Dołącz do nas

Siatkówka

PlusLiga: Play-off – ZAKSA i Skra bliżej finału

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Oba półfinały nie dostarczyły tylu emocji jakich się spodziewano i obrońcy tytułu z Kędzierzyna są już praktycznie jedną nogą w finale rozgrywek. Natomiast w drugiej parze w rewanżu wszystko się może zdarzyć, choć z taką grą rzeszowian jak w Bełchatowie to Resovia nie ma co marzyć o pokonaniu Skry.

 

W Jastrzębiu wyrównana gra była praktycznie tylko w pierwszym secie. Jastrzębski od początku narzucił swój styl gry i prowadził dwoma lub trzema punktami, przez chwilę mając nawet 14:10. W środkowej części seta mistrzowie Polski odrobili straty (16:16) i w samej końcówce skorzystali na zbyt dużej ilości błędów własnych gospodarzy. Z ostatnich pięciu punktów ZAKSA aż trzy otrzymała w prezencie z zepsutych zagrywek, a przy piłce setowej pomylił się w ataku nawet taki bombardier jak Oliva. W drugim secie jastrzębianie znów prowadzili na początku 12:9, ale równie szybko stracili tę przewagę (13:13) i jeszcze szybciej ZAKSA odskoczyła z wynikiem (13:16), powiększając tę przewagę do stanu 16:22. Końcówka tego seta to już była formalność. W trzeciej partii gospodarze prowadzili już tylko na jej wstępie (3;1), po czym mistrzowie Polski szybko ustawili sobie grę, osiągając kilku punktową przewagę (od 3:7 po 12:18) i kontrolując przebieg tego seta do samego końca. Na pewno spodziewano się większego oporu ze strony Jastrzębskiego, ale jak nie punktuje nawet Oliva, to wtedy gospodarze są zupełnie innym zespołem i w sumie mecz rozczarował sympatyków siatkówki.

Jeszcze większe rozczarowanie było po meczu w Bełchatowie. Tylko w pierwszym secie można było zobaczyć zalążki dobrej i wyrównanej gry. Po zaciętej walce na początku, Resovia prowadziła nawet 11:13, ale potem ich gra posypała się kompletnie. Skra szybko osiągnęła przewagę (od 17:13 do 20:15) i w końcówce już spokojnie kontrolowała grę do końca tego seta. W następnych dwóch partiach to była prawdziwa rzeź niewiniątek urządzona przez bełchatowian. W drugim secie od stanu 3:3 zaczął się systematyczny odjazd Skry (od 6:3, poprzez 11:7, 16:9, 20:12 do 25:15) i tyle było walki. W trzecim secie było podobnie, tylko że jeszcze szybciej (od 3:1, poprzez 8:3, 11:4, 18:8 do 25:13) gospodarze panowali nad wydarzeniami na parkiecie. No, nie przystoi medalistom z poprzednich rozgrywek, ufundować kibicom taki zakalec, zdobycie zaledwie 28 punktów w… dwóch partiach przez Resovię, to po prostu wstyd i tyle.

W meczach o pozostałe lokaty było więcej emocji niż w półfinałach. Tam drużyny mimo wątpliwej stawki, uszanowały własnych kibiców i nie dały im się nudzić. Bliżej piątej lokaty jest AZS Olsztyn, który wyjątkowo łatwo poradził sobie w Lubinie. W walce o 7 miejsce wszystko jest jeszcze możliwe, choć LOTOS ustawił się w lepszej sytuacji przed rewanżem. Miejsce dziewiąte zgarnęli Inżynierowie kosztem naszej GieKSy, dzięki „złotemu setowi”, szkoda… Blisko 11 lokaty jest MKS Będzin po wygranej w…Policach. Czy granie tam spotkań (było 280 widzów) ma jakikolwiek sens? Espadon cały sezon zadziwiał dziwnymi decyzjami i tak też go kończy. W grze o 13 miejsce również jest wszystko możliwe, ale kielczanie są w lepszej sytuacji po wygranej w Bielsku.

Natomiast najważniejsza rywalizacja „na dole” klasyfikacji jeszcze się nie rozpoczęła, pierwszy mecz w Częstochowie dopiero w środę 12 kwietnia, a na przegranego z tej pary czeka już (najprawdopodobniej) Warta Zawiercie.

 

Program i wyniki meczów fazy play-off: (dwumecze)

Półfinał PlusLigi:  7 i 9 kwietnia

Jastrzębski Węgiel – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle  0:3 (23:25, 20:25, 19:25)

Jastrzębski: Kampa, Muzaj (8), Kosok (6), Boruch (7), De Rocco (3), Oliva (13), Popiwczak (libero) oraz  Gil, Strzeżek (4), Sobala, Schwarz (2). Trener: Mark Lebedew.
ZAKSA: Toniutti (1), Konarski (13), Wiśniewski (4), Bieniek (8), Buszek (4), Deroo (19), Zatorski (libero) oraz Czarnowski. Trener: Ferdinando De Giorgi.  MVP: Sam Deroo.

rewanż:  ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Jastrzębski Węgiel  (w rundzie zasadniczej 3:2 i 3:2) –
12 kwietnia (środa) godz. 18.00 –  sędziowie Marcin Herbik / Tomasz Janik

PGE Skra Bełchatów – Asseco Resovia Rzeszów  3:0 (25:21, 25:15, 25:13)

Skra: Uriarte (3), Wlazły (6), Lisinac (12), Kłos (6), Kurek (16), Penczew (7), Piechocki (libero). Trener: Philippe Blain.  MVP: Bartosz Kurek.
Resovia: Drzyzga (1), Schoeps (9), Lemański (2), Możdżonek (1), Perrin (7), Ivović (10), Wojtaszek (libero) oraz Tichacek (1), Nowakowski (2), Dryja, Jaeschke (2), Rossard (2). Trener: Andrzej Kowal.

rewanż:  Asseco Resovia Rzeszów – PGE Skra Bełchatów  (w rundzie zasadniczej 3:1 i 3:1) –
12 kwietnia (środa) godz. 20.30 –  sędziowie Maciej Twardowski / Szymon Pindral

 

o 5 miejsce:  7 kwietnia
Cuprum Lubin –  Indykpol AZS Olsztyn  1:3 (25:16, 24:26, 16:25, 21:25)

Cuprum: Łomacz (4), Kaczmarek (9), Boehme (8), Gunia (6), Pupart (9), Taeht (16), Rusek (libero) oraz Gorzkiewicz, Malinowski (4), Michalski, Koumentakis (1). Trener: Gheorghe Cretu.
Olsztyn: Woicki (1), Hadrava (14), Zniszczoł (5), Kochanowski (5), Śliwka (21), Włodarczyk (1), Żurek (libero) oraz Makowski, Boswinkel, Palacios (20). Trener: Andrea Gardini.  MVP: Paweł Woicki.

rewanż:  Indykpol AZS Olsztyn – Cuprum Lubin  (w rundzie zasadniczej 3;1 i 3:1) –
12 kwietnia (środa) godz. 18.00 –  sędziowie Piotr Skowroński / Marek Heyducki

o 7 miejsce:  8 kwietnia
Cerrad Czarni Radom – LOTOS Trefl Gdańsk  2:3 (22:25, 25:15, 25:23, 16:25, 13:15)

Czarni: Kędzierski (4), Ziobrowski (22), Kohut (8), Smith (7), Żaliński (17), Fornal (16), Watten (libero) oraz Gonciarz, Bołądź (2), Ostrowski, Urbanowicz (1), Filipowicz (libero). Trener: Robert Prygiel.
LOTOS: Masny (2), Schulz (18), Paszycki (4), Gawryszewski (13), Mika (19), Hebda (14), Gacek (libero) oraz  Stępień, Romać (1), Niemiec (1), Pietruczuk. Trener: Andrea Anastasi.  MVP: Mateusz Mika.

rewanż:  LOTOS Trefl Gdańsk – Cerrad Czarni Radom  (w rundzie zasadniczej 1:3 i 3;1) –
13 kwietnia (czwartek) godz. 18.00 –  sędziowie Jarosław Makowski / Maciej Maciejewski

 

o 9 miejsce:  8 i 9 kwietnia
ONICO AZS Politechnika Warszawska – GKS Katowice  3:1 (25:18, 25:17, 17:25, 25:19)

Politechnika: Zagumny, Filip (11), Kowalczyk (13), Wrona (5), Samica (18), Łapszyński (10), Olenderek (libero) oraz Firlej, Świrydowicz (6), Kwolek. Trener: Jakub Bednaruk.  MVP: Paweł Zagumny.
GKS: Fijałek, Butryn (6), Krulicki (8), Kalembka (3), Kapelus (10), Sobański (14), Stańczak (libero) oraz Falaschi (1), Van Walle (14), Pietraszko (5), Stelmach, Mariański (libero). Trener: Piotr Gruszka.

GKS Katowice – ONICO AZS Politechnika Warszawska  3:1 (25:18, 29:31, 31:29, 25:21)  –  „Złoty set”  12:15

GKS: Falaschi (2), Butryn (36), Krulicki (16), Pietraszko (8), Kapelus (10), Sobański (18), Stańczak (libero) oraz Fijałek (1), Van Walle, Kalembka, Stelmach (1). Trener: Piotr Gruszka.
Politechnika: Zagumny (1), Filip (20), Kowalczyk (12), Wrona (6), Samica (14), Łapszyński (2), Olenderek (libero) oraz Firlej (1), Mikołajczak, Świrydowicz (3), Halaba (17). Trener: Jakub Bednaruk.  MVP: Paweł Zagumny.

 

o 11 miejsce:  4 kwietnia
Espadon Szczecin – MKS Będzin  1:3 (22:25, 21:25, 37:35, 23:25)

Espadon: Sladecek, Kluth (27), Gałązka (2), Perłowski (12), Ruciak (13), Wika (9), Murek (libero) oraz Mihułka (libero), Kozłowski (1), Zajder (5). Trener: Michał Gogol.
Będzin: Seif (2), Araujo (20), Ratajczak (7), Rejno (15), Waliński (22), Roberts, Potera (libero) oraz Kozub, Peszko (9), Russell (4). Trener: Stelio DeRocco.  MVP: Marcin Waliński.

rewanż:  MKS Będzin – Espadon Szczecin  (w rundzie zasadniczej 3:0 i 2:3) –
12 kwietnia (środa) godz. 19.00 –  sędziowie Magdalena Niewiarowska / Jacek Litwin

o 13 miejsce:  11 kwietnia
BBTS Bielsko-Biała – Effector Kielce  2:3 (25:19, 23:25, 25:21, 22:25, 12:15)

BBTS: Bieńkowski (3), Gryc (8), Gaca (11), Siek (12), Vemić (5), Kwasowski (22), Czauderna (libero) oraz Janeczek (14), Grzechnik, Bartos (4). Trener: Rastislav Chudik.
Effector: Komenda (4), Andrić (18), Wohlfahrstaetter (10), Maćkowiak (3), Wachnik (7), Formela (7), Sobczak (libero) oraz Biniek (libero), Antosik, Superlak (1), Nalobin (4), Bućko, Pawliński (17). Trener: Sinan Tanik.  MVP: Maciej Pawliński.

rewanż:  Effector Kielce – BBTS Bielsko-Biała  (w rundzie zasadniczej 3:2 i 3:0) –
13 kwietnia (czwartek) godz. 18.00 –  sędziowie Tomasz Flis / Maciej Kolendowski

 

o 15 miejsce:
AZS Częstochowa – Łuczniczka Bydgoszcz  (w rundzie zasadniczej 3:2 i 0:3) –
12 kwietnia (środa) godz. 18.00 –  sędziowie Mariusz Gadzina / Paweł Burkiewicz  – rewanż 19 kwietnia (środa) godz. 18.00 –  sędziowie Maciej Maciejewski / Jarosław Makowski

Przypomnijmy, że wszystkie mecze play-off rozgrywane są według zasad: za wygranie meczu 3:0 lub 3:1 drużyny otrzymują 3 punkty meczowe, za wygranie meczu 3:2 drużyna wygrywająca otrzymuje 2 punkty meczowe, a drużyna przegrywająca 1 punkt meczowy. Gdy stan rywalizacji w meczach, po rozegraniu drugiego spotkania wyniesie 1:1, o zwycięstwie w dwumeczu decyduje większa liczba punktów meczowych. Przy równej liczbie punktów meczowych będzie rozgrywany „złoty set” – tzn. set do 15 punktów z dwoma punktami przewagi jednej z drużyn.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Katowickie złudzenia, poznański tryumf

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do trzeciej, a zarazem ostatniej galerii z Poznania. 

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

GieKSa nie pęka przed najlepszymi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa to nie przelewki. Tutaj przychodzi nam się mierzyć z naprawdę poważnymi i silnymi rywalami. Po niemal dwóch dekadach gramy z zespołami rywalizującymi o Mistrzostwo Polski, a nie co najwyżej balansującymi gdzieś pomiędzy najwyższą klasą rozgrywkową, a pierwszą ligą.

Ktoś powie, że co jakiś czas boleśnie zderzamy się z tą rzeczywistością. Ale, czy rzeczywiście boleśnie? Wiadomo, że chciałoby się pójść w ślady Kaiserslautern, które kiedyś jako beniaminek wywalczyło Mistrzostwo Niemiec. Na naszym podwórku też mieliśmy taką sytuację, gdzieś w rejonie czasów przemian, nazwę klubu przemilczę.

Jednak jest pewien realizm. O mistrza się bić nie będziemy, o puchary raczej też nie – pozostaje gra o środek tabeli, no i oczywiście bezpieczne utrzymanie. I ten realizm mówi też, że są drużyny w tej ekstraklasie poza naszym zasięgiem, jest trochę ekip lepszych i kilka o podobnym poziomie lub nieco słabszych. I im szybciej zaakceptujemy taki stan rzeczy, tym lepiej dla wszystkich.

Piszę o tym dlatego, że znów wczoraj w komentarzach kibiców przewijała się jakaś gorycz związana z tym, że Lech nas zdominował. No tak – zdominował nas, bo gdy najlepsi zawodnicy najlepszej obecnie drużyny w Polsce włączali swoje najlepsze cechy, to trudno, żeby wyglądało to inaczej. Rozpędzający się Sousa, Ishak czy Walemark sprawiali, że nawet obserwując ten mecz, trudno było za nimi nadążyć. Szybkość, pokazywanie się na pozycjach, wiele możliwości wyboru dla podającego. To jest ekipa z niesamowitą motoryką, taktyką i techniką. To wszystko sprawia, że gdy są w formie, mogą rozbić każdego przeciwnika. O czym przekonała się ostatnio Legia Warszawa.

Lech w tym meczu był zdecydowanie lepszy i po bramce Ishaka w 3. minucie zwycięstwo Kolejorza raczej nie było zagrożone. A mimo to – mimo tych wszystkich pozytywnych rzeczy związanych z gospodarzami – GieKSa w pierwszej połowie naprawdę postawiła opór. Na tyle, na ile nasi zawodnicy umieli, z wiarą w swój sposób gry – czyli wysoko, agresywnie, podchodząc pod pole karne przeciwnika. Potrafiliśmy na połowie rywala rozgrywać akcję i nie tracić piłki. Brakowało ostatecznie dokładności czy dobrej decyzji w pobliżu szesnastki, ale do przerwy spokojnie mogliśmy mieć jeszcze jakieś nadzieje, że „a nuż” uda się coś w tym spotkaniu ugrać.

W drugiej połowie wiadomo – Lech od początku przycisnął, miał karnego i strzelił bramkę. W tych okolicznościach było już naszej ekipie ciężej, no i zaczęły się w dużej liczbie pojawiać proste błędy, czy to w wyprowadzaniu piłki, czy już w rozgrywaniu dalej od własnej bramki. Nawet w minimalnej liczbie okazji do wykreowania sobie sytuacji do strzału, zespół nie był efektywny, jak choćby w sytuacji, kiedy Borja Galan świetnie minął przeciwnika i przy linii końcowej wszedł niemal w pole bramkowe.

Trochę ten mecz przypominał starcie z Legią, choć ja uważam, że zagraliśmy lepiej. To znaczy ta pierwsza faza spotkania z Wojskowymi, do gola Adama Zrelaka, była lepsza, ale potem już nie mieliśmy kompletnie nic do powiedzenia. Wczoraj Kolejorzowi stawialiśmy się dłużej.

Ktoś powie, gdyby nie Dawid Kudła, pojechaliby nas piątką. Może i tak, ale… nie pojechali. Swoją drogą, mam nadzieję, że tym meczem zawodnik zamknął temat dyskusji o potencjalnym posadzeniu go na ławkę. Niesprawiedliwie oceniany od początku sezonu, ostatecznie przez całą rundę w sposób ewidentny nie zawalił nam żadnego gola. Wiadomo, że w kilku sytuacjach mógł mieć swój współudział przy utracie bramki, ale żaden bramkarz bezbłędny nie jest. A tyle sytuacji, ile wybronił Dawid w tym sezonie – powoduje, że mamy kilka punktów więcej. No i wczoraj zagrał bardzo dobry mecz, obronił wiele strzałów, na czele z wygarnięciem piłki już praktycznie z bramki po strzale Ishaka.

Tak jak jednak mówiłem w meldunku pomeczowym i pisałem w relacji – wstydu GieKSa tym meczem nie przyniosła i na pewno nie można powiedzieć, że to spotkanie pokazało, że zespół jest w jakiejś słabszej formie czy – olaboga – w kryzysie. Po prostu katowiczanie próbowali zagrać swoje, postawili się przeciwnikowi, ale z tak rozpędzonym Kolejorzem nie mieli większych szans.

Trener Rafał Górak dość kontrowersyjnie po meczu powiedział, że był to udany wieczór. I jakkolwiek komuś to się może nie podobać, przychylam się do tych słów. Bo GieKSa może przegrała z Lechem i to dość wyraźnie, ale najważniejsze jest to, że pokazała, że nie pęka i nie klęka. Nawet przed tak piekielnie mocnym przeciwnikiem. Bo mogliśmy oczywiście postawić autobus w szesnastce od pierwszej minuty i czekać na jak najniższy wymiar kary. A jednak zespół zdecydował się podjąć walkę. To może tylko zaprocentować.

Oczywiście było widać też mankamenty czysto piłkarskie w naszej grze. Ostatecznie bramki straciliśmy po błędach, popełniliśmy ich też kilka przy sytuacjach, które golem się nie zakończyły. W akcjach ofensywnych – jeszcze w pierwszej – brakowało zdecydowania. GieKSa czasem próbuje grać zbyt kombinacyjnie w odległości 16-18 metrów od bramki, gdy po prostu trzeba wziąć i huknąć. Tak samo czasem aż prosi się by zagrać na skrzydło – nawet już w ramach pola karnego – a jest próba koronkowego rozegrania i niemal wjechania z piłką do bramki. Jakkolwiek należy cenić to, że katowiczanie nie grają „na pałę” czy to w rozgrywaniu od tyłu, czy pod szesnastką przeciwnika, to czasem przydałaby się po prostu większa prostota. Myślę, że ta decyzyjność i przejście z bardziej wyrafinowanej gry na prostą piłkę jest elementem, który należy poprawić na wiosnę.

Na podstawie meczu z Lechem nie ma najmniejszego powodu, by przewidywać jakieś niepowodzenia z dwóch ostatnich kolejkach w tym roku. Jeśli katowiczanie utrzymają swój mental i zagrają swoje, powinni zdobyć punkty. Tylko no właśnie – mecz z Lechią Gdańsk to jest coś, co już przerabialiśmy kilka razy w tym sezonie i za każdym razem kończyło się gongiem. Czyli potencjalnie słabszy rywal (nie od nas, tylko od czołówki tabeli) na dany czas – czyli u siebie Motor, Śląsk czy Korona. Przed każdym z tych spotkań kibice dopisywali trzy punkty i w każdej sytuacji musieliśmy się trochę sfrustrować. Nikt się przed GieKSą nie położy i te spotkania to pokazały. I faktem jest, że przynajmniej jeden z tych trzech meczów po prostu trzeba było wygrać. I podobnie jest z meczem z Lechią, która swoje zawirowania przeżywa bardzo mocno. Jeśli katowiczanie chcą się utrzymać, muszą w końcu dokładnie w tego typu meczu zapunktować, tym bardziej, że gdańszczanie to bezpośredni rywal w walce do utrzymania. Na ten moment w sezonie GieKSa wygrywała głównie w meczach, w których faworytem nie była. Tutaj może nie ma co używać takiego słowa jak „faworyt”, ale na pewno nie jest nim także Lechia. Trzeba robić swoje.

Wróciliśmy do Katowic z lekcją daną przez kapitalną drużynę trenera Frederiksena. I niech drużyna oraz sztab szkoleniowy z tej lekcji skorzystają, bo przez wiele lat nie mieliśmy okazji uczyć się od najlepszych.

A na nas przyjdzie jeszcze pora.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga