Dołącz do nas

Piłka nożna

Papszun: Bergier wcisnął na milimetry

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po meczu Rakowa Częstochowa z GKS Katowice wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Marek Papszun i Rafał Górak.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo dobry mecz GKS Katowice, bardzo dobra gra obronna, świetna obrona pola karnego, gdzie Raków już później dawał wszystkie swoje działa. Drużyna świetnie broniła, za to duży plus. W kwestii ofensywnej mogliśmy pokusić się o więcej goli, jest nam żal, bo takie sytuacje należy wykorzystywać. Jesteśmy niezmiernie szczęśliwi. Spodziewaliśmy się bardzo trudnego przeciwnika i dla nas te sprawdziany w każdym jednym meczu dają nam ogromną satysfakcję, że drużyna ciągle się rozwija. Bardzo fajne jest też to, że w tych momentach trudnych, kiedy popełniliśmy błędy, ale drużyna nie opuszczała rąk i nie przestraszała się, bo tak mogłoby się zdarzyć, że beniaminek się pogubi. Tutaj już tego nie ma i z każdą chwilą jesteśmy ciut mocniejsi, a ten mecz daje nam świadectwo, że idziemy w dobrym kierunku. Chciałbym podziękować przeciwnikowi za fajną walkę.

O mentalności można by dużo mówić i ona ma różne wymiary. Stracona bramka, po indywidualnym, niekiedy banalnym błędzie, a przecież wynikająca z naszej organizacji gry czy niestrzelony rzut karny. Można złapać meczowego doła, a tu tego nie ma. Przygotowujemy drużynę na oczywistości, żeby oczekiwali rzeczy oczekiwanych – niestrzelony karny to przecież nie pierwszy w historii, błąd przy wyprowadzaniu piłki, kiedy jesteśmy nisko, a przeciwnik stosuje dobry pressing to takie są koszta imprezy. Jeżeli będziemy chcieli grać tylko do przodu, to zniknie frajda. Rzeczy oczekiwane nas nie demolują, tylko drużyna po błędzie nakręca się dalej, gra swój mecz, swoją piłkę i to dzisiaj dało trzy punkty.

Grzegorz Rogala jest po dość długiej przerwie spowodowanej urazem, ale brał teraz udział w bardzo dużej ilości zajęć w tygodniu. Kwestia tygodnia czy dwóch, jak zobaczymy go na boisku. Dawid Drachal ma zapis, że w tym meczu nie mógł wystąpić.

W wielu meczach kiedy nie wygrywamy, mimo że różne rzeczy się „zgadzały” – nam, sztabowi szkoleniowemu, to nie panikujemy. Nie ma co chować głowy w piasek i rozpaczać, że przegraliśmy ostatni mecz i co teraz… Trzeba pracować, być cierpliwym i nieustępliwym i być przekonanym do pracy. Wiemy, co chcemy grać, namawiamy do tego zawodników, oni podpisują się dwoma rękami pod tym i dlatego się rozwijamy. Jeśli będziemy jeszcze bardziej powtarzalni, to  będziemy wygrywać kolejne mecze. Na razie będziemy się przygotowywać do meczu z Piastem Gliwice i zapewnimy drużynie komfortowe warunki tych przygotowań.

Każdy trener jest obsesyjnie chory na punkcie wygrywania. Zbierajmy punkty i bądźmy rzetelni w tym, co robimy. Grajmy takie solidne mecze jak dzisiaj, a to będzie przynosić trzy punkty. Tak jak dzisiaj.

Spodziewaliśmy się wysokiej intensywności Rakowa w drugiej połowie i rzeczywiście nas zepchnęli. Natomiast defensywa i gra w obronie niskiej jest również przez nas trenowana bardzo mocno. Drużyna w ustawieniu 5-4-1 doskonale funkcjonowała i Raków nie stwarzał sobie wielu sytuacji, mimo że był blisko naszego pola karnego.

Jesteśmy w innej lidze niż rok temu, jest o wiele trudniej, ale drużyna ciągle się rozwija. Obóz w Turcji był przepracowany bardzo dobrze. Czasem o tym zapominamy, ale co najważniejsze tam była bardzo wysoka frekwencja na treningach. Jeżeli jesteśmy wszyscy razem, to bardzo buduje i drużyna to czuje. Zdrowie piłkarzy jest kluczowe.

Rzut karny to doskonała interwencja bramkarza. Nie mam zamiaru nic naruszać w hierarchii wykonywania rzutów karnych.

Sposób gry mojej drużyny i tego  w jaki sposób funkcjonuje odzwierciedla ogromy szacunek, jaki mam do trenera Papszuna i co zrobił ze swoją drużyną w Częstochowie. W rundzie jesiennej jego pochwała dla GKS i zdanie, że niesłusznie wygrali było dla mnie największym kołem napędowym, jaki mogę dostać od mojego kolegi po fachu. Natomiast zawsze chciałoby się zmierzyć, by być zwycięzcą. Natomiast nie czekałem specjalnie na mecz z Rakowem, czekam na każdy kolejny następny i będziemy się przygotowywać jak najlepiej do każdego meczu. A zwycięstwa takie jak dzisiaj to są rzeczy wyjątkowe, bo wiemy jak potężną siłą w ostatnich latach jest Raków w ekstraklasie.

Kartki to normalny element sezonu. Musimy być przygotowani na wszystkie warianty. Mamy zawodników, którzy muszą zastępować tych, którzy nie mogą zagrać.

Wszyscy będziemy trzymać kciuki za Filipa i przyglądać się jego pracy na treningach i w meczach. Będziemy go jak najbardziej wdrażać, natomiast nie będzie to bez uczciwej i sprawiedliwej rywalizacji. Jeżeli Sebastian Bergier będzie grał tak jak dzisiaj, to ta rywalizacja będzie taka, że trener tylko może zacierać ręce.

Marek Papszun (trener Rakowa Częstochowa):
Gratulacje dla GKS za zwycięstwo, nie jest to prosta sprawa wygrać z Rakowem po dwunastu meczach bez porażki. Seria się zakończyła. Duże gratulacje dla Frana Tudora, który w tych marnych okolicznościach rozegrał dwusetny mecz w Rakowie – to już legenda na zawsze tego klubu. Nie powiedział ostatniego słowa i my razem z nim i z tego kurzu szybko się otrząśniemy. Za mało zrobiliśmy w pierwszej połowie, jeśli chcemy myśleć o najwyższych miejscach w tej lidze, musimy zrobić więcej, grać z większą pasją i poświęceniem. Pierwsza połowa była do zapomnienia. Mało sytuacji z obu stron i kuriozalna bramka. To ustawiło mecz. W drugiej połowie zagraliśmy zdecydowanie z większą pasją i jakością, coś się zaczęło dziać, przynajmniej było widać jakieś emocje. Momenty zadecydowały, zwłaszcza druga bramka – banalnie straciliśmy obie bramki i ciężko później myśleć o zwycięstwie. Druga połowa była dużo lepsza, można być z niej zadowolonym, ale to marne pocieszenie, bo trzeba zagrać dwie przynajmniej takie połowy.

Niespecjalnie martwię się przed meczem z Lechem, widać było problemy z linii obrony, od tego musimy zacząć. Kolejny raz linia obrony jest modyfikowana, jeszcze Barath schodzi w przerwie. Trzeba zacząć od linii obrony, piłkarzy przygotowanych na 100% do gry i potem dopiero można myśleć o czymś więcej. Musimy mieć więcej jakości indywidualnej, bo w pierwszej połowie nie robiliśmy różnicy w ataku. Oddaliśmy trzy strzały, ale bez zagrożenia. Amorim nie wiedzieć czemu był spóźniony po podaniu wzdłuż bramki, a powinien ją przeciąć. Od zawodników trzeba wymagać więcej.

Svarnas ma przeciążeniową sprawę po Cracovii, boiska nie pomagają. Ameyaw powinien pomału wracać, nie był to wielki uraz, ale trzeba uważać na urazy mięśniowe, pogoda nie pomaga – te mrozy dla zawodników szybkich z włóknami szybkokurczliwymi to jest zagrożenie. Myśleliśmy, żeby go dziś wpuścić, ale trochę się jeszcze obawiałem. Jak kilku zawodników jeszcze dojdzie i rywalizacja się wzmocni, bo teraz mieliśmy ograniczone możliwości, będzie lepiej.

Nic mi nie wiadomo, by jakiś zawodnik miał nas jeszcze zasilić, ale okno jest jeszcze otwarte, więc wszystko się może wydarzyć.

Temat straconych bramek jest złożony, trudno się zabezpieczyć, jak  ciągle się gra w innym składzie, do tego Arsenić czy Rundić dochodzą do formy, a Barath nie jest nominalnym stoperem, choć może na tej pozycji grać. To jest formacja która wymaga wspólnego zaufania i zrozumienia. Nie da się ciągle zmieniać 2-3 zawodników i liczyć, że będzie to tak samo funkcjonowało. Dzisiaj jednak nie graliśmy źle w obronie, ale mieliśmy fatalne momenty, przeciwnik te dwa wykorzystał na maxa i zdobył bramki. Mieli jeszcze szansę na 3:1 i to były jedyne okazje. Nawet pierwsza bramka nie była czysta, bo nawet nie było gdzie tej piłki zmieścić. Trelu się cofał, a Barath nie wyszedł do Bergiera, który wcisnął to na milimetry. Druga bramka to już w ogóle kuriozum, możemy piłkę wybić dwa razy i nie wybijamy. Brakowało zdecydowania w działaniu, a nie koncentracji. To co nas charakteryzowało, to nie stracić bramki, a dziś w banalny sposób do tego doprowadziliśmy, to nie przystoi, chyba sam przeciwnik był zaskoczony, z jaką łatwością te bramki strzelał.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Panie! Do ligi jest siedem dni!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sezon – proszę państwa – za pasem. W zasadzie można powiedzieć, że „polskie granie” już się rozpoczęło – czwartkowym meczem Legii z Aktobe. Za chwilę Superpuchar, a za tydzień wraca ekstraklasa. Szybko zleciało. Dla nas zacznie się podobno „najtrudniejszy sezon dla beniaminka”, czyli drugi sezon. Choć beniaminkiem już nie jesteśmy, tylko pełnoprawnym ligowcem. No – może prawie pełnoprawnym, zobaczymy, jak te rozgrywki się potoczą i czy GieKSa zaliczy sezon zbliżony do poprzedniego, a jak wiemy, ten poprzedni przyniósł nam sporo radości i dumy.

Co nas czeka – tego nie wie nikt. Nie ukrywajmy, że poprzednie rozgrywki i postawa w nich GKS były zaskoczeniem. Katowiczanie zaprezentowali się bardzo dobrze, pokazali swój styl, waleczność, ofensywną piłkę. Na palcach jednej ręki można by policzyć mecze, w których nasz zespół był zdecydowanie słabszy od rywala. Dwa spotkania z Legią, Lech w Poznaniu, Górnik w Zabrzu, Pogoń w Szczecinie. A poza tym? Może by się znalazła jakaś Jaga na wyjeździe, ale tak naprawdę nawet w przegranych meczach katowiczanie nie odbiegali bardzo od rywali. Czasem nawet byli lepsi. A przecież oprócz tego było też sporo zwycięstw.

Mogliśmy się zastanawiać, jak GKS będzie się spisywał, mając zapewnione utrzymanie. I spisywał się nadal bardzo dobrze. Po zadyszce z Legią i Koroną przyszło siedem punktów w ostatnich trzech meczach.

Sezon jest niewiadomą choćby z powodu zmian kadrowych, które zawsze między sezonami mają miejsce. Straciliśmy bardzo ważną postać, czyli Oskara Repkę, który po fenomenalnej końcówce sezonu bardzo mocno podwyższył swoje noty, trafił do kadry i odszedł do Rakowa Częstochowa. Szkoda bardzo tego zawodnika, ale taka jest kolej rzeczy. Oskar grał w GKS przez kilka lat i nikt się nim nie interesował, ale promocja na boiskach ekstraklasy jest tak wielka, że ta scena plus jego kapitalne występy zaowocowały transferem do wicemistrza Polski. Wcześniej odszedł też Sebastian Bergier, za którym w Katowicach nikt nie płacze, choć sam Seba trochę płacze, że nie był w Katowicach traktowany jak należy (nie przez kibiców). Napastnik dał nam więcej goli, niż sobie wyobrażaliśmy i godnie zastąpił Adama Zrelaka. Natomiast nie jest to piłkarz, którego nie da się zastąpić.

Z ważnych piłkarzy to jedyne odejścia, więc mimo wszystko ta kadra nie została mocno przetrzebiona. Przede wszystkim udało się wykupić Mateusza Kowalczyka, co było celem numer jeden. Wokół tego zawodnika zapewne będzie się kręcić gra naszego zespołu. Utrzymanie tego piłkarza to wielki sukces i naprawdę optymistyczna sprawa, bo teraz proszę sobie wyobrazić utratę i Repki, i Kowalczyka. To byłby już mały sportowy dramat. Został Kowal – więc jest nieźle.

A piłkarze, którzy przyszli? Różne są opinię o naszym mercato. I wszystko wyjdzie w praniu. Pozyskani zawodnicy nie są z czołówki ligi, ale nie oszukujmy się – tacy piłkarze w pierwszej lidze do nas nie przychodzili. Praktycznie w komplecie są to zawodnicy, którzy odgrywali może nie wszyscy pierwszoplanowe, ale jednak ważne role w swoich zespołach – i co najważniejsze – w ekstraklasie! Zaczęliśmy od dwójki z Pogoni Szczecin. Kacper Łukasiak regularnie wchodził w meczach Portowców, Marcel Wędrychowski zresztą również, a i kilka spotkań zagrał od pierwszej minuty. Aleksander Paluszek wiosną w wielu meczach Śląska był podstawowym zawodnikiem. Jakuba Łukowskiego pamiętamy przede wszystkim z doliczonego czasu gry i bramki na Bukowej – w strugach deszczu – dla Widzewa. A Maciej Rosołek – piłkarz, który w ostatnich dwóch latach obniżył nieco loty, ale to zawodnik z potencjałem, a GieKSa jest miejscem, w którym tacy gracze się odbudowują.

Przede wszystkim jednak to, co powinno nas napawać optymizmem to po prostu praca zespołu – praca sztabu szkoleniowego, który stworzył, wykreował ten zespół od zera. Praca metodyczna, konsekwentna i z pasją, co choćby było widać w serialu Canal Plus. Dlaczego więc miałoby być gorzej? Dobra praca zawsze się broni i – choć wiadomo, że to jest sport i wahania mogą być – to ten atut GieKSy jest ewenementem w ekstraklasie. Puszcza spadła, więc nie ma już Tomasza Tułacza, jako rekordzisty pod względem stażu. Teraz to Rafał Górak dzierży tę palmę pierwszeństwa i to z olbrzymią przewagą. Po nim najdłuższy stań ma Adrian Siemieniec, ale to jest tylko… 2023 rok. Reszta trenerów jest od 2024 lub później! Abstrahując od… wszystkiego, jest to dramat polskiej piłki i brak jakiejkolwiek ciągłości. Naprawdę więc doceniajmy to, że mamy zespół budowany przez lata, nawet jeśli po drodze wszyscy – piłkarze, trener, cały sztab szkoleniowy i kibice, musieli przetoczyć wielki, potężny, monstrualny głaz. Wszystkim się to opłaciło.

Katowiczanie postawili wysoko poprzeczkę w poprzednim sezonie. I teraz są dwie szkoły. Jedna mówi o tym, że musimy piąć się do góry, walczyć o wyższe miejsca i zdobyć większą liczbę punktów. Z drugiej strony, naprawdę ta postawa w ostatnich rozgrywkach była nad wyraz dobra, więc może być tak, że liczba punktów w tych nadchodzących – będzie mniejsza. Nie sposób przewidzieć, w którą stronę to pójdzie. Dlatego tak ważne jest wsparcie i ta cała otoczka, która była w poprzednim sezonie. Przecież to, co GieKSa zrobiła, punktując z marszu na nowym stadionie, to też było coś spektakularnego. Obawialiśmy się, że katowiczanie będą przez chwilę grać na Nowej Bukowej, jak na wyjeździe. A gdzie tam. Od razu był to ICH stadion. W aspekcie psychologicznym to, że od razu zaczęli wygrywać na nowym obiekcie, jest bardzo ważne, bo po prostu oni znają, my znamy i ten stadion zna smak zwycięstwa.

Nawet Kolejorz zna smak „zwycięstwa” na Nowej Bukowej, bo choć dość rozpaczliwie wywalczyli remis, to po meczu byli w takiej euforii, jakby wygrali, bo przecież przybliżyli się tym punktem do mistrzostwa.

Ostatnie chwile ligowego odpoczynku przed nami kibicami. A od przyszłej soboty się zacznie znów – co tydzień kibicowskie i piłkarskie święto, czyli GieKSa w ekstraklasie!

Kontynuuj czytanie

Galeria Kibice

Turniej na Bukowej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z turnieju kibiców GKS Katowice, który odbył się w sobotę 12 lipca na Bukowej. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara.   

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Czuć to było z boiska

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Raków Częstochowa odbyła się konferencja prasowa, podczas której wypowiedzieli się trenerzy Rafał Górak i Marek Papszun. Poniżej główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji.

Marek Papszun (trener Rakowa Częstochowa):
Zależało nam, żeby dobrze zacząć i wejść w sezon i to zrobiliśmy. Z wymagającym przeciwnikiem. W zeszłym sezonie dwa trudne spotkania, na starej Bukowej – nie byliśmy lepsi, ale wygraliśmy, a potem przegraliśmy u siebie, choć nasza gra była już lepsza. Więc te mecze z GKS były trudne. Dzisiaj też było trudno, ale pokazaliśmy już na starcie dojrzałość i dyscyplinę taktyczną. Momentami nawet taki performance. Jestem zadowolony i z optymizmem patrzymy w przyszłość. Teraz regeneracja, jutro jeszcze mamy sparing dosłownie dla kilku zawodników, których mamy w kadrze i tych z akademii. I szykujemy się do meczu pucharowego z Żiliną.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Trudno zacząć od porażki, to nigdy nie jest fajna sprawa. Natomiast trzeba sobie bezapelacyjnie i szczerze powiedzieć, że trafiliśmy na mocny zespół, na pragmatyczną piłkę i ta gra Rakowa, która mi zawsze tak imponuje – dziś ją było czuć z boiska. Przyjmujemy z szacunkiem tę grę, teraz musimy wyciągnąć wnioski, a także doprowadzać do tego, żeby zespół był lepszy z każdym dniem. Musimy kalkulować, że jak trafimy na takiego przeciwnika, to może on postawić takie warunki, że będzie trudno stwarzać sytuację jakąś lawinową ilością lub tak przejąć inicjatywę, żeby to potem udokumentować golami. Był to trudny i wymagający mecz, natomiast sama pierwsza połowa była stabilna i graliśmy dobrze, mając na uwagę przeciwnika i trochę jestem niezadowolony z wejścia w drugą połowę, kiedy pierwsze dziesięć minut było najsłabsze w naszym wykonaniu w meczu i przeciwnik to wykorzystał, zdobywając bramkę. Nie chcemy robić z tego problemu, natomiast w każdym meczu chcemy zdobywać punkty. Teraz musimy się przygotować do następnego spotkania, które rozegramy tutaj w następny poniedziałek.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga