Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Bardzo dobre widowisko przy Bukowej!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatnich dziesięciu dni, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Mistrzynie Polski rozpoczęły sezon ligowy 2023/24 od domowego zwycięstwa nad Czarnymi Sosnowiec 4:1 (2:1). Następne spotkanie zespół rozegra na wyjeździe z beniaminkiem Orlen Ekstraligi drużyną Stomilanek Olsztyn. Mecz zostanie rozegrany w niedzielę, 27 sierpnia o godzinie 14:15 i będzie transmitowany na antenie TVP Sport. W poniedziałek piłkarze rozegrali kolejne ligowe spotkanie, ze Zniczem Pruszków 1:1. Nasz zespół prowadził do przerwy 1:0. Prasówkę po tym spotkaniu znajdziecie TUTAJ. Kolejny mecz nasza drużyna rozegra w sobotę, 26 sierpnia na Bukowej o godzinie 15:00 z Resovią. Trener Rafał Górak w meczu z Wisła Płock prowadził GieKSę po raz 226, co jest klubowym rekordem pod tym względem.

Siatkarze w miniony weekend wzięli udział w turnieju PreZero Grand Prix PLS. Zespół odpadł w ćwierćfinale po przegranej z Indykpolem AZS-em Olsztyn 0:2. W rozgrywkach grupowych siatkarze kolejno: przegrali z Immergas Warszawa 0:2, następnie pokonali Barkom Każany Lwów 2:1 i Aluron CMC Warta Zawiercie 2:0. Cały turniej wygrała drużyna Immergas Warszawa, zwycięzca z naszego meczu ćwierćfinałowego AZS Olsztyn zajął trzecie miejsce. Mistrzowie Polski w hokeju na lodzie, w minionym tygodniu rozegrali dwa sparingi – oba wygrane. W pierwszym z nich pokonali czeski AZ Havirov 7:0, w drugim Sokół Kijów 6:0.

W bieżącym tygodniu zespół rozegra dwa test-mecze z niemieckim Lausitzer Füchse z Weißwasser/Oberlausitz. Spotkania zostały zaplanowane na najbliższy piątek i sobotę. Rozgrywki Tauron Hokej Ligi wystartują ósmego września.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Bardzo dobre widowisko przy Bukowej!

Nowy sezon Orlen Ekstraligi rozpoczyna się z wielkim przytupem, bowiem już w pierwszej kolejce jesteśmy świadkami hitowego pojedynku pomiędzy GKS-em Katowice a KKS-em Czarnymi Antrans Sosnowiec!

Zespół prowadzony przez Karolinę Koch staje przed nie lada wyzwaniem, obrona tytułu mistrzyń Polski nie będzie należeć do zadań najłatwiejszych, ale z pewnością nie niemożliwych. Pozytywnie “nakręcić” się na rozpoczynający się sezon katowiczanki mogły już dzisiaj, w hitowym pojedynku z Czarnymi, prowadzonymi przez Annę Szymańską. Spotkanie przy Bukowej prowadziła jako sędzia główna Angelika Gębka.

Pierwszy strzał na bramkę oddały piłkarki z Katowic w piątej minucie spotkania, jeszcze tym razem był to jednak strzał niecelny. Druga próba, po upływie kolejnych pięciu minut również zakończyła się niepowodzeniem, inicjatywa w tym fragmencie gry należała do GieKSy. Po raz pierwszy do interwencji zmuszona była Oliwia Szperkowska w 13. minucie rywalizacji. Kolejne minuty to okres twardej walki z obu stron, gra często przerywana była faulami. W 20. minucie rywalizacji katowiczanki wyszły na zasłużone prowadzenie za sprawą trafienia Karoliny Bednarz. Stracona bramka zmobilizowała Czarne do bardziej dynamicznych, odważniejszych ataków, w wyniku czego oddały w okolicach 28. minuty dwa strzały na bramkę, z czego jeden był celny.

Starania sosnowiczanek przyniosły efekt w 38. minucie meczu, kiedy bramkę wyrównującą zdobyła Anna Rędzia. Spotkanie toczyło się w bardzo dobrym tempie, przyjemnie oglądało się grę obu zespołów, wyrównująca bramka mogła tylko jeszcze bardziej przebieg boiskowych wydarzeń zdynamizować. Tak też się stało, bowiem jeszcze przed przerwą na prowadzenie swój zespół wyprowadziła Dżesika Jaszek! Na przerwę GKS zszedł przy jednobramkowym prowadzeniu.

Druga część spotkania rozpoczęta została przez oba zespoły w składach wyjściowych. Pierwsze celny strzał na bramkę po zmianie stron oddały katowiczanki, w 49. minucie meczu. Sosnowiczanki odpowiedziały niecelnym uderzeniem dwie minuty później. W kolejnych fragmentach spotkania gra toczyła się w bardzo dobrym tempie, brakowało jednak klarownych sytuacji do zdobycia bramki przez jedną lub drugą drużynę. Aż do sześćdziesiątej minuty gry, kiedy po raz drugi dzisiejszego popołudnia do siatki trafiła Dżesika Jaszek. GieKSa bardzo dobrze wyprowadziła akcję długim podaniem z własnej połowy do Julii Włodarczyk, która fantastycznie opanowała piłkę i wyłożyła ją jak na tacy Jaszek. Byłej zawodniczce Czarnych nie pozostało nic innego, jak wpakować futbolówkę do siatki.

Sosnowiczanki chciały szybko odpowiedzieć, jednak dwa kolejne strzały z 62. minuty zostały skutecznie zablokowane. Kolejne minuty to trzy zmiany w zespole KKS-u, Anna Szymańska starała się pomóc swojemu zespołowi, dać jakiś pozytywny impuls, jednak dzisiejszego dnia na katowiczanki nie było sposobu. Czarne próbowały, oddawały strzały na bramkę, z których kilka trafiło w światło bramki, futbolówka nie chciała wpaść jednak do siatki. GKS kontrolował przebieg boiskowych wydarzeń, rewelacyjnie w tym meczu spisywała się Dżesika Jaszek. Zwycięstwo aktualnych mistrzyń Polski przypieczętowała bramka Nikoli Brzęczek zdobyta w 85. minucie spotkania, kiedy świetnie zakończyła akcję ofensywną swojej drużyny, skutecznie wykorzystała prostopadłe podanie i bez kłopotu w pojedynku “jeden na jeden” pokonała Oliwię Szperkowską. Nic nie mogło odebrać zwycięstwa katowiczankom w tym spotkaniu. Angelika Gębka zakończyła spotkanie po siedmiu doliczonych minutach, GieKSa wkracza na zwycięską ścieżkę.

Pierwszy w tym sezonie mecz transmitowany przez TVP Sport stał na bardzo dobrym poziomie, oba zespoły pokazały naprawdę kawał bardzo ciekawego futbolu. Kibice zgromadzeni przy Bukowej i przed telewizorami z pewnością mogli być usatysfakcjonowani. Pojedynek jedynych kobiet na stanowisku trenerek w Orlen Ekstralidze zakończył się zwycięsko dla Karoliny Koch.

dziennikzachodni.pl – Kibice GKS Katowice i Czarnych Sosnowiec zobaczyli gorący mecz

Mistrzynie Polski, piłkarki GKS Katowice, nowy sezon rozpoczęły od efektownego zwycięstwa nad Czarnymi Sosnowiec. Spotkanie rozgrywano w upale, ale na trybunach kibice i tak tworzyli gorącą atmosferę.

Prowadzone przez Karolnę Koch piłkarki GKS Katowice efektownie rozpoczęły nowy sezon Orlen Ekstraligi. Mistrzynie Polski rozbiły 4:1 Czarne Sosnowiec po grze, która z pewnością podobała się kibicom, którzy licznie stawili się na Bukowej w upalne sobotnie późne południe.

Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia sosnowiczanek, które między innymi trafiły w słupek, ale w 20 minucie było już 1:0. Nowy nabytek GieKsy, czyli Karolina Bednarz, lobem pokonała bramkarkę gości. Czarne zdołały jednak odpowiedzieć. Anna Rędzia kilkakrotnie szukała szczęścia, aż posłała piłkę do siatki sprzed pola karnego.

Gospodynie wyszły na prowadzenie jeszcze przed przerwą. Asystę na swoje konto zapisała Kamili Tkaczyk, a gola w sytuacji sam na sam strzeliła Dżesika Jaszek.

Dobry mecz i głośny doping ze wsparciem instrumentów w drugiej połowie jeszcze mocniej nabrał tempa. Po godzinie gry było 3:1- po drugiej bramce Jaszek, która miała szansę na hattricka, ale przy kolejnej okazji była na spalonym, a później kopnęła piłkę w poprzeczkę. W 85 minucie czwarty cios posłał Czarne na deski, a zadała go Nikola Brzęczek wygrywając pojedynek z bramkarką.

sportdziennik.com – Przebił największych

Rafał Górak od poprzedniego piątku jest szkoleniowcem legitymującym się największą liczbą poprowadzonych meczów w dziejach GieKSy.

W piątkowy wieczór przeszedł do historii. Mecz z Wisłą Płock był 226 o stawkę, w którym GKS Katowice poprowadził [Rafał Górak]. Szkoleniowiec pochodzący z Bytomia niespełna dwa tygodnie temu wyrównał osiągnięcie Piotra Piekarczyka, mogącego pochwalić się 225 oficjalnymi spotkaniami na trenerskiej ławie GieKSy, a w ubiegłym tygodniu minął go już w tej dającej do myślenia klasyfikacji, przechodząc na zawsze do historii klubu z Bukowej, który w przyszłym roku obchodzić będzie 60-lecie istnienia.

– Trudno cokolwiek powiedzieć – przyznał poruszony trener Górak. – To taki dzień, który na zawsze zabiorę wiadomo gdzie, bo każdy ma jakiś koniec. Piękny moment dla mnie, ogromnie wzruszający. Jestem z tego powodu niesłychanie szczęśliwy. Wiadomo jacy trenerzy pracowali tu wcześniej, jakie GKS osiągał sukcesy na arenie polskiej i międzynarodowej. A ja, szary chłopak, mam teraz przyjemność wyjść na prowadzenie.

Dla Rafała Góraka to druga kadencja w GKS-ie. Pierwszy raz trafił tu w 2011 roku, z II-ligowego GKS-u Tychy. Zastąpił Wojciecha Stawowego, trafiając na trudny okres klubu i łącząc końcówkę burzliwych rządów Ireneusza Króla z przejęciem spółki przez miasto. Pierwszy sezon ukończył na 13 miejscu na zapleczu ekstraklasy, drugi – na 10. Został zwolniony, gdy zaczynało dziać się lepiej: po sześciu meczach trzeciego roku, z których 3 wygrał. Zadecydowało 0:5 w Bełchatowie.

Prezes Wojciech Cygan postawił wtedy na Kazimierza Moskala. Dla Góraka do dziś pozostaje to jedynym zwolnieniem, mimo że jego CV jest całkiem obfite. Z Ruchu Radzionków, Tychów, BKS-u Stali Bielsko-Biała odchodził na własnych warunkach, z Elany Toruń zaś w 2019 roku wykupiła go… GieKSa, odbudowująca się po spadku do II ligi i szukającego trenera po rozstaniu z Dariuszem Dudkiem. Cel w postawi powrotu na zaplecze elity został zrealizowany dwa lata później. Teraz zaczął piąty z rzędu, a trzeci w I lidze sezon w Katowicach. I z trzecim kolejnym asystentem, bo Dawid Szwarga i Tomasz Włodarek są dziś w Rakowie Częstochowa, a prawą ręką Góraka od tego lata jest Dariusz Mrózek. Niezmiennie w jego sztabie jest też Dariusz Okoń.

Warto zauważyć, że okres od zwolnienia z GKS-u do zatrudnienia w III-ligowym wtedy BKS-ie – 3 miesiące – to było ostatnie wolne szkoleniowca. Od tamtej pory pracuje nieprzerwanie. Biorąc pod uwagę zatrudnienie w jednym i tym samym klubie na szczeblu centralnym, to dłuższym stażem niż Górak w GieKSie może pochwalić się tylko Tomasz Tułacz w Puszczy Niepołomice.

– Wszystkim, którzy byli tu ze mną przez te lata, bardzo dziękuję. Trudno kogokolwiek wymienić z imienia i nazwiska, ale dzięki, że tyle ze mną żeście wytrzymali i wytrzymujecie. Mam nadzieję, że wspólnie razem będziemy pisać kolejną historię, która przed nami i będę miał w jakiś sposób szansę zbliżyć się do osiągnięć tych wszystkich wspaniałych osób, które pracowały tu przede mną – stwierdził Rafał Górak.

Jego pierwsza kadencja w Katowicach trwała niespełna 800 dni i 76 meczów. Teraz – już ponad 1500 dni i okrągłych 150 meczów. Jego kontrakt obowiązuje do 30 czerwca 2024. Nie będzie chyba kontrowersji w stwierdzeniu, że gdyby nie ważna umowa, latem pożegnałby się już z Bukową. Tego w trakcie bardzo słabej rundy wiosennej – i po dwóch z rzędu sezonach zakończonych jedynie utrzymaniem w I lidze – domagali się kibice. Nowy wiceprezes Krzysztof Nowak, obejmujący schedę po Marku Szczerbowskim, zdecydował, że zmiany nie będzie.

Na razie wychodzi na tym dobrze, bo GKS zaczął sezon obiecująco. W piątek rozbił Wisłę Płock 4:1, ma już na koncie 7 punktów.

– Dobrze, że rozmawiamy już w trochę uzdrowionej atmosferze – mówił Górak do przedstawicieli kibicowskich redakcji po zwycięstwie z „Nafciarzami”. – Musimy mieć głowę na karku. Czeka nas naprawdę dużo ciężkich spotkań. Tak jak teraz graliśmy ze spadkowiczem z ekstraklasy, tak teraz pojedziemy do beniaminka ligi, który radzi sobie bardzo dobrze. Nie będzie to wcale łatwiejszy mecz.

Rafał Górak nie został latem na stanowisku trenera zmieniony, ale za to zmienił się… on sam, bo w porównaniu do rundy wiosennej, teraz przy linii bocznej GieKSą dyryguje osoba, która gołym okiem straciła ze 20 kilogramów.

– Z pewnością nie dzieje się nic złego z moim zdrowiem. W pewnym momencie postanowiłem bardzo mocno wziąć się do roboty, również ze swoim „ja”. Być może pomogło mi to w spojrzeniu z innej perspektywy na pewne kwestie. Ostatni czas w moim życiu był czasem ogromnej refleksji, niektóre rzeczy trzeba było przemyśleć. Dziękuję wszystkim za miłe słowa i za to, że jest to zauważalne. To moja sprawa, dobrze mi z tym – uśmiechnął się szkoleniowiec.

Najczęściej prowadzili GieKSę

226 meczów – Rafał Górak (2011-13, 2019 – nadal)

225 meczów – Piotr Piekarczyk (1993-95, 1996-98, 2006-08, 2015)

143 mecze – Alojzy Łysko (1985-87, 1991-92)

126 meczów – Jerzy Nikiel (1964-67)

115 meczów – Władysław Żmuda (1980-81, 1987-89)

polsatsport.pl – Drugiego takiego w Fortuna 1 Lidze nie ma. „10 lat temu spadłbym z krzesła”

Rafał Górak jest najdłużej pracującym trenerem w klubie Fortuna 1 Ligi. Właśnie zaczął piąty sezon. Nieźle zaczął, bo drużyna GKS-u Katowice jest w czubie tabeli. – W tym roku mamy walczyć o baraże – powiedział szkoleniowiec. – Stać nas na to. Zresztą ja potrzebuję takiego sezonu, w którym zagramy o coś więcej – dodał w rozmowie z Polsatsport.pl.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Drugiego takiego trenera jak pan w pierwszej lidze nie ma.

Rafał Górak, trener GKS-u Katowice: Nie ma. Nie powiedzielibyśmy tego, gdyby w pierwszej lidze była nadal Puszcza Niepołomice. Tomasz Tułacz pracuje tam nieprzerwanie od połowy 2015 rok. Niedawno zaskoczył wszystkich i awansował do Ekstraklasy, choć rok wcześniej bronił się przed spadkiem.

Zaczyna pan piąty?

Tak. Piąty z rzędu, ale w sumie to siódmy, boi już pracowałem wcześniej w GKS-ie. Dla mnie to jest taki moment refleksji. Wyliczono, że w roli trenera GKS-u wystąpił już 226 razy na szczeblu centralnym. Ta liczba znaczy tyle, że wyprzedziłem Piotra Piekarczyka, który jako trener ma 225 meczów. To wielki honor dla mnie, bo wiadomo, jaką postacią jest w GKS-ie Piekarczyk.

Wiadomo.

Dlatego uważam, że ta moja historia w tym klubie jest niesamowita. Wiadomo, kim był Piekarczyk, ale wiadomo też, jacy trenerzy tu pracowali i jakie sukcesy odnosili. Także na arenie międzynarodowej. Ja przy nich jest szarym facetem z Bytomia, dla którego każdy dzień na Bukowej jest wyjątkowy. Piękna historia. Nikt mi tego nie zabierze. Zabiorę to ze sobą do grobu. Oczywiście, nie teraz, bo jeszcze chciałbym dalej pisać historię tego klubu.

A poza tym?

Poza tym to cieszę się, że tyle to trwa, bo trener pracujący tyle lat w jednym klubie, to ewenement. Jeśli do tego dodamy, że krzesło w Katowicach zawsze jest gorące, to jest się z czego cieszyć. Nie zawsze było w ciągu tych kilku sezonów różowo, ale jestem, pracuję i mam apetyt na więcej.

Mówi pan, że nie zawsze było różowo.

Dlatego każdemu życzę, żeby tak długo pracował w jednym miejscu. Wiadomo, że piłka, w każdym miejscu i w każdym klubie, niesie za sobą duży ładunek emocji. A z tymi emocjami idą przeróżne decyzje. Trener zawsze jest najbardziej narażony. On z porażką zostaje sam. Nie jest jednak sztuką prowadzić zespół, gdy jest łatwo i przyjemnie. To jest proste. Gorzej w momentach trudnych. Trochę ich przeżyłem, ale zawsze na końcu górę brała chęć mojej pracy z drużyną i uczciwe podejście do mnie drugiej strony.

A był taki moment, gdy czuł pan, że to może być koniec?

Trener zawsze czuje, gdy coś jest nie tak. Widać, gdy atmosfera staje się napięta, gdy ludzie z zewnątrz naciskają, żeby coś zrobić. Do tego dochodzi niezadowolenie kibiców i to jest prosta droga do utraty pracy.

Pan jej nie stracił.

Chciałem jednak powiedzieć, że wielu niepotrzebnie traciło. Nie w GKS-ie. W ogóle. Nie, żebym się porównywał do Fergusona, ale on kilka lat czekał na pierwsze trofeum. Bodaj siedem. A wspomniany przeze mnie Tomek Tułacz. Tyle lat w jednym klubie i zrobił awans na stulecie, choć rok temu był blisko spadku. Tak czasem w sporcie bywa. Przez ten rok nic się w Puszczy i Tułaczu nie zmieniło, a cierpliwość działaczy została nagrodzona.

Pan dotąd wszystkie cele w GKS-ie zrealizował?

Cztery cele zostały wykonane. Wiem, że może opinia publiczna czasem chciałaby czegoś więcej, najpewniej walki o Ekstraklasę, ale my idziemy swoim tempem.

A teraz jest ten moment?

Nie wiem. Natomiast prezes i wiceprezes mówią, że mamy walczyć o baraże. Ja to przyjąłem, chcę się tego podjąć. Mieliśmy długą i szczerą rozmowę po sezonie, wiele aspektów poruszyliśmy i mogę powiedzieć, że ja chcę ten kolejny krok zrobić.

To realny cel?

Mam przekonanie, że to się da zrobić. Ja nigdy nie mówię inaczej, niż jest, zawsze gram w otwarte karty i może dlatego jesteśmy w GKS-ie tak długo razem. Zresztą ja potrzebuję takiego sezonu, w którym zagramy o coś więcej. Była długa rozmowa z drużyną na ten temat, a teraz trzeba działać, zawalczyć o marzenia.

Z początku sezonu jest pan zadowolony?

Jest całkiem przyzwoity. Jeśli dalej będziemy grali na tym poziomie organizacyjnym, to kolejne mecze też będą udane. Organizacja gry to nasza siła. Do tego zawodnicy muszą zadbać o to, żeby dalej tak dobrze sprzedawać swoje umiejętności. Przegraliśmy mecz w Legnicy, ale tam graliśmy w dziesiątkę. W pozostałych wypadliśmy dobrze. Żeby jednak w pełni ocenić, na co będzie nas stać, to potrzeba siedmiu spotkań.

Żeby lepiej ocenić innych też trzeba czasu.

Już teraz widać jednak, że ta liga będzie pełna niespodzianek. Jak się zobaczy czub tabeli, to tam jest Odra i Motor. Kto się tego spodziewał. A GKS Tychy wygrywający cztery mecze, to też zaskoczenie.

Eksperci mówią, że tak mocnej ligi jeszcze nie było.

Ja widzę duży progres, jak chodzi o poziom piłki w Polsce w ogóle. Każdy oczywiście może narzekać, bo zdarzają się gnioty, ale ja oglądam mecze Ekstraklasy i pierwszej ligi. Są u nas fajne stadiony, ciekawi piłkarze i dobrze to wygląda.

Miernikiem wzrostu poziomu jest chyba wynik Rakowa w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów.

W słabej lidze taki zespół by się nie urodził. Wyeliminowanie Arisu to jest coś. Raków grał tam przy wilgotności sięgającej 80 procent. W Arisie grało ośmiu czarnoskórych zawodników, którzy lepiej znoszą grę w takich warunkach, są do tego przyzwyczajeni. Widać było po naszych, że cierpieli, ale jednak sforsowali kolejną przeszkodę.

Wróćmy do pierwszej ligi.

Pierwsza liga wykonała olbrzymi skok jakościowy. A w tym sezonie ten poziom jest wyższy, niż wcześniej. Podnieśli go beniaminkowie, jak Motor i Znicz, ale spadkowicze, jak Wisła Płock i Lechia Gdańsk też robią swoje. Dalej jest Wisła Kraków. To jest mocny zestaw.

A w tym zestawie jest GKS.

Już 18 sezonów poza Ekstraklasą, ale nie ma co grzebać. Wiemy, jak jest. Ruch awansował, Górnik z Piastem sobie radzą, więc i u naszych sympatyków pojawia się tęsknota, żeby wrócić.

Tyle że wy na razie w pierwszej lidze, a kobieca drużyna GKS-u została mistrzem Polski.

To jest jednak żadna konkurencja dla nas. My nasz żeński zespół wspieramy, dopingujemy. Ja się bardzo cieszę, że kobieca Gieksa się rozwija. Kiedyś grały na Podlesiance, teraz są na Bukowej i to jest ich miejsce. Za chwilę one grają w Lidze Mistrzów. Musimy to tak poukładać, żeby nic nikomu nie kolidowało.

Pan by chciał kiedyś poprowadzić kobiecy zespół?

Nad tym się nigdy nie zastanawiałem, choć dużo piłki kobiecej oglądam. Dziesięć lat temu jakby pan mnie spytał, to bym z krzesła spadł. I nie podjąłbym się, bo bym się bał. Teraz już nie. Marek Chojnacki dobrze radzi sobie w kobiecej piłce, więc takie wolty nie są złe.

Żeńską drużynę GKS-u prowadzi kobieta.

Karolina Koch. To pierwsza kobieta, która zdobyła z drużyną tytuł mistrza w żeńskiej lidze. W tamtym sezonie wygrała w lidze zdominowanej przez mężczyzn na trenerskich stołkach. Za chwilę gra z zespołem w Lidze Mistrzów. Najpierw z Anderlechtem Bruksela, a potem ze zwycięzcą w parze bułgarsko-norweskiej. Trzymam kciuki.

SIATKÓWKA

siatka.org – Grupa d zaczęła od tie-breaka, komplet oczek warszawian

W pierwszym meczu grupy D PreZero Grand Prix PLS Aluron CMC Warta Zawiercie pokonał Barkom Każany Lwów, ale nie przyszło mu to łatwo, bo potrzebował do tego trzech setów. W ostatnim z czwartkowych spotkań Immergas Warszawa bez większych problemów w dwóch setach pokonał GKS Katowice.

[…] Początek spotkania należał do warszawian, którzy po błędzie rywali prowadzili 4:1. Jednak dwa nieudane ataki Artura Szalpuka zmieniły obraz gry i po asie serwisowym Piotra Fenoszyna było 5:5. Przy serwisach Jędrzeja Gruszczyńskiego stołeczni odbudowali zaliczkę (10:5), potem z pola zagrywki zapunktował również Szalpuk (12:6). Jego zespół spokojnie kontrolował wydarzenia na boisku, kończyli swoją pierwszą akcję (20:16) i po zagraniu ze skrzydła mieli piłkę setową (24:19). Ostatni punkt w premierowej odsłonie zdobył Maciej Stępień, atakując z drugiej piłki.

Błędy katowiczan sprawiły, że początek kolejnej partii toczył się pod dyktando warszawian, którzy po asie Igora Grobelnego prowadzili 6:1. Gra GKS-u zaczęła wyglądać lepiej (3:6), jednak inicjatywa nieprzerwanie była po stronie stołecznych (13:9). Popełniali oni mniej błędów, dobrze grali w ofensywie (15:8). Podopieczni Piotra Grabana pewnie zmierzali w kierunku zwycięstwa, ze środka mocno zaatakował Gruszczyński (18:10). Co prawda Wiktor Mielczarek sprawił rywalom trochę problemów swoim serwisem, ale w ofensywie cały czas dobrze radził sobie Szalpuk (22:16). Długą akcję skończył jeszcze kiwką Mielczarek, ale warszawianie szybko doprowadzili do piłki meczowej i  po dobrej zagrywce Grobelnego triumfowali w całym spotkaniu.

Immergas Warszawa – GKS Katowice 2:0 (25:20, 25:19)

W grupie D wygrane GKS-u i Immergasu

W grupie D PreZero Grand Prix Polskiej Ligi Siatkówki drugiego dnia zmierzyły się ze sobą zespoły Barkom Każany Lwów i GKS Katowice oraz Aluron CMC Warta Zawiercie i Immergas Warszawa. W pierwszym spotkaniu lepsi byli katowiczanie, chociaż potrzebowali do zwycięstwa trzech setów. W drugim spotkaniu triumfowali warszawianie, którzy w trzech setach pokonali Wartę.

Świetnie rozpoczęli spotkanie z Barkomem siatkarze GKS Katowice. Po bloku Walińskiego prowadzili już 5:0 i o czas poprosili rywale. Przez moment oglądaliśmy serię zepsutych zagrywek po obu stronach, co nieco zmniejszyło dynamikę gry. Zbicie Gueye zmniejszyło straty Barkomu do trzech „oczek” (7:10). Francuz świetnie zagrał również w bloku, lwowianie dołożyli też punktową zagrywkę i zrobiło po 11. Tym razem o przerwę poprosił szkoleniowiec katowiczan. Mocne zbicie Mielczarka dało GKS-owi ponownie punkt przewagi (15:14). Na pierwsze prowadzenie w tym secie siatkarze Barkomu wyszli po asie serwisowym Gueye (19:18). Zapowiadała się interesująca końcówka. Skuteczniej w tej części seta grali siatkarze Barkomu. Piłkę setową dał im blok Gueye, a partię zakończył asem Holoven.

W drugiego seta nieco lepiej weszli lwowianie (2:0), ale GKS szybko wyrównał wynik (3:3). Z czasem na dwupunktowe prowadzenie osiągnęli zawodnicy z Katowic (10:8). Po mocnym ataku Walińskiego GKS miał już trzypunktową przewagę (14:11). Gdy siatki dotknął Gueye, zrobiło się 16:11 dla katowiczan. GKS-owi pomagali również rywale, popełniając błędy m.in. w ataku. W drugim secie katowiczanie wygrali 25:18 i wynik meczu musiał rozstrzygnąć tie-break.

Początek trzeciego seta należał do katowiczan. Atak Walińskiego dał GKS-owi prowadzenie 5:2 i o czas poprosili rywale. Kiwkę w aut wykonał Dardzāns i GKS miał już przewagę 8:3. Lekki plas dołożył Waliński, czym przybliżył swój zespół do zwycięstwa (13:6). Ostatecznie GKS triumfował 15:9 i w całym meczu 2:1.

Barkom Każany Lwów – GKS Katowice 1:2 (25:20, 18:25, 9:15)

Warszawianie i katowiczanie nie do zatrzymania

Siatkarze Immergas Warszawa znakomicie radzą sobie na boiskach PreZero Grand Prix PLS. W sobotnie przedpołudnie zdecydowanie pokonali oni Barkom Każany Lwów i z kompletem zwycięstw wygrali swoją grupę.  W kolejnym meczu turnieju GKS Katowice pokonał siatkarzy Aluron CMC Warty Zawiercie. Tym samym zawiercianie zakończyli swój udział w turnieju.

[…] Przy zagrywkach Patryka Łaby zawiercianie szybko przejęli kontrolę nad partią premierową (5:1). Po drugiej stronie dobrze spisywał się m.in. Mielczarek i GKS złapał kontakt punktowy z rywalami (4:5). Po kolejnych wymianach to katowiczanie byli na czele, a po błędzie na siatce Łaby prowadzili oni już 9:7. Na boisku było coraz ciekawie, obie drużyny wymieniały się atakami i żadna nie była w stanie przejąć wyraźnie inicjatywy.  Im bliżej końca, tym gra była coraz bardziej wyrównana (17:17). Celna zagrywka Ogórka pozwoliła mu ponownie prowadzić dwoma punktami. Ten po przerwie ponownie punktował serwisem, a GKS mocno zbliżył się do wygranej w secie (22:19) i nie oddał już przewagi do końca.

Katowicki zespół również w kolejnej odsłonie radził sobie bardzo dobrze i szybko odskoczył na 4:0. Po stronie zawiercian skuteczny i aktywny był Łaba, ale jego ekipi zdarzały się błędy i to GKS utrzymywał przewagę (7:3). Zespół z Katowic zdecydowanie lepiej radził sobie w polu i w kontrze, po uderzeniu Mielczarka prowadząc 11:6. On też punktował z pola zagrywki, co tylko pomagało GKS-owi utrzymać przewagę. Nie na długo, bowiem w kolejnych akcjach stracili skuteczność, wykorzystali to zawiercianie, którzy po udanej kontrze zbliżyli się na 12:13. Katowiczanie wytrzymali presję i wrócili do swojej dobrej gry. Szybko wrócili do wysokiego prowadzenia, po udanej kontrze i bloku (19:14). GKS trochę na własne życzenie zmniejszał dystans – błędami, ale utrzymał nadwyżkę i zakończył całe spotkanie  w drugim secie.

Aluron CMC Warta Zawiercie – GKS Katowice 0:2 (20:25, 20:25)

PreZero Grand Prix PLS: AZS ostatnim półfinalistą

O ostatnie miejsce w półfinale turnieju walczyły ze sobą drużyny z Katowic i z Olsztyna.

Na początku meczu obie drużyny miały sporo problemów w polu zagrywki. Nicolas Szerszeń bardzo dobrze czuł się w roli lidera swojego zespołu (7:6). Olsztynianie dysponowali nieco większą siłą ataku i z dobrej strony prezentował się Mateusz Janikowski. Dopiero czujność na siatce Jakubiszaka pomogła siatkarzom AZS-u zbudować lekką przewagę. Autowa kiwka Ogórka sprawiła, że przy zmianie stron to drużyna z Olsztyna prowadziła (16:13) i coraz pewniej kontrolowała wydarzenia na boisku. Katowiczan uratowało jeszcze dotknięcie siatki przez rywali. Nicolas Szerszeń kiwnął przez blok (25:19)

Plas Mateusza Janikowskiego otworzył drugą partię. Jego zespół bronił wręcz spektakularnie, ale Olsztynianie zapraszali rywali z Katowic do gry błędami własnymi. Po odbiciu Janikowskiego w siatkę to GKS prowadził (7:6). Katowiczanie znacznie lepiej pracowali również w polu zagrywki, ale to nie przekładało się na wykorzystane okazje w ataku. Wiktorowi Mielczarkowi brakowało wsparcia kolegów w ofensywie (14:11). Wtedy bezcenna okazała się obecność na boisku Damiana Domagały. Katowiczanie wywalczyli sobie zaciętą końcówkę seta głównie znakomitą pracą w obronie. Po dłuższej chwili „przeciągania liny” na boisku okazało się, że warto stawiać na grę blokiem. Skuteczna akcja na siatce Szymona Jakubiszaka zakończyła seta i mecz na korzyść akademików (29:27).

Indykpol AZS Olsztyn – GKS Katowice 2:0 (25:19, 29:27)

HOKEJ

hokej.net – Monto: Przed nami kolejny sezon, w którym będziemy się dobrze czuć razem

O miłości do golfa, potencjalnym pojedynku z Mariuszem Czerkawskim, życiu w Katowicach i pierwszych celach na nowy sezon porozmawialiśmy z Jooną Monto. – Czuję, że Katowice stały się dla mnie w pewnym sensie drugim domem – wyjaśnił fiński napastnik.

HOKEJ.NET: – Ostatnio można było waszą drużynę spotkać na polu golfowym. Wiem o tym, że jesteś zapalonym golfistą, zatem okiem wytrawnego gracza patrząc, który z zawodników ma największy potencjał w tym kierunku? Widziałem, że całkiem nieźle radził sobie Shigeki.

Joona Monto: – Ooo tak, Shigeki był naprawdę niezły. Część z chłopaków po raz pierwszy pojawiła się na polu, ale niektórzy mają całkiem sporą praktykę i pokazali swoje umiejętności. Nie ulega jednak wątpliwości, że to ja jestem najlepszym golfistą w drużynie (śmiech).

Skoro tak, to muszę cię zapytać, czy pamiętasz występującego przed laty na taflach NHL Mariusza Czerkawskiego?

– Oczywiście, że tak.

Obecnie Mariusz jest również aktywnym golfistą. Rozumiem, że w przypadku, gdyby zaproponował wspólną grę, jesteś gotów obronić swój tytuł najlepszego golfisty wśród hokeistów?

– Zdecydowanie. Jestem gotowy w każdym momencie.

Wracając do tematów hokejowych. Chciałbym zapytać o atmosferę w drużynie po powrocie. Mam wrażenie, że „teamspirit”w ostatnich sezonach zdecydowanie był atutem drużyny GKS-u. Wyglądaliście po prostu jak ekipa dobrych kumpli. Dwa lata temu wasza skandynawska grupa działała jako „Baildona boys”, rok temu ujawniliście się jako „Sokolska boys”. Czy w tym roku fiński pluton GKS-u ma swój kryptonim?

– Tak, kolejny raz będziemy „Sokolska boys”, a w nadchodzącym sezonie będzie nas nieco więcej. Do naszej fińskiej dwójki dołączyło dwóch Szwedów oraz Kanadyjczyków, więc w tym roku nasza szóstka żyjąca na Sokolskiej jest nieco bardziej międzynarodowa. Co prawda jesteśmy dopiero w pierwszych tygodniach przygotowań, jednak zaczyna to wyglądać dobrze na lodzie. A co najważniejsze to jestem przekonany, że przed nami kolejny sezon, w którym będziemy się dobrze czuć razem, jako drużyna.

To jeden z powodów dla których zdecydowałeś się spędzić kolejny sezon w Polsce?

– Podczas całego okresu mojego pobytu w Polsce, nie wydarzyło się absolutnie nic, abym miał powód mówić o Katowicach w zły sposób. Uważam, że to naprawdę świetne miejsce i wracając tutaj na kolejny sezon, czuję, że Katowice stały się dla mnie w pewnym sensie drugim domem.

Niejednokrotnie słyszałem ze strony fińskich zawodników, że Polska była dla nich bardzo dobrym miejscem do życia, a z Polakami było im wyjątkowo łatwo znaleźć wspólny język i to nie tylko ze względu na obopólną miłość do piwa.

– Tak, czujemy się tutaj naprawdę swobodnie i również uważam, że można znaleźć tutaj wiele podobieństw, do tego życie jest tutaj zwyczajnie tańsze niż w Finlandii.

Nie obyło się bez ruchów kadrowych w waszych szeregach, jednak trzeba przyznać, że tego lata żadna z drużyn nie próżnuje i próbuję zbudować silne, konkurencyjne zespoły. Nie masz wrażenia, że przed wami wyjątkowo trudny, ale również ciekawy sezon?

– Czeka nas naprawdę długi sezon, z wieloma wyzwaniami. Uważam, że w tym roku układ sił jaki znamy może się nieco przetasować. Przed startem sezonu naprawdę ciężko ocenić która z drużyn może być najlepsza, a która najsłabsza. Wystarczy popatrzeć chociażby na transfery Podhala, które może być naprawdę silną drużyną w nadchodzących rozgrywkach czy Zagłębia, któremu również udało się ściągnąć ciekawych graczy.

To świadczy o tym, że polska liga wciąż się rozwija i staje się bardziej atrakcyjna?

– Moim zdaniem nie brakuje tutaj dobrych zespołów i polska liga jest naprawdę silna. Wiem, że nie wszyscy się z tym zgodzą, ale wystarczy tylko popatrzeć na poziom reprezentantów Polski, którzy na co dzień występują w Polsce. Zagrali naprawdę świetny turniej Mistrzostw Świata i bardzo się cieszę, że będę mógł znowu z nimi się spotkać na jednej tafli. Przede wszystkim Polska wywalczyła w bardzo dobrym stylu awans do Elity i mam nadzieję, że teraz polski hokej będzie traktowany z należytym szacunkiem.

Pierwsze cele na nadchodzący sezon? Żaden z spośród zagranicznych graczy, nie jest w drużynie GKS-u tak długo tak jak Ty, więc z całą pewnością wpływa to również na Twoją rolę w drużynie.

– W najbliższym czasie czeka nas przede wszystkim dużo pracy nad tym, aby funkcjonować jak najlepiej jako drużyna i na tym skupiamy się podchodząc do gier kontrolnych. Będąc kolejny rok w drużynie naturalnym jest, że stajesz się coraz istotniejszym ogniwem i spełniasz ważniejszą rolę zarówno na lodzie jak i w szatni.

GieKSa rozbiła czeskiego drugoligowca

Już w pierwszej tercji hokeiści Mistrza Polski z Katowic odskoczyli na cztery bramki czeskiemu AZ Hawierzów. W kolejnych dwóch odsłonach dołożyli trzy gole i pewnie pokonali czeskiego drugoligowca 7:0. Podopieczni Jacka Płachta obronili wszystkie osiem osłabień swojego zespołu.

W pierwszych fragmentach spotkania więcej determinacji wydawali się przejawiać gospodarze. Niewiele później Czesi stworzyli sobie pierwszą dogodną sytuację do pokonania Johnego Murraya. Czekający w tercji gospodarzy na zagrany po bandzie krążek Bartosz Fraszko został uprzedzony przez Marcela Kunca, który zdecydował się na indywidualne rozwiązanie akcji i wprowadzając gumę do tercji katowiczan stanął oko w oko z bramkarzem GKS-u jednak ostatecznie musiał uznać jego wyższość. Wydawało się w utrzymaniu przewagi gospodarzom pomoże kara nałożona na Santeri Koponena, jednak wydarzenia na boisku pokazały, że wykluczenie zadziałało pobudzająco na podopiecznych Jacka Płachty. Po podaniu Hampusa Olssona okazję do otwarcia wyniku miał Sam Marklund jednak z najbliższej odległości nie zdołał sposobu aby zaskoczyć dobrze ustawionego Davida Sachra. Większych problemów z wykończeniem akcji nie miał jednak w 4 minucie Ryan Cook, który dobrze został wypatrzony przez Grzegorza Pasiuta. W 5 minucie na ławkę kar został wysłany Ondrej Sevcik. Grający w przewadze GKS Katowice sprawnie przeszedł do szybkiej pracy krążkiem w tercji gospodarzy i w 6 minucie rasowym strzałem spod niebieskiej linii prowadzenie Mistrzów Polski podwyższył Maciej Kruczek, po kolejnej asyście Pasiuta. W 10 minucie spotkania Bartosz Fraszko zdecydował się wprowadzić krążek za bramę skąd wypatrzył dobrą pozycje strzelecką dla Macieja Kruczka, a ten wyprowadził GieKSe na trzybramkowe prowadzenie. Koljne minuty spotkania upływały pod znakiem prowadzenia gry przez drużynę GKS-u. W 14 minucie dobrą pozycję strzelecką w okolicach koła bulikowego zdołał sobie wypracować Mateusz Michalski, a następnie nie myśląc długo, szybkim uderzeniem w okienko bramki zdobył czwartą bramkę dla Mistrzów Polski.

Wraz z początkiem drugiej odsłony spotkania w bramce gospodarzy pojawił się Martin Sindelka. W 22 minucie w dogodnej sytuacji na prawym skrzydle znalazł się Olli IIsakka i piąta bramka dla GKS-u Katowice stała się faktem. W tej sytuacji do na fińskim napastniku do końca pracował Simon Kratochvil, który dynamicznym atakiem nie oszczędził zawodnika GKS-u, jednak po chwili spędzonej na lodzie o własnych siłach zjechał do boksu. Najlepszą okazję do zdobycia pierwszej bramki dla gospodarzy miał Tomas Franek, jednak w trakcie gry w przewadze po jego strzale, guma odbiła się jedynie od słupka bramki Johna Murraya. Pomimo niekorzystnego wyniku Drużynie z Hawierzowa nie sposób było odmówić ambicji, która objawiała się fizyczną grą a momentami owocowała twardymi pojedynkami. W 32 minucie spotkania Mateusz Michalski wypatrzył pod bramką gospodarzy Mateusza Bepierszcza, a ten ostatecznie dograł krążek na kij Sama Marklunda, który dopełnił formalności wykończenia akcji.

Trzecia tercja to wyraźne wyhamowanie zapędów ofensywach GKSu Katowice. Obie strony pomimo towarzyskiego charakteru spotkania nie odpuszczały twardych pojedynków czego efektem były kolejne wykluczenia oraz zaogniająca się atmosfera na tafli Gascontrol Areny. Momentem kulminacyjnym był atak przy bandzie Jakuba Mrvy na Mateuszu Bepierszczu, który momentalnie postanowił pomścić Bartosz Fraszko. Arbitrom spotkania udało się jednak stosunkowo szybko zaprowadzić porządek nakładając obopólne wykluczenia. W trzeciej tercji z dobrej strony pokazali się młodzieżowi zawodnicy. Jonasz Hofman aktywnie pracował pokazując się na wolnych pozycjach, a w sytuacjach, kiedy sam posiadał krążek nie bał się go wyprowadzać. W 58 minucie w protokole sędziego asystą zapisał się Błażej Chodor, który przytomnie zagrał wzdłuż bramki do Grzegorza Pasiuta, a ten ustalił wynik końcowy spotkania na 7:0.

Mistrz Polski wypunktował mistrza Ukrainy. Sześć bramek GieKSy

Czwarty sparing i czwarte zwycięstwo! Hokeiści GKS-u Katowice pokonali w Tychach Sokił Kijów 6:0. Aż cztery bramki zdobyli w drugiej odsłonie.

Początek spotkania przebiegał bez wyraźnej dominacji żadnej ze stron. Drużyny skupiały się przede wszystkim na odpowiedzialnej pracy defensywnej, więc ofensywnych fajerwerków i okazji bramkowych było niewiele.

W 4. minucie na ławkę kar przez sędziów spotkania został odesłany Aleksi Varttinen. Pierwsza gra w osłabieniu okazała się bardzo pracowita dla defensywy katowiczan. Największym zagrożeniem był Roman Błahy, który dwukrotnie sprawdził gotowość Michała Kielera, raz próbując strzału przy krótkim słupku, drugi raz dobrze korzystając z podani Wsewołoda Tołstuszki. Po wyrównaniu liczby graczy zawodnicy Sokiła zdołali przez chwilę zamknąć GKS Katowice we własnej tercji, jednak bez efektu w postaci zagrożenia bramkowego.

Ze strony mistrzów Polski sporą aktywność wykazywał Mateusz Michalski, któremu udawało się dochodzić do sytuacji strzeleckich, jednak w żadnej nie był w stanie pokusić się o pokonanie Bogdana Diaczenki. W drużynie Sokiła indywidualnych ataków próbował Igor Slusar, który swoją dynamiką wdawał się we znaki defensywie GieKSy. W 13. minucie to właśnie na aktywnego napastnika drużyny z Kijowa została nałożona kara dwóch minut. Pierwsza grze w przewadze katowiczan upłynęła pod znakiem prób wypracowania pozycji strzeleckich dla Macieja Kruczka, jednak ten uderzając z dystansu nie zdołał zaskoczyć defensywy rywala.

Początek drugiej tercji przebiegał w świetle odpowiedzialności za defensywę. Gracze Sokoła ewidentnie mieli problem z przebiciem się przez szyki katowiczan, zaś mistrzowie Polski – próbując wychodzić na dobre pozycje – po długich podaniach musieli liczyć się z asystą czujnych kijowskich defensorów.

W miarę upływu czasu katowiczanie zaczęli przyspieszać rozegranie krążka, szczególnie o podkręcenie obrotów zadbała formacja z uprzedzającym rywali w walce o gumę Hampusem Olssonem. W 25. minucie cierpliwe rozegranie podopiecznych Jacka Płachty zaowocowało otwarciem wyniku meczu, za sprawą trafienia Olliego Issaka. Zdobycie bramki w żaden sposób nie ostudziło zapałów ofensywnych katowiczan. W 27. minucie spotkania Mateusz Michalski po podaniu Grzegorza Pasiuta podwyższył wynik spotkania, a minutę później Aleksi Varttinen zdobył trzecią bramkę. W 38. minucie krążek po wygranym buliku w tercji Sokiła trafił na kij Kacpra Maciasia , który podjął decyzję o wrzuceniu gumy na bramkę Bogdana Diaczenki, czym kompletnie zaskoczył mającego mocno ograniczoną widoczność golkipera, zdobywając czwartą bramkę.

W trzeciej tercji między słupkami bramki Sokoła zobaczyliśmy Conrada Möldera, a o to by nie pozostawał bezrobotny zawodnicy napastnicy GKS-u zadbali bardzo szybko. W 46. minucie spotkania przy piątej bramce na listę strzelców wpisał się Sam Marklund, a kilkanaście sekund później za sprawą trafienia Grzegorza Pasiuta, katowiczanie celebrowali zdobycie szóstej bramki.

Szansą na odpowiedź ze strony Sokiła Kijów mógł być okres gry w przewadze po karze nałożonej na Santeriego Koponena. Najbliżej zdobycia bramki był Wołodymyr Czedrak, którego obecność przy prawym słupku uciekła uwadze obrony GKS-u.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga