Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka Stadion

Tygodniowy przegląd mediów: GieKSa prosiła się o guza

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ubiegłego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Ze względu na przerwę reprezentacyjną piłkarki kolejny mecz rozegrają 12 kwietnia na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław. Piłkarze na otwarcie Areny Katowice wygrali z Górnikiem Zabrze 2:1. Rozegranie kolejnego meczu ligowego zaplanowano na niedzielę 6 kwietnia o 17:30 z Pogonią Szczecin. O otwarciu stadionu, obawach, nadziejach w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim wypowiedział się prezydent Marcin Krupa.

W drużynie siatkarzy po spadku z PlusLigi rozpoczęły się pierwsze ruchy transferowe.

Hokeiści po czterech meczach finałowych THL przegrywają z GKS-em Tychy 1:3. W kolejnych spotkaniach padły wyniki: 1:2, 1:5, 2:0, 1:3. Mecz numer pięć zostanie rozegrany w czwartek w Tychach 3 kwietnia o 18:00. Ewentualne kolejne spotkania zaplanowano na sobotę i poniedziałek (5 i 7 kwietnia) odpowiednio o godzinie 17:00 i 18:00).

PIŁKA NOŻNA

dziennikzachodni.pl – Prezydent Katowic Marcin Krupa po otwarciu nowego stadionu GKS odetchnął z ulgą. Zdradził, ile rocznie będzie kosztować utrzymanie obiektu

Prezydent Katowic przyznał, że na otwarciu w tym mieście nowego stadionu zakręciła mu się w oku łezka. Marcin Krupa zdradził ile będzie kosztować rocznie utrzymanie obiektu oraz powiedział kogo przypomina mu gra drużyny trenera Rafała Góraka i czy widzi zespół GieKSy w europejskich pucharach. Przedstawił także scenariusze na przyszłość dla drużyny katowickich siatkarzy, którzy właśnie spadli z PlusLigi.

Odetchnął pan z ulgą po otwarciu nowego stadionu. Chyba lepiej ta inauguracja Nowej Bukowej nie mogła się ułożyć?

Faktycznie odetchnąłem, bo na takim nie sprawdzonym obiekcie wiele rzeczy się mogło wydarzyć. Emocje były ogromne. Na koniec meczu uroniłem nawet łezkę, bo nikt nie spodziewał się, że tak dobrze nam pójdzie. Bardzo się cieszę, że ta pierwsza bramka na nowym stadionie została strzelona dla GKS Katowice. Wprawdzie nie był to aktualny zawodnik GieKSy, ale były (śmiech). Cieszę się z wygranej, bo to jest dobry chrzest dla obiektu, który po prostu się sprawdził. Spotkanie z Górnikiem było meczem testowym. Na pewno nie uniknęliśmy błędów. Wiemy co jeszcze musimy poprawić i doszlifować, żeby całość była jak najbardziej profesjonalna, choć myślę, że to już i tak jest high level. Po meczu odebrałem wiele SMS-ów od osób oglądających transmisję w telewizji z gratulacjami jak to pięknie wszystko wygląda.

Powiedział pan o tym, że dostrzegacie niedociągnięcia tego obiektu. Co na inauguracji było największym mankamentem? Mała liczba miejsc parkingowych?

Parkingi mamy na 500 samochodów. W tym pierwszym meczu przeznaczone były one dla naszych zaproszonych gości, których mieliśmy w niedzielę aż półtora tysiąca. Na kolejnych spotkaniach te parkingi będą już udostępniane kibicom. Śląski Klasyk cieszył się ogromnym zainteresowaniem i ten najazd fanów musieliśmy jakoś logistycznie rozwiązać, stąd pomysł udostępnienia dla nich miejsc parkingowych znajdujących się obok galerii handlowych czy bezpłatne autobusy na stadion z miejskich centrów przesiadkowych.

Mecz z Górnikiem był meczem przyjaźni. Nie obawia się pan trochę co będzie, gdy na nowy stadion przyjedzie wrogo nastawiona do GKS grupa kibiców gości?

Każdy się na pewno tego obawia. Mam nadzieję, że ze względu na nowość tego obiektu będzie jakieś poszanowanie tego mienia, bo to przecież nie jest tylko dom GKS Katowice, ale i boisko, gdzie swoje mecze będą rozgrywały różne drużyny. Mam nadzieję, że w im lepszych warunkach się kibicuje tym robi się to z większą kulturą. Ale wiemy jak to wygląda w Polsce i jesteśmy przygotowani na różne sytuacje. Mam nadzieję, że nasz stadion jak najmniej na nich ucierpi.

Ile będzie kosztowało utrzymanie takiego obiektu?

Wiemy, że będzie ono kosztowało 15 mln zł rocznie i tyle ten obiekt powinien każdego roku zarobić. Ma możliwości pozyskiwania środków choćby ze skyboxów. Spółka stadionowa będzie zarządzała całością, łącznie z gastronomią i z hotelem, który jest jeszcze do zrealizowania. A każda nadwyżka będzie kierowana na rozwój sportu w mieście.

Po pierwszym meczu wszyscy podkreślali, że ten nowoczesny stadion daje szansę katowickim piłkarzom na dalszy rozwój. Czy panu marzy się ponowne występy GKS w europejskich pucharach?

Trzeba mierzyć bardzo wysoko. Rok temu nikt nawet nie przypuszczał, że GieKSa może zagrać w Ekstraklasie, a jednak udało nam się do niej awansować Myślę, że na puchary musimy jeszcze poczekać, ale cieszę się, że choć jesteśmy beniaminkiem to spadek nam już raczej w tym sezonie nie grozi. W dodatku ta drużyna gra z meczu na mecz coraz lepiej i jest świetnie przygotowana motorycznie, co było widać w końcówce spotkania. Trochę mi nasz zespół zaczyna przypominać reprezentację Niemiec, która wydaje się, że nie gra, ale na końcu i tak wygrywa. GKS pokazał ten pazur, nie bał się zaatakować w końcówce, jak by nie patrzeć, mocniejszego i bardziej utytułowanego przeciwnika. Górnik też nie odstawiał nogi i zasłużył na brawa. Z przyjemnością patrzyło się na grę Lukasa Podolskiego, więc tym bardziej cieszy to zwycięstwo odniesione na inaugurację nie tylko przy pełnej publiczności, ale też w wyjątkowych okolicznościach.

Stadion Miejski został otwarty, a kiedy doczekamy się pierwszej imprezy w nowej hali sportowej na 3 tysiące miejsc?

Pracujemy nad tym i będziemy o tym szczegółowo informować. Na inaugurację hali planujemy rozgrywki dzieci i młodzieży. To jest jednak też obiekt dla siatkarzy GKS, który od nowego sezonu powinien zacząć tam występować.

A jaka przyszłość czeka katowickich siatkarzy. Drużyna spadła z PlusLigi, ale dostaliście ofertę szybkiego powrotu do niej poprzez wykupienie licencji innego klubu.

Na stole są różne oferty. Faktycznie głośno było o ofercie klubu ze Lwowa, który jest miastem partnerskim Katowic. Spokojnie się nad tym zastanawiamy, ale rozważamy też czy sami nie możemy zbudować mocnej drużyny i po roku gry na I-ligowych boiskach wrócić do grona najlepszych.

Rafał Musioł: Pewnie nie uwierzycie, ale nowy stadion GKS Katowice może się podobać. W niedzielę minusy nie przesłoniły plusów

Nowy stadion GKS Katowice w porównaniu z Bukową stanowi skok cywilizacyjny. I jest obiektem, na którym mecze ogląda się jeszcze lepiej.

– Będę tęsknił za Bukową. To stadion, na którym znakomicie oglądało się mecze – mówił mi niedawno były selekcjoner, ale i były trener GKS Katowice Adam Nawałka.

W niedzielę okazało się, że lepsze nie zawsze jest wrogiem dobrego. Otóż Arena Katowice bije stary stadion na głowę także pod względem komfortu oglądania boiskowych akcji. No i w dodatku ma wszystkie cztery trybuny, a już tylko to oznacza dla miejskiej sportowej infrastruktury prawdziwy skok cywilizacyjny. Krótko mówiąc: pewnie nie uwierzycie, ale nam (liczba mnoga to nie megalomania autora, ale wspólna opinia osób z DZ, które w różnych rolach były na Śląskim Klasyku obecne) po prostu się podobało. No może poza tym, że zasięg telefoniczny przypominał początki Centertela, połowa gniazdek była pozbawiona prądu, a system poruszania się po stadionie został oparty na budującym więzi z ochroniarzami pukaniu w drzwi.

W skali makro były to jednak drobiazgi niespecjalnie rzutujące na ocenę całości, i minusy zdecydowanie nie przesłoniły plusów. Oczywiście nie byłbym sobą nie dodając, że najgorsze diabły zawsze siedzą w szczegółach, a za kulisy Nowej Bukowej nie było jeszcze okazji tak naprawdę zajrzeć. Tym niemniej póki co, jest dobrze.

Nikt pewnie nie ma wątpliwości, że dla rozwoju klubu nowa arena, zwłaszcza w pakiecie z przestrzeniami treningowymi, była koniecznością. Miasto też jest w stanie uzasadnić inwestycję, bo przecież GKS też należy do niego, więc budowało jak dla siebie. Do tego doszła cała fura szczęścia w postaci awansu piłkarzy do Ekstraklasy, co właściwie trzeba rozpatrywać w kategoriach sportowego cudu. Ba, nawet inauguracyjny mecz był świetny. Generalnie wszystko się więc zgadza. Teraz trzeba „tylko” utrzymać frekwencję na trybunach i znaleźć sponsora tytularnego, który uratuje podatników od konieczności przekazywania pieniędzy na utrzymanie Areny. I temu też będziemy przyglądać się równie uważnie, co procesowi budowy. Bo to co nas (dziennikarzy) podnieca, to się nazywa kasa, zwłaszcza ta publiczna.

SIATKÓWKA

siatka.org – Będą duże zmiany. Klub pożegnał 4 zawodników

Joshua Tuaniga, Bartosz Gomułka, Jewgenij Kisiluk, Aymen Bouguerra to kolejni zawodnicy, którzy w międzysezonowej przerwie opuścili szeregi GKS-u Katowice – poinformował klub na swojej stronie internetowej.

Po spadku do I ligi do gruntownej przebudowy dojdzie w GKS-ie Katowice. Wprawdzie na jego ławce trenerskiej wciąż będzie zasiadał Emil Siewiorek , ale w składzie zajdą duże zmiany. Już wcześniej z drużyną pożegnali się: Bartosz Mariański, Łukasz Usowicz oraz Alexander Berger. Okazało się jednak, że to nie koniec odejść z GKS-u. W piątek klub ogłosił, że jego barw nie będą już bronili także czterej inni zawodnicy – Joshua Tuaniga, Bartosz Gomułka, Aymen Bouguerra i Jewgienij Kisiluk.

Joshua Tuaniga do Katowic przeniósł się przed sezonem 2024/2025 (). W barwach górnośląskiej drużyny rozegrał 30 meczów, w których zdobył 49 punktów. Łącznie w PlusLidze rozegrał aż 6 sezonów, wcześniej będąc rozgrywającym Indykpolu AZS Olsztyn oraz Ślepska Malow Suwałki.

Aymen Bouguerra był pierwszym w historii afrykańskim zawodnikiem w GKS-ie. Tunezyjczyk do drużyny z Katowic przeniósł się z częstochowskiego Norwida, a wcześniej grał we Francji w Narbonne Volley i Stade Poitevin Poitiers. W tym sezonie na parkietach PlusLigi wystąpił w 30 meczach, w których zgromadził 362 oczka, w tym 24 w bloku, 42 na zagrywce, a w ataku uzyskał niespełna 49% skuteczności. Najwięcej, bo 26 punktów zdobył w starciu z Treflem Gdańsk.

Innym z filarów GKS-u był Bartosz Gomułka, który na Górny Śląsk przeniósł się z Czarnych Radom, a wcześniej doświadczenie zdobywał w I lidze w Legii Warszawa oraz AGH AZS Kraków. W zespole z Katowic zagrał w 29 spotkaniach, w których zapisał na koncie 343 oczka, z czego 30 na zagrywce, 32 w bloku, a w ataku osiągnął niespełna 47% skuteczności. Aż 27 punktów wywalczył w starciu z Cuprum Stilonem Gorzów.

Jewgienij Kisiluk większość swojej kariery spędził dotychczas w Ukrainie, broniąc barw zwłaszcza Barkomu Lwów i Epicentr-Podolany Horodok. GKS był dopiero jego drugim, po Merkur Maribor, zagranicznym klubem. Odnalazł się w nim całkiem dobrze, bowiem w 26 meczach zdobył 228 punktów, w tym 13 w bloku i 18 na zagrywce, a w ataku uzyskał 50% skuteczności. Najlepiej spisał się w starciu z Treflem, notując na koncie 24 oczka.

HOKEJ

hokej.net – W finale błędy ważą więcej. GKS Tychy zwycięża po kuriozalnej bramce

Od zwycięstwa GKS-u Tychy rozpoczęła się rywalizacja w finale TAURON Hokej Ligi. Obie strony zgłosiły pełną gotowość do walki o mistrzowski tytuł, kreując dobre widowisko sportowe. O losach meczu rozstrzygnął w 31. minucie Alan Łyszczarczyk wykorzystując kuriozalny błąd podczas wyprowadzania krążka z własnej tercji przez katowicką defensywę.

Spotkania o najwyższą stawkę rozpalają apetyt kibiców na wielkie sportowe emocje. W opozycji do tych oczekiwań wychodzi jednak pragmatyzm meczów finałowych, który nakazuje obu stronom w pierwszej kolejności zabezpieczyć szyki obronne. Odpowiedzialna gra w defensywie nie musi jednak wiązać się z nudą, szczególnie gdy na lodowej tafli spotykają się drużyny dążące do prowadzenia gry. Niesieni dopingiem wypełnionego do ostatniego miejsca Stadionu Zimowego w Tychach pierwsi do głosu doszli gospodarze. Podopieczni Pekki Tirkkonena mając świadomość, jak ważny w tej serii może okazać się atut własnego lodowiska już w pierwszych minutach szukali sposobności do otwarcia wyniku. W 6. minucie sporą niesubordynacją wykazał się Jean Dupuy, który za faul popełniony w tercji ataku zmuszony był zasiąść w boksie kar. Okres pierwszej gry w przewadze okazał się jednak dla tyszan mocno rozruchowy i gospodarzom nie udało się zamknąć GieKSy w tercji. W miarę upływu czasu wydarzenia na lodzie się wyrównały, głównie za sprawą śmielszych poczynań hokeistów z Katowic. W 10. minucie Grzegorz Pasiut do spółki z Patrykiem Wronką wyłuskali krążek na bandzie. Kapitan GieKSy nadał gumę na niebieską linię, skąd na strzał zdecydował się Santeri Koponen. Skuteczną interwencję Tomášowi Fučíkowi utrudnił nadjeżdżający na bramkę Patryk Wronka, który zasłaniając lot krążka zmusił tyskiego golkipera do kapitulacji. Wydarzenia pierwszej odsłony utrzymywane były na wysokiej intensywności, a zawodnicy nie szczędzili sobie twardych pojedynków, jednak zawodnicy w pełni pozostawali skupieni na grze niż na wzajemnych złośliwościach.

Wraz z początkiem drugiej tercji gospodarze dali pokaz błyskawicznego przeorganizowania się z obrony do ataku. Niespełna minutę po wznowieniu gry, szybką kontrę lewą flanką wyprowadził Matias Lehtonen. Fin przytomnie wypatrzył na pomiędzy kołami bulikowymi Valtteriego Kakkonena, którego obsłużył świetnym podaniem. Choć przy pierwszej próbie wykończenia akcji tyski defensor nie trafił czysto w krążek, to ten szczęśliwie pozostał w jego posiadaniu, w związku z czym po chwili Kakkonen już zgodnie z hokejowym rzemiosłem posłał gumę w samo okienko bramki strzeżonej przez Johna Murraya. Aż do 26. minuty wydarzenia toczyły się na zasadzie wymiany ciosów. Wówczas bogatszy o doświadczenia z początku drugiej odsłony Christian Mroczkowski nie przebierając w środkach przerwał kontrę rywala, w związku z czym zmuszony był zasiąść w boksie kar. Choć podczas drugiego okresu gry w przewadze tyszanie zaprezentowali szybsze rozegranie, to nadal nie zdołali zamienić liczebnej przewagi na lodzie na bramkę. W 31. minucie Pontus Englund próbował wyprowadzić krążek z własnej tercji posyłając zagranie z bekhendu po pleksiglasowej szybie. Szwedzki defensor trafił jednak krążkiem wprost w miejsce łączenia się dwóch szyb i ten zamiast opuścić tercję wrócił „na wąsy”, gdzie na taki prezent czekał już Alan Łyszczarczyk. Napastnik GKS-u Tychy nie zwykł marnować takich okazji i z największą dozą spokoju strzałem po lodzie pokonał Murraya.

Co zrozumiałe, mocniej w trzecią odsłonę weszli katowiczanie, którzy poszukiwali wyrównującego trafienia. Choć zespół Jacka Płachty coraz śmielej radził sobie w tyskiej tercji, to wicemistrzom Polski brakowało pomysłu na wykończenie własnych akcji. Goście nie mogli również zapominać o odpowiedzialnej grze w obronie, bowiem okazji do wyprowadzenia kolejnej kontry wypatrywali tyszanie. Nieco piachu w tryby katowicka maszyna złapała, gdy w 48. minucie na ławce kar zasiadł Pontus Englund. Gospodarze jednak i przy trzecim podejściu nie zdołali przełamać swojego impasu w rozgrywaniu przewag, w związku z czym wynik pozostawał otwartą kwestią. Choć momentami tyszanie zostali zepchnięci do głębokiej defensywy, to nie stracili zimnej krwi i zdołali wyjść z tych opresji obronną ręką. Na niespełna półtorej minuty przed końcem trzeciej tercji trener Płachta zagrał va banque i podjął decyzję o wycofaniu z bramki Johna Murraya. Ten manewr nie przyniósł jednak katowiczanom upragnionego wyrównania i po chwili hokeiści GKS-u Tychy mogli celebrować pierwsze zwycięstwo w serii.

Zdejmowali pajęczyny! Efektowne gole i pewne zwycięstwo tyszan

GKS Tychy w tegorocznej fazie play-off jest niepokonany na własnym lodzie! Podopieczni Pekki Tirkkonena w drugim meczu finału play-off wygrali z GKS-em Katowice 5:1 i od szóstego tytułu mistrzowskiego dzielą ich już tylko dwa zwycięstwa.

Stadion Zimowy znów wypełnił się do ostatniego miejsca, a na lodzie obejrzeliśmy kolejną ciekawą konfrontację, w której żaden z zespołów – cytując Mariusza Pudzianowskiego – tanio skóry nie sprzedał. Ale walka toczy się przecież o wysoką stawkę – złoty medal mistrzostw Polski.

Jeśli chodzi o liczby i hokejowe konkrety, to w tych aspektach lepsi byli gospodarze. Na listę strzelców wpisali się czterej Finowie: Jere-Matias Alanen, Roni Allén, Valtteri Kakkonen i Rasmus Heljanko, a także Alan Łyszczarczyk. Pierwsi trzej zaskakiwali Johna Murraya niezwykle precyzyjnymi uderzeniami w okienko, Heljanko podczas gry w przewadze huknął bez przyjęcia z lewego bulika, a Łyszczarczyk wykorzystał sytuację sam na sam z katowickim golkiperem. Honor katowiczan uratował Mateusz Michalski na 74 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry.

Mówi się, że każdy mecz fazy play-off jest odmienną historią jednej wielkiej opowieści. We wtorek triumfowali tyszanie, którzyważny krok w kierunku zwycięstwa zrobili w drugiej odsłonie. Na trafienie Santeriego Koponena z 10. minuty odpowiedzieli Valtteri Kakkonen i Alan Łyszczarczyk i to wystarczyło, aby sięgnąć po zwycięstwo.

Wielu kibiców zastanawiało się, jak będzie wyglądało drugie spotkanie tej serii. Padały pytaniaczy oba zespoły zdecydują się na zmiany personalne w składzie i czy katowiczanie zdołają czymś zaskoczyć tyszan, którzy tegorocznej fazie play-off jeszcze nie przegralina własnym lodzie.

Trener Jacek Płachta wystawił ten sam skład co wczoraj, to Pekka Tirkkonen zdecydował się na korekty w formacji defensywnej. W zespole z piwnego miasta zabrakło Bartłomieja Pociechy, który zmaga się z problemami zdrowotnymi. Jego miejsce w trzeciej parze obrońców zajął Olli Kaskinen, a Olaf Bizacki pełnił rolę siódmego obrońcy.

Katowiczanie zaczęli agresywnie, ale nie potrafili znaleźć sposobu na Tomáša Fučíka. Dwie okazje miał Jean Dupuy, który nie zdołał trafić do siatki.

A tyszanie? Najpierw dali się wyszumieć rywalowi, a później przystąpili do działania i w odstępie 15 sekund zdobyli dwie bramki. W 11. minucie wynik spotkania otworzył Jere-Matias Alanen, który po kapitalnym podaniu Dominika Pasia trafił w samo okienko. Później równie precyzyjnym uderzeniem z bulika popisał się Roni Allén i tyscy kibice mieli kolejne powody do radości.

Goście na domiar złego w końcówce pierwszej odsłonie złapali dwa wykluczenia i tyszanie przez 68 sekund grali w podwójnej przewadze. Jednak nie zdołali jej wykorzystać i na tak wczesnym etapie meczu posłać rywali na łopatki.

GieKSa rozpoczęła pogoń za wynikiem, ale miała problem zarówno z decyzyjnością, jak i ze skutecznością. Dobrych okazji nie wykorzystali Ben Sokay, Patryk Wronka, Christian Mroczkowski i Stephen Anderson. Nie udało im się zamienić na gola okresu gry w przewadze.

I ten fakt zemścił się na nich tuż przed zakończeniem drugiej odsłony. Podopieczni Pekki Tirkkonena wyprowadzili szybki kontratak i po raz trzeci umieścili gumę w siatce. Bartłomiej Jeziorski dograł do podłączającego się do akcji, Valtteriego Kakkonena, a ten przymierzył w samo okienko katowickiej bramki.

Trzybramkowa zaliczka dała zwycięzcom sezonu zasadniczego spory komfort gry. Katowiczanie mogli jeszcze wrócić do meczu, ale znów nie wykorzystali okresu gry w przewadze.

W 48. minucie gospodarze wykorzystali swój power play. Roni Allén zagrał do ustawionego na lewym buliku Rasmusa Heljanki, który uderzył bez przyjęcia i złapał na przemieszczeniu Johna Murraya.

Nie był to ostatni ofensywny akcent w wykonaniu GKS-u Tychy. 70 sekund później sytuację sam na sam z „Jaśkiem Murarzem” wykorzystał Alan Łyszczarczyk, dla którego był to siódmy gol w tegorocznej fazie play-off.

Później z głośników zlokalizowanych na Stadionie Zimowym rozległ się legendarny przebój grupy Lady Pank „Mniej niż zero”. Refren tej piosenki błyskawicznie podchwycili miejscowi fani i z szerokimi uśmiechami na twarzach chętnie go powtarzali.

Delikatną szyderę tuż przed końcem regulaminowego czasu gry przerwał jednak Mateusz Michalski. Skrzydłowy drugiego ataku na raty pokonał Tomáša Fučika i zdobył honorowego gola.

Piorunujący początek kluczem do sukcesu. GieKSa łapie kontakt!

Hokeiści GKS-u Katowice wykorzystali atut własnego lodu i zwyciężyli w trzecim meczu finałowej rywalizacji z GKS-em Tychy 2:0. Kluczowa dla losów spotkania okazała się być pierwsza tercja, w której katowiczanie wypracowali sobie dwubramkowe prowadzenie i utrzymali je, aż do samego końca spotkania. Podopieczni Jacka Płachty, dzięki temu zwycięstwu zmniejszają straty w serii i brakuje im jednego triumfu, by wyrównać stan rywalizacji.

GieKSiarze po dwóch porażkach na tyskim lodowisku, musieli postawić wszystko na jedną kartę i ofensywę, która wyraźnie nie była na wymaganym poziomie w wyjazdowych meczach tegorocznego finału.

Spotkanie rozpoczęło się najlepiej, jak mogło dla podopiecznych Jacka Płachty, którzy już w 19. sekundzie wyszli na prowadzenie po indywidualnej akcji. Jean Dupuy świetnie wywalczył gumę pod bandą, po czym objechał bramkę i dograł perfekcyjnie do Patryka Wronki, któremu pozostało już tylko umieścić gumę w odkrytej części bramki.

Goście z Tychów chcieli jak najszybciej otrząsnąć się po tym ciosie na samym początku. Częściowo udało im się to, bo w połowie pierwszej tercji statystyki przemawiały na ich korzyść, jeśli chodzi o strzały, czy wygrane wznowienia.

Zabrakło jednak najważniejszego, czyli bramki wyrównującej stan spotkania. Nie pomógł również fakt liczebnej przewagi, którą mieli przyjezdni. Świetnie w pierwszej odsłonie spisywała się katowicka defensywa do spóły z Johnem Murrayem.

Jak mówi hokejowe porzekadło, nie dasz – dostaniesz. I tak się stało się i tym razem. Tyszanie mieli więcej z gry, ale kolejny gol znów padł łupem gospodarzy. Katowiczanie świetnie wykorzystali swoją szansę, kiedy mieli okazję gry w przewadze.

Sprawy w swoje ręce wziął Grzegorz Pasiut, który podczas przewagi przekładał gumę kilkukrotnie, aż w końcu zdecydował się na precyzyjny strzał z okolic bulika, czym nie dał szans na skuteczną interwencję Tomášowi Fučíkowi.

Do końca pierwszej odsłony, żadna z ekip nie była już w stanie wyprowadzić kolejnych ciosów i miejscowi pokazali, że rywalizacja w tym finale dopiero zaczyna nabierać kolejnych rumieńców.

W drugiej odsłonie zdecydowanie odważniej poczynali sobie podopieczni Pekki Tirkkonena, którzy od początku tercji chcieli jak najszybciej zmniejszyć straty do rywali. na ich drodze skutecznie stawali jednak defensorzy z Katowic, a jeśli i Ci nie byli w stanie powstrzymać tyszan, to był jeszcze John Murray, który rozgrywał fenomenalne zawody.

Hokeiści z Katowic z kolei byli również bardzo groźni w swoich akcjach ofensywnych i kilkukrotnie byli bardzo bliscy zaskoczenia po raz kolejny Tomáša Fučíka, lecz również i tyski golkiper w drugiej odsłonie dokonywał rzeczy niemal niemożliwych.

Na wyróżnienie zasługiwała świetna interwencja, gdy wydawało się, że do pustej bramki gumę skieruje Christian Mroczkowski, wtedy tyski golkiper upadając wyciągnął swój kij i “okradł” katowickiego ofensora z bramki.

Do końca środkowej części spotkania gole jednak nie padły i w dużej części było to zasługą obydwóch bramkarzy i bloków defensywnych, co dawało wciąż miejscowym dwubramkowe prowadzenie i bardzo korzystną sytuację przed ostatnią odsłoną.

Trzecia i finałowa odsłona rozpoczęła się od ostrej wymiany, raz jedni raz drudzy cały czas tworzyli sobie sytuację, ale zarówno John Murray, jak i Tomáš Fučík pokazali, czemu są pierwszymi wyborami w reprezentacji Polski.

Świetna gra bramkarzy i brak skutecznych trafień działał na korzyść GKS-u Katowice i to właśnie gospodarze byli coraz bliżej pierwszego finałowego triumfu. Goście z “piwnego miasta” nie ułatwiali sobie sprawy w kwestii gonienia wyniku, łapiąc kolejne kary i musząc grać, co chwilę w osłabieniu.

Największym sprawcą zamieszania w tyskich szeregach był Jona Moonto, który w samej trzeciej odsłonie dwa razy pod rząd siadał na ławce kar, osłabiając swój zespół. Fin był bardzo naładowany w tej trzeciej odsłonie, ale przełożyło się to tylko na wykluczenia z jego strony.

Podopieczni trenera Tirkkonena do samego końca jednak walczyli, by zdobyć chociaż kontaktową bramkę. Fiński szkoleniowiec tyskiej ekipy zdecydował się również na manewr z wycofaniem golkipera na nieco ponad dwie minuty do końca spotkania, jednak i to nie pomogło w tym starciu tyszanom, którzy nie byli w stanie znaleźć recepty na bardzo dobrze dysponowaną defensywę rywali.

Katowiczanie dowieźli dwubramkowe prowadzenie do końca meczu i notują pierwsze zwycięstwo w finałowej rywalizacji, tym samym łapiąc kontakt z GKS-em Tychy. Już w poniedziałek kolejne finałowe emocje i szansa dla katowickiej ekipy, by wyrównać stan serii. Tyszanie z kolei muszą poprawić skuteczność, żeby w poniedziałek powalczyć o przełamanie na katowickim lodzie.

GieKSa prosiła się o guza. Świetny Fučík i triumf tyszan. Mistrzostwo o krok!

Niezwykle ważne zwycięstwo odnieśli dziś hokeiści GKS-u Tychy. Podopieczni Pekki Tirkkonena pokonali w „Satelicie” GKS Katowice 3:1 i w finałowej rywalizacji prowadzą już 3:1. Katowiczanie mają czego żałować.

Trener Jacek Płachta nie zmienił zwycięskiego składu. Skład bez personalnych korekt wystawił też jego vis-à-vis – Pekka Tirkkonen. Od pierwszych sekund widać było, że jego podopieczni zamierzają grać agresywniej zarówno we własnej tercji, jak i w ataku. Ostrzej walczyli pod bandami, czego brakowało im w trzecim meczu serii.

Oba zespoły zdawały sobie sprawę z faktu, że kluczem do zwycięstwa może okazać się dzisiaj gra w defensywie, dlatego z pietyzmem podchodziły do swoich poczynań w destrukcji i zdawały sobie sprawę, że każdy błąd może położyć się cieniem na dalszych minutach.

W pierwszej odsłonie bramek nie oglądaliśmy, ale trzeba przyznać, że w pierwszej odsłonie więcej klarownych okazji wykreowali sobie gospodarze. Sęk w tym, że Tomáš Fučík popisywał się znakomitymi interwencjami. W 7. minucie dynamicznym rajdem błysnął Marcus Kallionkieli. Z rywalem na plecach wjechał przed bramkę, ale tyski golkiper zdołał się przemieścić w bramce i odbić gumę. Dziewięć minut później, po podaniu Christiana Mroczkowskiego, sytuacji sam na sam z Fučíkiem nie wykorzystał Ben Sokay. Katowiccy kibice aż złapali się za głowy.

Zespół dowodzony przez Jacka Płachtę pod koniec pierwszej odsłony wkroczył na złą ścieżkę. Zaczął łapać wykluczenia i co za tym idzie – prosić się o guza. Co prawda GieKSiarze przetrzymali osłabienia wynikające z kar Santeriego Koponena, ale przymusowa odsiadka Pontusa Englunda z 30. minuty okazała się fatalna w skutkach. Swoje ofensywne inklinacje zademonstrował Roni Allén, który podprowadził krążek i w odpowiednim momencie popisał się kąśliwym uderzeniem z nadgarstka. Guma trafiła w samo okienko.

Na 2:0 mógł podwyższyć Wiktor Turkin. Białoruski środkowy znalazł się w sytuacji sam na sam Johnem Murrayem, ale nie zdołał oddać dobrego uderzenia. Przeszkodził mu w tym Johan Norberg, który chwilę później trafił na ławkę kar.

W podwójnej przewadze przez pół minuty grali też katowiczanie, ale nie zrobili z niej użytku i nie zdołali doprowadzić do wyrównania.

W 37. minucie drugi cios zadali hokeiści z piwnego miasta. Alan Łyszczarczyk zagrał do Dominika Pasia, a ten uderzeniem w krótki róg zaskoczył „Jaśka Murarza”.

Trzecia tercja miała nam dać odpowiedź na pytanie, czy gospodarze jeszcze się podniosą. Rękę podali im rywale, którzy zaczęli łapać kary. Gdy na ławce kar odpoczywał Roni Allén, kontaktowego gola zdobył Pontus Englund, który wypalił z nadgarstka z korytarza międzybulikowego.

Później z kontrą urwał się Jean Dupuy, który został nieprzepisowo zatrzymany przez Olliego Kaskinena. Sędziowie podyktowali rzut karny, ale sam poszkodowany nie potrafił wymierzyć sprawiedliwości.

Nie był to koniec problemów tyszan. Za zranienie Grzegorza Pasiuta podwójną karę mniejszą zarobił Alan Łyszczarczyk. Tomáš Fučík interweniował jednak jak natchniony. Oprócz strzałów sytuacyjnych znów obronił rzut karny, tym razem egzekwowany przez Stephana Andersona!

Trener Jacek Płachta w końcówce postawił wszystko na jedną bramkę i zdecydował się na manewr z wycofaniem bramkarza. Nie przyniósł on jednak zamierzonego efektu. Gumę przejął Filip Komorski i uderzeniem do pustej bramki postawił pieczęć na zwycięstwie i trzecim triumfie w serii.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kalaber w Katowicach!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu JKH GKS Jastrzębie, słowacki szkoleniowiec powiedział, że może to być jego ostatni mecz na ławce trenerskie JKH. Dziś już wiadomo, że selekcjoner reprezentacji przenosi się do Katowic.

Jacek Płachta może jednak spać spokojnie, Robert Kalaber będzie w Katowicach szefem hokejowej Akademii Młodej GieKSy. Władze Katowic chcą mocno postawić na hokej, głośno mówi się o budowie nowego lodowiska, stąd potrzeba podniesienia jakości szkolenia młodych hokeistów i połączenia sił (w Katowicach szkolenie prowadzi się w dwóch klubach – GKS i Naprzód) oraz wykorzystania potencjału lodowych tafli. Plan szkolenia przygotował Henryk Gruth (współtwórca szwajcarskiej szkoły hokejowej) we współpracy z Robertem Kalaberem oraz specjalistami z katowickiej AWF i słynnej fińskiej szkoły hokejowej Vierumaki. Za realizację programu będzie odpowiedzialny słowacki szkoleniowiec.

Jacek Płachta cieszy się w Katowicach pełnym kredytem zaufania, w dalszym ciągu będzie odpowiedzialny z prowadzenie Hokejowej Dumy Katowic. Jego kontakty oraz fakt, że syn trenera Mathias Plachta gra w drużynie Adler Mannheim spowodowały, że oba kluby są na drodze do podpisania porozumienia o współpracy sportowej. Adler ma najlepszą szkółkę hokejową, która jest wzorem szkolenia w Niemczech. Nieaktualny jest zatem temat przenosin Płachty do Oświęcimia, tamtejsi działacze w swoim stylu próbowali nakłonić katowickiego szkoleniowca do zmiany otoczenia. Szkoleniowiec miał razem z obecnym dyrektorem sportowym GieKSy pomóc tamtejszej ekipie wrócić na salony.

Kontynuuj czytanie

Kibice Piłka nożna

Gdzie zaparkować i jak dojechać na mecz z Górnikiem?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

30 marca w niedzielne popołudnie pierwszy mecz na nowym stadionie rozegrają piłkarze GKS Katowice, a naszym przeciwnikiem będzie Górnik Zabrze. Przy okazji otwarcia nowego obiektu pojawiają się liczne pytania o dojazd i parkingi.

Parking przy Nowej Bukowej – w dniu spotkania z Górnikiem będzie zamknięty dla kibiców. Wszystkich tych, którzy wybierają się na mecz samochodem, uczulamy, by nie kierować się pod sam stadion, ponieważ prawdopodobnie utkniecie w korku, a ostatecznie i tak nie zaparkujecie pod nowym obiektem.

Dojazd darmową specjalną komunikacją – wszystkich zainteresowanych dojazdem na nowy stadion odsyłamy do oficjalnej strony klubu. Do centrum przesiadkowego Brynów, które dysponuje 500 miejscami, można przyjechać autem i zostawić je tam za darmo. Jeśli jednak zabraknie tam miejsc, to w bliskiej okolicy jest jeszcze Galeria Handlowa Libero, która również dysponuje darmowym parkingiem.

Dojazd komunikacją miejską – Jeśli ktoś zdecyduje się na dojazd komunikacją miejską, to musi pamiętać, że jak w każdy inny dzień jest ona płatna według taryfy i cennika GZM. Bilet na mecz nie będzie uprawniać do darmowego przejazdu. Jeśli wybierzecie się na stadion zwykłymi liniami, powinniście sprawdzić te, które obsługują przystanki Załęże Kąpielisko BuglaZałęska Hałda Bocheńskiego Autostrada oraz przede wszystkim Katowice Osiedle Kopalnia Wujek. Do tego ostatniego przystanku jeździ najwięcej autobusów. Wszystko możecie sprawdzić tutaj. Z drugiej strony od Ligoty, Brynowa, Piotrowic mamy jeszcze przystanek Brynów Dziewięciu z Wujka, jednak z powodu prac remontowych związanych przebudową linii kolejowych, jest on położony nieco dalej od stadionu. Po remoncie wiaduktów powinno być dużo łatwiej z uwagi na bliżej położone przystanki na ul. Stromej czy Załęskiej Hałdy.

Fanom komunikacji miejskiej polecamy przyjazd na mecz linią 51. Objeżdża ona praktycznie połowę Katowic i można pozwiedzać miasto z każdej strony, szczególnie jeśli wybierzemy opcję z pętlą, dzięki której dwa razy przejedziemy przez przystanki w okolicach stadionu. Taki wybór oczywiście wpłynie na czas podróży – będzie to około 2 godzin i 15 minut.

Do dyspozycji mamy jeszcze podróż pociągiem na stację Katowice Brynów, która tego dnia będzie wyjątkowo otwarta. Niestety stacja przechodzi remont i będzie czynna tylko 30 marca, więc nie będzie to opcją na inne mecze.

Dojazd rowerem – Mamy tutaj dwie opcje – obie mają plusy i minusy. Na stadion możemy dojechać własnym rowerem, ponieważ przy obiekcie przygotowano stojaki, przy których możemy zabezpieczyć swój rower. Można też dotrzeć rowerem miejskim. Najbliższa stacja znajduje się od strony Ligoty. Należy kierować się na ulicę Załęska Hałda/Dobrego Urobku i w okolicach placu zabaw znajdziemy stację o numerze NR 27520. Od drugiej strony mamy dostępne stacje rowerowe koło Bugli oraz na osiedlu Witosa, ale ta pierwsza wymieniona stacja jest zdecydowanie najbliżej nowego obiektu. Kto ma kartę Multisport, to może dodatkowo korzystać z roweru za darmo przez godzinę.

Minusem dojazdu własnym rowerem jest niepewność co do funkcjonowania parkingu rowerowego pod stadionem, ponieważ na ten moment nie mamy jeszcze oficjalnych informacji. Rowerem miejskim zaparkujemy w pobliżu Nowej Bukowej, ale może być problem z dostępnością rowerów na stacji po spotkaniu.

Dojazd samochodem – Co jeśli zdecydujemy się przyjechać samochodem? Jak już wspomnieliśmy, parking pod stadionem będzie zamknięty, ale w okolicy jest sporo innych miejsc parkingowych, które w niewielkiej odległości będą w stanie przyjąć kibiców GieKSy. Pamiętajmy od razu, że parkingi te w większości wypadków są terenami dostępnymi za darmo, ale należącymi do innych podmiotów. Szanujmy więc możliwość zaparkowania samochodu na obcym terenie i utrzymujmy porządek tak, jakbyśmy byli u siebie.

Najbliższym i największym parkingiem będzie Centrum Handlowe Załęże, które w materiałach prasowych informuje, że dysponuje parkingiem na 700 miejsc. Parking jest darmowy, nie ma tam żadnych szlabanów, ale niektóre miejsca mogą być zajęte przez klientów siłowni czy lokali rozrywkowych. Mniejszy parking będzie parę metrów dalej pod sklepami Aldi, Media Expert oraz w okolicach kebabu U Pajdy. Z tych czeka nas około 15-minutowy spacer na stadion.

Naprzeciwko centrum handlowego Załęże jest jeszcze „dziki” parking przy stacji kolejowej Katowice Załęże. Liczba miejsc nie będzie tam duża, ponieważ często stoją tam samochody ciężarowe.

Kolejnym dużym parkingiem jest parking przy kąpielisku Bugla na ulicy Żeliwnej. Jest to parking w okolicach przystanku autobusowego, z którego będą szli na spotkanie kibice.

Od strony Ligoty dostępny powinien być parking przy kopalni Wujek na ulicy Dolnej. Zalecamy jednak ostrożność, ponieważ sytuacja związana z tym parkingiem jest dynamiczna i będzie zależeć od robót budowlanych na terenie stacji PKP Brynów. Jeśli parking będzie dostępny, to zapewni sporo miejsc.

Od strony Osiedla Witosa mamy dwie opcje. Obie będą wymagały spaceru w okolicach 20-30 minut. Pierwszą z nich jest parking przy Zielonym Bazarze na ulicy Kolońskiej. Parking jest darmowy i nie ma na nim szlabanów. Drugą opcją jest sklep Macro Cash and Carry. Z nieoficjalnych informacji, które uzyskaliśmy, parking ma być dostępny dla kibiców w czasie spotkań przy Nowej Bukowej. Tutaj również uczulamy na zachowanie czystości, ponieważ nie chcemy, by parkingi były zamykane na kolejne mecze. Czekamy na oficjalne potwierdzenie, ale jest duża szansa, że również tutaj zaparkujecie. Przy wybraniu tej opcji czeka Was około 25-minutowy spacer na Nową Bukową.

Do dyspozycji kibiców powinny być również mniejsze parkingi i lokalizacje, ale tutaj trzeba będzie mieć trochę szczęścia i liczyć, że nie będą one zajęte. Na przykład jest parking przy ogródkach działkowych na ulicy Bocheńskiego na wysokości stacji BP. Inną opcją będzie parkowanie od strony Ligoty w okolicach opisywanej stacji rowerowej. Jest tam sporo uliczek, na których nie ma zakazu parkowania, a drogi są szerokie i auta zaparkowane na ulicy nie powinny przeszkadzać w normalnym ruchu drogowym. Jedną z takich ulic jest opisywana wcześniej Załęska, gdzie znajduje się stacja rowerowa. Niestety nie ma tam zbyt wiele miejsca, a wobec remontu dróg przy Nowej Bukowej jest opcja sporego nadrabiania kilometrów samochodem do innych lokalizacji, jeśli okaże się, że nie znajdziemy niczego wolnego.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Live: EUFORIA W KATOWICACH!!!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

30.03.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramki: Olkowski (38-sam.), Szymczak (90) – Zahović (51)
GKS: Kudła – Wasielewski (88. Marzec), Czerwiński, Jędrych, Klemenz, Galan (80. Gruszkowski) – Kowalczyk, Repka, Nowak, Błąd (78. Drachal) – Bergier (78. Szymczak).
Górnik: Majchrowicz – Kmet (78. Josema), Szcześniak, Janicki, Janża, Olkowski (46. Sow), Sarapata, Hellebrand, Podolski, Furukawa, Zahović (87. Bakis).
Ż.kartki: Jędrych – Podolski
Cz.kartki:
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)
Widzów: 15048

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga