Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Pograli twardo, jak to mają w zwyczaju

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ubiegłego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.

W ubiegłą środę rozdano nagrody w plebiscycie Złote Buki.

Piłkarki po powrocie do treningów rozegrały kolejny mecz sparingowy przegrywając ze Slavią Praga 2:3 (1:2). Następny test-mecz piłkarki rozegrają 8 lutego ponownie w Pradze – tym razem z miejscową Spartą. Drużyna męska rozpoczęła meczem ze Stalą Mielec rozgrywki ligowe w 2025 roku. GieKSa wygrała 1:0 (0:0). W sobotę, na boisku treningowym przy Bukowej, zespół rozegrał sparing z Podbeskidziem Bielsko-Biała, remisując 2:2 (1:2). Dawid Kudła i Marcin Wasielewski podpisali nowe umowy z klubem, a do zespołu dołączył na zasadzie wypożyczenia Filip Szymczak. Kolejne spotkanie ligowe piłkarze rozegrają 8 lutego o 17:30 na wyjeździe z Rakowem.

Siatkarze rozegrali w ubiegłym tygodniu jedno spotkanie – przegrane z Projektem Warszawa 1:3. Kolejny mecz drużyna rozegra w najbliższą sobotę o 20:30 z Norwidem Częstochowa w hali w Szopienicach. Do drużyny powrócił przyjmujący Gonzalo Quiroga.

Hokeiści rozegrali dwa spotkania. W pierwszym z nich przegrali z GKS-em Tychy 3:4, w drugim pokonali JKH GKS Jastrzębie 3:2. Ze względu na mecze reprezentacji Polski kolejna runda spotkań zostanie rozegrana 12 lutego.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Miesiąc przed startem Ekstraligi – co dzieje się w klubach?

Do startu rundy wiosennej Orlen Ekstraligi został miesiąc, więc sprawdziliśmy, jak przebiegają przygotowania ligowców i jakie wyniki padają w sparingach. W naszym przeglądzie znajdziecie kompletne harmonogramy przygotowań wszystkich drużyn.

GKS Katowice

Niedługo po wznowieniu treningów, GKS Katowice udał się na obóz do Bielska-Białej, gdzie na rozpoczęcie zgrupowania zmierzył się z miejscowym Rekordem. Kolejnym sparingiem liderek Ekstraligi było spotkanie z SMS-em Łódź, w którym Katowiczanki odniosły wysokie zwycięstwo 6:0. W najbliższych tygodniach zmierzą się z dwoma drużynami z czeskiej Pragi. Do drużyny dołączyła nowa piłkarka – reprezentantka Łotwy, Sanija Vuškāne, która już zdążyła zaliczyć nieoficjalny debiut i zdobyć swoją pierwszą bramkę.

15 stycznia: Rekord Bielsko-Biała 3:2 (Kozak, Maciążka, Misztal)

15-18 stycznia: obóz w Bielsku-Białej

25 stycznia: Grot SMS Łódź 6:0 (Bińkowska, Kozak 2x, Langosz 2x, Vuškāne)

1 lutego: Slavia Praga 2:3 (Słowińska, Turkiewicz)

8 lutego: Sparta Praga

22 lutego: Górnik Łęczna

wkatowicach.eu – Złote Buki 2024. Znamy najlepszych sportowców GKS-u Katowice w ubiegłym roku!

Za nami gala Złotych Buków 2024. Złote Buki to tradycyjny plebiscyt GKS-u Katowice, w którym honorowani są najwybitniejsi sportowcy wielosekcyjnego klubu. Gala odbyła się w środę, 29 stycznia, w Akademii Muzycznej w Katowicach.

W trakcie gali, która odbyła się w środę, 29 stycznia w Akademii Muzycznej w Katowicach poznaliśmy laureatów nagród „Złote Buki 2024”. Tradycyjnie GKS Katowice wyróżnił najlepszych sportowców wszystkich sekcji. Rok 2024 był dla GieKSy wyjątkowy, bo klub obchodził 60-lecie istnienia. Nie zabrakło więc także czasu na podsumowania sportowych sukcesów klubu, których w ubiegłym roku nie brakowało.

W swoim przemówieniu o najważniejszych wydarzeniach dla GKS-u Katowice przypominał prezes klubu, Krzysztof Nowak.

Sekret kryje się w haśle, które podkreślam na każdym kroku, od kiedy pracuję w klubie: „Cała GieKSa Razem”. Tylko budowanie fundamentu siły klubu na wspólnocie, jaką stanowi szerokie środowisko GKS-u Katowice, daje wymierne efekty. Sympatia, życzliwości i pracowitość wszystkich ludzi zaangażowanych w budowanie GieKSy musiały przerodzić się w coś wielkiego. Dziękuję za ostatni rok i proszę o więcej! Będziemy stawać przed jeszcze większymi wyzwaniami i pracować na kolejne sukcesy. Gratuluję udanego roku 2024 wszystkim sportowcom – powiedział prezes GKS-u Katowice, Krzysztof Nowak

Dzisiejsze wydarzenie ma podkreślić, jak ważną rolę pełnią dla nas sportowcy GKS-u, a że są wyjątkowi dla nas wszystkich, nie trzeba nikogo przekonywać, świadczą o tym ich liczne puchary i osiągnięcia. Dziesięć lat temu prezydent Marcin Krupa zapowiedział budowanie wielosekcyjnej GieKSy. Dziś z dumą możemy powiedzieć, że ówczesna decyzja była właściwa i skutkuje tym, że możemy szczycić się naszym Klubem i jego fantastycznymi sukcesami w wielu dyscyplinach. Ale to nie byłoby możliwe, gdyby nie wszyscy ludzie wokół Klubu. Drodzy sportowcy GieKSy, życzymy Wam jak najwięcej radości z efektów, jakie przynoszą Wasze treningi i ciężka praca – powiedział wiceprezydent Katowic, Maciej Biskupski

Statuetki Złotych Buków zyskały w tym roku odświeżony wygląd. Niezmiennie jednak kształtem przypominają buki, które nawiązują do nazwy ulicy, przy której znajduje się siedziba i stadion GKS-u Katowice – Bukowej.

Laureatów Złotych Buków w kategoriach „Najlepszy Piłkarz”, „Najlepsza Piłkarka”, „Najlepszy Siatkarz” i „Najlepszy Hokeista”, a także „Wydarzenie Roku” wyłoniło internetowe głosowanie. Oto laureaci:

„Piłkarz Roku 2024” – Adrian Błąd

„Piłkarka Roku 2024” – Klaudia Słowińska

„Siatkarz Roku 2024” – Bartosz Mariański

„Hokeista Roku 2024” – Bartosz Fraszko

„Wydarzenie Roku 2024” – Awans piłkarzy do Ekstraklasy

Podczas Złotych Buków wręczono także nagrodę dla Szachisty Roku, którym został młody zawodnik Hetmana GKS Katowice Jan Klimkowski. Ponadto specjalną nagrodę za szachowe mistrzostwo świata do lat 14 wręczono innemu zawodnikowi Hetmana, Patrykowi Cieślakowi.

Tradycją Gali Złotych Buków jest także wręczanie statuetek specjalnych. Nie zabrakło wyjątkowej nagrody Superbuka, którego przyznano śp. Adamowi Ledwoniowi, piłkarskiej legendzie katowickiego klubu. Z rąk wiceprezydenta miasta Katowice Macieja Biskupskiego oraz prezesa klubu Krzysztofa Nowaka nagrodę odebrali Barbara i Ryszard Ledwoń, rodzice śp. Adama.

Podczas gali uhonorowano jubileusz 10 lat działalności Klubu Kibiców Niepełnosprawnych GKS-u Katowice. Odbyła się także, jak co roku, licytacja wyjątkowej statuetki na rzecz wsparcia Domu Aniołów Stróżów, wieloletniego partnera GieKSy. Licytację wygrała piłkarska sekcja GKS-u.

Zaległą nagrodę – za rok 2018 – odebrał Lukas Klemenz, który po kilkuletniej przerwie wrócił do GKS-u Katowice.

katowickisport.pl – GKS Katowice zatrzymuje dwóch ważnych graczy!

Dwóch kluczowych zawodników GKS-u Katowice zdecydowało się złożyć podpisy pod nowymi kontraktami z klubem. To bardzo dobre wieści dla fanów beniaminka PKO Ekstraklasy.

GKS Katowice z radością poinformował o przedłużeniu kontraktów z dwoma ważnymi zawodnikami klubu. Podpisy pod nowymi umowami złożyli Dawid Kudła i Marcin Wasielewski. W obu przypadkach nowe kontrakty obowiązywać będą do końca czerwca 2027 roku.

Dawid Kudła dołączył do GKS-u latem 2021 roku. Jego znakomita dyspozycja w sezonie 2023/2024 znacząco pomogła GieKSie wywalczyć awans do PKO BP Ekstraklasy. W barwach GKS-u rozegrał dotąd 113 meczów i zachował 38 czystych kont. W tym sezonie Kudła wystąpił w 18 spotkaniach i pięciokrotnie zagrał na zero.

Marcin Wasielewski piłkarzem GKS-u Katowice został rok później (lato 2022) i od razu stał się ważnym piłkarzem drużyny trenera Rafała Góraka. Dla GieKSy zagrał 86 meczów notując 14 asyst i dwa gole. W obecnych rozgrywkach dołożył 19 spotkań. Zanotował w nich jedną bramkę i trzy asysty.

lechpoznan.pl – Filip Szymczak wypożyczony do GKS Katowice

Filip Szymczak rundę wiosenną sezonu 2024/2025 spędzi w GKS Katowice. 22-letni napastnik Lecha Poznań został wypożyczony na pół roku do beniaminka PKO BP Ekstraklasy, GKS Katowice. W umowie nie ma opcji wykupu.

To powrót wychowanka Kolejorza do ekipy ze stolicy Górnego Śląska. Był bowiem wypożyczony do GKS na sezon 2021/2022, kiedy katowiczanie występowali na zapleczu Ekstraklasy. Wówczas w 32 meczach strzelił 11 goli. Lechitą Filip jest od 2013 roku, kiedy przeszedł z lokalnego rywala – Warty. W pierwszej drużynie zadebiutował 24 września 2019 roku w wyjazdowym starciu Pucharu Polski z Chrobrym Głogów (2:0). Z kolei w lidze na swój pierwszy występ czekał do początku wiosny 2020, kiedy to wszedł na murawę w końcówce spotkania z Rakowem Częstochowa (3:0) przy Bułgarskiej.

W Lechu do tej pory rozegrał 110 meczów, w których strzelił 11 goli i dorzucił 9 asyst. Jest reprezentantem Polski U-21, kadra z napastnikiem w składzie awansowała na czerwcowe mistrzostwa Europy, które odbędą się na Słowacji i wiele wskazuje na to, że Szymczak również pojedzie na tę imprezę.

tspodbeskidzie.pl – [SPARING]: GKS Katowice – Podbeskidzie 2:2

[…] Katowiczanie w piątek udanie rozpoczęli wiosnę w Ekstraklasie, pokonując 1:0 Stal Mielec. W sobotnie przedpołudnie podopieczni Rafała Góraka na bocznym boisku przy Bukowej zmierzyli się z Podbeskidziem.

Szczególnie w pierwszej połowie mecz rozgrywany był w bardzo dobrym tempie i obfitował w sytuacje podbramkowe. Po kilku niewykorzystanych okazjach po stronie Górali, katowiczanie odpowiedzieli zabójczą kontrą zakończoną mocnym uderzeniem Mateusza Marca.

Jeszcze przed przerwą zespół Podbeskidzia odrobił stratę z nawiązką. Najpierw snajperskim zmysłem wykazał się Maciej Górski, który wyrównał stan meczu. Nie minęła minuta, a ponownie piłkę w bramce GKS-u umieścił Bartosz Florek i Górale prowadzili 1:2.

Druga połowa przyjęła początkowo bardzo podobny przebieg: najpierw groźne akcje TSP, a następnie gol dla Gieksy, którego autorem był znów Mateusz Marzec. Pomimo kilku niezłych sytuacji z jednej i z drugiej strony więcej goli już nie zobaczyliśmy i spotkanie zakończyło się remisem 2:2.

SIATKÓWKA

siatka.org – Argentyńczyk znowu w PlusLidze. Przyjmujący wraca do GKSu Katowice

Po dwuletniej przerwie, na powrót na polskie parkiety zdecydował się Gonzalo Quiroga. Przyjmujący reprezentował wcześniej barwy GKS-u Katowice, po czym przeniósł się do ligi francuskiej. Teraz wróci jednak do swoich europejskich korzeni i raz jeszcze dołączy do katowickiej ekipy. Czy będzie to jednak PlusLiga czy I liga? GKS na ten moment jest na ostatnim miejscu w tabeli.

Gonzalo Quiroga ma za sobą pięcioletnie doświadczenie w PlusLidze, z czego aż cztery lata spędził w GKSie Katowice. W przerwach pomiędzy grą w śląskim klubie reprezentował barwy kilku francuskich klubów. Jeden sezon spędził również w BKSie Visła Bydgoszcz. W sezonie 2025/26, po dwóch latach przerwy, po raz trzeci wróci do Katowic. Nie wiadomo jednak, czy ekipie ze śląska uda się utrzymać w PlusLidze. Jeżeli tak się nie stanie, czeka ich spadek do I ligi, a budowany obecnie skład będzie walczył o powrót do najwyższej klasy rozgrywek.

Argentyński przyjmujący ostatni mecz z GKSem Katowice rozegrał w sezonie 2022/23. W wówczas nie udało im się wywalczyć awansu do fazy play-off, jednak Quiroga wielokrotnie meldował się na boisku i w kluczowych momentach pokazywał się z dobrej strony. W tej chwili jego były klub nie radzi sobie jednak najlepiej. W trwającym sezonie 2024/25 zajmuje ostatnią lokatę w tabeli PlusLigi i jest mocno zagrożony spadkiem do I ligi. Zarząd przygotowuje drużynę na każdą sytuację, a kolejne ruchy transferowe pokazują gotowość do walki o utrzymanie, a w najgorszym scenariuszu – szybki powrót z zaplecza PlusLigi.

PGE Projekt Warszawa górą, ale rywal pokazał zęby

Mecz 23. kolejki pomiędzy GKS-em Katowice, a PGE Projektem Warszawa nie okazał się w pełni jednostronny. Przez większość spotkania gospodarzom udało się dotrzymywać kroku faworytom, choć tylko w jednej partii przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Cennych punktów jednak nie udało im się wywalczyć.

Od dwupunktowego prowadzenia po dwóch błędach stołecznych rozpoczęli mecz gospodarze (4:2). Na środku siatki nieustannie pokazywał się Jakub Kochanowski. Obie drużyny wraz z czasem zwiększały obroty, Projekt wyrównał po punktowym bloku (5:5). Nawiązała się równa gra punkt za punkt (11:11). Po błędzie miejscowych to podopieczni Piotra Grabana oddalili się na dwa oczka (13:11), a potem ponownie postawili szczelny blok (16:13). Punktowym serwisem odpowiedział jeszcze Aymen Bouguerra (17:16), ale raz jeszcze we znaki dał się warszawski blok (20:17, 24:20). Seta zakończył autowy serwis Damiana Domagały (25:21).

Trzypunktową zaliczkę przy serii zagrywek Tobiasa Branda i jego asie zbudowali na starcie goście (3:0). Utrzymywał się dwupunktowy dystans pomiędzy oboma zespołami (10:8). Po błędzie własnym w ataku Projekt wypuścił prowadzenie (10:10), a po kolejnym asie Bouguerry nawet przegrywał 11:12. Ponownie byliśmy świadkami gry punkt za punkt, choć nie na długo. Bartłomiej Bołądź asem i Kochanowski blokiem wyprowadzili swój zespół na dwupunktowe prowadzenie (16:14), które w mgnieniu oka zniwelował Bouguerra. Tunezyjczyk stał się motorem napędowym swojej drużyny, na siatce wysoką czujność zachowywał Łukasz Usowicz (19:17). Przyjezdni mieli problemy w ofensywie, zwłaszcza trudności z przełamaniem bloku miał Artur Szalpuk. Po ataku Macieja Woza i autowej zagrywce Bołądzia GieKSa wyrównała (25:22).

Trzecią część zainicjowała długa gra punkt za punkt (8:8). W pojedynkę pierwszą przewagę zbudował Domagała, który posłał dwa asy z rzędu (10:8). Wyraźne trudności w ofensywie mieli goście. Nie zwalniał ręki po stronie gospodarzy Bouguerra, który powiększył przewagę GKS-u (14:9). Dwukrotnie w krótkim odstępie grę przerwał trener Graban. Zaczęli pracować zagrywką stołeczni. Asa posłał Jan Firlej, a trzy punkty zainkasował Jurij Semeniuk (15:15). Przez moment zespoły pozostawały w zawarciu, ale przy serii ukraińskiego środkowego drużyna ze stolicy zbudowała przewagę (20:17). W ważnych momentach widzialny był Bołądź, który kończył kontry, a także samemu posłał asa (22:19). Nie spuszczali z tonu miejscowi, jednak podejmowane przez nich ryzyko w polu serwisowym nie popłacało. Partię w długiej wymianie zakończył Bołądź (25:22).

Od samego startu czwartej partii ciosy między sobą wymieniali Bouguerra i Bołądź. Ponownie wynik był remisowy (6:6). Dopiero kiedy wyższy bieg wrzucił Brand a pola serwisowego nie opuszczał Artur Szalpuk – stołeczni zbudowali trzypunktową zaliczkę (9:6). Falowało i szwankowało przyjęcie katowiczan. Ci popełniali błędy własne przy rozegraniu oraz w ofensywie. Wykorzystał moment słabości Brand, który trzema asami z rzędu dosadnie pokazał, dokąd zmierza spotkanie (18:10). Reagował jeszcze zmianami Emil Siewiorek, ale jego podopieczni nie mogli rozwinąć skrzydeł w ataku. Dwukrotnie zatrzymany został Bartosz Gomułka (20:11, 23:13). Mecz dobiegł końca po zepsutym serwisie Woza (25:15).

GKS Katowice – PGE Projekt Warszawa 1:3 (21:25, 25:22, 22:25, 15:25)

HOKEJ

hokej.net – Derby można przegrać, lecz nie można odpuścić walki. Ogrom emocji w Katowicach

Hokeiści z Katowic oraz Tychów zadbali o odpowiednią otoczkę Hokejowych Derbów Śląska. Nie zabrakło bramek, zwrotów akcji, mocnych starć, a przede wszystkim emocji do ostatniej sekundy. Ostatecznie lepsi okazali się podopieczni Pekki Tirrkonena, którzy zwycięstwem 4:3 przypieczętowali tytuł najlepszej drużyny sezonu zasadniczego.

Hokejowe Derby Śląska w ostatnich sezonach wyrastają na jedną z najciekawszych rywalizacji, nie tylko dla kibiców hokeja na Górnym Śląsku. Katowicko-tyskie pojedynki to przede wszystkim starcia czołowych polskich drużyn. Piąta odsłona derbowego spektaklu to starcie najlepszej tyskiej ofensywy (167 zdobytych bramek) z najszczelniejszą katowicka defensywą (71 straconych bramek). Trener Jacek Płachta scalając formację wicemistrzów Polski zdecydował się jedynie na kosmetyczne zmiany, w stosunku do składu jaki wystąpił w Oświęcimiu. Dantego Salituro w trzeciej formacji zastąpił Marcus Kallionkieli. W składzie gości zabrakło przede wszystkim kontuzjowanego Matiasa Lehtonena. Pomiędzy słupkami trener Pekka Tirkkonen zdecydował się zadysponować do gry Kamila Lewartowskiego.

Gdy na lodzie spotykają się dwie drużyny mające w swoich składach tak wiele indywidualności, można oczekiwać emocji od pierwszego wznowienia. Nie inaczej było w derbowym pojedynku, ledwie 150 sekund potrzebowali goście na zdobycie dwóch bramek. W 40. sekundzie Olaf Bizacki wrzucił krążek spod niebieskiej linii, pod bramką najprzytomniej zachował się Alan Łyszczarczyk, który pokonał Johna Murraya. O wydarzeniach z 3. minuty katowicka defensywa z pewnością chciała by jak najszybciej zapomnieć. Podopieczni Jacka Płachty kompletnie stracili rachubę nad położeniem krążka. Swój posterunek opuścił również Murray, zostawiając odsłoniętą bramkę. W tych okolicznościach Olaf Bizacki, do którego ostatecznie trafił krążek był wręcz w obowiązku, aby podwyższyć prowadzenie swojego zespołu.

Katowiczanie, próbując odpowiedzieć na nokautujące ciosy z pierwszych minut, sprawiali wrażenie nieco elektrycznych. Krążek podczas rozgrywania ich akcji często nie był dogrywany w tempo, co nie pozwalało na realne zagrożenie przeciwnikowi. Tyszanie, którzy fińską siłą stoją rzecz jasna tylko czekali na okazję do kontry. Ta otworzyła się przed przyjezdnymi w 10. minucie. Daniła Larionovs otworzył drogę do bramki Jere-Matiasowi Alanenowi, który z zimną krwią umieścił krążek pod samą poprzeczką. Ta akcja okazała się ostatnim akcentem Johna Murraya w dzisiejszym spotkaniu, którego decyzją Jacka Płachty zastąpił Michał Kieler. Na 14 sekund przed końcem pierwszej odsłony lider THL wyprowadził kolejną kontrę. Strzał Mateusza Gościńskiego zatrzymał na parkanach Michał Kieler. Odbity krążek trafił wprost na łyżwę Albina Runessona, który…skierował go do własnej bramki, prezentując gościom czwarte trafienie.

Początek drugiej odsłony należał do gospodarzy, jednak tyszanie mądrze pracowali w obronie, nie pozwalając aby gra na krążku GieKSy prokurowała zagrożenie pod ich bramką. Zwrot akcji nastąpił w 29. minucie. Z boksem kar zmuszony był przywitać się Bartłomiej Pociecha. Zespół Jacka Płachty zdołał dobrze popracować na krążku w przewadze, lecz bramka dla wicemistrzów Polski padła równo z powracającym na lód Pociechą. Kacper Maciaś widząc jak mocno ograniczone możliwość obrony ma Kamil Lewartowski posłał strzał z prawego bulika. W 36. minucie zagrożenie pod własną bramką sprokurował Bartosz Ciura. Doświadczony defensor pozwolił odebrać sobie krążek w tercji obronnej. Kallionkieli po przejęciu gumy momentalnie zaadresował ją do Andersona, który silnym strzałem pod poprzeczkę wpisał się na listę strzelców. Nieco ponad minutę później Jean Dupuy celebrował kontaktową bramkę, otrzymując świetne podanie zza bramki od Bena Sokaya. Co więcej, kolejna akcja mogła dać GieKSie wyrównanie, jednak intencję Michalskiego z backhandu odczytał Lewartowski.

Jeszcze ostatnie minuty drugiej tercji zdradziły nam, że sporo do wyjaśnienia mają między sobą Joona Monto oraz Pontus Englund. W 39. minucie Szwed odsiadywał karę dwóch minut za spowodowanie upadki tyskiego napastnika. Eskalacja konfliktu pomiędzy zawodnikami nastąpiła jednak w trzeciej odsłonie. Katowicki defensor w 41. minucie atakiem kolanem postanowił wyjaśnić napięcie pomiędzy nim a Monto. Takie rozwiązanie konfliktu zostało wycenione przez arbitrów na karę 5 minut za nieprzepisową interwencję oraz karę meczu za niesportowe zachowanie. W tym momencie Englund zakończył udział w derbach z dorobkiem 27 minut karnych.

Tyszanie mający przed sobą perspektywę niemal 4 minut gry w przewadze nie zdołali jednak podwyższyć prowadzenia, co więcej bliski wyrównania w osłabieniu był Bartosz Fraszko, który przegrał pojedynek sam na samz Lewartowskim. Bramkarze obu drużyn okazali się w końcowych minutach mocnymi ogniwami swoich zespołów i to głównie za sprawą ich dobrej postawy wynik nie uległ już zmianie.

Pograli twardo, jak to mają w zwyczaju. Minimalne zwycięstwo GieKSy

GKS Katowice na otwarcie 42. kolejki TAURON Hokej Ligi pokonał przed własną publicznością JKH GKS Jastrzębie 3:2. Kibice, którzy zdecydowali się obejrzeć derbowy mecz, byli świadkami twardego spotkania, w którym walka o korzystny rezultat trwała do ostatnich sekund. Dzięki odniesionemu zwycięstwu podopieczni Jacka Płachty objęli drugą lokatę w ligowej tabeli.

Ostatnie porażki musiały podrażnić ambicję wicemistrzów Polski. Podopieczni Jacka Płachty z całą pewnością mają świadomość popełnionych błędów, które przyczyniły się do zerowego dorobku punktowego w dwóch ostatnich spotkaniach. A, że w sporcie nie ma lepszej drogi do zmycia grzechów, niż zwycięstwo w ważnym spotkaniu to katowiczanie od pierwszych sekund postanowili przejąć inicjatywę nad wydarzeniami na lodzie. Już w 2. minucie nic nie stało na przeszkodzie, aby Mateusz Michalski otworzył wynik spotkania. 33-latek otrzymał świetne podanie od Marcusa Kallionkieliego, nie zdołał jednak czysto zaadresować krążka w kierunku odsłoniętego krótkiego słupka. W kolejnych minutach jastrzębską obronę próbował na karuzelę wrzucać Bartosz Fraszko- defensorzy jednak do spółki z Vilho Heikkinenem dobrze wywiązywali się ze swoich obowiązków. Receptę na fińskiego golkipera znalazł w 5. minucie Albin Runesson, który widząc jak szczelną zasłonę ma przed sobą bramkarz rywali podjął decyzję o oddaniu strzału. W tych okolicznościach Szwed otworzył wynik czwartkowego spotkania. Choć w kolejnych minutach gospodarze zdołali utrzymywać wydarzenia z dala od swojej bramki, to w 14. minucie katowickiej defensywie zdarzyła się „chwila zapomnienia”. Dwójka defensorów pozostawiła za swoimi plecami Samuel Petráša. Po przejęciu gumy, ten fakt nie uszedł uwadze Hannu Kuru, który obsłużył Petráša dokładnym podaniem. 29-latkowi nie pozostało nic innego jak skierować gumę do bramki.

Początek drugiej odsłony podobnie jak pierwszej należał do gospodarzy. W 24. minucie odwróciły się rolę i to podopieczni Róberta Kalábera sprawili prezent swoim rywalom, rozgrywając niechlujnie krążek we własnej tercji- który chwilę później padł łupem Grzegorza Pasiuta. Kapitan GieKSy obecny był również przy wykończeniu akcji, gdzie po strzale Bartosza Fraszki skierował ostatecznie krążek za linie bramkową. W kolejnych minutach bandy trzeszczały a zawodnicy nie odpuszczali sobie twardych pojedynków. Najmocniej temperatura spotkania udzieliła się Travisowi Vervedzie i Samuelowi Petrášowi, którzy za chęci nawiązania „hokejowego tanga” zmuszeni byli przez najbliższe dwie minuty obserwować wydarzenia z boksu kar. Kolejny raz kibice przekonali się o słuszności porzekadła „nie dasz, to dostaniesz”. Przyjezdni mieli wszystkie argumenty, aby doprowadzić do wyrównania. Tymczasem po strzale Macieja Urbanowicza z 33. minuty, Marcus Kallionkieli wyprowadził kontrę dającą trzecią bramkę GieKSie.

W 53. minucie na ławkę kar powędrował Christian Mroczkowski, a podopieczni trenera Kalábera błyskawicznie przeszli do rzeczy. Strzał z prawego bulika posłał Hannu Kuru. Krążek najprawdopodobniej gdzieś pod ramieniem interweniującego Johna Murraya ostatecznie znalazł drogę do siatka. Było więc jasne, że emocji nie zabraknie do samego końca. Nie zabrakło walki, wykluczeń jednak wynik już nie uległ zmianie i to katowiczanie sięgnęli po pełną pulę punktów.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Stal Mielec kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Stal Mielec jest starą i zasłużoną podkarpacką ekipą, która na początku lat 70. zapoczątkowała swój ruch kibicowski. To właśnie wtedy mielczanie sięgnęli dwukrotnie po Mistrzostwo Polski (w 1973 i 1976 roku), a przyjazd takich firm jak Crvena Zvezda Belgrad, Real Madryt czy Hamburger SV ściągnął tłumy kibiców, z których wyrosło grono fanatyków – tworzące młyn i jeżdżące za Stalą po Polsce.

Lata 80. to rozruch polskich trybun. W większych miastach powstawały kluby kibica, także zawierano pierwsze sojusze. Mielec, mimo niespełna 80 tys. mieszkańców, już wtedy miał swoich szalikowców. Chłopcy ze Stali starali się trwać przy klubie i udawało im się to z różnymi skutkami (np. w 2018 roku tymczasowo postanowili zawiesić działalność na trybunach, ale szybko wyszli z kryzysu). W początkowych latach potrafili, jako jedni z pierwszych w kraju, zorganizować ogólnopolski zjazd kibiców.

Po spadku Stali z Ekstraklasy w 1996 roku zaczęła się piłkarska nędza i równa pochyła, która dla fanów FKS-u była nie do zaakceptowania. W sezonie 1997/1998 doszło nawet do sytuacji, że klub, po wycofaniu się z ligi, zniknął z piłkarskiej mapy Polski. Wtedy banda Stali, aby nie popaść w kryzys, zaczęła udzielać się na… siatkówce oraz wspierać zgody, z którymi miała wtedy sztamę (Cracovia, Czarni Jasło, Korona Kielce, Polonia Warszawa i Sandecja Nowy Sącz).

Rok później Stal przystąpiła do ligi, zaczynając w klasie okręgowej. Jeżdżenie po okolicznych wioskach, w których sympatie były skierowane ku lokalnym kosom Stali, sprawiły, że na każdym wyjeździe coś się działo. Nadszedł złoty chuligański okres dla bandy CHMK ’99 (Chuligani Miasta Kryzysu), która mimo grania w niskiej lidze, zapewniała na peronie w Mielcu sporo atrakcji ekipom przejeżdżającym przez ich miasto (tym z ekstraklasy i ligi niżej). Było o nich głośno nie tylko na Podkarpaciu, na którym urośli do miana jednej z najmocniejszych ekip regionu. Później, już takiej bandy jak CHMK ’99 nie było, więc do głosu zaczęła dochodzić Stalówka oraz Resovia, które – po utworzeniu tzw. Podkarpackiej Ośmiornicy – na długie lata zdominowały cały region.

Inne dawne zgody Stali to między innymi GKS Tychy, Zawisza Bydgoszcz, Tarnovia czy ŁKS Łódź. Z obecnych zgód zostały im dwie regionalne, ale bardzo dobrze scementowane – Czarni oraz Sandecja.

Z nami wiąże się jedna historia, gdzie teoretycznie była zgoda, ale… w dzisiejszym nazewnictwie to słowo byłoby zdecydowanie wyolbrzymione. W 1985 roku zagraliśmy swój pierwszy finał Pucharu Polski w Warszawie z Widzewem Łódź. Finały w tamtych czasach wyglądały tak, że zjeżdżało się mnóstwo ekip z całego kraju. Jedną z tych ekip, która na stadionie Legii nas wspierała, była właśnie mielecka Stal.

Nasza rywalizacja trwała od początku powstania GieKSy. Od 1964 do 1996 roku regularnie, acz z przerwami, graliśmy ze sobą w lidze.

Pierwszy odnotowany wyjazd do Mielca miał miejsce wiosną 1990 roku – wybrało się tam wtedy 30 GieKSiarzy.

Wiosną 1992 roku zremisowaliśmy u siebie 0:0, ale atrakcją dla widzów był leczący kontuzję Jan Furtok, który zaczynał robić karierę w Bundeslidze.

W październiku 1992 roku Mielec ponownie odwiedziło 30 fanów GKS-u, którzy postanowili obić i rozgonić kibiców Stali, przez co nasza delegacja miała przeboje z mundurowymi.

Wiosną 1993 roku pod koniec ligi u siebie zremisowaliśmy 2:2.

W sezonie 1993/1994 do Mielca (w sierpniu) wybrało się dokładnie 46 fanatyków, co na tamte lata było bardzo dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę mocno skomplikowaną podróż z kilkoma przesiadkami.

Sezon 1994/1995 to ten, którym fani Stali Mielec pierwszy raz pojawili się na Bukowej. W październiku przyjechali w 10 osób, co na środowy termin, było przyzwoitą liczbą.

W kwietniu 1995 roku zagraliśmy ponownie, tym razem w ramach Pucharu Polski. Fani Stali, pojawili się w środę w liczbie 10 głów, z czego połowa nie weszła przez brak biletów i została pod kasami. Od strony piłkarskiej warto odnotować, że gola zdobył Mirosław Widuch, który dla GieKSy strzelił dwie bramki, a nie, jak podają wszystkie archiwa, jedną (wspominając trafienie z meczu z Górnikiem Zabrze).

W maju 1995 roku do Mielca wybrało się rekordowe 50 osób, a swoją historię na wyjazdach z flagą zaczynało pisać FC Jaworzno.

Sezon 1995/1996 to nasza ostatnia wspólna rywalizacja ze Stalą w Ekstraklasie. W październiku  przyjechało 10 fanatyków Stali, którzy byli świadkiem pierwszego zwycięstwa (1:0) ich klubu na stadionie GieKSy.

W maju 1996 roku do Mielca wybrało się 30 kibiców GieKSy, którzy obejrzeli zwycięstwo (1:0).

Nasza rozłąka trwała 20 lat i spotkaliśmy się w pierwszej lidze.

Jesienią 2016 roku podejmowaliśmy Stal na Bukowej. Goście przyjechali w 108 osób, w tym 13 Czarni Jasło. GieKSa wygrała 1:0.

W kwietniu 2017 nie mogliśmy, po 21 latach, udać się do Mielca. Obok stadionu trwała budowa hali, która stała się pretekstem do tego, by nas nie wpuścić na stadion. Piłkarze zremisowali 3:3.

W sezonie 2017/2018 mieliśmy powtórkę z rozrywki. We wrześniu graliśmy na wyjeździe ze Stalą, ale tym razem powód inny – kostka brukowa przy sektorze gości. GieKSa przegrała 2:3.

W kwietniu 2018 roku podejmowaliśmy Stal u siebie. Tym razem mielczanie zawitali w 97 osób. Blaszok robił, co mógł, ale piłkarze przegrali 0:2, koncertowo odpuszczając końcówkę ligi.

W sezonie 2018/2019 nastąpił przełom, ale łatwo nie było… W październiku pojechaliśmy, wówczas rekordowym składem, do Mielca w 343 osoby, w tym 60 JKS Jarosław. Niestety do klatki weszło jedynie 210 osób, a część ekipy, wraz ze Świrami, oglądała mecz zza płotu. Na tym meczu gospodarze nie wystawili młynu, ze względu na zawieszenie działalności kibicowskiej.

Ostatni nasz mecz na Bukowej to maj 2019 roku. Niecałe 2000 widzów jeszcze nie było świadome, że niedługo spadniemy do drugiej ligi (na trzeci poziom rozgrywkowy). Piłkarze przegrali 0:2, a mecz oglądało 5 kibiców gości, którzy pojawili się w Katowicach bez flag. Pomału wychodzili z wielkiego kryzysu, jakim było zawieszenie działalności na trybunach.

Po awansie do Ekstraklasy w 2024 roku to właśnie Stal Mielec była naszym pierwszym wyjazdem, ale znowu nie było łatwo… Już na dzień dobry „pogratulować” postanowił nam PZPN, dając zakaz wyjazdowy. Na szczęście, dzięki uprzejmości kibiców Stali, mogliśmy pojawić się w Mielcu po 6 latach przerwy. Obok, pustej tego dnia klatki, zasiadło 384 fanatyków GieKSy, w tym 1 Banik Ostrava. Była to nasza najlepsza liczba w historii na stadionie Stali.

Czy Stal pobije swój rekord wyjazdowy z 2016 roku, kiedy pojawili się w 108 osób? Tego dowiemy się w piątek. Ostatnie chwile na Bukowej…

Część materiałów została zaczerpnięta ze strony www.GzG64.pl. – najlepszej kroniki kibiców GieKSy.

Kontynuuj czytanie

Felietony Kibice Piłka nożna

„Uważaj czego sobie życzysz, bo… może się to spełnić”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

18 lat temu – 5 kwietnia 2007 roku na katowickim rynku odbyła się manifestacja kibiców GieKSy. Fani domagali się wówczas natychmiastowych działań Urzędu Miasta w sprawie przejęcia stadionu GKS-u, uregulowania jego kwestii administracyjnych oraz natychmiastowego remontu. Ze względu na zły stan obiektu rozgrywany dwa dni później mecz 20. kolejki III ligi z Gawinem Królewska Wola odbył się przy zamkniętych trybunach…

Z kolei siedem lat później – w 2014 roku – kibice GieKSy rozkręcili akcję „Stadion Dla Katowic”. Powstał specjalny fanpage na Facebooku, na którym publikowane były zdjęcia znanych osób ze świata sportu, muzyki czy show-biznesu, które trzymały specjalną grafikę popierającą naszą akcję.

Dziś mamy rok 2025 i z tego co słyszymy, za chwilę w końcu po raz pierwszy obejrzymy mecz GieKSy na nowym, pięknym obiekcie. Jednak im bliżej tego dnia, tym bardziej… smutno.

Podczas wspomnianej manifestacji miałem 16 lat. Pamiętam tamtą akcję doskonale, bo jeszcze tego samego dnia wykonaliśmy z kolegami na Brynowie drugie graffiti sławiące GKS. Byliśmy małolatami zakochanymi w GieKSie do szaleństwa. Wydawało nam się wówczas, że sprawa stadionu rozwiąże się lada moment, a my będziemy mogli chodzić na mecze rozgrywane na nowym obiekcie tak, jak kibice klubów w większości dużych miast w Polsce. Nie sądziliśmy wówczas, że podobnie jak nasz rozbrat z Ekstraklasą, tak i walka o nowy stadion zajmie blisko dwadzieścia długich lat.

Stare, podobno chińskie, przysłowie mówi „uważaj czego sobie życzyć, bo może się to spełnić”. Dziś, kiedy patrzę na te wszystkie lata z perspektywy czasu, samemu mając lat 33, nie mogę się z tym powiedzeniem nie zgodzić. Chcieliśmy tego stadionu ze wszystkich sił, manifestowaliśmy, organizowaliśmy akcje, przekonywaliśmy władze miasta, braliśmy udział w konsultacjach społecznych, chodziliśmy na spotkania, agitowaliśmy i każdego dnia podnosiliśmy tę kwestię. Po latach nasze starania przyniosły upragniony skutek. To znamienne, że trzy lata temu uroczystego wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego stadionu wraz z Prezydentem Miasta dokonywał Piotr Koszecki Prezes Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Nie Prezes Klubu, a właśnie Prezes Stowarzyszenia Kibiców!

Trzy lata temu, mimo iż budowa miała się szybko rozpocząć, plac budowy został przygotowany, a ekipa firmy NDI rozstawiała pierwsze sprzęty i tworzyła zaplecze, większość z nas mimo wszystko wciąż powątpiewała i miała obawy. A bo teren powydobywczy, a bo w Nowym Sączu też przerwali budowę, a bo może pieniędzy zabraknąć i tak dalej. Wszystko jednak potoczyło się (prawie) zgodnie z harmonogramem i prace zostały zakończone. Powołana do życia „Spółka Stadion”ma za sobą ostatnie odbiory i – według słów prezydenta Krupy – na „Nowej Bukowej” oficjalnie spotkamy się po raz pierwszy pod koniec marca, podczas derbowego spotkania z Górnikiem Zabrze.

No i właśnie. Spełnia się to, czego sobie życzyliśmy. GKS niewątpliwie tego stadionu potrzebuje, jako społeczność zasłużyliśmy na niego, a miastu Katowice po prostu nie przystoi mieć gorszego obiektu. Ja jednak nie umiem się w pełni z tego cieszyć. Kiedy patrzę na starą Bukową, myślę o wszystkich meczach, które tam rozgrywaliśmy, o ławkach na Blaszoku, o nieistniejącej już Północnej, o zegarze, o organizowanych odśnieżaniach murawy czy sprzątaniach stadionu, o wszystkich meczach, oprawach, pięknych chwilach i gorzkich porażkach to po prostu nie umiem przyswoić informacji, że to już koniec. Że wychodząc z meczu z Zagłębiem Lubin, wyjdziemy z Bukowej po raz ostatni. Że dom, w którym tak dobrze znam każdy kąt i w którym tak dobrze się czuję, trzeba będzie opuścić…

Chyba trzeba zacząć sobie życzyć, by atmosfera i klimat Bukowej wraz z nami przeniosły się na nowy obiekt. A nuż się spełni.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Wygrana cenniejsza niż złoto

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Są mecze, które są niedoceniane, a wręcz zapomniane. A ważą przecież niebywale dużo i decydują o całości sezonu. Tak jak trener wspomniał na konferencji po Stali o „bohaterach” meczowych, którzy czasem na pierwszy rzut oka są totalnie w cieniu, bo wykonują czarną, niewidoczną robotę, a po analizie wychodzi, że mieli kluczowy wpływ na rezultat spotkania. I tak właśnie jest z niektórymi meczami. Możemy wspominać efektowne zwycięstwo z Mistrzem Polski, zawsze groźną na wyjazdach Pogonią Szczecin (to taki żart) czy spektakularne zwycięstwo na Cracovii. Ale kto pamięta męczenie buły w upale i wyszarpanie zwycięstwa w Mielcu?

Oczywiście z tym „męczeniem buły” to pewien zabieg retoryczny, bo tamten mecz może nie był efektowny, ale taktycznie bardzo dobry.

I podobnie może być ze wczorajszym pojedynkiem ze Stalą, choć to spotkanie mimo wszystko – ze względu na to, że było ono na Bukowej – zapisze się w pamięci kibiców nieco bardziej. Ale czy jako jakiś specjalnie wartościowy czy kluczowy rezultat?

Przed rewanżowym meczem z Radomiakiem pisałem, że jeśli będzie remis to i tak będzie bardzo dobrze, a jeśli wygrana – wybornie. Można sobie zadać pytanie – czy gdyby wtedy było wybornie, a teraz zremisowali- lub nie daj Boże – przegralibyśmy ze Stalą, jakie mielibyśmy odczucia. A tak – i tak w trzech ostatnich kolejkach mamy siedem punktów. W pięciu ostatnich bilans 3-1-1. Bilans naprawdę iście korzystny i to nie tylko jak na beniaminka.

Chcemy w tej ekstraklasie grać na lata, ale żeby tak było… musimy najpierw się w pierwszym sezonie utrzymać. Nie można stracić czujności, ale jak na razie idzie to – punktowo – bardzo dobrze. Znów bawiąc się w nasze punktowe wyliczanki, to zakładając magiczną granicę 38 punktów dających pewne pozostanie w lidze, pozostaje nam do zdobycia już zaledwie 12 oczek. Czyli w 15 kolejkach są to bilanse: 4-0-11, 3-3-9, 2-6-7, 1-9-5, a nawet 0-12-3. Mówiąc delikatnie – jest to do zrobienia, a przecież mówimy o absolutnym minimum potrzebnym do utrzymania. GieKSa zachowując swoją postawę z jesieni i teraz, grając na swojej intensywności i zasadach i przecież cały czas czyniąc rozwój – tych punktów może zdobyć po prostu więcej. Wcale bym się nie zdziwił, gdybyśmy się nieśmiało zbliżyli do pięćdziesiątki. Może nie dobijemy do tego pułapu, ale ponad czterdzieści punktów – jeśli GKS będzie grał tak jak do tej pory – spokojnie powinien zgarnąć.

Dlatego też wczorajsze spotkanie miało swoją niesamowitą wagę i zwycięstwo jest po prostu bezcenne. Nie tylko ze względu na samą liczbę punktów w tabeli. GKS grał z bezpośrednim przeciwnikiem w walce o utrzymanie, z drużyną, która nie jest słaba, która przecież w końcówce jesieni zanotowała kilka naprawdę ciekawych wyników – zwycięstwa z rozpędzoną Puszczą i Radomiakiem czy remis z Legią. Z Widzewem na koniec roku też byli bardzo blisko remisu. Nie jest to więc chłopiec do bicia i trochę punktów jeszcze w tym sezonie zdobędzie.

Faktem jest, że GieKSa rozegrała naprawdę dobre spotkanie, to była ta GieKSa z jesieni, waleczna i zdeterminowana. Patrząc na wiele poprzednich sezonów, te początki rund czy właśnie całych sezonów były smętne, niemrawe, kiedyś katowiczanie regularnie na początek przegrywali. Teraz zarówno rok temu, jak i obecnie, piłkarze Rafała Góraka zaczynają od zwycięstwa. We wczorajszym spotkaniu mieliśmy kilka dogodnych okazji, był słupek Bergiera, poprzeczka Repki, sam na sam tego samego zawodnika i kilka innych niezłych sytuacji. Fantastyczne otwierające podania – Wasielewskiego do Repki, Repki do Wasielewskiego czy w końcu Bartosza Nowaka do Wasyla, który… nie był zaskoczony tym, że znalazł się w jakiejś dziwacznej sytuacji sam na sam, tylko pognał na bramkę, wyprzedził trącającego go obrońcę i strzelił do siatki. Przysięgam, że to bardzo rzadkie, ale to była jedna z tych sytuacji, kiedy intuicja mi podpowiadała, że po tym strzale na sto procent będzie gol. Tak samo miałem, gdy do strzału składał się Sebastian Milewski przy Kałuży. Tak jak i wtedy, gdy w 2004 roku Massimo Ambrosini nabiegał na piłkę jako zawodnik Milanu w meczu z Lazio… dobra, zostawmy to.

(Jak ktoś jest zainteresowany tą bramką Ambrosiniego, to może ją sobie zobaczyć na Youtube, tylko ostrzegam, traumatyczne skojarzenia z podobnym golem).

Ale, ale… Żeby nie było tak euforycznie. Trzeba powiedzieć, że mimo, że GKS był zespołem lepszym, to miał sporo szczęścia. Znakomite sytuacje mieli Getinger, Esselink i Wolsztyński. Każdy z nich fatalnie pudłował z najbliższej odległości i gdyby nie ich niefrasobliwość – stracilibyśmy gola. Tutaj więc ciągle jest dużo do poprawy w kontekście gry defensywnej, bo zawodnicy ci byli w swoich sytuacjach niepilnowani lub pilnowani… zbyt słabo. Lepsi jakościowo piłkarze nie zawahaliby się strzelić bramki.

Jednak szczęście też jest potrzebne w niektórych sytuacjach. Natomiast tak jak wspomniałem – to nie szczęście zadecydowało o triumfie w tym meczu, tylko po prostu jakość gry. I swoje sytuacje, z których jedna została zamieniona na gola. Większość zawodników zagrała na swoim wysokim poziomie i dzięki temu możemy się cieszyć z tak ważnych trzech punktów.

Z wypiekami na twarzy możemy oglądać dalsze poczynania drużyn ekstraklasy w tej kolejce. Wczoraj już przegrał Widzew, dzięki czemu ponownie wyprzedziliśmy łodzian w tabeli. Czekamy jak zagrają ekipy z dołu. Czy GKS złapie jeszcze większy oddech po tej kolejce?

Za tydzień czeka nas rywal trudniejszy i to na wyjeździe. Raków Częstochowa po średnim początku sezonu, potem zaczął grać bardzo dobrze. Piłkarze Marka Papszuna wrócili na odpowiednie tory i są w czołówce tabeli. Nasz zespół jesienią przegrał dość niesprawiedliwie, bo na pewno nie był drużyną gorszą, na co zwracał uwagę właśnie nawet sam trener Papszun. Jednak piłkarski cynizm ekipy z Częstochowy dał jej wówczas trzy punkty. My mieliśmy mieszane uczucia, bo choć mecz był przegrany, to postawa piłkarzy naprawdę była zadowalająca. To był mecz – po zwycięstwie w Mielcu – w którym GKS pokazał, że nie tylko może punktować, ale grać też ładny, intensywny futbol.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga