Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska czapa czyli – Co słychać w sieci?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Kolejna prasówka po zwycięskim meczu to sama przyjemność, choć oczywiście niedosyt po stracie jednego punktu musi być.

katowickisport.pl – Dziesiąte zwycięstwo GKS-u w sezonie

Widzowie w Częstochowie obejrzeli fascynujący pojedynek pomiędzy AZS-em a GieKSą. Zwycięstwo po tie-breaku odnieśli podopieczni Piotra Gruszki. Pierwszy set dla GKS-u był jak marzenie – po kilku udanych zagrywkach Karola Butryna katowiczanie prowadzili już 10:4. Później goście powiększali przewagę nad AZS-em, który sprawiał wrażenie drużyny bardzo pogubionej. W całej partii ugrali ledwie 14 „oczek”. Podopieczni Piotra Gruszki w drugim secie nie schodzili z tonu. Prowadzili już 10:6, ale od tego momentu nagle do głosu doszli częstochowianie. AZS najpierw doprowadził do remisu 19:19, a potem dzięki kilku skutecznym atakom był już nie do doścignięcia. Gra wyrównała się w kolejnej partii, ale tylko na moment. Kiedy na boisko wszedł Michał Błoński, GieKSa przejęła inicjatywę. Najpierw popisał się udanym atakiem, a w końcówce seta mocno przybliżył swój zespół do zwycięstwa. Katowiczanie nie cieszyli się jednak długo, bo już w kolejnej partii AZS skutecznie uciekł rywalom. I choć goście próbowali odrobić straty, o tym, kto okaże się górą w całym meczu, miał zdecydować tie-break. W nim lepsza okazała się GieKSA, która wygrała 15:10. Sobotnie zwycięstwo podopiecznych Piotra Gruszki było ich dziesiątym w tym sezonie.  (…)

siatka.org – PL: Częstochowskie, delikatne potknięcie GKS-u

Bardzo dobrze radzący sobie w tym sezonie GKS Katowice – beniaminek PlusLigi – w Częstochowie zaliczył mniej udany występ. Zajmujący ostatnie miejsce w tabeli miejscowi wykorzystali swoje szanse i zdołali doprowadzić do tie-breaka, w którym finalnie triumfowali już jednak siatkarze z Katowic. Punkt wywalczony w tym meczu najprawdopodobniej pozwoli AZS-owi opuścić ostatnie miejsce w zestawieniu PlusLigi. Już początek meczu pokazał, który zespół przystępuje do tego pojedynku w roli faworyta. Katowiczanie po błędzie w ataku Rafała Szymury objęli czteropunktowe prowadzenie (7:3). To był dopiero początek świetnej passy punktowej gości, którzy w dalszej fazie rywalizacji powiększali swoją przewagę. Częstochowianie bardzo często mylili się w ataku. Piłki w aut posyłali Michał Szalacha oraz Bartosz Buniak (6:15). W połowie tej odsłony było już niemal pewne, które drużyna obejmie prowadzenie w spotkaniu. Po drugiej stronie siatki dobrze radzili sobie Sobański oraz Butryn, którzy kończyli wszystkie swoje ataki (7:18). To właśnie ten drugi przypieczętował wysokie zwycięstwo przyjezdnych, atakując z lewego skrzydła (25:14).  (…)

 

siatka.org – Piotr Gruszka: Mogę jedynie powiedzieć „sorry”

Piotr Gruszka był zadowolony z wyjazdowego zwycięstwa, jakie odniósł GKS Katowice z AZS-em Częstochowa. Beniaminek PlusLigi triumfował 3:2 z ostatnim zespołem w tabeli, co dla wielu może oznaczać lekkie rozczarowanie. Innego zdania jest szkoleniowiec gości, dla którego pojedynki pod Jasną Górą mają zawsze szczególne znaczenie.  (…)

– Wywalczyliśmy dwa punkty. Ja już tę ligę znam, znam przede wszystkim swój zespół i takich meczów obawiam się najbardziej, bo po ostatnich dobrych momentach, które mieliśmy w katowickim Spodku, bardzo dużo ludzi dosyć nonszalancko podchodzi do słabszych rywali na zasadzie, że teraz będzie spokojnie. Ja cały czas powtarzam swoim chłopakom, że miejsce w tabeli na ten czas nie ma znaczenia, bo każdy walczy o swoje, każdy trenuje, żeby jak najwięcej wygrywać i tak samo w przypadku zespołu z Częstochowy. Wiedziałem, że częstochowianie zawsze u siebie stawiają na mocną zagrywkę i ten serwis pozwolił im wrócić do gry. To się przełożyło na kontrataki, które wybronili i ten mecz zrobił się z teoretycznie łatwego początku, bo pierwszego seta kontrolowaliśmy praktycznie od początku do końca i w drugim secie do stanu 19:16 również, następnie zrobił się trudny. Na pewno cieszy zwycięstwo przy tak nierównym meczu, chociaż wiele rzeczy powtórzyło się w naszym zespole nie po raz pierwszy i to mnie najbardziej martwi – mówił wybitny reprezentant Polski, Piotr Gruszka.  (…)

Po pierwszym spotkaniu obu drużyn w Katowicach, kiedy to GKS triumfował 3:0, Piotr Gruszka pół żartem, pół serio powiedział, że może nie mieć życia w Częstochowie, gdzie na co dzień mieszka. Jak zatem sytuacja będzie wyglądać teraz? – Nie obawiam się tego, bo dzisiaj przyszła bardzo duża grupa ludzi, może głośno nie kibicować, ale poprzez jakąś znajomość, sympatię z moją osobą, obejrzeć mecz, ale po cichu też mi pokibicować, bo myślę, że o to chodzi. Tu nie chodzi o to, że nagle nie wyjdę na ulicę, bo wygrałem z AZS-em. Ja się cieszę, że wygrałem, taka jest praca i każdy, kto rozumie sport, wie, że trzeba walczyć o swoje. Dziękuję mojej kilkudziesięcioosobowej grupie, która przyszła mi dopingować, także pozdrawiam ich i mogę jedynie powiedzieć „sorry” (śmiech), ale myślę, że większość z nich na pewno cieszy się, że zwyciężyłem, a że 3:2, to też się cieszą, że ten punkt mimo wszystko w Częstochowie został – mówił na koniec z przekąsem Piotr Gruszka.

siatka.org – Marco Falaschi: Myśleliśmy, że będzie łatwiej

Siatkarze GKS-u Katowice w miniony weekend odnieśli kolejne zwycięstwo w PlusLidze. Tym razem podopieczni Piotra Gruszki triumfowali w Częstochowie z tamtejszym AZS-em, ale dopiero po tie-breaku. Rozgrywający zespołu gości nie ukrywał, że oczekiwał nieco łatwiejszego pojedynku, ale wyklucza możliwość zlekceważenia rywala.  (…)

– Powiem szczerze, że myśleliśmy, że to spotkanie będzie łatwiejsze. Po pierwszym secie, którego wygraliśmy do 14, byliśmy przekonani, że pójdzie łatwo, ale niestety nasza drużyna boryka się z takim problemem, że jak gramy z drużynami, które są w tabeli za nami i zaczynamy popełniać błędy, to wówczas wkrada się u nas panika. Na przykład w drugim secie prowadziliśmy 17:14 i popełniliśmy dwa, trzy błędy z rzędu. Straciliśmy wówczas koncentrację i przegraliśmy seta. Próbowaliśmy jeszcze znaleźć nasz rytm gry, ale nie udało się – przyznaje Marco Falaschi.  (…)

GKS Katowice spisuje się w tym sezonie bez zarzutów jak na beniaminka PlusLigi. Drużyna ze stolicy woj. śląskiego ma na swoim koncie wiele zwycięstw oraz kilka niespodzianek. Nad wszystkim czuwa Piotr Gruszka, którego wszyscy doskonale znają z parkietów. Jak pracę swojego trenera ocenia Marco Falaschi? – Zupełnie normalnie. To jego drugi sezon w roli trenera. Ważną rzeczą jest, że był zawodnikiem, toteż momentami wie, co zawodnicy myślą. To dla nas bardzo ważne, ważne dla drużyny. Cały czas pracujemy wszyscy razem. Nie jest łatwo, ponieważ to pierwszy rok GKS-u Katowice w PlusLidze, ale wydaję mi się, że robimy dobrą robotę, ale możemy grać jeszcze lepiej. Postaramy się pozostać w pierwszej dziesiątce PlusLigi, co byłoby spełnieniem naszego celu – mówi na koniec kapitan GKS-u.

 

sportowefakty.wp.pl – AZS Częstochowa – GKS Katowice: fatalna seria AZS-u przedłużona

W spotkaniu 18 kolejki PlusLigi AZS Częstochowa przegrał z GKS-em Katowice 2:3. Najlepszym zawodnikiem spotkania został Tomasz Kalembka. To dwunasta porażka z rzędu dla częstochowian. (…)

Druga partia początkowo miała podobny przebieg. Znów dominował GKS, który prezentował się lepiej w ataku i defensywie. Katowiczanie mieli już cztery „oczka” zaliczki (17:13), ale zmiany dokonane przez trenera Bąkiewicza pomogły Akademikom odrobić straty. W końcówce dzięki serii zagrywek Bartłomieja Janusa AZS odskoczył rywalom. Środkowy posłał dwa asy i został bohaterem swojego zespołu. To pozwoliło Akademikom na wygranie pierwszego w tym roku seta. Po 10-minutowej przerwie nielicznie zgromadzeni w częstochowskiej hali kibice byli świadkami wyrównanego seta. Początkowo uskrzydleni triumfem w poprzedniej odsłonie gracze AZS-u mieli niewielką zaliczkę, ale katowiczanie błyskawicznie ją odrobili i sami wyszli na prowadzenie. Ich liderem był Karol Butryn, który był nie do zatrzymania w ataku, a do tego kąsał rywali zagrywką. W końcówce goście utrzymali nerwy na wodzy i nie dali sobie wyszarpać wygranej.  (…)

azsczestochowa.pl – Punkt jest, ale i jest porażka

AZS Częstochowa przegrał z GKS Katowice 2:3 w meczu osiemnastej kolejki PlusLigi. MVP spotkania został wybrany Tomasz Kalembka. Warto podkreślić, że gospodarze rozegrali naprawdę bardzo dobre spotkanie i niewiele zabrakło, aby dopisali do swojego konta dwa, a a nie jeden punkt.  (…)  Porażka w secie trzecim mobilizująco wpłynęła na Akademików. Nie zwiesili głów tylko od początku starali się narzucać przeciwnikom swój rytm gry. Dzięki bardzo dobrej zagrywce Buniaka wypracowali trzypunktową przewagę 8:5, zmuszając przy tym katowiczan do popełniania prostych błędów. Krótka przerwa na żądanie trenera Piotra Gruszki uspokoiła grę katowickiej Gieksy, która dość szybko doprowadziła do remisu 13:13. Chwilę później AZS po raz kolejny wyszedł na prowadzenie 17:14. W dużej mierze była to zasługa dobrej obrony w polu i szczelnego bloku. Częstochowianie wypracowanej przewagi punktowej nie dali sobie już wydrzeć z rąk i wygrali do 22.  Tie-breaka punktowego ataku ze środka rozpoczął Buniak 1:0. W dalszej części seta drużyny toczyły równą grę, ale przed zamianą stron to goście objęli prowadzenie 8:6. Biało-zieloni walczyli do końca, ale ostatecznie musieli uznać wyższość zespołu gości. W ostatniej akcji Krulicki skutecznie zaatakował ze środka 15:10.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga