Piłka nożna
Podsumowanie 5. kolejki
Bardzo miło jest podsumowywać kolejkę, w której GieKSa w końcu wygrała i to po fajnej grze. Przed GKS-em teraz ciężkie mecze, ale bez przesady, nie musimy się bać nikogo w tej lidze. Walką i dyscypliną taktyczną można wygrać z każdym. Po 5. kolejce, liderem pozostaje Flota, która odniosła kolejne zwycięstwo, znów nie tracąc przy tym gola. Jak długo potrwa ta świetna passa, zawodników trenera Nowaka? Fatalną dyspozycję w dalszym ciągu prezentują ekipy ŁKS-u, GKS Tychy i Polonii Bytom. Nie zawiódł mecz w Gdyni, gdzie dominował kolor czerwony…
Zapraszamy na tradycyjne podsumowanie ligowej kolejki.
GKS Tychy – Polonia Bytom 0:0
Tyszanie tradycyjnie już swój mecz, jako gospodarze rozgrywali w Jaworznie, na razie nie jest to dla nich szczęśliwa arena. W obecności zaledwie 800 widzów GKS, nie potrafił wygrać z bytomską młodzieżą. GKS wciąż pozostaje, więc bez wygranej, podobnie jak Polonia, która zdobyła jednak pierwszy w tym sezonie punkt. Przewagę w tym spotkaniu, mieli wprawdzie Tyszanie, jednak nic nie chciało wpaść do bramki strzeżonej przez Mikę. W 80. minucie meczu drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę, ujrzał piłkarz gości Martin Baran. Czy tego dnia spotkały się ze sobą dwie najsłabsze drużyny tej ligi? Wydaje się, że tak.
Miedź Legnica – Flota Świnoujście 0:2
Flota jak na razie jest nie do pokonania. Goście zaczęli od mocnego uderzenie, bowiem już w 18. minucie wyszli na prowadzenie za sprawą Chyły, który huknął z blisko 30 metrów i pokonał Ptaka. Do przerwy zawodnicy nie stworzyli już żadnej 100% sytuacji, choć w 21. minucie ładny strzał Piotra Madejskiego, obronił Kasprzik. W drugiej połowie na boisku pojawił się przymierzany do GieKSy – Wojciech Łobodziński, który ostatecznie wzmocnił „Miedziankę”. Miedź ruszyła do odrabiania strat, jednak bezskutecznie. W 60. minucie błąd Woźniczki wykorzystuje Flota i zrobiło się 2: 0, drugie trafienie zalicza Daniel Chyła. Ostatnie pół godziny, to nieskuteczne próby zmiany wyniku z jednej i drugiej strony. W 69. minucie mocny strzał Olszara wyłapał bramkarz Miedzi – Ptak, w 79. minucie Zakrzewski traci piłkę już w samym polu karnym Floty, w 82. Minucie, przed utratą kolejnej bramki uratował „Miedziankę” – Aleksander Ptak. Niepocieszeni fani miejscowych muszą pogodzić się z kolejną porażką, natomiast Flota wciąż pozostaje największą pozytywną niespodziankę ligi. Widzów: 3500
Okocimski KS Brzesko – LKS Nieciecza 1:2
Nieciecza w tym sezonie przegrywa u siebie, natomiast na wyjazdach „leje” wszystkich bez cienia zażenowania. Pierwszy kwadrans derbów ziemi Tarnowskiej przyniósł jednego gola, jego autorem piłkarz gospodarzy – Wojciech Wojcieszyński, który okazał się skutecznym egzekutorem „jedenastki”. 14. minuta meczu, a za karnego odpowiedzialny jest Pleva. Mimo, iż „Piwosze” po tym golu mieli optyczną przewagę, gola wyrównującego strzelili gracze z Niecieczy. W 26. minucie dośrodkowywał Pawlusiński, a „swojaka” zaliczył Konrad Wieczorek – defensor gospodarzy. Do przerwy remis ze wskazaniem na „Słoniki”, którzy grają mądrzej piłką, Okocimski zbyt chaotyczny. Druga połowa zaczęła się od szturmu gospodarzy, którzy nie mogli znaleźć „haka” na golkipera gości – Sebastiana Nowaka. Od 60. minuty w Brzesku grał już tylko LKS. Najpierw groźnie strzelał Jan Pawłowski, jednak uderzenie zatrzymało się na bocznej siatce, ten sam zawodnik strzelił piękną bramkę przewrotką w 65. minucie, arbiter uznał jednak, że noga napastnika była za wysoko uniesiona i gola nie ma. Podopieczni trenera Kazimierza Moskala, dopięli swego dopiero w 84. minucie, wtedy to z 18 metrów w kierunku bramki uderzył Piotr Ceglarz i piłka przy krótkim słupku wpadła do bramki. Strzelec decydujące gola mógł postawić „kropkę nad i”, jednak zmarnował dogodną sytuację w 90. minucie. Nieciecza wygrywa 3 mecz wyjazdowy w tym sezonie, Okocimski coraz bliżej strefy spadkowej. Widzów: 1000
Stomil Olsztyn – Bogdanka Łęczna 2:2
Mecz rozpoczął się od groźnego ataku Olsztynian, jednak wszystko zostało wyjaśnione przez defensywę Bogdanki. Pierwszą bramkę kibice obejrzeli już w 9. minucie, kiedy to Veljko Nikitovic strzałem z rzutu wolnego zaskoczył – Tomasza Ptaka, bramkarza gospodarzy. Chwilę później mogło być już 2: 0, tym razem Ptak popisał się skuteczną interwencją. Od tej chwili do frontalnego ataku ruszyli podopieczni trenera Zbigniewa Kaczmarka, a prawie każdą akcję rozkręcał znakomity Michał Świderski. Starania Stomilu zostały nagrodzone w 32. minucie, kiedy to do wyrównania doprowadził wspomniany już – Świderski, skutecznie dobijając „wyplutą” przez bramkarza piłkę po główce Kazimierowskiego. Olsztynianie niesieni dopingiem poszli za ciosem, w 41. minucie Tomasz Strzelec po pięknym podaniu Kalonasa, trafia na 2:1. Stomil do szatni schodził prowadząc. Drugą połowę z animuszem znów rozpoczęli miejscowi, a Litwin Kalonas nie zdołał wykorzystać sytuacji jeden na jeden z golkiperem gości. 7. minut po tym zdarzeniu, arbiter podyktował rzut karny dla Bogdanki. Do futbolówki podszedł Tomas Pesir, który trafił w słupek. Wciąż 2:1. Stomil starał się wybijać z rytmu mających przewagę gości, pragnąc utrzymać korzystny rezultat. Niestety dla Olsztynian, ta sztuka się nie udała i w 75. minucie wyrównał Szałachowski, który z 16 metrów wolejem umieścił piłkę pod poprzeczką. Gol z cyklu „stadiony świata”. W 84. minucie meczu za drugie „żółtko” z boiska wyleciał piłkarz gospodarzy Paweł Baranowski, 4. minuty później za protesty na trybuny wysłany został trener Stomilu – Zbigniew Kaczmarek, a minutę później, piłki meczowej nie wykorzystał Michał Świderski. Po emocjonującym widowisku, obie drużyny podzieliły się punktami i pozostały w dole tabeli. Widzów: 2000
GKS KATOWICE – Kolejarz Stróże 2:0
Informacje o tym spotkaniu znajdziecie w innych miejscach naszej strony. Widzów: 2300
Sandecja Nowy Sącz – Olimpia Grudziądz 2:0
Faworyzowana przed tym meczem Olimpia zawiodła w Nowym Sączu i wraca z Małopolski na tarczy. Do przerwy bez goli, choć obie drużyny solidarnie zmarnowały po jednej „setce”. Najpierw w 25. minucie spudłował piłkarz Sandecji – Szeliga, a w ostatniej akcji pierwszych trzech kwadransów meczu, pojedynek sam na sam z Cabajem przegrał Adrian Frańczak. Już 2. minuty po wznowieniu gry, w zamieszaniu podbramkowym najprzytomniej zachował się Adrian Świątek i na tablicy wyników widniał rezultat 1: 0 dla gospodarzy. Nieudacznikiem meczu śmiało można nazwać zawodnika Olimpii – Adriana Frańczaka, który w 64. minucie pojedynku, znów znalazł się „oko w oko” z Cabajem i tym razem huknął w słupek bramki Sandecji. Wszyscy znają stare piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane okazję się mszczą. Przysłowie to, znalazło potwierdzenie w faktach, już w 67. minucie, kiedy Bartosz Szeliga ustalił wynik meczu na 2:0. W 73. minucie Wojciech Mróz, zmarnował okazję do podwyższenia na 3: 0, w sytuacji sam na sam z Michałem Wróblem, przeniósł piłkę nad poprzeczką. Do końcowego gwizdka nic ciekawego już się nie wydarzyło. 3 cenne punkty zostają na stadionie im. Ojca Władysława Augustynka w Nowym Sączu. Sandecja” ni z gruszki ni z pietruszki”, wylądowała na 4. miejscu w ligowym zestawieniu. Podopieczni trenera Asenskyego spadli na miejsce 7-dme. Widzów: 1900
Arka Gdynia – Zawisza Bydgoszcz 0:1
Emocjami z tego ligowego hitu, śmiało można by obdzielić z 6 meczów. Stadion Arki tego wieczoru zamienił się w istny „Plac Czerwony”. Ale po kolei.
Już w 3. minucie gry bliscy szczęścia byli „Arkowcy”, ni to strzał ni dośrodkowanie Piotra Tomasika, na linii bramkowej złapał Witan. Minutę później, młody Mateusz Szwoch nie udanie próbował przelobować Andrzeja Witana. Mogło być 2: 0 w 4. minuty! Na następne pół godziny piłkarze obu ekip nie przygotowali nic specjalnego dla kibiców. Dopiero w 34. minucie pierwszą naprawdę groźna okazję zmarnowali „niebiesko-czarni”- Paweł Abbot głową minimalnie obok słupka. 43. minuta mocny strzał Detlaffa, tuz obok okienka bramki Zawiszy. 45. minuta i znów ni strzał ni dośrodkowanie tym razem Zawistowskiego, o centymetry mija bramkę Arki. Mimo sytuacji, do przerwy 0:0. Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenia. W 48. minucie spotkania znakomicie w polu karnym Arki znalazł się Daniel Mąka, który dobił strzał Skrzyńskiego w wyprowadził Zawiszę na prowadzenie. 5. minut później, Hermes z linii bramkowej wybija strzał Szwocha, wręcz nie bywałe, że młody napastnik Arki nie doprowadził w tej sytuacji do wyrównania. W 69. minucie spotkania znakomitej okazji nie wykorzystał zawodnik gości – Jakub Wójcicki, który minął wprawdzie bramkarza Arki, lecz wyrzucił się zbytnio na prawą stronę i z ostrego kąta nie zdołał skutecznie uderzyć. W 74. minucie doświadczony Marcin Radzewicz zachował się idiotycznie i za brutalny faul, otrzymał zasłużenie czerwona kartkę. 3. minuty później znów siły się wyrównały, inteligencją nie błysnął młody Mateusz Mąka i za wybicie piłki w trybuny po gwizdku, ujrzał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwona kartkę. W 86. minucie Zawisza grała już w 9, drugą żółtą kartkę otrzymał Masłowski. W 90. minucie Łukasz Skrzyński fauluje zdaniem sędziego Charlesa Nwaogu w polu karnym i arbiter wskazuje na 11 metr, przy okazji wyrzucając z boiska – Skrzyńskiego. Powtórki wykazały, że Nwaogu wywrócił się o własne nogi, a dopiero chwilę potem wpadł na niego Skrzyński, także karny, jak i kartka nieprawidłowe. Mimo wściekłych protestów z ławki trenera Nemeca, aby broń Boże do jedenastki nie podchodził Nwaogu, czarnoskóry zawodnik zagarnął futbolówkę i sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość. Protesty trenera Arki okazały się jak najbardziej podstawne, gdyż Nwaogu nie trafił w światło bramki! Wściekli obaj trenerzy, załamany i uciekający przed Nemecem do szatni – Nwaogu i szaleńczy taniec radości wykartkowanego Zawiszy na środku boiska. Bardzo ważne zwycięstwo podopiecznych trenera Szatałowa, którzy w ligowej tabeli zajmują 2. miejsce. Arka przegrywa 2 mecz z rzędu. Widzów: 6774
Dolcan Ząbki – Cracovia Kraków 3:1
Nie wyszło na dobre zawodnikom trenera Stawowego, szybkie odrabianie ligowych zaległości. Tym razem szczęście opuściło „Pasy”, i faktem stała się niespodzianka w Ząbkach. Od początku atakowali gospodarze, ale udało się dopiero za trzecim razem. W 28. minucie zabójcza kontra Dolcanu, zakończona bramką Dariusza Zjawińskiego. Cracovia ospała, jakby bez mocy, stwarza za sprawą Szeligi wątpliwej jakości zagrożenie, którym był nieskuteczny strzał z 30 metrów. 3. minuty później – Patryk Koziara podwyższa na 2:0. Mimo słabej postawy Cracovii, udało się zdobyć bramkę kontaktową, tuż przed przerwą. Bramkarz Leszczyński, skosił w polu karnym – Bartłomieja Dudzica, do jedenastki podszedł Mateusz Żytko, który okazał się skutecznym egzekutorem. Na drugą połowę, zgodnie z oczekiwaniami piłkarze Cracovii wyszli lepiej zmotywowani. Już w 52. minucie strzał Bernharda, obronił – Leszczyński. Na chwilę ambicje obu ekip przycichły, lecz z letargu wybudził wszystkich – Mateusz Piątkowski, który w 66. minucie gry ustalił, jak się okazało rezultat spotkania na 3:1. W 71. minucie, mocny strzał Osolińskiego, broni – Pilarz, w 75. – Zejdler nie wykorzystał 200% okazji na zdobycie gola kontaktowego, a w 90. minucie strzał – Dudzica zatrzymał się na słupku bramki, strzeżonej przez – Rafała Leszczyńskiego. W ostatniej akcji meczu, 100% sytuację zmarnowali gospodarze, gdyż na posterunku był – Pilarz. Po emocjonującym spotkaniu, zasłużone 3 punkty trafiają na konto zespołu prowadzonego przez Roberta Podolińskiego. Craksa spada na miejsce 3, natomiast wciąż niepokonany Dolcan, jest już 6-ty. Widzów: 1000
ŁKS Łódź – Warta Poznań 0:2
Być może ten mecz miałby zupełnie inny przebieg, gdyby Jakub Więzik w 2. minucie spotkania, strzelił gola dla łodzian. Miał ku temu zaiste znakomitą okazję. Dopiero w 24. minucie pierwszy raz tak naprawdę, bramce Bodzia W, zagrozili „Warciarze”. Znany z krótkiego pobytu w Katowicach – Bartłomiej Pawłowski, przegrał jednak pojedynek z doświadczonym golkiperem. Do 41. minuty, nie wiele działo się na placu gry, wtedy jednak – Wojciech Trochim wyprowadza Wartę na prowadzenie. Katastrofalny błąd, łódzkiej defensywy, wykorzystał – Pawłowski, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Wyparłą, Pawłowski dograł jednak do Trochima i było po sprawie. Gol do szatni, stracony na własne życzenie. 10. minut po wznowieniu rywalizacji, Trochim trafia w słupek. ŁKS zagroził Warcie, dopiero w 71. minucie, wówczas Radliński świetnie wybronił uderzenie – Papikjana. W 76. minucie meczu, rzut karny dla Warty, Grzegorz Bartczak bez trudu wykorzystał jedenastkę. Ostatni kwadrans potyczki, to żenujący poziom i zero emocji. Warta pewnie wygrywa w Łodzi z beznadziejnym ŁKS-em. Szkoda ,że nasza GieKSa grała z łodzianami, już w 1. kolejce, teraz wydaje się, że spokojnie odprawilibyśmy ich z bagażem, co najmniej 3 goli. Widzów: 1521
5. kolejka okazała się bardzo emocjonująca, sędziowie pokazali sporo czerwonych kartek i podyktowali kilka rzutów karnych. 3 razy wygrywali gospodarze, 4 razy goście, a 2 spotkania zakończyły się podziałem punktów. W sumie 20 795 widzów, obejrzało 20 goli, co daje nam średnią 2,2 gola na spotkanie i 2310 widzów na mecz.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.




mózG
3 września 2012 at 00:41
Błąd często powielany:
-W 86. minucie Zawisza (GRAŁ) już w 9, drugą żółtą kartkę otrzymał Masłowski
-dobił strzał Skrzyńskiego (i) wyprowadził Zawiszę na prowadzenie.
Opis ostatniego meczu do totalnej przeróbki. Szczególnie to zdanie:
„Katastrofalny błąd, łódzkiej defensywy, wykorzystał – Pawłowski, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Wyparłą, Pawłowski dograł jednak do Trochima i było po sprawie.” W pierwszej części niepotrzebne przecinki i myślnik burzą tok rozumowania.
GieKSa jako jedyny zespół z dołu tabeli ma zwycięstwo w tej kolejce. Szkoda utraty punktów z eŁKSą bo bylibyśmy w lepszych humorach po tym zwycięstwie.
Oby chłopaki nie wyszli na mecz z Zawiszą z przekonaniem, że nie dadzą rady wygrać tego spotkania.