Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska czapa czyli – Co słychać w sieci? – po porażce w Szopienicach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po pierwszych dwóch wygranych setach wydawało się, że zdobycie trzech punktów w tym meczu jest na wyciągnięcie ręki. Niestety… znów brak stabilności formy oraz lepsza gra rywali przyczyniły się do tego, że ostał nam tylko punkcik. Ponownie prowadząc 7:4 w tie-breaku (straciliśmy potem aż cztery oczka z rzędu), nie potrafiliśmy „zamknąć” tego spotkania, a przy rezultacie 10:10 nasza gra stanęła kompletnie – to kolejne rozczarowujące zakończenie meczu… szkoda…

 

katowickisport.pl –Tie-break w Katowicach pechowy dla gospodarzy

Siatkarze GKS-u Katowice przegrali przed własną publicznością z Olsztynem 2:3. Mecz w Katowicach z GKS-em był dla siatkarzy AZS-u Olsztyn niezwykle ważny w kontekście walki o miejsce w play-off . Gospodarze nie zamierzali do wyniku 2:2 wyrównania i rozstrzygnęli to spotkanie na swoją korzyść w tie-breaku. W związku z tym skład play-off rozstrzygnie się w ostatniej kolejce rundy zasadniczej.  (…)

siatka.org – PL: Tie-break w Katowicach dla olsztynian

Niezwykle ważny był w kontekście walki o miejsce w play-off dla siatkarzy AZS-u Olsztyn mecz w Katowicach z GKS-em. Gospodarze nie zamierzali ułatwiać akademikom zadania i prowadzili 2:0, jednak podopieczni trenera Roberto Santillego doprowadzili do wyrównania i rozstrzygnęli to spotkanie na swoją korzyść w tie-breaku. Wszystko wskazuje na to, że skład play-off rozstrzygnie się w ostatniej kolejce rundy zasadniczej. W spotkanie lepiej weszli siatkarze miejscowej ekipy, którzy po błędzie rywali prowadzili 6:2. Już na początku nie brakowało emocji tych pozaboiskowych. Jedna z tablic świetlnych miała zwarcie i na skutek zadymienia sędzia na chwilę przerwał mecz. Po przymusowej pauzie warunki na parkiecie dyktowali nadal katowiczanie (11:7), którym w powiększeniu przewagi pomagały błędy AZS-u (13:7). Skutecznie po stronie GKS-u grali nie tylko skrzydłowi, ale również środkowi i kiedy kontratak skończył Dominik Witczak, jego zespół prowadził już 16:9. Goście próbowali odrobić część strat blokiem (13:18), a ich dystans zmalał do trzech oczek po dwóch nieskończonych atakach gospodarzy (17:20). W końcówce inicjatywa ponownie leżała po stronie katowiczan (24:20), którzy całą partię zakończyli widowiskowym blokiem Emanuela Kohuta.  (…)

 

siatka.org – Rafał Sobański: Musimy się pilnować i wygrać w Lubinie

(…) W spotkaniu z AZS-em Olsztyn, podobnie jak w poprzednich graliście zrywami. Trudno wam utrzymać stały, dobry poziom gry. – Rafał Sobański:Tak chyba wygląda w sumie cały nasz sezon. Bo gramy połowę meczu dobrze, co przekłada się tak naprawdę na rundy, bo połowę gramy dobrze, a kolejną już źle. Cały czas szukamy przyczyny tych wahań i podejrzewamy, że siedzi to w naszych głowach. Popełniamy jeden błąd i zamiast iść do przodu, to cały czas o nim myślimy, popełniając kolejne. Przeciwnik nam ucieka i nie jesteśmy w stanie go dogonić. Mecz z AZS-em fajnie zaczęliśmy, gramy super dwa sety, zaczynając od dobrej zagrywki i wywieraniu presji na przeciwniku, pomagamy sobie blokiem, a potem obroną i to wszystko się zazębiało. Po przerwie to wszystko tak naprawdę „siadło”. „Siadła” nam zagrywka, bo rywale po wejściu Adriana Buchowskiego zaczęli lepiej przyjmować, regularnie i w miarę dobrze. Dodatkowo zaczęli popełniać mniej błędów, a my chcieliśmy jeszcze bardziej zwiększyć tę presję w polu zagrywki, ale tak naprawdę tylko powielaliśmy swoje błędy.

Próbujecie sobie jakoś z tym radzić, bo takie wahania chyba mocno podcinają skrzydła? – Cały czas nad tym pracujemy, ale raz wychodzi, raz nie. Tak, jak cały ten sezon. Chcemy wygrywać, bo w głowach też powoli zaczyna nam się siedzieć to, że mamy na swoim koncie kilka porażek z rzędu i chcemy coś jeszcze wygrać w tym sezonie. Musimy się odpowiednio nastawić, do Lubina chcemy jechać po punkty. Mam nadzieję, że uda nam się je zdobyć i to najlepiej trzy, żeby nasz plan minimum, którym jest powtórzenie miejsca z poprzedniego sezonu, zrealizować. Pamiętamy, że rywale w tabeli też nas gonią. Do Warty Zawiercie dołączyła teraz Stocznia Szczecin, więc musimy się pilnować i wygrać w Lubinie, żeby miło zakończyć sezon zasadniczy i spełnić nasze minimalne oczekiwania.

Trener Piotr Gruszka postawił na inną pierwszą szóstkę niż w waszym poprzednim meczu w Rzeszowie. – Moja gra od początku spotkania była chyba spowodowana drobnym, a może nawet i nie aż tak drobnym urazem Gonzalo Quirogi. Cały czas poddawany jest badaniom, żeby dokładnie ocenić, co mu jest, a o on też chce się jak najszybciej wyleczyć i wrócić do gry, bo czekają nas jeszcze ważne mecze, a dodatkowo Gonzalo zapewne czeka jeszcze gra w reprezentacji.

Jednak ta inna szóstka w tym spotkaniu wyglądała na taką z większą ilością energii niż ta, która rozpoczęła spotkanie w Rzeszowie. – Na pewno już na początku wyszliśmy z innym nastawieniem mentalnym na ten mecz niż na ten w Rzeszowie. Tam byliśmy trochę przytłoczeni naszymi myślami czy wyjdzie czy nie wyjdzie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy w stanie urwać tam rywalom punkty. Za mocno jednak nam to chyba w głowach siedziało i to nam się nie udało. Tutaj AZS Olsztyn cały czas walczy o szóstkę, my również zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy o te punkty walczyć, ale tak naprawdę podeszliśmy do tego spotkania z odrobinę innym nastawieniem. Chcieliśmy się również trochę tą siatkówką bawić, tak jak na treningach. Nasz szkoleniowiec przez cały tydzień w trakcie treningów rotował składem i pokazał nam, że każdy z nas może oczekiwać szansy na grę. Myślę, że to nastawienie bardzo nam w tym spotkaniu pomogło.

 

polsatsport.pl – PlusLiga: Stracony punkt Indykpolu AZS Olsztyn

(…) Spotkanie rozegrane w hali MOSiR w Szopienicach miało szczególne znaczenie dla ekipy Indykpolu AZS, która przed tą serią gier zajmowała szóste miejsce w tabeli, mając zaledwie punkt przewagi nad siódmą Asseco Resovią. Jak się jednak okazuje, drużyny walczące o play-offy w ostatnich kolejkach wcale nie mają łatwo, tracąc punkty w konfrontacjach z ligowymi średniakami. Tak było w piątek, gdy Stocznia Szczecin niespodziewanie wygrała z Jastrzębskim Węglem 3:2. Podobnie w sobotę – podopieczni trenera Piotra Gruszki wcale nie zamierzali ułatwiać zadania rywalom. Siatkarze GKS pewnie wygrali dwa pierwsze sety 25:20 oraz 25:22, a olsztynianie długo mieli problemy ze skończeniem ataków. W trzecim secie katowiczanie zaczęli jednak popełniać błędy, przegrali 21:25. W czwartym znów górą byli podopieczni trenera Roberto Santilliego (20:25), co oznaczało, że konfrontacja ta rozstrzygnie się w tie-breaku. Decydujący set lepiej rozpoczęli siatkarze GKS (7:4), którzy jednak po czterech kolejnych akcjach przegrywali przy zmianie stron 7:8. Końcówka tej partii należała do gości (11:15).  (…)

sportowefakty.wp.pl – GKS – Indykpol AZS: olsztynianie nie zagrali na piątkę, ale obronili szóstkę

(…) Jednakże gospodarze sobotniego starcia nie zamierzali żyć przeszłością i zaczęli mecz od punktowych bloków Serhija Kapelusa oraz Marcina Komendy (6:2), które zmusiły Roberto Santilliego do szybkiego zareagowania przerwą na żądanie. Przyjezdni starali się odrabiać straty, ale musieli mierzyć się z kapitalnie dysponowanym Dominikiem Witczakiem, który gwarantował swojej ekipie odpowiedni dystans punktowy, do tego blok miejscowych odczytywał sprawnie zamiary Pawła Woickiego. Jeden nieźle spisujący się Tomas Rousseaux to było za mało, by powstrzymać katowiczan przed wygraną. Dwa ważne punkty pod koniec partii zdobył Sobański i mimo okazjonalnych błędów GKS dość pewnie triumfował do 20. Siatkarze Santillego starali się poprawić w kolejnej części meczu. Daniel Pliński dawał nadzieję ekipie znad Kortowa swoimi blokami, ale kiepsko spisywało się przyjęcie gości (6:4), co komplikowało ich sytuację. Do tego bardzo słabo spisywał się Jan Hadrava, podstawowy atakujący Indykpolu AZS-u. Natomiast po drugiej stronie siatki Marcin Komenda mógł grać do Witczaka nawet w ciemno, bo kapitan Ślązaków kończył niemal każdą otrzymaną piłkę (16:9). Wydawało się, że zespół z Warmii pozostanie oszołomiony i bezradny do końca partii, ale przy wyniku 23:16 miejscowi zaczęli się gubić przy serwisie Jakuba Kochanowskiego, a akcje Robberta Andringi i Daniela Plińskiego pomogły przegrywającej ekipie nadgonić wynik. Ostatecznie o punkcie dla GKS-u przesądziły dwie skuteczne próby Witczaka.  (…)

 

czassiatkowki.pl – PlusLiga: Tie-break w Szopienicach. Olsztynianie wracają z dwoma punktami

Spotkanie pomiędzy GKS-em Katowice a Indykpolem AZS-em Olsztyn należało do bardzo emocjonujących. Gospodarze wygrali dwa pierwsze sety, ale po dziesięciominutowej przerwie do gry wrócili przyjezdni, którzy zdołali doprowadzić do tie-breaka. Ostatecznie mecz ten zakończył się wygraną podopiecznych trenera Roberto Santilliego.  (…)  Również początek kolejnej odsłony był wyrównany. Zespoły toczyły zaciętą grę na siatce w efekcie czego na tablicy wyników często pojawiał się remis (3:3, 6:6). Jako pierwsi dwa „oczka” przewagi osiągnęli olsztynianie (9:7), ale gospodarze szybko wyrównali (9:9). Od tego momentu ponownie mogliśmy obserwować grę punt za punkt (13:13). Po kilku akcjach goście po raz kolejny osiągnęli przewagę (16:13), którą utrzymywali (18:15). W decydującą część seta zespoły wkraczały przy stanie 20:17 na korzyść siatkarzy Indykpolu AZS-u Olsztyn. W końcówce prowadzenie gości wzrosło do czterech punktów (22:18). Podopieczni trenera Roberto Santilliego nie stracili koncentracji w efekcie czego wygrali tę odsłonę 25:21.  (…)

indykpolazs.pl – Od 0:2 na 3:2!

(…) Czwartą partię ponownie lepiej rozpoczęli olsztynianie. Po skutecznym ataku Buchowskiego, AZS prowadził 3:1. Teraz to podopieczni trenera Roberto Santilliego dyktowali warunki gry na parkiecie, będąc lepszym w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Raz po raz punkty zdobywali Buchowski i Hadrava. Straty w ekipie „GieKSy” starali się odrabiać Pietraszko oraz Kapelus, lecz nie byli w stanie przedrzeć się przez szczelny blok oraz obroną akademików. Ostatecznie tą odsłonę sobotniego spotkania wygrali olsztynianie 25:20, doprowadzając do tie-breaka. Początek decydującej partii należał do gospodarzy. GKS Katowice wypracowały sobie trzy punkty przewagi (od stanu 4:4 do 7:4). Ten moment był przełomowy – kolejne dwa punkty zdobył Kochanowski, a chwilę później błąd popełnił Kapelus. Przy zmianie stron to gospodarze prowadzili 8:7. Kolejne akcje należały już jednak do akademików, którzy powiększyli przewagę i pewnie wygrali 15:11 oraz całe spotkanie 3:2.  (…)

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Rafał Górak: „Obawiam się o nasz stan kadrowy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis z konferencji po remisie 0:0 z Górnikiem Łęczna.

Pavol Stano: Uważam, że widzieliśmy dobre widowisko, choć bez bramek. Staraliśmy się eliminować te mocne strony GieKSy i grać tak, jak chcieliśmy. Zaangażowanie chłopaków było fajne, jakość adekwatna do meczu, wyglądało na to, że to zrobimy i doprowadzimy ten mecz do końca. Trzeba przyznać, że gospodarze też mieli sytuacje. Remis, każdy chciał więcej, trzeba ten punkt szanować.

***

Rafał Górak: Skończyło się meczem remisowym, wydaje się, że były momenty, gdzie Górnik Łęczna prowadził grę w sposób bardziej spójny. Nie można tu mówić jednak o czystych sytuacjach, a szkoda mi sytuacji Kuuska, najlepszej ze wszystkich. Widać progres w grze drużyny z Łęcznej, nie będę w jakiś sposób narzekał. Obawiam się o nasz stan kadrowy, mamy dwa treningi, a łatwy mecz nas nie czeka. Musimy ciężko pracować, by zawodników doprowadzić do dyspozycji, bo mamy dużo tych kontuzji. Dopadła nas grypa jelitowa. Trzeba szanować ten punkt i doceniam tę walkę z naprawdę dobrze grającym rywalem.

Urazy Rogali i Wasielewskiego?
Górak: Grzesiek to uraz mięśniowy, Marcin zmagał się z urazem od dłuższego czasu. Marcin, jak go znam, będzie robił wszystko, by być gotowym na następne spotkanie. Czasu mamy mało, trzeba myśleć o tym, kim ich zastąpimy.

Wracają demony jesieni?
Górak: Nigdy nie miałem demonów, nic mi się nie przypomina. Mocna liga i wymagający rywale, rzeczywiście dzisiaj ten punkt biorę do kieszeni, myślę o meczu w Warszawie.

Arek Jędrych stracił przytomność czy było to zwykłe zderzenie?
Górak: Nie stracił, natomiast otrzymał poważny cios. Nos jest złamany, ale to nie złamie Jędrycha.

Duża delegacja z GKS-u Tychy na trybunach. Było dziś jakieś ukrycie schematu?
Górak: Żadnego ukrycia schematu dzisiaj nie było.

Mecz z Polonią Warszawa to spotkanie z zespołem z dołu tabeli. Będzie to trudne spotkanie?
Górak: Zespół z Warszawy to zdeterminowany i niezły zespół. Mamy całkowity obraz tej drużyny, spodziewamy się naprawdę trudnego spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że jest na co patrzeć i łatwo nie będzie.

Kończąc temat zawieszeń i nieobecnych zawodników. Ile meczów zawieszenia otrzymał Repka i jak powrót Komora?
Górak:
Oskar dwa spotkania, więc nie będzie dostępny w Warszawie, a Komor można powiedzieć już w 80% wyleczony. Nie chcieliśmy dzisiaj ryzykować zawodnika, ale wydaje mi się, że te dwa dni doprowadzą go do 100% dyspozycji.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Każdy popełnia jakieś błędy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu konferencji prasowej po remisie 2:2 z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą.

Rafał Górak: Dobry wieczór. Niewątpliwie, mecz jakby o dwóch historiach i nad tym ubolewam, bo wydaje mi się, że gdyby nas było po równo, to wyjechalibyśmy stąd z trzema punktami. Wyjeżdżamy z jednym punktem i również, wydaje mi się, należy to w jakiś sposób przyjąć. Wszelkie złości i wszelkie jakieś trudności trzeba wystudzić, schować dzisiaj do kieszeni i zabrać punkt z trudnego terenu. Po prostu przeanalizować spotkanie, w czwartek już kolejne i trzeba, wydaje mi się, pozytywnie nastawiać na to, co przed nami. Niestety, każdy popełnia jakieś błędy, myśmy się ich nie ustrzegli. Ta czerwona kartka, podyktowana oczywiście słusznie, to błąd naszego zawodnika, no i cóż zrobić. Nie jestem od tego, aby go ganić, wprost przeciwnie, zawsze będę zawodników podnosił na duchu i w jakiś sposób rozumiał emocje. Szkoda, bo wydaje mi się, tak jak powiedziałem na początku, że wyjeżdżalibyśmy stąd z trzema punktami. 

Pytanie: Ten mecz pan traktuje jako wygrany jeden punkt, czy jednak mimo wszystko przegrane dwa, biorąc pod uwagę tę pierwszą połowę? 2:0 wynik, praktycznie czerwona kartka już w doliczonym czasie, ale patrząc stricte na statystyki z całego meczu, to GieKSa powinna się cieszyć z tego, że wywozi stąd jeden punkt. Czy tym spotkaniem Dawid Kudła troszeczkę odkupił winy ze spotkania z Odrą Opole?

Górak: Sumarycznie, gdyby zobaczyć, to tak, jak mówię: gdyby mówić tylko o samej grze i o samej historii tego spotkania to wydaje mi się, że grę mieliśmy pod kontrolą, w szczególności, że prowadziliśmy 2:0 do przerwy. Jeżeli utrzymalibyśmy równowagę, osobową wydaje mi się, że nie udałoby się rywalom zdobyć dwóch bramek, a wydaje mi się, ze my byśmy cały czas dążyli do tego, by strzelić kolejną. To jest finał tych dywagacji, po prostu przyjmuję ten punkt, biorę go na klatę, bo zdaję sobie sprawę, że statystyki całego meczu po stracie zawodnika leciały na łeb, na szyję i na pewno tutaj należy podkreślić dominację Termaliki i to, że stwarzała sytuację, że było bardzo, bardzo groźnie. Dawid dzisiaj zagrał bardzo dobre spotkanie, ja nie winiłem go z punktu widzenia zero-jedynkowego za to spotkanie z Odrą, myśmy tam też zawalili w innych aspektach. Tam nie było akurat tej bezpośredniej winy Dawida, a dzisiaj bronił bardzo dobrze i na pewno to był jego dobry występ. Bierzemy ten punkt z pokorą, nie cieszymy się i nie jest to dla nas jakaś wielka sprawa, ale tez nie popadamy w jakiś smutek. Po prostu skończyło się remisem i taki jest stan faktyczny. 

***

Marcin Brosz: Oglądaliśmy naprawdę emocjonujące widowisko i to tak naprawdę od pierwszej do ostatniej minuty, aż szkoda, że się skończyło. Patrząc na przebieg meczu, graliśmy z jednym z zespołów, który aspiruje do tego, by w przyszłym sezonie występować w Ekstraklasie. To, co łączy ten mecz i poprzedni, to mieliśmy dużo sytuacji bramkowych z meczu, i to strzałów groźnych, i to stwarzanych takich groźnych sytuacji. Bardzo dużo. To, co podkreślam, posiadanie piłki, tak chcemy grać. Wiadomo, na końcu jest ta najważniejsza rubryczka: bramki i jedna droga: tu trzeba konsekwentnie pracować nad wykończeniem, bo widać, że jesteśmy w stanie stwarzać sytuacje, natomiast ta finalizacja to jest praca na treningach. Widać progres, natomiast to nie jest tak, że z treningu na trening będzie tak łatwo wykonywany, więc to jest moment, nad którym pracujemy. Podsumowując: ciekawe widowisko, dużo emocji, dużo pojedynków jeden na jeden, to co kibice lubią. Do końca mecz trzymał w napięciu i w emocjach. 

Pytanie: Po pierwszej połowie wydawało się, że trudno wam będzie wrócić do gry. Było 2:0, po przerwie przejęliście inicjatywę. Bramka w 93. minucie, daje dużo radości, czy niedosyt zostaje?

Brosz: Wartość dodana, to to, że po raz któryś do końca gonimy, wierzymy w to, że jesteśmy w stanie odwrócić wynik meczu i tu widać, że jest duży progres. Ta pierwsza połowa, przegrywaliśmy 2:0, te bramki… Też wiemy, jak padały, jakby je wziąć, ten mecz był bardzo dobry, z jednej i drugiej strony. Naprawdę to było dobre widowisko na dobrym poziomie. Były te sytuacje, których musimy zdecydowanie unikać, i pierwsza i druga bramka. Oczywiście, to nas nie usprawiedliwia. Podział punktów, i my i GKS walczyliśmy o trzy, nie rozpatrywałbym w tych kategoriach. Dla nas jest ważne to, że po raz kolejny z zespołem, który walczy o najwyższe cele, byliśmy w stanie i nawiązać na boisku bardzo równą walkę, jak również udało nam się strzelić dwie bramki. Mieliśmy sytuację na zdobycie kolejnych.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Dwie połowy, dwa odmienne oblicza GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa, mimo bardzo dobrej pierwszej połowy, nie zdołała pokonać Termaliki Nieciecza i ostatecznie zremisowała 2:2. Duży wpływ na wynik miała czerwona kartka Oskara Repki. W drugiej części spotkania w osłabionej drużynie Rafała Góraka widać było dużo nerwów.

Mecz był bardzo istotny dla obu zespołów, co przełożyło się na wysoki poziom zaangażowania. Termalica postawiła na agresywną grę w pressingu, podczas gdy GieKSa starała się kombinacyjnie stworzyć pierwszą sytuację. Wyjście z własnej połowy było niezwykle trudne, a z chwili zamieszania w 3. minucie skorzystał Ambrosiewicz, oddając mocno niecelny strzał. Pojawiła się szansa na szybki atak, ale Rogala zagrał zupełnie nie w tempo do Kozubala i gospodarze znów byli w posiadaniu. Próba wyprowadzenia Adriana Błąda, szybki doskok rywala i znów GieKSa musiała walczyć o piłkę. W 8 minucie, po faulu na Marcinie Wasielewskim, Antoni Kozubal podszedł do stałego fragmentu gry i posłał wysoką wrzutkę w pole karne. Piłka spadła wprost na głowę Janiszewskiego, który wokół siebie nie miał żadnego przeciwnika – jakby rywale w ogóle go nie widzieli. Stoper z Katowic umieścił piłkę w bocznej siatce obok bezradnego Loski – 1:0! Już po kolejnej minucie Shibata z Błądem wyprowadzili linię obrony Termaliki w pole, dostarczając finalnie futbolówkę do Bergiera, ten jednak był zmuszony do oddania strzału z niedogodnej pozycji. Przypadkowe przewinienie Kozubala w 15. minucie, po którym Dawid Kudła musiał się mieć na baczności – uderzenie po zgraniu dośrodkowania minęło słupek o centymetry. Dobrze prezentował się Shibata, odgrywając kluczową rolę w odbiorach i przy obronie stałych fragmentów gry. W 20. minucie znów Ambrosiewicz spróbował uderzenia z dystansu, na szczęście mierzony strzał wylądował na bandzie reklamowej. Zawodnik Termaliki jeszcze nie skończył rozpamiętywać swojej okazji minutę później: fatalnie zagrał w kierunku Loski, futbolówka ledwo poturlała się pod nogi Bergiera, który bezlitośnie wykorzystał taką okazję i podwyższył prowadzenie. Katastrofalny błąd, zupełnie podcinający skrzydła gospodarzom. Brakowało im pewności siebie nawet w dobrych okazjach, co ułatwiało pracę defensywie z Katowic. Pechowo piłka po wybiciu Jędrycha w 31. minucie odbiła się od przeciwnika, trafiając ostatecznie pod nogi Karaska. Ten wrzucił ją wprost na głowę Trubehy, który spudłował z bliskiej odległości. Karaskowi wychodziło niemal każde dośrodkowanie, po stałym fragmencie Branecki nie wykorzystał kolejnego dobrego podania, blokowany przez zawodników w czarnych strojach. W 36. minucie „na minę” wrzucił Jaroszka Jędrych niecelnym podaniem, Termalica zyskała wrzut z autu na wysokości pola karnego Dawida Kudły. Po wznowieniu faulował rywala Wasielewski, czego nie dostrzegł arbiter. Bezpardonowo Jędrych potraktował Braneckiego w środkowej strefie boiska, za co słusznie zobaczył żółty kartonik w 41. minucie. Dużo szczęścia miał Janiszewski, gdy po zbędnym faulu odkopnął nieznacznie piłkę – skończyło się na wychowawczej pogawędce. Oskar Repka postanowił zdobyć czerwoną kartkę, bezmyślnie nokautując rywala ciosem łokciem w twarz w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Na zakończenie pierwszej części wynik chciał ustalić Adrian Błąd, po indywidualnym rajdzie uderzając minimalnie obok bramki.

Dobre przejęcie Shibaty w 46. minucie stworzyło okazję dla Bergiera, który zdecydował się na podanie zamiast strzału, a takie rozwiązanie zostało bezproblemowo udaremnione. Termalica zagęściła środek pola, wprowadzając dwóch pomocników z ławki, starając się wykorzystać brak Oskara Repki. W 54. minucie dobre zagranie Dąbrowskiego przeciął Janiszewski, ale gospodarze cały czas kontrolowali przebieg gry. GieKSa broniła się w obrębie własnej „szesnastki”. Chwilę później Jędrych zdecydował się nie wychodzić do Karaska, a ten skorzystał ze swobody i oddał kąśliwy strzał, który po rykoszecie od nogi kapitana Trójkolorowych z trudem zdołał sparować Kudła. W 60. minucie Jędrych znów wykorzystał rykoszet, tym razem na swoją korzyść, by posłać piłkę w kierunku dalszego słupka, ale Loska czujnie zażegnał niebezpieczeństwo. 61. minuta: Nowakowski zagrywa do Dąbrowskiego, piłka przelatuje obok zaskoczonej defensywy GieKSy, a bezradny Dawid Kudła tylko odprowadził piłkę wzrokiem, ta na szczęście odbiła się od poprzeczki i linii bramkowej, powracając na boisko. Co się odwlecze, to nie uciecze: Nowakowski z dystansu pokonał zasłoniętego bramkarza Trójkolorowych, a z kryciem nie poradził sobie Antoni Kozubal. Fatalne wybicie Adriana Błąda dało Nowakowskiemu kolejną okazję do zdobycia bramki, na szczęście tym razem skiksował. GieKSa broniła się przed nawałnicą ataków gospodarzy, nie mogąc wyprowadzić kontrataku. W 72. minucie Kozubal błyskawicznie wznowił z rzutu wolnego i zagrał długą piłkę do Shibaty pod pole bramkowe z połowy boiska, ale Loska nie dał się zaskoczyć. Radwański okiwał kryjącego go zawodnika i dośrodkował, a Kudła w ostatniej chwili zdołał wyciągnąć rękę i zatrzymać uderzenie Biedrzyckiego. Druga próba zawodnika gospodarzy po rzucie rożnym i znów fenomenalnie interweniował doświadczony golkiper. W 85. minucie groźnie zrobiło się po strzale Wacławka, a Jaroszek w ostatnim momencie strącił uderzenie na rzut rożny. Druga minuta doliczonego czasu gry to zupełna bierność GieKSy w polu karnym – Wróblewski zagrał do Radwańskiego, a ten precyzyjnym uderzeniem pokonał Kudłę. Piłka po drodze minęła jeszcze rozpaczliwie interweniującego Wasielewskiego. Wacławek w ostatnich sekundach otrzymał podanie na 13. metrze i uderzył wysoko nad poprzeczką. Ostatnia akcja meczu i strzał Biedrzyckiego wylądował w rękach Kudły.

21.04.2024, Nieciecza
Termalica Bruk-Bet Nieciecza – GKS Katowice 2:2 (0:2)
Bramki: Nowakowski (63), Radwański (90) – Janiszewski (8), Bergier (21).
Termalica Nieciecza: Loska – Putivtsev, Biedrzycki, Spendlhofer – Zaviiskyi, Radwański, Ambrosiewicz (46. Dombrovskiy), Karasek (84. Wacławek), Wolski (68. Wróbel) – Branecki (80. Jakubik), Trubeha (46. Nowakowski).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Janiszewski, Rogala – Błąd (80. Mak), Kozubal, Repka, Shibata (86. Baranowicz) – Bergier (90. Krawczyk).
Kartki żółte: Radwański – Jędrych, Bergier, Kudła, Jaroszek.
Czerwona kartka: Repka (45, brutalny faul).
Sędzia: Piotr Idzik (Poznań).
Widzów: 1801 (w tym 549 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga