Dołącz do nas

Kibice Prasówka Wywiady

Ultras GieKSa: Większość z nas żyje GieKSą 24 godziny na dobę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Serdecznie zapraszamy do lektury wywiadu przeprowadzonego przez portal ekstraklasa.net z Ultras GieKSą.

Jak w Polsce boom stadionowy zdecydowanie poprawił infrastrukturę piłkarską, tak na Górnym Śląsku nowoczesnej areny ze świecą szukać. Większe trybuny, to także efektowniejsze oprawy – więc na Śląsku ultraska w kryzysie? Zaprzeczają temu artyści trybun GKS Katowice, wykorzystujący możliwości swojego Blaszoka do granic możliwości. Nic dziwnego, że kiedyś i w przypływie weny nazwali się „Gwiazdami Sceny Ultras”.

Kibice na meczu GKS Katowice – Miedź Legnica

 

W tym roku obchodzili 10-lecie istnienia, oj sporo dział się przez ten czas. Do świątecznego barszczu zamiast uszek dorzucamy więc w prezencie rozmowę z katowickimi ultrasami…

Ultras na Bukowej – jak to się zaczęło?
Grupa powstała w październiku 2003 roku i składała się z byłych członków Netf@ns GieKSa i nowo przyjętych ochotników.

Czyli nie jesteście do końca pionierami, raczej doszło do przejęcia pałeczki…
Grupa powstała na bazie Netf@nsów, a ich formacja choć już nieformalnie i na pewno mniej czynnie, ale w jakimś tam stopniu jeszcze jest zauważalna na GieKSie.

W ciągu tych 10 lat skład Waszej formacji musiał się modyfikować…
Można powiedzieć, że kluczowy był nabór po awansie do I ligi w 2007 roku. Od tego czasu w grupie jest kilka osób, które ciągle czynnie działają. Wiadomo, ze bez dopływu świeżej krwi nastąpiłaby stagnacja, dlatego bardzo fajnie, że doszło do nas też kilka młodszych osób, w których widać ten zapał z naszych początkowych ultrasowskich lat.

Jak to wygląda dziś?
Można powiedzieć, że na tę chwilę w ścisłej grupie jest 25 osób, zaś razem z naszymi „UG friends” – jak ich nazywamy – jesteśmy w stanie wystawić pełny autokar na wyjazd. Ostatnio na imprezie podsumowującej nasze 10-lecie bawiło się ponad 40 osób, a lista nieobecnych i tak była długa. Wiekowo można powiedzieć, że mieścimy się w przedziale 16-30 lat i wśród członków grupy nie ma żadnych dziewczyn. W tym roku dziewczyny z GieKSy założyły swoją grupę Female Elite i tam mogą się realizować.

Czym konkretnie zajmujecie się, tworzycie wyłącznie oprawy czy prowadzicie również jakieś inne działania?
Realia kibicowskie Górnego Śląska są takie, że nie można ograniczać się jedynie do opraw. Często tworzymy prace na murach naszego miasta czy FC, wspomagamy właściwie każdą akcję jaka odbywa się z udziałem kibiców GieKSy. Czasem zdarza nam się wydać jakiś gadżet, z którego zysk idzie na działania grupy. Dbamy również o projekty nowych flag, które zdobią płot stadionu przy Bukowej i sektorów gości. Staramy się być wszędzie i kreować pozytywny wizerunek kibiców GieKSy w kibicowskiej Polsce.

Przeszłość – jak wyglądały początki Waszej działalności? Pierwsze problemy, sukcesy i pewnie nieco inne niż dziś realia…
Musimy szczerze przyznać, że wśród osób, które teraz są najmocniej zaangażowane w działania grupy nie ma już założycieli. Jednak ci z nas, którzy byli w grupie prawie od początku pamiętają, że w porównaniu z dzisiejszymi czasami przygotowywanie opraw w latach 2003-2010 na GieKSie to była właściwie sielanka w porównaniu z tym co dzieje się teraz. Na pewno byliśmy dużo mniej uzdolnieni, czego mocno żałujemy, bo były to czasy, w których można było znacznie więcej kombinować i na więcej sobie pozwolić niż obecnie.

Dziś – jest łatwiej czy trudniej niż kilka lat temu?
Na pewno aktualnie mamy znacznie więcej pieniędzy na działania niż jeszcze kilka lat temu, dlatego pod tym względem jest odrobinę łatwiej. Z drugiej strony – wiadomo – represje względem lat ubiegłych są niewyobrażalnie większe. Choć my nie uważamy żebyśmy robili coś złego. Zajebiście lubimy ubarwiać trybuny choreografiami i nie zamierzamy przestać tego robić.

Powszechnie wiadomo, że tworzenie opraw to głównie malowanie sektorówek, szycie flag. Możecie powiedzieć coś o tym więcej, jak robi się oprawy? Na pewno macie jakieś patenty, pomoce, szablony…
Tutaj niestety nie możemy zaspokoić Twojej ciekawości. Każda z grup ma własne patenty i nie zamierzamy przedstawiać swoich. Konkurencja nie śpi.

Nowy stadion na Bukowej potrzebny od zaraz? Blaszok nie daje Wam zbyt dużego pola do popisu, w przeciwieństwie do wielu nowych stadionów w kraju…
Potrzebny od zaraz, chociaż patrząc na zapał włodarzy naszego miasta, to stadion powstanie pewnie dopiero za 4-5 lat… Ogółem Blaszok to jest kawał naszego kibicowskiego życia i miejsce gdzie każdy z nas się wychował, aczkolwiek chcielibyśmy się sprawdzić z innymi ultrasami w Polsce na w miarę równych zasadach. Tak jak mówisz na Blaszoku coraz ciężej nam zaskoczyć kogokolwiek prezentacją.

Przyszłość – jak widzicie Waszą działalność w najbliższych miesiącach, jakieś konkretne plany?
W przyszłym roku świętujemy 50-lecie naszego klubu, więc na pewno należy przygotować coś specjalnego na tę okazję. Do tego gra piłkarzy napawa nas optymizmem i każdy z nas wierzy i marzy o awansie do ekstraklasy już w czerwcu. A główne zamierzenie jest takie, by nie zwalniać i dalej pchać ten kibicowski wózek do przodu.

Które Wasze oprawy uważacie za najlepsze?
Na pewno „Fanatyczny Styl Życia”, która na tamte czasy była naprawdę świetną oprawą. Do tego szczególnie największe choreografie, czyli „Trójkolorowa Armia” i „Ultras GieKSa” na dziesięciolecie. Ponadto warto wspomnieć kilka bardzo dobrych pomysłów, które może nie dały takiego efektu jakbyśmy chcieli, np. w Elblągu – „Ultrasi nie lękajcie się” w i Niecieczy „GieKSa On Agrotour”.

A które mogłyby wyjść lepiej?
Z opraw, które miały największy potencjał i nie wyszły jak sobie założyliśmy należy wyróżnić na pewno „Gwiazdy Sceny Ultras”, „Dom Wariatów Wita” i „Wejście Smoka”. Przy „Gwiazdach Sceny Ultras” przerosła nas konstrukcja Blaszoka, przy „Domu Wariatów” brakło jakiejś spójności, a przy „Wejściu Smoka” nie uwzględniliśmy przerwy od płotu do krzesełek na sektorze w Bydgoszczy.

Zdarzyło Wam się kiedyś przechwycić projekt czyjeś oprawy, i puścić ripostę? I w drugą stronę, czy Wam ktoś kiedyś w taki sposób pokrzyżował szyki?
Nie, nigdy nie byliśmy bohaterami takiej akcji w jedną czy drugą stronę.

Jak jesteście odbierani w Katowicach, a zwłaszcza przez kibiców GieKSy? Jak to wygląda przy samej prezentacji opraw?
Można powiedzieć, że jesteśmy obecni przy właściwie każdej akcji kibiców GieKSy, więc wydaje się, że nasz odbiór jest bardzo dobry. Kibice w Katowicach znają nas i wiedzą, że mogą nam ufać. Przy okazji opraw możemy liczyć na pomoc i wsparcie właściwie każdego bywalca Blaszoka czy też wyjazdowicza.

Jak układają się Wasze stosunki z klubem? Współpraca, tylko tolerancja czy raczej dochodzi do spięć?
Jeśli chodzi o klub to nie mamy z działaczami większych spięć. Myślę, że duże znaczenie ma to, że gdyby nie nasze akcje w przerwie między sezonowej w 2012 roku to naszego klubu mogłoby… już nie być.

Policja – daje się We znaki? Bo w różnych rejonach kraju różnie to wygląda…
Można powiedzieć, że smutni panowie szczególnie uaktywnili się przed ostatnim spotkaniem tej rundy z Flotą Świnoujście. Jednak już po meczu było bardzo spokojnie. Na pewno inne ekipy w kraju mają większe problemy ze „stróżami prawa”.

Pieniądze – w jakim stopniu zbiórki przeprowadzane w trakcie meczów zaspokajają koszty choreografii?
Zbiórki na meczach dają nam spory zastrzyk gotówki jak na nasze potrzeby, jednak bez naszych „sponsorów” spośród kibiców GieKSy na pewno nie bylibyśmy w stanie wejść na taki poziom ultrasowania. Z tego miejsca chcielibyśmy im bardzo podziękować.

Choreo z genialnym przesłaniem, ale gorszym wykonaniem, czy z genialnym wykonaniem, ale na słabszym motywie?
Bardzo ciężko wybrać. My staramy się połączyć jedno z drugim, co szczególnie w ostatnim czasie wychodzi nam lepiej niż w latach poprzednich i niezwykle nas cieszy. Zdarzało nam się, że pomimo dobrego pomysłu i świetnego wykonania konstrukcja trybun sprawiła, że nasza oprawa nie wyszła tak jak sobie wyobrażaliśmy. Najlepszym przykładem jest oprawa „Wejście Smoka” z wyjazdu do Bydgoszczy.

Ultrasem być od kuchni? W kibicowskim światku powszechnie uważa się, że ultrasowanie nieodłącznie wiąże się z wieloma wyrzeczeniami. Na jak wielkie poświęcenia musi być gotowy ultras w Katowicach?
Na pewno na Górnym Śląsku wiąże się to z większą aktywnością niż tylko malowanie opraw. Większość z nas żyje GieKSą 24 godziny na dobę i działa również u siebie na rejonach, wielu też często wspiera nasze zgody. Realia naszego regionu, gdzie wróg może czaić się za każdym winklem są specyficzne, ale też bardzo fajne, bo nie ma czasu na stagnacje i wiecznie coś się dzieje.

Jak ocenisz miniony rok na krajowej scenie ultras? Największe zaskoczenie pozytywne, negatywne, co zapamiętamy z 2013 roku?
Na pewno Legia weszła na bardzo wysoki poziom w pierwszej części roku i utrzymała go prawie do końca. Ostatnio trochę spuścili z tonu, ale i tak byli w tym roku zdecydowanie najlepsi. Trochę więcej powinna pokazać Wisła, Lech całkiem przestał robić oprawy po akcji z transparentem na meczu z Żalgirisem. Korona, którą również wysoko cenimy też nie robi zbyt wielu opraw. Trochę lepiej sprawa miała się u tych mniej docenianych ekip, ale myślę, że był to gorszy rok dla naszej sceny i zobaczymy jak się będzie miała sprawa w 2014 roku. W tym roku na czoło wysunęły się dla nas oprawy „Habemus Campione” i „UEFA” Legii i „Alfabet Mafii” Wisły.

Pytanie o najlepszą grupę ultras w kraju wydaje się więc oczywiste…
Legia ma rozmach i robi bardzo dużo solidnych opraw. Korona ma swój własny, bardzo fajny styl. Do tego Lech i Wisła, które cenimy właściwie na równi. To jest dla nas ścisła czołówka polskiej sceny ultras.

Na tle Europy nasi ultrasi na pewno robią większe wrażenie, niż piłkarze…
Nowe stadiony pozwoliły kilku ekipom rozwinąć skrzydła i pokazać, że nasza scena jest jedną z najlepszych w Europie. Od dłuższego już czasu pokazujemy, że nie mamy się czego wstydzić i jesteśmy mocno doceniani na innych scenach kibicowskich.

Która europejska scena ultras podoba Ci się najbardziej?
Swego czasu najbardziej wyobraźnie rozpalała włoska scena. Jednak od czasu wprowadzenia tessery zmieniło się tam dość sporo in minus, choć szczególnie na San Siro udaje się jeszcze czasem zrobić coś naprawdę mocnego ultrasom Interu bądź Milanu. Później odwiedziliśmy Austrię podczas Euro 2008, wpadliśmy na mecz z Chorwacją, trochę więcej poczytało się na ten temat. W końcu wakacje w Chorwacji i mecz Hajduka. Myślę, że spokojnie można powiedzieć, że Bałkany są teraz najlepsze pod względem przywiązania do kraju, miasta, klubu. Szkoda, że jak wszędzie np. chłopaki z BBB przeżywają ostre represje ze strony rządu i policji.

Jeździcie na reprezentacje, jesteście też biało-czerwoni czy tylko GieKSa?
Jeśli chodzi o kadrę, to każdy ma swoje własne preferencje. Część z nas ma po kilka wyjazdów na kadrę, inni zaliczają mecze u siebie, a niektórzy nie jeżdżą na kadrę wcale. Teraz jest kluczowy czas, żebyśmy jako kibicowska Polska określili się czy chcemy być na tej kadrze szczególnie u siebie, czy zostawiamy ją tzw. Januszom. My jesteśmy zdecydowanie za tym pierwszym rozwiązaniem i liczymy, że inni tak samo postawią sprawę.

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    marcin

    30 grudnia 2013 at 01:08

    Do tych najlepszych ekip w kraju to zgadzam sie odnosnie Legii i Lecha ale Do wisly nie za bardzo .Dla mnie zdecydowanie lepsza ekipa jest Górnik (nie mowie tak ze wzgledu na sztame) Wyjazdy maja duzo lepsze niz Wisla a jak otworza w Zabrzu stadion to jest pewien iz bedzie w najlepszej trojce co do frekwencji A Ultrasow Górnik tez ma zajebistych co juz nie raz moglismy sie przekonac.. To by bylo na tyle. Wywiad bardzo fajny… MYSLOWICE MIASTO GIEKSY !

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Kibice Klub Piłka nożna

Puchar Polski dla wyjazdowiczów

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.

Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.

To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).

Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga