Piłka nożna
Noty i opisy po Górniku
GieKSa zremisowała z Górnikiem Zabrze 1:1, ale wbrew temu, co mówił na konferencji trener Jerzy Brzęczek, to wcale nie był dobry mecz. Gdyby Górnik miał nieco więcej szczęścia, mógłby prowadzić 2:0 i wtedy byłoby bardzo ciężko odrobić straty. My notowaliśmy za dużo strat własnych, a obudziliśmy się dopiero w drugiej części drugiej połowy.
Mateusz Abramowicz – 6,5
Przy bramce bez większych szans, bo została mu zapakowana z najbliższej odległości. Ponadto trudno się do czegoś przyczepić, interweniował dobrze i pewnie, bardzo dobra obrona w groźnej sytuacji na początku meczu. Mimo to nie był zatrudniany tak często jak w Nowym Sączu. Ale ogólnie – na plus.
Alan Czerwiński – 5,5
Brakowało jego szarż ofensywnych, obudził się dopiero pod koniec meczu i od razu było groźnie. Zwłaszcza podanie do Tomasza Foszmańczyka było idealnie. Na minus stałe fragmenty. Z rzutu wolnego na wprost bramki uderzył nawet nieźle (choć niecelnie), ale dośrodkowania już mocno szwankowały. W defensywie poprawnie.
Mateusz Kamiński – 6
Poprawny mecz zawodnika w defensywie, bez większych błędów, ale też nie można powiedzieć, że wybitnie czyścił. Co by jednak nie mówić, na przestrzeni wielu, wielu meczów nie możemy o stoperze powiedzieć złego słowa.
Oliver Prażnovsky – 5,5
Po kilku meczach wskoczył znów do pierwszego składu. Obyło się bez babola, które miał w każdych poprzednich meczach, gdy grał od początku. Mimo to czasem mieliśmy wrażenie, że nie może uderzyć czysto w piłkę wtedy gdy tego chce, mowa o szybkich interwencjach, wślizgach – coś jest nie tak z precyzją. Szkoda sytuacji podbramkowej, gdy piłka spadła mu na głowę. Ogólnie – poprawny mecz, ale na początku meczu nie pogonił rywala, którzy wyszedł sam na sam.
Damian Garbacik – 5
Tym razem na lewej obronie z zadaniami stricte defensywnymi. Grał tak sobie, dość przeciętnie, a do tego – wzorem Abramowicza – zdarzało mu się kryć na duży radar i mogło z tego wyjść zagrożenie. Przy bramce nie upilnował Ledeckyego.
Tomasz Foszmańczyk – 6
Tym razem były próby zejścia do środka, rozgrywania. To czego mu brakuje to większej agresji, pressingu, pójścia na rywala. Strzelił bardzo ważną bramkę w momencie, kiedy gra ofensywna nie za bardzo się układała i to raczej Górnik był stroną dominującą. No i ta setka w końcówce – wielka szkoda, bo mógł zostać niekwestionowanym bohaterem meczu.
Bartłomiej Kalinkowski – 5
Średni występ w środku pola, Górnik zbyt często podchodził pod nasze pole karne, rozgrywał piłkę na skrzydła – zwłaszcza w pierwszej połowie. Dramatu nie było, ale też daleko do zachwytów.
Łukasz Zejdler – 5
W pewnym momencie wydawało się, że będzie liderem zespołu, ale ostatnio usunął się nieco w cień. Jest poprawna gra w środku pola, ale jednak wymagamy dużo więcej w rozegraniu piłki.
Dawid Abramowicz – 4,5
Grając w pomocy i mając za sobą defensywnego Garbacika musiał dać z siebie więcej na skrzydle. To co pokazał to zupełnie nie jest to, czego oczekujemy. Znów pewne zagrożenie po autach, ale to na razie tylko tyle. Gra czasem lekko niechlujnie i w tym meczu też zaliczył głupie straty.
Grzegorz Goncerz – 4
Słaby mecz zawodnika. Jedna dobra sytuacja, ale jego strzał został zablokowany. Do tego zaczyna trochę „Dudować”, czyli zamiast grać prosto wybiera jakieś niekonwencjonalne zagrania, to piętka, to coś innego i nie dość, że nie ma z tego pożytku, to jeszcze naraża czasem zespół na kontry – jak po bardzo czytelnym zagraniu piętą na sam koniec pierwszej połowy. Gonzo musi poprawić formę i jakość gry, bo już widać powoli, że trener decyduje się na zmienianie go w trakcie meczu. I po jego zejściu gra ruszyła trochę do przodu…
Mikołaj Lebedyński – 6
Trudno ocenić tego zawodnika, bo czasem ma się wrażenie, że niewiele daje drużynie, ale zachowanie i asysta przy golu Foszmańczyka były idealne. Spokój, doświadczenie, widoczne gołym okiem. Nadal jednak czegoś brakuje i już wiemy chyba czego… bramki.
Andreja Prokić (grał od 84. minuty) – niesklas.
Wniósł sporo ożywienia do zespołu, ale w kluczowym momencie zawiódł. Mowa o wyjściu z akcją 2 na 1, kiedy po prostu musiał wypuścić Foszmańczyka sam na sam, a tego nie zrobił i straciliśmy piłkę. Ale patrząc na energię, może szkoda, że pojawił się tak późno.
Sławomir Duda (grał od 90. minuty) – niesklas.
Zmiana taktyczna.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.



Jarek
24 października 2016 at 09:05
Prażnowsky dla mnie graczem meczu, wygrane wszystkie pojedynki główkowe, przecięcie w ostatniej chwili kilku groźnych akcji, bardzo dobre wyprowadzanie piłki, ogólnie grał bardzo pewnie i spokojnie wzajemnie się uzupełniając z Kamińskim,po pierwszej bardzo dobrej interwencji bardziej zwracałem uwagę na jego grę i nie rozumiem takiej niskiej noty dla niego.
Tommazi
24 października 2016 at 09:24
Nie zgadzam się co do oceny Zejdlera. Uważam, żę był bardzo aktywny i harował jak wół przez większość meczu.
ula
24 października 2016 at 09:35
Jak mozna bylo ustawic Dawida Abramowicza w pomocy,wspominal on co prawda w pierwszym wywiadzie,ze ustawiano go na roznych pozycjach z korzyscia dla niego,ale tu w gieksie niekoniecznie tak wyszlo,nie wiem co Brzeczek chcial ugrac taka zmiana pozycji,lepiej zeby juz gral na lewej obronie,czyli na swojej nominalnej pozycji,co prawda w meczu z sandecja dalej kryl na radar ale to juz bylo mniej tego krycia,jak w meczu z pogonia siedlce,gdzie bylo widac golym okiem.Wiec ja sie pytam,po jakiego grzyba trener zmienia mu pozycje,praznowsky nie powinien wogle juz wracac do skladu i grac z kaminskim,przerwa w grze swoje zrobila,ma braki
hanibal
24 października 2016 at 10:11
PANIE TRENERZE PROSZĘ ZNALEŚĆ INNĄ POZYCJĘ DLA GONCERZA ŻEBY NIE PRZESZKADZAŁ W NAPADZIE,WTEJ CHWILI JEGO GRA PIĘTKAMI TO NADAWAŁA SIĘ W DRUŻYNIE COSMOSU.
Matti
24 października 2016 at 12:45
Nie rozumiem mając mandrysza i prokica wystawiamy na skrzydła obrońców????po co czego my sie boimy graliśmy u siebie więc to my mamy atakować a prawda jest taka że grę prowadził Górnik. Abramowicz pomocnik? nie ta liga za ocieżały i bez zwrotności i szybkości.
ula
24 października 2016 at 13:09
Do Matti:Od Dawida wara,lepiej sie wypowiedz na temat Gonza,gdzie zagral totalne dno,nie umie nawet strzelic gola,po podaniach kolegow i jego sie czepiajmy a nie Dawida,po drugie ty sam jestes ociezaly,ciekawe jakbys ty zagral na miejscu Dawida,czy bylbys zwrotny i szybki?Bardzo w to watpie,oj bardzo!!!!!
tomek
24 października 2016 at 14:51
Prawda jest banalnie prosta. Transfery nie wypaliły i stąd problem. Abramowicz z całym szacunkiem dla niego bo ambicji odmówić mu nie można to nie ten poziom. Mandrysz ciekawy zawodnik ale na przyszłość a nie na teraźniejszość. Prokic wszyscy widzą jego atuty aż nadto. Wartością jest zejdler, kalinkowski też choć można więcej oczekiwać. Problem jest z foszmańczykiem. Bez wątpienia ma papiery na pierwszą ligę jeśli chodzi o same umiejętności. W jego przypadku problemem jest motoryka. Gołym okiem widać, że nie ma sił na walkę przez 90 min. Największym problemem jest jednak Goncerz. To że bramek nie strzela no cóż każdemu się może to zdarzyć. Natomiast to że jest totalnym drewnem w rozegraniu piłki powinno być zastanawiające. Prawdą też jest to że dzięki niemu mamy dużo mniej pkt z uwagi na nie strzelone karne. W jego przypadku to nie przypadek że nikt z ekstraklasy go nie chciał.Podsumowując nie ma co mieć pretensji co do zawodników bo już po transferach było widac, że to nie są ludzie na pewny awans. I tak jestem miło zaskoczony ich postawą bo może umiejętności brakuje ale jest walka. Do awansu pewnie trochę braknie no chyba że zimą wzmocnimy się na poważnie
ula
24 października 2016 at 15:19
Ja jestem przekonana,ze ta liga jest wlasnie dla Dawida,znalazl sie w odpowiednim miejscu i czasie,o ekstraklasie nie wspominajac,tam tez jak awansujemy,tez sobie poradzi,wiekszosc meczow nam wybronil,po swoich wyczynach,wiec nie jest z nim zle,do tego nie fauluje,gdy nie trzeba,skupia sie przede wszystkim na grze,gra regularnie,wiadomo z racji kontuzji franczaka,popelnia tez bledy(kto ich nie popelnia),ale walczy na calego,robi wszystko,by te bledy sie nie zdarzaly,w kolejnych meczach.
ula
24 października 2016 at 15:31
Skoro twierdzisz ze 1 liga nie jest dla Dawida,to powiedz jak to sie stalo,ze w poprzednich sezonach gral w termalice czy chociazby w slasku,wiec nie pisz mi tego typu tekstow ze 1 liga nie jest dla niego,z calym szacunkiem dla Dawida:)
ula
24 października 2016 at 16:13
Tak sie wszyscy czepiaja Dawida,ze gra niechlujnie i zalicza glupie straty,a co np zrobil Garbacik,nie upilnowal Ledeckyego,no to juz przesada,owszem jest to grozny zawodnik,ale z takimi Garbacik tez powinien dac rade,a nie dawac sie ogrywac Ledeckyemu jak pilkarz-amator
Coneg
24 października 2016 at 16:55
do ula: Rozumiem, że Dawid to pewnie rodzina, ale trochę obiektywizmu. Ile tych meczów zagrał Abramowicz w ekstraklasie w Śląsku i Termalice? Podpowiem Ci: ZERO. Właśnie te kluby zweryfikowały jego umiejętności i wylądował w 2 ligowej Puszczy. Na chwilę obecną zawodnik poza wyrzutami z autu niczego nie wnosi. Krycie na radar, słaba koordynacja ruchowa, słabe dośrodkowanie, głupie straty. Gra tylko dlatego, że nie ma konkurencji. Jeżeli myślimy o awansie do ekstraklasy trzeba w zimie wzmocnić lewą obronę.
Tom
24 października 2016 at 17:13
ula ty jesteś jaka rodzina Dawida ?
ula
24 października 2016 at 17:44
Ja nie jestem zadna rodzina dla Dawida,a wnosi sporo,jest o wiele lepszy niz taki Pietrzak,ktory „gra” w ekstraklasie w wisle,oj gra,to za duzo powiedziane,ostatnio Pietrzaka nie widze,a Dawid bedac tu,gra jak mowilam,regularnie i daje z siebie maximum mozliwosci,to ze zagral tu akurat nie za dobrze,wynikalo tylko z tego ze trener zmienil mu pozycje,bo na swojej nominalnej,czyli lewej obronie,gra calkiem niezle i nikt mnie nie przekona,ze jest inaczej.
wlodek
24 października 2016 at 18:21
Człowieku ogarnij się,wystawiając Goncerzowi 4 poniżasz innych zawodnków którzy charowali cały mecz min.Zejdlera. Alana Kamyka i innych .Gonzo od kilku meczy jest cieniutki on ma jakieś fory u ciebie? Dlaczego nie oceniasz sprawiedliwie według zachowania na boissku.Za jwgo grę należała się 1 Jak będziesz oceniał następne mecze to pomyśl troxhę.
Irishman
24 października 2016 at 23:51
Prażnovsky bez babola? A ta sytuacja, gdy dał się wyprzedzić i dopiero Garbacik wybił piłkę na róg (prawie strzelając samobója). Z resztą po tym rogu i tak padła potem bramka.
W środku pola wszystko było OK, gdy Kalinkowski skupiał się na „czarnej robocie”, a piłkę rozgrywał Zejdler. Teraz gdy Kalinkowski próbuje jakichś akcji ofensywnych wygląda to znacznie gorzej.
Goncerzowi obniżyłbym ocenę co najmniej o pół punktu za tą nieodpowiedzialną „piętkę” na swojej połowie przez co prawie nie straciliśmy bramki.