Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu w Gdańsku
Za nami wyjazd do Gdańska, więc czas na tradycyjne „Post scriptum”.
- Wszyscy kibice zacierali ręce na ten wyjazd, ale niestety przez decyzję PZPN-u cały stadion został zamknięty. Spotkanie z wysokości trybun oglądało lekko ponad tysiąc osób, które zakupiły bilety na sektor VIP.
- Z racji piątkowego terminu, ciężko było zorganizować skład na wyjazd. W rezultacie pojechałem ja (relacja meczowa i live), Madziara (foto), a Fjodor z domu spisał konferencję.
- Dojazd do Gdańska też był korygowany kilkukrotnie. Na początku każdy miał pomysł, aby udać się nad morze na weekend. Jednak życie szybko nas zweryfikowało.
- Madziara kilka dni przed wyjazdem dowiedziała się, że w sobotę musi być w pracy, u mnie wszystko skomplikowały sprawy zdrowotne córki, więc pewne było, że po meczu musimy wracać. Żeby zdążyć na ostatni pociąg do Katowic, musielibyśmy wyjść w 70. minucie, więc został nam samochód.
- Madziara w jedną stronę pojechała z KKN-em pociągiem, aby im pomóc, ja natomiast zabrałem się z Mariuszem, czyli wiernym kibicem, który jeździ po całej Polsce i ogląda wszystkie możliwe spotkania.
- W drodze do Gdańska zatrzymaliśmy się jeszcze w Starogardzie Gdańskim, aby zjeść obiad i zobaczyć spotkanie Ukraina — Serbia w Lidze Narodów Kobiet.
- Pod stadionem w Gdańsku zameldowaliśmy się około 17:00, zostawiliśmy samochód na parkingu i udajemy się nad morze, na które mieliśmy jakieś 40 minut na nogach. Tam odpoczynek przy kawie i wróciliśmy pod stadion, aby odebrać akredytacje, które można było odebrać tylko przez 15 minut o wyznaczonej godzinie.
- Tak się zakręciliśmy, że przyszliśmy godzinę za szybko, ale czas nam szybko zleciał na rozmowie ze stróżem, który wspominał, jak w latach 90., był w Katowicach na starej trybunie gości. Ogólnie było widać, że to jeden z tych kibiców, który z niejednego pieca chleb jadł.
- Gdy do meczu zostało 45 minutm mogliśmy wreszcie odebrać akredytacje i wtedy zaczęły się niezłe jaja. Madziara była lekko spóźniona, w dodatku przyjechała z innej strony stadionu, a teren jest niemały.
- Ja jej tłumaczyłem, gdzie się odbiera akredytację z poziomu parkingu, a ona chodziła nad moją głową przy wejściach na sektory. Ogólnie zrobiła jakieś dwa kółka dookoła tego wielkiego stadionu, zanim udało nam się dogadać.
- Następnie szybko udałem się na sektor prasowy, aby ze wszystkim zdążyć i móc zacząć relację tekstową na żywo. Trzeba przyznać, że stadion jest naprawdę piękny, ale trybuny prasowe są tak wysoko, że ciężko dostrzec numer na koszulce.
- Nastroje po pierwszej połowie były całkiem optymistyczne i remis braliśmy w ciemno. Niestety to, co się wydarzyło w drugiej połowie, przerosło nasze najśmielsze oczekiwania.
- Po meczu udaliśmy się tradycyjnie na konferencję, a zaraz po niej do samochodu.
- Droga powrotna minęła całkiem szybko i w Katowicach byliśmy około 4:00 nad ranem.
- Dziękuję za wyjazd, towarzystwo i do następnego.
Felietony Piłka nożna
Plusy i minusy po Rakowie
Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.
Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.
Plusy:
+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.
+ Jędrych i Klemenz
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.
Minusy:
– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.
– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.
– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
Podsumowanie:
GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.
To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.
Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.
GieKSiarz
Piłka nożna
Widzew rywalem GieKSy
Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.
Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.
Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.
Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa
Kibice Piłka nożna Wideo
Doping GieKSy w Częstochowie
W niedzielny wieczór do Częstochowy, na ostatni mecz w tym roku, wybrał się komplet GieKSiarzy. Ultrasi zadbali o przedświąteczny klimat na sektorze.


Najnowsze komentarze