Piłka nożna
Proksa o wyborze szkoleniowca
Podczas konferencji prasowej po meczu GKS Katowice – Arka Gdynia dyrektor sportowy GKS Grzegorz Proksa podał komunikat dotyczący „nowego” trenera GKS Katowice.
– Piotr Piekarczyk zostaje z nami, będzie prowadził dalej pierwszą drużynę – poinformował dyrektor. – Pomagać mu będą pan Ireneusz Kościelniak, były piłkarz GKS Katowice, wychowanek, a także Matuesz Łajczak prezes Fundacji, trenerem bramkarzy zostaje Janusz Jojko. Kontrakt z trenerem Piekarczykiem został podpisany na jeden rok z klauzulą przedłużenia.
Kibiców oprócz kwestii sztabu szkoleniowego interesują też oczywiście sprawy kadrowe – czysto piłkarskie, czyli dotyczące zawodników.
Pracujemy nad tym cały czas. Informacje o piłkarzach będziemy puszczać od poniedziałku. Cały czas bowiem pracujemy nad składem sztabu sportowego.
Zapytany o powody, dla których trener pozostał na stanowisku Proksa odpowiedział:
Znakomicie zareagowała szatnia na trenera, widać że jego metody sprawdzają się, a także powrót pewnej radości u piłkarzy na treningu. Myślę że była to najlepsza decyzja i zobaczymy, czy uda się dalej tak dobrze współpracować.
Piłka nożna
Widzew rywalem GieKSy
Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.
Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.
Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.
Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa
Kibice Piłka nożna Wideo
Doping GieKSy w Częstochowie
W niedzielny wieczór do Częstochowy, na ostatni mecz w tym roku, wybrał się komplet GieKSiarzy. Ultrasi zadbali o przedświąteczny klimat na sektorze.
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu z Rakowem
Mecz z Rakowem był ostatnim w tym roku. Teraz… święta. I Nowy Rok. Trzech Króli i turniej halowy w Spodku. I zleci jak z bicza strzelił, gdy 30 stycznia zagramy z Zagłębiem Lubin. Wracamy jeszcze na chwilę do Częstochowy i zamykamy temat Rakowa.
1. Na mecz pojechaliśmy w dwuosobowym składzie plus Mariusz przyjaciel redakcji. Miał jeszcze pojechać Flifen, ale laptop mu się zepsuł. No i nauki dużo ma. Więc jak już skończy tę medycynę, to uderzajcie do niego. Będziecie mieli pewność, że gdy inni się obijali i na mecz jeździli, on siedział z nosem w książkach 😉
2. Do Częstochowy jest rzut beretem, więc jechaliśmy niecałą godzinkę. Dobrze, że na koniec nam nie przypadł w udziale jakiś Białystok… Ale uwaga, uwaga – tam pojedziemy już za dwa miesiące.
3. Stadion Rakowa wiadomo – nie jest z tej epoki nowych obiektów, choć i tak swego czasu go rozbudowano. Dlatego jest to raczej takie boisko, otoczone trybunami. Mówi się o nowym, obiekcie i mówi, ale na razie cisza.
4. Dlatego długo nie mogliśmy go wypatrzeć, choć byliśmy już przecież przy linii tramwajowej. Dopiero w ostatniej chwili ujrzeliśmy jupitery, a za moment byliśmy już pod obiektem.
5. Jakoś tak się złożyło, że byliśmy bardzo wcześnie, bo przed 15:30, kiedy wydawali akredytacje. Więc musieliśmy chwilę postać pod kasą i poczekać na swój moment. Wszystko odbyło się sprawnie.
6. Widzieliśmy nawet rakowskiego rycerza, który przyszedł do pracy, ale jeszcze po cywilu.
7. Mając tyle czasu… nie za bardzo wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. Jedno jest pewne, ja byłem bardzo głodny, więc w planie miałem obowiązkową kiełbasę, na której to poszukiwania wkrótce wyruszyliśmy.
8. Zanim jednak to nastąpiło, pokręciliśmy się trochę w okolicach sali konferencyjnej. Przywitaliśmy się także z Wojciechem Cyganem, który stał przy wejściu i wkrótce witał przybyłą drużynę gości. My też mogliśmy – dzięki infrastrukturze stadionu – ten przyjazd naszym pięknym zielonym autokarem, oglądać.
9. Nie zabrakło czułych powitań, choćby z Adrianem Błądem, czyli takim „synem” prezesa Wojtka. Przytulili się na to powitanie, jako że było dużo czasu przed meczem, atmosfera była bardzo sympatyczna. Bój miał się rozpocząć wkrótce.
10. My tymczasem poszukiwaliśmy kiełbasy. Obeszliśmy trybuny, co nie było trudne, bo byliśmy tak jakby na zewnątrz stadionu. Miła pani nas kilka razy wpuszczała i wpuszczała ze strefy gastronomicznej. Ogólnie te przejścia za trybunami są jakieś takie klimatyczne. W dobie faktycznie tych nowych stadionów te takie stare, polskie, mają w sobie coś z nostalgii.
11. Jako że kiełby się dopiero piekły, postanowiliśmy uraczyć się innymi trunkami, w tym ja herbatką. I tak sympatycznie oczekiwaliśmy na strawę.
12. Kiełbaska za 25 złotych, z ogórkiem kiszonym. Bardzo dobra, byłem mega głodny, więc była jak znalazł. Od razu humor się poprawił i liczyliśmy, że nie będzie to najlepsza rzecz, która nas spotkała przy Limanowskiego, ale jedna z najlepszych.
13. Udaliśmy się na sektor prasowy, a Misiek na murawę. To, co było też bardzo dobre, to że w przeciwieństwie do lutowego spotkania było po prostu relatywnie ciepło. Znaczy relatywnie bardzo ciepło. Wtedy wymarzliśmy solidnie, bo nie dość, że było po prostu zimno, to jeszcze ciągnęło spod trybuny, bo są te kratki metalowe jako podłoga, a pod trybuną nie ma nic.
14. Zajęliśmy miejsca. Początkowo w rzędzie ze studenckimi stolikami, ale tam było bardzo ciasno, więc przenieśliśmy się rząd wyżej – już bez stolików, ale z szerszym przejściem. Nie było dla mnie w tym kontekście problemem trzymanie laptopa na kolanach.
15. Za to podłączenie do kontaktu przypomniało traumę ze stadionu ŁKS. Wtyczka nie chciała wejść, ale cudem udało się ją wepchnąć. Potem cała operacja z przeciąganiem kabla pod trybuną, trzymając go przez te małe dziurki w podłodze. Uff, udało się. Nikt o kabel nie zahaczy.
16. No i rozpoczął się mecz. Widoczność z tak niskich trybun jest oczywiście średnia. Jeszcze na połowie, na wysokości której jest prasówka, jest spoko. Ale po drugiej stronie trzeba by było mieć sokoli wzrok, by wszystko dobrze identyfikować.
17. Prezenty kibicom rozdawał Święty Mikołaj. Co ciekawe miał on akredytację. Na której było napisane, że jest to Święty Mikołaj, a jako redakcja Biegun Północny.
18. Kibice gości wypełnili sektor gości. Przez cały mecz głośno dopingowali, urządzili też baloniadę ze świąteczną piosenką, a na koniec, jak za starych czasów zaśpiewali Wesołych Świąt. Może w bardzo dawnych czasach taka tradycja była (nie wiem), ale ja pamiętam, że pierwszy raz coś takiego miało miejsce w którąś Wielką Sobotę, zdaje się w 2001 roku. Podczas bardzo śnieżnego meczu z Amiką. Ale mogę się mylić, co do szczegółów.
19. GieKSa w pierwszej połowie była nieco lepsza i miała więcej sytuacji. Niestety nie wykorzystaliśmy żadnej. W drugiej po zmianach Raków się rozpędził i w końcu strzelił upragnionego gola.
20. Po meczu udaliśmy się na konferencję prasową. Gospodarze zapewnili kapuśniak. Od kiełbasy minęło już trochę czasu, więc również było to bardzo miłe. Gorąca, treściwa zupka w oczekiwaniu na konferencję miała wynagrodzić smutek po porażce.
21. Najpierw wypowiedział się trener Górak. Potem oczekiwaliśmy na trenera Papszuna i jakieś dziwne sceny się działy przed salą, że aż pracownik Rakowa notorycznie zamykał drzwi. Jakieś były krzyki i huki. Wydawało się, że to trener Rakowa krzyczy, żeby go wypuścili w końcu do tej Warszawy. Ale nie. Marek Papszun był w tym czasie na murawie i udzielał wywiadu dla Ligi Plus Extra.
22. Po konferencji oczywiście chwila na sali, żeby na stronie pojawiła się relacja z wypowiedzi trenerów oraz galeria zdjęć. Pół godzinki posiedzieliśmy, aż udaliśmy się w drogę powrotną.
23. Kulturka jest, więc wychodząc rzekłem do Marka Papszuna „do widzenia” i sympatycznie, z uśmiechem odpowiedział. A wychodząc z klubu spotkałem Marka Ameyawa i ten młody człowiek bardzo kulturalnie sam powiedział „do widzenia”. Milusio.
24. Ogólnie cały wyjazd bez większej historii. Krótki. Mecz przegrany. Do Rakowa nie ma się, o co przyczepić, wszyscy mili, uśmiechnięci. Kiełbasa dobra, rzecznik sympatyczny. Wojciech Cygan witający starych znajomych.
25. „Do zobaczenia na Narodowym” – powiedział rzecznik, gdy się z nami żegnał. Nic dodać, nic ująć. Miejmy nadzieję, że 2 maja się ponownie zobaczymy. Bierzemy w ciemno.
26. Wesołych Świąt!


















Anty GRZYB
6 czerwca 2015 at 19:57
Pelny szacun dla Piekarczyka za calosc. Ale z tego co widac on docenia Pitrego i tu sie z nim nie zgadzam. Trener ma wielkie doswiadczenia i lepsze moze i na pewno oko do talentow pilkarskich wiec wierze ze nie wezmie tego patalach na kolejny sezon. Do Tychow z Pszczyny ma blizej
Irishman
6 czerwca 2015 at 20:50
Sprawa jest prosta – jak się stawia na awans to się wydaje grubą kasę na topowego trenera i takich samych zawodników.
Trzeba się pogodzić z tym, że u nas takiej kasy nie ma, no nie ma i już – nic nie poradzimy! W takiej sytuacji już wolę trenera Piekarczyka, który pewien, niezły poziom gwarantuje niż kolejne eksperymenty z trenerami próbujących kolejnych „nowatorskich” ustawień drużyny.
Z resztą polska piłka jest strasznie nieprzewidywalna – a szczególnie I liga. Tu kasa to nie wszystko. Ileż to już było klubów, które miały w składzie wielu dobrych zawodników, a nie zbudowały z nich silnych drużyn. Podobnie my przez te wszystkie lata próbowaliśmy w Katowicach już chyba wszystkiego I NIE UDAŁO SIĘ! Może właśnie trzeba nam jednak postawić na doświadczenie trenera Piekarczyka. Może to plus charyzma dyrektora Proksy pozwoli jednak zbudować wreszcie drużynę na miarę awansu?
Powodzenia Panowie!
PS.
Mam tylko ogromną nadzieję, że trener Piekarczyk nie będzie kolejnym, który przegra stawiając na takich zawodników jak Pitry, czy Cholerzyński – z CAŁYM, OGROMNYM SZACUNKIEM I WDZIĘCZNOŚCIĄ ZA TO CO ONI DLA NAS ZROBILI, SZCZEGÓLNIE W TRUDNYCH DLA KLUBU CHWILACH.
marek
7 czerwca 2015 at 07:05
lubie i szanuje trenera piekarczyka, ale moim zdaniem nie jest to trener na awans. czytajac zreszta o znakomitej reakcji szatni na trenera mozna juz tez podejrzewac, ze zadnego wietrzenia nie bedzie, tylko kosmetyczne zmiany. niestety, wydaje mi sie, ze za rok bedziemy w tym samym miejscu co teraz. z tym prezesem ekstraklasy nie bedzie, zaplecze mu doskonale pasuje.
eee
7 czerwca 2015 at 12:38
Ludzie przeciez to jest właśnie topowy trener. W szatni ponadto będzie wietrzenie jeżeli chcą awansować
Luk
7 czerwca 2015 at 19:30
Irishman:
Najpierw piszesz, ze jak sie stawia na awans to wydaje sie gruba kase. A potem piszesz,ze w tej lidze kasa to nie wszystko ????
Irishman
8 czerwca 2015 at 08:43
@Luk tu nie ma sprzeczności. No przecież my, jak czytam w prasie, na ten awans nie postawiliśmy, tylko po raz kolejny (który to już raz?) będziemy o niego podobno walczyć za rok… chyba, że…
No i właśnie na to „…chyba, że…” pozostaje nam liczyć w tym sezonie (a może i w kolejnych), na tą nieprzewidywalność I ligi i doświadczenie trenera Piekarczyka.