Dołącz do nas

Siatkówka

Spodek odczarowany i LOTOS znów pokonany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Drugi mecz w Spodku GKS rozpoczął z dwoma zmianami w wyjściowej szóstce. Za środkowego Tomasza Kalembkę zagrał Bartłomiej Krulicki, a na przyjęciu Michała Błońskiego zastąpił Serhij Kapelus. Drużyna gości zaczęła bez zmian, ponieważ wciąż niezdolny do gry jest reprezentacyjny przyjmujący Mateusz Mika.

Mecz dobrze zaczął od dwóch akcji ze skrzydła, raz po prostej, a raz po skosie Ukrainiec Kapelus. Obie te akcje zostały przedzielone atakiem ze środka Dmytro Paszyckiego oraz autowym atakiem po prostej Karola Butryna (2:2). Kapelus kontynuował dobrą dyspozycję, efektownym atakiem z drugiej linii (6:5). Początek spotkania był wyrównany, akcjami punkt za punkt, gdzie obie ekipy dobre akcje przeplatają zepsutymi zagrywkami. Kolejny fragment meczu w roli głównej z Rafałem Sobańskim. Wpierw atak z pipe’a (10:10), potem udana kontra (13:12) i wreszcie as serwisowy (16:14), po którym było pierwsze prowadzenie dwupunktowe w meczu jednej z drużyn. Przypomniał o sobie Kapelus atakując skutecznie ze skrzydła po bloku, a po nim Bartosz Gawryszewski ze środka uderza w taśmę i piłka wyszła w aut (20:17). Zdenerwowany trener Andrea Anastasi prosi o czas, a po niej pierwsza bardzo długa wymiana kończy się atakiem ze skrzydła Miłosza Hebdy, następnie Damian Schulz serwuje w aut (21:18). Gawryszewski mocno zaatakował ze środka, a trener gości zarządził podwójną zmianę, po niej Krulicki skuteczny na siatce (22:19). Decydujące fragmenty seta to aż cztery zepsute zagrywki z rzędu, w kolejności: Falaschi, Gawryszewski, Sobański i Romać, co dało wynik 24:21. Pierwszą piłkę setową obronił Hebda atakiem z drugiej linii, a seta zakończył najlepszy siatkarz GieKSy w tej partii, Kapelus mocnym atakiem po skosie (25:22).

Drugi set zaczął się od zepsutej zagrywki Pawła Pietraszki oraz autowego ataku Butryna (0:2). Krulicki skuteczny na siatce, a Bartosz Pietruczuk obija nasz blok (1:3) i goście chcieli otrzymać tę przewagę jak najdłużej. Na szczęście szybko wyrównaliśmy po asie serwisowym Krulickiego (4:4). Piękna akcja GKS-u zakończona atakiem Pietraszki na czystej siatce, nagrodzona został głośnymi brawami publiczności zgromadzonej w hali, potem Paweł skończył przechodzącą piłkę, a Piotr Gacek nie przyjął mocnej zagrywki Butryna (7:5). W następnej akcji wydawało się, że Karol nie skończył skutecznie kontry, ale wzięty challenge wymusił zmianę decyzji na arbitrach i GKS odskoczył na trzy oczka przewagi (8:5). Trener Anastasi wykorzystuje przerwę na żądanie, a po niej Hebda kiwką posyła piłkę w aut i poirytowany coach gości zmienia tego siatkarza, po czym ucierpiała tabliczka do zmian z numerem zawodnika, co jeszcze bardziej rozzłościło Anastasiego (9:5). Dobrą grę GKS-u kontynuował Sobański wykorzystując na kontrze mocny atak z drugiej linii po potrójnym bloku LOTOS-u, a następna skuteczna akcja w obronie i ataku, zakończyła się autowym atakiem Schulza (11:5) i przewaga GieKSy rosła coraz bardziej. Na chwilę przerwał niemoc gości Szymon Jakubiszak (11:6), po czym Szymon Romać popełnia błąd przekroczenia linii ataku (12:6), goście reklamują tę sytuację, ale challenge nie dał podstaw do zmiany decyzji sędziowskiej. Na skuteczny blok Pietraszki (13:6) mocno zdenerwowany trener gdańszczan odpowiada wzięciem drugiego czasu, po którym Kapelus serwuje w aut. Kolejny błąd własny Romacia i as serwisowy Pietraszki (16:7) doprowadziły do bardzo wyraźnego prowadzenia katowiczan. Sobański ładnie obił blok gości (18:9), a potem był show w wykonaniu Kapelusa. Ukrainiec wpierw przebija się przez potrójny blok gdańszczan, potem spokojnie na kontrze obija lekko ręce siatkarzy LOTOS-u, a następnie kończy przechodzącą piłkę. Do tego Pietraszko zablokował Wojciecha Grzyba i szykował się pogrom gości (23:11). Na chwilę zastopował nas Jakubiszak przedzierając się przez nasz blok, a potem blokując atak Kapelusa (23:13). Ostanie dwa punkty były dziełem Butryna, który najpierw zaatakował mocno po rękach graczy gdańskich, a potem skutecznie kiwał na kontrze (25:13). GKS rozbił LOTOS w drobny pył w tym secie mając dużą przewagę.

 

Początek trzeciej partii bardzo dobry w wykonaniu GieKSy. Na dwa skuteczne ataki Butryna, odpowiedział tylko Paszycki, potem Jakubiszak wrzucony w siatkę atakuje w aut, a Pietruczuk również źle w ataku i piłka ponownie ląduje na aucie (4:1). Kluczowy jak się wydaje moment w tym meczu nastąpił w kolejnej akcji, gdy Pietraszko nie skończył prostej piłki, czym pozwolił gościom wrócić do meczu. Stańczak nie obronił zagrywki Schulza, Jakubiszak zablokował Butryna, a Schulz skuteczny na kontrze (4:5) i nagle cała gra zaczęła się odwracać na naszą niekorzyść. Kolejny blok na Butrynie, tym razem w wykonaniu Pietruczuka (5:7) zmusił trenera Piotra Gruszkę do wzięcia pierwszego czasu. Paszycki skończył kontrę, a Sobański ze skrzydła posłał piłkę w aut (6:10) i przewaga gości wciąż rosła. GKS obudził się do walki, Krulicki zablokował Paszyckiego, asa posłał Falaschi, Pietruczuk po prostej trafia w aut i było już tylko 10:11. W następnej akcji wydawał się już remis, po autowym ataku z drugiej linii Jakubiszaka, ale challenge wpłynął na zmianę decyzji i goście utrzymali prowadzenie (10:12). Po skutecznym ataku ze środka Krulickiego, nastąpił przestój w grze GieKSy, Schulz skuteczny z drugiej linii, a Sobański nie przyjął jego zagrywki (12:16) i znów Piotr Gruszka musiał ratować sytuację drugim czasem. Po przerwie Sobański skuteczny z pipe’a, potem mieliśmy dwie długie wymiany, pierwszą zakończył Kapelus atakiem z drugiej linii, a drugą Schulz ze skrzydła (15:20). Butryn po bloku gości, piłka wyszła w aut, a Sobański serwuje w siatkę (16:21). Ponownie Karol skuteczny ze skrzydła (17:21), a Gruszka wprowadził na parkiet Kalembkę oraz Stelmacha. Bardzo skuteczny Schulz po naszym bloku, potem znów seria trzech zepsutych zagrywek, po kolei Paszyckiego, Butryna oraz Schulza (19:23). Poprawił się atakujący LOTOS-u skuteczny po prostej i pierwszą piłkę setową dla gdańszczan obronił Butryn mocnym atakiem na czystej siatce. Seta zakończył Pietruczuk atakując po bloku katowiczan (20:25).

Czwarta partia zaczęła się od wymiany ciosów. Sobański skutecznie na kontrze, Schulz przebija się przez potrójny blok, Kapelus bardzo efektownie z drugiej linii, Schulz mocno ze skrzydła, skutecznie Kalembka ze środka, a Butryn równie mocno na kontrze (5:5). Po następnych punktach Schulza (as + udana kontra) LOTOS odskoczył z wynikiem na 9:12 i Piotr Gruszka wykorzystał przerwę na żądanie. Po niej Jakubiszak zablokował Sobańskiego i wciąż problemy GKS-u z przyjęciem zagrywki Schulza, na co trener naszego zespołu reaguje zmianą, wpuszczając za Rafała, Michała Błońskiego. W końcu atakujący gości myli się z zagrywki posyłając piłkę po taśmie w aut (10:13). GieKSa na chwilę zrywa się do walki i Kalembka w roli rozgrywającego wystawia do Kapelusa, który zaatakował skutecznie po bloku (12:14). Fatalne przyjęcie Błońskiego zagrywki Gawryszewskiego, potem Pietruczuk na kontrze po bloku (12:17) i znów goście odskoczyli z wynikiem. Po kolejnym time oucie Krulicki zdobył punkt dla gospodarzy, ale następne błędy własne pod siatką doprowadziły do stanu 13:19. Schulz zablokował wprowadzonego przed momentem Gerta Van Walle, a skutecznie zaatakował ze środka Krulicki (14:20). Kapelus zaserwował w aut, następnie było złe przyjęcie zagrywki na stronę naszych przeciwników, ale Gruszka prosi o challenge i nastąpiła zmiana decyzji sędziowskiej (15:21). Schulz znów nie do zatrzymania w ataku, a na zagrywkę wszedł Patryk Niemiec i zaserwował dwa asy (15:24). Następnie młody środkowy gości posłał piłkę z serwisu w aut, a seta skończył Schulz atakiem po bloku (16:25). I tym sposobem straciliśmy jeden punkt meczowy.

 

Tie-break rozpoczął udanie Jakubiszak atakiem ze skrzydła oraz blokiem na Sobańskim po długiej wymianie (0:2). Rafał szybko się rewanżuje mocnym atakiem, a Schulz skutecznie kiwa, po czym posyła piłkę w aut z zagrywki (2:3). Kalembka również serwuje w aut, a potem Butryn zaatakował po skosie i Gawryszewski ze środka (3:5). Przypomniał o sobie Kapelus atakiem z lewego skrzydła oraz asem serwisowym co dało wreszcie remis po 5. Jakubiszak skutecznie z drugiej linii, Sobański zablokował Schulza, a Butryn skuteczny na kontrze (7:6) i GieKSa pierwszy raz na prowadzeniu w piątym secie. Paszycki zablokował Karola na kontrze, a Kalembka dobrze ze środka (8:7) doprowadził do zmiany stron boiska. Jakubiszak ze skrzydła, a Gawryszewski ze środka na kontrze (8:9) i ponownie to goście wyszli na prowadzenie. Gawryszewski zablokował Sobańskiego (8:10) i wynik wyglądał już bardzo źle. Na szczęście GKS szybko wyrównał po skutecznej akcji Butryna oraz błędzie Jakubiszaka, który z bardzo trudnej piłki trafił nią w antenkę (10:10) i czas na żądanie dla LOTOS-u. Jakubiszak niezrażony poprzednią akcją zaatakował po skosie, potem Kapelus mocno ze skrzydła, skuteczny blok Butryna oraz serwis Kalembki w siatkę wciąż utrzymują remis po 12. Kapelus uderzył mocno po skosie, potem Ukrainiec zablokował Schulza (14:12) i mieliśmy pierwszą piłkę meczową. Butryn posłał piłkę daleko w aut po serwisie (14:13) i trener Piotr Gruszka wziął czas, aby ustawić decydującą akcję meczu. Po przerwie piłka wędruje do Kapelusa, który radzi sobie bez problemu i skończył to spotkanie mocnym atakiem po bloku gości (15:13).

 

GKS Katowice – LOTOS Trefl Gdańsk  3:2 (25:22, 25:13, 20:25, 16:25, 15:13)

GKS: Falaschi (1), Butryn (19), Krulicki (11), Pietraszko (5), Kapelus (20), Sobański (11), Stańczak (libero) oraz Fijałek, Van Walle, Kalembka (2), Błoński, Stelmach, Mariański (libero). Trener: Piotr Gruszka.  MVP: Serhij Kapelus.
LOTOS: Masny (2), Schulz (21), Paszycki (10), Gawryszewski (10), Pietruczuk (8), Hebda (4), Gacek (libero) oraz Stępień, Romać, Niemiec (2), Grzyb, Jakubiszak (13). Trener: Andrea Anastasi.

 

Przebieg meczu:
I:  5:4, 9:10, 15:14, 20:17, 25:22.
II:  4:5, 10:5, 15:7, 20:11, 25:13.
III:  4:5, 6:10, 12:15, 15:20, 20:25.
IV:  3:5, 9:10, 12:15, 13:20, 16:25.
V:  1:3, 5:6, 8:9, 12:11, 15:13.

 

GKS-LOTOS 2

 

GKS-LOTOS 3

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    KruchA GruchA

    18 stycznia 2017 at 07:44

    GrATY !

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga