Siatkówka
Siatkarska czapa czyli – Co słychać w sieci? – po wygranej w Radomiu
Pierwsza prasówka w nowym sezonie, po wygranej GieKSy, to sama przyjemność. Oby tak częściej 🙂
katowickisport.pl – Koncertowa gra GKS-u Katowice i wygrana na inaugurację
Siatkarze GKS-u Katowice udanie zainaugurowali sezon. W wyjazdowym meczu, na trudnym terenie pokonali Cerrad Czarni Radom 3:1. Biorąc pod uwagę tylko dwa pierwsze sety różnica klas była miażdżąca. Katowiczanie w każdym elemencie przewyższali rywali z Radomia. Świetnie spisywali się w bloku, popełniali mało błędów w ataku… W efekcie wygrali kolejno do 15 oraz do 16. Wtedy wydawało się, że podopieczni Piotra Gruszki do Katowic wrócą z gładkim 3:0. Załamanie przyszło w trzecim secie. Gospodarze walczyli dzielnie, gra przebiegała punkt za punkt, jednak ostatecznie w tej partii lepsi okazali się radomianie. Nie mniej emocji przyniosła czwarta, a jak się później okazało, ostatnia partia. Początek należał bezdyskusyjnie do GKS-u, o czym świadczy wypracowana 5-punktowa przewaga (9:4). Rywale jednak jeszcze raz zerwali się do walki odrabiając straty i do samego końca mając katowiczan na wyciągniecie ręki. Ostatecznie wojnę nerwów wygrał GKS, którego siatkarze mogli się cieszyć z inauguracyjnego zwycięstwa. (…)
siatka.org – PL: GKS wywiózł z Radomia trzy punkty
Doskonale rozpoczęli drugi sezon w PlusLidze siatkarze GKS-u Katowice. Podopieczni trenera Piotra Gruszki zdobyli komplet punktów na trudnym terenie, wygrywając 3:1 z Cerrad Czarnymi w Radomiu. Gospodarze tylko w trzecim secie, gdy poprawili nieco przyjęcie zagrywki, okazali się lepsi od rywali. W czwartym mimo wyrównanej walki nie zdołali pokonać katowiczan. (…)
siatka.org – Piotr Gruszka: Nie czuję, że mnie nie było z zespołem
(…) Szkoleniowiec GKS-u Katowice może być zadowolony z inauguracyjnego sezonu PlusLigi. Jego podopieczni pokonali na wyjeździe Cerrad Czarnych Radom, wygrywając 3:1. O ile dwa pierwsze sety przebiegły pod całkowitą kontrolą ekipy gości, o tyle po 10-minutowej przerwie przejęli inicjatywę. Niewiele brakowało, by doprowadzili do tie-breaka, bowiem ze stanu 16:21 zrobiło się po 22. – Emocje się zaczęły, co było widać w meczu z Cerrad Czarnymi Radom, końcówka tego spotkania była trudna. Cieszę się z tego, że na początku bardzo dobrze zagrywaliśmy, co przełożyło się na naszą dyspozycję w bloku. Wiadomo, że gospodarz grający przy takiej publiczności zawsze złapie moment, w którym będzie dominował, tak właśnie było w secie numer trzy. A czwarta partia to już gra typowo na błędy – analizował trener. W związku z tym, że Piotr Gruszka znalazł się w sztabie reprezentacji Polski, nie był obecny przez cały okres przygotowawczy swoich klubowych podopiecznych. Jak sam podkreślił, mógł liczyć na swoim współpracowników – Andrzeja Zahorskiego i Grzegorza Słabego. – To nie jest tak, że ja do zespołu przyjechałem wczoraj. W najtrudniejszym, pierwszym okresie przygotowania motorycznego i fizycznego miałem spokojną głowę, bo wiedziałem, kogo mam w sztabie. Dzięki temu zupełnie nie musiałem się obawiać, w jakiej formie będą zawodnicy. Jeśli chodzi o sprawy techniczne, nad którymi później pracowaliśmy, również mój asystent świetnie sobie poradził. Byliśmy w stałym kontakcie. Na najważniejszą część przygotowań, czyli granie i tworzenie atmosfery na boisku podczas turniejów, już byłem, więc nawet nie czuję, że mnie nie było przez cały okres z drużyną – zdradził opiekun katowickiego zespołu. (…)
sportowefakty.wp.pl – Cerrad Czarni-GKS: udana, trzypunktowa inauguracja gości
W pojedynku drużyn prowadzonych przez kandydatów na trenera reprezentacji Polski, GKS Katowice odniósł wyjazdowe zwycięstwo nad Cerradem Czarnymi Radom. Podopieczni Piotra Gruszki ograli zespół Roberta Prygla 3:1. MVP został wybrany Marcin Komenda. (…)
sportowefakty.wp.pl – Treningi Marcina Komendy z reprezentacją okazały się nieocenione
(…) Jak sam przyznaje, treningi z kadrą dały mu bardzo wiele, pozwoliły wzmocnić pewność siebie. Widać to było w wygranym 3:1 starciu w Hali MOSiR. – Bardzo dużo dało mi to, że mogłem trenować i przebywać z zawodnikami, którzy grają na najwyższym poziomie. Wiadomo, że nie wystąpiłem w żadnym oficjalnym spotkaniu, ale same treningi dają dużo, wiesz później, jak się zachować w trudnej sytuacji, w trudnym momencie. To bardzo ważne, bo w siatkówce często są momenty „stykowe” i trzeba wtedy pokazać odporność psychiczną – powiedział rozgrywający. (…) – Wydaje mi się, że pokazaliśmy to, że mamy zespół mocny psychicznie i potrafimy w trudnych momentach wyjść cało z ciężkiej sytuacji. Bardzo mnie to cieszy. Trochę „przestaliśmy” trzeciego seta. Nie powinno nam się to zdarzyć i na pewno wyciągniemy z tego wnioski – zapowiedział Komenda. – Może lepiej, że stało się to w pierwszej kolejce, bo mamy czas na to, aby ten aspekt wyeliminować i utrzymywać koncentrację po dziesięciominutowej przerwie, a nie „przesypiać” trzecią partię. Fajnie, że wygraliśmy za trzy punkty, to jest najważniejsze. Na koniec sezonu nikt nie będzie patrzył, czy wygraliśmy 3:0, czy 3:1 – kontynuował 21-latek. Co było powodem przestoju GKS-u w końcówce czwartej odsłony? – Może moje wybory nie były najlepsze… Ciężko powiedzieć „na gorąco”, tuż po zakończeniu meczu. Trzeba to przeanalizować. Po prostu nie skończyliśmy kilku piłek, na wideo zobaczymy, kto był za to odpowiedzialny. Sam jestem ciekaw, co zawiniło. Mimo tego, że straciliśmy te cztery-pięć punktów z rzędu, to i tak pokazaliśmy siłę w decydującym momencie – podkreślił. (…)
siatkowka24.com – Gonzalo Quiroga: Piotr Gruszka to jeden z najlepszych trenerów z jakim miałem okazję współpracować
(…) Co możesz powiedzieć o drużynie GKS-u Katowice? – Wszystko jest w jak najlepszym porządku, koledzy z zespołu oraz sztab szkoleniowy z trenerem na czele są dla mnie bardzo mili. To samo mogę powiedzieć o ludziach z miasta, jedyne co mi się nie podoba to fakt, że zbyt rzadko widzę ostatnio słońce. Mam nadzieje na zmianę takiego widoku za oknem mojego mieszkania i pogoda ulegnie znacznej poprawie. Zastanawiam się czy są rzeczy, które cię zaskoczyły w naszym kraju? – Ciężko znaleźć aspekty życia w Polsce, które zaskoczyły mnie jakoś szczególnie. W latach 2014-2016 grałem w lidze włoskiej i miałem okazje poznać nieco europejskiej kultury, i wiele rzeczy w tych krajach jest do siebie podobnych. W Polsce trafiłeś pod rękę legendy naszej siatkówki – Piotra Gruszki. Co możesz powiedzieć o nim jako trenerze? – Mogę na pewno powiedzieć, że to jeden z najlepszych trenerów z jakimi miałem okazję do tej pory pracować. Niebagatelne znaczenie ma fakt, że w przeszłości Piotr Gruszka był znakomitym siatkarzem i doskonale rozumie to, co czujemy na boisku. Bardzo dobrze przebiega jego współpraca ze sztabem szkoleniowym, cała ekipa zna się świetnie i razem tworzą zgraną drużynę. Podoba mi się, że Piotr Gruszka stara się na bieżąco, nierzadko podczas zajęć przerywając je, wskazywać nam błędy, które robimy i co zrobić aby unikać ich w przeszłości. Co możesz powiedzieć o Polsce, o naszym kraju? – To mój pierwszy raz w Polsce, na razie nie miałem zbyt wiele czasu na to pozwiedzać polskie miasta, poznać lepiej Wasz kraj. Sporo trenujemy i jeździmy na turnieje, ale gdy tylko w trakcie sezonu ligowego zdarzy się, że będziemy mieli chwilkę wolnego z całą pewnością wykorzystam intensywnie ten czas. Chciałbym odwiedzić Kraków, który jest naprawdę pięknym miastem z bogatą historią, to samo mogę zresztą powiedzieć o Katowicach. Przyzwyczaję się do pogody, która na razie mnie zabija (śmiech) i będzie na pewno zdecydowanie lepiej. (…) Jakie są twoje oczekiwania przed tym sezonem? Pytam zarówno o twoją osobę, jak i drużynę. – Chciałbym pomóc drużynie tak mocno jak tylko potrafię, nie przyszedłem tutaj z wielkim oczekiwaniami, ja po prostu chce robić swoje. Chce z dnia na dzień stawać się coraz lepszym zawodnikiem. Jeśli chodzi o nasz zespół, to zaczyna wszystko to wyglądać coraz lepiej i jestem przekonany, że razem sprawimy nie jedną niespodziankę. Fakt, że mieszkacie z Rodrigo w tym samym kraju, a nawet w tej samej części Polski mocno Wam pomaga? – Z całą pewnością to, że mieszkamy bardzo blisko od siebie jest dla nas bardzo pomocne. Jeśli czujesz wsparcie rodziny, najbliższych osób to jest ci łatwiej zaadoptować się do życia za granicą. Ucieszyłem się bardzo mocno, gdy usłyszałem od niego, że w przyszłym sezonie będzie grał w ekipie Jastrzębskiego Węgla.
wksczarni.pl – Czterosetowa walka dla GKS-u Katowice
(…) Dwa pierwsze sety to dominacja zespołu z Katowic. GKS nie tyle co prezentował od początku doskonałą dyspozycję na zagrywce, co Cerrad Czarni Radom mieli duże problemy z dokładnym przyjęciem. Przewaga podopiecznych Piotra Gruszki w pierwszej i drugiej partii nie podlegała dyskusji. Wygrane 25:15 oraz 25:16 dały katowiczanom już pierwsze punkty w tym sezonie. – Przez dwa sety kompletnie nie udawało nam się przyjąć zagrywki. W tym elemencie był ogromny bałagan – podkreślił po spotkaniu Robert Prygiel, szkoleniowiec Cerrad Czarnych Radom. Po dziesięciominutowej przerwie zobaczyliśmy zespół WKS-u jaki chcielibyśmy oglądać za każdym razem. Na pozycji libero, z powodu kontuzji zmieniony został Kacper Wasilewski. W jego miejsce pojawił się Kamil Kwasowski, który w znaczący sposób poprawił grę Cerrad Czarnych Radom. W trzecim secie, to podopieczni Roberta Prygla narzucili swój rytm gry, pieczętując zwycięstwo w tej partii 25:19. Niestety ostatnie słowo w tym meczu należało do gości z Katowic. GKS postawił przysłowiową „kropkę nad i” wygrywając po świetnej walce w końcówce 25:23. Pierwszy komplet punktów, w tym sezonie zainkasowali zatem zawodnicy GKS-u Katowice. (…)
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.




Najnowsze komentarze