Dołącz do nas

Piłka nożna

Noty i opisy po Niecieczy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

GieKSa przegrała u siebie z ostatnią drużyną w tabeli. Powiedzielibyśmy, że to nie miał prawa się przydarzyć, ale… bo to raz przyjeżdżał outsider i golił naszych „ulubieńców” szkoleniowo? Poprzeczkę mamy zawieszoną bardzo nisko. Bo choć w spotkaniu z Niecieczą walki było nieco więcej niż w poprzednich meczach ligowych, to piłkarsko w efekcie okazało się dramatycznie.

Krzysztof Baran – 6
Takiego meczu, jak z Pogonią nie powtórzył. Przy bramkach raczej nie miał wiele do powiedzenia – co prawda przy drugim golu interweniował dość dziwnie wizualnie, ale pamiętajmy, że uderzenie było mocne i z najbliższej odległości. Ogólnie – poprawny mecz, ale tym razem bez cienia fajerwerków.

Adrian Frańczak – 5
Dość aktywny w ofensywie, ale szkoda, że udane zagranie otwierające wychodzi mu raz na dziesięć (a jak już wyjdzie to jest genialne). W defensywie przez prawie cały mecz bez większych błędów plus jedna bardzo dobra interwencja, gdy wmieszał się w dwóch rywali wychodzących praktycznie na samego Barana. Niestety w końcówce odpuścił krycie strzelca gola, ale jak miał nie odpuścić, skoro miał do pilnowania dwóch przeciwników (bo reszta drużyny miała to w dupie).

Wojciech Lisowski – 2
Ten człowiek to kolejny z bardzo pokaźnej ekipy transferowego szrotu w ostatnich kilku latach. Co akcja przeciwnika to istnieje ryzyko utraty bramki. Gubi się, nie trzyma się na nogach, przegrywa wszystkie pojedynki, nie potrafi sensownie interweniować. Patrząc na jego grę można mieć obawę, że sobie połamie nogi. Przy obu golach tak żenująco krył rywali, że padły dwie bramki. Kupczak pewnie „należał” do Frańczaka, ale Lisowski nie zrobił nic – łącznie z opierniczem dla kolegów – żeby zapobiec temu golowi.

Rafał Remisz – 3
Kolejny słabiak, choć nie aż tak tragiczny. Nie ogarnia w defensywie. Przy drugim golu krył na radar, zupełnie olewając swoje obowiązki, wyskoczył na alibi, tak że rywal miał głowę…dwie głowy wyżej i mógł zaliczyć asystę.

Tymoteusz Puchacz – 6
Jeśli wszyscy trenerzy będą się mijać z rozumem, to nadal będą zawodnika wystawiać na obronie i tym samym wyrządzać mu krzywdę. Piłkarz na obronie grać nie potrafi, jest zbyt zerojedynkowy, tzn. idzie na raz i daje się bez problemy objeżdżać rywalom. Za to w ofensywie naprawdę duży potencjał, jest odważny, nie boi się na siebie brać ryzyka. Do tego ataki prowadzi różnorodnie, raz schodzi do środka, raz decyduje się na centrę. Dobry przegląd pola. I przede wszystkim widać, że piłka sprawia mu radość, a sam od siebie daje dużo walki. Musi mieć dobrego trenera, który go rozwinie. Słaby trener może spieprzyć mu karierę.

David Anon – 5,5
Nawet nieźle. Nie gra na pałę, próbuje rozgrywać, dobre zastawienie, obrót z piłką, niezła technika. Brakuje jeszcze kropki nad i, ale jeśli dostanie nieco więcej szans, to może coś z tego być.

Bartłomiej Poczobut – 5
Taki sobie mecz, ale dużo pomaga nie tylko w środku, ale i na skrzydłach. Wszędzie go jest pełno, z jakością piłkarska bywa natomiast różnie. Mógłby sobie darować te głupoty, że „byliśmy lepsi”. Ogólnie po poprzednich bardzo słabych meczach, tym razem było nieco lepiej.

Dominik Bronisławski – 5
Coś tam próbował, był aktywny, chciał współpracować z Ruminem. Pojawiła się nawet niezła próba strzału. W drugiej połowie w pewnym momencie mocno zgasł. Poprawny mecz, ale zabrakło zdecydowanie efektu.

Grzegorz Piesio – 3
Gdyby strzelił w pierwszej minucie drugiej połowy, pewnie nie przegralibyśmy tego meczu. Problem w tym, że strzelił tak żenująco, lekko, po ziemi prosto w bramkarza, jakby kopał piłkę lekarską. Niestety po początkowych niezłych meczach musimy zdać sobie sprawę, że nie bez powodu Piesio z ekstraklasy, finalisty Pucharu Polski, trafił do naszego klubu…

Adrian Błąd – 6
Nawet ambitny mecz Adriana. Widać go było to na skrzydle jednym, drugim, to w środku. Zaliczył nawet asystę przy samobójczym golu, ale to trochę tak jak z golem Puchacza z Odrą – efektem był gol, ale dośrodkowanie samo w sobie było średnie. Ale niezależnie od tego, zawodnik miał już wiele gorszych meczów w GieKSie.

Daniel Rumin – 4,5
Dużo wiatru, jakieś strzały, ale na razie nie stwarza zagrożenia pod bramką rywali. A dostał kilka razy ciekawą piłkę, choć tyłem do bramki nie zawsze jest tak łatwo coś zrobić w polu karnym. Czekamy na więcej strzałów i gole. Mamy nadzieję, że zagra w Olsztynie, a nie ten Śpiączka.

Damian Michalik (grał od 56. minuty) – 4
Słabizna. Kolejny który nie wziął odpowiedzialności – przy pierwszym golu zamiast blokować rywala, odsunął się. W ofensywie nie daje nic. Oczywiście, grając na skrzydle odbiera mu się atuty, ale mimo wszystko mógłby coś pokazać, a na razie jest jedna trzecia sezonu i poziom Olimpii Grudziądz.

Adrian Łyszczarz (grał od 64. minuty) – niesklas.
Dwojako trzeba spojrzeć na tę zmianę. Miał dwa naprawdę dobre zagrania w pole karne, z których mogło się coś urodzić. Z drugiej strony zaliczył dwie fatalne straty, po których poszły bardzo groźne kontry. Tak więc pół na pół, ale jednak w pamięci bardziej zapadły te straty.

Kacper Tabiś (grał od 83. minuty) – niesklas.
Grał krótko, nic nie pokazał.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


9 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

9 komentarzy

  1. Avatar photo

    Mecza

    1 października 2018 at 17:54

    Pieso i Błąd najsłabsi na boisku, wyglądali jakby to oni grali 120minut w środę. Ja już nie mogę patrzeć na Błąda (6?!) miota się na boisku jak 16latek w debiucie. Anon na plus, ma coś w sobie niekonwencjonalnego. Co do Puchacza potrafi się z przodu przepychać ale grał cały rok w Sosnowcu na lewej obronie to dlaczego u nas ma się nie nadawać do obrony? Tu bardziej chodzi chyba o sposób gry całej drużyny, pomysł (u nas nadal żadnego) Z drugiej strony można byłoby spróbować Kupec na lewej a Puchacz na skrzydle.

  2. Avatar photo

    1964

    1 października 2018 at 18:25

    Błąd 6.Anon 5.5.Nie róbcie sobie jaj.Błąd bezproduktywny człowiek strata.Anon jedyny gość poza(Frańczkiem,Puchaczem i Ruminem)który miał chęci do gry.Starał się kreować sytuacje!Frańczak ambitny wybiegany taki Adam Bała.Byłby dobry jakby nie było w tym sporcie piłki.Puchacz musi grać na skrzydle!

  3. Avatar photo

    Born

    1 października 2018 at 18:27

    Kurwa kiedy zatrudnimy trenera a nie wuefistę….

  4. Avatar photo

    achim

    1 października 2018 at 19:52

    Potrzeba trenera! Ale jakiego? 5 ostatnich załodze nie pasowalo!

  5. Avatar photo

    abel

    1 października 2018 at 20:00

    Nawet wycofani redaktorzy zrozumieli ze jednak jakosc zarzadzania ma wpływ na osiągane wyniki sportowe. Brawo Panowie. Tak na marginesie zobaczcie tylko jak sie zachowuje zarzad. Klub trawi kryzys jakiego dotad nie bylo a tu cisza. Brak jakichkolwiek pomysłów rozwiazań że o decyzjach nie bede wspominal. Nie maja kandydata na trenera dali dziólkę choc wiedza ze nic z tego nie bedzie. Przez tyle czasu porazek paszula nie wpadli na to aby juz wtedy szukac nastepcy. Nie maja zadnego pomyslu na rozwiazanie kryzysu. Nie maja tez niestety honoru by odejsc skoro nic nie potrafia. Wlasciciel miasto patrzy sobie na to spokojnie i gitara gra. Zapominaja tylko ze ta zabawa odbywa sie za pieniadze podatnikow. Na Boga nie widzialem jeszcze takiego zarzadzania. Kioskiem ruchu tak sie nie da zarzadzac. Zapewniam jednak ze wyniki zarzadzania juz sa a beda jeszcze dalej idace jesli to sie nie zmieni

  6. Avatar photo

    Jakubek

    1 października 2018 at 21:16

    Nie ma stadionu. Nie ma trenera.nie ma piłkarzy.nie ma zarządu. Jedna wielka amatorka. Do tego kibice też to olewają. I dlatego jest takie miejsce w tabeli – naprawdę nie ma żadnych przesłanek nawet na utrzymanie.

  7. Avatar photo

    StarA Gwardia

    1 października 2018 at 21:28

    mecz i ibra coś tam wy macie zakaz wypowiadania sie już nikt was już tu nie chce !!!

  8. Avatar photo

    Irishman

    2 października 2018 at 04:09

    @Mecza, @1964 też nie rozumiem tej „szóstki” dla Błąda, tym bardziej w porównaniu 5,5 dla Anona.

    Jeśli chodzi o obronę, to czy nam się to podoba czy nie naszym najlepszym obrońca jest dziś Kamiński. Mało tego, Midzierski (który już strzela bramki w Bełchatowie 😉 ) i tak lepiej się zaprezentował gdy dostał szanse niż Lisowski i Remisz, którzy od samego początku nie dają nam spokoju w defensywie. To pokazuje, w jakiej jesteśmy d…ie, po transferach, jakie zrobiono latem.

  9. Avatar photo

    stefano

    2 października 2018 at 08:23

    Bład jeden najsłabszy na placu – 6 , trochę to słabe ale w tym marazmie wszyscy się już tracą.
    Klub brnie w przepasc ,a najważniejsi ludzie nie widza problemu.
    Prezes jest w kieszeni U.M. wiec nic nie robi , poza dobra miną .
    Obysmy się obudzili z reka w nocniku , bo tak zle nie było dawno.
    Potrzeba ostrej reakcji , jest ciepła klucha i nie widać aby ktoś miał zamiar tym wstrzasnąc.
    Błedy Bartnika i Janickiego widoczne dla laika , ale zawsze można reagować , u Nas niestety wszyscy sa zajęci czym innym niż szybka reakcja na to co się dzieje , a to już nie przelewki !!!

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice

Odszedł od nas Sztukens

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kibica GKS Katowice Grzegorza Sztukiewicza.

Grzegorz kibicował GieKSie „od zawsze” – jeździł na wyjazdy już w latach 90. Był także członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Na kibicowskim forum wpisywał się jako NICKczemNICK, ale na trybunach był znany jako Sztukens.

Ostatnie pożegnanie będzie miało miejsce 4 września o godzinie 14:00 w Sanktuarium  św. Antoniego w Dąbrowie Górniczej – Gołonogu. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje. 

 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

GieKSa znów na koniec karci Górnik

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W przerwie reprezentacyjnej spotkały się drużyny GKS Katowice i Górnik Zabrze. Półtora tygodnia po ligowym Śląskim Klasyku, mogliśmy na Bukowej znów oglądać derbową rywalizację, tym razem w formie meczu kontrolnego.

W 10. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Łukowskiego, Arkadiusz Jędrych uderzał głową, ale nad poprzeczką. W 25. minucie GKS miał idealną okazję do zdobycia bramki. Znów po kornerze wykonywanym przez Łukowskiego, piłkę zgrywał Jaroszek, ta po rykoszecie leciała w kierunku bramki, gdzie na wślizgu jeszcze próbował ją wepchnąć do bramki Łukasiak, jednak obrońcy Górnika wybili piłkę z linii bramkowej. Po pół godziny pierwszą okazję miał Górnik – z około 17 metrów uderzał Chłań, ale czujny Rafał Strączek złapał piłkę. W 37. minucie do prostopadłej piłki z chaosu doszedł Eman Marković, który wyszedł sam na sam i płaskim strzałem pokonał Loskę. Chwilę później z kontrą ruszyli katowiczanie, Błąd i Rosołek mieli naprzeciw jednego obrońcę, Maciej zdecydował się na strzał, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 43. minucie ponownie Rosołek uderzał z dystansu, ale bez problemu dla Loski. Do przerwy GKS prowadził posiadając lekką przewagę. Górnik nie zagroził poważnie naszej bramce.

W przerwie trener dokonał kilku zmian w składzie. W 50. minucie po zwodzie uderzał na bramkę Wędrychowski, ale bramkarz bez problemu poradził sobie z tym strzałem. Chwilę później wdzierał się w pole karne Massimo, ale został powstrzymany. W 55. minucie znakomitą okazję miał Zahović, który dostał od Massimo piłkę i z centrum pola karnego uderzał na bramkę, jednak nasz golkiper świetnie interweniował. W 68. minucie Bród podał do Swatowskiego, ten uderzał kąśliwie, ale bramkarz wybił na róg. Po chwili korner wykonywał Rejczyk, a Jędrych uderzał głową, minimalnie niecelnie. W 74. minucie do wybitej przed pole karne piłki dopadł Chłań i strzelił mocno, ale świetnie interweniował nasz golkiper. Po chwili jednak było 1:1, gdy po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył rekonwalescent Barbosa i mocnym strzałem głową doprowadził do wyrównania. W 82. minucie Galan uderzał z dystansu, ale prosto w ręce bramkarza. Trzy minuty przed końcem koronkową akcję przeprowadził… Klemenz z Buksą, a ten pierwszy po odegraniu znalazł się w idealnej sytuacji, jednak po nodze rywala strzelił nad poprzeczką. W 90. minucie katowiczanie przeprowadzili decydującą akcję. Galan podał do Swatowskiego, ten mocno wstrzelił, a na wślizgu Buksa strzelił zwycięską bramkę. Druga połowa była już bardziej wyrównana, a momentami Górnik osiągał lekką przewagę. Jednak to katowiczanie okazali się zwycięzcami i podobnie jak w ligowym klasyku na Nowej Bukowej, w samym końcu strzelili zwycięską bramkę.

3.09.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramka: Marković (37), Buksa (90) – Barbosa (74)
GKS: (I połowa) Strączek – Rogala, Jędrych, Paluszek (8. Jaroszek), Wasielewski, Łukowski – Błąd Bosch, Łukasiak, Marković – Rosołek.
(II połowa) Strączek – Bród, Klemenz, Jędrych, Rogala (60. Trepka), Łukowski (60. Galan) – Wędrychowski, Bosch (60. Milewski), Marković, Rejczyk, – Buksa
Górnik: (wyjściowy skład): Loska – Olkowski, Szcześniak, Pingot, Lukoszek, Chłań, Donio, Goh, Dzięgielewski, Zahović, Massimo. Grali także: Podolski, Tsirogotis, Barbosa.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna kobiet

Post scriptum ze Słowenii

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Turniej kwalifikacyjny do Ligi Mistrzyń był spełnieniem marzeń – GieKSa wygrała dwa mecze i awansowała do ostatniej rundy eliminacji. Drużyna prezentowała się doskonale i zapewniła sobie przynajmniej cztery kolejne mecze w Europie. Zapraszamy Was do zapoznania się z naszym podsumowaniem wyjazdu do Słowenii, w którym uchylimy trochę „redakcyjnej kuchni”!

  1. Na mecz wyjechaliśmy we wtorkowy poranek w trzy osoby. Do granicy między Austrią i Słowenią czekały nas same autostrady, jednak samo przejście graniczne (widoczne w grafice do tego wpisu) było „doskonale” zabezpieczone – wąska droga, przejazd niemalże przez podwórka okolicznych domów i niespotykane na głównych drogach ostre zakręty.
  2. Przez całą drogę na miejsce towarzyszyły nam pola, głównie kukurydzy. Zgadzało się to z naszymi oczekiwaniami wobec terenów byłej Jugosławii.
  3. Jeszcze tego samego dnia postanowiliśmy wybrać się na oba obiekty – w Radenci i Murskiej Sobocie, co okazało się bardzo dobrym pomysłem. Obiekt w Radenci jest skrzętnie schowany pośród pól kukurydzy i niemal przeoczyliśmy prowadzącą do niego trasę.

    Stadion w Radenci

  4. W drugi dzień udaliśmy się na kawę do popularnej sieci fast foodów i tam szybko okazało się, że niesłusznie oceniliśmy stan postępu technologicznego kraju. Jedzenie dostarczane do stolików było za pomocą robotów, a trawniki kosiły urządzenia bez udziału człowieka.

    Robo-kelner

  5. Następnego dnia odpowiednio wcześniej zameldowaliśmy się na terenie stadionu, dostrzegając przy tym minusy – murawa była bardzo nierówna i zupełnie zniszczona w polach bramkowych. Same zawodniczki przyznawały, że dało się to odczuć, ale nikt na to przesadnie nie narzekał.
  6. Odbiór akredytacji był pierwszym sygnałem, że z językami obcymi wcale nie jest w Słowenii tak kolorowo. Jak się później okazało, pani ochroniarz chciała dopytać czy jesteśmy z klubowych mediów. Koniec końców wspólnymi wysiłkami udało się wszystko wytłumaczyć i odebrać kolorowe plakietki.
  7. Niezastąpiony ojciec Katarzyny Nowak zjawił się z przygotowaną flagą-banerem. Los chciał, że idealnie wpasowała się swoimi wymiarami w wielkość sektora, przez co prezentowała się jeszcze lepiej. Wraz z dopingiem kilkunastu gardeł pozwoliło to stworzyć namiastkę atmosfery godnej meczu Mistrzyń Polski.

    Flaga rozwieszana przez kibiców podczas turnieju w Słowenii

  8. Mecz półfinałowy wygraliśmy bardzo pewnie, co potwierdziła Karolina Koch, choć upał i narastająca bezradność Kazachstanek znacząco wpłynęły na intensywność starcia w drugiej połowie. Piłkarki w doskonałych humorach podeszły pod trójkolorowy sektor, a ich nastrój znalazł także odzwierciedlenie w pomeczowych wywiadach.
  9. W trakcie podróży na drugi półfinał (w Murskiej Sobocie) padło zasadne pytanie dotyczące wyboru jadłodajni. Z pomocą przyszedł jednak szyld na stadionie, bowiem sponsorem głównym i tytularnym kobiecej drużyny jest pizzeria „Nona”, co po polsku oznacza dosłownie pizzerię „Babcia”.
  10. Przejście spod stadionu Mury do restauracji jest spacerem przez niemal całe miasto, czyli… nieco ponad 2 kilometry. Już z daleka można było zauważyć, że dla właściciela jest to coś więcej, niż tylko sponsoring. Obok restauracji znaleźć można wielką piłkę z herbem ZNK Mury, przy wejściu stoi Puchar Kraju, a w samym menu jest kilka fotografii drużyny.

    Gostilna-Pizzeria Nona, sponsor tytularny ZNK Mury

  11. Jedzenie było, jak na Babcię przystało, wyśmienite i mogliśmy w doskonałych nastrojach powrócić do piłkarskich emocji. Na stadion większość kibiców przemieszczała się pieszo, co w połączeniu z ich czarno-białym ubiorem tworzyło ładny dla oka efekt.
  12. Sklep Mury zlokalizowany jest w zewnętrznej części trybuny. Choć produktów nie jest zbyt wiele, są dobrej jakości i ładnie zaprojektowane. Niemałą część stanowiły produkty skierowane do młodszych kibiców, którzy w licznej grupie pojawili się na meczu swojej drużyny.
  13. Doping po stronie ZNK Mury prowadził samotny ultras, który przez pełne 90 minut wołał „tri, štiri, Mura!” doprowadzając wszystkich do śmiechu, ale i granic cierpliwości. Zadbał także o oprawę pirotechniczną, odpalając świecę dymną. Na stadionie pojawiło się około 1000 osób, jednak to niewielka grupa ze Słowacji okazała się głośniejsza, wnosząc bęben i wuwuzelę.

    Stadion ZNK Mura, trybuna za bramką

  14. Sam stadion jest zgrabny, choć przejścia są niewielkie i przy otwarciu jedynego punktu gastronomicznego powodowało to zatory.
  15. Po emocjonującym starciu porozmawialiśmy z jedną ze zwyciężczyń, czyli Joanną Olszewską, która niedawno dołączyła do lokalnej drużyny i z marszu stała się kluczową zawodniczką. Ucieszyła się z faktu, że w Katowicach nadal jest ciepło wspominana, jednak nie zamierzała przez to ułatwiać zadania swoim byłym koleżankom.
  16. Między meczami odwiedziliśmy Soboski Grad, czyli pałac w samym centrum miasta, który jednak lata świetności ma już za sobą. Obok niego znajdował się zadbany park i pomnik upamiętniający wydarzenia z czasów II Wojny Światowej. Ewidentnie Słoweńcy mają jeszcze przed sobą problem związany z dekomunizacją (dopisek – kosa).

    Pomnik upamiętniający poległych żołnierzy

  17. Kwestie spacerów po okolicznych terenach są mocno dyskusyjne, bowiem każdy chodnik jest też drogą rowerową, po której mogą (a w zasadzie muszą) poruszać się także motorowery i skutery.
  18. W jeden dzień zwiedziliśmy całą główną ulicę, jednak mimo niewielkich rozmiarów miasto posiada kilka miejsc wartych odwiedzenia.
  19. Ciekawym punktem na gastronomicznej mapie Murskiej Soboty jest „Bunker”, czyli postapokaliptyczny bar. W Polsce rzadko można spotkać tak klimatyczny wystrój, dodatkowo połączony z doskonałą kuchnią.
  20. W tak zwanym międzyczasie udaliśmy się także do hotelu, w którym zamieszkały przyjezdne drużyny. Zawodniczki miały bardzo komfortowe warunki i niezbędne zaplecze, a wokół były liczne parki i inne miejsca do zabicia nudy. Celem naszych odwiedzin było przeprowadzenie wywiadu z Klaudią Słowińską, czego efekty już niedługo ukażą się na naszej stronie.
  21. Przed weekendem nasi sąsiedzi na szczęście już się wymeldowali, bowiem emocje w meczu z Radomiakiem nam się udzieliły i po strzelonych bramkach zdarzyło się nam zakłócić ciszę nocną. Brawo drużyna!
  22. W sobotę nadszedł czas na mecz o 3. miejsce i kosztował on nas naprawdę wiele w kwestii emocjonalnej – przez godzinę gry zdążyliśmy się porządnie wynudzić.

    Autokar Spartaka Myjava

  23. Największą atrakcję postanowiła zapewnić sędzia, w dość kontrowersyjny sposób prowadząca spotkanie. Po jednym z incydentów odesłała na trybuny fizjoterapeutę Spartaka Myjava, który do końca meczu wygłaszał swoje komentarze dotyczące sędziowania.
  24. W ostatniej akcji meczu BIIK Shymkent zdobył bramkę i doprowadził Słowaczki do rozpaczy, długo nie mogły się po tym pozbierać. Jeden z kibiców z frustracji rzucił swoim bębnem na murawę, na szczęście nie wyrządzając nikomu krzywdy. Ostatecznie dość szybko go odzyskał od ochrony.
  25. Chcieliśmy przed wyjazdem odwiedzić festiwal balonów, który miał budzić zainteresowanie na całym świecie. Problemem okazała się pogoda, która zmusiła organizatorów do odwołania wydarzenia, więc nic z naszych planów nie wyszło.

    Jezioro Sobosko, na drugim brzegu teren festiwalowy

  26. Skończyło się na rzucie oka na sztuczne jezioro pozostałe po żwirowni, w którym woda była bardzo przejrzysta. Wszystko znajdowało się niedaleko autostrady.
  27. Deszcze nie zamierzały ustąpić, więc pojawiliśmy się na stadionie Fazanerija (po polsku: Bażantarnia) na dwie godziny przed finałem. Kilka minut po naszym wejściu rozpętała się prawdziwa ulewa i byliśmy sobie wdzięczni za ten pomysł.

    Zawodniczki wychodzą na finał turnieju

  28. Na sektorze wywieszono trójkolorową flagę z podpisami piłkarek oraz pokazaną wyżej „Fans on tour”, co wzbudziło niemałe zainteresowanie na trybunach. Kibice gospodyń byli jednak bardzo sympatyczni, dołączając nawet do wspólnych zdjęć.
  29. GieKSa zupełnie kontrolowała to spotkanie, a gdyby nie Joanna Olszewska i niezliczone spalone, spokojnie moglibyśmy zamknąć mecz już w pierwszej połowie. Z każdą sekundą byliśmy bliżej triumfu, ale też i zatopienia obiektu, bowiem deszcz jedynie się nasilał.
  30. Na całe szczęście nie było potrzeby przerwania meczu, a GieKSa uzyskała upragniony awans. Tytuł na relację podrzucił kilka dni temu redaktor Shellu – GieKSa Pa(n)ny!
  31. Historyczny sukces piłkarki świętowały wraz z kibicami, całkowicie zagłuszając pustoszejący stadion. Europa da się lubić!
  32. Na meczu zameldował się prezes Sławomir Witek, który był pod wrażeniem determinacji fanów podążających za drużyną oraz wyników obu sekcji piłkarskich w tym tygodniu.
  33. Oprócz kibiców gospodyń, sukcesu pogratulował nam także sam właściciel pizzerii Nona – naprawdę sympatyczny gest i ciepło będziemy wspominać nasz pobyt w tym regionie.

    Świętowanie zwycięstwa w finale

  34. Na bocznym boisku zebrało się już pół centymetra deszczu, gdy jeszcze przeprowadzaliśmy krótkie (ze względu na warunki atmosferyczne) wywiady z zawodniczkami oraz trener Karoliną Koch.
  35. Opuszczenie zalewającego się stadionu nie należało do najłatwiejszych, jednak piłkarki (w szczególności rozśpiewana Kinga Seweryn) były zbyt uradowane, by im to przeszkadzało.
  36. Zespół udał się do hotelu na imprezę zasłużony odpoczynek, a my wyruszyliśmy w drogę powrotną do Katowic. Ta zdawała się przebiegać znacznie szybciej, w końcu wracaliśmy po zobaczeniu dwóch doskonałych występów GieKSy.
  37. W niedzielę odbyło się losowanie trzeciej rundy eliminacyjnej, a w niej przyjdzie nam zmierzyć się 11 i 18 września z holenderskim FC Twente. Pierwszy mecz zagramy u siebie na Arenie Katowice. Bądźcie tam razem z uKochanymi, bo zasłużyły na wsparcie! Zadanie będzie niezwykle trudne, ale gramy do końca!

Do zobaczenia na meczach GKS Katowice w europejskich pucharach!

Za wszystkie teksty, wywiady, zdjęcia, wideo, relacje i inne medialne materiały na naszej stronie z turnieju na Słowenii odpowiadał redaktor Fonfara, który był wspierany przez redaktora Flifena. Pozostałe dwie osoby pojechały typowo turystycznie-kibicowsko, a za całą pracę i relacjonowanie przygody uKochanych w Europie podziękowania należą się wyżej wymienionym. – dopisek od kosy.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga