Kibice Piłka nożna
[TEKST KIBICA] Z kącika statystyka (1), czyli jak długo trwa kariera w GieKSie?
Czy dwa lata grania w jednym klubie, w pierwszej drużynie, to długo? W przypadku piłkarzy GKS-u Katowice jest to czas na tyle długi, że połowie z nich nie udaje się go osiągnąć. Ci, którzy grali dłużej to prawdziwa elita. W jedenastoletnim okresie gry na zapleczu Ekstraklasy, w pierwszej drużynie wystąpiło 169 zawodników, a kolejna osiemnastka debiutantów dołączyła w obecnym sezonie.
Dla 91 piłkarzy pierwszoligowa przygoda z GieKSą kończyła się już po jednym sezonie. Najwartościowsi z nich to Dawid Abramowicz, Tomasz Wróbel, Paweł Olkowski i Hubert Jaromin, którzy zaliczyli po 32 występy, Mateusz Zachara 29 a Lukas Klemenz, Wojciech Kędziora i Janusz Dziedzic po 28 spotkań. Najskuteczniejsi byli Kędziora i Jaromin, którzy zdobyli po 10 bramek. Jednak większość piłkarzy z tej grupy, bo aż pięćdziesięciu sześciu wystąpiło tylko w jednej rundzie, kilku udało się jeszcze usiąść na ławce w kolejnej rundzie, ale już bez gry. Najskuteczniejszym jednorundowcem okazał się zdobywca trzech goli Paweł Sobczak. Zagrał jesienią, ale wiosnę wolał już spędzić na piłkarskiej emeryturze w Grecji. Także jedną rundę zakończoną poważną kontuzją spędził w GKS-ie obecny trener Jakub Dziółka, niestety nie wrócił już do gry na pierwszoligowym poziomie.
Dwa sezony w klubie zaliczyło 44 piłkarzy. W kilku przypadkach, jak Michał Zieliński czy Rafał Kujawa był to powrót, a większość po prostu wypełniła dwuletni kontrakt. Z tej grupy najwięcej, bo 62 występy zanotował Łukasz Zejdler, o jeden mecz mniej zaliczyli Andreja Prokić i Damian Mielnik, Grzegorz Fonfara zagrał 58 a Bartłomiej Kalinkowski 56 razy. Najskuteczniejszym dwusezonowcem był Deniss Rakels, który zdobył dla GieKSy 16 bramek, następnie Prokić 11, a po dziesięć zapisali Tomasz Foszmańczyk i Michał Zieliński. W tej grupie zawodników znajdują się aktualnie grający Adrian Błąd z 11 bramkami oraz Bartłomiej Poczobut i Wojciech Słomka.
Tylko o rok, dwuletni pobyt w klubie przedłużyło 14 zawodników. Najwięcej zagrali Łukasz Pielorz 87, Rafał Pietrzak 86, Gabriel Nowak 68 i Jacek Kowalczyk 62 mecze. Najskuteczniejszym strzelcem w tej grupie piłkarzy był Gražvydas Mikulėnas z 12 bramkami.
Do pięciu sezonów w GieKSie dociągnęło 15 zawodników. Przemysław Pitry wystąpił w 153 meczach, Alan Czerwiński w 143, Jacek Gorczyca bronił 130 razy, a setkę występów przekroczyli jeszcze Piotr Plewnia i Sławomir Duda, po 104 występy. Najwięcej bramek strzelili Pitry 33 i Duda 11. Jedyny z tej grupy, będący jeszcze w kadrze zawodnik, to Adrian Frańczak, który rozpoczął piąty sezon.
No i pozostało pięciu najdłużej grających piłkarzy. Jeden nich jest wciąż w obecnej kadrze, to dinozaur Mateusz Kamiński w swoim dziesiątym sezonie. Także dziesięć sezonów zagrał Grzegorz Goncerz, osiem Kamil Cholerzyński a po sześć Krzysztof Wołkowicz i Adrian Napierała. Najwięcej meczów rozegrał Kamiński 231 i ciągle jeszcze może poprawić ten wynik, Goncerz wystąpił 228 razy i tylko ci dwaj piłkarze wystąpili w więcej niż w połowie odbytych w tym okresie oficjalnych spotkań, było ich łącznie 402. Najskuteczniejszy strzelec to oczywiście Goncerz z 59 bramkami. Kamil Cholerzyński był z kolei najdłużej występującym w GieKSie zawodnikiem z kadry, która wywalczyła drugoligowy awans. Kolejnymi byli Jacek Gorczyca, który grał przez pięć sezonów oraz Mateusz Sroka cztery sezony. Najskuteczniejszy w tej grupie Hubert Jaromin zdobył w pierwszym sezonie 10 bramek i przeniósł się do Ekstraklasy, kariery jednak nie zrobił i szybko wrócił do niższych lig.
Uwzględniając liczby wszystkich zawodników, obecnym debiutantom zapisuję po jednym sezonie, zakładając, że zgodnie z umowami zagrają także na wiosnę, otrzymujemy fantastyczną średnią 1,71 sezonu na zawodnika, czyli praktycznie trzy rundy grania i 31 występów. Tyle trwa średnio kariera piłkarza w pierwszym zespole GKS-u Katowice. Nie wiem, czy to długo, czy krótko, bo nie mam porównania do innych klubów. Być może takie już jest życie pierwszoligowca, ciągła rotacja, zmiany klubów, nowe kontrakty, aby biznes się kręcił i kasa zgadzała.
TOP30 występów w pierwszej lidze od sezonu 2007/08 (stan po meczu ze Stomilem 6.10.2018, wyszczególniono zawodników obecnej kadry). Kolejno: miejsce w klasyfikacji pod kątem liczby spotkań w GKS Katowice, imię i nazwisko, liczba sezonów, liczba spotkań, liczba bramek.
1 Mateusz Kamiński 10 231 9
2 Grzegorz Goncerz 10 228 59
3 Kamil Cholerzyński 8 164 6
4 Przemysław Pitry 5 153 33
5 Alan Czerwiński 5 143 2
6 Krzysztof Wołkowicz 6 134 12
7 Jacek Gorczyca 5 130 1
8 Adrian Napierała 6 116 10
9 Bartłomiej Chwalibogowski 4 108 3
10 Krzysztof Kaliciak 4 107 21
11 Piotr Plewnia 5 104 6
12 Sławomir Duda 5 104 11
13 Adrian Frańczak 5 89 4
14 Tomasz Hołota 4 88 6
15 Łukasz Pielorz 3 87 1
16 Rafał Pietrzak 3 86 3
17 Gabriel Nowak 3 68 4
18 Bartosz Iwan 4 66 20
19 Mateusz Sroka 4 64 4
20 Jacek Kowalczyk 3 62 4
21 Łukasz Zejdler 2 62 5
22 Damian Mielnik 2 61 0
23 Andreja Prokić 2 61 11
24 Adrian Jurkowski 3 60 0
25 Mateusz Niechciał 3 59 0
26 Grzegorz Fonfara 2 58 9
27 Gražvydas Mikulėnas 3 57 12
28 Łukasz Wijas 3 56 2
29 Bartłomiej Kalinkowski 2 56 1
30 Krzysztof Markowski 2 52 5
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
49 Adrian Błąd 2 36 11
66 Bartłomiej Poczobut 2 27 0
78 Mateusz Mączyński 1 23 2
89 Wojciech Słomka 2 20 1
104 Wojciech Lisowski 1 13 0
107 Daniel Rumin 1 13 2
116 Mariusz Pawełek 1 11 0
117 Grzegorz Piesio 1 11 0
122 Dominik Bronisławski 1 10 1
123 Damian Michalik 1 10 0
124 Kacper Tabiś 1 10 0
128 Rafał Remisz 1 9 0
138 Arkadiusz Woźniak 1 8 1
139 Adrian Łyszczarz 1 8 1
147 David Añón 1 7 1
153 Tymoteusz Puchacz 1 6 1
154 Kamil Kurowski 1 6 0
157 Bartosz Śpiączka 1 5 0
160 Šimon Kupec 1 4 0
166 Krzysztof Baran 1 3 0
168 Jakub Wawrzyniak 1 3 0
177 Konrad Andrzejczak 1 2 0
183 Kordian Podstawa 1 1 0
186 Michał Szczyrba 1 1 0
—- Szymon Frankowski 0 0 0
Tosiek
Felietony (lub po prostu teksty) kibiców to nowa seria, którą wprowadziliśmy na stronę GieKSa.pl. Nasz portal tworzą oczywiście sami trójkolorowi fani, ale gdy stają się członkami redakcji, to może umyka im zwykły głos trybun. Dlatego w tym sezonie wyszliśmy z taką inicjatywą i każdy z Was może zmieścić tutaj tekst – wystarczy wysłać do nas maila na gieksainfo[at]gmail.com. Teksty najlepiej przesyłać do nas w Wordzie w formacie .doc lub .docx. Zastrzegamy sobie prawo poprawiania, skracania lub niepublikowania, ale… jeszcze nam się to nie zdarzyło. Robimy jedynie delikatną korektę. Felietony docelowo chcemy publikować w każdą środę, w którą nie gra GieKSa. Optymalnie byłoby, abyście swoje teksty nadsyłali do nas do poniedziałku wieczora. Jeśli ich treść jest ponadczasowa, to może to być dowolnie wybrany dzień.
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła
Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami
Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.

Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska
GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.




Najnowsze komentarze