Dołącz do nas

Felietony

Post scriptum do meczu z Zagłębiem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Mecz z Zagłębiem Lubin już dawno za nami, wszystko zostało już powiedziane i napisane, czas więc powoli zamykać temat tego spotkania. Już w sobotę czeka nas spotkanie z Chrobrym Głogów i na nim powinniśmy skupić wszystkie redakcyjne, kibicowskie i piłkarskie siły. Na chwilę wracamy jeszcze do niedzielnego spotkania, po czym przekładamy kartkę na rozdział „Chrobry”.

1. Jak już wspominaliśmy Stadion Zagłębia to miejsce, o którym sam Pan Bóg zapomniał. Widać z daleka jupitery niczym Gwiazdę Betlejemską, ale im bliżej tym gorzej. Ilekroć tam przyjeżdżam, to zawsze dylematy, którędy wjechać, czy zajechać czy objechać czy wjechać. W końcu jednak udało się dotrzeć na miejsce.

2. Budka, gdzie wydaje się akredytacje oddalona jest na oko z kilometr od stadionu. Wygląda jak budka strażnika. Co prawda jest napis na niej, ale przyznajmy – nie zwróciliśmy na niego uwagi uznając, że w takiej odległości od obiektu – i to przecież nowego – jedyne co możemy znaleźć to opuszczone baraki.

3. Sam odbiór akredytacji przebiegł jednak bardzo sprawnie. Choć chwilę wcześniej było śmiesznie. Pani ochroniarka dostała komunikat „my na akredytacje z GieKSa.pl”. „To proszę pokazać”. „Nie, to pani powinna nam je dać”. Sympatycznie.

4. Żeby dojechać do stadionu trzeba przejść przez kilka zasieków jednoosobowych oddziałów ochrony. Każda skrupulatnie sprawdza akredytacje. No dobra, nie sprawdza, wystarczy powiedzieć, że się ma…

5. Po starym stadionie Zagłębia nie ma już prawie śladu. Prawie, bo pozostała ta wieża będąca starym budynkiem klubowym, więc jako zabytek nie można było jej zburzyć. Ostał się też fragment starej trybuny, która jest umiejscowiona za jedną z trybun nowego obiektu. Można zażartować, że jest to trybuna dla gości-zakazowiczów 😉

6. Historii z ochroniarzami ciąg dalszy. Najpierw wchodząc na stadion jeden z nich (już mężczyzna) sypnął takim sucharem codziennym na temat tego, że czekaliśmy na koleżanki z redakcji, że opadła szczęka, ręce i nie wiadomo co jeszcze. Dowcip był z gatunku 0/10 😀

7. Ale to i tak nic w porównaniu z ochroniarzem już na trybunie. Na akredytacjach było bowiem wyszczególnionych siedem rubryk – obszarów obiektu, na których różne osoby mogły się poruszać w określonej konfiguracji. Czyli na przykład w naszym przypadku była to loża prasowa i dostęp na konferencję prasową, które były oznaczone numerkami 3 i 4, co widniało w centralnym miejscu akredytacji. W pewnym momencie jak oparzony doskoczył do nas ochroniarz i pyta energicznie „Co to jest to 34, co to jest to 34?”. Grzecznie, acz stanowczo wytłumaczyliśmy mu. Na koniec powiedzieliśmy, że jest to końcowy wynik meczu. Niestety, tu się pomyliliśmy.

8. Choć z drugiej strony absurdalne na tej plakietce jest to, że „Akredytacja nie daje prawa do zajmowania miejsca na trybunie stadionu”. Hm, to w takim razie gdzie? Przed telewizorem w domu?

9. Stanowiska prasowe są w porządku, ale bez rewelacji. Najważniejsze, że stoliki są równolegle do ziemi, bez skrzywień. Trochę mało miejsca jest na nogi, ale też nie jest tak ciasno jak na kurnikach w Gdyni czy Gliwicach. Da się pracować.

10. Za to miejsca dedykowane oficjalnej stronie Zagłębia są wypasione. Duże blaty, dużo miejsca, lepsza widoczność (znaczy wyżej). Korzystaliśmy z tego na jednym ze sparingów. Jeśli to było założone już na etapie budowy stadionu, to był to strzał w dziesiątkę. A co do widoczności – i z naszych miejsc była ona bardzo dobra.

11. Na kartce ze składami było napisane, że jest to mecz… 1/4 finału Pucharu Polski, o czym informowaliśmy na FB. Pozostaje nam tylko powiedzieć, że szkoda, że nie udało się zdobyć bramki na wyjeździe, ale jednobramkowa strata jest do odrobienia. W rewanżu na wiosnę.

12. Co ciekawe, mecz leciał na żywo na telebimie stadionowym. Rzadko to spotykana rzecz, ale dodaje wiele profesjonalizmu. Co prawda ona jest chyba taka sucha, bez powtórek czy bez wielu powtórek, ale ogólnie fajna rzecz.

13. Spiker podczas meczu powiedział zadziwiającą i szokującą rzecz. Następny wyjazd Zagłębie ma bowiem do Ząbek i poinformował on o wyjeździe dla kibiców, którzy chcą tam pojechać i zasiąść na LEGENDARNYM sektorze gości. O co tu kaman?

14. Pochwaliliśmy infrastrukturę stadionu w Lubinie, teraz przechodzimy do minusów. Niewątpliwie jest nim tzw. Mixed Zone, czyli strefa, w której po meczu „łapie się” piłkarzy do wywiadów. Jest ona zrobiona kuriozalnie. Pomijamy już fakt, że 80% tej strefy to w ogóle nie jest miejsce, gdzie przechodzą piłkarze, tylko prowadzi ona kajś w eter, do ściany, to jeszcze te pozostałe 20% rozkłada się tak, że można złapać tylko piłkarzy gości. Zawodnicy Zagłębia po prostu mają możliwość niemal ominięcia Mixed Zone (zahaczają o nią dosłownie na pół sekundy, po czym znikają w korytarzu), z czego skrzętnie korzystają.

15. Dlatego moja próba złapania Aleksandra Kwieka była zupełnie nieudana. Oczywiście, żeby w ogóle tę próbę podjąć, sam musiałem się wpakować w niedozwolone miejsce i rozpaczliwie krzyczeć „Panie Aleksandrze, Panie Aleksandrze!”. Aleksander nawet się obrócił i spojrzał, ale dupy raczyć nie ruszył. Najwidoczniej uznał, że skoro zarabia kilkadziesiąt tysięcy za kopanie się po czole w pierwszej lidze, to z plebsem z Katowic rozmawiać nie będzie. Palant.

16. Za to jeden z piłkarzy rezerwowych się nie uśmiechał. Dostał mocną reprymendę od członka sztabu szkoleniowego. „Nie uśmiechasz się? Przecież jesteśmy jedną drużyną. Nie ma miejsca na obrażanie się” – usłyszał.

17. Na wielki minus zaskoczyła nas konferencja. Nie tylko dlatego, że była robiona na dwie raty (czyli dwóch trenerów oddzielnie, a nie razem), co uniemożliwiało jakąkolwiek konfrontację i było po prostu jakieś suche bez wyrazu.

18. Przede wszystkim dlatego, że jak na klub aspirujący do szybkiego powrotu do ekstraklasy było na niej żenująco mało dziennikarzy. Z 14 obecnych osób chyba 8 było z Katowic, a reszta to byli jacyś operatorzy kamer, gdzieś tam na końcu sali pod ścianą jedna osoba coś dziubała na laptopie. Nie wiem czy w ogóle był tam jakikolwiek dziennikarz z Lubina i okolic.

19. Trener Moskal na konferencji powiedział, że z jego perspektywy nie było na pewno faulu, po którym sędzia podyktował rzut wolnym (sytuacja przed karnym). Gdy zapytałem trenera Stokowca jak on to widział, zaczął odpowiadać bardzo wymijająco, mówił coś o innych meczach, w których sędziowie „krzywdzili” Zagłębie, ale na koniec powiedział, że według niego… faul był. Mniejsza o to, grunt, że „nigdy nie spadnie, WKS nigdy nie spadnie” – jak krzyczał jeszcze w karierze piłkarskiej Piotr Stokowiec, gdy samolotem wracał ze Śląskiem ze zgrupowania i były turbulencje (o czym pisał Szamo w swojej książce).

20. Gratulujemy rzecznikowi prasowemu Zygmuntowi Kogutowi potomka. Jak ktoś powiedział – „mały Kogucik”. Jemu zadedykował zwycięstwo Piotr Stokowiec.

21. Długo, aż do północy, siedzieliśmy w McDonaldsie w Lubinie przygotowując dla Was materiały na GieKSa.pl. Już wiele lat temu ten „Mak” zyskał miano „przypałowego”, choć nikt nie potrafi powiedzieć, dlaczego. Może dlatego, że w czasach III ligi piłkarze GKS regularnie się tam stołowali po meczach ligowych wracając z wyjazdów z zachodniej Polski? Dobrze, że te czasy minęły i mamy – przynajmniej w żywieniu – więcej profesjonalizmu…

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    Marcin

    1 października 2014 at 11:26

    Też byłem na meczu i od strony organizacyjnej żenada.
    Potwierdzam odczucia autora odnośnie problemów z zaproszeniami/akredytacjami. Ochroniarze tak zamotani że szkoda gadać. Jeden z nich przewidział chyba zwycięstwo Zagłębia, bo już w trakcie przerwy był nawalony, z oddechu tego pana można by sporządzić gaz paraliżujący, natomiast jego niewyraźna mowa nie była spowodowana na pewno wadą wymowy.
    Podzielę się wrażeniami ze stadionu, byłem pierwszy raz.
    Dojazd koszmar, labirynt postawiony chyba dlatego, żeby nie można było dojechać i być może Zagłębie liczy na wygraną w części meczy walkowerem.
    Teren wokoło stadionu wygląda jak przeniesiony z Czernobyla.
    Sam stadion, niby fajnie, ale ja czułem się jak na sali gimnastycznej i w sumie oświetlenie aż raziło po oczach, całkiem znika to co najważniejsze czyli walka na boisku. Poprzez takie naświetlenie widać puste miejsca na stadionie. Nie znam się, może tak ma być, ale mnie tysiąc razy bardziej odpowiada atmosfera na Bukowej.
    Oczywiście (może się mylę), ale kibice Gieksy zostali zaproszeni do miejsca skąd jest najgorsza akustyka, więc choćby mieli każdy po 10 gardeł to i tak lepiej było słychać zagłębiaków (w niektórych momentach).
    Myślę, że gdyby posadzono naszych za bramką to mieliby lepszą akustykę.
    Moja subiektywna ocena dopingowania: no ludzie to jest przepaść, nasi w barwach, powiewające flagi, pirotechnika. Natomiast adwersarze niby głośno, jakieś tam wiersze, ale jakoś tak bez przekonania.
    Nie chcę nikogo obrazić, to tylko moja ocena.

  2. Avatar photo

    kibiccc !

    1 października 2014 at 23:06

    Shellu jesteś Plebsem to Kwiek z Tobą nie miał ochoty gadać grubasie ! co ty myslisz ze jesteś pępkiem świata ? co ty sobą reprezentujesz że profesjonalny zawodnik ma obowiązek gadac z kims takim jka Ty ? żenada !

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Fajna synergia między drużyną i kibicami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Lech Poznań wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Nils Frederiksen. Poniżej spisane główne wypowiedzi trenerów, na dole newsa natomiast cała konferencja prasował w wersji audio.

Nils Frederiksen (trener Lecha Poznań):
Jeśli jesteś w końcówce sezonu i walczysz o mistrzostwo, jest mała różnica między dwoma zespołami, takie mecze z reguły obfitują w takie nerwowe starcia i akcje. Jest dużo nerwów i napięcia na boisku i tak też było dzisiaj. Dla mnie najważniejsze jest to, że mamy punkt i zachowaliśmy pozycję lidera. Nie jest ważne, jak zagraliśmy, najważniejszy jest rezultat i miejsce w tabeli. Wiadomo, nic jeszcze nie jest przesądzone, ale mamy pole position do ataku i musimy wygrać ostatni mecz. Drużyna była regularnie krytykowana za brak umiejętności wyciągnięcia wyniku, no to dzisiaj było odwrotne i to jest tym bardziej godne podkreślenia, bo to był mecz nie tylko najważniejszy, ale i najtrudniejszy.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Jesteśmy bardzo zadowoleni z postawy zespołu i sposoby gry. Postawiliśmy wysoko poprzeczkę rywalowi. W wielu spotkaniach z zespołami ze ścisłej czołówki graliśmy jak równy z równym, dzisiaj też tak było. To był bardzo dobry i równy mecz w naszym wykonaniu. To jest początek takiego podsumowania, bo dzisiaj kończymy sezon w Katowicach. Przyjdzie czas na podsumowania całościowe, po meczu w Gdańsku, by podsumować to wszystko. To był piękny rejs, ta historia. Dziś nieśliśmy trybuny, a one nas też niosły, to była fajna synergia, dziękujemy naszym fanom za to, że to w Katowicach to tak działa i będzie wyznacznikiem nowego trendu i sezonu, który już niedługo się rozpocznie. Teraz chcemy pojechać po zwycięstwo w Gdańsku.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga