Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Retro Szpil: GieKSa w Glasgow

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Niestety ze względu na panującą pandemię koronawirusa w dalszym ciągu zmuszeni jesteśmy czekać na powrót do normalnego życia, a co za tym idzie także na emocje związane z piłką nożną. Myślę, że dobrym sposobem na przetrwanie tego trudnego dla nas wszystkich czasu będzie swego rodzaju powrót do przeszłości.

Cofnijmy się zatem do września 1988 roku, kiedy to GieKSa dzięki wywalczeniu wicemistrzostwa Polski w sezonie 87/88 zdobyła przepustkę do gry w Pucharze UEFA. Była to dla nas czwarta szansa w historii by zaprezentować się na arenie międzynarodowej. W tamtym okresie w rozgrywkach o Puchar UEFA brały udział w sumie tylko 64 drużyny i nawet te z najlepszych lig na starym kontynencie musiały zaczynać zmagania już od pierwszej rundy. Z tego powodu już na starcie można było wylosować takie marki jak: AS Roma, Bayern Monachium, Inter Mediolan, Juventus Turyn, Ajax Amsterdam, Atletico Madryt czy Napoli z samym Diego Armando Maradoną w składzie. Dla nas los był jednak trochę bardziej łaskawy i przydzielił nam najbardziej utytułowany szkocki klub Glasgow Rangers.

Zespół naszych rywali był wtedy prowadzony przez grającego managera Graema Sounessa. Szkot trafił do Rangersów 8 kwietnia 1986 z Sampdorii Genua za 300 tysięcy funtów z misją przywrócenia dawnego blasku klubu z Ibrox. Rozpoczął się wówczas okres nazywany w historii klubu z Glasgow „The Souness Revolution”. Rangersi po 9 latach posuchy i braku mistrzowskiego tytułu już w pierwszym sezonie pod wodzą Sounessa triumfowali w Scottish Premier Division. Sezon 87/88 okazał się już jednak mniej udany dla szkockiego managera i jego podopiecznych co poskutkowało zajęciem dopiero 3 miejsca w ligowej tabeli.

O sile zespołu Graema Sounessa stanowili wtedy przede wszystkim sprowadzeni przez niego Anglicy. Do tej grupy należeli, chociażby tacy zawodnicy jak obrońca Terry Butcher z Ipswich Town czy bramkarz Chris Woods z Norwich City. Oboje byli etatowymi reprezentantami swojego kraju. Do transferów angielskich zawodników do szkockiego zespołu z pewnością jednak by nie doszło, gdyby nie fakt, że angielskie kluby były zawieszone w występach w europejskich pucharach na okres pięciu lat za wydarzenia z Heysel z 1985 roku.

Niekwestionowaną gwiazdą zespołu był jednak szkocki napastnik Ally McCoist. Prawdziwa maszynka do zdobywania goli. Sezon poprzedzający rywalizację Rangersów z GieKSą zakończył z 42 golami zdobytymi we wszystkich rozgrywkach.

Dla Graema Sounessa i jego zawodników rywalizacja z GKS-em Katowice nie była pierwszą okazją do wizyty na Górnym Śląsku. Sezon wcześniej los przydzielił im w drugiej rundzie Pucharu Mistrzów zespół Górnika Zabrze. Szkoci po zwycięstwie u siebie 3:1, zremisowali w Zabrzu 1:1, co pozwoliło im przejść dalej. Dwa gole dla „The Gers” w dwumeczu z Górnikiem zdobył wyżej wymieniony przeze mnie supersnajper Ally McCoist.

Manager Rangersów w wywiadzie dla klubowych mediów w takich oto słowach wypowiadał się na temat nadchodzącej rywalizacji w pierwszej rundzie Pucharu UEFA z GieKSą:

”Rozpoczynamy naszą drogę do chwały przeciwko mało znanemu GKS-owi Katowice, stosunkowo młodemu klubowi jak na Europejskie warunki. To zadziwiające, że wylosowaliśmy po raz czwarty z rzędu zespół z Europy Wschodniej (sezon wcześniej Rangersi trafiali na Dynamo Kijów, Górnik Zabrze i Steaua Bukareszt), ale oczywiście akceptujemy to. Walter Smith (asystent Sunessa) widział GKS w akcji i z jego raportu wynika, że nie powinniśmy lekceważyć polskiego zespołu. Mogą nie być rozpoznawalną marką na Europejskiej scenie, ale nie ma już dziś łatwych spotkań w pucharach”.

Jak widać teoria o tym, że w Europie nie ma już słabych drużyn była już także powtarzana ponad 30 lat temu. Mimo wszystko Szkoci podchodzili do rywalizacji z GieKSą bardzo poważnie i nie było mowy o lekceważeniu ekipy prowadzonej przez Władysława Żmudę.

Dla Graema Sounessa i Władysława Żmudy ta rywalizacja miała również dodatkowy smaczek. Była to okazja dla tego pierwszego do wzięcia rewanżu za porażkę z 1983 roku w ćwierćfinale Pucharu Europy Mistrzów Klubowych. Prowadzony wtedy przez Żmudę Widzew Łódź pokonał 4:3 (2:0,2:3) w dwumeczu Liverpool z Sounessem w składzie.

Mecz sprzed pięciu lat nie umknął uwadze także szkockiej prasie, która zapowiadała potyczkę na Ibrox jako osobisty rewanż Graema Sounessa.

.

Dzień wcześniej dziennikarze z „Evening Times” poświęcili także na swoich łamach trochę uwagi GieKSie umieszczając artykuł zatytułowany „Polacy przylatują z ostrzeżeniem”. Zaraz po przylocie naszego zespołu do Glasgow, dziennikarze wypytali ówczesnego szkoleniowca GKS-u o jego odczucia przed zbliżającym się spotkaniem oraz o jego opinię na temat Rangersów.

Władysław Żmuda –„Jesteśmy zdeterminowani, by wywieźć stąd dobry rezultat z powrotem do Polski i jesteśmy w stanie to zrobić… Wiem wszystko o formie Rangersów, ale my także gramy bardzo dobrze i jesteśmy liderem naszej ligi po pierwszych sześciu spotkaniach z 11 punktami na koncie”

”Przyjechaliśmy tutaj w optymistycznym nastroju i jesteśmy pewni, że wrócimy do domu co najmniej z remisem, który da nam realną szansę w drugim meczu”

Żmuda skomentował także możliwą absencję z powodu kontuzji najlepszego strzelca Rangersów McCoista oraz defensywę rywala:

”McCoist jest bardzo dobrym strzelcem i jeśli nie zagra, będzie to korzyścią dla nas… ale wiem również, że obrona Rangersów będzie trudna do przełamania. Podziwiam Terry’ego Butchera”

.
Prawdziwą perełką jest z pewnością zdjęcie okraszające artykuł z naszymi zawodnikami trzymającymi szkocki dziennik.

Zdecydowanie więcej miejsca GieKSie poświęcił natomiast „Rangers Matchday Magazine”, w którym umieszczono opisy zawodników oraz przybliżono historię klubu.

“Nowicjusze na Europejskiej scenie piłkarskiej” – tak Szkoci zatytułowali tekst w gazetce meczowej, który miał przedstawić ich kibicom sylwetkę GieKSy.

.
„GKS Katowice jest nie tylko względnie nowy na Europejskiej scenie, powstał zaledwie 24 lata temu na Śląsku w Polsce w wyniku połączenia dwóch istniejących Katowickich drużyn Dębu i Rapidu, które nie osiągały większych sukcesów.

Klub nie  tylko został utworzony dla piłki nożnej, ale uruchomiono także sekcje hokeja na lodzie, szermierki i zapasów. Mieszkańcy Katowic stolicy Śląska byli niezadowoleni z sukcesów klubów z mniejszych miast w regionie takich jak Zabrze, Chorzów, Bytom i Sosnowiec. Pragnęli silnej drużyny zlokalizowanej w największym mieście w regionie i GKS przeszedł długą drogę w krótkim odstępie czasu, by im to zapewnić.

Grali na szczeblu pierwszej ligi Polskiej w latach 1966 – 1971, 1978 – 1980 oraz nieprzerwanie od 1983 roku, a swój debiut w Europejskich pucharach zaliczyli w sezonie 1970-71 w Pucharze Miast Targowych. Dość pechowo wylosowali w pierwszej rundzie FC Barcelonę, ale pokazali się z dobrej strony, przegrywając jedynie 4:2 w dwumeczu. Jednakże przez kolejne 16 lat kibice GKS-u nie doświadczyli Europejskich Pucharów. Katowiczanie zakwalifikowali się do nich w wielkim stylu, kiedy to zdobyli ich pierwszy i jak dotąd jedyny tytuł wygrywając Puchar Polski w sezonie 1985-86. Rok wcześniej w finale po rzutach karnych ulegli Widzewowi Łódź, ale za drugim razem byli nie omylni. Oszołomili całą piłkarską piłkę, pokonując lokalnego rywala Górnika Zabrze aż 4:1. W pierwszej rundzie Pucharu Zdobywców Pucharów pokonali w dwumeczu Islandzki Fram Reykjavik 4:0, ale w kolejnej rundzie odpadli ze Szwajcarskim Sionem po przegranej 2:5 w ogólnym rozrachunku. W kolejnym sezonie (86-87) GKS ponownie doszedł do finału Pucharu Polski, w którym przegrał ze Śląskiem Wrocław, ale dzięki wysokiej lokacie w ligowej tabeli zakwalifikował się do rozgrywek Pucharu UEFA. Ponownie jednak ich przygoda w pucharach była krótka, bo już w pierwszej rundzie odpadli z rumuńskim Sportul Studentesc po porażce 3:1 w dwumeczu.

Władysław Żmuda to trener GKS-u, notujący dobre wyniki w Polskim futbolu, dwukrotnie zdobywał tytuł mistrzowski, prowadząc Widzew Łódź. Swoją piłkarską karierę rozpoczynał w małym klubie Slavia Nowa Ruda, ale sławę zyskał, dopiero kiedy przeniósł się do Śląska Wrocław, dla którego ogromnie się zasłużył.
Zawiesił buty na kołku w wieku 32 lat i dołączył do sztabu szkoleniowego Śląska Wrocław, z którego później trafił do Górnika Zabrze, gdzie wygrał Drugą Ligę Polską. Zaliczył także krótki pobyt w GKS-ie, zanim odszedł do Widzewa, z którym święcił mistrzowskie tryumfy. Doprowadził także Widzew do półfinału Pucharu Mistrzów w sezonie 198-83, pokonując w ćwierćfinale Liverpool mający w swoim składzie Graema Sounessa. Żmuda miał jeszcze krótki epizod w Ruchu Chorzów, zanim ponownie trafił do GKS-u Katowice. W ubiegłym sezonie doprowadził GKS do najlepszej lokaty w historii, plasując się na drugim miejscu w Polskiej lidze. Jest zdeterminowany, by zdobyć z klubem ich pierwszy mistrzowski tytuł. Rozpoczął świetnie tegoroczny sezon od 5 meczów bez porażki i lideruje w tabeli wspólnie z Górnikiem Zabrze i Ruchem Chorzów. Bardzo przyjemne dla fanów GKS-u było z pewnością zwycięstwo 3-2 w pierwszym derbowym meczu tego sezonu przeciwko Górnikowi. Klub posiada stadion o pojemności 20 tysięcy przechodzący obecnie rekonstrukcję, dzięki której obiekt będzie posiadał wszystkie miejsca siedzące i zostanie jednym z najnowocześniejszych w Polsce. Rangersi mecz rewanżowy rozegrają jednak w pobliżu, bo na Stadionie Śląskim o pojemności około 90 tysięcy, położonym pomiędzy Chorzowem i Katowicami.”

.

Po całkiem fajnym opisie naszego klubu scharakteryzowani zostali wszyscy zawodnicy:

Janusz Jojko (Bramkarz) – 28 lat. 1 mecz w kadrze. Rozpoczynał swoją karierę w lokalnej drużynie Chorzowiance zanim przeniósł się do pierwszoligowego Ruchu Chorzów. Dwa lata temu odszedł okryty hańbą po tym jak wrzucił piłkę do swojej bramki w meczu decydującym o spadku Ruchu do drugiej ligi. Został przechwycony przez GKS, a rok temu zadebiutował w reprezentacji w meczu przeciwko Finlandii.

Marek Biegun (Obrońca) – 29 lat. 1 mecz w kadrze. Pozyskany z Zagłębia Lubin w 1980 roku. Jest filarem defensywy GKS-u, lubi iść do przodu kiedy nadarzy się ku temu okazja.

Jerzy Kapias (Obrońca) – 30 lat. Ofensywnie grający boczny obrońca. Kapias zyskał rozgłos w Pierwszej lidze dzięki Ruchowi Chorzów skąd odszedł do Górnika Mysłowice, z którego pozyskał go GKS.

Piotr Nazimek (Obrońca) – 25 lat. Swoją karierę rozpoczynał w Orle Piaski zanim przyciągnął uwagę większych klubów i trafił do Cracovii. GKS ściągnął o siebie tego bocznego obrońcę w 1984 roku.

Piotr Piekarczyk (Obrońca) – 29 lat. Zaczynał w Górniku Czerwionka skąd przeszedł do ROW-u Rybnik. GKS zakontraktował go w 1982 roku i jest on niezwykle ważny dla klubu.

Robert Razakowski (Obrońca) – 19 lat. Melodia przyszłości. Razakowki przyszedł z Rakowa Częstochowa w 1986 roku, a w ostatnim sezonie powoływany był do młodzieżowej reprezentacji Polski. 

Jerzy Wijas (Obrońca) – 29 lat. 12 meczów w kadrze. Jest to jego drugi pobyt w GKS-ie. Wijas jest jednym z najlepszych libero w Polskiej Lidze. Reprezentant kraju rozpoczynał swoją karierę w Górniku 09, później trafił do GKS-u skąd przeszedł do Widzewa Łódź gdzie zyskał sławę. Wrócił do Katowic po krótkim epizodzie w LZS Czarne.

Wiktor Morcinek (Pomocnik) – 27 lat. Dla niego to także drugi pobyt w GKS-ie. Marcinek świętował wczoraj swoje urodziny. Do Katowic wrócił tego lata z występującego w drugiej lidze Piasta Gliwce i służby wojskowej. 

Janusz Nawrocki (Pomocnik) – 26 lat. Zakontraktowany z Wisły Kraków dwa lata temu, szybko stając się jednym z najpewniejszych punktów w składzie GKS-u.

Andrzej Rudy (Pomocnik) – 22 lata. 8 meczów w kadrze. GKS wywołał sensację sprowadzając tego lata utalentowanego reprezentanta ze Śląska Wrocław za rekordową kwotę 50 milionów złotych. Niski ale dynamiczny zawodnik. Rudy uwielbia znajdować się w centrum wydarzeń na boisku i GKS wierzy, że poprowadzi ich do sukcesów w tym sezonie.

Mirosław Kubisztal (Pomocnik) – 25 lat. Odkryty przez miejscowy klub Unię Tarnów, trafiał na coraz wyższe ligowe szczeble ostatecznie trafiając do GKS-u z Cracovii w 1984 roku. Szybko zadomowiając się w pierwszej drużynie.

Krzysztof Walczak (Pomocnik) – 25 lat. Trafił do klubu przed sezonem z Polonii Bytom. Walczak debiutował w lidze w barwach Ruchu Chorzów w 1981 roku. Były reprezentant młodzieżowy szukający spełnienia pokładanych w nim wcześniej nadziei. 

Jan Furtok (Napastnik) – 26 lat. 14 meczów w kadrze. Najdłużej reprezentujący klub zawodnik sprowadzony 11 lat temu z amatorskiego MK Katowice. Został najlepszym strzelcem zespołu w ostatnim sezonie z 18 golami na koncie. Był uczestnikiem Mistrzostw Świata w Meksyku 2 lata temu. Wielu uważa, ze jest u szczytu swojej kariery. 

Marek Koniarek (Napstnik) – 26 lat. 2 mecze w kadrze. Obecnie zmaga się z kontuzją i walczy by być w pełni sprawny na mecze przeciwko Rangers. Przyszedł z Szombierek Bytom, a swój reprezentacyjny debiut zaliczył w 1986 roku z Irlandią, w którym zdobył nawet bramkę.

Dariusz Rzeźniczek (Napastnik) – 20 lat. Bardzo obiecujący młody napastnik, który już ustatkował swoją pozycję w pierwszej drużynie reprezentacji Polski do lat 21. Pozyskany ze Stadionu Śląskiego w 1987 roku.”

Wieczór na Ibrox

Mecz na Ibrox oglądało ponad 40 tysięcy widzów, którzy mogli być mocno zaniepokojeni postawą swoich zawodników w pierwszej połowie spotkania. Gospodarze nie potrafili sforsować solidnej obrony GKS-u, a co gorsza przytrafiało im się także nadziewać na kontrataki. Właśnie po jednym z takich szybkich ofensywnych wypadów bardzo bliski szczęścia był Jan Furtok. Niestety piłkę zmierzającą po jego strzale do pustej bramki zdołał ostatecznie wybić sprzed linii bramkowej Gary Stevens. W drugiej części spotkania GieKSa w dalszym ciągu dzielnie się broniła, ale ataki gospodarzy były coraz groźniejsze. Zwłaszcza stałe fragmenty sprawiały, że raz po raz kotłowało się pod bramką Janusza Jojki. Najpierw po jednym z dośrodkowań z rzutu wolnego piłka po strzale głową Johna Browna trafiła w poprzeczkę, a kilka chwil później po dalekim wrzucie z autu w pole karne przez Stevensa, GKS przed utratą bramki uratowała tylko ofiarna postawa obrońców.

W 73. minucie Rangersi wykonywali już swój dziewiąty rzut rożny w tym spotkaniu, po którym niestety uśmiechnęło się do nich szczęście. Najprzytomniej w polu karnym GieKSy zachował się Walters, który z kilku metrów wpakował piłkę do siatki obok bezradnego Jojki. W samej końcówce kapitalna interwencja bramkarza GKS-u po strzale Kevina Drinkella uchroniła katowiczan przed jeszcze wyższą porażką.

Mecz zakończył się zwycięstwem Glasgow Rangers 1:0, ale zawodnicy GieKSy nie mieli się czego wstydzić. Uzyskany wynik w dalszym ciągu dawał nadzieję na wyeliminowanie Szkotów i awans do kolejnej rundy Pucharu UEFA.

Skrót:

 .
Po spotkaniu ogromne pretensje do arbitra miał manager Rangersów Graeme Souness. Szkot zarzucał francuskiemu sędziemu, że ten pozwalał na ciągłe leżenie na murawie kontuzjowanych polskich zawodników i co chwila udzielanie im pomocy medycznej. W jego ocenie katowiczanie grali na czas i próbowali tylko wybić z rytmu jego zespół, a ewentualne udzielanie im pomocy powinno odbywać się oczywiście poza boiskiem. Souness nazwał w prasie sędziego niemożliwie naiwnym.

.

Szkockie media zwróciły uwagę, w relacji pomeczowej, że słaba gra Rangersów w pierwszej połowie spotkania mogła ich sporo kosztować. Według ich oceny zespół Graema Sounessa stać na wiele lepszą grę i nie mogą być zadowoleni z osiągniętego końcowego rezultatu. Jednak mimo wszystko dziennikarze znaleźli także plusy w występie podopiecznych Sounessa. Największym z nich było oczywiście zachowanie czystego konta w tym spotkaniu, które miało mieć znaczący wpływ na wynik całego dwumeczu. Drugim pozytywnym aspektem w ich ocenie był występ Marka Waltersa, zastępującego kontuzjowanego McCoista. Jego gola z 73. minuty porównywano do magicznego dotknięcia, które pozwoliło Rangersom utrzymać się na powierzchni w rywalizacji z Polakami.

Podsumowując nie była to dla fanów “The Gers” niezapomniana noc z Europejskimi Pucharami, a przy lepszej skuteczności zawodników GieKSy mogła skończyć się dla nich jeszcze gorzej…

 

.

Na zakończenie dwie ciekawostki związane z meczem w Glasgow. 

„The Katowice Vase”

W muzeum klubowym Glasgow Rangers do dziś można podziwiać okolicznościową wazę wykonaną z węgla, podarowaną przez nasz klub Szkotom przed pierwszym meczem na Ibrox. 

.

Opis katowickiego prezentu można także przeczytać na stronie gersnet.co.uk

Latająca torba medyczna

Z meczu w Glasgow do dziś wśród kibiców The Gers” wspominana jest jedna sytuacja, która wydarzyła się w drugiej połowie tamtej rywalizacji.

Obrońca Rangersów John Brown, kompletnie stracił panowanie nad sobą, gdy kolejny z zawodników GieKSy padł na murawę i oczekiwał na pomoc medyczną. Defensor zabrał wtedy torbę z zaopatrzeniem medycznym jednemu z lekarzy i rzucił nią w kierunku leżącego na murawie Krzysztofa Walczaka. Torba po uderzeniu w murawę otworzyła się i wypadła z niej niemal cała zawartość.

Na forach kibiców Glasgow Rangers ta sytuacja jest oceniana jako jedna z najśmieszniejszych, jaka miała miejsce w historii gier ich klubu w Europejskich Pucharach. Jeden z użytkowników słusznie zauważył jednak, że gdyby do podobnej sytuacji doszło dziś, John Brown został by z automatu ukarany czerwoną kartką i zawieszeniem na wiele spotkań. Poniżej wstawiam dwa wpisy o tej sytuacji z dwóch różnych forów kibiców „The Gers”

..

Całą sytuacja nie przeszła uwadze także w mediach. W wyżej wstawionym przeze mnie skanie ze szkockiej gazety z relacją pomeczową, również możemy przeczytać wzmiankę o tym incydencie.

Na koniec chciałbym podziękować wszystkim, którzy doczytali ten tekst do końca i życzyć dużo zdrowia w tym trudnym dla nas aktualnie czasie.

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    Kamel

    29 marca 2020 at 16:46

    fajny text,ino trocha smutno sie robi,fragment „cofnijmy sie zatem do 1988…” a co momy 2020 ? we 10 kolyjnych sezonuw uefa robi ze pucharuw totolne gowno,a mo byc ino smiesznij.

  2. Avatar photo

    Marcin z Wełnowca

    30 marca 2020 at 21:00

    Ciekawy tekst. Gratuluję.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Widzew rywalem GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.

Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.

Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.

Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa

Kontynuuj czytanie

Kibice Piłka nożna Wideo

Doping GieKSy w Częstochowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielny wieczór do Częstochowy, na ostatni mecz w tym roku, wybrał się komplet GieKSiarzy. Ultrasi zadbali o przedświąteczny klimat na sektorze.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum do meczu z Rakowem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mecz z Rakowem był ostatnim w tym roku. Teraz… święta. I Nowy Rok. Trzech Króli i turniej halowy w Spodku. I zleci jak z bicza strzelił, gdy 30 stycznia zagramy z Zagłębiem Lubin. Wracamy jeszcze na chwilę do Częstochowy i zamykamy temat Rakowa.

1. Na mecz pojechaliśmy w dwuosobowym składzie plus Mariusz przyjaciel redakcji. Miał jeszcze pojechać Flifen, ale laptop mu się zepsuł. No i nauki dużo ma. Więc jak już skończy tę medycynę, to uderzajcie do niego. Będziecie mieli pewność, że gdy inni się obijali i na mecz jeździli, on siedział z nosem w książkach 😉

2. Do Częstochowy jest rzut beretem, więc jechaliśmy niecałą godzinkę. Dobrze, że na koniec nam nie przypadł w udziale jakiś Białystok… Ale uwaga, uwaga – tam pojedziemy już za dwa miesiące.

3. Stadion Rakowa wiadomo – nie jest z tej epoki nowych obiektów, choć i tak swego czasu go rozbudowano. Dlatego jest to raczej takie boisko, otoczone trybunami. Mówi się o nowym, obiekcie i mówi, ale na razie cisza.

4. Dlatego długo nie mogliśmy go wypatrzeć, choć byliśmy już przecież przy linii tramwajowej. Dopiero w ostatniej chwili ujrzeliśmy jupitery, a za moment byliśmy już pod obiektem.

5. Jakoś tak się złożyło, że byliśmy bardzo wcześnie, bo przed 15:30, kiedy wydawali akredytacje. Więc musieliśmy chwilę postać pod kasą i poczekać na swój moment. Wszystko odbyło się sprawnie.

6. Widzieliśmy nawet rakowskiego rycerza, który przyszedł do pracy, ale jeszcze po cywilu.

7. Mając tyle czasu… nie za bardzo wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. Jedno jest pewne, ja byłem bardzo głodny, więc w planie miałem obowiązkową kiełbasę, na której to poszukiwania wkrótce wyruszyliśmy.

8. Zanim jednak to nastąpiło, pokręciliśmy się trochę w okolicach sali konferencyjnej. Przywitaliśmy się także z Wojciechem Cyganem, który stał przy wejściu i wkrótce witał przybyłą drużynę gości. My też mogliśmy – dzięki infrastrukturze stadionu – ten przyjazd naszym pięknym zielonym autokarem, oglądać.

9. Nie zabrakło czułych powitań, choćby z Adrianem Błądem, czyli takim „synem” prezesa Wojtka. Przytulili się na to powitanie, jako że było dużo czasu przed meczem, atmosfera była bardzo sympatyczna. Bój miał się rozpocząć wkrótce.

10. My tymczasem poszukiwaliśmy kiełbasy. Obeszliśmy trybuny, co nie było trudne, bo byliśmy tak jakby na zewnątrz stadionu. Miła pani nas kilka razy wpuszczała i wpuszczała ze strefy gastronomicznej. Ogólnie te przejścia za trybunami są jakieś takie klimatyczne. W dobie faktycznie tych nowych stadionów te takie stare, polskie, mają w sobie coś z nostalgii.

11. Jako że kiełby się dopiero piekły, postanowiliśmy uraczyć się innymi trunkami, w tym ja herbatką. I tak sympatycznie oczekiwaliśmy na strawę.

12. Kiełbaska za 25 złotych, z ogórkiem kiszonym. Bardzo dobra, byłem mega głodny, więc była jak znalazł. Od razu humor się poprawił i liczyliśmy, że nie będzie to najlepsza rzecz, która nas spotkała przy Limanowskiego, ale jedna z najlepszych.

13. Udaliśmy się na sektor prasowy, a Misiek na murawę. To, co było też bardzo dobre, to że w przeciwieństwie do lutowego spotkania było po prostu relatywnie ciepło. Znaczy relatywnie bardzo ciepło. Wtedy wymarzliśmy solidnie, bo nie dość, że było po prostu zimno, to jeszcze ciągnęło spod trybuny, bo są te kratki metalowe jako podłoga, a pod trybuną nie ma nic.

14. Zajęliśmy miejsca. Początkowo w rzędzie ze studenckimi stolikami, ale tam było bardzo ciasno, więc przenieśliśmy się rząd wyżej – już bez stolików, ale z szerszym przejściem. Nie było dla mnie w tym kontekście problemem trzymanie laptopa na kolanach.

15. Za to podłączenie do kontaktu przypomniało traumę ze stadionu ŁKS. Wtyczka nie chciała wejść, ale cudem udało się ją wepchnąć. Potem cała operacja z przeciąganiem kabla pod trybuną, trzymając go przez te małe dziurki w podłodze. Uff, udało się. Nikt o kabel nie zahaczy.

16. No i rozpoczął się mecz. Widoczność z tak niskich trybun jest oczywiście średnia. Jeszcze na połowie, na wysokości której jest prasówka, jest spoko. Ale po drugiej stronie trzeba by było mieć sokoli wzrok, by wszystko dobrze identyfikować.

17. Prezenty kibicom rozdawał Święty Mikołaj. Co ciekawe miał on akredytację. Na której było napisane, że jest to Święty Mikołaj, a jako redakcja Biegun Północny.

18. Kibice gości wypełnili sektor gości. Przez cały mecz głośno dopingowali, urządzili też baloniadę ze świąteczną piosenką, a na koniec, jak za starych czasów zaśpiewali Wesołych Świąt. Może w bardzo dawnych czasach taka tradycja była (nie wiem), ale ja pamiętam, że pierwszy raz coś takiego miało miejsce w którąś Wielką Sobotę, zdaje się w 2001 roku. Podczas bardzo śnieżnego meczu z Amiką. Ale mogę się mylić, co do szczegółów.

19. GieKSa w pierwszej połowie była nieco lepsza i miała więcej sytuacji. Niestety nie wykorzystaliśmy żadnej. W drugiej po zmianach Raków się rozpędził i w końcu strzelił upragnionego gola.

20. Po meczu udaliśmy się na konferencję prasową. Gospodarze zapewnili kapuśniak. Od kiełbasy minęło już trochę czasu, więc również było to bardzo miłe. Gorąca, treściwa zupka w oczekiwaniu na konferencję miała wynagrodzić smutek po porażce.

21. Najpierw wypowiedział się trener Górak. Potem oczekiwaliśmy na trenera Papszuna i jakieś dziwne sceny się działy przed salą, że aż pracownik Rakowa notorycznie zamykał drzwi. Jakieś były krzyki i huki. Wydawało się, że to trener Rakowa krzyczy, żeby go wypuścili w końcu do tej Warszawy. Ale nie. Marek Papszun był w tym czasie na murawie i udzielał wywiadu dla Ligi Plus Extra.

22. Po konferencji oczywiście chwila na sali, żeby na stronie pojawiła się relacja z wypowiedzi trenerów oraz galeria zdjęć. Pół godzinki posiedzieliśmy, aż udaliśmy się w drogę powrotną.

23. Kulturka jest, więc wychodząc rzekłem do Marka Papszuna „do widzenia” i sympatycznie, z uśmiechem odpowiedział. A wychodząc z klubu spotkałem Marka Ameyawa i ten młody człowiek bardzo kulturalnie sam powiedział „do widzenia”. Milusio.

24. Ogólnie cały wyjazd bez większej historii. Krótki. Mecz przegrany. Do Rakowa nie ma się, o co przyczepić, wszyscy mili, uśmiechnięci. Kiełbasa dobra, rzecznik sympatyczny. Wojciech Cygan witający starych znajomych.

25. „Do zobaczenia na Narodowym” – powiedział rzecznik, gdy się z nami żegnał. Nic dodać, nic ująć. Miejmy nadzieję, że 2 maja się ponownie zobaczymy. Bierzemy w ciemno.

26. Wesołych Świąt!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga