Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Piękna Barbórka na Nowej Bukowej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat spotkania rozgrywanego w ramach 1/8 finału Pucharu Polski GKS Katowice – Jagiellonia Białystok 3:1 (1:0).

 

jagiellonia.net – Jagiellonia Białystok kończy przygodę z Pucharem Polski

Jagiellonia Białystok przegrała 3-1 z GKS Katowice w ramach 1/8 finału Pucharu Polski i odpadła z rozgrywek. Niestety znów szwankowała skuteczność, a w obronie z naszych błędów skrzętnie skorzystali gospodarze i to oni meldują się w ćwierćfinale rozgrywek o krajowy puchar.

63 procent posiadania piłki, 30 uderzeń na bramkę przeciwnika (z czego 21 celnych), 8 rzutów rożnych. To statystki nie zwycięskiej drużyny, a Jagiellonii w dzisiejszym spotkaniu. Gdyby ktoś oceniał mecz na podstawie samych „twardych danych” zachodziłby w głowę jak to możliwe, że z awansu cieszą się Katowice, a nie Białystok.

Mecz rozpoczął się zgodnie z przewidywaniami, to Jagiellonia prowadziła grę i utrzymywała się częściej przy piłce. W 9 minucie Dimitris Rallis oddał pierwsze niecelne uderzenie na bramkę gospodarzy. Kiedy upływał pierwszy kwadrans gry Bernardo Vital posłał dalekie podanie do Alexa Pozo, a ten wypatrzył w polu karnym Jesusa Imaza. Niestety efektowne uderzenie piętą Hiszpana ustawionego tyłem do bramki bez problemów zostało przejęte przez graczy GKS. W odpowiedzi minimalnie pomylił się Ilya Shkurin. Skuteczności zabrakło również Kamilowi Jóźwiakowi, który pomylił się pod bramką GKS. Podobnie Jesus Imaz w 41 minucie, który uderzył z pola karnego wysoko nad bramką. Minutę później celnie spróbował Cezary Polak, jednak nie sprawił wielu kłopotów bramkarzowi. Kiedy wydawało się, że na przerwę zejdziemy przy bezbramkowym remisie GKS wyszedł na prowadzenie. Cezary Polak wyrzucił z autu piłkę do Andego Pelmarda, a ten wycofał ją do Miłosza Piekutowskiego. Młodemu bramkarzowi przy przyjęciu odskoczyła futbolówka i po przejęciu jej przez Marcela Wędrychowskiego, Bartosz Nowak dopełnił formalności.

Już w trzy minuty po wznowieniu drugiej połowy celnie uderzał Bartosz Mazurek, ale bramkarz GKS-u był na posterunku. W odpowiedzi gracze z Katowic podwyższyli na 2-0. Po asyście Nowaka na listę strzelców wpisał się Ilya Shkurin. W 53 minucie w dogodnej sytuacji Alex Pozo uderzył (podawał?) niecelnie. Przed upływem godziny gry Trener Adrian Siemienic zdecydował się na wprowadzenie czterech zawodników. Jagiellonia coraz bardziej naciskała, wydawało się, że bramka jest kwestią czasu. W 81 minucie stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał Afimico Pululu wprowadzony w miejsce Greka. Nasz napastnik zrehabilitował się w 86 minucie po uderzeniu z rzutu karnego, kiedy bezpardonowo przez bramkarza został sfaulowany Alex Pozo. Nadzieja znów rozpłonęła na nowo, ale w doliczonym czasie gry zgasła na dobre. Po dalekim wykopie bramkarza GKS piłkę wprost pod nogi Bartosza Nowaka wybił Bernardo Vital, a ten nie dał szans Miłoszowi Piekutowskiemu. Niedługo później sędzia zakończył spotkanie.

 

jagiellonia.pl – Drachal: Smutna chwila

– Niestety, dzisiaj odpadamy, kończymy w tym sezonie marzenia o Pucharze Polski. Smutna chwila dla nas. Fakt, mieliśmy momenty, w których bardzo kontrolowaliśmy grę i szkoda, że nie padło więcej bramek z naszej strony. Natomiast nie wiem za bardzo, co mogę więcej powiedzieć. Ważne, żebyśmy się po prostu odbili, wyciągnęli wnioski i szli dalej, bo dopiero kończymy rundę i jeszcze cała wiosna przed nami. Ważne, żeby się podnieść i ostatnie cztery mecze dograć do końca i przede wszystkim je wygrać – powiedział po porażce w Katowicach Dawid Drachal.

Czy tę porażkę można tłumaczyć zmęczeniem? – Myślę, że nie powinniśmy iść w tę stronę i szukać wytłumaczeń. Puchar to takie rozgrywki, gdzie jest jeden mecz: albo idziesz dalej, albo odpadasz. My dzisiaj niestety odpadliśmy. Co do statystyki, że Jagiellonia od 2018 roku nie potrafiła wygrać z klubem z Ekstraklasy w Pucharze, to jedyne, co mogę powiedzieć, to że szkoda, iż nie udało się tego dziś przełamać.

[…] Mimo kontroli jest porażka. – Uważam, że kontrolowaliśmy właściwie cały mecz. GieKSa tak naprawdę wykorzystała nasze błędy, strzelając trzy bramki po sytuacjach, których mogliśmy uniknąć i które zwykle unikamy. Na pewno będziemy musieli wyciągnąć z tego wnioski. Co do błędu Miłosza, mogę powiedzieć, że to młody bramkarz, a wcześniejsze mecze miał na naprawdę znakomitym poziomie. Każdemu zdarza się popełnić błąd i ważne, żeby się teraz nie podłamywał – oznajmił pomocnik.

 

weszlo.com – GKS Katowice uczcił Barbórkę! Pierwszy ćwierćfinał od 21 lat

4 grudnia to w Polsce Barbórka, czyli tradycyjne górnicze święto, wyjątkowe dla GKS-u Katowice. Obejrzeliśmy więc specjalną przedmeczową oprawę Orkiestry Dętej Polskiej Grupy Górniczej, a na koniec piłkarskie świętowanie po zwycięstwie 3:1 z Jagiellonią. Chociaż zespół Rafała Góraka nie miał za wiele jakościowych okazji, to był skuteczny. Mocno pomógł w tym Miłosz Piekutowski, który sam takową szansę sprezentował, popełniając „babola”.

Adrian Siemieniec dał odpocząć kilku ważnym graczom.

[…] Siemieniec musiał ratować się największymi gwiazdami, gdy przegrywał 0:2. Do 60. minuty dokonał aż czterech roszad, a w 66. zaryzykował i… wykorzystał ostatnią zmianę. Wpuścił Oskara Pietuszewskiego, Afimico Pululu czy Bartłomieja Wdowika. Wyglądało to już boiskowo dużo lepiej, ale dało tylko bramkę kontaktową (na chwilę) i Jagiellonia odpadła z Pucharu Polski na etapie ćwierćfinału.

GKS ma co świętować! Po 21 latach znów jest w ćwierćfinale Pucharu Polski. Ostatnio do takiego etapu dotarł bardzo dawno temu – w sezonie 2003/04.

[…] W 1/8 finału Pucharu Polski połowę par stworzyły zespoły z Ekstraklasy. To starcie było właśnie takim ostatnim. W 20 pierwszych minutach oba zespoły raczej się „badały”, ale stworzyły po jednej dobrej szansie. Jesus Imaz oddał „no look shoot” z piętki, ale z linii wybił piłkę Marcin Wasielewski. Bardziej mógł żałować Ilja Szkurin, który wślizgiem zamykał akcję po podaniu od Marcela Wędrychowskiego. Chyba niepotrzebnie próbował prawą nogą, zamiast lewą.

Jagiellonia zaczynała się już trochę rozkręcać. Coraz bardziej dominowała, czuła się z każdą minutą pewniej, a realizator zaprezentował statystykę strzałów: siedem do dwóch dla gości. Jaga wciągała GKS na własną połowę, grała bardzo odważnie i często w ataku pozycyjnym wykorzystywała Miłosza Piekutowskiego. Długo zachowywał zimną krew.

I kiedy oba zespoły raczej już szykowały się na zejście do przerwy, to rezerwowy golkiper Jagiellonii nawalił. Tak bardzo chwalony był za mecz z RC Strasbourg, świetnie zastępował kontuzjowanego Sławomira Abramowicza. Jeden moment nieuwagi wystarczył, żeby popełnił kosztowny błąd.

Bartosz Nowak nie miał najmniejszych problemów, by trafić na 1:0. Kompletnie niespodziewane prowadzenie do przerwy. Prezent od bramkarza „nakręcił” dodatkowo gospodarzy.

GKS szybko ustawił sobie mecz, bo już w 51. minucie Ilja Szkurin podwyższył prowadzenie. Rozgniewało to Adriana Siemieńca, który dokonał wspomnianych wyżej pięciu zmian. Rzeczywiście Jaga mocniej docisnęła śrubę.

Raz Alex Pozo zdenerwował kolegów, bo posłał takie ni to podanie, ni strzał i podjął złą decyzję. Innym razem Dawid Drachal próbował z główki. Goście nabijali punkty do statystyk, cisnęli. Kiedy Afimico Pululu zmarnował „setkę” w 81. minucie, pudłując w banalnej sytuacji, w której po prostu musiał dołożyć nogę, można było pomyśleć, że bogowie Pucharu Polski nie są tego dnia po stronie Jagiellonii. Kolejna rzecz nie po myśli gości – gdyby Alan Czerwiński wyleciał z boiska po faulu na Pululu, to nie mógłby mieć pretensji. Chwilę wcześniej dostał „żółtko” za pyskówki. Sędzia go jednak oszczędził.

Bogowie pucharowi tylko na chwilę uśmiechnęli się do Jagi, gdy Rafał Strączek wyszedł z bramki i znokautował Alexa Pozo. Decyzja? Rzut karny, który na bramkę zamienił Afimico Pululu. Trzymając się naszej narracji – później bogowie znowu wystawili język zespołowi Siemieńca, tym razem bardzo brutalnie. Boleśnie…

Gości dobił jeszcze Bartosz Nowak, który skończył mecz z dubletem i asystą i został absolutnym bohaterem wieczoru. Było jasne, że to koniec Jagiellonii, ale dostała jeszcze jeden cios w podbrzusze. Nokautujący. I nie chodzi wcale o żadnego ośmieszającego gola. Oskar Pietuszewski wpadł na Wasielewskiego i coś mu się wyraźnie stało w nogę. Opuszczał boisko zalany łzami… w zasadzie ledwo szedł. To chyba większy problem niż odpadnięcie z Pucharu Polski.

 

radio.bialystok.pl – Jagiellonia Białystok odpada z Pucharu Polski

[…] Jedyny gol w pierwszej połowie padł tuż przed zejściem piłkarzy do szatni. Bramkarz Miłosz Piekutowski był naciskany przez rywali, stracił piłkę, a gola – do praktycznie pustej bramki – strzelił Bartosz Nowak.

Pierwsza połowa była dosyć wyrównana. Najgroźniejszą akcję żółto-czerwoni przeprowadzili w 16. minucie. Jesus Imaz z kilku metrów uderzał piłkę „piętką” tyłem do bramki, ale futbolówka nie wpadła do siatki.

Kilka minut później gospodarze również zagrozili bramce Jagiellonii. Akcję GKS-u zamykał z lewej strony pola karnego Ilya Shkuryn, ale piłka po jego strzale przeleciała tuż obok słupka.

Gospodarze strzelili gola tuż przed przerwą i po 45. minutach prowadzili 1:0.

W 51. minucie gospodarze prowadzili już 2:0, a gola strzelił Shkuryn.

W końcówce meczu Jagiellonia przycisnęła rywali i to się opłaciło, bo w 85. minucie strzeliła kontaktowego gola. Żółto-czerwoni mieli rzut karny, którego na gola zamienił Afimico Pululu.

Sędzia doliczył sześć minut do meczu, białostoczanie rozpaczliwie atakowali, ale gola – po kontrze – strzelili gospodarze. Bramkę zdobył Bartosz Nowak i przypieczętował awans GKS-u do ćwierćfinału Pucharu Polski.

Mecz, z racji przypadającej w czwartek Barbórki, był dedykowany górnikom. Przed spotkaniem i w przerwie przygrywała kibicom górnicza orkiestra dęta, a piłkarzy obu drużyny wyprowadziła eskorta złożona z ubranych w galowe mundury byłych i obecnych pracowników kopalń.

 

wkatowicach.eu – GKS Katowice wygrywa z Jagiellonią Białystok w 1/8 Pucharu Polski

[…] Mecz wypadł w Barbórkę, dlatego klub o górniczych tradycjach nie mógł o tym zapomnieć. Spotkaniu towarzyszyła więc specjalna oprawa. Kibice mieli okazję usłyszeć Reprezentacyjną Orkiestrę Dętą Polskiej Grupy Górniczej pod dyrekcją Grzegorza Mierzwińskiego.

Orkiestra górnicza zagrzała GieKSę do walki. W pierwszej połowie były okazję, by padły strzały do bramek – zarówno po stronie GKS-u Katowice, jak i Jagiellonii Białystok. Ostatecznie na sam koniec połowy bramkę dla GieKSy strzelił Bartosz Nowak. Druga połowa szła bardziej po myśli GKS-u. lya Shkuryn zdobył gola w 51. minucie. Rywale chcieli dogonić, ale udało wbić się im tylko jedną bramkę. Zrobił to Afimico Pululu w 86. minucie. GieKSa nie była jednak obojętna i w 90. minucie meczu punkt zdobył ponownie Nowak.

 

dziennikzachodni.pl – Piękna Barbórka na Nowej Bukowej. Sześć tysięcy kibiców GKS Katowice zobaczyło pucharowy triumf nad Jagiellonią

Dwadzieścia jeden lat temu GKS Katowice po raz ostatni przedarł się w Pucharze Polski do rund rozgrywanych wiosną. W Barbórkę ten licznik został wreszcie wyzerowany. Zespół Rafała Góraka uszczęśliwił swoich kibiców wygrywając z Jagiellonią Białystok.

Teraz, w drugim sezonie od tego momentu, stanął przed szansą, by po raz pierwszy od rozgrywek 2003/04 przebić się dalej niż do 1/8 Pucharu Polski. Na drodze zespołu Rafała Góraka stanęła Jagiellonia Białystok, a ponieważ mecz rozgrywany był 4 grudnia nie mogło zabraknąć akcentów górniczych. Była więc i orkiestra dęta, i zdjęcia piłkarzy na telebimie w kaskach na tle ściany węgla, i piosenka „Boże jak ja lubię pracować na grubie”. W przerwie natomiast prezes Jagiellonii wręczył z okazji święta piękny okolicznościowy proporczyk swojemu odpowiednikowi w GKS.

Blisko sześć tysięcy kibiców liczyło, że GieKSa wyeliminuje Jagiellonię, z którą miała grać już kilkanaście dni temu na wyjeździe w Ekstraklasie, ale na przeszkodzie stanęło zaśnieżone i niespecjalnie energicznie przygotowywane przez gospodarzy boisko.

Najważniejsze było jednak pucharowe starcie. Obie ekipy postawiły na otwartą grę i widowisko rozgrzewało obserwatorów. Zarówno GKS, jak i Jagiellonia, miały swoje sytuacje strzelecki, jednak ani Jesus Imaz, ani Ilia Szkurin nie potrafili wpakować piłki do siatki. W końcu jednak udało się to, w jedynej doliczonej minucie, Bartoszowi Nowakowi. Lider katowickich strzelców kapitalnie poradził sobie w gąszczu przed bramką, po tym, jak Miłosz Piekutowski fatalnie przyjął piłkę, a Marcel Wędrychowski przytomnie do niej dopadł i oddał właśnie Nowakowi.

Sześć minut po przerwie strzelec gola dorzucił asystę zabawiając się ze Szkurinem między obrońcami Jagiellonii i GieKSa znalazła się już bardzo blisko ćwierćfinału. Goście rzucili się do odrabiania strat, a katowiczanie bywali wciskani we własne pole karne. Sami jednak też potrafili się odgryźć, pamiętając o tym, że najlepszą obroną jest atak. Adrian Siemieniec rzucał do boju najcenniejsze odwody, ale wynik nie ulegał zmianie. Nawet wtedy, gdy Afimico Pululu dostał piłkę trzy metry przed bramką, bo po prostu w nią nie trafił.

W 85 minucie doszło jednak do starcia Rafała Strączka z Alejandro Pozo i Wojciech Myć podyktował rzuty karny. Do piłki podszedł Pululu i przewaga GKS stopniała pomimo mrozu do jednego gola. Sześć doliczonych minut zapowiadało się na ciężką próbę dla obrońców gospodarzy. I rzeczywiście Jagiellonia założyła hokejowy zamek, ale katowiczanie wyrwali się z oblężenia i bohater meczu Bartosz Nowak – przy asyście bramkarza Strączka – załatwił sprawę awansu! Ostatnim akcentem był niepokojący obrazek kontuzjowanego Oskara Pietuszewskiego, który opuścił murawę ze łzami w oczach.

Losowanie par ćwierćfinałowych odbędzie się w samo południe w środę 10 grudnia.

 

goal.pl – GKS Katowice z historycznym krokiem. „Długo na to czekałem”

[…] GKS Katowice po trudnych tygodniach na starcie sezonu, wygląda na to, że wrócił już na odpowiednie tory. Tym samym trener Rafał Górak uporał się z letnimi rozstaniami z klubu m.in. z Oskarem Repką i Sebastianem Bergierem. Trójkolorowi w czwartek zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, pokonując w roli gospodarza Jagiellonię Białystok. Na temat potyczki szkoleniowiec katowiczan wypowiedział kilka zdań.

– Zawsze się zastanawiałem, gdzie jest we mnie to coś, że nie potrafimy w pucharowych meczach zrobić kroku dalej. W tym roku zrobiliśmy fajny krok do przodu. Będziemy grali na wiosnę. Na tym szczeblu rozgrywkowym dawno, bardzo dawno nas nie było. Stąd moja ogromna radość i zadowolenie – mówił szkoleniowiec GieKSy w trakcie pomeczowej konferencji prasowej.

[…] W świetnej dyspozycji w szeregach GieKSy jest Bartosz Nowak. Na temat swojego kluczowego zawodnika szkoleniowiec również wypowiedział kilka słów.

– Najlepiej Bartka niczym nie obciążać. On gra dla kibiców, dla was, dla mnie, dla drużyny, i czuć piłkarza, czuć wielką postać w tych rozgrywkach. Niech się cieszy grą, niech pozostanie skromnym i zadowolonym chłopakiem. Mimo doświadczenia na każdym treningu i w każdym meczu wygląda jak chłopak, który świetnie bawi się na boisku. I niech tak zostanie na kolejne lata – powiedział Górak.

 

poranny.pl – Przeważali, atakowali, ale popełniali błędy i odpadli

[…] O porażce Dumy Podlasia zadecydowały fatalne błędy w obronie i zbyt mało konkretów w ataku.

[…] Na pierwszy konkret trzeba było czekać kwadrans. Piłkę w polu karnym gospodarzy otrzymał Jesus Imaz i sprytnie uderzył piętą. Niestety, sprzed linii bramkowej wybili ją katowiccy obrońcy. W rewanżu w idealnej okazji z niewielkiej odległości fatalnie spudłował Ilja Szkurin.

Jaga mocno przycisnęła w końcówce pierwszej połowy, ale ani Cezary Polak, ani Imaz, ani Norbert Wojtuszek nie pokonali Rafała Strączka. Zamiast tego katastrofalny błąd popełnił bramkarz gości Miłosz Piekutowski, oddając rywalom futbolówkę we własnym polu karnym. Bartosz Nowak skorzystał z prezentu i wyprowadził GKS na prowadzenie.

Sytuacja z niedobrej zrobiła się fatalna w 51. minucie, kiedy drugą bramkę dla zespołu ze stolicy Górnego Śląska strzelił Szkurin. Trener Jagi Adrian Siemieniec zareagował zmianami, wpuszczając na boisko Pietuszewskiego, Pululu, a także Sergio Lozano.

Żółto-Czerwoni nie rezygnowali, przeważali, momentami zamykali rywali w ich polu karnym, ale niewiele z tego wynikało. Brakowało albo dokładnego dogrania, albo celnego strzału. Najlepszą sytuację zmarnował w 81. minucie Pululu, pudłując z niewielkiej odległości metrów.

W końcu błąd popełnili też gospodarze. Strączek sfaulował w niezbyt groźnej sytuacji Alejandro Pozo i sędzia Wojciech Myć podyktował rzut karny. Z 11 metrów nie pomylił się Pululu i nadzieje odżyły.

Na krótko, bo w doliczonym czasie gry katowiczanie wyprowadzili atak, skończony celnym strzałem zza pola karnego Nowaka i marzenia Jagi o ćwierćfinale STS Pucharu Polski skończyły się.

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Kibice Klub Piłka nożna

Puchar Polski dla wyjazdowiczów

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.

Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.

To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).

Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga