Kibice Prasówka Wywiady
Ultras GieKSa: Większość z nas żyje GieKSą 24 godziny na dobę

Serdecznie zapraszamy do lektury wywiadu przeprowadzonego przez portal ekstraklasa.net z Ultras GieKSą.
Jak w Polsce boom stadionowy zdecydowanie poprawił infrastrukturę piłkarską, tak na Górnym Śląsku nowoczesnej areny ze świecą szukać. Większe trybuny, to także efektowniejsze oprawy – więc na Śląsku ultraska w kryzysie? Zaprzeczają temu artyści trybun GKS Katowice, wykorzystujący możliwości swojego Blaszoka do granic możliwości. Nic dziwnego, że kiedyś i w przypływie weny nazwali się „Gwiazdami Sceny Ultras”.
W tym roku obchodzili 10-lecie istnienia, oj sporo dział się przez ten czas. Do świątecznego barszczu zamiast uszek dorzucamy więc w prezencie rozmowę z katowickimi ultrasami…
Ultras na Bukowej – jak to się zaczęło?
Grupa powstała w październiku 2003 roku i składała się z byłych członków Netf@ns GieKSa i nowo przyjętych ochotników.
Czyli nie jesteście do końca pionierami, raczej doszło do przejęcia pałeczki…
Grupa powstała na bazie Netf@nsów, a ich formacja choć już nieformalnie i na pewno mniej czynnie, ale w jakimś tam stopniu jeszcze jest zauważalna na GieKSie.
W ciągu tych 10 lat skład Waszej formacji musiał się modyfikować…
Można powiedzieć, że kluczowy był nabór po awansie do I ligi w 2007 roku. Od tego czasu w grupie jest kilka osób, które ciągle czynnie działają. Wiadomo, ze bez dopływu świeżej krwi nastąpiłaby stagnacja, dlatego bardzo fajnie, że doszło do nas też kilka młodszych osób, w których widać ten zapał z naszych początkowych ultrasowskich lat.
Jak to wygląda dziś?
Można powiedzieć, że na tę chwilę w ścisłej grupie jest 25 osób, zaś razem z naszymi „UG friends” – jak ich nazywamy – jesteśmy w stanie wystawić pełny autokar na wyjazd. Ostatnio na imprezie podsumowującej nasze 10-lecie bawiło się ponad 40 osób, a lista nieobecnych i tak była długa. Wiekowo można powiedzieć, że mieścimy się w przedziale 16-30 lat i wśród członków grupy nie ma żadnych dziewczyn. W tym roku dziewczyny z GieKSy założyły swoją grupę Female Elite i tam mogą się realizować.
Czym konkretnie zajmujecie się, tworzycie wyłącznie oprawy czy prowadzicie również jakieś inne działania?
Realia kibicowskie Górnego Śląska są takie, że nie można ograniczać się jedynie do opraw. Często tworzymy prace na murach naszego miasta czy FC, wspomagamy właściwie każdą akcję jaka odbywa się z udziałem kibiców GieKSy. Czasem zdarza nam się wydać jakiś gadżet, z którego zysk idzie na działania grupy. Dbamy również o projekty nowych flag, które zdobią płot stadionu przy Bukowej i sektorów gości. Staramy się być wszędzie i kreować pozytywny wizerunek kibiców GieKSy w kibicowskiej Polsce.
Przeszłość – jak wyglądały początki Waszej działalności? Pierwsze problemy, sukcesy i pewnie nieco inne niż dziś realia…
Musimy szczerze przyznać, że wśród osób, które teraz są najmocniej zaangażowane w działania grupy nie ma już założycieli. Jednak ci z nas, którzy byli w grupie prawie od początku pamiętają, że w porównaniu z dzisiejszymi czasami przygotowywanie opraw w latach 2003-2010 na GieKSie to była właściwie sielanka w porównaniu z tym co dzieje się teraz. Na pewno byliśmy dużo mniej uzdolnieni, czego mocno żałujemy, bo były to czasy, w których można było znacznie więcej kombinować i na więcej sobie pozwolić niż obecnie.
Dziś – jest łatwiej czy trudniej niż kilka lat temu?
Na pewno aktualnie mamy znacznie więcej pieniędzy na działania niż jeszcze kilka lat temu, dlatego pod tym względem jest odrobinę łatwiej. Z drugiej strony – wiadomo – represje względem lat ubiegłych są niewyobrażalnie większe. Choć my nie uważamy żebyśmy robili coś złego. Zajebiście lubimy ubarwiać trybuny choreografiami i nie zamierzamy przestać tego robić.
Powszechnie wiadomo, że tworzenie opraw to głównie malowanie sektorówek, szycie flag. Możecie powiedzieć coś o tym więcej, jak robi się oprawy? Na pewno macie jakieś patenty, pomoce, szablony…
Tutaj niestety nie możemy zaspokoić Twojej ciekawości. Każda z grup ma własne patenty i nie zamierzamy przedstawiać swoich. Konkurencja nie śpi.
Nowy stadion na Bukowej potrzebny od zaraz? Blaszok nie daje Wam zbyt dużego pola do popisu, w przeciwieństwie do wielu nowych stadionów w kraju…
Potrzebny od zaraz, chociaż patrząc na zapał włodarzy naszego miasta, to stadion powstanie pewnie dopiero za 4-5 lat… Ogółem Blaszok to jest kawał naszego kibicowskiego życia i miejsce gdzie każdy z nas się wychował, aczkolwiek chcielibyśmy się sprawdzić z innymi ultrasami w Polsce na w miarę równych zasadach. Tak jak mówisz na Blaszoku coraz ciężej nam zaskoczyć kogokolwiek prezentacją.
Przyszłość – jak widzicie Waszą działalność w najbliższych miesiącach, jakieś konkretne plany?
W przyszłym roku świętujemy 50-lecie naszego klubu, więc na pewno należy przygotować coś specjalnego na tę okazję. Do tego gra piłkarzy napawa nas optymizmem i każdy z nas wierzy i marzy o awansie do ekstraklasy już w czerwcu. A główne zamierzenie jest takie, by nie zwalniać i dalej pchać ten kibicowski wózek do przodu.
Które Wasze oprawy uważacie za najlepsze?
Na pewno „Fanatyczny Styl Życia”, która na tamte czasy była naprawdę świetną oprawą. Do tego szczególnie największe choreografie, czyli „Trójkolorowa Armia” i „Ultras GieKSa” na dziesięciolecie. Ponadto warto wspomnieć kilka bardzo dobrych pomysłów, które może nie dały takiego efektu jakbyśmy chcieli, np. w Elblągu – „Ultrasi nie lękajcie się” w i Niecieczy „GieKSa On Agrotour”.
A które mogłyby wyjść lepiej?
Z opraw, które miały największy potencjał i nie wyszły jak sobie założyliśmy należy wyróżnić na pewno „Gwiazdy Sceny Ultras”, „Dom Wariatów Wita” i „Wejście Smoka”. Przy „Gwiazdach Sceny Ultras” przerosła nas konstrukcja Blaszoka, przy „Domu Wariatów” brakło jakiejś spójności, a przy „Wejściu Smoka” nie uwzględniliśmy przerwy od płotu do krzesełek na sektorze w Bydgoszczy.
Zdarzyło Wam się kiedyś przechwycić projekt czyjeś oprawy, i puścić ripostę? I w drugą stronę, czy Wam ktoś kiedyś w taki sposób pokrzyżował szyki?
Nie, nigdy nie byliśmy bohaterami takiej akcji w jedną czy drugą stronę.
Jak jesteście odbierani w Katowicach, a zwłaszcza przez kibiców GieKSy? Jak to wygląda przy samej prezentacji opraw?
Można powiedzieć, że jesteśmy obecni przy właściwie każdej akcji kibiców GieKSy, więc wydaje się, że nasz odbiór jest bardzo dobry. Kibice w Katowicach znają nas i wiedzą, że mogą nam ufać. Przy okazji opraw możemy liczyć na pomoc i wsparcie właściwie każdego bywalca Blaszoka czy też wyjazdowicza.
Jak układają się Wasze stosunki z klubem? Współpraca, tylko tolerancja czy raczej dochodzi do spięć?
Jeśli chodzi o klub to nie mamy z działaczami większych spięć. Myślę, że duże znaczenie ma to, że gdyby nie nasze akcje w przerwie między sezonowej w 2012 roku to naszego klubu mogłoby… już nie być.
Policja – daje się We znaki? Bo w różnych rejonach kraju różnie to wygląda…
Można powiedzieć, że smutni panowie szczególnie uaktywnili się przed ostatnim spotkaniem tej rundy z Flotą Świnoujście. Jednak już po meczu było bardzo spokojnie. Na pewno inne ekipy w kraju mają większe problemy ze „stróżami prawa”.
Pieniądze – w jakim stopniu zbiórki przeprowadzane w trakcie meczów zaspokajają koszty choreografii?
Zbiórki na meczach dają nam spory zastrzyk gotówki jak na nasze potrzeby, jednak bez naszych „sponsorów” spośród kibiców GieKSy na pewno nie bylibyśmy w stanie wejść na taki poziom ultrasowania. Z tego miejsca chcielibyśmy im bardzo podziękować.
Choreo z genialnym przesłaniem, ale gorszym wykonaniem, czy z genialnym wykonaniem, ale na słabszym motywie?
Bardzo ciężko wybrać. My staramy się połączyć jedno z drugim, co szczególnie w ostatnim czasie wychodzi nam lepiej niż w latach poprzednich i niezwykle nas cieszy. Zdarzało nam się, że pomimo dobrego pomysłu i świetnego wykonania konstrukcja trybun sprawiła, że nasza oprawa nie wyszła tak jak sobie wyobrażaliśmy. Najlepszym przykładem jest oprawa „Wejście Smoka” z wyjazdu do Bydgoszczy.
Ultrasem być od kuchni? W kibicowskim światku powszechnie uważa się, że ultrasowanie nieodłącznie wiąże się z wieloma wyrzeczeniami. Na jak wielkie poświęcenia musi być gotowy ultras w Katowicach?
Na pewno na Górnym Śląsku wiąże się to z większą aktywnością niż tylko malowanie opraw. Większość z nas żyje GieKSą 24 godziny na dobę i działa również u siebie na rejonach, wielu też często wspiera nasze zgody. Realia naszego regionu, gdzie wróg może czaić się za każdym winklem są specyficzne, ale też bardzo fajne, bo nie ma czasu na stagnacje i wiecznie coś się dzieje.
Jak ocenisz miniony rok na krajowej scenie ultras? Największe zaskoczenie pozytywne, negatywne, co zapamiętamy z 2013 roku?
Na pewno Legia weszła na bardzo wysoki poziom w pierwszej części roku i utrzymała go prawie do końca. Ostatnio trochę spuścili z tonu, ale i tak byli w tym roku zdecydowanie najlepsi. Trochę więcej powinna pokazać Wisła, Lech całkiem przestał robić oprawy po akcji z transparentem na meczu z Żalgirisem. Korona, którą również wysoko cenimy też nie robi zbyt wielu opraw. Trochę lepiej sprawa miała się u tych mniej docenianych ekip, ale myślę, że był to gorszy rok dla naszej sceny i zobaczymy jak się będzie miała sprawa w 2014 roku. W tym roku na czoło wysunęły się dla nas oprawy „Habemus Campione” i „UEFA” Legii i „Alfabet Mafii” Wisły.
Pytanie o najlepszą grupę ultras w kraju wydaje się więc oczywiste…
Legia ma rozmach i robi bardzo dużo solidnych opraw. Korona ma swój własny, bardzo fajny styl. Do tego Lech i Wisła, które cenimy właściwie na równi. To jest dla nas ścisła czołówka polskiej sceny ultras.
Na tle Europy nasi ultrasi na pewno robią większe wrażenie, niż piłkarze…
Nowe stadiony pozwoliły kilku ekipom rozwinąć skrzydła i pokazać, że nasza scena jest jedną z najlepszych w Europie. Od dłuższego już czasu pokazujemy, że nie mamy się czego wstydzić i jesteśmy mocno doceniani na innych scenach kibicowskich.
Która europejska scena ultras podoba Ci się najbardziej?
Swego czasu najbardziej wyobraźnie rozpalała włoska scena. Jednak od czasu wprowadzenia tessery zmieniło się tam dość sporo in minus, choć szczególnie na San Siro udaje się jeszcze czasem zrobić coś naprawdę mocnego ultrasom Interu bądź Milanu. Później odwiedziliśmy Austrię podczas Euro 2008, wpadliśmy na mecz z Chorwacją, trochę więcej poczytało się na ten temat. W końcu wakacje w Chorwacji i mecz Hajduka. Myślę, że spokojnie można powiedzieć, że Bałkany są teraz najlepsze pod względem przywiązania do kraju, miasta, klubu. Szkoda, że jak wszędzie np. chłopaki z BBB przeżywają ostre represje ze strony rządu i policji.
Jeździcie na reprezentacje, jesteście też biało-czerwoni czy tylko GieKSa?
Jeśli chodzi o kadrę, to każdy ma swoje własne preferencje. Część z nas ma po kilka wyjazdów na kadrę, inni zaliczają mecze u siebie, a niektórzy nie jeżdżą na kadrę wcale. Teraz jest kluczowy czas, żebyśmy jako kibicowska Polska określili się czy chcemy być na tej kadrze szczególnie u siebie, czy zostawiamy ją tzw. Januszom. My jesteśmy zdecydowanie za tym pierwszym rozwiązaniem i liczymy, że inni tak samo postawią sprawę.
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.
Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska

GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
marcin
30 grudnia 2013 at 01:08
Do tych najlepszych ekip w kraju to zgadzam sie odnosnie Legii i Lecha ale Do wisly nie za bardzo .Dla mnie zdecydowanie lepsza ekipa jest Górnik (nie mowie tak ze wzgledu na sztame) Wyjazdy maja duzo lepsze niz Wisla a jak otworza w Zabrzu stadion to jest pewien iz bedzie w najlepszej trojce co do frekwencji A Ultrasow Górnik tez ma zajebistych co juz nie raz moglismy sie przekonac.. To by bylo na tyle. Wywiad bardzo fajny… MYSLOWICE MIASTO GIEKSY !