Wyjątkowo późno piszę ten felieton, więc zdążyłem już przeczytać kilka głupot na temat wczorajszego spotkania. To, że kibice mają pretensje do drużyny, poszczególnych piłkarzy, za pierwszą połowę jest oczywiście jak najbardziej zrozumiałe. Ocenienie natomiast wczorajszego meczu całościowo, jako beznadziejnego, to już typowe GieKSiarskie malkontenctwo świadczące, że niektóre osoby jeszcze mentalnie nie wyszły z tego 20-letniego marazmu, jaki mamy za sobą. Halo, pobudka! Jesteśmy w kompletnie innej rzeczywistości.
Moimi dwoma ulubionymi tekstami, które przeczytałem na forum, to to, że – właśnie odnosząc się do malkontentów – ktoś wolałby tę garstkę 1500 fanatyków na stadionie, ale pamiętających trudne czasy. Rany boskie… Naprawdę świetnie by się prezentował nasz nowy stadion z taką liczbą. A przypomnę, że ten argument był podnoszony przez lata przez wiele osób, w momencie, kiedy GieKSa krótko miała nieco lepszy okres i na stadionie pojawiło się więcej ludzi lub przy okazji prestiżowych meczów. No nie. Argument rozumiem, argument wymierzony przeciw „sezonowcom” czy „niedzielnym kibicom”. No ale tu już nie są czasy, kiedy dziadzienie jest jakąś wielką wartością i cnotą. Świat poszedł do przodu i polska piłka również. Teraz właśnie w cenie są te pikniki, które napędzają klubową kasę i fejm w całej Polsce. To dzięki nim stadion prezentuje się wspaniale, a młyn nie jest jedynym kibicowskim aspektem na Nowej Bukowej.
Drugi aspekt już odnoszący się bezpośrednio do meczu z Legią to opinia kibica, który stwierdził, że Legia wcale nie jest od nas lepsza i należało ją z tego powodu pokonać. Na rany Chrystusa, populizmy nadal wśród kibiców GKS mają się świetnie.
To właśnie czysto sportowy poziom Legii pozwolił wczoraj warszawianom wygrać to spotkanie. Mimo że nie grali wybitnego meczu, to sposób, w jaki rozgrywali akcje, dynamika, ustawianie, było na bardzo wysokim poziomie. Błędy błędami – zaraz do nich przejdziemy – ale to właśnie Legia pokazała, że takich błędów nie wybacza. Napór, jaki zrobili zwłaszcza przy pierwszej bramce (przy drugiej też) zaraz po odzyskaniu piłki, doprowadził ich do szybkiego prowadzenia 2:0. Potem mogli grać spokojnie.
Jednak nawet po bramce GieKSy, Legioniści, choć mieli ciężko, raz po raz wyprowadzali bardzo groźne kontry. To był cud, że gra „cios za cios” nie zakończyła się trzecią bramką dla Legii, bo goście mieli mnóstwo miejsca i kilka dogodnych okazji, na czele z tą Szkurina, gdy Kudła wyjął piłkę niesamowicie spod nóg Białorusina.
Zdania o tym, że Legia będzie się oszczędzać przed finałem Pucharu Polski można między bajki włożyć. Raczej to wyglądało na mecz, który ma mocno podbudować piłkarzy Goncalo Feio. Po wygranych z Chelsea i Lechią Gdańsk chcieli podtrzymać dobrą serię. I to im się udało.
GieKSa rozegrała dość niemrawą pierwszą połowę, choć na jej obraz na pewno wpływają dwa stracone gole. Przy 0:0 do przerwy komentarze byłyby zapewne inne. A tak, po 18 minutach bardzo ciężko było nam myśleć o zdobyczy punktowej.
A jednak, nie było to niemożliwe. Kapitalna akcja Galana, siatka założona Kunowi, a potem precyzyjne dogranie do Szymczaka, który pokonał Tobiasza, wlały w serca kibiców i piłkarzy mnóstwo nadziei. Akcje zazębiały się bardziej niż w pierwszej połowie, bo przed przerwą w ofensywie mieliśmy masę niedokładności. Świetną okazję na 2:2 miał Repka, ale uderzając sytuacyjnie, trafił w poprzeczkę.
W końcu ta Legia jedną ze swoich kontr wykorzystała, naprawdę byliśmy już odkryci, więc niepilnowany Gual w polu karnych tylko dołożył nogę.
Dlatego te pół godziny po bramce naszego napastnika pokazywały to, co znamy – GieKSę walczącą, pressującą i mającą ciąg na bramce. Być może szkoda, że tak późno, ale nie da się grać na takiej intensywności przez cały mecz. Zresztą w pierwszej połowie we Wrocławiu GieKSa dzieliła i rządziła, a w drugiej była cofnięta. Są różne mecze i różne fazy. Mnie cieszy, że katowiczanie potrafili przez jakiś czas swój tryb włączyć i lekko zdominować Legię.
Niestety można swoją grę prowadzić i cały mecz, ale nic z tego nie będzie, jeśli będzie popełniać się tak kardynalne błędy w obronie i to jeden po drugim. Na wiosnę odzwyczailiśmy się od nich tak dużej liczbie, jak jesienią, ale niestety nadal się zdarzają. I niestety Lukas Klemenz po raz kolejny pokazał, że jest chodzącą bombą zegarową. Zawodnik czasem gra ofiarnie i wtedy spoko, ale jego braki szybkościowe i – co gorsza – techniczne, są aż nadto widoczne. Już w którymś meczu piłka odbiła mu się w sposób niekontrolowany od kolana i rywale strzelili bramkę, teraz w banalnej sytuacji przyjął fatalnie i przeciwnik przejął piłkę. To był moment, w którym gdy piłka leciała w stronę Lukasa, autentycznie cieszyłem się, że akcja rywali jest zażegnana. A potem był klops. Po chwili nonszalancko do Repki zagrywał Nowak, swoje również dołożył Klemenz i było 0:2.
Pierwsza z tych sytuacji to nie był błąd wynikający z rozgrywania piłki od tyłu tylko złe przyjęcie przy przechwycie. Co do drugiej sytuacji, to przypominają się słowa trenera Góraka po błędzie Kudły w Częstochowie, czyli że takie sytuacje co jakiś czas, przy tym sposobie gry są wpisane. No ale właśnie – można czasem pomyśleć, że błąd może być pod wpływem nacisku rywala i po prostu pogubienia się. Tutaj Bartek do Oskara zagrywał po prostu jakoś za słabo, nonszalancko. Naprawdę, jakkolwiek tendencja w światowej piłce jest taka, żeby tak piłkę rozgrywać, to niektórzy aż za bardzo w to idą i gdy czasem trzeba byłoby wybrać bardziej toporne rozwiązanie, i tak pykają tę piłeczkę do zawodnika, który ma przy sobie dwóch oponentów.
Można sobie zadać pytanie, czy gdyby zamiast Klemenza grał Kuusk, byłoby gorzej. To wie trener. My możemy jedynie się zastanawiać. Jednak linia obrony jak żadna inna musi mieć pewność i nie może serce stawać do gardła za każdym razem, gdy jakiś piłkarz ma piłkę.
Summa summarum Legia wygrała zasłużenie, bo była w tym meczu lepsza i po prostu jest lepszym zespołem. Dla GKS to było kolejne bolesne zderzenie z ekstraklasą, choć aż dziw, że te zderzenia są tak rzadko. To, co pozytywne to fakt, że nadal mecze w całym sezonie, w których GKS był zdecydowanie słabszy, można policzyć na palcach jednej ręki. Czy wczorajszy mecz taki był? Przy odrobinie szczęścia była szansa na remis, więc nie zaliczałbym. Czasem po prostu się przegrywa. Nic do powiedzenia nie mieliśmy jesienią w Poznaniu. Wczoraj – było sporo walki i nadziei.
W końcu gościliśmy po tylu latach Legię, na naszym nowym stadionie i cała piłkarska Polska miała zwrócone oczy na Katowice. Wstydu nie było, a na trybunach było doskonale. Utrzymanie mamy pewne, możemy cieszyć się tą ligą i tym sezonem. Nadal jest to sezon kapitalny i ta porażka w żadnym stopniu tego nie zmienia.
Legia jest też pierwszą drużyną, która dwukrotnie pokonała GKS. To też mówi samo za siebie. Zarówno pod kątem tego, że każda drużyna dotychczas w dwumeczu miała ciężary, a warszawianie swoją klasą pokazali, że być może ich pozycja w tabeli jest za niska.
PanGoroli
25 listopada 2018 at 12:55
Bartnik, oddaj nam Mandrysza i wracaj do Myszkowa. I oddaj kasę Katowicom, bo brałeś za coś, na czym się nie znasz. WON!
q2
25 listopada 2018 at 13:06
Shellu te noty są za wysokie albo wytłumacz nam wszystkim algorytm wystawiania. ps pamiętam jak pisałeś na początku sezonu, że to charakterne chłopaki i coś z tego będzie.
pablo eskobar
25 listopada 2018 at 15:45
Bartnik won do tej Myszkowskiej nory
GieKSiorz
25 listopada 2018 at 16:01
Bartnik, Janicki RAUS!!!!!!Krupa jesteś właścicielem albo …,prezes mo być Gieksiorz z krwi i kości, dyrektor sportowy z wiedzą odpowiednią, szkolić młodych w klubie i co kurwa z tym stadionem do kurwy nędzy
abel
25 listopada 2018 at 20:25
No proszę a nie mówiłem ze tak bedzie. Mecza i z irishmanem z uporem maniaka pierdolili ze prezes jest super bo klub wielosekcyjny a bartnik to super maenago. No i macie tego efekty barany. Moze jeszcze cos napiszecie w temacie
q2
25 listopada 2018 at 22:40
@Abel kto by czytał Irishmana, daj sobie spokój. Szkoda czasu. Zobacz co dzieje się na forum. Niektórzy nawet twierdzą, że byliśmy lepsi w meczu z Tychami, że jest progres i są spokojni:))))) Jak nie ma kabaretu w TV, to ludzie czytają nasze forum 🙂 Czas na zmiany nie tylko w klubie ale także czas na zmianę „ambasadora” kibiców.
Kicia
26 listopada 2018 at 07:32
Bartnik i Dudek WON!!!
Bmmm
26 listopada 2018 at 09:46
Gdzie dymisja tego marnego zarzadu ??? Co ze stadionem ???
PanGoroli
26 listopada 2018 at 12:46
Mamy jak w soczewce w tym klubie, jak zawsze polscy koloniści traktowali Ślązaków, taki bartnik i jego sitwa najlepszym przykładem – korpo-bełkot na pysku, i arogancja i pusty łeb, zero kompetencji. Do tego chamstwo i cygaństwo – jak potraktowali Mandrysza, ojca i syna, jak potraktowali Plizgę. Za to się gorolstwa na Śląsku nie cierpi. Banda gorolskich kolesi se zrobiła z GieKSy swój kurwidołek – my, po kolejnej hańbie głowy w dół, a oni się bawią, bo dla nich nic się nie stało. Od czasu, gdy gorolstwo przyszło na Śląsk, nigdy nas nie szanowali. Ale wy, młodzi, róbcie se dalej gańba i właźcie im dalej do żici pisząc, że Śląsk, to też Polska. Gówno prawda! Nawet swego Hajmatu nie znacie. WSTYD! Wasze prababki i pradziadkowie w grobach się przewracają…
PanGoroli
26 listopada 2018 at 13:43
Bartnik:
” Wiem, że zmiana była bolesna dla trenera, bo również i dla mnie nie była to łatwa sprawa. Decyzja, która została podjęta, nie miała być popularna, ale ma się obronić w dłuższej perspektywie czasu. Podjęliśmy ryzyko i będziemy za nie w pełni odpowiadać”
http://gieksainfo.pl/wywiad-bartnik-pamietam-kibicow-w-najtrudniejszym-momencie-dla-tego-klubu/
No więc, Bartnik, masz honor, czy jesteś szmatą?
Mecza
26 listopada 2018 at 17:43
Nie powinno być euforii po Podbeskidziu ani żałoby po Tychach. W Tychach myśmy mogli zacząć od prowadzenia 2:0 a było na odwrót, co strzał to bramka. Nie bronię, Tychy są lepsze piłkarsko i wygrały zasłużenie. Słowo o Poczobucie. Ostatnio przeczytałem zdanie „jeden z najlepszych defensywnych pomocników w 1 lidze” i się zdenerwowałem bo to informacja z oficjalnej. Za dużo głaskania. Dobry to on był jak wchodził do zespołu, skupiał się na sobie. On dostaje głupawki jak zakłada opaskę. Macha rękami udając że dyryguje kolegami, bezmyślnie fauluje łapiąc kartki udając że walczy. Walczyć trzeba umieć ale nie na pokaz. Przez swoją głupotę pracował na drugą żółtą aby pokazać się jak mu bardzo zależy. To jest żałosne.