GKS Katowice nie jest już ponownie „debiutantem” w Ekstraklasie. Zespół zaliczył chrzest bojowy z Radomiakiem – to było prawdziwe święto dla całego klubu i wszystkich kibiców. Jeszcze pewnie przez jakiś czas będziemy czuć zapach tej nowości, ale już wkrótce liga stanie się ligą – miejscem, gdzie trzeba wykonać solidną cotygodniową pracę (plus oczywiście w ciągu tygodnia na treningach) i walczyć o ligowe punkty.
Drugim rywalem będzie Stal Mielec. Terminarz ułożył nam się tak, że – przynajmniej na papierze – oszczędził nam rywali z najwyższej półki. Że jednak do tego wagi przykładać za bardzo nie ma co, przekonaliśmy się w ostatnią sobotę, kiedy to Radomiak pokonał nas ekstraklasowym wyrachowaniem.
To nie jest jednak tak, że GKS nie miał w tym meczu nic do powiedzenia. W drugiej połowie, gdy piłkarze Rafała Góraka nie mieli już nic do stracenia, przycisnęli rywala, który decydował się grać na czas. Widać było u zawodników Bruno Baltazara obawę przed utratą tego prowadzenia. Można więc powiedzieć, że doświadczyliśmy w jednym meczu tego, że nie taka ta liga straszna, ale też, że gdy przeciwnik włączy ekstraklasowe doświadczenie – możemy mocno się pogubić.
GieKSa w ostatnich latach bardzo dobrze spisywała się na wyjazdach. Teraz jest okazja przypomnieć się szerszej publiczności na stadionach w najwyższej klasie rozgrywkowej. W pierwszej lidze w ostatniej dekadzie w Mielcu nie wiodło nam się zbyt dobrze. Potem drogi obu klubów się rozeszły, a Stal budowała swoją markę właśnie w Ekstraklasie.
W ciągu tygodnia doszło w Katowicach do kilku wzmocnień, z wyczekanym niczym legendarny Artur Siemaszko – Bartoszem Nowakiem na czele. Trzeba przyznać, że przyjście tego zawodnika do GieKSy wydaje się być tym, czego ten zespół naprawdę może potrzebować. Zawodnik bowiem ostatecznie nie został chyba doceniony w Rakowie, jak należy, a przecież i tak miał swój wkład i w mistrzostwo i inne osiągnięcia częstochowian.
Na ile zawodnik po tych perturbacjach transferowych jest gotowy do gry? Miejmy nadzieję, że w pełni, bo intuicja podpowiada, że może to być gracz odnotowujący dwucyfrowe liczby w sezonie.
Czekamy na dobry futbol piłkarzy z Katowic, niech to będzie w tym sezonie wizytówka naszego klubu i miasta, a pewne powiedzenie o naszym rywalu niech zostanie sparafrazowane tak, jak w tytule tego artykułu.
Wprowadzamy w felietonie małą modyfikację w porównaniu do tego, co było sygnalizowane przed rozgrywkami. Ciekawostki o karierach rywali pozostawiamy na mecze domowe, kiedy to dani zawodnicy po prostu przyjadą na Bukową. Dzięki temu moduł ten będzie obowiązywał przez cały sezon, a ci, którzy lubią takie smaczki na Bukowej, będą mogli ich doświadczać w większej ilości.
marek
6 listopada 2014 at 15:04
dokladnie, nowy stadion powinien byc juz dawno, a to ze go wciaz nie ma, to znaczy, ze miastu nie zalezy na ekstraklasie w katowicach. przykro mowic, ale nie wierze, by sie cos w tej kwestii w najblizszym czasie zmienilo, a juz na pewno nie po wyborach, gdzie jak sie juz dochapia do koryta to standardowo maja wszystko gdzies.
Gerard
6 listopada 2014 at 21:36
Marek stadion nie gra, pamiętaj. Najpierw zespół a później ogromna inwestycja w stadion. Obecnie przy tym poziomie kogo chcesz posadzić na trybunach? Chyba manekiny bo nawet za darmo nikt więcej nie przykjdzie poza to co mamy dzisiaj.
FCD
7 listopada 2014 at 11:24
Stadion na 15tys. widzów mógł stać już dawno. Niestety tak się nie stało za sprawą kilku przygłupów(bo inaczej nazwać ich nie można),którzy latali z jakimiś kartami i zbierali podpisy na stadion 25 tysięczny.
Sobie to dzisiaj przypomnę, to aż mnie cholera bierze…
zyomec
7 listopada 2014 at 17:46
Od samego początku,czyli jakieś 10 lat wstecz bylo wiadomo,ze nie podolaja go zbudować, bo zbyt dużo inwestycji w mieście zaczeli, skończą rynek i tereny po grubie , to sie moze wezmą za robota u nas. Trza patrzec jak planują budżet na lata ze 3 do przodu. Andrut moze sie niech wypowie.