Dołącz do nas

Piłka nożna

[OBSZERNA RELACJA] Zwycięstwo w trenerskim debiucie!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W meczu 11 kolejki I ligi zajmująca 8. miejsce w tabeli Bytovia podejmowała piętnasty GKS Katowice. Kibice w Bytowie czekali na potwierdzenie dobrej formy swojej drużyny, natomiast postawa GieKSy dla jej sympatyków była zagadką.

Debiut trenera Brzęczka miał spowodować zmiany w składzie i ustawieniu, jednak wbrew oczekiwaniom były one niewielkie. Największym zaskoczeniem było pojawienie się w wyjściowym składzie Leimonasa i brak w nim Burkhardta. W bramce trener postawił na młodzieżowca – Kuchtę.

Piłkarzy obu drużyn na boisku witały skromne oklaski, zagłuszane przez spikera, oraz zachodzące słońce. Po chwili zaczął się mecz i doping gospodarzy, a także akcja Bytovii, która po 2 minutach zakończyła się niecelnym strzałem. W następnych kilku minutach zarysowała się przewaga gości, jednak niewiele z niej wynikało. Po kwadransie gry spróbowali zaatakować gospodarze, najgroźniejszą ich akcję w tym okresie gry zażegnał Prażnovsky.

Właściwie od tego momentu zarysowała się przewaga GieKSy, z której wynikło niewiele poza jedną groźną sytuacją Goncerza w 26. minucie, zakończoną rzutem rożnym oraz bardzo niecelnym strzałem Czerwińskiego po rajdzie. Bytovia odpowiadała sporadycznymi kontratakami, a grę kierował GKS. Po kilku groźnych akcjach, kiedy bramkarz wybijał strzały Bębenka oraz Goncerza, GieKSa w końcu dopięła swego! W 39. minucie piłkę po rzucie rożnym skierował do bramki Prażnovsky. Przed przerwą miała miejsce już tylko jedna okazja Bytovii, jednak pewnie piłkę przejął Kuchta.

Druga połowa rozpoczęła się rewelacyjnie – po faulu na wychodzącym na czystą pozycję Bębenku czerwoną kartką został ukarany jeden z obrońców Bytovii. Po chwili strzał z rzutu rożnego minimalnie minął prawy słupek bramki. Po chwili groźnie zaatakowali gospodarze, a GieKSa odpowiedziała bardzo niecelnym strzałem Leimonasa. Potem atakowała raz jedna, raz druga drużyna. W 61. minucie wszedł Burkhardt, a 3 minuty później oddał niecelny strzał z dystansu. W 70. minucie świetnie przerzucił do Bębenka, a ten wykonał rajd, zakończony zbyt słabym strzałem. Cztery minuty później Goncerz też strzelił słabo, ale… dokładnie tak miał strzelić! Lekką podcinką nad bramkarzem skierował piłkę do bramki czym spowodował szaloną radość całej drużyny i sztabu szkoleniowego! Chwilę potem mógł zdobyć druga bramkę, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem trafił w słupek. „Co się odwlecze to nie uciecze” – po chwili król strzelców z zeszłego sezonu uderzył celnie z dystansu i było już 3:0!

GieKSa nie zwalniała tempa i po chwili Goncerz… znów obił słupek gospodarzy po strzale z ostrego kąta! W międzyczasie dwie okazje miał jeszcze wprowadzony za Iwana Trochim. W 82. minucie z woleja po rzucie rożnym uderzał Kamiński, jednak jego strzał został zbity nad poprzeczkę.

W 80. minucie Wołkowicz zmienił Bębenka, którego żegnały… oklaski naszej redakcji. Bardzo aktywny, popełniający mało błędów Maciej to było wielkie, pozytywne zaskoczenie tego wieczoru. Do końca meczu gra była spokojna, a oba zespoły wyczekiwały do końcowego gwizdka. Trener Brzęczek zaliczył zwycięski debiut, teraz czas na Stomil!

5 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

5 komentarzy

  1. Avatar photo

    JARECKI

    3 października 2015 at 19:59

    DZiekuje.Nareszcie!!

  2. Avatar photo

    uruburu

    3 października 2015 at 20:44

    poprawcie te 'z ostrego konta’ bo w oczy szczypie

  3. Avatar photo

    Marcin

    3 października 2015 at 21:24

    @uruburu Poprawione, dzięki.

  4. Avatar photo

    Mati

    4 października 2015 at 10:24

    Największym żeby nie napisać jedynym zwycięzcą tego meczu jest trener Brzęczek. Piłkarze poza Olivierem maja jeszcze dużo do zrobienia żeby odzyskać zaufanie kibiców.

  5. Avatar photo

    fanclub dortmund

    4 października 2015 at 16:41

    ja pierdole o co tam chodzi w tym klubie…..8 nedznych meczow nagle przychodzi trener 6 dni temu i wychodzi inna druzyna???? W CO ci pilkarze graja….czy nie okaze sie jak zawsze ze nowy trener 3 mecze ok a potem znow bedzie padaka…oby tym razem nie…

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Widzew rywalem GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.

Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.

Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.

Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa

Kontynuuj czytanie

Kibice Piłka nożna Wideo

Doping GieKSy w Częstochowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielny wieczór do Częstochowy, na ostatni mecz w tym roku, wybrał się komplet GieKSiarzy. Ultrasi zadbali o przedświąteczny klimat na sektorze.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum do meczu z Rakowem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mecz z Rakowem był ostatnim w tym roku. Teraz… święta. I Nowy Rok. Trzech Króli i turniej halowy w Spodku. I zleci jak z bicza strzelił, gdy 30 stycznia zagramy z Zagłębiem Lubin. Wracamy jeszcze na chwilę do Częstochowy i zamykamy temat Rakowa.

1. Na mecz pojechaliśmy w dwuosobowym składzie plus Mariusz przyjaciel redakcji. Miał jeszcze pojechać Flifen, ale laptop mu się zepsuł. No i nauki dużo ma. Więc jak już skończy tę medycynę, to uderzajcie do niego. Będziecie mieli pewność, że gdy inni się obijali i na mecz jeździli, on siedział z nosem w książkach 😉

2. Do Częstochowy jest rzut beretem, więc jechaliśmy niecałą godzinkę. Dobrze, że na koniec nam nie przypadł w udziale jakiś Białystok… Ale uwaga, uwaga – tam pojedziemy już za dwa miesiące.

3. Stadion Rakowa wiadomo – nie jest z tej epoki nowych obiektów, choć i tak swego czasu go rozbudowano. Dlatego jest to raczej takie boisko, otoczone trybunami. Mówi się o nowym, obiekcie i mówi, ale na razie cisza.

4. Dlatego długo nie mogliśmy go wypatrzeć, choć byliśmy już przecież przy linii tramwajowej. Dopiero w ostatniej chwili ujrzeliśmy jupitery, a za moment byliśmy już pod obiektem.

5. Jakoś tak się złożyło, że byliśmy bardzo wcześnie, bo przed 15:30, kiedy wydawali akredytacje. Więc musieliśmy chwilę postać pod kasą i poczekać na swój moment. Wszystko odbyło się sprawnie.

6. Widzieliśmy nawet rakowskiego rycerza, który przyszedł do pracy, ale jeszcze po cywilu.

7. Mając tyle czasu… nie za bardzo wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. Jedno jest pewne, ja byłem bardzo głodny, więc w planie miałem obowiązkową kiełbasę, na której to poszukiwania wkrótce wyruszyliśmy.

8. Zanim jednak to nastąpiło, pokręciliśmy się trochę w okolicach sali konferencyjnej. Przywitaliśmy się także z Wojciechem Cyganem, który stał przy wejściu i wkrótce witał przybyłą drużynę gości. My też mogliśmy – dzięki infrastrukturze stadionu – ten przyjazd naszym pięknym zielonym autokarem, oglądać.

9. Nie zabrakło czułych powitań, choćby z Adrianem Błądem, czyli takim „synem” prezesa Wojtka. Przytulili się na to powitanie, jako że było dużo czasu przed meczem, atmosfera była bardzo sympatyczna. Bój miał się rozpocząć wkrótce.

10. My tymczasem poszukiwaliśmy kiełbasy. Obeszliśmy trybuny, co nie było trudne, bo byliśmy tak jakby na zewnątrz stadionu. Miła pani nas kilka razy wpuszczała i wpuszczała ze strefy gastronomicznej. Ogólnie te przejścia za trybunami są jakieś takie klimatyczne. W dobie faktycznie tych nowych stadionów te takie stare, polskie, mają w sobie coś z nostalgii.

11. Jako że kiełby się dopiero piekły, postanowiliśmy uraczyć się innymi trunkami, w tym ja herbatką. I tak sympatycznie oczekiwaliśmy na strawę.

12. Kiełbaska za 25 złotych, z ogórkiem kiszonym. Bardzo dobra, byłem mega głodny, więc była jak znalazł. Od razu humor się poprawił i liczyliśmy, że nie będzie to najlepsza rzecz, która nas spotkała przy Limanowskiego, ale jedna z najlepszych.

13. Udaliśmy się na sektor prasowy, a Misiek na murawę. To, co było też bardzo dobre, to że w przeciwieństwie do lutowego spotkania było po prostu relatywnie ciepło. Znaczy relatywnie bardzo ciepło. Wtedy wymarzliśmy solidnie, bo nie dość, że było po prostu zimno, to jeszcze ciągnęło spod trybuny, bo są te kratki metalowe jako podłoga, a pod trybuną nie ma nic.

14. Zajęliśmy miejsca. Początkowo w rzędzie ze studenckimi stolikami, ale tam było bardzo ciasno, więc przenieśliśmy się rząd wyżej – już bez stolików, ale z szerszym przejściem. Nie było dla mnie w tym kontekście problemem trzymanie laptopa na kolanach.

15. Za to podłączenie do kontaktu przypomniało traumę ze stadionu ŁKS. Wtyczka nie chciała wejść, ale cudem udało się ją wepchnąć. Potem cała operacja z przeciąganiem kabla pod trybuną, trzymając go przez te małe dziurki w podłodze. Uff, udało się. Nikt o kabel nie zahaczy.

16. No i rozpoczął się mecz. Widoczność z tak niskich trybun jest oczywiście średnia. Jeszcze na połowie, na wysokości której jest prasówka, jest spoko. Ale po drugiej stronie trzeba by było mieć sokoli wzrok, by wszystko dobrze identyfikować.

17. Prezenty kibicom rozdawał Święty Mikołaj. Co ciekawe miał on akredytację. Na której było napisane, że jest to Święty Mikołaj, a jako redakcja Biegun Północny.

18. Kibice gości wypełnili sektor gości. Przez cały mecz głośno dopingowali, urządzili też baloniadę ze świąteczną piosenką, a na koniec, jak za starych czasów zaśpiewali Wesołych Świąt. Może w bardzo dawnych czasach taka tradycja była (nie wiem), ale ja pamiętam, że pierwszy raz coś takiego miało miejsce w którąś Wielką Sobotę, zdaje się w 2001 roku. Podczas bardzo śnieżnego meczu z Amiką. Ale mogę się mylić, co do szczegółów.

19. GieKSa w pierwszej połowie była nieco lepsza i miała więcej sytuacji. Niestety nie wykorzystaliśmy żadnej. W drugiej po zmianach Raków się rozpędził i w końcu strzelił upragnionego gola.

20. Po meczu udaliśmy się na konferencję prasową. Gospodarze zapewnili kapuśniak. Od kiełbasy minęło już trochę czasu, więc również było to bardzo miłe. Gorąca, treściwa zupka w oczekiwaniu na konferencję miała wynagrodzić smutek po porażce.

21. Najpierw wypowiedział się trener Górak. Potem oczekiwaliśmy na trenera Papszuna i jakieś dziwne sceny się działy przed salą, że aż pracownik Rakowa notorycznie zamykał drzwi. Jakieś były krzyki i huki. Wydawało się, że to trener Rakowa krzyczy, żeby go wypuścili w końcu do tej Warszawy. Ale nie. Marek Papszun był w tym czasie na murawie i udzielał wywiadu dla Ligi Plus Extra.

22. Po konferencji oczywiście chwila na sali, żeby na stronie pojawiła się relacja z wypowiedzi trenerów oraz galeria zdjęć. Pół godzinki posiedzieliśmy, aż udaliśmy się w drogę powrotną.

23. Kulturka jest, więc wychodząc rzekłem do Marka Papszuna „do widzenia” i sympatycznie, z uśmiechem odpowiedział. A wychodząc z klubu spotkałem Marka Ameyawa i ten młody człowiek bardzo kulturalnie sam powiedział „do widzenia”. Milusio.

24. Ogólnie cały wyjazd bez większej historii. Krótki. Mecz przegrany. Do Rakowa nie ma się, o co przyczepić, wszyscy mili, uśmiechnięci. Kiełbasa dobra, rzecznik sympatyczny. Wojciech Cygan witający starych znajomych.

25. „Do zobaczenia na Narodowym” – powiedział rzecznik, gdy się z nami żegnał. Nic dodać, nic ująć. Miejmy nadzieję, że 2 maja się ponownie zobaczymy. Bierzemy w ciemno.

26. Wesołych Świąt!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga