Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki, hokeja i szachów GieKSy. Prezentujemy naszym zdaniem, najciekawsze z nich.
Piłkarki, zakończyły rundę jesienną rozgrywek na pierwszym miejscu w tabeli. Drużyny Orlen Ekstraligi Kobiet do rozgrywek wrócą na początku marca przyszłego roku. Piłkarze kolejne spotkanie rozegrają po przerwie reprezentacyjnej 23 listopada z Lechem na wyjeździe. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 17:30. Czerwona kartka, którą otrzymał Rafał Górak w meczu z Cracovią została anulowana.
Siatkarze w ubiegłym tygodniu rozegrali dwa spotkania: w poniedziałek ze Stilonem Gorzów i w piątek z Treflem Gdańsk. Niestety, drużyna przegrała oba mecze: w pierwszym 2:3, w drugim 1:3. W najbliższą sobotę (23.11) zespół zmierzy się na wyjeździe ze Skrą Bełchatów. Początek meczu o godzinie 17:30. Zespół zajmuje ostatnie miejsce w tabeli…
Hokeiści zakończyli udział w półfinale Pucharu Kontynentalnego, awansując do finału. Turniej finałowy zostanie rozegrany w dniach 16-19 stycznia 2025 roku. W Aalborg nasza drużyna kolejno wygrała z CSM Corona Brasov 9:2, przegrała z Brûleurs de Loups 2:4 i wygrała z gospodarzami Aalborg Pirates 4:1.
Partyk Cieślak został mistrzem szachowym Mistrzem Świata do lat 14.
PIŁKA NOŻNA
gol24.pl – Komisja Ligi przyznała rację GKS Katowice i Stali Mielec. Kartki trenera Rafała Góraka i Berta Esselinka anulowane
Ważne decyzje zapadły na czwartkowym posiedzeniu Komisji Ligi. Przyznano bowiem rację GKS Katowice i Stali Mielec. Wnioski o anulowanie kartek dla trenera Rafała Góraka (czerwona) i obrońcy Berta Esselinka (żółta) zostało rozpatrzone pozytywnie, przyznając jednocześnie rację, że sędziowie prowadzący mecze 15. kolejki PKO Ekstraklasy pomylili się.
W szalonym meczu Cracovia – GKS Katowice (3:4) Rafał Górak eksplodował z radości po decydującym golu. Prowadzący sędzia Damian Sylwestrzak (Wrocław) z niejasnych wtedy przyczyn pokazał mu w setnej minucie bezpośrednią czerwoną kartkę.
Trener beniaminka nie będzie jednak pauzować w dwóch kolejnych meczach, bo Komisja Ligi przyznała rację nie arbitrowi, lecz klubowi z Katowic. Górak nie eskalował napięcia, jak wynikało z oceny Sylwestrzaka (na murawie doszło do przepychanek między piłkarzami).
SIATKÓWKA
siatka.org – Długie i nierówne zawody. Stilon uniknął sensacji po kontrowersjach
Na zamknięcie 11. kolejki w PlusLiga doszło do tie-breaka. Curpum Stilon Gorzów i GKS Katowice podzieliły się punktami. Katowiczanie zapunktowali po raz drugi w tym sezonie, jednak musieli obejść się smakiem wobec drugiego triumfu. Gorzowianie mimo prowadzenia kropkę nad 'i’ postawili dopiero w piątej partii.
Mocny atak z szóstej strefy Kisiluka otworzył spotkanie. Goście górowali nie tylko na siatce. Gdy asa dołożył Bouguerra, interweniował trener Kowal (3:9). Mimo starań Nevesa Atu dystans pozostawał wyraźny. Dobrze funkcjonował katowicki blok. Goście ryzykowali w polu zagrywki, kończyli kolejne akcje po swoim przyjęciu. Raz za razem punktował Gomułka. Gdy zablokowany został Lorenc, ponownie zawodników do siebie przywołał trener gorzowian (16:20). Choć w szeregach GKS-u pojawiały się błędy, gospodarze tego nie wykorzystali. Atak przez środek Krulickiego dał kolejne piłki setowe. Efektowny kontratak po skosie Gomułki zamknął seta.
Od początku drugiego seta rozgorzała wyrównana walka. Wysoką skuteczność utrzymywał Kisiluk, ale GKS popełniał też sporo błędów. Coraz pewniej atakował Taht. Wynik pozostawał na styku. Na zagrania Kani odpowiadał Usowicz. Po bloku na Kisiluku interweniował trener Słaby (18:16). Gdy kiwką z szóstej strefy zapunktował Taht, gospodarze odskoczyli na 20:17. W końcówce siatkarze obu drużyn psuli zagrywki. Gdy kontratak skończył Kisiluk dystans stopniał i przerwę wykorzystał trener Kowal (21:20). Końcówka potoczyła się jednak po myśli gospodarzy. Dwa ostatnie punkty dla gorzowian padły po błędach rywali.
W trzeciego seta lepiej weszli gospodarze, po ataku Nevesa Atu prowadzili 7:5. Przy zagrywkach Kwasowskiego gorzowianie zaliczyli serię, gdy zrobiło się 11:7, interweniował trener Słaby. Dopiero po przerwie skutecznie zaatakował Bouguerra. Z czasem katowiczanie zaczęli odrabiać straty. Po dwóch zagraniach przez środek Usowicza różnica punktowa stopniała do jednego oczka (15:14). Atak Nevesa Atu i as tego zawodnika skłoniły katowickiego szkoleniowca do kolejnego poproszenia o czas (17:14). Katowiczanie starali się nie odpuszczać. Gdy asa posłał Bouguerra, interweniował trener Kowal (19:18). Atak Tahta i blok na Kisiluku pozwoliły odbudować przewagę, ale dwa zagrania Gomułki ponownie doprowadziły do kontaktu (21:20). Po drugim czasie dla trenera Kowala serię zaliczyli jego podopieczni (24:20). Drugą piłkę setową wykorzystał Neves Atu.
Po autowym kontrataku Kisiluka ponad potrójnym blokiem GKS przegrywał 2:4 w czwartym secie. Sytuacja szybko odmieniła się przy zagrywkach ukraińskiego przyjmującego, bo po jego asie katowiczanie prowadzili 5:4. Uaktywnił się katowicki blok, goście wykorzystywali kontrataki. Po kolejnym bloku GKS-u było już 11:5. W krótkim czasie obie przerwy wykorzystał trener Kowal. Niemoc gospodarzy przerwał dopiero Taht. Skuteczny atak Kwasowskiego i jego celne zagrywki pozwoliły zmniejszyć dystans (12:15). Swoje akcje kończył Taht. Po kontrataku Kani o czas poprosił trener Słaby (15:17). Po przerwie Granieczny obronił atak Krulickiego klatką piersiową i piłka wpadła w boisko GKS-u. W końcówce gospodarze regularnie psuli zagrywki. GKS ostatnie punkty w tej odsłonie zdobył po zagraniach Usowicza i Bouguerra.
Z wysokiego 'c’ w tie-breaka weszli gospodarze, szybko o czas poprosił trener Słaby (3:0). Problemy z dokładną wystawą miał Tuaniga. Gospodarze utrzymywali się na prowadzeniu (8:5). GKS walczył w obronie i po kontrataku Gomułki złapał kontakt punktowy (10:9). Po jednej z akcji weryfikację wygrał GKS, po czym sędzia… ukarał czerwoną kartką katowiczan (12:10). Mariański od razu zgłosił sytuację do protokołu. Przez pewien czas trwała dyskusja. Po tej sytuacji swoje ataki kończył Gomułka. Gdy długą akcję zamknął blok Gomułki, wynik wyrównał się (13:13). Po czasie dla trenera Kowala Domagała zepsuł zagrywkę. Autowy atak Bouguerry zamknął mecz.
Cuprum Stilon Gorzów – GKS Katowice 3:2 (20:25, 25:22, 25:21, 21:25, 15:13)
Stracone szanse będą się śnić po nocach. Gospodarz na kolanach
W meczu 12. kolejki Trefl wygrał 3:1. Mimo dobrego poziomu ofensywy GKSu i wyrównanej gry, to gdańscy siatkarze wyszli obroną ręką ze spotkania na wyjeździe. W czwartym secie pachniało tie-breakiem, jednak zdeterminowany Trefl wygrał za 3 punkty. Z kolei podopieczni Grzegorza Słabego ponownie musieli z frustracją przeboleć stracone szanse.
Początek nie zwiastował dużej dominacji żadnej z ekip. Remis utrzymywał się do stanu 5:5. Później dwa błędy w ataku popełnił Paweł Pietraszko, z czego punktowo skorzystał GKS. Katowiczanie zdobywali punkty przy swojej zagrywce i odskoczyli na 10:6. W ataku rozkręcał się Bartosz Gomułka i jego ekipa długo utrzymywała bezpieczny dystans. Gospodarze jednak zbyt dużo oddawali rywalom błędami w polu serwisowym i sami doprowadzili do nerwowej końcówki – 22:24. Co prawda potem obronili dwie piłki setowe, ale kolejną zagrywkę zepsuł Łukasz Usowicz, a kropkę nad „i” postawił Piotr Orczyk.
Błędów zza dziewiątego metra i dłuższych wymian nie brakowało też w drugiej partii. Tym razem przy stanie 4:4 sprawy w swoje ręce wzięli gdańszczanie. Punkt w ataku zdobył nawet Lukas Kampa, co dało Treflowi dwa „oczka” zapasu. Przyjęcie katowiczan zadrżało, gdy w polu serwisowym stanął Orczyk. Jego seria zapewniła prowadzenie 11:6. Gospodarze zbliżyli się na moment po zagrywce Krzysztofa Gibka (13:14), ale wystarczyło kilka obejść i znów dużo dobrego zrobił Orczyk. Przed decydującą fazą seta ekipa z Pomorza prowadziła 21:16. Sytuację z zaangażowaniem próbował ratować Bartłomiej Krulicki, ale gdańszczanie nie wypuścili już takiej okazji z rąk.
Zmotywowany GKS wszedł pewniej w trzecią odsłonę i po błędzie Alaksieja Nasewicza mieli po swojej stronie wynik 3:1. Świetną grę kontynuował Gomułka. Przyszedł jednak czas dłuższych wymian, które kończyły się zwycięstwem gości – 8:8. Kiedy trzeba było wsparcia, przypominał o sobie Jewgienij Kisiliuk. Po podwójnym bloku na Nasewiczu ekipa z Katowic prowadziła ponownie trzema „oczkami”. Miejscowi przechylali na swoją stronę długie akcje, ale i punktowali przy własnym przyjęciu. Po skutecznym zbiciu Aymena Bouguerry było już 21:16. GKS utrzymał przewagę do końca, tym samym przedłużając to spotkanie.
Przy serwisie Bouguerry katowiczanie kontynuowali swój marsz. Najpierw zbudowali przewagę 4:1. Niemal wszystko kończył Kisiliuk, a do tego dobrą zagrywkę dołożył Joshua Tuaniga i zrobiło się 8:2. Tym bardziej może być im szkoda roztrwonienia tej przewagi. Wówczas wszędzie był Orczyk i to dzięki niemu przyjezdni doprowadzili do remisu. Katowiczanie znajdowali jednak sposoby na utrzymanie niewielkiego dystansu. Na półmetku prowadzili 15:11. Pomoc dobrą zagrywką przyniósł Treflowi Rafał Sobański, a później zaskoczył Kamil Droszyński i po raz kolejny doszło do remisu – 17:17. Gdańszczanie zyskali drugie życie i po chwili odskoczyli na trzy „oczka”, tworząc widowisko w bloku. Tym razem gospodarze już się po tej stracie nie podnieśli i znów stracili szansę na punkty, które mieli na wyciągnięcie ręki.
GKS Katowice – Trefl Gdańsk 1:3 (24:26, 21:25, 25:21, 20:25)
HOKEJ
infokatowice.pl – Puchar Kontynentalny: łatwe zwycięstwo GieKSy na początek turnieju
W swoim pierwszym meczy w turnieju półfinałowym Pucharu Kontynentalnego GieKSa, wspierana przez liczną grupę swoich kibiców, pokonała rumuńską Coronę Brasov 9:2.
GieKSa rozpoczęła zmagania w turnieju półfinałowym Pucharu Kontynentalnego rozgrywanym w duńskim Aalborg z rumuńską Coroną Brasov. Już w 70 sekundzie Trójkolorowi objęli prowadzenie po trafieniu Mroczkowskiego, który z najbliższej odległości dobił odbity przez bramkarza krążek po uderzeniu Dupuy’a. Potem katowiczanie nadal przeważali i momentami można było odnieść wrażenie, że grają z przewagą jednego zawodnika. Pomimo tego nie udawało im się znaleźć sposobu na Toke, a na dodatek w 8 min. po jednej z nielicznych okazji Corona doprowadziła do wyrównania. W 14 min. na ławkę kar powędrował Salituro, ale wicemistrzowie Polski się wybronili, a nawet przeprowadzili szybką kontrę, ale Dupuy strzelił wprost w bramkarza. W 28 min. GieKSa znów wyszła na prowadzenie. Tym razem na bramkę uderzał Mroczkowski, a udaną dobitką popisał się Dupuy. Po pierwszej tercji było więc 2:1 dla GKS-u.
Druga odsłona znów rozpoczęła się od gola dla GieKSy, którego autorem został Koponen, który w swoim stylu huknął z niebieskiej. W 27 min. po faulu na Wronce po raz pierwszy szansę gry w przewadze otrzymali katowiczanie i jej nie zmarnowali, a strzelcem czwartego gola został Pasiut. W 32 min. karę dwóch minut otrzymał Michalski. Chwilę potem z szybką kontrą wyszedł Fraszko, który jednak przegrał w sytuacji sam na sam z Toke. W 33 min. gra Rumunów w przewadze przyniosła rezultat po strzale Van Vormera, który przeleciał pomiędzy parkanami Murraya. W 34 min. podwójną karę mniejszą otrzymał Skaczow. GieKSa długo nie mogła wykorzystać gry pięciu na czterech, w końcu w 37 min. Fraszko otrzymał podanie od Wronki i strzałem z pierwszego krążka zaskoczył golkipera rywali. Po 40 min. podopieczni trenera Jacka Płachty prowadzili więc 5:2.
Trzecia tercja zgodnie z tradycją rozpoczęła się od gola dla Trójkolorowych, którego autorem był Dupuy. W kolejnych minutach katowiczanie dołożyli jeszcze trzy trafienia. Najładniejszym popisał się w 57 min. Wronka, który zakończył świetną dwójkową akcję z Fraszko. W końcówce licznie wspierający katowiczan kibice głośno domagali się dziesiątej bramki, ale hokeistom zabrakło już na to czasu. Ostatecznie GieKSa pokonała więc Coronę Brasov 9:2.
hokej.net – Dublet Malleta i kontrowersyjne decyzje arbitrów zatrzymały GieKSe
GKS Katowice w drugim spotkaniu grupy F Pucharu Kontynentalnego uległ Brûleurs de Loups de Grenoble 2:4. Bohaterem „Wilków” z Grenoble okazał się Alexandre Mallet, który dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Spotkanie prowadzone było na bardzo wysokiej intensywności, a zawodnicy nie szczędzili sobie twardych, fizycznych zagrań. Taki poziom widowiska sportowego okazał się sporym wyzwaniem dla arbitrów, których decyzję w kluczowych momentach należy określić mianem kontrowersyjnych.
Zgodnie z przedmeczowymi przewidywaniami podrażniona inauguracyjną porażką drużyna Brûleurs de Loups de Grenoble od pierwszego wznowienia ruszyła do mocnych ataków. GieKSa wyprowadzając krążek z własnej tercji musiała liczyć się z wysokim forecheckingiem rywala. Gęste zasieki „Wilków” zapuszczone były również w środkowej tercji, przez którą trudno było przebić się podopiecznym Jacka Płachty. Doraźną receptą na tak usposobionego rywala były długie podania z własnej tercji do pozostających w ruchu napastników. Defensorzy GKS-u Katowice próbujący wstrzeliwać krążek spod niebieskiej linii, musieli liczyć się z dużo większą presją ze strony wysoko broniących skrzydłowych. Stąd gra wzdłuż niebieskiej linii w tercji rywala obwarowana była sporą odpowiedzialnością i ryzykiem kontry. W 7. minucie szybką kontrę wyprowadził Jean Dupuy. W skutecznym wykończeniu akcji Kanadyjczykowi przeszkodził faulujący rywal, zatem decyzja arbitrów mogła być tylko jedna- karny. Do najazdu podszedł Christian Mroczkowski, jednak napastnikowi GieKSy zabrakło pomysłu na zaskoczenie Matija Pintarica. W 9. minucie podopieczni Jacka Płachty musieli zmierzyć się z pierwszą grą w osłabieniu, gdy do boksu kar przez arbitrów został skierowany Igor Smal. Choć katowiczanom udało się przetrwać okres dwuminutowego natarcia rywala, to było jasne, że zbyt naiwne wykluczenia mogą mieć opłakane skutki. Na okres intensywnych ataków Brûleurs de Loups de Grenoble, GKS Katowiczanie odpowiedział w najlepszy możliwy sposób. Szybki kontratak prawym skrzydłem zainicjował Patryk Wronka. Dynamiczny skrzydłowy, choć mógł się pokusić o strzał, doskonale nagrał krążek do Bartosza Fraszki, a ten zmieścił gumę przy krótkim słupku. Goście blisko wyrównania byli już w 12. minucie, gdy krążek po strzale Matiasa Bachalety wybrzmiał na słupku. Sędziowie poddali jeszcze tę sytuację jeszcze analizie video, jednak podtrzymali decyzję o tym, że krążek nie przekroczył linii bramkowej. Mocnym atutem Francuzów w dzisiejszym spotkaniu była gra na wznowieniach. Właśnie po wygranej walce na buliku w 14. minucie i sporym zamieszaniu podbramkowym wyrównującą bramkę zdobył Alexandre Mallet. Remis nie utrzymał się jednak zbyt długo w Sparekassen Arenie. W 16. minucie na przebój ruszył Ben Sokay, choć nie zdołał oddać strzału, to krążek padł łupem Marcusa Kallionkieliego, który odwracając się z gumą przy kiju posłał ją poza zasięgiem interweniującego Matija Pintarica. W 17’ minucie wyprowadzającego atak z własnej tercji Grzegorza Pasiuta sfaulował Valentin Grossetete. Okres gry w przewadze katowiczan trwał jedynie 40 sekund, gdy w drugim boksie kar zasiadł Mateusz Michalski. Na domiar złego, na 30 sekund przed końcem drugiej tercji karą mniejszą z gry został wykluczony również Christian Mroczkowski.
W drugiej tercji obraz gry zmienił się diametralnie. Drużyna Grenoble wyjechała na lód z mocnym postanowieniem poprawy i ewidentnie wrzuciła wyższy bieg. Takie tempo gry wprowadziło sporo nerwowości w szeregu GKS-u. Katowiczanie długimi momentami nie potrafili przejąć krążka, a po jego odbiorze brakowało spokoju i precyzji, która pozwoliła by na oddalenie zagrożenia z własnej tercji. W okresie największego naporu ze strony rywali, próbujący przeciwstawić się zawodnicy GieKSy nie wystrzegali się przewinień, które skutkowały kolejnymi wykluczeniami. W 33. minucie karę dwóch minut zmuszony był odsiadywać Kacper Maciaś. W okresie gry w liczebnej przewadze hokeiści z Grenoble z każdym zagraniem krążka podkręcali tempo gry, jednocześnie mocno pracując na Johnie Murrayu, którego świetne interwencje pozwoliły GKS-owi zachować korzystny rezultat. Mrówczą pracę w okolicach bramki wykonywał Pontus Englund, który nie pozwalał rywalom bezkarnie pracować na bramkarzu. Choć i w tym elemencie nie zabrakło kontrowersji, gdy katowicki golkiper dwukrotnie został uderzony przez rywala. Szczególnie zaskakująca była bierność arbitrów, gdy wstający z lodu napastnik Grenoble bez oporów kolanem uderzył Johna Murraya. Twarda walka pod bramką Pontusa Englunda sprawiła niestety, że obrońca GieKSy wdarł się w utarczki z rywalem, po których został wykluczony z gry. Zaskakująca jednak była decyzja o braku nałożonej kary na zawodnika Grenoble. Choć John Murray starał się swoimi interwencjami zaczarować katowicką bramkę, to coraz mocniej niepokojona defensywa katowiczan została przełamana w 36. minucie za sprawą trafienia Aureliena Daira.
Na początku trzeciej tercji to GKS Katowice był stroną mającą okazję grać w przewadze. Nie przyczyniło się to jednak do zdobycia bramki przez wicemistrzów Polski. Co gorsza po wyrównaniu formacji drużyna „Wilków” zadała dwa kolejne ciosy. Drugie trafienie zapisał Alexandre Malleta oraz znanego z występów w drużynie STS-u Sanok Alexisa Binnera. Twarda walka na lodzie przyniosła kolejne wykluczenia. W 54. minucie zakończyło się spotkanie dla Mateusza Michalskiego, który został odesłany przez arbitrów do szatni po nałożeniu kar 5 minut za atak łokciem, oraz 20 minut za niesportowe zachowanie. W 59. minucie podobnym wymiarem kar został wykluczony z gry Kyle Hardy. Należy jednak podkreślić, że defensor Grenoble już wcześniej powinien zostać wykluczony z gry, kiedy wyrwał kij z rąk Dantego Salituro, jednak i tak czytelne przewinienie nie spotkało się z reakcją arbitrów.
Walka godna salonów Europy! GKS Katowice wyrwał przepustkę do turnieju finałowego
Imponującą walką i determinacją zawodnicy GKS-u Katowice odnieśli zwycięstwo, promujące ich do gry w Turnieju Finałowym Pucharu Kontynentalnego. Podopieczni Jacka Płachty pokonali drużynę Aalborg Pirates 4:1. Jednym z architektów efektownego zwycięstwa był Michał Kieler, który zatrzymał 34 strzały rywali.
Szybkie, oparte na rywalizacji czterech zespołów w grupie turnieje mają swoją wyraźne specyfikę. W ostatecznym rozliczeniu na wagę awansu może okazać się każda zdobyta bądź stracona bramka. Po zakończonym spotkaniu Brûleurs de Loups Grenoble z Coroną Braszów było jasne, że nie tylko zdobycie trzech punktów, ale również wypracowanie korzystnego bilansu bramkowego zapewni GieKSie awans do turnieju finałowego. Wynikiem promującym katowiczan, poza wszelką kalkulację było zwycięstwo różnicą trzech bramek.
Podopieczni Jacka Płachta być może wzięli sobie do serca legendarną wypowiedź Kazka Węgrzyna i przysposobili przed rozpoczęciem spotkania wiaderko witamin. Wicemistrzowie Polski wyjechali na taflę Sparekassen Danmark Isareny z pełną świadomością, że jest to ich spotkanie o być albo nie być w Europie. Wejście w spotkanie na najwyższych obrotach przyniosło błyskawiczny efekt. Już po 42 sekundach gry Georga Sorensena zdołał pokonać Pontus Englund. Szwed jakby przyodział na sobie pelerynę niewidkę i pozostawiony bez opieki ze strony rywali swobodnie podjechał pod samą bramkę, gdzie zdołał przy krótkim słupku zmieścić krążek. Jak szybko przyszła katowiczanom radość z objętego prowadzenia, tak prędko nadeszła również gorycz straconej. Niesygnalizowany strzał z okolic niebieskiej linii posłał Julian Jakobsen, krążek choć zbity jeszcze przez Michała Kielera, ostatecznie przekroczył linie bramkową i arbitrzy zasygnalizowali zdobycie wyrównującej bramki. Taki obrót spraw nie podciął skrzydeł zawodnikom GKS-u, którzy w dalszym ciągu wyraźnie chcieli zaakcentować na rywalu chęć przewodzenia na lodzie. Twarda praca w tercji rywala odpłaciła się kolejną zdobytą bramkę. Jean Dupuy przecinając lot krążka po strzale Aleksi Varttinena ponownie wyprowadził katowiczan na prowadzenie.
Tempo prowadzenia spotkania przez obie ekipy powinno zaspokoić nawet najbardziej wygórowane oczekiwania kibiców. Nie brakowało twardej walki, podsycanej prowokacjami. W ferworze walki zawodnicy nie zapomnieli jednak o odpowiedniej jakości gry na krążku. Dogodne sytuacje wypracowywane były po obu stronach i z każdą minutą stawało się jasne, że każda z drużyn weźmie z tego spotkania tyle, ile zdoła wykorzystać. Twarda gra niosła swoje żniwo w postaci wykluczeń, które arbitrzy nakładali na obie strony. Kolejne okresy gry w liczebnych przewagach nie przyczyniły się jednak do zdobycia bramki przez żadną z drużyn.
Druga odsłona spotkania nie przybliżyła GKS-u Katowice do upragnionego wyniku dającego awans. Wydarzenia na lodzie zaostrzały się z każdą akcją, co odczuli między innymi Pontus Englund czy Aleksi Varttinen. Fiński defensor ucierpiał na tyle mocno, że na jego bluzie pojawiła się krew i była potrzeba założenia prowizorycznego opatrunku. Charakter i stawka meczu sprawiła jednak, że Varttinen wymienił koszulkę i wrócił do walki na tafli.
O losach awansu zadecydować zatem miała trzecia tercja. Po wzajemnej walce po obu stronach tafli, kolejny cios udało się zadać katowiczanom. Grzegorz Pasiut wyprowadzając kontrę, w ostatniej fazie podał krążek do Patryka Wronki, który wlał w serca kibiców nadzieję na osiągnięcie korzystnego rezultatu. Momentem, który zapisze się złotymi zgłoskami na kartach historii hokeja w Katowicach okazała się 55. minuta spotkania. Pontus Englund pokusił się o mocny, niesygnalizowany strzał z niebieskiej linii. Gumę odbił przed siebie Sorensen i właśnie na to czekał Bartosz Fraszko, który dobijając krążek do pustej bramki, sprawił, że żółta ściana kibiców GKS-u wybuchła. Pozostałe do końca spotkania 5 minut były próbą odwrócenia losów ze strony zawodników Aalborga. Trener Heiskanen podjął nawet decyzję o wycofaniu bramkarza, lecz heroiczna obrona i przyjęte na ciało strzały sprawiły, że w momencie gdy minęła 60 minuta spotkania na kostce pod dachem Sparekassen Danmark Isareny wciąż wyświetlał się wynik 4:1 na korzyść GKS-u Katowice.
Znamy wszystkich rywali GKS-u Katowice w turnieju finałowym Pucharu Kontynentalnego
Znamy już pełny skład uczestników turnieju finałowego Pucharu Kontynentalnego, w którym weźmie udział GKS Katowice.
Obok turnieju w Aalborgu w grupie F, który wygrałGKS Katowice, w ten weekend równolegle odbywał się taki sam turniej w słowackiej Żylinie. Wczoraj awans do styczniowego finału zapewnił sobie brytyjski zespół Cardiff Devils. A dziś dołączył do niego Arłan Kokczetaw.
Kazachska ekipa, by być pewną awansu, potrzebowała pokonania właśnie „Diabłów” z Cardiff w ostatnim dniu imprezy. I mimo że w połowie drugiej tercji przegrywała 1:3, to odwróciła losy rywalizacji. Najpierw w drugiej odsłonie doprowadziła do remisu, a 3 gole zdobyte w ostatnich 3 minutach spotkania dały jej zwycięstwo 6:3.
Bramkę na wagę awansu zdobył w 58. minucie Rosjanin Stiepan Sannikow, który wcześniej zaliczył także asystę. 2 gole i asystę miał jego rodak Dmitrij Archipow, gola i asystę Władisław Nikulin, a strzelali także Władimir Borowkow i Fiodor Choroszew. Arłan ostatecznie z 7 punktami wygrał grupę E.
W styczniu w turnieju finałowym będzie chciał powtórzyć swój sukces z 2019 roku, gdy w Belfaście sięgnął po puchar kontynentalny. Kazachskie drużyny do tej pory zdobywały to trofeum dwukrotnie. Co ciekawe, w obu przypadkach w Wielkiej Brytanii i w obu, gdy w turnieju finałowym uczestniczył także GKS Katowice. Przed rokiem w Cardiff w takich okolicznościach zwyciężył Nomad Astana.
[…] Turniej finałowy Pucharu Kontynentalnego (16-19 stycznia 2025):
GKS Katowice
Arłan Kokczetaw
Brûleurs de Loups Grenoble
Cardiff Devils
Organizatora turnieju finałowego poznamy w najbliższych tygodniach.
SZACHY
katowice.tvp.pl – Patryk Cieślak z Hetmana GKS Katowice szachowym mistrzem świata do lat 14
Cztery medale wywalczyli młodzi Polacy w mistrzostwach świata juniorów w szachach w brazylijskim Florianopolis. Złoty zdobył Patryk Cieślak (do lat 14), srebrne Wiktoria Śmietańska (do lat 16) i Krzysztof Raczek (U-16), a brązowy Jan Klimkowski (U-18). Reprezentacja Polski zajęła też drugie miejsce w klasyfikacji drużynowej.
Młodzi szachiści znad Wisły potwierdzili tym samym swoją pozycję w rywalizacji międzynarodowej. Przed rokiem we włoskim Montesilvano Polska wygrała bowiem klasyfikację drużynową, Jakub Seemann (U-16) i Paweł Sowiński (U-14) okazali się najlepsi w swoich kategoriach wiekowych, a srebrny medal wywalczył Klimkowski (U-16).
Tym razem Klimkowski i Seemann wystartowali w starszej kategorii – do lat 18. Ten pierwszy zrewanżował się koledze z reprezentacji, zajmując trzecie miejsce z dorobkiem 8 pkt z 11 partii. Seemann zajął ósmą lokatę – 7,5 pkt.
Sowiński był we Florianopolis rozstawiony z numerem 1, ale tę pozycję w klasyfikacji końcowej wywalczył Cieślak – 8,5 pkt, a obrońca tytułu zajął piąte miejsce z dorobkiem o pół punktu mniejszym.
Te wspaniałe informacje dotarły do nas w nocy czasu polskiego. Patryk Cieślak został mistrzem świata, a dwa lata temu był najlepszy w Europie. To jest owoc niesamowitej pracy wykonanej przez Patryka i jego obecnego trenera arcymistrza Daniela Sadzikowskiego, a także poprzez wszystkich wcześniejszych szkoleniowców – skomentował Łukasz Turlej, sekretarz generalny Międzynarodowej Federacji Szachowej (FIDE).
Cieślak wielkim talentem błysnął już w 2022 roku, gdy w Turcji wywalczył tytuł mistrza świata do 12 lat w szachach klasycznych. Rok później w turnieju szachowym Reykjavik Open pokonał… brazylijskiego arcymistrza Alexandra Fiera. Teraz zdobył złoto właśnie w Brazylii.
Patryk pokazał się na wielkiej scenie w Turcji, teraz zdobył złoto w mistrzostwach w Brazylii, to dla nas wielka duma i wszyscy w Katowicach cieszymy się z jego sukcesu – podkreślił trener Sadzikowski, jednocześnie kolega klubowy 14-letniego mistrza świata w Hetmanie GKS Katowice.
Najnowsze komentarze