Piłka nożna
Trener Piekarczyk żegna się z klubem
W dniu dzisiejszym klub wydał komunikat, iż zakończyła się współpraca z trenerem pierwszego zespołu Piotrem Piekarczykiem. W piątkowym meczu z Rozwojem drużynę poprowadzi asystent trenera Ireneusz Kościelniak.
Zarząd klubu, który oddał się do dyspozycji rady nadzorczej pozostaje bez zmian. W ciągu kilku dni powinno być znane nazwisko nowego trenera naszego klubu. O wszystkim będziemy informować.
Trenerowi Piekarczykowi dziękujemy za prowadzenie zespołu!
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.




marek
23 września 2015 at 18:17
mam duzy szacunek do pana piotra za przeszlosc, ale ta decyzja z duzym opoznieniem…
lukasz
23 września 2015 at 19:01
Dzieki mimo wszystko Panie trenerze. Nie zapomnijmy ze w duzej mierze dzieki niemu nie spadlismy z ligi w poprzednim sezonie. Przydalby sie ktos bezkompromisow, ktory potrafi wziac za mordy kopaczy np pan Lenczyk….
Korek Zawodzie
23 września 2015 at 19:02
No nareszcie.
Z całym szacunkiem, ale ekipie która ma aspiracje do ex, potrzebny jest trener który krzyknie, opierdoli, podbiegnie do linii bocznej, po prostu który żyje meczem, a nie trener który cały mecz stoi oparty o pleksa z ławki rezerwowych.
Teraz brać się do roboty, i za może 5 lat pomyślimy o ex.
Stanik
23 września 2015 at 19:05
A za tzw.pilkarzy nikt sie nie wezmie?
hans33
23 września 2015 at 19:16
Pyjter, miołś recht, niy brać sie za trynowanie klubu z kierym sie jest emocjonalnie związanym, dziynki za odwaga i za dobre chynci.
Mariusz
23 września 2015 at 19:49
Moze i troche winny jest Piekarczyk ale przede wszystkim zajebane pilkarzyki.Zaden trener z takimi frajerami nic nie zdziala.dac im po 1100 na reke i niech zapierdalaja
Igor
23 września 2015 at 20:01
Ruch dobry, Teraz trzeba się wziąć za piłkarzy, bo ostatnimi laty kupowaliśmy „upadłych gwiazdorów” i ta filozofia musi się zmienić. Poszukać (jeszcze teraz) młodych ambitnych w ligach 2-4 (takich co to będą trawę gryźć) i od wiosny budować z nich drużynę, taką, która będzie miała przed sobą perspektywy. Bo jeżeli zaczniemy znowu (jak zwykle) drużynę budować w lipcu to skończy się (jak zwykle) na rozczarowaniu.
kris nfg
23 września 2015 at 22:30
Z całym szacunkiem. Kiedyś w Gieksie to kazdy z nas osiągnąłby sukces jako trener… Bo mecze wygrywali by tak czy siak. Trener Irek ich na Rozwój ustawi. Tak jak piszecie, nie mozna stać cały mecz jak słup..
T.
23 września 2015 at 23:56
Pomimo odejścia Piotra Piekarczyka należą mu się słowa uznania i podziękowania niezależnie od wyników. Praca trenera to nie jest łatwy chleb.
Z pewnością nie jest to dobry ruch przed derbami. Rozwój na pewno będzie chciał się pokazać wraz z nowym trenerem. Zawodnicy też mają wiele do pokazania zwłaszcza miastu, które przeznacza ogromne środki finansowe na GKS. Mecz o 6 punktów. Ciekawe kto zostanie nowym trenerem. Na pewno taka osoba musi być niezależna od Prezesa i od razu ustawić szatnię do pionu.
Na pewno kilku graczy do wymiany. Teraz czas derbów – prawdziwy test dla piłkarzy. Ciekawe jacy trenerzy pojawią się na derbach 😉
Miro Smyła powodzenia w piątek 🙂
Fox
24 września 2015 at 10:08
W piatek tylko zwyciestwo nad rozwojem
Mati
24 września 2015 at 10:48
Wkurwiające jest to że przez tych piłkarzy z klubem żegnają się ludzie związani z klubem. Taki choćby Kamiński wyjebał już Góraka, Moskala, Skowronka i Piekarczyka a sam w tym czasie nie zrobił żadnego postępu…
stefan
24 września 2015 at 11:23
A co z prezesem ? Co on zrobił przez tyle lat ? Gieksa wyszła z długów – dobrze ale każdy średnio ogarnięty człowiek mając kasę co roku z miasta też by w końcu pospłacał ale sportowo to jesteśmy dno. No ale co tam przecież ojciec się dobrze zna z uszokiem , przecież go swoi nie wyrzucą. Jedynie Marcin Janicki to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu i jego klub biznesu oraz marketing tym powinni się zająć razem z Cyganem a prezesa potrzeba nowego konkretnego , szkoda tylko Proksy bo dał się wjebać na minę chyba że liczył też na ciepłą posadkę . Znów trener , dyrektor sportowy i może ktoś inny winni tylko nie prezes, który od kilku lat zatrudnia takich piłkarzy i takich trenerów ….
lukasz
24 września 2015 at 12:06
a kto odpowiada za to ze podpisal kontrakt z taki a takim pilkarzem ? Dyrektor sportowy, co to za glupie pierdolenie, co prezes gra na boisku ? Trener i dyrektor chcieli takich pilkarzy, zgodzili sie razem na nich to Cygan podpisuje kontrakt. Ogarnij sie i skoncz pierdolic glupoty bo gdyby nie Cygan to wielce prawdopodobne ze dzis nie byloby tej dyskusji. Zeby bylo jasne – na pewno nei ustrzegl sie bledow ale odpowiada za sytuacje i kondycje finansowa klubu a jak wiadomo ta jest najlepsza od lat.
lukasz
24 września 2015 at 12:08
Pozatym Wy juz chyba nie pamietacie „rzadow” prezesa Krysiaka i jego przydupasow ze zaczynacie pisac takie pierdoly…
GKS FC WLKP
24 września 2015 at 13:14
Jasiu Żurek na trenera.
Pepik78
24 września 2015 at 14:21
@lukasz Co do kondycji finansowej to chce ci przypomnieć, że jest dobra bo miasto wyłożyło 24 mln złotych a prezes Cygan poprosił o kolejne 3,7 mln. Nie stworzył jakiegoś funduszu który sam zarobił i spłacił wszystkich tylko klub żyje na garnuszku miasta. Gdyby nie transze kasy od miasta to prezes Cygan nic by nie zrobił. Także nie myśl że jest cudotwórcą.
Stary sympatyk
24 września 2015 at 16:45
Ulga dla wszystkich, a najwieksza pewnie dla Piekarczyka. Byl kiedys wybitnym pilkarzem i swietnym trenerem, ale to po prostu czlowiek starej daty, ktory nie odnalazl sie w realiach wspolczesnej drugoligowej kopaniny (prosze mnie nie poprawiac ze to pierwsza liga, bo kazdy kto potrafi zliczyc do dwoch wie ze to nieprawda). Ktos w komentarzach napisal ze potrzeba trenera, ktory krzyknie, itp. Podejrzewam ze Piekarczykowi sie po prostu w glowie nie miesci ze pilkarz Gieksy moglby nie dawac z siebie wszystkiego w kazdym meczu i ze trzeba na niego krzyczec! Nie te czasy i nie te charaktery. Osobiscie dla Piotra Piekarczyka nie mam zadnych pretensji, tylko sympatie. Ilez razy mozna byc bohaterem i brac druzyne w kryzysie?
Wojtek
24 września 2015 at 20:07
shellu znowu to samo czemu zwalniaja trenera jak trener dobry tylko prezes do dupy i piłkarze !!! czemu nic nie działacie kibice zmobilizujcie sie wyjebcie cygana bo tylko on niszczy Potęge jaką niegdys Była gieksa pamiętne czasy gieksy mineły pora zbudowac Nową Historie cegiełka po cegiełce. Co ty na to shellu?