Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Post scriptum do meczu z Widzewem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Mecz z Widzewem za nami. Teraz czeka nas tydzień przerwy, okraszonej emocjami związanymi z kadrą narodową. Polska zagra z Litwą i Maltą, więc będzie się działo. Matthew Guillaumier w meczu swojej Stali z GKS co prawda nie zagrał z powodu żółtych kartek, ale pewnie wystąpi w reprezentacji Malty na Narodowym i będzie mógł się zaprezentować szerzej polskiej publiczności.

1. W tej rundzie mamy wyjazdy dalekie i średnie. No – może jeden bliski, ale on już za nami, czyli zwycięska delegacja w Częstochowie. Potem byliśmy w Lublinie i Białymstoku, więc Łódź jawiła nam się jako stosunkowo niedaleka wyprawa.

2. W związku z tym z Katowic wyjechaliśmy o szesnastej. W składzie trzyosobowym – ja, Patryk, Magda – gdyż Widzew nie przyznał nam większej liczby akredytacji. Wnioskowaliśmy o pięć, niestety dwie odrzucono, a napisanie maila do łódzkiego rzecznika niewiele dało.

3. Choć trzy akredytacje są pewnym wystarczającym minimum i rozumiemy ilościowe ograniczenia, mieliśmy na ten temat sporo dyskusji. Gdy obserwujemy bowiem to, co się dzieje na stadionach w całej Polsce – zawsze widzimy osoby, które są na prasówkach czy mają kamizelki foto i nie robią kompletnie nic. Totalna fikcja i po prostu darmowy bilet na mecz. I w tym momencie można zadać sobie pytanie o sposób przydzielania akredytacji, bo wygląda to na fikcję.

4. Redaktorzy GieKSa.pl niezależnie od tego ile ich dostaną, zawsze pracują na meczu. Nie przypominam sobie sytuacji, żeby taka wejściówka nie została wykorzystana do stworzenia jakiegoś materiału. Dlatego jeśli mamy trzy akredytacje foto, na stronie pojawiają się trzy galerie z meczu.

5. Droga do Łodzi przebiegła bezproblemowo. Po drodze mieliśmy jeszcze postój na kurczaki, a pod stadionem Widzewa byliśmy ponad półtorej godziny przed meczem. W trakcie jazdy na komórce oczywiście leciała ekstraklasa – druga połowa meczu Stali ze Śląskiem, a potem pierwsza Górnika z Motorem.

6. Wyjątkowo późno są w Sercu Łodzi wydawane akredytacje i jak sobie przypominam – podobnie było w poprzednich latach, kiedy graliśmy na tym obiekcie. I gdy zajrzałem sobie do post scriptum z meczu z drugiej ligi – nastąpiła w związku z tym bardzo podobna sytuacja. Otóż przyjechał autokar GieKSy. Dzięki temu mogliśmy zrobić kilka zdjęć piłkarzom, którzy wchodzą na stadion Widzewa.

7. Po odebraniu akredytacji udaliśmy się do Media Roomu, by napić się herbaty i kawy. W pokoju była cała ekipa Canal Plus, komentujący ten mecz Adam Marchliński i Michał Żewłakow oraz reporterka Pola Lis.

8. Z Michałem Żewłakowem trochę pogadaliśmy o nowym stadionie, padły pewne żarty dotyczące słynnych pierwszych rzędów, z których jest świetny widok na zadaszenie ławki rezerwowych. Nie będziemy tych dowcipów przytaczać 😉 No może jeden – że są to miejsca dla osób, które narzekają na poziom piłkarski, ale chcą być na meczu i chłonąć atmosferę 😉

9. Pan, który rozdawał składy, moje słowa „możemy dostać?” zinterpretował jako „dzień dobry”. Więc grzecznie odpowiedział „dzień dobry”. A nam chodziło o składy.

10. Wkrótce skierowaliśmy się na trybuny. Jedna z pań zupełnie źle nas skierowała, przez co wylądowaliśmy na… murawie stadionu, w okolicach narożnika. Wyproszono nas i powiedziano, gdzie mamy się kierować.

11. Windą dojechaliśmy na trzecie piętro i korytarzami kierowaliśmy się do sektora prasowego. Mijaliśmy m.in. salkę Franciszka Smudy i… Artura Wichniarka. O ile takie uhonorowanie Franza jest całkowicie zrozumiałe, to z całym szacunkiem, czemu akurat Wichniar (którego bardzo lubię) w ten sposób ma zaznaczone swoje miejsce – jest dla mnie zagadką. W obliczu całej masy legend łódzkiego klubu.

12. Na Widzewie byłem po raz szósty, z czego trzeci na nowym stadionie. Odwiedziłem więc go zarówno w drugiej i pierwszej lidze, jak i teraz w ekstraklasie. To naprawdę ewenement, że w tak krótkim czasie obie ekipy mierzyły się na trzech poziomach rozgrywkowych.

13. Nie mam szczęścia do tego Widzewa. Wcześniejsze pięć spotkań to dwa remisy i trzy porażki. W jednym z meczów na przykład bramkę strzelił Łukasz Masłowski, obecnie renomowany dyrektor sportowy Jagiellonii. To wtedy sędzia po bramce gwizdnął na rozpoczęcie od środka boiska, ale piłkarze GKS nie zaczęli, bo nie było piłki – wyszło bardzo zabawnie.

14. GieKSa zamykała stary stadion Widzewa. Piłkarsko zespół był w rozsypce i dostawał u siebie baty od każdego. Ale katowiczanie przerwali Widzewowi tę passę i po bardzo słabym meczu zremisowali 1:1. Za to na nowym obiekcie w drugiej lidze również było 1:1, ale odbiór tego spotkania był zgoła inny, bo był to mecz na szczycie tamtego sezonu.

15. Dużo lepiej mi się wiodło na stadionie ŁKS – czy to starym czy nowym. Tam byłem cztery razy i trzykrotnie triumfowała GieKSa. Na ŁKS w ekstraklasie chyba jednak sobie jeszcze trochę poczekamy.

16. Swoją pierwszą bramkę w GKS Katowice Oskar Repka strzelił właśnie na stadionie Widzewa – w przegranym w 2021 roku meczu pierwszej ligi 1:3. Teraz miał okazję po raz kolejny wystąpić na tym obiekcie.

17. Dotarliśmy na sektor prasowy. Trochę inaczej to zapamiętałem, na poprzednich meczach byłem zachwycony. Potem chyba po prostu na niektórych obiektach było lepiej. Oczywiście są szerokie blaty i super można sobie wszystko położyć na stoliku. Dodatkowo na tych blatach są gniazdka i dzięki temu nie trzeba się schylać. Trochę siły tylko trzeba włożyć, by… włożyć wtyczkę. Więc wszystko okej. Jedynie przejście jakieś wąskie i nawiązując do tych wcześniejszych fikcyjnych dziennikarzy – właśnie m.in. oni zastawiali te przejście i trzeba było się przepychać.

18. Widoczność z prasówki jest doskonała. Naprawdę w porównaniu do dawnych stadionów, w niższych ligach, warunki do pracy są bardzo komfortowe. Dlatego praca na Widzewie jest przyjemnością.

19. Serce Łodzi wypełnione kibicami prezentuje się imponująco. Duży nacisk na barwy klubowe, dlatego stadion był (prawie) cały czerwony. To daje naprawdę niesamowity efekt, a widowiska są kapitalne nie tylko na boisku, ale także na trybunach.

20. Kibice GieKSy w bardzo dobrej liczbie (komplecie) wypełnili sektor gości. Akustyka tego sektora jest naprawdę kapitalna, niespotykana na żadnym innym stadionie – było naprawdę czysto słychać przyśpiewki GieKSy i to „ci” w jednej z nich wybrzmiewało naprawdę doskonale.

21. Na wyjście piłkarzy Widzewa tradycyjnie odegrany był „Taniec Eleny” z filmu „Bandyta” z Tilem Schweigerem w roli głównej. Jeśli ktoś nie oglądał to polecam, bo dzieło to jest naprawdę klimatyczne i z kapitalną muzyką Michała Lorenca.

22. Mecz był wyrównany, ale z momentami przewagą GKS. Katowiczanie nie potrafili wykorzystać swoich sytuacji, a sami dali się raz ukłuć przy czym „dali się” pasuje tutaj bardzo dobrze, bo na trzy sposoby można było tej bramki uniknąć. Ale cóż, piłka to gra błędów.

23. Wiadomo, że kibice obu klubów nie przepadają za sobą, ale poza kilkoma przyśpiewkami podgrzewającymi atmosferę, na stadionie panowała kultura i spokój. Atmosfera piłkarskiego święta. Można by rzec, że aż za piknikowo było. Ale ogólnie atmosfera ta była bardzo dobra, obie ekipy głośno dopingowały, niestety to gospodarze cieszyli się ze zwycięstwa.

24. Po meczu udaliśmy się na sale konferencyjną. Nieoczekiwanie konferencja prasowa rozpoczęła się rekordowo szybko, patrząc na mecze w ekstraklasie.

25. Prowadzący konferencję powitał wszystkich obecny, także Nestora łódzkiego dziennikarstwa Bogusława Kukucia, który zmarł w październiku zeszłego roku. Nawet jedni z niezorientowanych dziennikarzy na to zdanie „Nestor jest z nami”, zapytali „gdzie”. Prowadzący odpowiedział „w naszych sercach”. Takie są fakty.

26. Podczas konferencji trenera Góraka doszło to iście kuriozalnej sytuacji. Oto dziennikarz Piotr Baleja z Łódź.pl zadał pytanie trenerowi o „piasek w trybach”. Palnął jednak przy tym dość mocną gafę. Dialog wyglądał tak:

PB: Tak sobie zerknąłem i nie najlepiej wygląda ten początek roku w waszym wykonaniu. Tylko jedno zwycięstwo jak na razie. Coś się zacięło? Bo ten GKS był dobrze naoliwioną maszyną, jeżeli chodzi o to jesienne granie. Tutaj wydaje mi się, że coś, gdzieś, jakiś piasek w trybach się pojawił.

RG: Jak pan to tam zauważył, że jedno zwycięstwo? Gdzie pan to tam wyczytał?

PB: No patrzę, tutaj mamy zwycięstwo GKS Katowice z…

RG: Na wiosnę niech pan patrzy.

PB: Tak, mówię o… mówię o… yyy, tak tej rundzie wiosennej.

RG: No i co panu wychodzi, jedno zwycięstwo?

PB: No tak tutaj jest.

RG: Ja nie wiem, co jest. Tylko wie pan, należy być chyba bardzo dobrze przygotowanym do pytań, jak się je zadaje.

PB: Chodzi mi o dwudziesty piąty rok.

RG: O dwudziesty piąty rok? Mhm. Dobrze.

27. Z jednej strony trochę szkoda, że trener przerwał ten żenujący dialog, z drugiej widać było, że mocno powściągnął swoją irytację. W dalszej części swojej wypowiedzi wymienił pozostałe zwycięstwa GKS w „dwudziestym piątym roku”.

28. Jakkolwiek trenerzy nieraz na konferencjach mają pretensję nie wiadomo, o co, że dany dziennikarz zadał takie czy inne pytanie, to tutaj postawa pana dziennikarza była naprawdę kuriozalna. Nie dał sobie przetłumaczyć, że GieKSa wygrała więcej niż raz. Bo „tak tutaj jest” – mówił. Swoją drogą ciekawe jest, co to było za źródło.

29. Potem wypowiedział się trener Patryk Czubak, dotychczasowy szkoleniowiec Widzewa, dla którego był to ostatni mecz. Dziś już wiemy, że zastąpił go Żelijko Sopić. Czubak zostanie w sztabie szkoleniowym. Szkoleniowiec był bardzo szczęśliwy z powodu zwycięstwa. Na koniec dostał brawa od miejscowych dziennikarzy. I koszulkę.


30. Ładna jest ścianka w sali konferencyjnej z oprawionymi artykułami dotyczącym historycznych meczów Widzewa.

31. My jeszcze pół godziny zostaliśmy na sali, by przygotowywać materiały, galerię i spisywać konferencję, która na żywo też pojawiała się w relacji LIVE, do której śledzenia zawsze zapraszamy podczas meczów i po nich – zostawajcie z nami, bo tam najszybciej dowiecie się, co mieli do powiedzenia trenerzy.

32. Wkrótce zebraliśmy się i trochę przed północą udaliśmy się w drogę powrotną, która przebiegła (prawie) bez zakłóceń.

33. Wracając wstąpiliśmy do Maczka (nie Mateusza), by się posilić. Z racji późnej pory był to McDrive. Posiłek skonsumowaliśmy pod stadionem GKS. W tym czasie autokar z piłkarzami wrócił na Bukową. Stwierdziliśmy, że dobra, bezpiecznie wrócili, to możemy jechać.

34. W Katowicach byliśmy nieco przed drugą. Z nie najlepszymi humorami po porażce. Ale wkrótce kolejne mecze i liczymy na zwycięstwa.

35. Teraz dwutygodniowa przerwa, a potem już tylko otwarcie nowego stadionu – z wysokiego C! Jeśli na Bukowej przegrali przyszli Mistrzowie Świata, to na Nowej Bukowej niech przegra człowiek, który ten tytuł już ma na koncie!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    łukasz

    18 marca 2025 at 13:08

    czy możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie 😉 dlaczego my nie mamy autokaru w barwach klubowych tak jak każdy zespół z Ekstraklasy ,1 ligi ba nawet w 2 lidze Jastrzębie lub skra częstochowa mają!!!

    • Avatar photo

      3kolory

      19 marca 2025 at 18:09

      Najlepsze jest na końcu…przegrali przyszli mistrzowie niech przegra który już ma !!!!
      Oby tak było na nowym . Do boju GKS !!!

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice

Odszedł od nas Sztukens

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kibica GKS Katowice Grzegorza Sztukiewicza.

Grzegorz kibicował GieKSie „od zawsze” – jeździł na wyjazdy już w latach 90. Był także członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Na kibicowskim forum wpisywał się jako NICKczemNICK, ale na trybunach był znany jako Sztukens.

Ostatnie pożegnanie będzie miało miejsce 4 września o godzinie 14:00 w Sanktuarium  św. Antoniego w Dąbrowie Górniczej – Gołonogu. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje. 

 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

GieKSa znów na koniec karci Górnik

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W przerwie reprezentacyjnej spotkały się drużyny GKS Katowice i Górnik Zabrze. Półtora tygodnia po ligowym Śląskim Klasyku, mogliśmy na Bukowej znów oglądać derbową rywalizację, tym razem w formie meczu kontrolnego.

W 10. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Łukowskiego, Arkadiusz Jędrych uderzał głową, ale nad poprzeczką. W 25. minucie GKS miał idealną okazję do zdobycia bramki. Znów po kornerze wykonywanym przez Łukowskiego, piłkę zgrywał Jaroszek, ta po rykoszecie leciała w kierunku bramki, gdzie na wślizgu jeszcze próbował ją wepchnąć do bramki Łukasiak, jednak obrońcy Górnika wybili piłkę z linii bramkowej. Po pół godziny pierwszą okazję miał Górnik – z około 17 metrów uderzał Chłań, ale czujny Rafał Strączek złapał piłkę. W 37. minucie do prostopadłej piłki z chaosu doszedł Eman Marković, który wyszedł sam na sam i płaskim strzałem pokonał Loskę. Chwilę później z kontrą ruszyli katowiczanie, Błąd i Rosołek mieli naprzeciw jednego obrońcę, Maciej zdecydował się na strzał, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 43. minucie ponownie Rosołek uderzał z dystansu, ale bez problemu dla Loski. Do przerwy GKS prowadził posiadając lekką przewagę. Górnik nie zagroził poważnie naszej bramce.

W przerwie trener dokonał kilku zmian w składzie. W 50. minucie po zwodzie uderzał na bramkę Wędrychowski, ale bramkarz bez problemu poradził sobie z tym strzałem. Chwilę później wdzierał się w pole karne Massimo, ale został powstrzymany. W 55. minucie znakomitą okazję miał Zahović, który dostał od Massimo piłkę i z centrum pola karnego uderzał na bramkę, jednak nasz golkiper świetnie interweniował. W 68. minucie Bród podał do Swatowskiego, ten uderzał kąśliwie, ale bramkarz wybił na róg. Po chwili korner wykonywał Rejczyk, a Jędrych uderzał głową, minimalnie niecelnie. W 74. minucie do wybitej przed pole karne piłki dopadł Chłań i strzelił mocno, ale świetnie interweniował nasz golkiper. Po chwili jednak było 1:1, gdy po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył rekonwalescent Barbosa i mocnym strzałem głową doprowadził do wyrównania. W 82. minucie Galan uderzał z dystansu, ale prosto w ręce bramkarza. Trzy minuty przed końcem koronkową akcję przeprowadził… Klemenz z Buksą, a ten pierwszy po odegraniu znalazł się w idealnej sytuacji, jednak po nodze rywala strzelił nad poprzeczką. W 90. minucie katowiczanie przeprowadzili decydującą akcję. Galan podał do Swatowskiego, ten mocno wstrzelił, a na wślizgu Buksa strzelił zwycięską bramkę. Druga połowa była już bardziej wyrównana, a momentami Górnik osiągał lekką przewagę. Jednak to katowiczanie okazali się zwycięzcami i podobnie jak w ligowym klasyku na Nowej Bukowej, w samym końcu strzelili zwycięską bramkę.

3.09.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramka: Marković (37), Buksa (90) – Barbosa (74)
GKS: (I połowa) Strączek – Rogala, Jędrych, Paluszek (8. Jaroszek), Wasielewski, Łukowski – Błąd Bosch, Łukasiak, Marković – Rosołek.
(II połowa) Strączek – Bród, Klemenz, Jędrych, Rogala (60. Trepka), Łukowski (60. Galan) – Wędrychowski, Bosch (60. Milewski), Marković, Rejczyk, – Buksa
Górnik: (wyjściowy skład): Loska – Olkowski, Szcześniak, Pingot, Lukoszek, Chłań, Donio, Goh, Dzięgielewski, Zahović, Massimo. Grali także: Podolski, Tsirogotis, Barbosa.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna kobiet

Post scriptum ze Słowenii

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Turniej kwalifikacyjny do Ligi Mistrzyń był spełnieniem marzeń – GieKSa wygrała dwa mecze i awansowała do ostatniej rundy eliminacji. Drużyna prezentowała się doskonale i zapewniła sobie przynajmniej cztery kolejne mecze w Europie. Zapraszamy Was do zapoznania się z naszym podsumowaniem wyjazdu do Słowenii, w którym uchylimy trochę „redakcyjnej kuchni”!

  1. Na mecz wyjechaliśmy we wtorkowy poranek w trzy osoby. Do granicy między Austrią i Słowenią czekały nas same autostrady, jednak samo przejście graniczne (widoczne w grafice do tego wpisu) było „doskonale” zabezpieczone – wąska droga, przejazd niemalże przez podwórka okolicznych domów i niespotykane na głównych drogach ostre zakręty.
  2. Przez całą drogę na miejsce towarzyszyły nam pola, głównie kukurydzy. Zgadzało się to z naszymi oczekiwaniami wobec terenów byłej Jugosławii.
  3. Jeszcze tego samego dnia postanowiliśmy wybrać się na oba obiekty – w Radenci i Murskiej Sobocie, co okazało się bardzo dobrym pomysłem. Obiekt w Radenci jest skrzętnie schowany pośród pól kukurydzy i niemal przeoczyliśmy prowadzącą do niego trasę.

    Stadion w Radenci

  4. W drugi dzień udaliśmy się na kawę do popularnej sieci fast foodów i tam szybko okazało się, że niesłusznie oceniliśmy stan postępu technologicznego kraju. Jedzenie dostarczane do stolików było za pomocą robotów, a trawniki kosiły urządzenia bez udziału człowieka.

    Robo-kelner

  5. Następnego dnia odpowiednio wcześniej zameldowaliśmy się na terenie stadionu, dostrzegając przy tym minusy – murawa była bardzo nierówna i zupełnie zniszczona w polach bramkowych. Same zawodniczki przyznawały, że dało się to odczuć, ale nikt na to przesadnie nie narzekał.
  6. Odbiór akredytacji był pierwszym sygnałem, że z językami obcymi wcale nie jest w Słowenii tak kolorowo. Jak się później okazało, pani ochroniarz chciała dopytać czy jesteśmy z klubowych mediów. Koniec końców wspólnymi wysiłkami udało się wszystko wytłumaczyć i odebrać kolorowe plakietki.
  7. Niezastąpiony ojciec Katarzyny Nowak zjawił się z przygotowaną flagą-banerem. Los chciał, że idealnie wpasowała się swoimi wymiarami w wielkość sektora, przez co prezentowała się jeszcze lepiej. Wraz z dopingiem kilkunastu gardeł pozwoliło to stworzyć namiastkę atmosfery godnej meczu Mistrzyń Polski.

    Flaga rozwieszana przez kibiców podczas turnieju w Słowenii

  8. Mecz półfinałowy wygraliśmy bardzo pewnie, co potwierdziła Karolina Koch, choć upał i narastająca bezradność Kazachstanek znacząco wpłynęły na intensywność starcia w drugiej połowie. Piłkarki w doskonałych humorach podeszły pod trójkolorowy sektor, a ich nastrój znalazł także odzwierciedlenie w pomeczowych wywiadach.
  9. W trakcie podróży na drugi półfinał (w Murskiej Sobocie) padło zasadne pytanie dotyczące wyboru jadłodajni. Z pomocą przyszedł jednak szyld na stadionie, bowiem sponsorem głównym i tytularnym kobiecej drużyny jest pizzeria „Nona”, co po polsku oznacza dosłownie pizzerię „Babcia”.
  10. Przejście spod stadionu Mury do restauracji jest spacerem przez niemal całe miasto, czyli… nieco ponad 2 kilometry. Już z daleka można było zauważyć, że dla właściciela jest to coś więcej, niż tylko sponsoring. Obok restauracji znaleźć można wielką piłkę z herbem ZNK Mury, przy wejściu stoi Puchar Kraju, a w samym menu jest kilka fotografii drużyny.

    Gostilna-Pizzeria Nona, sponsor tytularny ZNK Mury

  11. Jedzenie było, jak na Babcię przystało, wyśmienite i mogliśmy w doskonałych nastrojach powrócić do piłkarskich emocji. Na stadion większość kibiców przemieszczała się pieszo, co w połączeniu z ich czarno-białym ubiorem tworzyło ładny dla oka efekt.
  12. Sklep Mury zlokalizowany jest w zewnętrznej części trybuny. Choć produktów nie jest zbyt wiele, są dobrej jakości i ładnie zaprojektowane. Niemałą część stanowiły produkty skierowane do młodszych kibiców, którzy w licznej grupie pojawili się na meczu swojej drużyny.
  13. Doping po stronie ZNK Mury prowadził samotny ultras, który przez pełne 90 minut wołał „tri, štiri, Mura!” doprowadzając wszystkich do śmiechu, ale i granic cierpliwości. Zadbał także o oprawę pirotechniczną, odpalając świecę dymną. Na stadionie pojawiło się około 1000 osób, jednak to niewielka grupa ze Słowacji okazała się głośniejsza, wnosząc bęben i wuwuzelę.

    Stadion ZNK Mura, trybuna za bramką

  14. Sam stadion jest zgrabny, choć przejścia są niewielkie i przy otwarciu jedynego punktu gastronomicznego powodowało to zatory.
  15. Po emocjonującym starciu porozmawialiśmy z jedną ze zwyciężczyń, czyli Joanną Olszewską, która niedawno dołączyła do lokalnej drużyny i z marszu stała się kluczową zawodniczką. Ucieszyła się z faktu, że w Katowicach nadal jest ciepło wspominana, jednak nie zamierzała przez to ułatwiać zadania swoim byłym koleżankom.
  16. Między meczami odwiedziliśmy Soboski Grad, czyli pałac w samym centrum miasta, który jednak lata świetności ma już za sobą. Obok niego znajdował się zadbany park i pomnik upamiętniający wydarzenia z czasów II Wojny Światowej. Ewidentnie Słoweńcy mają jeszcze przed sobą problem związany z dekomunizacją (dopisek – kosa).

    Pomnik upamiętniający poległych żołnierzy

  17. Kwestie spacerów po okolicznych terenach są mocno dyskusyjne, bowiem każdy chodnik jest też drogą rowerową, po której mogą (a w zasadzie muszą) poruszać się także motorowery i skutery.
  18. W jeden dzień zwiedziliśmy całą główną ulicę, jednak mimo niewielkich rozmiarów miasto posiada kilka miejsc wartych odwiedzenia.
  19. Ciekawym punktem na gastronomicznej mapie Murskiej Soboty jest „Bunker”, czyli postapokaliptyczny bar. W Polsce rzadko można spotkać tak klimatyczny wystrój, dodatkowo połączony z doskonałą kuchnią.
  20. W tak zwanym międzyczasie udaliśmy się także do hotelu, w którym zamieszkały przyjezdne drużyny. Zawodniczki miały bardzo komfortowe warunki i niezbędne zaplecze, a wokół były liczne parki i inne miejsca do zabicia nudy. Celem naszych odwiedzin było przeprowadzenie wywiadu z Klaudią Słowińską, czego efekty już niedługo ukażą się na naszej stronie.
  21. Przed weekendem nasi sąsiedzi na szczęście już się wymeldowali, bowiem emocje w meczu z Radomiakiem nam się udzieliły i po strzelonych bramkach zdarzyło się nam zakłócić ciszę nocną. Brawo drużyna!
  22. W sobotę nadszedł czas na mecz o 3. miejsce i kosztował on nas naprawdę wiele w kwestii emocjonalnej – przez godzinę gry zdążyliśmy się porządnie wynudzić.

    Autokar Spartaka Myjava

  23. Największą atrakcję postanowiła zapewnić sędzia, w dość kontrowersyjny sposób prowadząca spotkanie. Po jednym z incydentów odesłała na trybuny fizjoterapeutę Spartaka Myjava, który do końca meczu wygłaszał swoje komentarze dotyczące sędziowania.
  24. W ostatniej akcji meczu BIIK Shymkent zdobył bramkę i doprowadził Słowaczki do rozpaczy, długo nie mogły się po tym pozbierać. Jeden z kibiców z frustracji rzucił swoim bębnem na murawę, na szczęście nie wyrządzając nikomu krzywdy. Ostatecznie dość szybko go odzyskał od ochrony.
  25. Chcieliśmy przed wyjazdem odwiedzić festiwal balonów, który miał budzić zainteresowanie na całym świecie. Problemem okazała się pogoda, która zmusiła organizatorów do odwołania wydarzenia, więc nic z naszych planów nie wyszło.

    Jezioro Sobosko, na drugim brzegu teren festiwalowy

  26. Skończyło się na rzucie oka na sztuczne jezioro pozostałe po żwirowni, w którym woda była bardzo przejrzysta. Wszystko znajdowało się niedaleko autostrady.
  27. Deszcze nie zamierzały ustąpić, więc pojawiliśmy się na stadionie Fazanerija (po polsku: Bażantarnia) na dwie godziny przed finałem. Kilka minut po naszym wejściu rozpętała się prawdziwa ulewa i byliśmy sobie wdzięczni za ten pomysł.

    Zawodniczki wychodzą na finał turnieju

  28. Na sektorze wywieszono trójkolorową flagę z podpisami piłkarek oraz pokazaną wyżej „Fans on tour”, co wzbudziło niemałe zainteresowanie na trybunach. Kibice gospodyń byli jednak bardzo sympatyczni, dołączając nawet do wspólnych zdjęć.
  29. GieKSa zupełnie kontrolowała to spotkanie, a gdyby nie Joanna Olszewska i niezliczone spalone, spokojnie moglibyśmy zamknąć mecz już w pierwszej połowie. Z każdą sekundą byliśmy bliżej triumfu, ale też i zatopienia obiektu, bowiem deszcz jedynie się nasilał.
  30. Na całe szczęście nie było potrzeby przerwania meczu, a GieKSa uzyskała upragniony awans. Tytuł na relację podrzucił kilka dni temu redaktor Shellu – GieKSa Pa(n)ny!
  31. Historyczny sukces piłkarki świętowały wraz z kibicami, całkowicie zagłuszając pustoszejący stadion. Europa da się lubić!
  32. Na meczu zameldował się prezes Sławomir Witek, który był pod wrażeniem determinacji fanów podążających za drużyną oraz wyników obu sekcji piłkarskich w tym tygodniu.
  33. Oprócz kibiców gospodyń, sukcesu pogratulował nam także sam właściciel pizzerii Nona – naprawdę sympatyczny gest i ciepło będziemy wspominać nasz pobyt w tym regionie.

    Świętowanie zwycięstwa w finale

  34. Na bocznym boisku zebrało się już pół centymetra deszczu, gdy jeszcze przeprowadzaliśmy krótkie (ze względu na warunki atmosferyczne) wywiady z zawodniczkami oraz trener Karoliną Koch.
  35. Opuszczenie zalewającego się stadionu nie należało do najłatwiejszych, jednak piłkarki (w szczególności rozśpiewana Kinga Seweryn) były zbyt uradowane, by im to przeszkadzało.
  36. Zespół udał się do hotelu na imprezę zasłużony odpoczynek, a my wyruszyliśmy w drogę powrotną do Katowic. Ta zdawała się przebiegać znacznie szybciej, w końcu wracaliśmy po zobaczeniu dwóch doskonałych występów GieKSy.
  37. W niedzielę odbyło się losowanie trzeciej rundy eliminacyjnej, a w niej przyjdzie nam zmierzyć się 11 i 18 września z holenderskim FC Twente. Pierwszy mecz zagramy u siebie na Arenie Katowice. Bądźcie tam razem z uKochanymi, bo zasłużyły na wsparcie! Zadanie będzie niezwykle trudne, ale gramy do końca!

Do zobaczenia na meczach GKS Katowice w europejskich pucharach!

Za wszystkie teksty, wywiady, zdjęcia, wideo, relacje i inne medialne materiały na naszej stronie z turnieju na Słowenii odpowiadał redaktor Fonfara, który był wspierany przez redaktora Flifena. Pozostałe dwie osoby pojechały typowo turystycznie-kibicowsko, a za całą pracę i relacjonowanie przygody uKochanych w Europie podziękowania należą się wyżej wymienionym. – dopisek od kosy.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga