Niestety ze względu na panującą pandemię koronawirusa w dalszym ciągu zmuszeni jesteśmy czekać na powrót do normalnego życia, a co za tym idzie także na emocje związane z piłką nożną. Myślę, że dobrym sposobem na przetrwanie tego trudnego dla nas wszystkich czasu będzie swego rodzaju powrót do przeszłości.
Cofnijmy się zatem do września 1988 roku, kiedy to GieKSa dzięki wywalczeniu wicemistrzostwa Polski w sezonie 87/88 zdobyła przepustkę do gry w Pucharze UEFA. Była to dla nas czwarta szansa w historii by zaprezentować się na arenie międzynarodowej. W tamtym okresie w rozgrywkach o Puchar UEFA brały udział w sumie tylko 64 drużyny i nawet te z najlepszych lig na starym kontynencie musiały zaczynać zmagania już od pierwszej rundy. Z tego powodu już na starcie można było wylosować takie marki jak: AS Roma, Bayern Monachium, Inter Mediolan, Juventus Turyn, Ajax Amsterdam, Atletico Madryt czy Napoli z samym Diego Armando Maradoną w składzie. Dla nas los był jednak trochę bardziej łaskawy i przydzielił nam najbardziej utytułowany szkocki klub Glasgow Rangers.
Zespół naszych rywali był wtedy prowadzony przez grającego managera Graema Sounessa. Szkot trafił do Rangersów 8 kwietnia 1986 z Sampdorii Genua za 300 tysięcy funtów z misją przywrócenia dawnego blasku klubu z Ibrox. Rozpoczął się wówczas okres nazywany w historii klubu z Glasgow „The Souness Revolution”. Rangersi po 9 latach posuchy i braku mistrzowskiego tytułu już w pierwszym sezonie pod wodzą Sounessa triumfowali w Scottish Premier Division. Sezon 87/88 okazał się już jednak mniej udany dla szkockiego managera i jego podopiecznych co poskutkowało zajęciem dopiero 3 miejsca w ligowej tabeli.
O sile zespołu Graema Sounessa stanowili wtedy przede wszystkim sprowadzeni przez niego Anglicy. Do tej grupy należeli, chociażby tacy zawodnicy jak obrońca Terry Butcher z Ipswich Town czy bramkarz Chris Woods z Norwich City. Oboje byli etatowymi reprezentantami swojego kraju. Do transferów angielskich zawodników do szkockiego zespołu z pewnością jednak by nie doszło, gdyby nie fakt, że angielskie kluby były zawieszone w występach w europejskich pucharach na okres pięciu lat za wydarzenia z Heysel z 1985 roku.
Niekwestionowaną gwiazdą zespołu był jednak szkocki napastnik Ally McCoist. Prawdziwa maszynka do zdobywania goli. Sezon poprzedzający rywalizację Rangersów z GieKSą zakończył z 42 golami zdobytymi we wszystkich rozgrywkach.
Dla Graema Sounessa i jego zawodników rywalizacja z GKS-em Katowice nie była pierwszą okazją do wizyty na Górnym Śląsku. Sezon wcześniej los przydzielił im w drugiej rundzie Pucharu Mistrzów zespół Górnika Zabrze. Szkoci po zwycięstwie u siebie 3:1, zremisowali w Zabrzu 1:1, co pozwoliło im przejść dalej. Dwa gole dla „The Gers” w dwumeczu z Górnikiem zdobył wyżej wymieniony przeze mnie supersnajper Ally McCoist.
Manager Rangersów w wywiadzie dla klubowych mediów w takich oto słowach wypowiadał się na temat nadchodzącej rywalizacji w pierwszej rundzie Pucharu UEFA z GieKSą:
”Rozpoczynamy naszą drogę do chwały przeciwko mało znanemu GKS-owi Katowice, stosunkowo młodemu klubowi jak na Europejskie warunki. To zadziwiające, że wylosowaliśmy po raz czwarty z rzędu zespół z Europy Wschodniej (sezon wcześniej Rangersi trafiali na Dynamo Kijów, Górnik Zabrze i Steaua Bukareszt), ale oczywiście akceptujemy to. Walter Smith (asystent Sunessa) widział GKS w akcji i z jego raportu wynika, że nie powinniśmy lekceważyć polskiego zespołu. Mogą nie być rozpoznawalną marką na Europejskiej scenie, ale nie ma już dziś łatwych spotkań w pucharach”.
Jak widać teoria o tym, że w Europie nie ma już słabych drużyn była już także powtarzana ponad 30 lat temu. Mimo wszystko Szkoci podchodzili do rywalizacji z GieKSą bardzo poważnie i nie było mowy o lekceważeniu ekipy prowadzonej przez Władysława Żmudę.
Dla Graema Sounessa i Władysława Żmudy ta rywalizacja miała również dodatkowy smaczek. Była to okazja dla tego pierwszego do wzięcia rewanżu za porażkę z 1983 roku w ćwierćfinale Pucharu Europy Mistrzów Klubowych. Prowadzony wtedy przez Żmudę Widzew Łódź pokonał 4:3 (2:0,2:3) w dwumeczu Liverpool z Sounessem w składzie.
Mecz sprzed pięciu lat nie umknął uwadze także szkockiej prasie, która zapowiadała potyczkę na Ibrox jako osobisty rewanż Graema Sounessa.
Dzień wcześniej dziennikarze z „Evening Times” poświęcili także na swoich łamach trochę uwagi GieKSie umieszczając artykuł zatytułowany „Polacy przylatują z ostrzeżeniem”. Zaraz po przylocie naszego zespołu do Glasgow, dziennikarze wypytali ówczesnego szkoleniowca GKS-u o jego odczucia przed zbliżającym się spotkaniem oraz o jego opinię na temat Rangersów.
Władysław Żmuda –„Jesteśmy zdeterminowani, by wywieźć stąd dobry rezultat z powrotem do Polski i jesteśmy w stanie to zrobić… Wiem wszystko o formie Rangersów, ale my także gramy bardzo dobrze i jesteśmy liderem naszej ligi po pierwszych sześciu spotkaniach z 11 punktami na koncie”
”Przyjechaliśmy tutaj w optymistycznym nastroju i jesteśmy pewni, że wrócimy do domu co najmniej z remisem, który da nam realną szansę w drugim meczu”
Żmuda skomentował także możliwą absencję z powodu kontuzji najlepszego strzelca Rangersów McCoista oraz defensywę rywala:
”McCoist jest bardzo dobrym strzelcem i jeśli nie zagra, będzie to korzyścią dla nas… ale wiem również, że obrona Rangersów będzie trudna do przełamania. Podziwiam Terry’ego Butchera”
Prawdziwą perełką jest z pewnością zdjęcie okraszające artykuł z naszymi zawodnikami trzymającymi szkocki dziennik.
Zdecydowanie więcej miejsca GieKSie poświęcił natomiast „Rangers Matchday Magazine”, w którym umieszczono opisy zawodników oraz przybliżono historię klubu.
“Nowicjusze na Europejskiej scenie piłkarskiej” – tak Szkoci zatytułowali tekst w gazetce meczowej, który miał przedstawić ich kibicom sylwetkę GieKSy.
„GKS Katowice jest nie tylko względnie nowy na Europejskiej scenie, powstał zaledwie 24 lata temu na Śląsku w Polsce w wyniku połączenia dwóch istniejących Katowickich drużyn Dębu i Rapidu, które nie osiągały większych sukcesów.
Klub nie tylko został utworzony dla piłki nożnej, ale uruchomiono także sekcje hokeja na lodzie, szermierki i zapasów. Mieszkańcy Katowic stolicy Śląska byli niezadowoleni z sukcesów klubów z mniejszych miast w regionie takich jak Zabrze, Chorzów, Bytom i Sosnowiec. Pragnęli silnej drużyny zlokalizowanej w największym mieście w regionie i GKS przeszedł długą drogę w krótkim odstępie czasu, by im to zapewnić.
Grali na szczeblu pierwszej ligi Polskiej w latach 1966 – 1971, 1978 – 1980 oraz nieprzerwanie od 1983 roku, a swój debiut w Europejskich pucharach zaliczyli w sezonie 1970-71 w Pucharze Miast Targowych. Dość pechowo wylosowali w pierwszej rundzie FC Barcelonę, ale pokazali się z dobrej strony, przegrywając jedynie 4:2 w dwumeczu. Jednakże przez kolejne 16 lat kibice GKS-u nie doświadczyli Europejskich Pucharów. Katowiczanie zakwalifikowali się do nich w wielkim stylu, kiedy to zdobyli ich pierwszy i jak dotąd jedyny tytuł wygrywając Puchar Polski w sezonie 1985-86. Rok wcześniej w finale po rzutach karnych ulegli Widzewowi Łódź, ale za drugim razem byli nie omylni. Oszołomili całą piłkarską piłkę, pokonując lokalnego rywala Górnika Zabrze aż 4:1. W pierwszej rundzie Pucharu Zdobywców Pucharów pokonali w dwumeczu Islandzki Fram Reykjavik 4:0, ale w kolejnej rundzie odpadli ze Szwajcarskim Sionem po przegranej 2:5 w ogólnym rozrachunku. W kolejnym sezonie (86-87) GKS ponownie doszedł do finału Pucharu Polski, w którym przegrał ze Śląskiem Wrocław, ale dzięki wysokiej lokacie w ligowej tabeli zakwalifikował się do rozgrywek Pucharu UEFA. Ponownie jednak ich przygoda w pucharach była krótka, bo już w pierwszej rundzie odpadli z rumuńskim Sportul Studentesc po porażce 3:1 w dwumeczu.
Władysław Żmuda to trener GKS-u, notujący dobre wyniki w Polskim futbolu, dwukrotnie zdobywał tytuł mistrzowski, prowadząc Widzew Łódź. Swoją piłkarską karierę rozpoczynał w małym klubie Slavia Nowa Ruda, ale sławę zyskał, dopiero kiedy przeniósł się do Śląska Wrocław, dla którego ogromnie się zasłużył. Zawiesił buty na kołku w wieku 32 lat i dołączył do sztabu szkoleniowego Śląska Wrocław, z którego później trafił do Górnika Zabrze, gdzie wygrał Drugą Ligę Polską. Zaliczył także krótki pobyt w GKS-ie, zanim odszedł do Widzewa, z którym święcił mistrzowskie tryumfy. Doprowadził także Widzew do półfinału Pucharu Mistrzów w sezonie 198-83, pokonując w ćwierćfinale Liverpool mający w swoim składzie Graema Sounessa. Żmuda miał jeszcze krótki epizod w Ruchu Chorzów, zanim ponownie trafił do GKS-u Katowice. W ubiegłym sezonie doprowadził GKS do najlepszej lokaty w historii, plasując się na drugim miejscu w Polskiej lidze. Jest zdeterminowany, by zdobyć z klubem ich pierwszy mistrzowski tytuł. Rozpoczął świetnie tegoroczny sezon od 5 meczów bez porażki i lideruje w tabeli wspólnie z Górnikiem Zabrze i Ruchem Chorzów. Bardzo przyjemne dla fanów GKS-u było z pewnością zwycięstwo 3-2 w pierwszym derbowym meczu tego sezonu przeciwko Górnikowi. Klub posiada stadion o pojemności 20 tysięcy przechodzący obecnie rekonstrukcję, dzięki której obiekt będzie posiadał wszystkie miejsca siedzące i zostanie jednym z najnowocześniejszych w Polsce. Rangersi mecz rewanżowy rozegrają jednak w pobliżu, bo na Stadionie Śląskim o pojemności około 90 tysięcy, położonym pomiędzy Chorzowem i Katowicami.”
Po całkiem fajnym opisie naszego klubu scharakteryzowani zostali wszyscy zawodnicy:
„Janusz Jojko (Bramkarz) – 28 lat. 1 mecz w kadrze. Rozpoczynał swoją karierę w lokalnej drużynie Chorzowiance zanim przeniósł się do pierwszoligowego Ruchu Chorzów. Dwa lata temu odszedł okryty hańbą po tym jak wrzucił piłkę do swojej bramki w meczu decydującym o spadku Ruchu do drugiej ligi. Został przechwycony przez GKS, a rok temu zadebiutował w reprezentacji w meczu przeciwko Finlandii.
Marek Biegun (Obrońca) – 29 lat. 1 mecz w kadrze. Pozyskany z Zagłębia Lubin w 1980 roku. Jest filarem defensywy GKS-u, lubi iść do przodu kiedy nadarzy się ku temu okazja.
Jerzy Kapias (Obrońca) – 30 lat. Ofensywnie grający boczny obrońca. Kapias zyskał rozgłos w Pierwszej lidze dzięki Ruchowi Chorzów skąd odszedł do Górnika Mysłowice, z którego pozyskał go GKS.
Piotr Nazimek (Obrońca) – 25 lat. Swoją karierę rozpoczynał w Orle Piaski zanim przyciągnął uwagę większych klubów i trafił do Cracovii. GKS ściągnął o siebie tego bocznego obrońcę w 1984 roku.
Piotr Piekarczyk (Obrońca) – 29 lat. Zaczynał w Górniku Czerwionka skąd przeszedł do ROW-u Rybnik. GKS zakontraktował go w 1982 roku i jest on niezwykle ważny dla klubu.
Robert Razakowski (Obrońca) – 19 lat. Melodia przyszłości. Razakowki przyszedł z Rakowa Częstochowa w 1986 roku, a w ostatnim sezonie powoływany był do młodzieżowej reprezentacji Polski.
Jerzy Wijas (Obrońca) – 29 lat. 12 meczów w kadrze. Jest to jego drugi pobyt w GKS-ie. Wijas jest jednym z najlepszych libero w Polskiej Lidze. Reprezentant kraju rozpoczynał swoją karierę w Górniku 09, później trafił do GKS-u skąd przeszedł do Widzewa Łódź gdzie zyskał sławę. Wrócił do Katowic po krótkim epizodzie w LZS Czarne.
Wiktor Morcinek (Pomocnik) – 27 lat. Dla niego to także drugi pobyt w GKS-ie. Marcinek świętował wczoraj swoje urodziny. Do Katowic wrócił tego lata z występującego w drugiej lidze Piasta Gliwce i służby wojskowej.
Janusz Nawrocki (Pomocnik) – 26 lat. Zakontraktowany z Wisły Kraków dwa lata temu, szybko stając się jednym z najpewniejszych punktów w składzie GKS-u.
Andrzej Rudy (Pomocnik) – 22 lata. 8 meczów w kadrze. GKS wywołał sensację sprowadzając tego lata utalentowanego reprezentanta ze Śląska Wrocław za rekordową kwotę 50 milionów złotych. Niski ale dynamiczny zawodnik. Rudy uwielbia znajdować się w centrum wydarzeń na boisku i GKS wierzy, że poprowadzi ich do sukcesów w tym sezonie.
Mirosław Kubisztal (Pomocnik) – 25 lat. Odkryty przez miejscowy klub Unię Tarnów, trafiał na coraz wyższe ligowe szczeble ostatecznie trafiając do GKS-u z Cracovii w 1984 roku. Szybko zadomowiając się w pierwszej drużynie.
Krzysztof Walczak (Pomocnik) – 25 lat. Trafił do klubu przed sezonem z Polonii Bytom. Walczak debiutował w lidze w barwach Ruchu Chorzów w 1981 roku. Były reprezentant młodzieżowy szukający spełnienia pokładanych w nim wcześniej nadziei.
Jan Furtok (Napastnik) – 26 lat. 14 meczów w kadrze. Najdłużej reprezentujący klub zawodnik sprowadzony 11 lat temu z amatorskiego MK Katowice. Został najlepszym strzelcem zespołu w ostatnim sezonie z 18 golami na koncie. Był uczestnikiem Mistrzostw Świata w Meksyku 2 lata temu. Wielu uważa, ze jest u szczytu swojej kariery.
Marek Koniarek (Napstnik) – 26 lat. 2 mecze w kadrze. Obecnie zmaga się z kontuzją i walczy by być w pełni sprawny na mecze przeciwko Rangers. Przyszedł z Szombierek Bytom, a swój reprezentacyjny debiut zaliczył w 1986 roku z Irlandią, w którym zdobył nawet bramkę.
Dariusz Rzeźniczek (Napastnik) – 20 lat. Bardzo obiecujący młody napastnik, który już ustatkował swoją pozycję w pierwszej drużynie reprezentacji Polski do lat 21. Pozyskany ze Stadionu Śląskiego w 1987 roku.”
Wieczór na Ibrox
Mecz na Ibrox oglądało ponad 40 tysięcy widzów, którzy mogli być mocno zaniepokojeni postawą swoich zawodników w pierwszej połowie spotkania. Gospodarze nie potrafili sforsować solidnej obrony GKS-u, a co gorsza przytrafiało im się także nadziewać na kontrataki. Właśnie po jednym z takich szybkich ofensywnych wypadów bardzo bliski szczęścia był Jan Furtok. Niestety piłkę zmierzającą po jego strzale do pustej bramki zdołał ostatecznie wybić sprzed linii bramkowej Gary Stevens. W drugiej części spotkania GieKSa w dalszym ciągu dzielnie się broniła, ale ataki gospodarzy były coraz groźniejsze. Zwłaszcza stałe fragmenty sprawiały, że raz po raz kotłowało się pod bramką Janusza Jojki. Najpierw po jednym z dośrodkowań z rzutu wolnego piłka po strzale głową Johna Browna trafiła w poprzeczkę, a kilka chwil później po dalekim wrzucie z autu w pole karne przez Stevensa, GKS przed utratą bramki uratowała tylko ofiarna postawa obrońców.
W 73. minucie Rangersi wykonywali już swój dziewiąty rzut rożny w tym spotkaniu, po którym niestety uśmiechnęło się do nich szczęście. Najprzytomniej w polu karnym GieKSy zachował się Walters, który z kilku metrów wpakował piłkę do siatki obok bezradnego Jojki. W samej końcówce kapitalna interwencja bramkarza GKS-u po strzale Kevina Drinkella uchroniła katowiczan przed jeszcze wyższą porażką.
Mecz zakończył się zwycięstwem Glasgow Rangers 1:0, ale zawodnicy GieKSy nie mieli się czego wstydzić. Uzyskany wynik w dalszym ciągu dawał nadzieję na wyeliminowanie Szkotów i awans do kolejnej rundy Pucharu UEFA.
Skrót:
.
Po spotkaniu ogromne pretensje do arbitra miał manager Rangersów Graeme Souness. Szkot zarzucał francuskiemu sędziemu, że ten pozwalał na ciągłe leżenie na murawie kontuzjowanych polskich zawodników i co chwila udzielanie im pomocy medycznej. W jego ocenie katowiczanie grali na czas i próbowali tylko wybić z rytmu jego zespół, a ewentualne udzielanie im pomocy powinno odbywać się oczywiście poza boiskiem. Souness nazwał w prasie sędziego niemożliwie naiwnym.
Szkockie media zwróciły uwagę, w relacji pomeczowej, że słaba gra Rangersów w pierwszej połowie spotkania mogła ich sporo kosztować. Według ich oceny zespół Graema Sounessa stać na wiele lepszą grę i nie mogą być zadowoleni z osiągniętego końcowego rezultatu. Jednak mimo wszystko dziennikarze znaleźli także plusy w występie podopiecznych Sounessa. Największym z nich było oczywiście zachowanie czystego konta w tym spotkaniu, które miało mieć znaczący wpływ na wynik całego dwumeczu. Drugim pozytywnym aspektem w ich ocenie był występ Marka Waltersa, zastępującego kontuzjowanego McCoista. Jego gola z 73. minuty porównywano do magicznego dotknięcia, które pozwoliło Rangersom utrzymać się na powierzchni w rywalizacji z Polakami.
Podsumowując nie była to dla fanów “The Gers” niezapomniana noc z Europejskimi Pucharami, a przy lepszej skuteczności zawodników GieKSy mogła skończyć się dla nich jeszcze gorzej…
Na zakończenie dwie ciekawostki związane z meczem w Glasgow.
„The Katowice Vase”
W muzeum klubowym Glasgow Rangers do dziś można podziwiać okolicznościową wazę wykonaną z węgla, podarowaną przez nasz klub Szkotom przed pierwszym meczem na Ibrox.
Opis katowickiego prezentu można także przeczytać na stronie gersnet.co.uk
Latająca torba medyczna
Z meczu w Glasgow do dziś wśród kibiców “The Gers” wspominana jest jedna sytuacja, która wydarzyła się w drugiej połowie tamtej rywalizacji.
Obrońca Rangersów John Brown, kompletnie stracił panowanie nad sobą, gdy kolejny z zawodników GieKSy padł na murawę i oczekiwał na pomoc medyczną. Defensor zabrał wtedy torbę z zaopatrzeniem medycznym jednemu z lekarzy i rzucił nią w kierunku leżącego na murawie Krzysztofa Walczaka. Torba po uderzeniu w murawę otworzyła się i wypadła z niej niemal cała zawartość.
Na forach kibiców Glasgow Rangers ta sytuacja jest oceniana jako jedna z najśmieszniejszych, jaka miała miejsce w historii gier ich klubu w Europejskich Pucharach. Jeden z użytkowników słusznie zauważył jednak, że gdyby do podobnej sytuacji doszło dziś, John Brown został by z automatu ukarany czerwoną kartką i zawieszeniem na wiele spotkań. Poniżej wstawiam dwa wpisy o tej sytuacji z dwóch różnych forów kibiców „The Gers”
Całą sytuacja nie przeszła uwadze także w mediach. W wyżej wstawionym przeze mnie skanie ze szkockiej gazety z relacją pomeczową, również możemy przeczytać wzmiankę o tym incydencie.
Na koniec chciałbym podziękować wszystkim, którzy doczytali ten tekst do końca i życzyć dużo zdrowia w tym trudnym dla nas aktualnie czasie.
Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie
prawo do ich cenzurowania lub usuwania.
2 komentarze
Kamel
29 marca 2020 at 16:46
fajny text,ino trocha smutno sie robi,fragment „cofnijmy sie zatem do 1988…” a co momy 2020 ? we 10 kolyjnych sezonuw uefa robi ze pucharuw totolne gowno,a mo byc ino smiesznij.
Post scriptum to od lat jeden ze stałych punktów newsów pomeczowych na GieKSa.pl. Założeniem tego rodzaju artykułu było zamknięcie tematu meczowego i zebranie kilku ciekawostek, spinających klamrą dane spotkanie. Początkowo „PS” dotyczył wszystkich meczów, potem jednak zrezygnowaliśmy z niego przy spotkaniach domowych, bo to właśnie na wyjazdach pojawiało się mnóstwo ciekawostek i anegdotek, które mogliśmy tu przytoczyć. Teraz w związku z nowymi kwestiami w GieKSa.pl wracamy do post scriptów z meczów domowych. Będzie on się zapewne różnił od wyjazdów, przede wszystkim długością, ale taka to już specyfika.
1. Chcemy, by nasza strona – GieKSa.pl – stale się rozwijała. Od ponad 12 lat dostarczamy Wam w przeważającej wersji autorskie treści dotyczące naszego klubu, opakowujemy mecze dużą liczbą newsów i możecie znaleźć sporo dobrego czytadła, mnóstwo zdjęć i inne materiały. Nie tylko piłkarskie, bo prężnie działa nasza grupa hokejowa, a także od piłki kobiecej. W trakcie tego sezonu – w związku z awansem do ekstraklasy – postanowiliśmy rozszerzyć nasze działania, poprawić mankamenty, tak – abyśmy i my mogli osiągnąć poziom ekstraklasowy.
2. Wróć… Poziom ekstraklasowy to my od dawna mamy. Nieskromnie mówiąc – jesteśmy jednym z najlepszych serwisów sportowych w Polsce, a już zwłaszcza jeśli chodzi o strony klubowe – oficjalne i nieoficjalne. Jeśli nie wierzycie, zróbcie sobie tour po stronach piłkarskich i zobaczcie, jak one działają, a potem wróćcie na GieKSa.pl 😉
3. Stworzyliśmy m.in. nową grupę WhatsApp-ową, na której komunikujemy się co do działania strony, jest więc mniejsze ryzyko, że ktoś spali janka, coś odpuści itd., bo wzajemna motywacja to jednak coś naprawdę dobrego 😉
4. Dobra, jedziemy z tematem meczu ze Śląskiem.
5. Choć… zanim to, jeszcze kilka wtrętów na inny temat – wyjazdowy temat. Chciałem napisać osobny reportaż z moich weekendowych wojaży, ale najnormalniej w świecie nie starczyło mi czasu. Bo za chwile trzeba pisać newsy na Legię. Poprzestanę więc na kilku punktach, oczywiście z odniesieniami do GKS Katowice, żeby nie było tak – jak do dzisiaj wypominają mi członkowie redakcji – kiedy to napisałem chyba najbardziej absurdalny artykuł na stronę.
6. To było którejś zimy, kiedy mieliśmy w redakcji dyżury do pisania newsów na sezon ogórkowy. Tematy kompletnie mi się wyczerpały, nie wiedziałem zupełnie, o czym pisać. To napisałem felieton o… Barcelonie. Bez odniesienia do naszego klubu w jakikolwiek sposób. Po prostu artykuł o FC Barcelona. Tak było 🙂
7. W piątek wybrałem się do Krakowa, aby zrobić tour po krakowskich stadionach. Akurat tak wyszło, że i Wisła, i Cracovia grały mecze u siebie plus do tego jeszcze doszła Wieczysta, która również mecz miała zaplanowany na swoim stadionie.
8. Jakie powiązania z GieKSą miał mecz Wisła Kraków – Termalica Bruk-Bet Nieciecza? Ano bardzo proste. Z oboma tymi ekipami w tym roku wygraliśmy, wpędzając je w mniejszą lub większą traumę. Wiślaków pokonaliśmy w maju 5:2 dając sobie szansę awansu bezpośredniego do ekstraklasy, a krakowian niemal pozbawiając baraży (ostatecznie się w nich nie znaleźli). A Nieciecza to całkiem świeża sprawa – zwyciężyliśmy przecież z nimi kilka tygodni temu w Pucharze Polski. No i przez tyle lat bywało się na meczach pierwszej ligi… Nie mam sentymentu. Podziękuję 🙂
9. Nie rozpisując się zbytnio – powiem, że wrażenie na mnie zrobiło uhonorowanie wiślackich Mistrzów Polski w blind footballu. W tego typu sytuacjach reakcje trybun na różnych stadionach są dość… letnie. Tutaj naprawdę ci piłkarze dostali bardzo dużą owację i cały stadion oklaskiwał ich na stojąco.
10. Sam mecz był natomiast dość nudny i Nieciecza nie pokazała nic godnego lidera i jeśli będzie tak grać dalej, to szybko spadnie z miejsca premiowanego awansem. To gospodarze dominowali i seryjnie marnowali sytuacje, ale w końcu w końcówce dwa razy trafili do siatki. Najefektowniejsze były dwa racowiska, które zaprezentowali gospodarze.
11. Następnego dnia udałem się na stadion Wieczystej. Tym razem obiekt drugoligowy przypomniał czas, kiedy graliśmy na trzecim poziomie rozgrywkowym. Wizyty w Wejherowie, Stargardzie, ale też nieraz na różnych stadionach pierwszoligowych przypomniały te czasy. Co prawda to po meczu Wisły kibice śpiewali „jaki tu spokój…”, ale to tutaj NAPRAWDĘ był spokój.
12. Na wielu stadionach byłem, nawet po malutkich miejscowościach, ale takiej wręcz ciszy jak makiem zasiał nie słyszałem nigdzie indziej. Nie było wręcz słychać nawet gwaru jakichś emocjonalnych rozmów. Wybijała się jedynie pani Grażyna, która głośno dopingowała, a Jackowi Góralskiemu po jego wybuchu złości (co za nowość) krzyknęła „Jacula, nie denerwuj się, bo ja cię kochom”.
13. Punktami wspólnymi z GKS są oczywiście byli zawodnicy naszego klubu, którzy w różnych rolach pracują obecnie w klubie z Krakowa. W sztabie szkoleniowym są Adrian Frańczak i Maciej Bębenek, natomiast czynnym piłkarzem jest ciągle Rafał Pietrzak. Zawodnika zabrakło w meczu, gdyż kolejkę wcześniej w Puławach odniósł kontuzję. Po meczu widziałem Rafała, który uciął sobie dłuższą pogawędkę z Jarosławem Krzoską (skandalicznie zwolnionym z Wisły) i Rodado, który cały na szaro postanowił odwiedzić m.in. swojego rodaka Goku, który również wcześniej brał udział w rozmowie.
14. Zarówno Rodado, jak i Goku brali udział we wspomnianym przegranym 2:5 meczu Wisły w Katowicach. Rodado zdobył nawet dwa gole, ale nie dało to punktów jego drużynie.
15. Na Wisłę miałem kupiony bilet, na Wieczystą i Cracovię udało się już zdobyć akredytację. I chyba dobrze, bo… uratowałem Wieczystej konferencję. Aż byłem w totalnym szoku, bo przecież to medialny klub z wielkimi aspiracjami – w składzie z Góralskim, Pazdanem i innymi znanymi zawodnikami. A na konferencji pojawiła się tylko… operatorka kamery Chojniczanki i chyba fotograf z Chojnic. Przez to byłem jedyną osobą postronną. Skorzystałem z okazji i zadałem Sławomirowi Peszce pytanie o Pietrzaka 😉
16. Wieczorem udałem się na hit ekstraklasy, czyli pojedynek Cracovii z Lechem. Mecz przyjaźni na trybunach, efektowna oprawa i sztuczne ognie oraz walka na boisku. Były to przeszpiegi, bo przecież z Cracovią zagramy dziewiątego listopada, a z Kolejorzem dwa tygodnie później. Przy okazji można było zobaczyć, spisują się nasi byli zawodnicy – Bartosz Mrozek i Antoni Koubal.
17. Zabawna sytuacja miała miejsce przed meczem, bo poszedłem sfotografować autokary obu ekip i zauważył mnie taki starszy ochroniarz i dostałem solidną zjebkę, że nie mogę tu być. Ale pokazałem mu akredytację. „Oooo, to zmienia postać rzeczy” – załagodził ton. Zaczął opowiadać, jak to niektórzy z nim wchodzą w dyskusję i on najpierw prosi, a potem jest bardziej stanowczy. A ci ludzie wredni mówią „mógłby pan powiedzieć proszę”. I jego konstatacja – „oni nie słuchają, tylko skupieni są na swoim wnętrzu”. Spodobało mi się to zdanie, jest takie głębokie i filozoficzne 🙂
18. Spotkałem też jegomościa z vloga, o którym pisałem w PS po meczu z Górnikiem Zabrze. Przywitaliśmy się serdecznie.
19. Cracovia tylko na początku się stawiała Lechowi, potem lider ekstraklasy pokazał, kto rządzi na boisku i bez większych problemów wygrał to spotkanie. Na trybunach kibice stworzyli kapitalne widowisko.
20. Szybka nocka i rano musiałem się zebrać na pociąg, by zdążyć do Katowic na mecz. Kto wymyślił granie o takich porach?
21. No dobra, teraz już na pewno piszę o meczu ze Śląskiem 😀
22. No właśnie ta pora… Aż sobie sprawdziłem, kiedy ostatnio graliśmy w okolicach godziny 12:15. Nie liczę godz. 12:40, tylko właśnie bliżej południa. Okazuje się, że nie tak całkiem dawno. W sezonie 2020/21, czyli zakończonym awansem do pierwszej ligi, zagraliśmy kilka spotkań w samo południe. Były to pucharowy mecz z Garbarnią na inaugurację, potem wyjazdowe spotkanie ze Śląskiem II Wrocław, no i na koniec pojedynek z Sokołem w Ostródzie.
23. Od razu przypomniały mi się jeszcze wcześniejsze godziny meczów. Jeszcze w czwartej lidze o 11:00 graliśmy z Carbo w Gliwicach czy u siebie z ŁTS Łabędy, a potem na zapleczu ekstraklasy o 11:30 ze Stalą Stalowa Wola czy GKS Jastrzębie w słynnym przerwanym meczu. Tam swój popis dał jeden z kibiców, jeśli to czytasz daj znaka, bo mam w swoich archiwach film z tego performance’u 😉
24. Co do naszego redakcyjnego działania, to po raz pierwszy spróbowaliśmy nowej formuły relacji LIVE. Poprzednia, czyli suchy tekst z relacją minuta po minucie nie sprawdzał się, bo w dobie, kiedy wszystkie mecze są transmitowane, nie ma to sensu. Postanowiliśmy zostawić na stronie edytowalny news z protokołem meczowym i wynikiem w tytule newsa, a zdjęcia i ciekawostki wrzucać na nasze media społecznościowe, głównie Facebooka. Tak, to zdecydowanie był dobry pomysł i Misiek, który się tym zajmuje, zdecydowanie dał radę.
25. Ostatni raz graliśmy ze Śląskiem w 2008 roku, co przypomniał Krzysztof Kaliciak na swoim FB, z dopiskiem „kiedyś to się grało”, a polegało to na tym, że mijając rywala Kali naciągnął mu koszulkę na głowę i ten zrozpaczony piłkarz Śląska nie wiedział co się dzieje, gdy Kali asystował do Grażvydasa Mikulenasa strzelającego bramkę 😉
26. Mecz zakończył się remisem 0:0, podobnie jak pierwsze spotkanie wspomnianego sezonu we Wrocławiu. Błażej się spierał ze mną w innym artykule, że ten mecz nie był jakiś szczególny, ja obstaję przy swoim, że tamten bezbramkowy remis ze słupkami, poprzeczkami i sytuacjami sam na sam był naprawdę ekscytujący.
27. Jeszcze przypomniała mi się jedna rzecz z tegoż spotkania – w 90. minucie Krzysztof Markowski za lekko podawał do Jacka Gorczycy i chyba Benjamin Imeh wyszedł sam na sam. Gołot to obronił, a po meczu gdy zapytałem Maro, co sobie pomyślał po tym niefortunnym podaniu odparł „modliłem się tylko, żeby Jacek to obronił”.
28. Wiemy, dlaczego GKS Katowice nie wygrał tego meczu! Przed spotkaniem nasz redaktor Marek przeprowadził wywiad z Krzysztofem Banasikiem, redaktorem naczelnym serwisu Śląsknet.com i poprosił o wytypowanie wyniku. Odpowiedź brzmiała: jeśli zagra Bergier to 1:0 dla GKS, jeśli nie – będzie bezbramkowy remis. Więc panie trenerze: trzeba było po prostu na jedną minutę wpuścić kontuzjowanego Sebastiana, bo to były pewny gol i trzy punkty!
29. Jak tam wspomniałem o tych słupkach i poprzeczkach z 2007 roku, to przecież w niedzielę również mieliśmy uderzenia w obramowanie bramki. Gdyby trafili Nowak i Schwarz mielibyśmy kandydatki do bramki kolejki. W poprzeczkę trafiali również dwaj kibice GieKSy i w końcu ktoś wygrał nagrodę od Superbetu. Byłem w tym czasie na stronie za trybuną główną i sukces wywnioskowałem z energicznej reakcji trybun. Dwukrotnej.
30. Mecz komentował z ramienia Canal Plus Wojciech Jagoda. Popisał się on dwoma zabawnymi wypowiedziami – gdy po strzale Alana Czerwińskiego piłka wyleciała poza sektor gości, redaktor z niepokojem stwierdził, że piłka spadła w okolice ich służbowego samochodu. A w przerwie skomentował słowa Jacka Magiery z przedmeczowej konferencji prasowej, kiedy to szkoleniowiec gości zasugerował, że jeszcze w tym sezonie Śląsk powalczy o puchary. Jagoda powiedział, że jest to tak samo prawdopodobne, że na koniec sezonu on stanie się młodym, przystojnym mężczyzną, z bujną czupryną.
31. Pomeczowe komentarze kibiców Śląska w internecie często nie pozostawiały suchej nitki na zespole. Sympatycy z Wrocławia nie byli zadowoleni z kolejnego braku zwycięstwa. Dla nich to utrata dwóch punków i obawa, że mogą ugrzęznąć na ostatnim miejscu w ligowej tabeli.
32. Nie pomógł Śląskowi wprowadzony w drugiej połowie Jakub Świerczok. Kiedyś pokarał nasz zespół hat-trickiem, teraz też próbował strzelić gola, ale był bezradny.
33. W Lidze Minus obecni w studiu eksperci w dużej mierze kładli nacisk na słabą grę Śląska. Jeden z nich jednak powiedział, że jest zawiedziony przede wszystkim postawą GKS, który mając słabego rywala – nieważne że wicemistrza Polski – nie potrafił tego wykorzystać i po prostu zawiódł. Dziennikarz ten przeniósł środek ciężkości na nasz zespół i to bardzo dobrze, bo skoro GKS potrafi zawieść w ekstraklasie, to znaczy, że musiał już pokazać swój potencjał będący punktem odniesienia.
34. GieKSa ma w tym sezonie po cztery zwycięstwa, remis i porażki. Jak na beniaminka to bardzo dobrze. W ośmiu na dwanaście meczów nie przegraliśmy. To naprawdę bardzo ważny aspekt i dający dużo pewności zespołowi. Do tego drugie czyste konto z rzędu. Oby tak dalej!
35. A teraz zapominamy o Śląsku Wrocław i skupiamy się na kolejnym meczu – już w niedzielę czeka nas starcie z Legią Warszawa!
Prezentujemy zapis tekstowy konferencji prasowej przed spotkaniem GKS Katowice ze Śląskiem Wrocław, w której udział wzięli trener Rafał Górak oraz Marcin Wasielewski.
Wszystkie bilety zostały wyprzedane. Podczas meczu kontynuowana będzie inicjatywa fundacji „Oko w oko z rakiem” i firmy SUPERBET – za każdą bramkę przekaże 1000 złotych na konto fundacji! Podczas meczu prowadzona będzie zbiórka dla chłopca z Imielina.
Rafał Górak: Przerwa reprezentacyjna ma różne aspekty. Czasem bardziej chcemy popracować, poprawić np. element motoryczny. My tą drugą inaczej wykorzystaliśmy. Daliśmy dłuższy czas na wyleczenie urazów, które nie były może poważne, ale istotne. Z tego się cieszę, że w tym mikrocyklu już większość piłkarzy uczestnicy. Nie graliśmy żadnej gry kontrolnej, tylko we własnym gronie, korzystając również z pomocy akademii – pięciu jej zawodników wzięło w tym udział. Cieszę się, że mogłem ich zobaczyć. Teraz koncentracja. Mecz z wicemistrzem Polski, z drużyną uznaną na rynku. Podchodzimy do tego spotkania poważnie, jak zresztą do każdego. Śląsk ma znikomą ilość punktów i na pewno jest tam ogromna determinacja i wola do tego, by te punkty zdobywać. To drużyna o ogromnym potencjale. Sport ma to do siebie, że czasem ktoś nieoczekiwanie na takim miejscu ląduje. Nie stawiamy się w roli faworyta, chcemy mieć swój pomysł na mecz. Śląsk to naprawdę mocny zespół.
Marcin Wasielewski:Wielkie wydarzenie. Wygraliśmy 6:0, padł rekord klubowy… Fajna rzecz. Graliśmy dobrze, zdyscyplinowanie, wypełniliśmy swoje założenia. W oczy rzucała się skuteczność, która w ostatnich meczach był… trochę gorsza. Gdzie mnie trener wystawi, tam dam z siebie 100 proc. i będę chciał pokazać się z jak najlepszej strony. Zespół grał bardzo dobrze i ja też na tym zyskałem. Zaliczyłem dwie „asysty” po rzutach karnych. Nic, tylko się cieszyć.
Spodziewacie się większej determinacji Śląska ze względu na nikły dorobek punktowy?
Górak:Zdecydowanie, nawet jestem w stanie się wczuć w rolę wszystkich, którzy we Wrocławiu są. Zdaję sobie sprawę, że na pewno ta chęć wygrania tam jest. Nie damy się zwieść i uśpić, patrząc tylko na tabelę. Śląsk ma dwa zaległe spotkania, może zrobić dużo więcej. Nie będziemy myśleć, że gramy z ostatnią drużyną w tabeli.
Ostatnia wygrana 6:0, wcześniej z Mistrzem Polski. Czy to są oznaki mentalności drużyny?
Tego się nie da zrobić jedną chwilą. To długa i cykliczna praca. Budowanie krok po kroku dyspozycji piłkarskiej. Wykonujemy taką mrówczą pracę, która daje efekty. To są też rzeczy, które już za nami. Musimy patrzeć na to, co przed nami, bo jeszcze nic takiego spektakularnego nie zrobiliśmy.
Wróćmy jeszcze do meczu z Górnikiem. Skąd tak słabe spotkanie?
Zgodzę się, że po straconej drugiej bramce to był nasz najsłabszy moment w Ekstraklasie. Dużo z tego meczu starałem się wyciągnąć. Być może dobrze, że otrzymaliśmy taki cios obuchem, bo to jest jakaś tam nauczka. Nie ma zachwiania emocjonalnego w naszym zespole. Musieliśmy się szybko otrząsnąć. Wyszliśmy z tego i to się dla mnie liczy. Na pewno przyjdą jeszcze trudne momenty. Ważne jest to, żeby po takiej straconej bramce podnieść rękawicę i dalej walczyć o dobry rezultat. Tego mi tylko zabrakło w Zabrzu. Wiemy, gdzie popełniliśmy błąd.
Jaką drogę pokonaliście od pierwszego meczu w Ekstraklasie?
Wasielewski:Jeśli mam być szczery, to niewiele się zmieniło. Poza pierwszą połową z Radomiakiem, gdzie po prostu podeszliśmy nie tak, jakbyśmy tego chcieli. Potem byliśmy już mentalnie przygotowani. Wiedzieliśmy, z czym się liczyć w Ekstraklasie. Chcieliśmy tam wejść, pokazując nasz styl gry. Mamy być stroną dominującą i przeważać. Czasami mecze nie wychodzą, taki jest sport, ale mentalnie jesteśmy bardzo mocni.
Udało się zbudować modę na GKS Katowice.
Każdy kibic, czy jest ich 10, czy 10 000, jest na wagę złota. Kibice nas wspierają i to czuć. Nawet po takim meczu jak z Górnikiem – kibice nie obrócili się o 180 stopni, tylko dostaliśmy wsparcie.
W tym tygodniu na Nowej Bukowej położono murawę. Czujecie podekscytowanie?
Wasielewski:Jestem na tej Bukowej i chcę godnie ten stadion pożegnać. Ma wieloletnią historię i na to zasługuje. W tym momencie skupiam się na tym, co tutaj, a nie na przyszłości.
Górak:Tak jest, to najlepiej powiedziane! Wiemy, że buduje się coś pięknego i nowego. Żeby to miało odpowiedni wymiar, my musimy po prostu dobrze grać i spełniać swoje zadanie. Wszystko ma swój czas. Nadejdzie moment, kiedy spotkamy się na nowym stadionie. Bukowa jest miejscem historycznym. Marcin też tu nie jest krótko, każdy z nas czuje to miejsce. Chcemy jak najwięcej tych meczów tutaj, które zapadną w pamięci kibiców na lata.
Legia Warszawa będzie kolejnym przeciwnikiem GKS Katowice w tym sezonie. Chyba najbardziej wyczekiwanym po awansie do Ekstraklasy. Spotkanie z rywalem, z którym nie graliśmy od wielu lat, a z którym rywalizacja zawsze była niezwykle zaciekła. Poniżej moje wspomnienia.
#1 – Puchar na placu – Pamiętam jeden z finałów Pucharu Polski rozgrywanych w Warszawie. Byłem wtedy dzieciakiem mającym jakieś 13-14 lat. Do Warszawy się nie wybierałem, ale była okazja to spotkanie obejrzeć na telebimie na placu Sejmu Śląskiego w Katowicach. Dla mnie jako młodego kibica było to wydarzenie rodem z science fiction. Satelita i materiały z takich imprez w Niemczech działały na wyobraźnie i wyobrażałem sobie tłumy ludzie na placu kibicujące GieKSie. Był to chyba pierwszy taki telebim w historii naszego klubu.
#2 – Najlepszy mecz – 3:1 GieKSa wygrała z Legią w 94 roku. Legia była po spotkaniu w Lidze Mistrzów z Hajdukiem Split, a GieKSa… rozpędzona. Niedzielne popołudnie, pełne słońce i jeden z najlepszych meczów GieKSy w tamtym okresie. Świetne akcje i fantastyczne bramki Maciejewskiego, Strojka i Ledwonia. Kto nie widział, może poczuć tamten klimat, oglądając drugą połowę tego spotkania.
.
#3 – Beniaminek ogrywa Legię – 1:0 w 2000 roku. GieKSa wygrała z Legią jako beniaminek Ekstraklasy. To była 10. kolejka i co ciekawe było to pierwsze zwycięstwo ekipy Bobo Kaczmarka. GieKSa nie grała w poprzednich spotkaniach źle, zaliczając kilka remisów, ale brakowało szczęścia i bramek. Tutaj nie zabrakło niczego. Emocje były do samego końca, Legia nie strzeliła karnego, a GieKSa w 92. minucie miała piłkę meczową. Rzut karny, do którego podszedł Moussa Yahaya na długo został w pamięci kibiców. Zobaczcie radość po bramce.
.
#4 – Wielkanocne 3:3 – „Warszawscy dziennikarze dworowali sobie na stadionie przy Bukowej w przerwie spotkania, ponieważ Legia pewnie prowadziła grę i miała dobry wynik w Katowicach.” Taki tekst wrył mi się w pamięć z „Katowickiego Sportu”. Relację z tego spotkania czytałem po tym spotkaniu wiele razy, ponieważ był to jeden z najlepszych meczów, jakie Bukowa widziała. GieKSa pokazała w nim wszystko to, co najlepsze. Charakter, ambicję, grę do końca i efektowne akcje w spotkaniu z najważniejszym rywalem. Szybkie 0:2 dla Legii, ale jeszcze przed przerwą wróciliśmy do tego meczu po golu Sznaucnera. Była to jego pierwsza bramka w barwach GieKSy. Następnie wolej Jacka Wysockiego z 30 metrów w słupek i z niecierpliwością czekaliśmy na drugą połowę. A w niej koncert gry i wyrównanie po golu Świerczewskiego z karnego. Chwilę później fantastyczna kontra Gajtkowskiego i gol tego młodego zawodnika na 3:2. Bukowa była w ekstazie. Legia zdołała ten mecz zremisować, ale znacznie utrudniła sobie marsz po mistrzostwo. Po spotkaniu mogliśmy spokojnie oczekiwać Świąt Wielkanocnych.
#5 – Oczekiwanie na wynik – GieKSa grała w Warszawie spotkanie w sezonie 1992/93 jako ostatnie w kolejce w niedzielny wieczór. Pamiętam ten mecz, mimo tego, że miałem jakieś 10 lat z racji tego, że czekało się na wynik spotkania. To były czasy, które dzisiaj wydają się niemożliwe. Nie było telegazety, nie było internetu, a wyniki znajdowało się w radiu bądź dziennikach sportowych. Pamiętam, że czekałem na wynik i skrót z tego spotkania w Sportowej Niedzieli. „Leciała” ona dość późno, ale twardo czekałem na wynik. Niestety porażka 1:3 sprawiła, że spać poszedłem wkurzony. Jeszcze ta kontuzja Szewczyka…
.
#6 – Największe upokorzenie – Wśród tych dobrych spotkań są również te słabsze oraz te, które przez lata wywołują traumę w naszym życiu. Jednym z nich było spotkanie z Legią przy Bukowej, które GieKSa przegrała 0:5. Trzy bramki Wieszczyckiego, szybkie prowadzenie i GieKSa ogrywana jak dziecko we mgle. Jedyny plus to Trybuna Północna, która wtedy wypełniła się kibicami, a wkrótce miał się na niej pojawić zegar…
***
Wiele innych spotkań jest jeszcze w pamięci. Wygrana 2:0 na Łazienkowskiej po golach Moskały i Yahai. w 2001 roku. Przegrana 2:4, która odebrała nam na Bukowej szansę walki w europejskich pucharach na rzecz Odry Wodzisław. Wygrana w Superpucharze. Wygrana w Pucharze Polski. Wielkie gwizdy na Karwana, który po ucieczce do Legii przyjechał na Bukową, a w pierwszej połowie (po zaledwie 13 minutach) poprosił o zmianę, bo nie wytrzymał akompaniamentu gwizdów i epitetów w swoim kierunku.
Spotkania z Legią były zawsze pełne emocji i dobrej gry w latach 90. i na zawsze będą w naszych wspomnieniach. Zobaczymy, jakie dadzą nam chłopaki Góraka, którzy na początek muszą zmierzyć się z serią 6 porażek z warszawskim klubem… Ostatnia z nich miała miejsce 2005 roku. Czas więc napisać najnowszą historię.
Kamel
29 marca 2020 at 16:46
fajny text,ino trocha smutno sie robi,fragment „cofnijmy sie zatem do 1988…” a co momy 2020 ? we 10 kolyjnych sezonuw uefa robi ze pucharuw totolne gowno,a mo byc ino smiesznij.
Marcin z Wełnowca
30 marca 2020 at 21:00
Ciekawy tekst. Gratuluję.