Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Wielosekcyjny przegląd doniesień mediów: Lider stracił punkty

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.

Piłkarki po przerwie reprezentacyjnej wróciły na boiska ligowe. Niestety, wyjazd na mecz z drużyną Śląska Wrocław, nie przyniósł spodziewanych punktów. Panie przegrały 1:3 (0:1). Drużyna żeńska następne spotkanie zagra w Katowicach drugiego października z Tarnovią Tarnów. Piłkarze w sobotę przegrali kolejne ligowe spotkanie z Odrą Opole. Prasówkę po tym spotkaniu znajdziecie TUTAJ.

Siatkarze wzięli udział w dwudniowym Turnieju o Puchar Złotego Kiwona w Kobylance. Po przegranej w pierwszym spotkaniu z Cuprum Lubin 1:3, wygrali w drugim meczu z LUK Politechniką Lublin 3:0 i zajęli trzecie miejsce. W najbliższą środę siatkarze zagrają sparing z Aluronem CMC Wartą Zawiercie. Rozgrywki Plusligi startują w przyszły weekend, pierwszym przeciwnikiem siatkarzy będzie drużyna Trefla Gdańsk.

W szóstej kolejce rozgrywek PLH hokeiści przegrali pierwsze spotkanie z drużyną GKS-u Tychy 3:4. Nasza drużyna w dalszym ciągu jest liderem  rozgrywek.

 

PIŁKA NOŻNA

tylkokobiecyfutbol.pl – Śląsk lepszy od GieKSy

Miało być  ciekawie i  było. Śląsk  Wrocław po  bardzo ciekawym  i zaciętym  spotkaniu pokonał katowicką GieKSę 3:1. Ozdobą meczu były piękne trafienia gospodyń. Od początku to podopieczne Piotra Jagieły były aktywniejsze od przyjezdnych i los nagrodził ich bramką już w 25. minucie. Wtedy to po dośrodkowaniu Karolina Ostrowska pokonała młodą bramkarkę GieKSy. Jeszcze przed przerwą odgryźć próbowały się Maciążka, Kłoda i Vojtkova, lecz przed przerwą nie udało się pokonać Sowalskiej.

Po zmianie stron było zdecydowanie ciekawiej i mieliśmy bitwę 'cios za cios’. Bardzo groźną okazję miała Kiszkis, lecz nie potrafiła pokonać Seweryn. Szybko się to zemściło, bo chwilę potem błąd obrony gospodyń wykorzystała Vojtkova wyrównując stan spotkania. Już chwilę potem Wróblewska mogła trafić na 2:1, lecz bramkarka GieKSy wykazała się bardzo dobrym refleksem. Śląsk wrzucił 'piąty bieg’ i nacierał coraz bardziej. W 70. minucie świetnym strzałem z dystansu popisała się Joanna Krzyżanowska, odzyskując prowadzenie dla gospodyń. GieKSa próbowała się odgryźć, lecz Sowalska była na posterunku bramki Śląska. W doliczonym czasie gry dublet ustrzeliła Ostrowska, ustalając wynik spotkania na 3:1.

 

sportdziennik.com – Zmarł Jan Piecyk

W wieku 81 lat zmarł Jan Piecyk.
Jan Piecyk urodził się 17 września 1940 roku. W barwach GKS-u Katowice wystąpił w 87 spotkaniach na najwyższym poziomie rozgrywkowym (w latach 1963-1971).

 

GKS Katowice. Na alarm jeszcze za wcześnie

Po ćwiartce sezonu GieKSa ma dokładnie taki dorobek, co… trzy lata temu, gdy finalnie spadła z ligi. Czy przy Bukowej mają się czego bać?
Weszła w ligę tak, jak trzy lata temu w sezonie spadkowym. Wtedy też po 9 meczach rundy jesiennej GieKSa miała na koncie 7 punktów – choć 2 zwycięstwa, a nie 1, jak dziś – i plasowała się pod kreską tabeli zaplecza ekstraklasy. Kibicowski portal gieksa.pl swój cykliczny podcast podsumowujący kolejne występy zespołu od pewnego momentu zaczynał wtedy symboliczną syreną alarmową. Czy to już pora, by znów ją włączyć?
Trener Rafał Górak powtarzał na kilku konferencjach prasowych, że jego drużyna musi nauczyć się tej ligi. Takie słowa nie do końca podobały się kibicom. Patrząc przecież na skład GKS-u, na tak wysokim szczeblu nie grało dotąd tylko trzech zawodników: Danian Pawłas, Grzegorz Rogala i Zbigniew Wojciechowski. Ale nie oznacza to, że szkoleniowiec mija się z prawdą. Zespół był zbudowany w taki sposób, by dyktować warunki w II lidze, dominować w meczach, móc czerpać profity z ataku pozycyjnego. Po czterech okienkach transferowych i realizacji celu w postaci awansu nie zszedł z obranej drogi. To naturalne, że nadal chce grać piłkę ładną dla oka, tworzyć widowiska. Niełatwo jednak wymagać, by stało się to na pstryknięcie palców, w kilka tygodni, skoro skala trudności wraz ze zmianą klasy rozgrywkowej wzrosła diametralnie, a klub nie był latem na transferowym rynku nadaktywny. Do pierwszego składu wskoczyli tylko bramkarz Dawid Kudła i napastnik Filip Szymczak, reszta nowych miała stanowić uzupełnienie, zwiększenie rywalizacji, bo szansę zweryfikowania się na wyższym szczeblu dostała ta grupa, która wywalczyła I ligę.
Już widać, że – w ujęciu ogólnym – ta weryfikacja przebiega raczej negatywnie niż pozytywnie i zimowe okienko musi okazać się dużo konkretniejsze niż to letnie, jeśli GKS ma robić postęp i trzymać się ofensywnego stylu. Trudno byłoby przewracać sposób grania do góry nogami. Drużyna ma swoją charakterystykę i – wydaje się – nie jest stworzona do tego, by głównie stosowanym środkiem była niska obrona, ale na to, by zbierać takie owoce gry do przodu, co szczebel niżej, jest po prostu zbyt słaba i dlatego potrzebuje wzmocnień. Szczególnie w tylnich formacjach.
[…] Statystyczny współczynnik goli oczekiwanych (xG) w meczach rozegranych dotąd na I-ligowym gruncie przez GieKSę niezmiennie dowodzi, że strzela mniej, a traci więcej niż powinna. Zawodzi skuteczność w działaniach zarówno pod bramką przeciwnika, jak i tą własną. Sumując xG dla GieKSy, wychodzi liczba 13,93 (dane za footystats.org), czyli o blisko 3 większa niż bramek zdobyła w rzeczywistości (11). Z kolei xG wypracowane przez rywali to 14,85 – to o ponad 4 mniej niż liczba strzałów, które wpadły do katowickiej siatki (19). GKS musi zrobić dużo, by strzelić gola, a przeciwnicy – mniej niż powinni. Z drugiej strony, tylko w trzech meczach zespół Góraka wypracował xG wyższe – z Podbeskidziem, Sandecją i Polkowicami. Żadnego z nich nie wygrał, wszystkie zakończyły się remisem.
Spotkania z Sandecją i Polkowicami były zarazem jedyne, w których GKS uderzał na bramkę częściej niż rywal. Dzieje się tak, mimo że drużyna ma w swoim składzie zawodnika uderzającego tak często, jak mało który I-ligowiec, czyli Adriana Błąda (25 prób – to 5. największy wynik w stawce). Dawid Kudła obronił w tym sezonie już 33 strzały, częściej interweniowali jedynie Konrad Jałocha z GKS-u Tychy, Mateusz Kuchta z Odry Opole i Rafał Leszczyński z Chrobrego Głogów, a przecież golkiper GieKSy rozegrał 8, nie 9 spotkań, bo w poniedziałek w Polkowicach jego miejsce mięzy słupkami zajął Patryk Królczyk. Tylko 3-krotnie katowiczanie górowali w posiadaniu piłki (nad Miedzią, Podbeskidziem i Sandecją). Ani razu nie przełożyło się to na zwycięstwo.
[…] Frazes głosi, że w tej lidze nie ma łatwych meczów. To banał, ale dotychczasowy terminarz GieKSy rzeczywiście był raczej trudniejszy niż prostszy. Mierzyła się z czterema zespołami plasującymi się obecnie w szóstce, czyli Widzewem, Sandecją, Miedzią i Podbeskidziem. Z tymi sklasyfikowanymi póki co w drugiej dziesiątce – Polkowicami, Resovią, Zagłębiem – każdorazowo punktowała. Spotkania, które pokażą, czy przy Bukowej należy rzeczywiście nastawiać się na rozpaczliwą walkę o utrzymanie, dopiero zatem nadejdą. Stomil Olsztyn, GKS Jastrzębie, Puszcza Niepołomice, Skra Częstochowa – tu leży klucz do względnie spokojnej zimy i z tymi rywalami najbardziej trzeba będzie wymagać od GieKSy konkretnych zdobyczy. Do zajęcia 15. miejsca – w tym sezonie pierwszego bezpiecznego – w poprzednich latach trzeba było punktować ze średnią mniej więcej 1,1 – 1,2 na mecz. Ta GKS-u wynosi póki co 0,77.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Stal Nysa i Cuprum Lubin zagrają w Finale Pucharu Złotego Kiwona

Stal Nysa pokonała beniaminka z Lublina 3:1, a lubińska drużyna Cuprum w takim samym stosunku wygrała z GKS-em Katowice. Tym samym zwycięskie drużyny zagrają o pierwsze miejsce w turnieju o Puchar Złotego Kiwona, przegrane ekipy będą rywalizowały o trzecie miejsce.

W półfinale towarzyskiego turnieju puchar Złotego Kiwona, rozgrywanego w hali sportowej w Kobylance koło Gorlic, GKS Katowice zmierzył się z Cuprum Lubin. Zespołu z Katowic nie mógł tego dnia wesprzeć dochodzący do pełni zdrowia Belg Tomas Rousseaux. W pierwszym secie GKS utrzymywał małą przewagę za sprawą spokojnych ataków Jakuba Jarosza o blok lubinian, ale po asie serwisowych Ferensa Cuprum prowadził 8:5. Starania GieKSy dały efekt po widowiskowym bloku Koguta na remis po 12. Ciężar gry w ataku wziął na siebie skuteczny Jakub Szymański, do tego na blok  katowiczan nadział się Waliński i zespól ze stolicy Górnego Śląska był bliski  końcowego powodzenia. Sytuacja szybko zmieniła się na korzyść Cuprum po trzech punktach rywala z rzędu. Mimo niekorzystnego przebiegu gry  katowiczanie podjęli walkę o uratowanie wyniku, autowy atak Piotr Haina dał graczom trenera Ruska wygraną 25:22.
Katowiczanie nie załamali się niepowodzeniem i sprawnie punktowali blokiem (6:5), na co przeciwnik odpowiadał mocą z prawego skrzydła i solidną grą w obronie. Siatkarze Cuprum wyszli na dwupunktowe prowadzenie (15:13), jednak mieli prawo czuć się niepewnie, bo siatkarska GieKSa po dobrym przyjęciu swobodnie działała w ofensywie. Po błędach lubinian w ataku GKS wygrywał 21:19, by potem pozwolić oponentom na remis punktowy. W ostatnich piłkach partii po raz kolejny minimalnie lepsi okazali się gracze Cuprum, a seta zakończył autowy serwis Ma’a.

Trener Grzegorz Słaby musiał szybko prosić o czas tuż po starcie kolejnego seta przy wyniku 4:1 dla Cuprum; napomnienia dały efekt, bo GKS zdołał odrobić część strat po akcjach środkiem. Konsekwencja w działania sprawiła, że GKS zasłużenie prowadził 13:11, z tym że przez późniejsze kłopoty w przyjęciu wynik na tablicy znów zmienił się na korzyść rywali (17:16). Drużyna trenera Słabego starała się korzystać ze sprytu w ataku i pomyłek Cuprum; plan był bliski realizacji, po autowym ataku z lewego skrzydła (22:22) katowiczanie skazali się na kolejne nerwowe wymiany. Doszło do długiej gry na przewagi, którą zakończył as serwisowy Jarosza (29:31). Czwarty set potoczył się zupełnie nie po myśli katowiczan, kolejne bloki lubinian sprawiły, że partia zakończyła się ich wysokim zwycięstwem 25:12 i wygraną 3:1.
[…] Cuprum Lubin – GKS Katowice 3:1 (25:22, 25:23, 29:31, 25:12)

 

Cuprum Lubin zwycięzcą Turnieju  o Puchar Złotego Kiwona
Cuprum Lubin pokonał w trzech setach Stal Nysa w Turnieju o Puchar Złotego Kiwona, a w meczu o trzecie miejsce GKS Katowice w takim samym stosunku pokonał LUK Politechnikę Lublin.
[…] W meczu o 3. miejsce Turnieju o Puchar Złotego Kiwona w Kobylance koło Gorlic GKS Katowice zmierzył się się z beniaminkiem PlusLigi – LUK Lublin. W ekipie rywali, prowadzonej przez Dariusza Daszkiewicza, gra obecnie kilku siatkarzy znanych z występów w śląskim klubie, natomiast przeciwko GKS-owi w tym spotkaniu w podstawowej szóstce wyszedł jedynie libero Szymon Gregorowicz. Trener Grzegorz Słaby zdecydował się na zmiany w wyjściowym zestawieniu, dając szansę na grę Damianowi Domagale i Gonzalo Quirodze.
GKS zaczął mecz od czteropunktowego prowadzenia 8:4 i spokojnej realizacji planu na to spotkanie. Widać było wyraźną poprawę w organizacji gry w porównaniu do starcia z Cuprum Lubin; po wzorowych akcjach Domagały i Quirogi prowadził już 17:8, a po punkcie Piotra Haina spokojnie i zasłużenie triumfował do 15.
Lublinianie wrócili do lepszej gry na starcie kolejnej partii, którą zaczęli od prowadzenia 5:3, ale tego dnia katowiczanie mogli liczyć na skuteczność Jakuba Szymańskiego i presję na zagrywce. Po autowej zagrywce przeciwników prowadzili 19:16, by chwilę później stracić przewagę po autowym ataku Quirogi. Nie pozwolili sobie na odebranie kontroli i po raz kolejny spokojnie doprowadzili do finiszu seta, wygranego po ataku lublinian poza boisko (21:25).
Po starcie trzeciej odsłony meczu mogliśmy być pewni, ze GKS nie da się łatwo wytrącić z równowagi. W pełni skoncentrowani podopieczni trenera Słabego zaczęli od wyniku 9:6, a Micah Ma’a miał pełen komfort w dogrywaniu piłek do swoich partnerów z parkietu. Po dwóch asach z rzędu Amerykanina GKS wypracował sobie przewagę 16:7 i właściwie nic nie stało na przeszkodzie do domknięcia spotkania. Domagała znów dokazywał w polu serwisowym, siatkarze GieKSy bez kłopotów obijali ręce graczy LUK w bloku i zakończyli spotkanie po dotknięciu siatki przez oponentów, a tym samym zajęli trzecie miejsce w turnieju w Kobylance.

LUK Politechnika Lublin – GKS Katowice 0:3 (15:25, 21:25, 15:25)

 

HOKEJ

sportdziennik.com – Lider stracił punkty

[…] Derby Śląska pomiędzy GKS-ami rozgrywane były pod kuratelą hokejowych ikon: Henryka Grutha oraz Mariusza Czerkawskiego. Byli pilnymi obserwatorami i komentowali akcje obu zespołów. Po niezłym spotkaniu komplet punktów pozostał w Tychach. Lider stracił pierwsze punkty, zaś tyszanie przerwali serię 3. porażek.

John Murray, bramkarz przyjezdnych, kilka sezonów spędził w Tychach. Patryk Wronka po rocznym pobycie w Tychach powrócił do Katowic, zaś w drugą stronę powędrował Filip Starzyński. Lepiej zaczęli katowiczanie i zyskali przewagę. Gdy Michał Kotlorz powędrował na ławkę kar, zrobiło się groźnie pod bramką Kamila Lewartowskiego. Najpierw Grzegorz Pasiut trafił w słupek, zaś kilkanaście sekund później Carl Hudson zdobył prowadzenie dla gości. Gospodarze od połowy tercji przyspieszyli. Murray spisywał się bez zarzutu, ale końcu skapitulował po uderzeniu Bartłomieja Jeziorskiego.

Druga odsłona była już wyraźnie lepsza w wykonaniu gospodarzy i w pełni zasłużenie objęli prowadzenie. Mogło być ono wyższe, ale Jason Seed oraz Jegor Fieofanow w dobrych sytuacjach nie zdołali pokonać Murraya. W rewanżu Anthon Eriksson obił słupek bramki Lewartowskiego. Gol na 2:1 padł po szybkiej akcji pierwszego ataku, którą sfinalizował Michael Cichy. Wkrótce tyszanie otrzymali karę za nadmierną ilość graczy na lodzie i Fin Joon Monto doprowadził do remisu, jednak tyscy Rosjanie stanęli na wysokości zadania. Denis Sierguszkin podał do Artema Smirnowa, a uderzeniem na lodem posłał krążek do bramki.

W ostatniej odsłonie najpierw Anthon Eriksson doprowadził do kolejnego remisu. W 42:03 do boksu kar powędrował Mateusz Bepierszcz i Aleks Szczechura strzelił w słupek, zaś krążek do siatki skierował Jeziorski. Na 2:24 min przed syreną trener Jacek Płachta wycofał bramkarza i „6” gości z pasją zaatakowała. Jednak tyszanie ze spokojnie interweniującym bramkarzem Lewartowskim nie dali się.

 

hokej.net – Wanacki: Bierzemy się za siebie i jedziemy dalej

Zwycięski marsz GKS-u Katowice, trwający pięć spotkań, został przerwany przez hokeistów GKS-u Tychy. Podopieczni Jacka Płachty ulegli trójkolorowym 3:4. – Dwadzieścia minut to za mało, by pokonać taką drużynę jak tyszanie – zaznaczył Jakub Wanacki, obrońca GieKSy.
Katowiczanie w 5. minucie wyszli na prowadzenie po golu zdobytym w przewadze. Na listę strzelców wpisał się Carl Hudson. Później ekipa z alei Korfantego musiała gonić rywali i ostatecznie przegrała różnicą jednej bramki.
– Niestety nie udało nam się przedłużyć naszej zwycięskiej passy. Powiedzieliśmy sobie w szatni, że dwadzieścia minut to za mało, by pokonać taką drużynę jak GKS Tychy. Jest początek sezonu, bierzemy się za siebie, robimy to, co trzeba i jedziemy dalej – wyjaśnił Wanacki.
Doświadczony defensor GKS-u Katowice zaznaczył, że tyszanie byli w piątek drużyną bardziej zdeterminowaną i grającą ambitniej.
– Tyszanie chcieli dziś bardziej. To był nasz błąd, ale nie wiem, z czego on wynikał. Wygrywali pojedynki 1 na 1, ogrywali nas pod bandami przez co mieli też więcej sytuacji. Johny pomógł nam na tyle, na ile mógł. My jemu za bardzo nie pomagaliśmy, więc stąd taki wynik – podkreślił.
– Z takich meczów trzeba wyciągnąć wnioski. Ważna jest nasza reakcja na ten wynik i to, jak zagramy w najbliższych starciach – dodał.
Ekipa dowodzona przez Jacka Płachtę w niedzielę ma wolne, a w najbliższy piątek zmierzy się na własnym lodzie z KH Energą Toruń, która jest obecnie wiceliderem tabeli.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Arka Gdynia kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Fani Arki Gdynia są weteranami polskich trybun. Mogą pochwalić się zorganizowanym ruchem kibicowskim już w połowie lat 70. Kiedy w wielu polskich miastach nie istniał nawet zalążek kibicowania, to Arkowcy na początku lat 80. ściągali kibiców do Gdyni na Zjazd Klubów Kibica. Na początku lat 80. słynna „Górka” dopingowała już swoich zawodników. Wejście na legendarną trybunę było od strony lasu, w tyle Bałtyk – klimat nie do powtórzenia w dzisiejszych czasach. Później Arka przeniosła się w miejsce, w którym swój stadion miał Bałtyk Gdynia. Natomiast na Górce co roku spotykają się pokolenia fanów MZKS-u. 

Liczba zgód Arki jest ogromna. Ich najstarsza przyjaźń, która przetrwała do dziś, to Polonia Bytom (1974 rok). Inne bardzo stare zgody Arkowców to Zaglębie Lubin (1983), Cracovia (1988) czy Gwardia Koszalin (1989). W 1996 roku związali się sztamą z Lechem Poznań, co równolegle utworzyło tzw. Wielką Triadę. Najmłodsza przyjaźń to KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (2004), choć z perspektywy czasu to już stara zgoda – ma przecież 21 lat. Arkowcy mają pod sobą również fan cluby, które działają prężnie pod skrzydłami Arki. Są to Gryf Wejherowo, Kaszubia Kościerzyna i Orkan Rumia.

W przypadku kibiców Gryfa warto na chwilę się zatrzymać. Jeszcze w 2004 roku dla naszego magazynu „Bukowa”, zaprezentowali się jako… kibice GieKSy. Obecnie działają już na innej płaszczyźnie, tworząc „sportowy” skład, dzięki któremu dorobili się zgody z Gwardi. Mimo tego, że Gwardia jest sztamą Arki, to wciąż są postrzegani jako fan club, ale czasy się zmieniają i coraz częsciej mówi się po prostu „rodzina”.

W pewnym okresie Arka posiadała tak wiele zgód równolegle, że powstała flaga „Arka Przymierza”, ale nie wszystkie relacje przetrwały próbę czasu. W przypadku Górnika Wałbrzych czy Polonii Warszawa to były również bardzo stare przyjaźnie.

Mieli również epizod jednej zagranicznej zgody, jakim było związanie się ze słynnym Olimpique Marsylia, co na tamte czasy (choć zapewne i w obecnych) było czymś głośnym.

Arka, oprócz wczesnego zapoczątkowania swojego kibicowskiego rzemiosła na trybunach, była również od samego początku organizatorem Zjazdów Klubu Kibica. Dbano na nich o swoich gości, a spotkanie nie kończyło się na wymianie pamiątek klubowych. Fani Arki zabierali przyjezdnych nad Morze Bałtyckie, pokazywali marynarkę wojenną czy udawali się pod pomnik Westerplatte.

Na początku 1995 roku Arka była inicjatorem turnieju kibiców, na którym utworzony został pakt na reprezentację. Ustalono wtedy:

„1. Na meczach reprezentacji następuje rozejm pomiędzy zwaśnionymi kibicami poszczególnych klubów. Dotyczy to zarówno spotkań wyjazdowych, jak i rozgrywanych w kraju.
2. Ustalenie to dotyczy również tras dojazdowych.
3. Na spotkaniach wyjazdowych z uwagi na ograniczoną ilość miejsca, fajni jednego klubu będą mieli prawo do wywieszania tylko jednej flagi.
4. Zaprzestaje się niszczenia pozostających na parkingach pojazdów fanów innych drużyn.
5. Kibice klubów, które nie zechcą zastosować się do powyższych ustaleń będą traktowani „po staremu” przez wszystkie umawiające się strony aż do chwili przyjęcia tych zasad.
6. Zebrani i uchwalający powyższe ustalenia zdają sobie sprawę, że podczas spotkań wyjazdowych reprezentacji ze ścisłym przestrzeganiem ustalonych reguł nie będzie kłopotów, choćby dlatego, że umawiający stanowią znaczny procent polskiej publiczności na trybunach. Z pewnością ustalenia te spotkają się z oporem w czasie rozgrywania meczów na terenie kraju, lecz będą one konsekwentnie wdrażane w życie.
7. Konflikt pomiędzy fanatykami Pogoni Szczecin i Cracovii zostanie uregulowany przez obie zainteresowane grupy bez wtrącania się szalikowców innych zespołów.
8. Wszystkie powyższe ustalenia dotyczą spotkań reprezentacji narodowej. W spotkaniach drużyn ligowych zachowanie kibiców nie ulegnie zmianie.”

Pakt nie przetrwał próby czasu, bo dojeżdżanie na kadrze cały czas trwało i co chwilę pojawiały się wzajemne zarzuty. Na meczach kadry działo się naprawdę wiele i Arka, zanim jeszcze przystąpiła do paktu i Wielkiej Triady, naprawdę tam namieszała, czym zyskała uznanie w całej Polsce. Ich fenomen polegał na tym, że jechali na mecz reprezentacji do Chorzowa lub Zabrza, i mimo odległości potrafili się znakomicie pokazać i zlać wiele ekip. Na meczu z Rumunią pojechało 300 osób do bicia, a ich flaga „Ultras Arka” wisiała obok naszej barwówki. Nie inaczej było na wyjazdach kadry. Później Polska rozgrywała mecze na stadionie Legii Warszawa i tam również wyjaśniano swoje waśnie, mając mocno na pieńku z Legią i Zagłębiem Sosnowic. Arka miała ten „problem”, że grając na poziomie obecnej drugiej ligi (trzecim poziom rozgrywkowy), nie miała za wiele możliwości do spotkań z ekipami z wyższych lig. Mecze reprezentacji stały się dla nich miejscem, gdzie mogli wyjaśniać swoje sprawy ze znienawidzonymi ekipami, między innymi Legią czy Śląskiem Wrocław.

W 1997 roku Polska grała w Ostravie. Na ten mecz wiele ekip ostrzyło sobie i coraz więcej z nich chciało trafić legendarną Arkę. Wyjątkowo ciśnienie miało na nich Zagłębie Sosnowiec, które stoczyło tam starcie z Arką&Lechem oraz nami. O nas było wyjątkowo głośno tego dnia. Nie było wówczas Internetu i szybkiego rozpowszechniania wieści, jakie mamy obecnie. Pod koniec 1996 roku powstała pierwsza międzynarodowa zgoda – GieKSy i Banika. W marcu na meczu Czechy – Polska ekipa GieKSy, która przyjechała w 80 głów, zasiadła wspólnie z Banikiem na jednym sektorze wywieszając flagę „GKS Katowice”. Dzięki temu pozostałe ekipy z naszego kraju dowiedziały się o nowej sztamie.

Co do naszej styczności z kibicami Arki, to była ona bardzo słaba. W połowie lat 80. przez zgodę z Górnikiem Zabrze, mieliśmy chwilową sztamę z Arkowcami, ale była to bardzo krótka relacja. Arka z Górnikiem do połowy lat 90. miała bardzo dobre relacje – w młynie MZKS-u przewijały się szale Górnika, a znana flaga „Hooligans From Arka” wisiała na Roosevelta. Na początku lat 90., kiedy Arkowcy przyjeżdżali do Tychów, Rydułtowy czy Wodzisławia Śląskiego, to właśnie KSG dawało wsparcie Arce. Wszystko zakończył miraż „Śląskiej siły”, czyli utworzenie zgody Górnika z Ruchem Chorzów na mecz kadry. Arka ostro na nim dymiła, co w Bytomiu przyjęto z ogromnym entuzjazmem.

Z Arką graliśmy wiele spotkań ze sobą w latach 70., ale świadomie (mimo przecinania się na meczach kadry w latach 90.), trafiliśmy ich w Pucharze Polski jesienią 1995 roku. Na 1/16 rozgrywek wyruszyło 8 fanatyków GieKSy, ale zostali rozkminieni i obici. Arka doceniła jednak ich poświęcenie i dała możliwość obejrzenia meczu. Gospodarze niespodziewanie wyeliminowali GKS i w następnej rundzie zagrali właśnie z Górnikiem Zabrze, na którym definitywnie zakończyła się zgoda MZKS i KSG.

Po 8 latach ponownie zagraliśmy z Arkowcami i znowu w Pucharze Polski. Jednak wtedy jechaliśmy już jako inna ekipa, która zaczynała budować swoją pozycję na Górnym Śląsku, słynąca z zaliczenia wszystkich wyjazdów. Przez renomę, jaką wówczas miała Arka, ciśnienie na wyjazd było potężne. We wrześniu 2003 roku do Gdyni pojechało 361 głów, co na środę było fenomenalnym wynikiem. Mało tego i dla porównania – w całym sezonie 2003/2004 naszym najlepszym wyjazdem był… Górnik Zabrze w 270 głów. To tylko pokazuje jaką rangę miał wyjazd Gdyni i to mimo meczu w środku tygodnia. Było o nas głośno na tym wyjeździe i to nie tylko przez liczbę. Wszystko za sprawą sytuacji po meczu rozgrywanym kilka dni wcześniej w Łęcznej, na którym nie mogliśmy się pojawić przez remont sektora gości. Piłkarze po laniu 1:4 zastali na parkingu klubowym komitet powitalny chuliganów. Wypłacono kilka strzałów, a TVN zrobił z tego ogólnopolską aferę. Ich dziennikarze dotarli do Gdyni, prosząc o wypowiedź do kamery, ale zostali z niczym. GKS wygrał 1:0 i awansował dalej.

W sezonie 2007/2008 spotkaliśmy się w pierwszej lidze. Wyjazd mimo środy cieszył się u nas sporym zainteresowaniem i do Trójmiasta wybrało się 334 fanatyków, w tym 13 Banik Ostrava. Rekordu sprzed 4 lat nie udało się pobić, ale Arkowcy chwalili nas za liczbę (to była środa), jak i całą prezentację. Piłkarze przegrali 2:3.

Wiosną 2008 graliśmy u siebie. W marcu niestety, podczas powrotu ze Stalowej Woli, miały miejsce w wydarzenia znane później jako „Mydlniki”. To właśnie na krakowskiej stacji kolejowej zostaliśmy skatowani przez policję, a kilkadziesiąt osób zostało aresztowanych na kilka miesięcy. Na wielu stadionach wisiały wtedy transparenty „Stop policyjnej prowokacji”. Nie inaczej było w sektorze gości, a kibice Arki zrobili zrzutkę we własnym gronie i przekazali nam pieniądze na pomoc prawną. Tego dnia zawitali w rekordowe 1000 głów, w tym 340 Polonia Bytom, co do dzisiaj jest ich najlepszą liczbą wyjazdową w Katowicach. Po meczu zgody się rozdzieliły  – Arka pomaszerowała na Stadion Śląski wspierać Lecha Poznań, który grał z Ruchem (wówczas też wynajmowali ten stadion). Piłkarze wygrali 3:2.

Kolejne nasze spotkanie to sezon 2011/2012. Te mecze odbyły się jedynie na murawie. Na Bukowej graliśmy w październiku 2011 roku, ale przez wyłączoną Trybunę Północną nie mogliśmy przyjmować kibiców gości i spotkania na Bukowej zaczynały tracić na wartości. Arki zabrakło, a na murawie dostaliśmy nudne 0:0.

W maju 2012 roku graliśmy w Gdyni, ale mecz nie miał charakteru święta na trybunach. Arka od dłuższego czasu walczyła z zarządem o dobro klubu (podobny scenariusz co my z Markiem Szczerbowskim), więc cały zorganizowany ruch kibicowski na Arce zawiesił działalność. GieKSiarze uszanowali sytuację Arki i nie pojechali do Trójmiasta. Na murawie było 1:1.

W październiku 2012 roku graliśmy ponownie w Gdyni. Początkowo mieliśmy informację, że sektor gości będzie zamknięty (Arka zakończyła bojkot, wróciła na trybuny), ale chwilę przed meczem okazało się, że zostaniemy wpuszczeni. Przełożyło się to na naszą liczbę – do Gdyni pojechało 140 fanatyków GieKSy, w tym 33 Górnik Zabrze i 3 JKS Jarosław. GieKSa niespodziewanie wygrała 2:1.

W maju 2013 roku ponownie zabrakło fanów Arki. Tym razem mieli zakaz wyjazdowy, a 3 przedstawicieli zasiadło gościnnie na naszych sektorach. Ultras GieKSa świętowała 10-lecie działalności i zaprezentowała oprawę: „Wszyscy jedziemy na wózku wspólnym, reprezentujemy GieKSę to powód do dumy”, z użyciem flag z nazwami dzielnic i fan clubów. GieKSa niestety przegrała 1:2.

Jesienią 2013 roku ponownie podejmowaliśmy Arkę. Goście mogli wreszcie przyjechać do Katowic. Środowy termin sprawił, że na stadionie pojawiło się tylko 2200 widzów. W tej liczbie było 220 kibiców gości, z czego 150 stanowiła Polonia Bytom. GKS wygrał 2:0.

Wiosną 2014 graliśmy z Arką na wyjeździe. Sobotni termin sprawił, że pobiliśmy nasz rekord wyjazdowy do Gdyni – pojawiliśmy się liczbie 425 osób, w tym 44 fanów Górnika Zabrze. Arkowcy świętowali tego dnia 40-lecie zgody z Polonią. Piłkarze gospodarzy zlali naszych 3:0.

W listopadzie 2014 roku graliśmy ponownie w Gdyni, ale po awanturze z GKS-em Tychy PZPN przywalił nam półroczny zakaz wyjazdowy, więc zabrakło nas nad Bałtykiem. Arka wygrała 2:1.

Z Arką kończyliśmy sezon 2014/2015, Na mecz przyszło 1900 fanatyków, z czego 100 Arkowców. Po problemach z ochroną, która nie pozwoliła wnieść płótna Pasów „Jude Gang” doszło kłótni i goście opuścili przedwcześnie stadion. Na murawie nudne 0:0.

Chwilę po rozpoczęciu ligi w sezonie 2015/2016 graliśmy w sierpniu w Gdyni, ale wciąż wiszący na nas zakaz wyjazdowy sprawił, że zabrakło tam kibiców GieKSy. GKS przegrała 0:1.

W marcu 2016 roku na inaugurację rundy wiosennej zmierzyliśmy z Arką. Do tego po blisko pół roku mogliśmy wrócić na Blaszok (awantura z Zagłębiem Sosnowiec), więc głód dopingu był ogromny. Ultras GieKSa stworzyła ogromną sektorówkę „GieKSiarze – Zawsze Wierni”, która była nawiązaniem do repliki flagi, mającej swój debiut na tym meczu. Arkowcy przyjechali w komplecie, wykorzystując pulę 409 biletów. W tej liczbie tradycyjnie znalazła się Polonia Bytom, tym razem w 100 osób. Arka wygrała pewnie 2:0 i ostatecznie zameldowała się w Ekstraklasie.

Nasza późniejsza rozłąka była dłuższa. Arka pograła w Ekstraklasie i spadła do pierwszej ligi, ale w tym czasie po nieudolnych podejściach i nadziejach, że w końcu się uda, spadliśmy do drugiej Ligi na dwa sezony. W 2021 roku, czyli po 7 latach, Arka znowu mogła zawitać do Katowic. Goście w tamtym okresie wpadli w spory kryzys wyjazdowy, ale mimo meczu w czwartek o 18:00 nikt nie pomyślałby, że ich zabraknie. Przyjęliśmy to ze sporym szokiem i postanowiliśmy wbić szpilkę nieobecnym, wywieszając transparent: „Mieliście być tutaj wy, a są tylko świnki trzy.”, a towarzyszyły temu powiewające trzy świnki Peppa. Arka pokonała nas 4:2, ale wyjazdowe „zero” będzie im wypominane przy każdej okazji. W trakcie tego meczu pojawił się transparent w kierunku zarządu, a relacje między kibicami a klubem zaczynały się psuć.

W marcu 2022 roku mogliśmy po 8 latach pojechać do Gdyni, choć wszystko stało pod znakiem zapytania. Był to czas covidowych obostrzeń. Na szczęście wszystko się udało i pojechaliśmy w 361 osób, w tym 10 Górnik Zabrze. Gospodarze w 89. minucie strzelili bramkę na 2:1, ale… w 97. minucie Arkadiusz Jędrych doprowadził do wyrównania.

W sezonie 2022/2023 wiele się u nas wydarzyło. Podjęliśmy decyzję o bojkocie (Szczerbowski ciągnął klub na dno) i na meczach domowych pojawialiśmy się jedynie pod stadionem. Arka przyjechała wspierać swoich zawodników – pojawili się w 470 osób, w tym 300 Polonia Bytom. Goście wygrali 1:0.

W kwietniu 2023 roku graliśmy w Gdyni. Początkowo dostaliśmy 300 biletów, ale dzięki uprzejmości kibiców Arki mogliśmy pojawić się w 621 osób, w tym 40 Górnik Zabrze, 12 Banik Ostrava i 4 JKS Jarosław, co było naszą najlepszą liczbą w historii wizyt w Trójmieście. Gospodarze uczcili 20. rocznicę śmierci śp. Mariego, który zginął w awanturze na Grabiszyńskiej. Na murawie 2:2.

W sezonie 2023/2024 wydarzło się coś niezwykłego. Podejmowaliśmy Arkę w grudniu, a goście mimo liderowania w tabeli i sobotniego terminu, zawitali tylko w… 8 osób. GKS, w akrtycznych warunkach, zremisował 1:1, a Dawid Kudła wybronił rzut karny. Osatecznie ten 1 punkt miał ogromny wpływ na mecz w Gdyni…

Ostatnia kolejka sezonu i wiedzieliśmy, że w najgorszej opcji czekają nas baraże. Do Gdyni pojechaliśmy w 724 osoby, w tym 9 Górnik Zabrze i 19 ROW Rybnik. GieKSa po golu Adriana Błąda wygrała 1:0 i po 19 latach wróciła do upragnionej Ekstraklasy.

Arka Gdynia po 5 latach wróciła do Ekstraklasy i pierwszy raz od 1980 roku zagramy ze sobą mecz ligowy na najwyższym ligowym poziomie.

Wracając na koniec do fanów Arki, nie można zapomnieć o ich ikonie ruchu kibicowskiego – Zbyszku Rybaku. Rybak to Arka, Arka to Rybak. Legenda nie tylko kibiców Arki, ale całej polskiej sceny kibicowskiej. Budził strach i szacunek, a jego występ w słynnym filmie „Pod napięciem” jest już nieśmiertelny i znany każdemu kibicowi bez względu na wiek. Miał ogromny wpływ na utworzenie sekcji rugby, która nie dość, że zbudowała mistrzowską ekipę w tej dyscyplinie, to dorobiła się również stadionu, na którym reprezentacja Polski rozgrywa mecze w rugby. Polecam dokument „To My, rugbiści”, w którym można wczuć się w klimat tej zajawki. Jego kibicowski dorobek oraz sportową pasję do rugby można również poznać w książce „Zbigniew Rybak Syn Józefa”, którą wydał w 2022 roku. Wspomniał w niej także o GieKSie:

”Jakiś czas temu miałem też fajne spotkanie z kilkoma chuliganami GKS-u Katowice. W zasadzie byli to znajomi mojego dobrego kumpla, z którym pojawili się u mnie na sali treningowej. W trakcie treningu łatwo można poznać, z kim ma się do czynienia. Wystarczy zobaczyć, jak ktoś się zachowuje. W tym wypadku z chłopakami nie było żadnych problemów. Kultura i szacunek.”

Niestety ledwo po premierze książki, w dniu 21 grudnia 2022 roku, 49-letnia kibicowska Legenda odeszła do Valhalli. Dla mnie była to ogromna strata, a dedykacja od ikony trybun w książce jest jedną z moich najcenniejszych pamiątek w kibicowskich zbiorach. Zbyszek Rybak – szacunek na zawsze!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Szymon Marciniak w końcu sędzią El Clasico

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sędzią sobotniego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice będzie Szymon Marciniak z Płocka. Śląski Klasyk odbędzie się w sobotę o godzinie 20.15.

Arbitra przedstawiać nie trzeba, ale jednak to zrobimy. Nasz sędzia międzynarodowy ma CV tak bogate, że ciężko objąć wszystko. Według portalu 90minut.pl pierwsze udokumentowane spotkanie to mecz Pucharu Polski w 2006 roku pomiędzy Spartą Augustów i Mrągowią Mrągowo. Szybko piął się po szczeblach kariery i już w kolejnym sezonie prowadził trzy mecze ówczesnej drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy.

Uwaga! Wówczas – 5 kwietnia 2008 poprowadził jedyny w swojej karierze mecz GKS Katowice, było to spotkanie w Turku, w którym GKS Katowice zremisował z miejscowym Turem 1:1. Poniżej możecie zobaczyć bramki z tego meczu, nakręcone przez autora niniejszego artykułu. Gola dla GKS zdobył wówczas Krzysztof Kaliciak, a wyrównał dobrze nam znany, grający później w GieKSie – Filip Burkhardt.

Już w sezonie 2008/09 zadebiutował w ekstraklasie, prowadząc mecz GKS Bełchatów z Odrą Wodzisław. Od następnego był już etatowym arbitrem w ekstraklasie, w której sędziuje nieprzerwanie od 15 lat.

W sezonie 2012/13 przyszedł debiut w europejskich pucharach, gdy w Lidze Europy sędziował mecz Lazio z Mariborem. Dwa lata później zadebiutował w Lidze Mistrzów spotkaniem Juventus – Malmo.

Wyliczanie wszystkich prowadzonych przez Marciniaka meczów byłoby dużym wyzwaniem. Spójrzmy po prostu na zbiorczą liczbę spotkań, które prowadził konkretnym europejskim drużynom na przestrzeni tych lat – głównie w Lidze Mistrzów, a także w minimalnym stopniu w Lidze Europy:

Inter Mediolan – 10
Real Madryt – 9
Atletico Madryt – 8
Liverpool, PSG – 7
Juventus, Barcelona, Milan – 6
Bayern, Manchester City, Tottenham, Lyon, Benfica – 4
Sevilla, Feyenoord, Napoli – 3

W mniejszej liczbie prowadził też mecze takich drużyn jak m.in. Lazio, Fiorentina, Manchester United, Roma, BVB, Ajax, Bayer Leverkusen, Lipsk, Atalanta, OM, FC Porto, Chelsea, Sporting, Galatasaray czy Arsenal. Dodajmy, że w zestawieniu nie są uwzględnione spotkaniach w ramach choćby Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie dodatkowo dwukrotnie sędziował Realowi Madryt.

W 2013 sędziował swój pierwszy finał Pucharu Polski – pierwszy z dwóch meczów Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Później jeszcze trzykrotnie prowadził mecz finałowy na Stadionie Narodowym.

W swojej europejskiej przygodzie był arbitrem kilku spotkań, które obrosły legendą. Na przykład w 2017 był rozjemcą pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym PSG pokonało Barcelonę 4:0. Ten mecz był preludium do historii z rewanżu, gdzie Blaugrana po niesamowitej remontadzie zwyciężyła 6:1. Rok później w tej samej fazie na Marciniaka posypała się lawina krytyki po meczu Tottenham – Juventus (1:2), w którym nasz arbiter popełnił duże błędy. W 2023 roku sędziował w półfinale pogrom Realu Madryt przez Manchester City, kiedy podopieczni Pepa Guardioli wygrali 4:0. A w zeszłym sezonie niesamowite spotkania w 1/8 i 1/2 finału pomiędzy Atletico i Realem oraz Interem i Barceloną – w obu przypadkach były to rewanże. W derbach Madrytu arbiter miał absolutnie nietypową sytuację, gdy w konkursie jedenastek Julian Alvarez dwa razy dotknął piłkę – co dopiero – i to w wielkich kontrowersjach – wykazał VAR. Znowuż w pojedynku na Giuseppe Meazza widzieliśmy prawdziwy spektakl piłki. Gdy w 87. minucie Raphinia trafiał na 3:2 dla Barcelony, wydawało się, że jest pozamiatane. Wyrównał w doliczonym czasie Acerbi, a w dogrywce Nero-Azurri za sparwą Frattesiego przechyli szalę na swoją korzyść.

Szymon Marciniak od dekady prowadzi też mecze reprezentacji. Prowadził spotkania na Mistrzostwach Europy i Świata. W 2016 roku był rozjemcą meczów Hiszpania – Czechy, Islandia – Austria i Niemcy – Słowacja. Podczas Mundialu w Rosji sędziował spotkania Argentyna – Islandia i Niemcy – Szwecja z fenomenalnym trafieniem Kroosa w doliczonym czasie z rzutu wolnego. Na Mistrzostwach Świata w Katarze prowadził spotkania Francja – Dania i Argentyna – Australia, a na Euro 2024 Belgia – Rumunia i Szwajcaria – Włochy.

Na deser zostawiliśmy oczywiście największe sukcesy polskiego sędziego. Czyli sędziowane finały. Najpierw finał Klubowych Mistrzostw Świata 2024, w którym Manchester City pokonał Fliminense 4:0. City zapewniło sobie udział w turnieju poprzez wygranie Ligi Mistrzów w 2023 roku, który również prowadził polski sędzia – Anglicy pokonali Inter Mediolan 1:0 po golu Rodriego. No i nade wszystko mecz meczów, najważniejsze wydarzenie w czteroleciu światowej piłki, czyli finał Mistrzostw Świata 2022 w Katarze: Argentyna – Francja. Finał niebanalny, bo z dwoma golami Leo Messiego i hat-trickiem Kyliana Mbappe. Marciniak był świadkiem ukoronowania Leo Messiego jako najlepszego piłkarza w historii futbolu, zwieńczającego swoją piękną karierę tytułem Mistrza Świata.

Ma w swoim dorobku także prowadzone finały Cypru, Grecji i Albanii oraz Superpuchar Europy.

Przechodząc do spraw przyziemnych – w obecnym sezonie Marciniak prowadził cztery spotkania ekstraklasy, w których pokazał 16 żółtych kartek (średnio 4 na mecz) i ani jednej czerwonej. Podyktował jeden rzut karny – dla Pogoni w meczu z Arką.

Oficjalnie prowadził tylko jedno wspomniane spotkanie GKS Katowice, natomiast na uwagę zasługuje fakt, że Marciniak był gościem specjalnym i sędzią podczas turniejów Spodek Super Cup 2024 i 2025. W obecnym roku zrobił też rzecz niesamowitą – prowadząc mecz w Arabii Saudyjskiej wieczorem dzień przed turniejem, sobie tylko znanymi sposobami przemieścił się do Katowic, by w Spodku już być około godziny 15.00 zwartym i gotowym do pracy.

Będzie to pierwszy Klasyk Szymona Marciniaka, bo mimo wielu wybitnych spotkań, nie udało mu się jeszcze poprowadzić hiszpańskiego El Clasico pomiędzy Realem Madryt i Barceloną.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga