15 listopada w ramach 20. kolejki Polskiej Hokej Ligi GKS Katowice zmierzył się w Satelicie z LOTOSem PKH Gdańsk. Spotkanie rozpoczęło się o godzinie 18:30.
Już w drugiej minucie meczu w starciu za bramką gości ucierpiał Cimzar, po chwili był jednak w stanie zejść z lodu o własnych siłach. Długo żadna z drużyn nie potrafiła stworzyć sobie dogodnej okazji. Pierwsza nieco poważniejsza okazja na bramkę dla GKS-u pojawiła się dopiero w 7. minucie, ale nikt nie zdołał skutecznie dobić krążka, którego parkanami przyblokował Fucik. Mecz rozkręcał się bardzo powoli, ale z każdą minutą padało coraz więcej strzałów, choć mało który był groźny. W 12. minucie pojawiła się szansa na gola dla GieKSy, bo na 2 minuty na ławkę kar trafił Rozkhov. W ciągu tych 120 sekund nie zrobiliśmy jednak niczego wartego odnotowania. Sędziowie wielokrotnie zmuszani byli do odgwizdywania spalonych i uwolnień. W 17. minucie mieliśmy zdecydowanie najlepszą sytuację do tej pory, jednak Uskiemu zabrakło centymetrów, by sięgnąć krążek po podaniu Cimzara i skierować go do bramki. Pierwsza tercja zakończyła się wynikiem bezbramkowym.
Tuż po wznowieniu gry Kolusz przeprowadził ciekawą, indywidualną akcję, jednak został wypchnięty do boku i nie zdołał zaskoczyć Fucika. W 24. minucie na ławkę kar za spowodowanie upadku przeciwnika odesłany został Michalski. Choć Gdańszczanie spędzili bardzo mało czasu w naszej tercji, to oddali dwa stosunkowo groźne strzały. Po opuszczeniu boksu kar Michalski miał świetną sytuację, by otworzyć wynik spotkania, ale nie znalazł sposobu na to, by z bliska pokonać bramkarza. Końcówka pierwszej połowy tej tercji to okres dobrej gry GieKSy. Po strzale Krężołka krążek zatrzymał się tuż przed linią bramki. Mocniejszy napór GieKSy poskutkował karą dla Lehmanna. Ponownie jednak nie stworzyliśmy żadnego zagrożenia grając z przewagą zawodnika. W 34. minucie Gdańszczanie wyszli z akcją dwóch an jednego, ale ofiarną interwencją popisał się Wajda i zablokował strzał. 3 minuty później Cakajik został trafiony barkiem w głowę przez jednego z rywali, ale sędziowie nie dopatrzyli się faulu. Doświadczony Słowak po kilkunastu sekundach podniósł się z tafli i niedługo później wrócił do gry. W drugiej tercji również nie zobaczyliśmy żadnej bramki.
Od początku ostatniej tercji na lodzie zdecydowanie dominowała GieKSa, która wciąż jednak nie potrafiła pokonać Tomasa Fucika. Po około 4 minutach do głosu zaczęli dochodzić Gdańszczanie. W 45. minucie Makkonen mógł skierować krążek do odsłoniętej bramki, ale nie potrafił go odnaleźć pod swoimi nogami. 4 minuty później Michalski objechał bramkę i spróbował umieścić gumę przy słupku, lecz Fucik dobrze go pokrył parkanem. W 52. minucie ponownie na ławkę kar trafił Lehmann – tym razem za trzymanie. Prawdopodobnie tylko Michalski wie, jakim cudem nie umieścił krążka w bramce z bliska po podaniu Cimzara. 14 sekund przed końcem kary Lehmanna sędziowie zauważyli, że Gdańszczanie bronią nie w czwórkę… a w piątkę. Niemal pełne 4 minuty spędziliśmy w tercji ataku i wielokrotnie uderzaliśmy ba bramkę gości, ale żaden za strzałów nie zakończył się golem. Nikt w Satelicie nie mógł mieć wątpliwości co do tego, że GieKSa chciała wygrać za 3 punkty, jednak po 60 minutach wciąż mieliśmy wynik 0:0 i potrzebna była dogrywka.
W drugiej minucie dogrywki spotkanie mógł rozstrzygnąć Wajda, ale trafił w bark Fucika. Minutę później uczynić mógł to Franssila, lecz w idealnej sytuacji uderzył niecelnie, a po chwili strzał Turtiainena efektownie wyłapał bramkarz. Ostatnia minuta dogrywki to kolejna akcja Franssili, a tym razem krążek zatrzymał się na parkanach bramkarza. W ostatnich sekundach Starzyński oszukał bramkarza, po czym… krążek uciekł mu z łopatki kija. Nie było goli w regulaminowym czasie gry, nie było w dogrywce, ale było pewne, że ,,coś” zobaczymy w rzutach karnych. Serię najazdów rozpoczął Cimzar, który spróbował umieścić krążek z backhandu przy słupku, ale Fucik nie dał się na to nabrać. Polodna odpowiedział niecelnym strzałem. W drugiej rundzie Kolusz efektownie zdobył bramkę. Golovin nie sprawił Rahmowi żadnego problemu. Strzał Turtiainena po otarciu się o łapawicę minął bramkę. Danieluk próbował umieścić krążek między parkanami Rahma, ale ten w porę je domknął. Tego samego spróbował Lahde i jego próba również nie była skuteczna. Udało się to natomiast Yegorowi Rozhkovowi. W piątej serii krążek po strzale Franssili wpadł do łapawicy Fucika, a zwycięstwo gościom dał Yelakov, który strzelił pod poprzeczkę.
GKS Katowice – LOTOS PKH Gdańsk 0:1k. (0:0, 0:0, 0:0, 0:0d., 0:1k.)
0:1 Vladislav Yelakov 65:00 – decydujący rzut karny
Strzały: 43 – 21
GKS Katowice: Rahm (Kieler) – Franssila, Wajda, Da Costa, Michalski, Kolusz – Salmi, Tomasik, Lahde, Makkonen, Rajamaki – Cakajik, Jaśkiewicz, Turtiainen, Uski, Cimzar – Krawczyk, Mularczyk, Krężołek, Starzyński – Paszek.
LOTOS PKH Gdańsk: Fucik (Studziński) – Bilcik, Havlik, Steber, Polodna, Vitek – Tesliukevich, Krasovsky, Yelakov, Rozhkov, Golovin – Pastryk, Lehmann, Danieluk, Pesta, Marzec – Naróg, Szurowski, Stasiewicz, Mocarski, Smal.
Solski
16 listopada 2019 at 11:46
Z tej mąki, chleba nie będzie.