Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Oj Alan, Alan… Co my z Tobą mieliśmy?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Cichy i małomówny, a ileż emocji wywoływał ten zawodnik. Zarówno wśród kibiców, jak i nas, piszących na GieKSa.pl. Proszę Państwa – Alan Czerwiński.

Mało jest piłkarzy, którym po odejściu poświęcamy osobny artykuł. Alan podpisał kontrakt z Zagłębiem Lubin i spełnia się jego marzenie o grze w ekstraklasie. Niestety nie stanie się to za sprawą GKS Katowice. Żeby zagrać w najwyższej klasie rozgrywkowej, zawodnik musiał zmienić barwy klubowe.

Alan Czerwiński do GieKSy przyszedł w 2012 roku z Rekordu Bielsko-Biała. To było za czasów Rafała Góraka i stosunkowo szybko przebił się do podstawowego składu. Tak naprawdę nie wyróżniał się specjalnie negatywnie, gdy jego zadania były głównie ofensywne. Wręcz przeciwnie – od początku w ofensywie pokazywał potencjał. Jak choćby w wygranym 4:2 meczu ze Stomilem Olsztyn, kiedy to pięknie technicznym lobem uderzył w poprzeczkę, a Deniss Rakels dobił do bramki. Kilkukrotnie jego rozpęd na skrzydle pokazywał, że da się grać w taki sposób. Nigdy nie czepialiśmy ofensywnych możliwości Alana, bo widać było, że te możliwości są, choć często nie były wykorzystane.

Gorzej było z obroną i duży problem pojawiał się, gdy zawodnik był wystawiany na prawej stronie defensywy. Grał koszmarnie. Nie trzymał się swojej pozycji, nie potrafił grać agresywnie, rywale mu uciekali, przegrywał pojedynki 1 na 1, pojedynki szybkościowe, dawał się wkręcać w ziemię. Zdarzało się też, że unikał odpowiedzialności, oddalając się po brytyjsku od miejsca zagrożenia. Tak było choćby w meczu w Jaworznie z Tychami, gdy nominalni gospodarze strzelali bramkę, a Alan po prostu czmychnął z miejsca zagrożenia. W meczu z Bełchatowem przegranym 0:5 miał udział przy czterech straconych bramkach. Bracia Makowie kręcili nim jak chcieli i chyba do dzisiaj są jego zmorą. Podobnie zresztą było w meczu na Bukowej, gdzie obie bramki z Bełchatowem padły z jego skrzydła. Gdy zapytaliśmy Michała czy tam Mateusza o to, czy cieszył się na perspektywę spotkania się na boisku z Alanem, uśmiechnął się tylko znacząco.

Zawodnik kompletnie się nie nadawał do obrony i pokusiliśmy się o stwierdzenie, że „nigdy nie będzie obrońcą”. Krytykowaliśmy trenera i kolejnych szkoleniowców, którzy robili mu krzywdę wystawiając go na obronie, a jednocześnie nie wykorzystywali potencjału w ofensywie.

Nie da się ukryć, że Alan miał u nas… przechlapane i w pewnym momencie był najbardziej krytykowanym zawodnikiem. Nieraz się zastanawiałem, czy nie przesadzamy (oczywiście głównie moja skromna osoba) z tą krytyką i czy chłopak się nie załamie. Z drugiej strony wychodziłem z założenia, że jednak to jest GKS i wspieramy piłkarzy, ale do pewnego momentu. Gdy moment przyzwoitości jest przekroczony i gra jest koszmarna, wtedy zawodnik musi wziąć ciężar krytyki na swoje barki i zrobić wszystko, żeby udowodnić, że jednak się mylimy.

W GieKSie zazwyczaj szło to w inną stronę. Piłkarze za krytykę stroili fochy, obrażali się, a wręcz wzywali na rozmowę. Pamiętacie zapewne sytuację, gdy Wołek odmówił nam wywiadu i zrobiła się z tego cała afera. Z jego ust padały teksty o niezasłużonej krytyce i braku znajomości piłki nożnej. Sam Wołek jednak nie potrafił powiedzieć, o jaką krytykę chodzi w kontekście jego osoby. Wkrótce miałem spotkanie z kilkoma starszymi piłkarzami i tak naprawdę już tematu Wołka nie było, tylko ogólnej krytyki i przede wszystkim właśnie toczyło się to w kontekście Alana. Rada drużyny miała pretensje o nadmierne jechanie po tym zawodniku. Samego Alana na tym spotkaniu nie było i tak naprawdę poza jednym zdawkowym „tak jedziecie po mnie”, nigdy nie usłyszałem, żeby on osobiście zgłaszał jakieś pretensje, choć na pewno swoje myślał.

To były te najgorsze początki Alana, potem było już lepiej, ale nadal w obronie to nie było to. Musiało upłynąć wiele czasu, żeby zawodnik poczuł się bardziej ugruntowany, nie tylko  na obronie, ale w ogóle na boisku. Oprócz tych mankamentów, które wymieniliśmy, widoczna była także bojaźń. Zawodnik bał się brać na siebie odpowiedzialność. Czasem odnosiliśmy wrażenie, że boi się grać w piłkę.

Z czasem jednak coś w tej grze drgnęło. Piłkarz przede wszystkim zaczął być agresywny. Pamiętam taki mecz w Głogowie, kiedy GKS wygrał 2:1 i Alan nie tylko strzelił gola, ale przede wszystkim – brzydko mówiąc – nie pierdolił się z rywalami. Grał na tyle ostro, że raczej cudem nie ujrzał dwóch żółtych kartek, ale to się bardzo podobało. Takiej walki oczekiwaliśmy i przecieraliśmy oczy ze zdumienia, że robi to właśnie Alan. Później ta agresja w grze była widoczna coraz częściej.

Piłkarsko też było coraz lepiej. Powoli zaczynał grać w destrukcji, potrafił odebrać piłkę rywalowi, grał wślizgiem, dobrze czytał grę. Co jakiś czas i w ofensywie się udzielał i bywały z tego groźne sytuacje. Ogólnie jego poziom powoli, acz systematycznie, podnosił się.

Aż doszliśmy do zakończonego sezonu. Jesień bardzo już dobra w wykonaniu zawodnika, do gry obronnej praktycznie nie mogliśmy się przyczepić, a w ofensywie oprócz potencjału pojawiła się także naprawdę spora jakość. Alan nie tylko potrafił sobie robić na skrzydle „tory kolejowe” (autor tego określenia: Grzegorz Goncerz), ale przede wszystkim nie grał na pałę. Alan patrzy, rozgląda się i stara się dograć do partnera, a nie w eter. Naprawdę miło się patrzyło na jego wejścia bokiem i nie przypadkowe centry, tylko podania po ziemi, takie wycofania na 12., 15., 16. metr. Kilka razy po takich akcjach padły bramki. A jeżeli jego partnerzy nie dochodzili do piłek, tak jak w wiosennym meczu z Miedzią, to dlatego, że nie było ich tam, gdzie być powinni, a nie ze względu na złe podanie.

To wszystko spowodowało, że Alan Czerwiński został piłkarzem roku 2016, w plebiscycie Złote Buki.

Wiosna była już dość słabsza, ale Czerwiński był zawodnikiem, do którego najmniej było pretensji. Trochę błędów w obronie popełnił, ale jednak trzymał poziom. Na pewno znacząco spadł jego udział w ofensywie i w niektórych meczach był niewidzialny.

Pod zawodnika podchodziło już kilka klubów – mówiło się o Wiśle czy Jagiellonii. Obrońca jednak pozostał w GKS i chciał walczyć o awans. To się niestety nie powiodło i dziś już będzie grać na chwałę Miedziowych.

Sam nie wiem, czy poradzi sobie w ekstraklasie. Jestem i byłem dość krytyczny wobec zawodnika i nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że da radę. Ale mogę stwierdzić jedno – piłkarz poczynił ogromny postęp w ciągu tych kilku lat – zarówno piłkarski, jak i mentalny. Owszem, ma jeszcze mankamenty. Zdarza mu się pogubić jak za starych czasów (np. mecz ze Stomilem w Olsztynie). Nie wiem, czy jeśli nie trafi znów na szybkich skrzydłowych, to nie da się wkręcić w ziemię. Wiem jednak, że w kaszę już sobie dmuchać nie da. Jak będzie trzeba powalczyć, to będzie to robił. Jeśli trafi na trenera, który odpowiednio go nastawi i nakręci – może to być czołowy wojownik ekstraklasy.

Nie wiem na ile jest prawdy w tym, że zawodnik korzystał z pomocy psychologa sportowego, ale jeśli tak – to wielki szacun i widać efekty. Mam przede wszystkim szacunek do zawodnika, że przetrwał naszą jazdę po nim i zamiast płakać z pretensjami, tak jak większość jego kolegów-piłkarzy, on po prostu wziął się za siebie, wziął się do roboty i po prostu stał się lepszym piłkarzem. Dodatkowo pokazując nam, że też się mylimy i stwierdzenie, że „nigdy nie będzie obrońcą” nie sprawdziło się. Jest solidnym, dobrym obrońcą. To poważny i ambitny piłkarz, sportowiec – a takich w GKS w ostatnim czasie ze świecą było szukać.

Co my z Tobą Alan się nawkurzaliśmy… Nie można było od początku tak grać? To oczywiście pół żartem, pół serio. Ja osobiście niezmiernie cieszę się, że poszedłeś do przodu i życzę Ci wszystkiego dobrego na ekstraklasowych boiskach. Za ciężką robotę, którą wykonałeś – należy Ci się ekstraklasa. Za to, że byłeś lojalny wobec GieKSy. Za to, że nie żaliłeś się w mediach, tylko robiłeś swoje.

Dzięki!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

3 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

3 komentarze

  1. Avatar photo

    Mecza

    23 czerwca 2017 at 17:25

    Alan byłeś najlepszy w poprzednim sezonie i chyba po raz pierwszy zdarzyło mi się że się cieszę na wiadomość o odejściu najlepszego piłkarza. Zasługujesz na szansę w najwyższej klasie. Gdy był pomysł przejścia już zimą to by była mega idiotyczna decyzja. GKS miał awansować i pewny plac na prawej obronie w wyższej lidze, do tego pensja na czas, nie to co w Krakowie.

  2. Avatar photo

    stara ekipa

    24 czerwca 2017 at 01:54

    Alan powodzenia ! sprawdz jeszcze jak Miro ustwial sie przy obronie i bedzie high level 🙂

  3. Avatar photo

    kibic bce

    24 czerwca 2017 at 15:27

    Ja ci synek zycze jak najlepiej. Podnos swoje uiejetnosci a bedzie dobrze. Jeden chyba z nie licznych co nie j.,,,, nadmiaru zelu na glowe.
    Nie to co kufel jest teraz w d… . a moglbyc z niego grajek nie zly. Wolal zelw i solary plus wycieczki po Silesi 🙁

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Rafał Górak: „Obawiam się o nasz stan kadrowy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis z konferencji po remisie 0:0 z Górnikiem Łęczna.

Pavol Stano: Uważam, że widzieliśmy dobre widowisko, choć bez bramek. Staraliśmy się eliminować te mocne strony GieKSy i grać tak, jak chcieliśmy. Zaangażowanie chłopaków było fajne, jakość adekwatna do meczu, wyglądało na to, że to zrobimy i doprowadzimy ten mecz do końca. Trzeba przyznać, że gospodarze też mieli sytuacje. Remis, każdy chciał więcej, trzeba ten punkt szanować.

***

Rafał Górak: Skończyło się meczem remisowym, wydaje się, że były momenty, gdzie Górnik Łęczna prowadził grę w sposób bardziej spójny. Nie można tu mówić jednak o czystych sytuacjach, a szkoda mi sytuacji Kuuska, najlepszej ze wszystkich. Widać progres w grze drużyny z Łęcznej, nie będę w jakiś sposób narzekał. Obawiam się o nasz stan kadrowy, mamy dwa treningi, a łatwy mecz nas nie czeka. Musimy ciężko pracować, by zawodników doprowadzić do dyspozycji, bo mamy dużo tych kontuzji. Dopadła nas grypa jelitowa. Trzeba szanować ten punkt i doceniam tę walkę z naprawdę dobrze grającym rywalem.

Urazy Rogali i Wasielewskiego?
Górak: Grzesiek to uraz mięśniowy, Marcin zmagał się z urazem od dłuższego czasu. Marcin, jak go znam, będzie robił wszystko, by być gotowym na następne spotkanie. Czasu mamy mało, trzeba myśleć o tym, kim ich zastąpimy.

Wracają demony jesieni?
Górak: Nigdy nie miałem demonów, nic mi się nie przypomina. Mocna liga i wymagający rywale, rzeczywiście dzisiaj ten punkt biorę do kieszeni, myślę o meczu w Warszawie.

Arek Jędrych stracił przytomność czy było to zwykłe zderzenie?
Górak: Nie stracił, natomiast otrzymał poważny cios. Nos jest złamany, ale to nie złamie Jędrycha.

Duża delegacja z GKS-u Tychy na trybunach. Było dziś jakieś ukrycie schematu?
Górak: Żadnego ukrycia schematu dzisiaj nie było.

Mecz z Polonią Warszawa to spotkanie z zespołem z dołu tabeli. Będzie to trudne spotkanie?
Górak: Zespół z Warszawy to zdeterminowany i niezły zespół. Mamy całkowity obraz tej drużyny, spodziewamy się naprawdę trudnego spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że jest na co patrzeć i łatwo nie będzie.

Kończąc temat zawieszeń i nieobecnych zawodników. Ile meczów zawieszenia otrzymał Repka i jak powrót Komora?
Górak:
Oskar dwa spotkania, więc nie będzie dostępny w Warszawie, a Komor można powiedzieć już w 80% wyleczony. Nie chcieliśmy dzisiaj ryzykować zawodnika, ale wydaje mi się, że te dwa dni doprowadzą go do 100% dyspozycji.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Każdy popełnia jakieś błędy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu konferencji prasowej po remisie 2:2 z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą.

Rafał Górak: Dobry wieczór. Niewątpliwie, mecz jakby o dwóch historiach i nad tym ubolewam, bo wydaje mi się, że gdyby nas było po równo, to wyjechalibyśmy stąd z trzema punktami. Wyjeżdżamy z jednym punktem i również, wydaje mi się, należy to w jakiś sposób przyjąć. Wszelkie złości i wszelkie jakieś trudności trzeba wystudzić, schować dzisiaj do kieszeni i zabrać punkt z trudnego terenu. Po prostu przeanalizować spotkanie, w czwartek już kolejne i trzeba, wydaje mi się, pozytywnie nastawiać na to, co przed nami. Niestety, każdy popełnia jakieś błędy, myśmy się ich nie ustrzegli. Ta czerwona kartka, podyktowana oczywiście słusznie, to błąd naszego zawodnika, no i cóż zrobić. Nie jestem od tego, aby go ganić, wprost przeciwnie, zawsze będę zawodników podnosił na duchu i w jakiś sposób rozumiał emocje. Szkoda, bo wydaje mi się, tak jak powiedziałem na początku, że wyjeżdżalibyśmy stąd z trzema punktami. 

Pytanie: Ten mecz pan traktuje jako wygrany jeden punkt, czy jednak mimo wszystko przegrane dwa, biorąc pod uwagę tę pierwszą połowę? 2:0 wynik, praktycznie czerwona kartka już w doliczonym czasie, ale patrząc stricte na statystyki z całego meczu, to GieKSa powinna się cieszyć z tego, że wywozi stąd jeden punkt. Czy tym spotkaniem Dawid Kudła troszeczkę odkupił winy ze spotkania z Odrą Opole?

Górak: Sumarycznie, gdyby zobaczyć, to tak, jak mówię: gdyby mówić tylko o samej grze i o samej historii tego spotkania to wydaje mi się, że grę mieliśmy pod kontrolą, w szczególności, że prowadziliśmy 2:0 do przerwy. Jeżeli utrzymalibyśmy równowagę, osobową wydaje mi się, że nie udałoby się rywalom zdobyć dwóch bramek, a wydaje mi się, ze my byśmy cały czas dążyli do tego, by strzelić kolejną. To jest finał tych dywagacji, po prostu przyjmuję ten punkt, biorę go na klatę, bo zdaję sobie sprawę, że statystyki całego meczu po stracie zawodnika leciały na łeb, na szyję i na pewno tutaj należy podkreślić dominację Termaliki i to, że stwarzała sytuację, że było bardzo, bardzo groźnie. Dawid dzisiaj zagrał bardzo dobre spotkanie, ja nie winiłem go z punktu widzenia zero-jedynkowego za to spotkanie z Odrą, myśmy tam też zawalili w innych aspektach. Tam nie było akurat tej bezpośredniej winy Dawida, a dzisiaj bronił bardzo dobrze i na pewno to był jego dobry występ. Bierzemy ten punkt z pokorą, nie cieszymy się i nie jest to dla nas jakaś wielka sprawa, ale tez nie popadamy w jakiś smutek. Po prostu skończyło się remisem i taki jest stan faktyczny. 

***

Marcin Brosz: Oglądaliśmy naprawdę emocjonujące widowisko i to tak naprawdę od pierwszej do ostatniej minuty, aż szkoda, że się skończyło. Patrząc na przebieg meczu, graliśmy z jednym z zespołów, który aspiruje do tego, by w przyszłym sezonie występować w Ekstraklasie. To, co łączy ten mecz i poprzedni, to mieliśmy dużo sytuacji bramkowych z meczu, i to strzałów groźnych, i to stwarzanych takich groźnych sytuacji. Bardzo dużo. To, co podkreślam, posiadanie piłki, tak chcemy grać. Wiadomo, na końcu jest ta najważniejsza rubryczka: bramki i jedna droga: tu trzeba konsekwentnie pracować nad wykończeniem, bo widać, że jesteśmy w stanie stwarzać sytuacje, natomiast ta finalizacja to jest praca na treningach. Widać progres, natomiast to nie jest tak, że z treningu na trening będzie tak łatwo wykonywany, więc to jest moment, nad którym pracujemy. Podsumowując: ciekawe widowisko, dużo emocji, dużo pojedynków jeden na jeden, to co kibice lubią. Do końca mecz trzymał w napięciu i w emocjach. 

Pytanie: Po pierwszej połowie wydawało się, że trudno wam będzie wrócić do gry. Było 2:0, po przerwie przejęliście inicjatywę. Bramka w 93. minucie, daje dużo radości, czy niedosyt zostaje?

Brosz: Wartość dodana, to to, że po raz któryś do końca gonimy, wierzymy w to, że jesteśmy w stanie odwrócić wynik meczu i tu widać, że jest duży progres. Ta pierwsza połowa, przegrywaliśmy 2:0, te bramki… Też wiemy, jak padały, jakby je wziąć, ten mecz był bardzo dobry, z jednej i drugiej strony. Naprawdę to było dobre widowisko na dobrym poziomie. Były te sytuacje, których musimy zdecydowanie unikać, i pierwsza i druga bramka. Oczywiście, to nas nie usprawiedliwia. Podział punktów, i my i GKS walczyliśmy o trzy, nie rozpatrywałbym w tych kategoriach. Dla nas jest ważne to, że po raz kolejny z zespołem, który walczy o najwyższe cele, byliśmy w stanie i nawiązać na boisku bardzo równą walkę, jak również udało nam się strzelić dwie bramki. Mieliśmy sytuację na zdobycie kolejnych.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Dwie połowy, dwa odmienne oblicza GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa, mimo bardzo dobrej pierwszej połowy, nie zdołała pokonać Termaliki Nieciecza i ostatecznie zremisowała 2:2. Duży wpływ na wynik miała czerwona kartka Oskara Repki. W drugiej części spotkania w osłabionej drużynie Rafała Góraka widać było dużo nerwów.

Mecz był bardzo istotny dla obu zespołów, co przełożyło się na wysoki poziom zaangażowania. Termalica postawiła na agresywną grę w pressingu, podczas gdy GieKSa starała się kombinacyjnie stworzyć pierwszą sytuację. Wyjście z własnej połowy było niezwykle trudne, a z chwili zamieszania w 3. minucie skorzystał Ambrosiewicz, oddając mocno niecelny strzał. Pojawiła się szansa na szybki atak, ale Rogala zagrał zupełnie nie w tempo do Kozubala i gospodarze znów byli w posiadaniu. Próba wyprowadzenia Adriana Błąda, szybki doskok rywala i znów GieKSa musiała walczyć o piłkę. W 8 minucie, po faulu na Marcinie Wasielewskim, Antoni Kozubal podszedł do stałego fragmentu gry i posłał wysoką wrzutkę w pole karne. Piłka spadła wprost na głowę Janiszewskiego, który wokół siebie nie miał żadnego przeciwnika – jakby rywale w ogóle go nie widzieli. Stoper z Katowic umieścił piłkę w bocznej siatce obok bezradnego Loski – 1:0! Już po kolejnej minucie Shibata z Błądem wyprowadzili linię obrony Termaliki w pole, dostarczając finalnie futbolówkę do Bergiera, ten jednak był zmuszony do oddania strzału z niedogodnej pozycji. Przypadkowe przewinienie Kozubala w 15. minucie, po którym Dawid Kudła musiał się mieć na baczności – uderzenie po zgraniu dośrodkowania minęło słupek o centymetry. Dobrze prezentował się Shibata, odgrywając kluczową rolę w odbiorach i przy obronie stałych fragmentów gry. W 20. minucie znów Ambrosiewicz spróbował uderzenia z dystansu, na szczęście mierzony strzał wylądował na bandzie reklamowej. Zawodnik Termaliki jeszcze nie skończył rozpamiętywać swojej okazji minutę później: fatalnie zagrał w kierunku Loski, futbolówka ledwo poturlała się pod nogi Bergiera, który bezlitośnie wykorzystał taką okazję i podwyższył prowadzenie. Katastrofalny błąd, zupełnie podcinający skrzydła gospodarzom. Brakowało im pewności siebie nawet w dobrych okazjach, co ułatwiało pracę defensywie z Katowic. Pechowo piłka po wybiciu Jędrycha w 31. minucie odbiła się od przeciwnika, trafiając ostatecznie pod nogi Karaska. Ten wrzucił ją wprost na głowę Trubehy, który spudłował z bliskiej odległości. Karaskowi wychodziło niemal każde dośrodkowanie, po stałym fragmencie Branecki nie wykorzystał kolejnego dobrego podania, blokowany przez zawodników w czarnych strojach. W 36. minucie „na minę” wrzucił Jaroszka Jędrych niecelnym podaniem, Termalica zyskała wrzut z autu na wysokości pola karnego Dawida Kudły. Po wznowieniu faulował rywala Wasielewski, czego nie dostrzegł arbiter. Bezpardonowo Jędrych potraktował Braneckiego w środkowej strefie boiska, za co słusznie zobaczył żółty kartonik w 41. minucie. Dużo szczęścia miał Janiszewski, gdy po zbędnym faulu odkopnął nieznacznie piłkę – skończyło się na wychowawczej pogawędce. Oskar Repka postanowił zdobyć czerwoną kartkę, bezmyślnie nokautując rywala ciosem łokciem w twarz w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Na zakończenie pierwszej części wynik chciał ustalić Adrian Błąd, po indywidualnym rajdzie uderzając minimalnie obok bramki.

Dobre przejęcie Shibaty w 46. minucie stworzyło okazję dla Bergiera, który zdecydował się na podanie zamiast strzału, a takie rozwiązanie zostało bezproblemowo udaremnione. Termalica zagęściła środek pola, wprowadzając dwóch pomocników z ławki, starając się wykorzystać brak Oskara Repki. W 54. minucie dobre zagranie Dąbrowskiego przeciął Janiszewski, ale gospodarze cały czas kontrolowali przebieg gry. GieKSa broniła się w obrębie własnej „szesnastki”. Chwilę później Jędrych zdecydował się nie wychodzić do Karaska, a ten skorzystał ze swobody i oddał kąśliwy strzał, który po rykoszecie od nogi kapitana Trójkolorowych z trudem zdołał sparować Kudła. W 60. minucie Jędrych znów wykorzystał rykoszet, tym razem na swoją korzyść, by posłać piłkę w kierunku dalszego słupka, ale Loska czujnie zażegnał niebezpieczeństwo. 61. minuta: Nowakowski zagrywa do Dąbrowskiego, piłka przelatuje obok zaskoczonej defensywy GieKSy, a bezradny Dawid Kudła tylko odprowadził piłkę wzrokiem, ta na szczęście odbiła się od poprzeczki i linii bramkowej, powracając na boisko. Co się odwlecze, to nie uciecze: Nowakowski z dystansu pokonał zasłoniętego bramkarza Trójkolorowych, a z kryciem nie poradził sobie Antoni Kozubal. Fatalne wybicie Adriana Błąda dało Nowakowskiemu kolejną okazję do zdobycia bramki, na szczęście tym razem skiksował. GieKSa broniła się przed nawałnicą ataków gospodarzy, nie mogąc wyprowadzić kontrataku. W 72. minucie Kozubal błyskawicznie wznowił z rzutu wolnego i zagrał długą piłkę do Shibaty pod pole bramkowe z połowy boiska, ale Loska nie dał się zaskoczyć. Radwański okiwał kryjącego go zawodnika i dośrodkował, a Kudła w ostatniej chwili zdołał wyciągnąć rękę i zatrzymać uderzenie Biedrzyckiego. Druga próba zawodnika gospodarzy po rzucie rożnym i znów fenomenalnie interweniował doświadczony golkiper. W 85. minucie groźnie zrobiło się po strzale Wacławka, a Jaroszek w ostatnim momencie strącił uderzenie na rzut rożny. Druga minuta doliczonego czasu gry to zupełna bierność GieKSy w polu karnym – Wróblewski zagrał do Radwańskiego, a ten precyzyjnym uderzeniem pokonał Kudłę. Piłka po drodze minęła jeszcze rozpaczliwie interweniującego Wasielewskiego. Wacławek w ostatnich sekundach otrzymał podanie na 13. metrze i uderzył wysoko nad poprzeczką. Ostatnia akcja meczu i strzał Biedrzyckiego wylądował w rękach Kudły.

21.04.2024, Nieciecza
Termalica Bruk-Bet Nieciecza – GKS Katowice 2:2 (0:2)
Bramki: Nowakowski (63), Radwański (90) – Janiszewski (8), Bergier (21).
Termalica Nieciecza: Loska – Putivtsev, Biedrzycki, Spendlhofer – Zaviiskyi, Radwański, Ambrosiewicz (46. Dombrovskiy), Karasek (84. Wacławek), Wolski (68. Wróbel) – Branecki (80. Jakubik), Trubeha (46. Nowakowski).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Janiszewski, Rogala – Błąd (80. Mak), Kozubal, Repka, Shibata (86. Baranowicz) – Bergier (90. Krawczyk).
Kartki żółte: Radwański – Jędrych, Bergier, Kudła, Jaroszek.
Czerwona kartka: Repka (45, brutalny faul).
Sędzia: Piotr Idzik (Poznań).
Widzów: 1801 (w tym 549 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga