Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

[POMECZOWO] Dlaczego trener Jacek Paszulewicz powinien odejść/zostać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Dlaczego trener Jacek Paszulewicz powinien odejść z GieKSy?

Brak stabilizacji – 22 zawodników wystąpiło w naszej drużynie w tym sezonie. Większą liczbą w lidze może poszczycić się jedynie Garbarnia Kraków. Tylko Mariusz Pawełek, Mateusz Kamiński i Wojciech Lisowski zaliczyli komplet minut. Do tej trójki można dodać Bartłomieja Poczobuta, którego zastopowała pauza za czwartą żółtą kartkę. Oprócz tego w każdym meczu grali Daniel Rumin i Adrian Błąd, ale niekoniecznie całe spotkanie. Zestawić wyjściową jedenastkę jest rzeczą bardzo trudną i podejrzewam, że nawet zawodnicy nie wiedzą, kto zagra w następnym spotkaniu. Stabilizacja często jest potrzebna, aby każdy znał swoje miejsce i mógł się odpowiednio przygotować do meczu. Nie piszę o ciągłym wystawianiu tej samej osoby, nawet gdy gra źle, ale o jakiejś hierarchii. Obecnie mamy jeden wielki chaos.

Irracjonalne zmiany – chaos z wcześniejszego punktu, powodują właśnie irracjonalne zmiany w składzie. Dlaczego z Jastrzębiem od pierwszych minut zagrał David Anon, skoro jego występ w Częstochowie był słaby? Dlaczego w wyjściowym składzie pojawił się wczoraj Wojciech Słomka, skoro mecz z Rakowem mu kompletnie nie wyszedł? To jest jedna strona medalu, ale druga (według mnie gorsza) jest taka: dlaczego dobrze grający (o dziwo) Tomasz Midzierski traci miejsce na rzecz Jakuba Wawrzyniaka, który sam mówi, że nie jest jeszcze gotowy na granie na pełnych obrotach? Z boku wygląda to tak, że trener Paszulewicz zmienia tam, gdzie nie trzeba, a nie poprawia tam, gdzie jest to konieczne.

Taktyka – złośliwi napisaliby, że żadnej nie ma lub ewentualnie mamy jedną, która dała „sukces” w Grudziądzu. Na wiosnę rzeczywiście wszystko opierało się na szczelnej defensywie, szybko strzelonej bramce, a potem kontrowaniu. Po kilku spotkaniach wszystko padło, bo rywale dość szybko rozgryźli ten pomysł. Można było mieć duże obawy, jeśli chodzi o ten sezon, ale przecież były spotkania, w których graliśmy środkiem, czyli tym, co obecnie jest naszą siłą. Nie raz, nie dwa zwracałem uwagę przed sezonem, że nie mamy skrzydłowych z prawdziwego zdarzenia, bo w składzie był jedynie Adrian Błąd i Paweł Mandrysz. Jakość gry na flance tego pierwszego każdy widzi, a drugi nie został nawet zgłoszony do rozgrywek. Potem doszedł David Anon, ale nie daje kompletnie nic. A my wczoraj z uporem maniaka wszystkie piłki graliśmy do boku. Dlaczego zarzucono grę środkiem i zrezygnowano z grania prostopadłych piłek?

Defensywa – błędy w taktyce widać także przy grze obronnej, bo u nas w defensywę zaangażowanych jest jedynie sześciu zawodników (bramkarz, czterech obrońców i defensywny pomocnik). Skrzydła w ogóle nie bronią i przez to rywale dużo łatwiej wchodzą w naszych bocznych obrońców, którzy oczywiście też nie są bez winy. Zauważcie, że nawet pressing napastników na obrońcach rywali, który ma za zadanie utrudnić przygotowanie akcji, jest na dużo niższym poziomie niż w tych meczach, które uznawaliśmy za dobre. Poza tym pisaliśmy, mówiliśmy i widzieliśmy wszyscy, że nasza obrona wymaga wzmocnień: brakowało (i dalej nie ma, chyba że zacznie grać tam Wawrzyniak) lewego obrońcy oraz zmiennika do środka (tutaj i tak Midzierski zagrał naprawdę dobrze w stosunku do tego, czego się po nim można było spodziewać). A trener wydaje się wybudzony ze snu, bo na wczorajszej konferencji prasowej wydawał się zdziwiony, że gra obronna jednak nie funkcjonuje.

Młodzież – mówiliśmy w niedawnym podcaście, a Wy często pisaliście na stronie lub na forum, że wreszcie doczekaliśmy się rywalizacji między młodzieżowcami, którzy nie są osłabieniem dla wyjściowego składu. Kacper Tabiś i Adrian Łyszczarz wzajemnie się nakręcali. I co? I nic, podstawowym młodzieżowcem stał się Wojciech Słomka, który w poprzednim sezonie, gdy wybieraliśmy wśród młodych mniejsze zło, był… za Pawłem Mandryszem i Oktawianem Skrzeczem, jeśli chodzi o liczbę minut. Nie mówiąc już o tym, że w Częstochowie i wczoraj wystąpił na lewej obronie, czyli nie na swojej nominalnej pozycji.

Przygotowanie fizyczne – nie, nie twierdzę, że nasi piłkarze nie są dobrze przygotowani kondycyjnie do spotkań. Nie uważam jednak też, że jakoś znacząco wyróżniamy się na plus na tle innych zespołów. W tym punkcie chodzi o to, że zbyt dużo się u nas o tym mówi. Powoduje to potem takie absurdy, jak alibi na niemożność rozegrania trzech spotkań w osiem dni. To co będzie, gdy w Pucharze Polski dojdzie do dogrywki? Zawodowi piłkarze umrą na boisku? Te wszystkie dyskusje rozpoczął właśnie Paszulewicz, gdy obwołał się katem, a następnie podsycał je w innych wypowiedziach, w których odwołuje się do wydolności zawodników. Są to ważne kwestie, ale urosły do absurdów.

Wyniki – przegrał 4 z 7 spotkań, a dla porównania w pięciu poprzednich sezonach zespoły, które wywalczyły awans, miały tych porażek: 3 – Arka, Zagłębie Lubin, 4 – Termalica, 5 – Miedź, 7 – Bełchatów, Łęczna, 9 – Sandecja, Wisła, 10 – Zagłębie, Górnik. W całym sezonie. A więc już teraz mamy więcej przegranych w 7 meczach niż dwa kluby w 34. Nawet biorąc pod uwagę maksymalną liczbę porażek z powyższego zestawienia (10), to jakoś ciężko uwierzyć, że GieKSa przegra już jedynie 6 spotkań w 27 spotkaniach, skoro do teraz przegrała 4 razy w 7 meczach.

Dlaczego trener Jacek Paszulewicz powinien zostać w GieKSie?

Rządy szatni – jeśli trener Jacek Paszulewicz zostanie zwolniony, to kolejna szatnia zobaczy, że może w tym klubie wszystko. Nie twierdzę, że grają przeciwko trenerowi, choć trudno nie odnieść wrażenia, że przynajmniej kilku zawodników nie uroniłoby łezki, gdyby klub postanowił zrezygnować z usług szkoleniowca. Ale jeśli jedyną konsekwencją słabych wyników ma być to, że poleci trener, to… chcąc nie chcąc, pokażemy piłkarzom, że to oni rządzą w klubie. A przecież wszystkie zmiany, które zostały dokonane latem, miały za zadanie oczyścić zgniłą szatnię. Tak by piłkarz był tylko i aż… piłkarzem, a nie dyrektorem sportowym.

Alibi dla nowego szkoleniowca – nowy trener miałby z automatu alibi na brak sukcesu w tym sezonie: za dużo punktów uciekło na starcie sezonu, brak czasu na poznanie zespołu itd. Ba, te alibi płynnie przeszłoby na nowy sezon, bo okazałoby się, że ci piłkarze nie są jego, a w kolejne lato nie udałoby się wszystkich wymienić i… tak na okrągło.

Szkolne błędy piłkarzy – do trenera można mieć wiele zastrzeżeń (cześć jest wymieniona wyżej), ale nie można go winić za to, że część piłkarzy popełnia szkolne błędy. Czy Paszulewicz odpowiada za to, że Adrian Błąd podejmuje irracjonalne decyzje na boisku? Albo że nie potrafi wrzucić piłki, gdy jest kompletnie niekryty w polu karnym rywali i wybiera… uderzenie siłowe w Blaszok? Albo że Grzegorz Piesio tak uderza piłkę, że kibice zastanawiają się, czy nie gramy w rugby? Albo Daniel Rumin nie potrafi wykorzystać kilku 200 proc. sytuacji? Albo że nasi zawodnicy podają piłkę rywalom? Jeśli jedyną konsekwencją takich szkolnych błędów piłkarzy ma być zwolnienie trenera, to… według mnie nie jest to w porządku.

Gotowe wytłumaczenie – jeśli trener Paszulewicz zostanie zwolniony, to przez wiele lat będzie opowiadał bajki o tym, że nie pozwolono mu dokończyć misji. Szkoleniowiec wszystko będzie opierał na argumencie, że to był dopiero początek sezonu i wszystko zaskoczyłby za x spotkań. Takie twierdzenia pojawiają się w wypowiedziach choćby Piotra Mandrysza, który pewnie dalej uważa, że w poprzednim sezonie zrobiłby z nami awans. Dopóki nie mamy końca rundy jesiennej i nie jesteśmy na miejscu spadkowym, to nie ma sensu zwalniać trenera. Chyba że chcemy potem słuchać bajek?

Inni przeszli naszą drogę – Górnik dwa sezonu temu po pierwszych 7 spotkaniach w pierwszej lidze miał… 7 punktów. Awans zrobił. Zagłębie Sosnowiec sezon temu miało na tym etapie także 7 punktów. Awans zrobiło. GieKSa ma obecnie 7 punktów w 7 meczach. Awans?

Były dobre mecze – GieKSa zagrała już w tym sezonie dobre spotkania z bardzo dobrymi połówkami, więc są podstawy do wiary, że może tak grać częściej. Niech tylko trener zastanowi się, dlaczego kilka razy się udało, a potem już nie. Może to jest klucz do ogarnięcia tego chaosu?

To nigdy nam nie pomagało – zawsze w takich sytuacjach zwalnialiśmy trenerów i nigdy nam to nie pomogło. Może czas więc zrobić coś innego i tym razem poczekać dłużej niż 7 spotkań po rewolucji?

24 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

24 komentarze

  1. Avatar photo

    kasia

    26 sierpnia 2018 at 15:56

    Zwolnic to w pierszej kolejnosci trzeba nieudacznika prezesa. Wziasc jakiegos goscia z biznesu a potem mozemy zaczynac budowac cos z sensem.

    • Avatar photo

      Mecza

      26 sierpnia 2018 at 19:16

      Ktoś taki jak Mioduski czy może Wojciechowski? To już wolę Janickiego.

  2. Avatar photo

    Yoka

    26 sierpnia 2018 at 16:11

    Orły „Pana Jacka” mając 7/7 po jednym punkciku na mecz, nie mogą patrzeć – że inni przeszli tą drogę z awansem na finał – dla nich to mogą być „dwie kosy” które ich zetną,przed finiszem.

  3. Avatar photo

    artur

    26 sierpnia 2018 at 16:51

    Redakcjo, zajmijcie się proszę prawdziwą przyczyną tego bajzlu. O tym trzeba pisać. Pytać wprost p. Krupę o co grają ci piłkarze. Niech nam powie. Dlaczego został wybrany Janicki po Cyganie? Gieksa będzie grała w kratkę, może teraz coś wygra, może zremisuje i szybko zapomnicie o zwolnieniu trenera aż przegramy kolejny ważny mecz!

  4. Avatar photo

    artur

    26 sierpnia 2018 at 16:56

    @Yoka zapomniałeś dodać, że jako jedyni mamy najwięcej porażek. Na papierze mamy mocną ekipę, powinniśmy grać spokojnie o ekstraklapę.

  5. Avatar photo

    Alex

    26 sierpnia 2018 at 17:08

    Nie ma sensu zmieniać trenera dopóki Masto będzie rządzić w klubie. Najpierw niech klub przejdzie w dobre prywatne ręce, a później zacznijmy budować. Bo jak przejmie klub prywaciarz a nie Miasto to będzie rozliczał tych „piłkarzy”. A tak nieważne jest dla piłkarza czy gra dobrze czy nie to po pierwsze jak ma kontrakt na lata to ładną kasę może trzepać z tego a po drugie jak gra słabo to i tak tyle samo kasy dostanie. Więc wychodzi na to że starać się nie musi bo kasa i tak na konto trafi a zapewne po kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie zarabiają ci „piłkarze”.

    • Avatar photo

      Mecza

      26 sierpnia 2018 at 17:43

      Takie prywatne jak w Legii?! Zresztą chętnych nie widać, może Król? Już zapomniałeś jak było bez miasta?

  6. Avatar photo

    Mecza

    26 sierpnia 2018 at 17:34

    Taktykę Paszulewicza trafnie na wiosnę podsumował Łapiński „siedzenie w krzakach i wyskakiwanie z nich od czasu do czasu” Teraz postanowił coś zmienić i już nic nie ma.

  7. Avatar photo

    Jata

    26 sierpnia 2018 at 19:22

    Czas na niewygodne pytania. Nie można już sobie dalej lecieć w kulki że o tym się nie mówi, pisze etc.

    Ciągłe owijane w bawełnę, skupiamy się na następnym meczu zobaczymy co będzie….

    eh….

  8. Avatar photo

    kasia

    26 sierpnia 2018 at 20:17

    Bez miasta byłoby to samo tylko za mniejsze pieniadze. Dziwi mnie ze miasto pozwala na takie marnotrastwo pieniedzy.Tak grający gks to raczej negatywna promocja dla miasta i to za ciezkie pieniade. Miasto powinno stawiac oczekiwania i rozliczac zarzad z ich osiagniecia. Miasto powinno tez postawic na czele prawdziwego menago z wynikami. Ja wiedzialam ze jak tylko cygan odejdzie a zostanie janicki to bedzie to samo. No i jest dokladnie tak jak bylo. Janicki generalnie ma wszystko w dupie bo on juz sukces osiagnal. Sa pieniadze na wyplaty ciepla wode. Tak postrzega swoją role. Zadajcie sobie pytanie co by sie stalo z prezesem rynkowej firmy np informatycznej gdyby oglosil taką rewelacje. Tak jak w gks nie ma nigdzie na swiecie. Prezes odpowiada za wyniki spółki. Jezeli zas pan janicki nie zna sie na pilce i nie chce sie znac to nie musi byc prezesem. Niech idzie na prezesa do takiego podmiotu gdzie bedzie sie na tym znal. Mam nadzieje ze np. mecza i jemu podobni zaczna w koncu rozumowac logicznie

  9. Avatar photo

    Adam

    26 sierpnia 2018 at 20:42

    Witam …Witryna Gieksy wita mnie codzien rano ,i zegna poznym wieczorem ,jestem na niej codziennie,panowie nie robcie sobie jaj ,u nas w katowicach jest taka presja ze nawet Guardiola nie podjolby sie pracy ,Jestem kibicem Gieksy juz ponad 30 lat ,przy niektorych z was jestem juz dziadkiem na Gieksie ,wezcie se na wstrzymanie bo ja wiem ze wy musiscie miec co pisac ale coraz bardziej dochodze do wniosku ze przesadzacie ,doceniam wasz wklad w to co robicie i wielki szacun za to ,ale wezcie se troche na wstrzymanie …dajcie mu czasu Paszul nie byl wybitnym pilkarzem ,a na etykietke trenera narazie pracuje…Dajcie mu czas bo wy nic innego nie robicie jak wywieracje jeszcze wieksza presje na wszystkich co Gieksa lezy na sercu,dajmy mu czas..Pozbylismy sie 13 pilkarzy ,jest podobna liczba nowych ,jedni z doswiadczeniem inni nie.dopiero go nabieraja…dajcie mu czas …do konca sezonu…pozniej pozwole wam zrobic samoosad na trenerze i pilkarzach…nie wywieracje wiekszej presji bo ona nikomu nie sluzy…Bedzie dobrze troche wiary i wsparcia …

  10. Avatar photo

    kasia

    26 sierpnia 2018 at 20:49

    Adam swięte słowa. Presja ma byc wywierana ale na zarządzie bo to on odpowiada za to wszystko. Skoro zatrudnili paszula pomimo tego ze jego kompetencje byly watpliwe od samego poczatku to jaka wina w tym tego chlopa. Robi co ptrafi a ze niewiele potrafi to inna sprawa.Co to za argument tez ze wymienili wiekszosc skladu. kazal im ktos czy tez sami podjeli taka decyzje. Zreszta nie tylko gks tak zrobil ale u innych jakos to wyglada a tu nie jak zawsze zreszta. Zatrudnili pilkarzy ktorych chcieli i co pilkarze sa temu winni. Widzieli wszak jakie maja umiejetnosci i predyspozycje. Tak naprawde winny jest janicki i Bartnik do wspoly i to na te osoby ma byc wyierana presja. Swoja droga chcialabym te kontrakty zobaczyc tam moze byc odpowiedz na wiele pytan

  11. Avatar photo

    kasia

    26 sierpnia 2018 at 20:51

    Oczywiscie krol naiwnosci mecza pewnie ma inne zdanie

    • Avatar photo

      Marcin C.

      26 sierpnia 2018 at 21:26

      Chyba może mieć inne zdanie prawda?

  12. Avatar photo

    Luki

    26 sierpnia 2018 at 22:11

    Proponuje dać sobie na wstrzymanie jak to mówi Adam i poczekać przynajmniej do końca rundy bo i tak wszyscy powinnismy wiedzieć że:
    1. Miasto nie zwolni Janickiego bo Krupie nie zależy na robienie burdelu w klubie w trakcie sezonu.
    2. Bartnik nie odejdzie bo wierzy w to co robi i z Janickim dobrze się znają.
    3. Paszul też nie odejdzie tym bardziej że ma pracę i kasę i zapewne też wierzy w to co robi.
    Na koniec powiem że potrzebny jest czas na to aby się zgrali i aby się rozumieli na boisku bo to szwankuje w tych wszystkich meczach które do tej pory grali.
    Jedynie do czego można się przyczepić w czym ja widzę problem to jest przygotowanie mentalne lub głowy piłkarzy do meczu bo widać jak ostatnio że całkiem różne połowy grają i drugi problem to ciągła rotacja składu przez trenera przez co trudniej jest się zgrać i mieć pewność na boisku

  13. Avatar photo

    kuba

    26 sierpnia 2018 at 22:54

    qrwa co rok mowicie to samo zygac sie chce to jest gks to jest bukowa ale ludzie pokroju paszula janickiego bartnika nic z tego nie zrozumieja chocby byli w 4 lidze ale walczyli i grali to bylby nasz gks i tylko tyle qrwa maccccccccccc chce od tylu lat dobze wiemy ze czasy papy dziury juz nigdy nie wroca ale chcemy naszej gieksy poprostu a extra to jeszcze wiekszy hlam chce tylko gieksy walczacej gryzacej trawe ale to juz chyba nie te czasy ehhhhhhhh dobrej nocy gieksiarze

  14. Avatar photo

    Rafał

    26 sierpnia 2018 at 22:58

    Trener powinien odejść sam i tym samym przysłuży się drużynie bardziej niż jak zostanie a graczom zmienić kontrakty na takie że jak wygrywają to cała pensja się należy, jak remis to pół pensji, a jak przegrana to nic!!!. A miasto powinno zacząć prezesa trochę wziąć w obroty czemu nic nie robi i pozwala na taką żenadę. Trener po tamtym sezonie powinien zostać zwolniony i bez sentymentu.

  15. Avatar photo

    Mecza

    27 sierpnia 2018 at 09:38

    @kasia, rzadko ale zgadzam się tym razem, że to nie wina Paszulewicza tylko osób które go zatrudniły. Powinien pracować do końca rundy i wtedy ewentualna zmiana. Rzadko możemy się zgadzać bo najczęściej nie piszesz jakie masz zdanie tylko czytam że inni piszą farmazony. Tak łatwiej ale w sumie po co.

  16. Avatar photo

    Mecza

    27 sierpnia 2018 at 09:43

    Skończcie już pisać, że chcecie GKS który walczy. Kibic chcą walki, Paszulewicz mówi non stop o przygotowaniu kondycyjnym a ja chcę awansu. Nie widzicie, że wszyscy walczą, pracują jak nigdy ciężko na treningach, są doskonale przygotowani motorycznie i kondycyjnie? A awansuje ten co gra w piłkę, bo to co wyżej napisałem to jest podstawa o której nie ma co wspominać, innej możliwości nie ma. Taktyka polegająca na wyskakiwaniu z krzaków od czasu do czasu (gra z kontry)nie da oczekiwanego rezultatu. Tu trzeba przejąć inicjatywę, grac ofensywnie atakiem pozycyjnym na połowie przeciwnika i trenować do skutku te schematy, wymieniać najsłabsze ogniwa co rundę aż zaczną wpadać bramki w większej ilości niż się traci. Ostatnie przykłady to Nowak i Papszun.

  17. Avatar photo

    Mecza

    27 sierpnia 2018 at 09:47

    Śmiem twierdzić, że mając takie warunki pracy jakie są teraz w Katowicach to Stawowy pracując 1,5 roku pozamiatałby tą ligę z tą kadrą.

  18. Avatar photo

    Luki

    27 sierpnia 2018 at 13:19

    Do Mecza.
    Znajdź mi klub w Polsce który gra atakiem pozycyjnym??
    Kluby nasze nie umieją grać atakiem pozycyjnym tylko grają jakąś namiastkę tego ataku czyli jakieś 5% tego ataku pozycyjnego jest wykonywane w Polsce.

    Na koniec krótkie pytanie do wszystkich tutaj piszących.
    Komu w Gieksie albo nawet komu zależy na awansie do Ekstraklasy?
    Bo ja mam wrażenie że na awansie od kilku lub kilkunastu sezonów zależy tylko kibicom i nikomu więcej.

  19. Avatar photo

    Mecza

    27 sierpnia 2018 at 14:32

    @Luki, tak większość gra taktyką „kopnij, leć” dlatego liga jest spłaszczona i wydaje się, że nikt nie chce awansować. W poprzednim sezonie Miedź grała dobrą piłkę, teraz Raków. Dwa lata temu GKS grał dobrą piłkę ale wykonawcy zawiedli. Zmienił się sztab a słabi wykonawcy zostali. Teraz mamy wydaje się dobrą siłę rażenia ale znowu sztab ma inną wizję. Zresztą nie kumam trenera. Skoro ma być ogień na boisku to po co było sprowadzać delikatnego hiszpana i go jeszcze na derby wrzucać. A nie chce już się produkować, wypisywać farmazony:) lepiej się wyciszyć a najlepiej olać wszystko, tak dla zdrowia.

  20. Avatar photo

    Luki

    27 sierpnia 2018 at 16:40

    Mecza.
    Zgadzam się że Miedź rok temu i teraz Raków grają fajną piłkę bo jest tam po pierwsze pomysł na grę a po drugie drużyna jest zgrana i widać że się rozumieją.
    W Gieksie niestety nie ma ani tego pierwszego bo nie ma tam pomysłu na grę oprócz kontr a nie z każdym da się grać z kontrataków a po drugie nie ma zgrania bo jak oni mają się zgrać skoro trener non stop rotuje tym składem i nie wiadomo do końca kto zagra w danym meczu.

  21. Avatar photo

    dobi

    27 sierpnia 2018 at 22:36

    „Znajdź mi klub w Polsce który gra atakiem pozycyjnym (jeśli musi)”??

    W 1 Lidze (polecam oglądać)
    Raków
    Termalica
    GKS Jastrzębie
    GKS Katowice (z leszczami) średnio 10 minut na mecz
    Dzięki za uwagę

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nowa Bukowa pisze swoją historię

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.

Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.

Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.

W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.

W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.

W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉

Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.

Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.

Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!

Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.

Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.

Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.

Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…

Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉

Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.

W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.

Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Graliśmy przeciw bardzo mocnej drużynie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn Rafał Górak i Thomas Thomasberg. Poniżej główne wypowiedzi szkoleniowców, a na samym dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Thomas Thomasberg (trener Pogoni Szczecin):
Gdy się zaczyna i kończy mecz przegrywając, to nigdy nie jest to dobry wynik. Dzisiaj mieliśmy bardzo duże posiadanie piłki i w porządku liczbę okazji bramkowych, ale ich nie wykorzystaliśmy i nie strzeliliśmy bramki. Nad tym musimy pracować. To jest rozczarowujący wieczór, bo w defensywie musimy pracować nad takimi rzeczami, które nie funkcjonowały, bo GKS miał tylko kilka sytuacji, a wynikało z nich zagrożenie lub utrata bramki. Musimy więc włożyć więcej pracy w defensywie. Gdy tu jechaliśmy, to wiedzieliśmy, jakie mamy mankamenty w obronie, a i tak nie udało się tych dziur załatać. Przed nami za kilka dni trudny mecz pucharowy i z dzisiejszego meczu możemy wyciągnąć jakieś pozytywne wnioski. Stworzyliśmy kilka dobrych sytuacji. Musimy też wyciągnąć lekcję, co było źle, bo chcemy awansować dalej. Dwa mecze zostały do końca tej rundy i musimy pokazać się z jak najlepszej strony.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo cieszymy się i jesteśmy zadowoleni z trzech punktów. Graliśmy przeciwko bardzo mocnej drużynie, szczególnie w atakowaniu. Wiedzieliśmy, jak wielkie i trudne zadanie nas czeka, bo Pogoń, gdy złapie luz i zdobędzie bramkę, to bardzo ciężko ich zatrzymać, co pokazał choćby mecz z Zagłębiem Lubin. W pierwszej połowie po drugiej bramce za nisko zeszliśmy do obrony. Ósemki powinny grać trochę wyżej, Adam Zrelak też był gotowy do wypchnięcia i wydaje mi się, że wtedy moglibyśmy poszukać czegoś zdecydowanie więcej, bo wydaje mi się, że mieliśmy przeciwnika trochę zachwianego i gdybyśmy strzelili trzecią bramkę, to byłoby nam – nawet z punktu widzenia kontrolowania gry – dużo łatwiej. W przerwie skorygowaliśmy to, wyszliśmy ósemkami trochę wyżej, napastnikiem – jednocześnie braliśmy pod uwagę to, że Pogoń będąca długo przy piłce może popełnić błąd i na taką okazję czyhaliśmy. Można było parę rzeczy lepiej rozwiązać w kontratakach i wtedy pokusić się o zakończenie, a tak do końca meczu były zdecydowane i mocne emocje. Natomiast jestem pod wrażeniem gry obronnej w samym polu karnym, bardzo wiele strzałów zostało wyblokowanych przez naszych zawodników i to jest duży plus, bo to są rzeczy ćwiczone przez nas. Bardzo cieszą trzy punkty, które chcieliśmy zadedykować całej rodzinie Jasia Furtoka.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga