Dołącz do nas

Piłka nożna

Noty i opisy po Podbeskidziu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

GieKSa znów przegrała. Nie był to jakiś żenujący mecz w naszym wykonaniu, ale na pewno nie był też – jak zapewnia trener i niektórzy piłkarze – bardzo dobry. Typowa pierwszoligowa szarzyzna, w sam raz na ósme-dziewiąte miejsce w tabeli. Generalnie nie przystoi nam tak grać, jeśli marzymy o ekstraklasie. Oto jak spisali się zawodnicy.

Mateusz Abramowicz – 5
Nie miał chyba żądnej interwencji typowo bramkarskiej. Gdzieś tam raz czy dwa wyszedł dalej i uprzedził rywala. Mimo to puścił dwie bramki. Można powiedzieć, że gdybyśmy grali dziś bez bramkarza, wiele by się nie zmieniło. Nie zawalił, nie uratował.

Alan Czerwiński – 5
Słabo w ofensywie, jakiś bojaźliwy, niezdecydowany, bez energii. Trzy tygodnie przerwy zrobiły swoje. Na koniec bardzo dobre dośrodkowanie i asysta. Ogólnie jednak wymagamy dużo więcej. Nie zapobiegł dośrodkowaniu, po którym padła druga bramka.

Mateusz Kamiński – 5
Na niezły mecz stopera cień kładzie sytuacja, po której Podbeskidzie strzeliło pierwszą bramkę. Kamyk po prostu idealnie dograł do rywala. Dlaczego, co spowodowało błąd techniczny, wie tylko on sam.

Oliver Prażnovsky – 6
Powrót do składu za Wisia i dobry mecz Słowaka. Przy drugim golu jednak nie zapobiegł jego utracie. Ale na pewno jest lepszy niż Tomasz.

Dawid Abramowicz – 5
Gdzieś tam zamieszany w utratę drugiego gola. Efektów z jego gry ofensywnej nie było, ale podoba się to, że jako jeden z niewielu nie kombinuje, tylko dośrodkowuje, gdy ma ku temu okazje. Zatracił wrzuty z autu – w niektórych meczach było to spore zagrożenie, z Podbeskidziem chyba tylko jeden wrzut wywołał popłoch rywali/

Tomasz Foszmańczyk – 5,5
Trudno tego zawodnika ocenić, czasem dobrze rozgrywa, szuka, widzi, podaje. Z drugiej strony ma tendencje do kombinowania, gdy trzeba zagrać prosto. I jakoś, coś nie do końca pasuje w jego grze. Z takim doświadczeniem i chyba niezłymi umiejętnościami daje zdecydowanie za mało. Symulka w polu karnym, szacunek, że się przyznał.

Bartłomiej Kalinkowski – 5,5
Kiepski początek i dużo błędów. Potem trochę lepiej i dwie sytuacje w meczu, z pola karnego i z dystansu. Ogólnie jednak to nie jest to.

Łuaksz Zejdler – 5
Obniżył loty. Na jesieni nie tylko destrukcja, ale także rozgrywanie, na które miło się patrzyło. Teraz jakieś obowiązki w defensywie wykonuje, ale jest niewidoczny, trochę cień zawodnika.

Kamil Jóźwiak – 4
Po powrocie z Portugalii chyba nie przestawił się na nasz klimat. Słabiutki, cichy i bezbarwny mecz. Miał jedną okazję, ale ubiegł go bramkarz. Oczekujemy więcej. Choćby tyle, co jego kolega z kadry Gumny.

Armin Cerimagić – 4,5
Chciał być aktywny i był, widoczny, ale miotał się po tym boisku czasem bez ładu i składu. Fatalne zachowanie, gdy wyszedł sam na sam i mógł strzelać, ale nawijał na lewą nogę i nadział się na rywala. Miał jeszcze kilka okazji. Bardzo dobre dośrodkowanie do Goncerza. Ogólnie jednak dość irytująca gra.

Grzegorz Goncerz – 5,5
Mimo bramki i bardzo dobrej okazji, po której strzelił w słupek, dość bezproduktywny. Nie ma już tej agresji, doskosku, pressingu. Do tego frustruje się i niepotrzebnie fauluje. Pojawiają się błędy techniczne. Napisaliśmy bezproduktywny, ale mimo to, był to jeden z lepszych jego meczów ostatnio.

Andreja Prokić (grał od 75. minuty) – niesklas.
Niewykorzystana dwusetka (z dwóch metrów nad bramką) niech będzie całym komentarzem.

Mikołaj Lebedyński (grał od 75. minuty) – niesklas.
Próbował ożywić grę po wejściu, ale nie miał zbyt wiele czasu.

Paweł Mandrysz (grał od 86. minuty) – niesklas.
Końcówka i tyle w temacie.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

6 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

6 komentarzy

  1. Avatar photo

    bce

    1 kwietnia 2017 at 09:15

    Ostatnich 3 zawodników powinno grac od początku szpilu.
    Oli najlepszy i niech juz gra do końca w wyjściowym składzie.
    Wisio niech idzie na wypożyczenie do Szombrów.
    Trenera też oceniaj 1.
    Kibice 10.

  2. Avatar photo

    falko

    1 kwietnia 2017 at 10:22

    Uważam że można ten sezon jeszcze uratować wiadomo że nie zmienimy kilku zawodników ale trenera jak najbardziej to musi być facet z jajami który potrafi tak poukładać zespół że możemy wygrać z każdym. A nie pizdę która pieprzy i o ładnej grze i wielkim pechu jeszcze te gratulacje po każdym przegranym szpilu żenada

  3. Avatar photo

    tomek

    1 kwietnia 2017 at 12:15

    Z ta ocena goncerza to gruba przesada 3 maks. Zupelnie bezproduktywny a ze mu spadlo na glowe to nie jego zasluga

  4. Avatar photo

    hajna

    1 kwietnia 2017 at 13:26

    Pięć dla Kamińskiego który ewidentnie zawalił pierwszą bramkę i moim zdaniem przyczynił się do drugiej zostawiając Oliviera samego dla mnie ewidentna 3 Goncerz prócz bezproduktywnego biegania i targowej bramki to tylko 4 to samo Zejdler 4 Ceremagicz za pierwszą połowę 3,5 za drugą 1 zaś Brzęczek to kompletne 0 za całokształt pracy trenerskiej.

  5. Avatar photo

    Irishman

    1 kwietnia 2017 at 16:08

    Przede wszystkim to szacun Shellu, że dałeś radę to obiektywnie skomentować!

    Goncerz…jego pierwsze w miarę dobre zagranie to był strzał w słupek. Reszta same straty. No ale bramkę strzelił, a tego oczekuje się od napastnika.

    Wszyscy jada po Prokiciu za tą sytuację ale ta pilika jakoś tak mu spadła od góry, że… no nie wiem czy sam Lewy potrafiłby coś z tego zrobić?

  6. Avatar photo

    kibic

    1 kwietnia 2017 at 18:29

    sory ale noty znowu za wysokie,ale mam konkretne pytanie czy ktos wiezy jeszcze ze ten sezon da sie uratowac a jesli tak to w jaki sposob,bo moim zdaniem tak oczywiscie jesli zarzad nie klamie i chce awansu ale ta druzyna potrzebuje jakiegos kopa moze zwyciestwo by ich pociaglo glupota bylo przekladanie meczu ,moze zmiana trenera dala by jakis impuls bo po Brzeczku juz za wiele nieda sie oczekiwac co nie znaczy ze nic nie dal tej druzynie ale na nic wiecej go juz nie stac niestety

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna kobiet

Świętowanie mistrzostwa jednak w Katowicach?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa nie potrafiła przez 90 minut pokonać bramkarki rywalek, a po naszej stronie pojawiło się zbyt wiele błędów indywidualnych. Tym samym celebracja mistrzostwa musi jeszcze poczekać, a szansa na takową fetę będzie już za tydzień przy Bukowej.

Klaudia Słowińska w Łęcznej doczekała się powrotu na pozycję skrzydłowej. Świetną akcję ujrzeliśmy już w pierwszej minucie – Katarzyna Nowak odważnie wyprowadziła na skrzydło, a centrę Julii Włodarczyk przecięła Natalia Piątek. W 7. minucie Jagoda Cyraniak powstrzymała nacierającą Klaudię Lefeld po dużym błędzie Klaudii Słowińskiej. Odpowiedziała Kozak sytuacyjnym strzelam z dystansu, mocno niecelnie. Blisko zdobycia pierwszej bramki z dystansu była Włodarczyk, golkiperka wzniosła się na wyżyny umiejętności. Na kilkanaście następnych minut walka skupiła się w środku pola, obejrzeliśmy po jednym bardzo nieudanym strzale z obu stron. W 26. minucie Katja Skupień dograła do Pauliny Tomasiak, zupełnie niepilnowanej w polu bramkowym. Ta zgrała piłkę do Julii Piętakiewicz, a Kinga Seweryn była bez szans. Blisko było odpowiedzi po trąceniu piłki w powietrzu Cyraniak, Kinga Kozak nie zdołała wepchnąć piłki obok bramkarki. W 33. minucie Piątek znów uratowała swoją drużynę, ściągając piłkę z nogi rozpędzonej Vuskane, której podawała Kinga Kozak. Po rzucie różnym główkowała Słowińska, wysoko nad bramką. Na zakończenie pierwszej części Julia Piętakiewicz huknęła w samo okienko, Kinga Seweryn udowodniła swoją klasę, broniąc strzał.

W 47. minucie strzał oddała Gabriela Grzybowska, trafiając w wybiegającą Vuskane. Łęczna wyprowadziła kontratak, a centrę Piętakiewicz wybiła Marlena Hajduk na rzut rożny. W 54. minucie Seweryn na przedpolu uratowała swój zespół, nie dając szans Skupień na sfinalizowanie akcji. GieKSa w zasadzie nie miała pomysłu na konstrukcję ataków, nawet kontry kończyły się niecelnymi podaniami. W 58. minucie Kaczor odnalazła długim podaniem Włodarczyk, a Klaudia Słowińska po zgraniu uderzyła w golkiperkę. Pięć minut później Anita Turkiewicz zdołała powstrzymać pędzącą Skupień, nadrabiając dystans. W 69. minucie Katja Skupień padła w szesnastce Kingi Seweryn, arbiter od razu pokazała kartkę za próbę wymuszenia. Minutę później Kinga Kozak miała dobrą okazję po wrzutce Marleny Hajduk, trafiła wprost w bramkarkę. W 79. minucie Jagoda Cyraniak bez zdecydowania podała do Kingi Seweryn, a nasze rywalki skrzętnie tę okazje wykorzystały – pusta bramka i 0:2.

Mistrzostwo Polski musi poczekać. Może się ziścić już jutro, jeśli Czarni przegrają w Szczecinie. W innym wypadku poczekać będziemy musieli do soboty 3 maja. Wtedy o 10:45 na Bukowej zagramy z Pogonią Tczew. Wstęp darmowy – zapraszamy do świętowania mistrzowskiego tytułu z uKOCHanymi. 

Łęczna, 26.04.2025
Górnik Łęczna – GKS Katowice 2:0 (1:0)
Bramki: Piętakiewicz (26), Tomasiak (79).
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Hajduk, Cyraniak (80. Bednarz) – Włodarczyk, Grzybowska, Kaczor (61. Nieciąg), Turkiewicz – Kozak, Vuskane (61. Langosz), Słowińska.
AP Orlen Gdańsk: Piątek – Skupień (84. Ostrowska), Kazanowska, Piętakiewicz (65. Sikora), Lefeld, Ratajczyk, Zawadzka, Głąb, Kłoda, Kirsch-Downs, Tomasiak.
Żółte kartki: Skupień, Głąb – Nowak, Grzybowska, Słowińska, Włodarczyk.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna kobiet

Mistrzowska galeria!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do obejrzenia galerii z pogromu 7:2 Pogoni Tczew oraz świętowania drugiego tytułu mistrzowskiego przez GKS Katowice. 

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Wstydu nie było, ale są rzeczy do poprawki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wyjątkowo późno piszę ten felieton, więc zdążyłem już przeczytać kilka głupot na temat wczorajszego spotkania. To, że kibice mają pretensje do drużyny, poszczególnych piłkarzy, za pierwszą połowę jest oczywiście jak najbardziej zrozumiałe. Ocenienie natomiast wczorajszego meczu całościowo, jako beznadziejnego, to już typowe GieKSiarskie malkontenctwo świadczące, że niektóre osoby jeszcze mentalnie nie wyszły z tego 20-letniego marazmu, jaki mamy za sobą. Halo, pobudka! Jesteśmy w kompletnie innej rzeczywistości.

Moimi dwoma ulubionymi tekstami, które przeczytałem na forum, to to, że – właśnie odnosząc się do malkontentów – ktoś wolałby tę garstkę 1500 fanatyków na stadionie, ale pamiętających trudne czasy. Rany boskie… Naprawdę świetnie by się prezentował nasz nowy stadion z taką liczbą. A przypomnę, że ten argument był podnoszony przez lata przez wiele osób, w momencie, kiedy GieKSa krótko miała nieco lepszy okres i na stadionie pojawiło się więcej ludzi lub przy okazji prestiżowych meczów. No nie. Argument rozumiem, argument wymierzony przeciw „sezonowcom” czy „niedzielnym kibicom”. No ale tu już nie są czasy, kiedy dziadzienie jest jakąś wielką wartością i cnotą. Świat poszedł do przodu i polska piłka również. Teraz właśnie w cenie są te pikniki, które napędzają klubową kasę i fejm w całej Polsce. To dzięki nim stadion prezentuje się wspaniale, a młyn nie jest jedynym kibicowskim aspektem na Nowej Bukowej.

Drugi aspekt już odnoszący się bezpośrednio do meczu z Legią to opinia kibica, który stwierdził, że Legia wcale nie jest od nas lepsza i należało ją z tego powodu pokonać. Na rany Chrystusa, populizmy nadal wśród kibiców GKS mają się świetnie.

To właśnie czysto sportowy poziom Legii pozwolił wczoraj warszawianom wygrać to spotkanie. Mimo że nie grali wybitnego meczu, to sposób, w jaki rozgrywali akcje, dynamika, ustawianie, było na bardzo wysokim poziomie. Błędy błędami – zaraz do nich przejdziemy – ale to właśnie Legia pokazała, że takich błędów nie wybacza. Napór, jaki zrobili zwłaszcza przy pierwszej bramce (przy drugiej też) zaraz po odzyskaniu piłki, doprowadził ich do szybkiego prowadzenia 2:0. Potem mogli grać spokojnie.

Jednak nawet po bramce GieKSy, Legioniści, choć mieli ciężko, raz po raz wyprowadzali bardzo groźne kontry. To był cud, że gra „cios za cios” nie zakończyła się trzecią bramką dla Legii, bo goście mieli mnóstwo miejsca i kilka dogodnych okazji, na czele z tą Szkurina, gdy Kudła wyjął piłkę niesamowicie spod nóg Białorusina.

Zdania o tym, że Legia będzie się oszczędzać przed finałem Pucharu Polski można między bajki włożyć. Raczej to wyglądało na mecz, który ma mocno podbudować piłkarzy Goncalo Feio. Po wygranych z Chelsea i Lechią Gdańsk chcieli podtrzymać dobrą serię. I to im się udało.

GieKSa rozegrała dość niemrawą pierwszą połowę, choć na jej obraz na pewno wpływają dwa stracone gole. Przy 0:0 do przerwy komentarze byłyby zapewne inne. A tak, po 18 minutach bardzo ciężko było nam myśleć o zdobyczy punktowej.

A jednak, nie było to niemożliwe. Kapitalna akcja Galana, siatka założona Kunowi, a potem precyzyjne dogranie do Szymczaka, który pokonał Tobiasza, wlały w serca kibiców i piłkarzy mnóstwo nadziei. Akcje zazębiały się bardziej niż w pierwszej połowie, bo przed przerwą w ofensywie mieliśmy masę niedokładności. Świetną okazję na 2:2 miał Repka, ale uderzając sytuacyjnie, trafił w poprzeczkę.

W końcu ta Legia jedną ze swoich kontr wykorzystała, naprawdę byliśmy już odkryci, więc niepilnowany Gual w polu karnych tylko dołożył nogę.

Dlatego te pół godziny po bramce naszego napastnika pokazywały to, co znamy – GieKSę walczącą, pressującą i mającą ciąg na bramce. Być może szkoda, że tak późno, ale nie da się grać na takiej intensywności przez cały mecz. Zresztą w pierwszej połowie we Wrocławiu GieKSa dzieliła i rządziła, a w drugiej była cofnięta. Są różne mecze i różne fazy. Mnie cieszy, że katowiczanie potrafili przez jakiś czas swój tryb włączyć i lekko zdominować Legię.

Niestety można swoją grę prowadzić i cały mecz, ale nic z tego nie będzie, jeśli będzie popełniać się tak kardynalne błędy w obronie i to jeden po drugim. Na wiosnę odzwyczailiśmy się od nich tak dużej liczbie, jak jesienią, ale niestety nadal się zdarzają. I niestety Lukas Klemenz po raz kolejny pokazał, że jest chodzącą bombą zegarową. Zawodnik czasem gra ofiarnie i wtedy spoko, ale jego braki szybkościowe i – co gorsza – techniczne, są aż nadto widoczne. Już w którymś meczu piłka odbiła mu się w sposób niekontrolowany od kolana i rywale strzelili bramkę, teraz w banalnej sytuacji przyjął fatalnie i przeciwnik przejął piłkę. To był moment, w którym gdy piłka leciała w stronę Lukasa, autentycznie cieszyłem się, że akcja rywali jest zażegnana. A potem był klops. Po chwili nonszalancko do Repki zagrywał Nowak, swoje również dołożył Klemenz i było 0:2.

Pierwsza z tych sytuacji to nie był błąd wynikający z rozgrywania piłki od tyłu tylko złe przyjęcie przy przechwycie. Co do drugiej sytuacji, to przypominają się słowa trenera Góraka po błędzie Kudły w Częstochowie, czyli że takie sytuacje co jakiś czas, przy tym sposobie gry są wpisane. No ale właśnie – można czasem pomyśleć, że błąd może być pod wpływem nacisku rywala i po prostu pogubienia się. Tutaj Bartek do Oskara zagrywał po prostu jakoś za słabo, nonszalancko. Naprawdę, jakkolwiek tendencja w światowej piłce jest taka, żeby tak piłkę rozgrywać, to niektórzy aż za bardzo w to idą i gdy czasem trzeba byłoby wybrać bardziej toporne rozwiązanie, i tak pykają tę piłeczkę do zawodnika, który ma przy sobie dwóch oponentów.

Można sobie zadać pytanie, czy gdyby zamiast Klemenza grał Kuusk, byłoby gorzej. To wie trener. My możemy jedynie się zastanawiać. Jednak linia obrony jak żadna inna musi mieć pewność i nie może serce stawać do gardła za każdym razem, gdy jakiś piłkarz ma piłkę.

Summa summarum Legia wygrała zasłużenie, bo była w tym meczu lepsza i po prostu jest lepszym zespołem. Dla GKS to było kolejne bolesne zderzenie z ekstraklasą, choć aż dziw, że te zderzenia są tak rzadko. To, co pozytywne to fakt, że nadal mecze w całym sezonie, w których GKS był zdecydowanie słabszy, można policzyć na palcach jednej ręki. Czy wczorajszy mecz taki był? Przy odrobinie szczęścia była szansa na remis, więc nie zaliczałbym. Czasem po prostu się przegrywa. Nic do powiedzenia nie mieliśmy jesienią w Poznaniu. Wczoraj – było sporo walki i nadziei.

W końcu gościliśmy po tylu latach Legię, na naszym nowym stadionie i cała piłkarska Polska miała zwrócone oczy na Katowice. Wstydu nie było, a na trybunach było doskonale. Utrzymanie mamy pewne, możemy cieszyć się tą ligą i tym sezonem. Nadal jest to sezon kapitalny i ta porażka w żadnym stopniu tego nie zmienia.

Legia jest też pierwszą drużyną, która dwukrotnie pokonała GKS. To też mówi samo za siebie. Zarówno pod kątem tego, że każda drużyna dotychczas w dwumeczu miała ciężary, a warszawianie swoją klasą pokazali, że być może ich pozycja w tabeli jest za niska.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga