Hokej Klub Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka
Tygodniowy przegląd doniesień mass mediów: Dobrze jest go widzieć uśmiechniętego
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.
Dwudziestego siódmego lutego GieKSa obchodziła 60 rocznicę powstania. W Międzynarodowym Centrum Kongresowym wyróżniono Złotymi Bukami najlepszych sportowców za rok 2023. Drużyna kobieca rozpoczęła rundę rewanżową Orlen Ekstraligi meczem z Czarnymi Sosnowiec. Niestety, nasza drużyna przegrała 0:3 (0:2). Kolejne spotkanie ligowe zespół rozegra w sobotę (dziewiątego marca) ze Stomilankami Olsztyn. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 12:00, na Bukowej. Rozlosowano pary Orlen Pucharu Polski: GieKSa zmierzy się z Górnikiem Łęczna. Mecz odbędzie się w Katowicach. W ubiegłym tygodniu piłkarze rozegrali dwa zwycięskie spotkania: z Miedzią (2:0) i Zniczem (3:1). Prasówkę po tych meczach znajdziecie odpowiednio TUTAJ i TUTAJ. Kolejne spotkanie zespół rozegra w niedzielę (dziesiątego marca), na wyjeździe z Resovią. Mecz rozpocznie się o godzinie 15:00.
Siatkarze najbliższe spotkanie rozegrają na wyjeździe szóstego marca. Przeciwnikiem będzie Exact Systems Hemarpol Częstochowa. Mecz rozpocznie się o godzinie 15:45.
Hokeiści zakończyli rundę zasadniczą THL zwycięstwem z STSem Sanok 4:0. W ćwierćfinale play-off zespół rozegrał dwa spotkania z Zagłębiem, w pierwszym z nich wygrał 5:2. W drugim hokeiści przegrali 1:4. W rozpoczętym tygodniu drużyna rozegra jeszcze trzy spotkania: we wtorek, środę i sobotę (piąty, szósty i dziewiąty marca). Dwa pierwsze spotkania rozegrane zostaną w Sosnowcu i rozpoczną się o 18:30. Spotkanie sobotnie będzie rozgrywane w Satelicie, rozpocznie się o godzinie 17:00.
KLUB
sportowefakty.wp.pl – Dobrze jest go widzieć uśmiechniętego. Nowe zdjęcia legendarnego piłkarza
27 lutego 2024 roku GKS Katowice obchodziła 60. rocznicę powstania klubu. Z tej właśnie okazji GieKSa gościła u siebie swoją legendę – Jana Furtoka i opublikowała w sieci serię zdjęć.
Obchodzący we wtorek swoje sześćdziesiąte urodziny GKS Katowice sprawił sobie oraz swoim kibicom najlepszy z możliwych prezentów. Ekipa ze Śląska w osiemnastej kolejce Fortuna I ligi w bardzo dobrym stylu pokonała u siebie Miedź Legnica 2:0 i mogła zacząć świętować.
A przed meczem? Doszło do bardzo miłego spotkania. Bukową odwiedził były piłkarz GieKSy – Jan Furtok. Napastnik, który w barwach katowickiego klubu występował w latach 1980-1988 i 1995-1997.
Swoją postawą na murawie zapracował sobie na status legendy. Dość powiedzieć, że numer „9”, z którym występował Jan Furtok, do nikogo innego już nigdy należeć nie będzie, gdyż został przez klub zastrzeżony.
I to właśnie ten legendarny zawodnik, decyzją zarządu, jako pierwszy został odznaczony medalem sześćdziesięciolecia.
„W dniu 60. urodzin Klubu nasze legenda Jan Furtok odwiedził Bukową, sprawiając nam w ten sposób wyjątkowy prezent” – nie kryła swojego zadowolenia GieKSa, która na platformie X opublikowała serię zdjęć z uśmiechniętym od ucha do ucha Janem Furtokiem. Te obrazki chwytają za serce. Naprawdę cudownie widzieć go w dobrej formie.
Przypomnijmy, że u legendy katowickiego klubu w 2015 roku zdiagnozowano chorobę Alzheimera. Jego zmagania z tym nieuleczalnym i wyniszczającym schorzeniem z bardzo dużą wrażliwością i wyczuciem opisał w swoim reportażu (—> DOSTĘPNY TUTAJ) dziennikarz WP SportoweFakty – Mateusz Skwierawski, który osobiście spotkał się z byłym reprezentantem Polski oraz jego żoną.
wkatowicach.eu – Jubileusz 60-lecia GKS Katowice. Uroczysta gala, medale i Złote Buki
Dokładnie we wtorek, 27 lutego przypada 60-lecie istnienia klubu GKS Katowice. Mimo że od powstania klubu minęło zaledwie sześć dekad, to w historii klubu nie brakuje ważnych, wielkich i wzruszających momentów. Jubileusz będzie obchodzony przez cały 2024 rok. Uroczystą Galę zaplanowano z kolei na 28 lutego. W dniu „urodzin” klubu na Stadionie Miejskim w Katowicach zagościł legendarny piłkarz GieKSy Jan Furtok, odznaczony jubileuszowym medalem. Dzień później, 28 lutego, odbyła się uroczysta gala, w trakcie której nie zabrakło gratulacji i wyróżnień.
W środę, 28 lutego, odbyła się uroczysta gala z okazji 60-lecia GKS Katowice. Sporo się działo. Był czas na podziękowania, podsumowanie sportowych sukcesów i gratulacje.
Dzisiejsza uroczysta Gala z okazji 60-lecia Klubu Sportowego GKS GieKSa Katowice była pełna niesamowitych wspomnień o sukcesach, sportowych emocjach, które zawsze napawają naszą społeczność radością i dumą, a także licznych gości. W ten wyjątkowy jubileusz miałem zaszczyt przekazać nowy sztandar z herbem miasta i klubu. To wspaniały symbol jedności klubu z lokalną społecznością – mówi prezydent Katowic, Marcin Krupa.
Podczas gali wręczyliśmy medale 60-lecia dla tych, którzy współtworzyli historię klubu, a także Złote Buki dla najlepszych sportowców minionego sezonu. To zaszczyt być świadkiem uznania dla wyjątkowych osobowości, które wyróżnialiśmy na dzisiejszym wydarzeniu – dodał prezydent Katowic.
Podczas wyjątkowej gali GKS-u Katowice z okazji 60. urodzin Klubu wyróżniono najznamienitsze postacie całego środowiska związanego z wielosekcyjną GieKSą.
GieKSa to nie tylko klub – to również silna sportowa marka miasta, łącząca pokolenia i rozwijająca pasje na różnych płaszczyznach. Życzę całej społeczności GKS Katowice kolejnych sukcesów, niezapomnianych emocji i dalszego budowania dziedzictwa sportowego! podkreśla prezydent Katowic, Marcin Krupa.
Znamy laureatów Złotych Buków 2023 i wyróżnionych Medalem Jubileuszowym GKS Katowice
Za nami gala jubileuszowa GKS-u Katowice. Wydarzenie w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach było okazją do spotkania się m.in. obecnych i legendarnych zawodników różnych sekcji klubu, wspominania złotych czasów GieKSy, ale także uhonorowania najlepszych – zdaniem kibiców – sportowców w plebiscycie „Złote Buki 2023”.
Prezentacja historycznych materiałów przeplatała się w czasie gali jubileuszowej z wręczaniem Medali 60-lecia GKS Katowice. Przyznano ich dokładnie 60, honorując w ten sposób nie tylko sportowców, ale także innych ludzi zasłużonych dla klubu na przestrzeni minionych sześciu dekad. W specjalny sposób został uhonorowany jeden z najbardziej identyfikowanych z katowickim klubem sportowców – Jan Furtok.
Wyróżnieni medalami 60-lecia GKS-u Katowice:
Gerard Rother, Franciszek Sput, Eugeniusz Pluta, Lechosław Olsza, Jacek Góralczyk, Maksymilian Lebek, Henryk Reguła, Kordian Jajszczok, Hubert Sitko, Stefan Dziadkiewicz, Andrzej Tkacz, Sylwester Wilczek, Roman Bierła, Andrzej Supron, Barbara Kral-Olsza, Henryk Fabian, Leszek Bandach, Krystyna Rachel-Świrska, Grażyna Staszak, Barbara Piecha, Piotr Piekarczyk, Krzysztof Zając, Henryk Górnik, Władysław Żmuda, kibice GKS-u Katowice, Janusz Jojko, Andrzej Lesiak, Wojciech Spałek, Marek Świerczewski, Marek Koniarek, Piotr Świerczewski, Dariusz Grzesik, Jerzy Kapias, Jerzy Wijas, Kazimierz Węgrzyn, Marek Trybuś, Janusz Strzempek, Zapaśniczy Uczniowski Klub Sportowy GKS Katowice, Hetman GKS Katowice, Grzegorz Masternak, Michał Tworuszka, Mirosław Widuch, Henryk Grzegorzewski, Jan Żurek, Jacek Gorczyca, Adrian Napierała, Grzegorz Goncerz, Rafał Górak, Patrycja Czaplińska-Kowalska, Wojciech Andrzejewski, Mariusz Saratowicz, Monika Bajka, Grzegorz Słaby, Bartosz Mariański, Jacek Płachta, Karolina Koch, drużyna hokejowych mistrzów Polski, drużyna piłkarskich mistrzyń Polski, prezydent Katowic Marcin Krupa, Jan Furtok.
Kibice GKS Katowice przekazali swój Medal Jubileuszowy na licytację, z której dochód zostanie przeznaczony na rzecz katowickiego Domu Aniołów Stróżów. Licytacja odbyła się w czasie gali. Medal został wylicytowany za 4200 zł.
Gala stała się także okazją do wręczenia nagród corocznego plebiscytu „Złote Buki”. Kibice wybierają w jego ramach najlepszego piłkarza, piłkarkę, siatkarza, hokeistę, szachistę oraz wydarzenie roku.
Laureaci „Złotych Buków 2023”:
Sebastian Bergier – najlepszy piłkarz,
John Murray – najlepszy hokeista,
Kinga Seweryn – najlepsza piłkarka,
Bartosz Mariański – najlepszy siatkarz,
David Navara – najlepszy szachista.
Za Wydarzenie Roku kibice uznali Mistrzostwo Polski Hokeistów. Przypomnijmy, że w 2023 roku sekcja hokejowa GKS-u Katowice obroniła tytuł mistrzowski sprzed roku, tym samym dopisując ósmy triumf w tych rozgrywkach w 60-letniej historii klubu.
W kategorii Hokeista Roku zwyciężył bramkarz GKS-u Katowice John Murray, jeden z architektów dwóch tytułów mistrzowskich hokejowej GieKSy i podstawowy bramkarz reprezentacji Polski.
Siatkarzem Roku 2023 został wybrany libero Bartosz Mariański, który wraz z GKS-em Katowice awansował w roku 2016 do rozgrywek PlusLigi i od lat jest pewnym punktem składu siatkarskiej GieKSy.
Nagroda dla Piłkarki Roku przypadła młodej bramkarce GKS-u Katowice Kindze Seweryn. Zawodniczka nie mogła odebrać nagrody osobiście z racji pobytu na zgrupowaniu młodzieżowej reprezentacji Polski, a statuetkę w jej imieniu odebrał Michał Barczyk, trener bramkarek w sztabie szkoleniowym Mistrzyń Polski.
Sebastian Bergier, najlepszy strzelec GKS-u Katowice w obecnym sezonie Fortuna 1 Ligi, został wybrany najlepszym piłkarzem minionego roku.
W kategorii Szachista Roku wyróżniono czeskiego zawodnika Hetmana GKS-u Katowice Davida Navarę, aktualnego mistrza Europy w szachach błyskawicznych, który w zeszłym roku prezentował najlepszą dyspozycję ze wszystkich zawodników i zawodniczek katowickiego szachowego klubu.
GieKSa – fakty, ludzie, anegdoty. Książka Pawła Czado i Ryszarda Szustera to lektura obowiązkowa każdego kibica GKS-u Katowice
To książkowa pozycja, która powinna znaleźć się na półce każdego wiernego fana katowickiej GieKSy. W jubileuszowym roku dla GKS-u Katowice, który obchodzi 60-lecie istnienia, została wydana książka Pawła Czado i Ryszarda Szustera „GieKSa – fakty, ludzie, anegdoty”.
„GieKSa – fakty, ludzie, anegdoty” to propozycja dla każdego fana katowickiego GKS-u. Na kilkuset stronicach książki autorstwa Pawła Czado i Ryszarda Szustera znajdziemy mnóstwo informacji i anegdot z 60-letniej historii klubu, ale także mnóstwo doskonale znanych kibicom nazwisk ludzi GieKSy, którzy wspominają swój związek z GieKSą.
W wydanej, w jubileuszowym dla GKS-u Katowice roku, książce nie zabrakło także archiwalnych zdjęć, a także obszernych statystyk i kalendarium katowickiego klubu.
Książkę o GieKSie napisałem wspólnie z Ryszardem Szusterem. To on zaprosił mnie do projektu, przyjąłem to z radością. Niektórzy mogą kojarzyć go jako dziennikarza (wiele lat pracował w „Sporcie”), inni jako działacza (był prezesem Górnika Zabrze i wiceprezesem GKS-u Tychy), jeszcze inni jako menedżera (m.in. sprowadził do Polski Emmanuela Olisadebe), jednak warto pamiętać, że jak mało kto miał placet by pisać o GieKSie: jego ojciec Gerard był w tym klubie dyrektorem sportowym i kierownikiem sekcji jeszcze przed czasami Mariana Dziurowicza, Ryszard piłkarzy GieKSy z lat 60. znał jako bajtel. A potem sam w GieKSie działał, był doradcą Mariana Dziurowicza. Widziałem z jakim szacunkiem traktują go piłkarze dawnej GieKSy. Ta współpraca była przyjemnością – napisał w swoich mediach społecznościowych Paweł Czado.
Książka „GieKSa – fakty, ludzie, anegdoty” miała swoją premierę 28 lutego 2024 roku, w czasie kiedy klub obchodził jubileusz powstania. Uchwała o utworzeniu Górniczego Klubu Sportowego Katowice uprawomocniła się 27 lutego 1964 roku i to tę datę uważa się za dzień powstania GKS-u Katowice.
Książkę można kupić w oficjalnym sklepie GKS Katowice przy ul. Bukowej. Cena to 49 złotych.
PIŁKA NOŻNA
kobiecyfutbol.pl – Orlen Ekstraliga: Mistrz Polski rozbity w Sosnowcu
W ostatnim dzisiejszym spotkaniu Orlen Ekstraligi Czarni Antrans Sosnowiec pokonali na własnym stadionie GKS Katowice 3:0!
Kibice zgromadzeni na stadionie na pierwszego gola czekali do trzydziestej pierwszej minuty, gdy na listę strzelczyń wpisała się reprezentantka Łotwy Karlina Miksone. Przed przerwą po raz drugi piłkę z siatki musiała wyciągać Kinga Seweryn, która skapitulowała po strzale Klaudii Miłek. W drugiej części spotkania wynik meczu ustaliła Daria Kurzawa, która przypieczętowała niespodziewane zwycięstwo zespołu z Sosnowca.
Orlen Puchar Polski: Rozlosowano pary ćwierćfinałowe i półfinałowe
W dniu dzisiejszym w siedzibie Polskiego Związku Piłki Nożnej rozlosowano pary ćwierćfinałowe i półfinałowe Orlen Pucharu Polski.
Spotkania ćwierćfinałowe odbędą się 27 marca, a 24 kwietnia rozegrane zostaną mecze półfinałowe. Tytułu mistrzowskiego broni UKS SMS Łódź.
Pary 1/4 finału Orlen Pucharu Polski:
GKS Katowice – Górnik Łęczna
Bielawianka Bielawa – AP Orlen Gdańsk
UKS SMS Łódź – Stomilanki Olsztyn
Resovia Rzeszów – Śląsk Wrocław
Pary półfinałowe:
Zwycięzca meczu UKS SMS Łódź – Stomilanki Olsztyn vs zwycięzca meczu GKS Katowice- Górnik Łęczna
Zwycięzca meczu Resovia Rzeszów – Śląsk Wrocław vs zwycięzca meczu Bielawianka Bielawa- AP Orlen Gdańsk
SIATKÓWKA
siatka.org – Jakub Jarosz: zwycięstwa 3:2 są najcenniejsze
GKS Katowice w spotkaniu 23. kolejki pokonał Indykpol AZS Olsztyn i dopisał do ligowej tabeli dwa cenne punkty. – Z pewnością wygrana podniesie nas na duchu, bo zwycięstwa 3:2 są najcenniejsze – mówił po meczu kapitan gospodarzy, Jakub Jarosz. Atakujący opowiedział o spotkaniu i dalszej rywalizacji w PlusLidze.
Wyszarpane zwycięstwo po ciężkiej walce, ale dla was najważniejszą informacją jest to, że dwa punkty zostają w Katowicach.
– Tak, mecz kosztował nas dużo zdrowia i sił. Jednakże było to istotne spotkanie w kontekście dalszej rywalizacji w PlusLidze. Z pewnością wygrana podniesie nas na duchu, bo zwycięstwa 3:2 są najcenniejsze.
Dodatkową motywacją do zwycięstwa był jubileusz GKS Katowice?
– Dla nas zawsze najważniejsze jest zwycięstwo. Z tego miejsca pozostaje mi tylko złożyć najlepsze życzenia dla klubu oraz pogratulować bogatej i długiej historii. 60 lat istnienia imponuje. Fajnie, że takie kluby są i utrzymują się, mimo różnych trudności spotykanych po drodze. Ważni są też kibice, którzy wspierają takie kluby jak nasz.
W pana rękach nagroda MVP spotkania. Czy te nagrody coś jeszcze dla pana znaczą? Jest to odpowiedź na hejt, którego pan doświadczał w przeszłości?
– Jest to z pewnością miłe. W siatkówkę gram dla satysfakcji swojej i swojej rodziny. Wszystko, co robię, jest dla dobra zespołu. Nikomu nic nie muszę udowadniać, ani nikomu nie muszę na nic odpowiadać, a to było już tak dawno, że nie ma sensu tego rozpamiętywać.
Niedawno przekroczył pan granicę 5000 punktów w PlusLidze, a licznik wciąż bije. Jak się pan czuje?
– Cieszę się, że zdrowie dopisywało mi przez tyle lat i że mogłem grać, a koledzy wciąż mi ufają i do mnie kierują wystawy. To dzięki nim mam możliwość zdobywać te punkty. Czuję się wspaniale, że mogę ten licznik nabijać dalej.
Waszymi kolejnymi rywalami będą Norwid Częstochowa, Asseco Resovia i Skra Bełchatów. Jakie to będą mecze?
– Ciężko powiedzieć. Każdy mecz ma swoją historię. To wszystko się tak różnie układa, że faworyci czasem przegrywają z drużynami niżej notowanymi. W tym momencie musimy się skoncentrować przede wszystkim na swojej siatkówce. Chcemy zagrać dobre zawody. Jeśli gra będzie wyglądać solidnie po naszej stronie, przede wszystkim w tych najważniejszych elementach, czyli w zagrywce i przyjęciu, nasz rozgrywający będzie mógł pomóc nam, żebyśmy i w ataku byli skuteczni.
Z Norwidem Częstochowa szykuje się bardzo ciekawy pojedynek, bowiem w pierwszym meczu ograliście ich 3:2, a częstochowianie ostatnio pokonali w imponującym stylu Resovię na wyjeździe. Co pan myśli przed tym meczem?
– To będzie spotkanie drużyn, które zwyciężyły w swoich ostatnie pojedynkach. Ich morale są na pewno bardzo wysokie, bo zwycięstwo nad Asseco Resovią uskrzydli ich mocno, doda więcej wiary w siebie. Zapowiada się bardzo trudna przeprawa, jak zresztą każda w PlusLidze.
HOKEJ
hokej.net – Formalność za trzy punkty. GieKSa wygrywa w Sanoku
W ostatniej kolejce TAURON Hokej Ligi hokeiści Marmy Ciarko STS Sanok przegrali z GKS-em Katowice 0:4. Po dwa gole zdobyli Grzegorz Pasiut i Olli Iisakka.
W pierwszej tercji niewiele się działało. Katowiczanie atakowali, lecz dość niemrawo. Sanoczanie w 17. minucie mieli w osłabieniu najlepszą sytuację na zdobycie gola. Jednak w sytuacji sam na sam Konrad Filipek nie zdołał pokonać Michała Kielera. Katowiczanie w swojej przewadze grali dość niedokładnie i nie potrafili nawet z bliska pokonać Filipa Świderskiego.
Dopiero druga odsłona przyniosła pierwsze gole. W 24. minucie Grzegorz Pasiut w sytuacji sam na sam mocnym strzałem z nadgarstka otworzył wynik meczu. Dziesięć minut później było już trzy gole po stronie katowiczan. Najpierw w podwójnej przewadze Pasiut zdobył swojego drugiego gola a podwyższły wynik Olli Iisakka.
Na początku trzeciej tercji ponownie Iisakka zamknął skutecznie akcję po dokładnym podaniu Miro Lehtimäkiego. Ostatnie 15 minut do bramki wszedł Filip Wiszyński i zachował czyste konto.
Mocne wejście mistrza w play-off! GKS Katowice pokonuje Zagłębie Sosnowiec
Prawdziwie play-offowe widowisko zafundowali nam zawodnicy GKS-u Katowice oraz Zagłębia Sosnowiec. Nie zabrakło bramek, twardych pojedynków, litanii nałożonych kar oraz pojedynku pięściarskiego. Pierwszy akt śląsko-dąbrowskiej rywalizacji padł łupem mistrzów Polski. Podopieczni Jacka Płachta pokonali lokalnego rywala 5:2.
W wypowiedziach podsumowujących sezon zasadniczy zawodnicy GKS-u zapewniali pełną gotowość do fazy play-off, podkreślając, że do najważniejszej części sezonu wejdą na wyższych obrotach. I niemal od pierwszego wznowienia było jasne, że z powyższych deklaracji podopieczni Jacka Płachty będą chcieli się w pełni wywiązać. Ledwie 84 sekundy były potrzebne, aby „Satelita” eksplodowała po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru. Szybki atak gospodarzy zainicjował Benjamin Sokay. Kanadyjczyk z pełną synchronizacją obsłużył podaniem Hampusa Olssona, który z zimną krwią otworzył wynik spotkania. Zagłębie z każdą kolejną akcją miało coraz większe problemy z twardym forecheckiem rywali. Efekt intensywnej pracy gospodarzy nastąpił w 7. minucie. Joona Monto przejął krążek pod bramką Spěšnego i miękkim bekhendem podwyższył prowadzenie katowiczan. Po niespełna trzech minutach fiński napastnik miał na swoim koncie dublet. Olli Iisakka w indywidualnej akcji zdobył tercję rywali, z jego uderzeniem poradził sobie Patrik Spěšný, jednak wobec dobitki Joony Monto, czeski golkiper był bezradny. Trzy szybkie ciosy w żaden sposób nie nasyciły apetytu GieKSy. Katowiczanie z tak sporą intensywnością ostrzeliwali bramkę Zagłębia, że można było odnieść wrażenie, że to oni są stroną która dąży do odrobienia strat. W 15. minucie Michał Naróg zmuszony był zasiąść w boksie kar. Liczebna przewaga tak grających gospodarzy mogła skończyć się tylko i wyłącznie w jeden sposób. Grzegorz Pasiut nagrał krążek „na nos” Marklunda, który dokładając kij po raz czwarty pokonał Spěšnego.
W 22. minucie przed możliwością gry w przewadze stanęli podopieczni Piotra Sarnika. Mający więcej przestrzeni na lodzie Roman Szturc precyzyjnym uderzeniem z lewego bulika pokonał Johna Murraya. Marzenia o spektakularnym odwróceniu losów spotkania w 30. minucie oddalił Ben Sokay. Hampus Olsson odwdzięczył się za asystę z 2. minuty świetnie dogrywając krążek zza bramki do Sokaya, który uderzeniem po długim roku umieścił gumę w siatce. W 34. minucie temperatura spotkania została podgrzana przez starcie na gołe pięści pomiędzy Hitosato a Andreikivem. Pojedynek który gromkimi brawami nagrodzili kibice, przez arbitrów został wyliczony na obustronne kary 5 minut za udział w bójce, oraz karę mecz za niesportowe zachowanie. Jeszcze przed przerwą 5 minutową karą został wykluczony z gry Valteri Niemi, goście zdołali jednak wybronić to osłabienie. Już po zakończeniu drugiej tercji, doszło do starcia pomiędzy Hampusem Olssonem a Romanem Szturcem, efektem czego była dwuminutowa kara nałożona na rosłego Szweda.
Trzecia tercja w głównej mierze upłynęła pod znakiem obustronnych wykluczeń. Ledwie dwie minuty po opuszczeniu boksu kar, kibice znów mogli w akcji zobaczyć Hampusa Olssona, którego z parterowego starcia z Oskarem Krawczykiem rozdzielali arbitrzy. Po chwili drzwi od boksu kar otwierały się z intensywnością drzwi obrotowych w galerii handlowej. Minuta po minucie, do wykluczonej dwójki dołączyli Charvat oraz Marklund. W 47. minucie zespół Piotra Sarnika raz jeszcze zdołał wykorzystać liczebną przewagę. Najprzytomniej pod bramką Murraya zachował się Niklas Salo, który stał się autorem drugiego trafienia dla Zagłębia. Do końca spotkania obie strony miały okazję do gry w przewagach, jednak wynik nie uległ zmianie i wraz z odmierzeniem przez zegar 60. minuty, zawodnicy GKS-u Katowice wraz ze swoimi kibicami mogli celebrować pierwsze play-offowe zwycięstwo.
Przełamali kompleks GieKSy! Druga bitwa dla Zagłębia
737 długich dni Zagłębie Sosnowiec czekało na kolejną wygraną nad GKS-em Katowice. Opierający się na twardej, momentami wręcz prowokującej rywala grze mecz padł łupem podopiecznych Piotra Sarnika 4:1. Wyjazdowe zwycięstwo pozwoliło drużynie Zagłębia wyrównać stan rywalizacji. Jednym z głównych aktorów dzisiejszego widowiska był Valtteri Niemi, który dwukrotnie wpisał się na listę strzelców.
Trudy play-offowej rywalizacji już po pierwszym spotkaniu odcisnęły spore piętno na kadrze GKS-u Katowice. Trener Jacek Płachta nie mógł skorzystać z usług najlepiej punktującego defensora Santeriego Koponena oraz kapitana zespołu Macieja Kruczka. W składzie Zagłębia nastąpiły jedynie kosmetyczne zmiany w czwartej formacji, gdzie Olafa Włodarę zastąpił Arkadiusz Karasiński.
Niemal z zegarmistrzowską precyzją nastąpiło otwarcie wyniku w stosunku do wczorajszej rywalizacji. Z tą różnicą, że po 82 sekundach spotkania w górę powędrowały kije zawodników Zagłębia Sosnowiec. Tomasz Kozłowski posłał krążek spod niebieskiej linii, a ten po chwili znalazł się w siatce bramki strzeżonej przez Johna Murraya. Mocne otwarcie gości sprawiło, że mecz od samego początku toczył się „pod prądem”. Bandy trzeszczały, a gra ciałem dzisiejszego wieczoru była podstawą. Niemal przy każdej sposobności zawodnicy brali się za łby, a arbitrzy mieli pełne ręce roboty w rozdzielaniu zwaśnionych stron.
W 11. minucie Zagłębie wyprowadziło kontrę, którą faulem przerwał Aleksi Varttinen. Podczas gry w osłabieniu John Murray zza bramki posłał krążek do Bartosza Fraszki, któremu zbyt wiele przestrzeni zostawiła dwójka obrońców Zagłębia. Dynamiczny skrzydłowy momentalnie zabrał się z krążkiem i po asyście własnego bramkarza wyrównał wynik. Aż do schyłku pierwszej odsłony utrzymywała się bezkompromisowa walka na tafli „Satelity”. Kulminacja wydarzeń nastąpiła w ostatniej minucie. Ryan Cook próbując wrzucać krążek na bramkę rywala spod niebieskiej linii uderzył wprost w stojącego przed Lindgrena, co dało zalążek niebezpiecznej kontry. Kanadyjczyk z zimną krwią na 35 sekund przed końcem tercji ponownie wyprowadził Zagłębie na prowadzenie.
W ostatniej sekundzie pierwszej odsłony arbitrzy nałożyli dwuminutowe wykluczenie na Olliego Iisakkę, co sprawiło, że goście przystąpili do drugiej tercji z perspektywą dwuminutowej gry w przewadze. Każdorazowe zamrożenie gry przez bramkarzy wiązało się z ruszeniem w swoim kierunku zawodników obu ekip. Szczególnie gorąco było pod bramką strzeżoną przez Johna Murraya. Gdy reprezentacyjny golkiper w 26. minucie padł na lód, sporą aktywność wokół niego wykazywał Patryk Krężołek. Dwa razy nad intencjami sosnowieckiego napastnika nie zastanawiał się Aleksi Varttinen, który z pełnym impetem ruszył w rywala. Efektem tych uprzejmości, były obustronne wykluczenia. W 31. minucie doskonałe podanie otrzymał pozostawiony bez opieki Valtteri Niemi, który stając „twarzą w twarz” z Murrayem nie miał większych problemów, aby ulokować krążek w bramce. Następne minuty wstrząsnęły kibicami zebranymi na trybunach „Satelity”. W 36. minucie Zagłębie raz jeszcze udowodniło, jak dobrze czuję się w grze z kontry i choć krążek znalazł się w bramce GKS-u, arbitrzy po analizie video podjęli decyzję o nieuznaniu tego trafienia. Żadnych wątpliwości nie było jednak w 37. minucie. Precyzyjnym i silnym strzałem z nadgarstka popisał się Valtteri Niemi. Posłany przez niego krążek odbijając się od słupka trafił do katowickiej bramki.
W trzeciej odsłonie oglądaliśmy najmniej gry spośród wszystkich tercji. Zagłębie mając po swojej stronie zaliczkę trzech bramek mądrze broniło dostępu do swojej bramki. Krewkość zawodników, która utrzymywała spotkanie w wysokiej temperaturze, momentami przybierała wręcz prowokacyjny obraz. Z racji, że nikt nie zamierzał pozostawać dłużnym, w niektórych akcjach zwaśnione duety bardziej skupione były na wzajemnym wymierzaniu sprawiedliwości niż poszukiwaniu krążka. Z tego powodu w boksie kar w 49. minucie znaleźli się Olsson i Kozłowski. Momentami grupowa konfrontacja pomiędzy zawodnikami wisiała wręcz w powietrzu. Przy zatrzymywaniu gry, po interwencjach bramkarzy, brakowało niewiele aby arbitrzy stracili panowanie nad zawodnikami. W 54. minucie na ławce kar zasiadł Nikita Bucenko, jednak mistrzowie Polski nie zdołali zniwelować straty. Najbliżej szczęścia był Miro Lehtimäki, krążek po jego uderzeniu jedynie zatrzymał się na słupku.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.




Najnowsze komentarze