmowanie sprawy. Bo można zadać pytanie, dlaczego przez wcześniejsze 80 minut GKS zrobił tak mało, żeby to spotkanie wygrać? Po drugie – umówmy się, GKS miał przewagę w posiadaniu piłki wynikającą z tego, że przeciwnik prowadził i oddał pole. GKS nie stwarzał sobie setki za setką, żeby istotnie uznać, że gdyby przerwy nie było, to udałoby się strzelić. Więc sugerowanie, że sędzia zatrzymał tę – jak to świetnie napisał jeden z kibiców – „rozpędzającą się machinę” jest oczywistym zakrzywianiem rzeczywistości.
Jednak przed meczem trener Mandrysz zabłysnął w inny sposób i tym samym udowodnił, że gadać sobie może, co chce, ale kompletnie nie czuje klimatu w Katowicach. Bo jak trener GKS Katowice może na kilkadziesiąt minut przed meczem z najwiekszym dla kibiców wrogiem zapytany o derby sprzed 14 lat, gdy był trenerem Ruchu, odpowiedzieć:
„Niestety przegraliśmy to spotkanie 1:0 (…) Bramka Jacka Kowalczyka była wielce kontrowersyjna, moim zdaniem nie powinna być uznana”.
Trener GKS tuż przed derbami płacze, że „niestety przegraliśmy”. My, czyli Ruch. Tak mocno zidentyfikował się, że na chwilę przypomniał sobie piękny czas, gdy eRkę miał w sercu i smutek po tamtej porażce?
Dla wyjaśnienia – rozumiemy, że zawód piłkarza i trenera rzuca ich w różne miejsca. Ktoś może mieć sentyment do dwóch zwaśnionych klubów, jego prawo. Jednak wypowiadanie takich słów, w takim tonie, na chwilę przed derbami jest po prostu nie na miejscu i dużo mówi o podejściu do tematu. Czyli o braku większego zaangażowania niż tylko zawodowe. A brak takiego zaangażowania, rozumianego, jako naprawdę większej identyfikacji z klubem, jego historią, kibicami powoduje, że taki mecz jest traktowany nie jako wydarzenie historyczne, tylko sympatyczny pojedynek z byłym pracodawcą. A to już pierwszy krok do tego, żeby nie odnieść sukcesu.
Takich kwiatków jest zresztą więcej. Normalnie nie powiedzielibyśmy nic na to, że po przegranym meczu Tomasz Foszmańczyk i Sebastian Nowak przybijają sobie żółwika na murawie. Ot, drużyna, wspieramy się po porażce. Jednak patrząc na to, co się właśnie przed momentem stało, czyli doszło do totalnej klęski, takie piąteczki na boisku nie są mile widziane i też coś mówią o tych zawodnikach. A gdy przypomnimy sobie wywiad Fosy po Grudziądzu, to z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że ta porażka niekoniecznie go zabolała.
A jak jeszcze do tego dodamy, że i Foszmańczyk, i Nowak to byli zawodnicy Ruchu Chorzów, to już mamy kompletny obraz niesmaku związanego z całą sytuacją niedzielnego meczu.
Cieszyliśmy się z poprzednich wygranych i znów naiwnie wierzyliśmy, że to początek czegoś lepszego. Przyszedł mecz najważniejszy z najważniejszych i znów wszystko wróciło do przykrej normy. Czyli zawodnicy nie zrobili zbyt wiele, żeby osiągnąć dobry wynik, w pierwszej połowie ośmieszyli się w obronie i zagrali dno w ataku, a w drugiej już nie byli w stanie przedrzeć się przez dobrze ustawionych zawodników gości.
Wydźwięk tego długiego artykułu jest bardzo przykry, ale inaczej być nie może. Znów daliśmy się nabrać, że mamy poważną drużynę i znów dostaliśmy obuchem w ten głupi łeb.
Ja osobiście nie wierzę już w ten zespół i tego trenera. Zawodnicy raz po raz dają sygnał, że gra w GKS nie jest dla nich czymś ważnym, a jedynie obowiązkiem (czasem przykrym). Trener się gubi, podejmuje irracjonalne decyzje kadrowe, a jego samouwielbienie nie daje możliwości rozwoju.
Już przed sezonem pisałem, że nawet kilka wygranych z rzędu mnie nie przekona. Przecież mieliśmy całe rundy jesienne, które były udane, a wiosną wszystko było niszczone. Mimo to liczyłem na próbę zatarcia obrazu z poprzednich rozgrywek. Niestety od Pucharu Polski i pierwszej kolejki było jeszcze gorzej. Potem mieliśmy Wigry, Sosnowiec i Mielec. Teraz mamy katastrofalny wynik z Ruchem.
Teraz to nawet choćby i dwadzieścia meczów z rzędu wygrali, nie przekonają mnie, że im zależy. Ta ekipa jest już skreślona. Są pojedyncze nazwiska, które ewentualnie mogłyby zostać i być może w innym otoczeniu byliby pomocni – nie będę jednak wymieniał ich nazwisk, bo jeszcze coś muszą pokazać.
Cała reszta się do tego klubu po prostu nie nadaje mentalnie. I tak naprawdę zastanawiam się, czy uda się ich pozbyć, zanim nie narobią jeszcze większych szkód.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.




stefano
26 października 2017 at 13:33
Niestety , ale trudno będzie się pozbyć kilku lebrów .
Trener się skompromitował wraz z piłkarzami i teraz prezes wraz z nowo wybranym menadżerem sekcji piłkarskiej mogą się wykazac , czy maja jaja czy , nie.
Wiekszosc kibiców tak jak Shellu na długo zapamięta ten ostatni mecz !!!
hans33
26 października 2017 at 14:14
Niestety, taka jest dola kibiców klubów zarządzanych z publicznych pieniędzy. Kopacze zachowują się niczym pracownicy magistratu tj. czy się stoi, czy się leży kasa z kontraktu się należy, nie ponoszą odpowiedzialności, typowe zasrane urzędasy. Mimo wszystko, gdyby nie miasto to klub by nie istniał i za to dzięki. W obecnym układzie jedynym racjonalnym rozwiązaniem na przyszłość jest postawienie na 18-20 latków z niższych lig/wychowanków + 4-5 doświadczonych kolesi, którym się jeszcze chce. Bez nowego stadionu prywatny sponsor się nie pokaże, bez odpowiedniej frekwencji także. Naszą rolą jest chodzić na mecze i mimo wszystko dopingowanie drużyny. Osobiście nie dałbym swojej kasy na klub z 2-3 tysięczną widownią. Jednym słowem PARAGRAF 22:)
.
Irishman
26 października 2017 at 14:54
Ten mecz wielu z nas sprowadził na ziemię.
Ja już też zupełnie nie wierzę w tą drużynę. Ale to tylko część problemów.
Nie chcę wyciągać niektórych spraw ale jak to wszystko zebrać do kupy to widać, że coś bardzo niedobrego dzieje się nie tylko z I drużyna ale w ogóle z całą sekcją piłkarska I TO NIE OD DZIŚ.
O co tu chodzi?
Maks
26 października 2017 at 15:33
zle się dzieje….jak podaje Dziennik Zachodni Urząd Miasta zakręcił kurek z pieniążkami….mają już dość piłkarskiej GieKSy…chyba obrali kierunek na siatkówkę i hokej…pozdro dla kumatych…
Maks
26 października 2017 at 15:36
A co do nowego stadionu…no to cisza…jak będą ,,wybory,, to znowu będzie głośno…a potem znowu cisza…już kiedyś pisałem że prędzej Ruch będzie miał nowy stadion niż w Katowicach wybudują…
Berol
26 października 2017 at 16:32
Niestety ale tak wygląda to na teraz .Shellu bardzo trafnie opisał o czym mysli wiekszość naszych kibiców
Berol
26 października 2017 at 16:33
niestety ale tak to wyglada jak jest to tu opisane
kibol
26 października 2017 at 18:19
Tragedia z GieKSą co za czasy cała Polska sie z nas smieje Śląsk i Zagłębie ze smiechu posrane po pachy niektórzy zagłębiacy to już im sie nawet smiać z nas nie chce bo wiedzą że GieKSa pewniak do bicia !
Mecza
26 października 2017 at 19:34
Wielka gorycz wylewa się z artykułu aż za bardzo przejaskrawiony. Wygrana następnych 20 meczów daje awans:) Wypominanie Nowakowi i Fosie przeszłości w Chorzowie jest żałosne. Może żaden z przeszłością na Cichej nie powinien nigdy bronić naszych barw? Pozdrowienia dla Jojki. Idący typ tropem każdy kto się urodził w Chorzowie albo mama, tata powinien być skreślony. Inny wątek, jak słyszę kto nie skacze ten z Chorzowa to mnie krew zalewa. W Chorzowie nie może być kibiców GKS? Pewnie to Ci gorsi jak i piłkarze którzy kiedyś grali dla Chorzowa.
Mecza
26 października 2017 at 19:36
Wielka gorycz wylewa się z artykułu aż za bardzo przejaskrawiony. Wygrana następnych 20 meczów daje awans:) Wypominanie Nowakowi i Fosie przeszłości w Chorzowie jest żałosne. Może żaden z przeszłością na Cichej nie powinien nigdy bronić naszych barw? Pozdrowienia dla Jojki.
Tosiek
26 października 2017 at 22:35
Niestety fakty są takie, że GKS może być co najwyżej trzecią siłą na Górnym Śląsku, i to musi o tę pozycję powalczyć z Piastem. Frekwencja na trybunach mówi wszystko.
Co do zaangażowania emocjonalnego trenera i zawodników, zapomnijmy. W czasach powszechnego outsourcingu to są tylko najemnicy, dziś tu, jutro tam. Nie wierzę w jakiś sabotaż z ich strony, kilka meczów mogło zakończyć się inaczej, mogli rywale dać ciała i oddać kilka punktów, oni po prostu są za słabi na awans.
Potrzebny jest bogaty sponsor, na miasto nie ma co liczyć, stawiają na hokej i siatkę (choć i tam Tychy i Jastrzębie leją nas notorycznie w derbach) a na Bukowej za rok Ekstraliga kobiet.
Irishman
27 października 2017 at 08:51
Tosiek, dziwisz się frekwencji???
Kurcze, przecież my przezywamy wstyd za wstydem! Upokarzani i hańbieni jesteśmy w najważniejszych dla nas meczach derbowych! A jak pojawia się jakaś szansa na coś więcej to nasze „gwiazdy” KAŻDORAZOWO tracą ją w spektakularny sposób narażając się wręcz na śmieszność w całej Polsce. To jest robione w tak REGULARNY sposób, ze zaczynam się zastanawiać, czy to nie jest celowe, abyśmy się przypadkiem NIE WYCHYLILI!
Sponsor? Jaki sponsor przyjdzie do takiego klubu, bez charakteru???
stefano
27 października 2017 at 14:05
Kurwa , 5 dni od kompromitacji , ja dalej jestem w szoku , jak można było ODPUSCIC !!! taki mecz.
Niech ktoś wkoncu wypierdoli tych hujograjców .
Dragon
27 października 2017 at 21:47
Po pierwsze nie piszcie, że trener taki siaki i owaki. O grze całego sukcesu decyduje cały sztab! Trener, drugi trener, asystenci i tutaj warto się zatrzymać. Asystenci mają proste zadanie wspierać mocno sztab są odpowiedzialni za analizy meczowe itp. Po pierwsze jeśli mówicie o zwolnieniu trenera, to należy wywalić cały sztab. Poprzedni trenerzy też pracowali z tymi ludźmi. Po drugie jak trenujemy tak gramy, jak nas analizują tak nas rozpracują.
Czy obecnie w GKS jest analityk? trener od przygotowania fizycznego?
Bieda pomieszana razem z nędzą.
Co do piłkarzy część waleczna, część bez mapy na boisku. Mental dzisiaj kluczowa rzecz ale nie znamy realiów szatni. Czy wiecie, że Mandrysz nie rozmawia zbytnio z piłkarzami tylko robi to Bobla? Brak dobrej komunikacji. Z drugiej strony piłkarzyno dostajesz dobre pieniądze to pokaż, że na nie zasługujesz.
Co do miasta 11 lat pompowano kasę w piłkę nożną. Dalej to nie ma sensu. Dno i metr mułu. Warto stawiać na hokej i siatkówkę. Oni to bynajmniej spłacają dobrymi wynikami za mniejsze pieniądze. Śmieszy się jak kibice lamentują razem z niektórymi radnymi jaki to GKS jest biedny. Panowie czas koryta minął. Trzeba się pogodzić, że o awansie to można pomarzyć. Trzeba by wywalić cały sztab i 90% zawodników dać trenera z jajami co się nie będzie pierd.. w tańcu.
Kogoś na wzór charakteru Smudy, nie chcesz trenować jesteś słaby to żegnaj.
Kolejną tajemnicą jest to, że piłkarze mają długi, a jeden ze sponsorów uciął premię swoim pracownikom by spłacać piłkarzy. Miasto nie chce awansu bo nie ma teraz pieniędzy na stadion.
Pozdro dla kumatych.
Ruda
27 października 2017 at 22:39
Powiem krótko. Wypierdolić ich do 4 ligi i obniżyć pensje na 2000 zł., to by zapierdalali przez wszystkie ligi aż do Ekstraklasy. A jak się za dobrze zarabia do niedalekiej emerytury to się w pierwszej lidze dobrze siedzi i grzeje bezpieczną posadkę.