Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Wielosekcyjny przegląd mediów: Sroga lekcja od wicemistrza Polski

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatnich pięciu dni, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Piłkarki w drugiej kolejce spotkań odniosły drugie zwycięstwo, tym razem nad nad beniaminkiem Resovią 7:0 (5:0). Kolejne spotkanie nasza drużyna rozegra na wyjeździe z ekipą Skry Częstochowa – w sobotę 24 sierpnia od godzinie 16:00. Piłkarze rozegrali w ramach 5. kolejki PKO BP Ekstraklasy spotkanie z Motorem Lublin. Drużyny podzieliły się punktami – odnotowano wynik 0:0. Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Kolejne spotkanie piłkarze rozegrają na Bukowej w niedzielę 25 sierpnia o 14:45 z Mistrzem Polski Jagiellonią Białystok. W zapowiadanych sparingach ze Stalą Nysa padły dwukrotnie wyniki remisowe 2:2. Na czwartek i piątek zaplanowano dwa test-mecze z Wartą Zawiercie. W trakcie turnieju o Puchar RT Torax nasza drużyna kolejno wygrała z AZ Havirov 2:0, w następnym spotkaniu przegrała z HC RT Torax Poruba 2:5. W ostatnim swoim meczu GieKSa zmierzyła się z JKH GKS Jastrzębie ulegając 1:3. Od najbliższego piątku do niedzieli zaplanowano dziennie po jednym sparingu, odpowiednio z HK Dukla Michalovice, HK Poprad oraz z Unią Oświecim.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Jednostronne starcie w Katowicach

W Katowicach wicemistrzynie Polski – mające apetyt na powtórzenie zwycięskiego sezonu 2022/23 – podejmowały beniaminka z Rzeszowa. Choć rzeszowianki w debiutanckim spotkaniu w Ekstralidze zaprezentowały się dobrze, w starciu z podopiecznymi Karoliny Koch nie miały wiele do powiedzenia. Katowiczanki dominowały przez cały mecz, który ostatecznie zakończył się wynikiem 7:0.

Resovia zaczęła mecz ambitnie, starając się przetrwać napór katowiczanek i szukać okazji do kontry, co w 8.minucie zakończyło się strzałem z rzutu wolnego, który nieznacznie minął bramkę Kingi Seweryn. To najwyraźniej rozjuszyło zawodniczki Gieksy, już bowiem dwie minuty później Klaudia Słowińska zakończyła kombinacyjną akcję katowiczanek. Kibice zebrani przy stadionie na Bukowej jeszcze nie zdążyli ochłonąć, a wynik już podwyższyła Amelia Bińkowska. Od tego momentu na boisku dominował zespół Gieksy. Anita Turkiewicz, Gabriela Grzybowska i Marlena Hajduk wykańczały bramkami ładne, przemyślane akcje katowiczanek, często rozpoczętych po błędach drużyny z Rzeszowa, która nie mogła znaleźć pomysłu na coraz bardziej rozpędzone podopieczne Karoliny Koch. Po przerwie obraz gry się nie zmienił i najpierw Klaudia Maciążka, a potem ponownie Grzybowska podwyższyły wynik spotkania. Szanse na kolejne bramki nie zostały przez katowiczanki wykorzystane (w 75.minucie Dominika Misztal umieściła piłkę w siatce, ale była na pozycji spalonej) i katowiczanki zakończyły mecz wynikiem 7:0.

Za tydzień Gieksa udaje się do Częstochowy na starcie z drugim z beniaminków Ekstraligi, natomiast rzeszowianki podejmą drużynę z Łodzi.

nowiny24.pl – GKS Katowice wysoko pokonał Resovię. Sroga lekcja od wicemistrza Polski

Rzeszowianki w Katowicach zderzyły się ze ścianą i od wicemistrza Polski przywożą siedem straconych bramek.

Wicemistrzynie Polski od pierwszych minut mocno przycisnęły rzeszowianki i już w piątej minucie omal nie zdobyły gola. Bińkowska ostemplowała spojenie słupka z poprzeczką. Chwilę później niestety gospodynie już nie pomyliły się i Klaudia Słowińska otworzyła wynik meczu. Trzy minuty później GKS podwyższył wynik meczu, tym razem dośrodkowała była zawodniczka Resovii Karolina Bednarz, a Amelia Bińkowska dopełniła tylko formalności. Miejscowe nie miały zamiaru odpuszczać Resovii i w 28 minucie. Anita Turkiewicz w sytuacji sam na sam dołożyła kolejne trafienie dla katowiczanek. Chwilę później przed stratą czwartej bramki po strzale Bińkowskiej, Resoviaczki uratował słupek. Przed przerwą GKS trafił jeszcze dwa razy po strzałach Gabrieli Grzybowskiej i Marleny Hajduk. Druga połowa rozpoczęła się od gola Klaudii Maciążki, już po trzech minutach grania, a chwilę później Gabriela Grzybowska podwyższyła i tak już wysokie prowadzenie gospodyń. Do końca meczu mimo kolejnych okazji dla gospodyń bramki już nie padły.

24kato.pl – Zuzanna Błaszczyk w młodzieżowej kadrze Polski. Powołanie dla bramkarki GKS Katowice

Kolejne powołanie do młodzieżowej kadry Polski otrzymała bramkarka GKS Katowice Zuzanna Błaszczyk.

Od 1 do 11 września w Pruszkowie i bośniackim mieście Trebinje odbędzie się zgrupowanie reprezentacji Polski U-19. Według informacji podanej przez PZPN będzie tam również bramkarka GKS Katowice Zuzanna Błaszczyk. W tym czasie Polki U-19 zagrają dwa mecze ze swoimi rówieśniczkami z Bośni i Hercegowiny 8 września o godzinie 14:00 oraz 10 września o godzinie 10:00.

SIATKÓWKA

gkskatowice.eu – Sparing ze Stalą na remis

W swoim drugim przedsezonowym sparingu GKS Katowice zagrał w hali OS Szopienice z PSG Stalą Nysa. W drużynie GKS-u wystąpił tego dnia trenujący z naszym zespołem siatkarz reprezentacji Ukrainy, Jewhenij Kisiliuk. Pierwszy set starcia GieKSy z nysanami był bardzo wyrównany, katowiczanie byli w stanie przełamać dobrze atakujących rywali i doprowadzić na remisu 10:10 po akcji Aymena Bouguerry, a potem wyjść na prowadzenie 15:14 po bloku Łukasza Usowicza. Zacięta walka punkt za punkt, która stała pod znakiem dobrej współpracy rozgrywających i środkowych po obu stronach siatki, zakończyła się ostatecznie wygraną gości 25:23 po udanym bloku i ataku z drugiej linii naszych rywali.

Gracze z Nysy wyszli w drugim secie na solidne prowadzenie 10:4, korzystając z mocnej kierunkowej zagrywki, GKS-owi udało się zniwelować stratę do przeciwnika do trzech „oczek”, co nie uszło uwadze trenera Daniela Plińskiego, który skorzystał z czasu przy wyniku 14:11 dla swojego zespołu. GKS zaczął częściej korzystać z niedokładności po stronie nysan i po jakimś czasie strata wynosiła tylko dwa punkty, a po czujnym bloku Krulickiego na środku siatki remisowaliśmy po 21 i wszystko mieliśmy w naszych rękach. Ostatecznie doszło do gry na przewagi, którą PSG Stal zakończyła udanym blokiem na 26:24. W trzeciej partii siatkarze z Nysy wyszli na prowadzenie 7:3 po udanych zagrywkach Remigiusza Kapicy i przełamywaniu naszego bloku, co nie uszło uwadze trenera Grzegorza Słabego, który skorzystał z przerwy na żądanie. Weszliśmy szybko na właściwy poziom gry i po bloku Hudzika (7:8) traciliśmy do rywala tylko punkt, a chwilę potem wyszliśmy na prowadzenie do udanych obronach i atakach Damiana Domagały.

Tym samym walczyliśmy z przyjezdnymi punkt za punkt (15:15). Kluczem do naszego sukcesu w końcówce seta była skuteczna gra blokiem, dzięki której prowadziliśmy 22:18, a seta zakończyliśmy wygraną do 21 po ataku Bouguerry z szóstej strefy. Walka między GieKSą a Stalą była bardzo interesująca w czwartym secie, w którym wynik oscylował wokół remisu (7:7). Mogliśmy na skrzydłach liczyć zarówno na przyjmujących, jak i Domagałę, którzy sprawnie obijali nyski blok. Po asie Bouguerry GKS prowadził już 15:11, ale przeciwnik odpowiedział udanym zrywem i asem Kapicy (16:15). Szybko odskoczyliśmy punktowo, wracając do agresywnej zagrywki i punktowego bloku, co pomogło nam w wygraniu czwartego seta i zremisowaniu sparingowego starcia. Mecz zakończył się po ataku Bouguerry po bloku rywala (25:19).

GKS Katowice – PSG Stal Nysa 2:2 (23:25, 24:26, 25:21, 25:19)

Kolejny sparingowy remis

W drugim sparingu z PSG Stalą Nysa, jaki tym razem rozgrywaliśmy na terenie rywala, w wyjściowej szóstce pojawili się Bartosz Gomułka na ataku i Krzysztof Gibek na przyjęciu. Rywale w pierwszym secie objęli prowadzenie 7:3 po dobrych akcjach na środku siatki i bloku na Jewheniju Kisiliuku. Po przerwie, z której skorzystał trener Grzegorz Słaby, strata GKS-u powiększyła się do sześciu punktów, jako że nysanie utrzymywali wysoki poziom skuteczności w ofensywie, a do tego swoje zagrywką dołożył Kapica. Nasza sytuacja poprawiła się po serwisach Bartłomieja Krulickiego (17:13), jako że w tym okresie seta odzyskiwaliśmy swój rytm gry. Ważne punkty w przedłużonych wymianach dołożył Bartosz Gomułka i remisowaliśmy po 19! Przeciwnicy przybliżyli się do wygranej w secie po wykorzystaniu naszych problemów w przyjęciu; obroniliśmy pierwszą piłkę setową po bloku Usowicza, ale druga padła łupem Dulskiego (25:23).

W drugiej partii to GKS zaczął od prowadzenia po atakach Bartosza Gomułki, do którego szybko dołączył skuteczny na lewej stronie siatki Aymen Bouguerra (7:11). Utrzymywaliśmy cztery punkty przewagi i w ważnym momencie partii prowadziliśmy już 19:14, bazując na dokładności i powtarzalności. Skorzystaliśmy z przerwy przy wyniku 20:17 dla GieKSy, starając się zatrzymać serię nysan. GKS kontrolował sytuację do wyniku 23:18, wtedy przydarzył nam się przestój, który ostatecznie nie zaważył na losach seta. Katowiczanie dość spokojnie wygrali 25:21 po błędzie odbicia po stronie przeciwnika. Rozpoczęcie trzeciego seta dwoma punktowymi blokami pokazało, że GKS dostał duży zastrzyk energii po zasłużenie wygranym secie (4:8). Dzięki sprawnej grze w ataku po obronie i korzystaniu z najlepszych opcji w ataku na skrzydłach spokojnie utrzymywaliśmy korzystny wynik (11:16), Gomułka wyrożniał się w finalizowaniu akcji w trudnych sytuacjach, do tego świetnie wyglądała współpraca Fenoszyna z Usowiczem. Po pomyłce Gierżota w ataku i dłuższej wymianie zakończonej blok-autem Bouguerry pokonaliśmy nysan w trzecim secie 25:20.

Podrażnieni gospodarze sparingu rozpoczęli czwartego seta od prowadzenia 5:4, obie drużyny postawiły na mocny serwis i odważnie zagrania w ataku. Po asie Gibka i dobrym ataku Kisiliuka z prawej flanki GKS prowadził 12:10 i starał się sprawić nysanom jak najwięcej problemów w obronie i przyjęciu. Po asie Bouguerry było już 16:11 dla GieKSy, od tego momentu gracze trenera Daniela Plińskiego ruszyli do odrabiania strat i wyszli na prowadzenie po serii punktów Dawida Dulskiego, na co musieliśmy szybko zaregować. Rozpędzeni gracze klubu z Nysy wykorzystali swój dobry moment i wyszli na prowadzenie 21:18, które szybko zostało wyrównane po serwisach Krzysztofa Gibka. Do samego końca trudno było przewidzieć, kto wygra seta, ostatecznie w grze na przewagi lepsi okazali się nysanie po asie Dulskiego.

PSG Stal Nysa – GKS Katowice 2:2 (25:23, 21:25, 20:25, 28:26)

HOKEJ

hokej.net – Udana inauguracja GieKSy. Zwycięstwo i czyste konto Murray

Od zwycięstwa zmagania w Turnieju o Puchar RT Torax rozpoczęli zawodnicy GKS-u Katowice. Wicemistrzowie Polski pokonali 2:0 AZ Hawierzów. Premierowe trafienie w zespole Jacka Płachty zaliczył debiutujący Stephen Anderson, zaś pieczęć na zwycięstwie katowiczan postawił Igor Smal.

Spotkaniem GKS-u Katowice z AZ Hawierzów zainaugurowane zostały zmagania tegorocznej odsłony Turnieju o Puchar RT Torax w Porubie. Dla GieKSyspotkanie z czeskim trzecioligowcem było jednocześnie inauguracją serii letnich gier sparingowych.

Trener Jacek Płachta wkomponowując nowych zawodników do swojego zespołu, nie uciekał od rozwiązań, które w ubiegłym sezonie były znakiem jakości GKS-u. Spotkanie między słupkami rozpoczął John Murray. W pierwszej formacji ataku pozostał flagowy duet Pasiut-Fraszko, który uzupełnił Mychajło Kowalczuk, zaś za ich plecami zestawiona została para defensorów Kostek-Runesson. Nierozłączny pozostał również duet Varttinen-Koponen, przez wielu uważany za najlepszą formację defensywną zeszłego sezonu TAURON Hokej Ligi.

Spotkanie miało przebieg charakterystyczny dla gier kontrolnych w letnim okresie przygotowawczym. W grze obu ekip można było dotrzeć docierającą się współpracę pomiędzy poszczególnymi formacjami.

Autorem debiutanckiego trafienia dla GKS-u Katowice w sezonie 2024/2025 w 33. minucie został Stephen Anderson. Chwilę wcześniej w boksie kar zameldował się Mychajło Kowalczuk. Podopieczni Marka Pavlačkinie roztropnie jednak budując akcję w tercji katowiczan, stracili krążek z którym na czeską bramkę pomknął Anderson. Kanadyjczyk z zimną krwią umieścił gumę w siatce, otwierając wynik spotkania.

O końcowym wyniku przesądziły wydarzenia trzeciej odsłony. Drugie trafienie dla GKS-u poprzedziła dobra praca podopiecznych Jacka Płachty w forecheckingu, co sprawiło, że przeciwnicy mieli coraz większe problemy, aby wyprowadzić krążek do tercji rywala. Zwieńczeniem tego dobrego okresu gry było trafienie Igora Smala w 48. minucie, który zachowując czujność pod bramką Šimonů zaadresował krążek do bramki.

Czesi pokonują GieKSę i wygrywają turniej

Drużyna HC RT TORAX Poruba kolejny raz okazała się poza zasięgiem polskiego zespołu. W swoim drugim spotkaniu w Turnieju o Puchar RT TORAX w Porubie podopieczni Jiříego Režnara pokonali GKS Katowice 5:2. Wicemistrzowie Polski swój udział w turnieju w Ostrawie zwieńczą jutrzejszym pojedynkiem przeciwko JKH GKS-owi Jastrzębie.

Pierwsi do głosu w ofensywie doszli gospodarze, którzy częściej zapuszczali się w tercję GKS-u, szukając okazji, aby sprawdzić gotowość Michała Kielera. Podopieczni Jiříego Režnara zdołali szybkimi podaniami w tercji neutralnej inicjować groźne ataki, z którymi musieli radzić sobie katowiccy defensorzy.

Dobra okazja dla wicemistrzów Polski, aby odpowiedzieć na ataki zespołu z Poruby, nastąpiła w 5. minucie, gdy do boksu kar, za grę wysokim kijem został oddelegowany Tomáš Šoustal. Trener Płachta do rozgrywania przewagi zdecydował się zadysponować swój flagowy duet Pasiut-Fraszko, który uzupełniał Stephen Anderson, Dante Salituro oraz Albin Runesson. Sporą aktywność w ostatnich sekundach przewagi GKS-u wykazywał Razmuz Engback. Na 3 sekundy przed końcem kary Šoustala, otrzymał on mocne dogranie z prawego skrzydła od Santeriego Koponena, które przytomnie zdołał zamienić na otwierające wynik spotkania trafienie.

Stracona bramka w żaden sposób nie wpłynęła na morale zawodników Poruby, którzy w dalszym ciągu pozostawali usposobieni ofensywnie, dobrze czując się na krążku w tercji GKS-u. W 10. minucie katowickich obrońców zaczarował Lukáš Doudera, który po chwili świetnie dostrzegł na prawym buliku Martina Hermanna. Ten zaś, strzałem w samo okienko, nie dał najmniejszych szans na interwencję Michałowi Kielerowi. W 11.minucie Herrmann sprytnie wyłuskał krążek podczas walki na bandzie, następnie wrzucił go w światło bramki, gdzie jego lot przeciął Jakub Kotala, podwyższając prowadzenie gospodarzy. W 26. minucie po soczystym strzale spod niebieskiej linii Koponena, krążek zatrzepotał w bramce gospodarzy. Radość katowickiej drużyny okazała się jednak przedwczesna, gdyż sędziowie podjęli decyzję o nieuznaniu bramki, w związku z grą wysokim kijem ze strony GKS-u Katowice. Grający w przewadze gospodarze, nie mieli większych skrupułów, podwyższając swoje prowadzenie za sprawą strzału spod niebieskiej linii Augusta Nilssona. W 30. minucie popis indywidualnych umiejętności zaprezentował Frenks Razgals, który najeżdżając zza bramki znalazł sobie dobrą pozycje strzelecką, a następnie precyzyjnym strzałem z nadgarstka pokonał Kielera.

Wraz z początkiem trzeciej tercji z gry został wykluczony Lukáš Doudera, okres gry w liczebnej przewadze, nie pomógł zawodnikom GKS-u zmniejszyć straty do rywala. W kolejnych minutach obie strony dążyły do wykreowania sobie okazji strzeleckich, jednak na drodze krążka do siatki, stawały obramowania bramki, bądź dobrze dysponowani bramkarze. Więcej zapału kolejny raz przejawili gospodarze. W 57. minucie autorem piątego trafienia dla Poruby stał się Michal Vachovec. Ostatni akcent dzisiejszego spotkania należał jednak do GKS-u Katowice. W 59. minucie swoim firmowym uderzeniem z lewego skrzydła popisał się Aleksi Varttinenen, posyłając krążek poza zasięgiem interweniującego Daniela Dolejša.

JKH GKS lepszy od GieKSy w Ostrawie

Na zwieńczenie rywalizacji w Turnieju o Puchar RT Torax, JKH GKS Jastrzębie pokonał GKS Katowice 3:1. Z dobrej strony pokazał się Szymon Kiełbicki, który zdobył bramkę oraz asystował przy trafieniu Martina Kasperlíka.

Spotkanie rozpoczęło się w przyjemnej dla oka intensywności. Nie brakowało bezpośredniej walki o krążek w środkowej tercji, jednak bez wyraźnego zarysowywania się przewagi którejś ze stron.

W 10. minucie zawodnicy JKH podjęli próbę szybkiego rozegrania. Długie podanie z własnej tercji w strefie neutralnej padło łupem Zdenka Krála. Wygrywając walkę o krążek, Král wyciągnął z linii obrony Arkadiusza Kostka, czym napędził dwójkową akcję swojego zespołu. Szymon Kiełbicki idealnie w tempo obsłużył Martina Kasperlíka, który uderzeniem z bekhendu otworzył wynik spotkania.

W 14. minucie zespół Jacka Płachty zmuszony był zmierzyć się z grą w podwójnym osłabieniu. Jastrzębianie błyskawicznie przeszli do sposobności, aby liczebną przewagę zamienić na bramkę. Dobrze dysponowany między słupkami był jednak John Murray. W 15. minucie zawodnicy JKH dopięli swego. Po przyspieszeniu rozegrania, strzałem przy krótkim słupku na listę strzelców tym razem osobiście wpisał się Szymon Kiełbicki.

Wicemistrzowie Polski w drugiej odsłonie starali się przejąć inicjatywę nad wydarzeniami na lodzie, dążąc do utrzymywania się w grze na krążku. W 26. minucie odwróciły się role z pierwszej tercji i to GieKSa dostąpiła możliwości gry w podwójnej przewadze. Koronkowe rozegranie krążka nie przełożyło się jednak na zmianę wyniku spotkania. Najbliżej szczęścia był Albin Runesson, gdy po jego strzale krążek wybrzmiał na poprzeczce jastrzębskiej bramki.

W 30. minucie katowiczanie pozostawili zdecydowanie zbyt dużo swobody swoim rywalom. Maciej Urbanowicz zza bramki przytomnie dostrzegł najeżdżającego na bramkę Jana Sołtysa, któremu udało się skierować gumę do bramki Murraya.

W trzeciej odsłonie z dobrej strony pokazali się w bramkach John Murray oraz Maciej Miarka, za sprawą których w kolejnych minutach wynik nie uległ zmianie. Ostatnim akcentem dzisiejszego spotkania były wydarzenia z 58. minuty. GKS Katowice zdołał wykorzystać okres gry w przewadze. Na uderzenie z prawego skrzydła zdecydował się Pontus Englund. Zasłonięty Maciej Miarka, nie miał większych szans na interwencję i po chwili krążek znalazł się w siatce jego bramki.

Polskie zespoły za plecami gospodarzy. Nietypowe nagrody dla najlepszych zawodników

Zakończyły się zmagania w Turnieju o Puchar RT Torax. Najlepszą ekipą zawodów w Porubie okazali się gospodarze. Przedstawiciele TAURON Hokej Ligi: JKH GKS Jastrzębie oraz GKS Katowice zajęli odpowiednio drugą oraz trzecią lokatę.

Podopieczni Jiříego Režnara okazali się poza zasięgiem pozostałych drużyn, z kompletem punktów plasując się na pierwszym miejscu. Trzeba przyznać, że czeski pierwszoligowiec na tle pozostałych drużyn imponował jakością w najbardziej efektywnych elementach hokejowego rzemiosła. Gospodarze zaprezentowali niezwykle ofensywne usposobienie. Będąc na krążku dążyli do błyskawicznego przenoszenia gry w tercję rywala, gdzie za sprawą kilku podań potrafili wypracować doskonałe pozycje strzeleckie. Z dobrej strony w ekipie z Ostrawy zaprezentował się jeden z najnowszych nabytków drużyny – Rory Herrman. 25-latek który w zeszłym sezonie imponował statystykami w barwach Milton Keynes Lightning trzykrotnie wpisał się na listę strzelców. Polskim kibicom nie pozwolił również o sobie zapomnieć były zawodnik GKS-u Tychy August Nilsson.

O zajęciu drugiej lokaty zadecydował polski pojedynek, z którego górą wyszli podopieczni Róberta Kalábera. Jak na standardy spotkania sparingowego, obie ekipy potrafiły zaprezentować momenty gry prowadzonej na wysokiej intensywności. Jastrzębianie niczym wytrawny pięściarz wypunktowali błędy wicemistrzów Polski, co zapewniło im zwycięstwo.

Organizatorzy turnieju docenili postawę zawodników obu polskich zespołów. Najlepszym bramkarzem turnieju wybrano Macieja Miarkę, zaś najlepszym obrońcą Santeriego Koponena. Skład najlepszej trójki turnieju uzupełnił napastnik ekipy weteran w składzie Poruby – Ondrej Roman.

Najlepsi zawodnicy otrzymali nietypowe nagrody, a mianowicie sześciopaki złotego napoju.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Powaga drużyny zachowana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po emocjach – dodajmy bardzo pozytywnych – związanych z meczami reprezentacji, czas wrócić do ligowej piłki. Oj działo się, działo, mimo że to tylko dwa tygodnie. Najmniej w tym wszystkim istotnym był chyba mecz z Górnikiem Zabrze, sparingowy Śląski Klasyk, który GKS Katowice wygrał w samej końcówce 2:1. Bohaterem spotkania – o ile w ogóle określenie „bohater” pasuje (nie pasuje) do meczu kontrolnego, był zawodnik, którego w GieKSie już nie ma. Aleksandrowi Buksie skrócono wypożyczenie z Górnika i zawodnik poszedł dalej – do Polonii Warszawa. Nie pierwszy i nie ostatni raz okazało się, że to, co mówią kibice o piłkarzu – opierając się na swoich obserwacjach i opiniach – materializuje się w związku z danym zawodnikiem. Od początku wiedzieliśmy, że Olek to „odrzut” z Górnika, a nie realne wzmocnienie i raczej nic z tego nie będzie. To nic personalnego do zawodnika. Po prostu są piłkarze, którzy tym realnym wzmocnieniem są (później się sprawdzają lub zawodzą), a są tacy, gdzie jakaś metamorfoza na plus rozpatrywana jest raczej w kategorii wielkiego zaskoczenia.

Pojawiły się jednak też solidne wzmocnienia, przynajmniej tak się wydaje. Emana Markovića widziałem podczas meczu z Górnikiem i zaprezentował się bardzo przyzwoicie, strzelił bramkę, był aktywny. Cały czas czekamy na wejście do składu Jesse Boscha, który co prawda w GKS już zadebiutował, ale jeszcze nie wywarł żadnego piętna na grze zespołu. No i transfer niemal last minute – Ilja Szkurin i to wydaje się być wyjściowo kapitalne wzmocnienie. Co prawda w Legii zawodnik zawiódł i tam się go pozbyli – uważam zbyt pochopnie – ale przecież w Stali Mielec ten piłkarz wiązał krawaty. Choć marnował w warszawskim klubie sytuacje na potęgę (także w meczu w Katowicach), to przecież trafiał do siatki w finale Pucharu Polski, w superpucharze, na Nowej Bukowej mimo wszystko również, kiedy to aż uklęknął i schował twarz w dłoniach z ulgi po odblokowaniu i celebrował tym swoją radość.

Doszło też do jednego oczywistego wzmocnienia, które jest sytuacją nieoczywistą. Mianowicie, do GKS… nie trafił Tymoteusz Puchacz. Większości kibiców spadł kamień z serca. Nie wiemy, co do głowy przyszło trenerowi, że chciał mieć w drużynie tego hm… celebrytę. Można mówić o ambicji tego chłopaka, walorach czysto piłkarskich i na siłę unikać jak ognia tego, co sobą prezentuje… generalnie. Człowiek, który swoją „karierę” zbudował na farmazonie i JBL-ach, bo tak naprawdę nigdy się nie wyróżniał niczym poza szybkością. Wielu było w światowej piłce piłkarzy, którzy wydawali się wielkimi odkryciami, bo robili te efektowne sprinty. Tyle, że później okazywało się, że gdy przeciwnicy ich przeczytali, poza szybkością nie mieli nic do zaoferowania.

GieKSa potrzebuje piłkarzy, którzy są poważni i poważnie podchodzą do tego wszystkiego. Trzeba patrzeć na konteksty. To, że Afrykanie przyjeżdżają na Mundialu na mecze i wchodzą na stadion tańcząc i śpiewając to zupełnie inny kulturowo schemat niż w Europie. I tam to pasuje. Tutaj nie. Jeśli jeden piłkarz będzie traktował ten sport tylko jako głównie zabawę i taką czystą radość z życia, to w naszej kulturze to po prostu będzie wyraz braku profesjonalizmu. Nie będzie to „dostrojone” do całości. Nie zrozumcie mnie źle – nie mówię, że piłkarze mają się nie cieszyć z uprawiania tego sportu, nie czerpać radości z gry, ze zwycięstw, z tego, że być może mają najlepszą pracę świata. Mają się cieszyć, jak najbardziej. Tylko jest różnica pomiędzy tym cieszeniem się i utrzymywanie profesjonalizmu – nie tylko na boisku, ale także poza nim – a zwykłym… pajacowaniem.

Byli tacy pajacujący piłkarze, którzy dobrze się zapowiadali, mieli piłkarsko papiery może nawet na Złotą Piłkę, a skończyli na peryferiach futbolu. Pierwszy do głowy przychodzi taki Mario Balotelli, który przecież talent miał wybitny, ale rozmienił go na drobne swoimi głupotami typu puszczanie fajerwerków w łazience czy wjeżdżanie na teren więzienia dla kobiet.

Może Puszka aż tak spektakularnych ekscesów nie miał, ale te różne celebryckie historie z Julią Wieniawą, wypisywanie do Dody na Instagramie czy jakieś akcje z tym Slow Speedem, czy ja tak się zwie ten osioł (WTF?) to po prostu taka błazenada, że nie przystoi to piłkarzowi czy kandydatowi na piłkarza GieKSy. Wystarczy spojrzeć na takiego Arka Jędrycha, normalny spokojny facet i jako kapitan wzór. I zestawcie go w drużynie z Puszkinem… aaaaa, szkoda gadać. A dziw, że kiedyś grali razem.

W czasach, kiedy jeszcze nie gryzłem się w język (teraz jestem kilka lat dojrzalszy) napisałem zaraz po meczu z Bytovią:

Więc spadaj sobie Puczi „zapierdalać tak jak Kante” do Poznania, bo ostatnio pogwiazdorzyłeś i jeśli nie opanujesz sodówki, to nici z kariery.

Cóż… Przez te sześć lat na farmazonie wycisnął maxa. Szacun. To też jest umiejętność. Ale prawda gwiazdorzenia prędzej czy później wychodzi.

Puchacz był jedną z twarzy spadku do drugiej ligi. Ktoś powie, że Arkadiusz Jędrych i Adrian Błąd też byli. No byli – i nawet sam miałem zdanie, że z tymi zawodnikami wiele nie osiągniemy i powinni odejść. Ale zostali w GieKSie przez tyle lat i awansowali – do pierwszej ligi i do ekstraklasy. I jakkolwiek dalej uważam, że od czasu, kiedy na GieKSie się udzielam, czyli przez te 20 lat większość moich przewidywań się sprawdzała, to tutaj akurat nie. Co do Arka i Adriana mogę powiedzieć jedynie – sorry panowie, pomyliłem się.

Nie sądzę, że cokolwiek takiego mogłoby się przydarzyć przy Tymoteuszu. Choć mimo wszystko mu tego życzę, bo ciągle chłopak jest młody, ma 26 lat i jeśli rzeczywiście by się ogarnął, to coś jeszcze może w tę piłkę pograć. Nie na najwyższym poziomie, ale jakiś klub z ekstraklasy może go przygarnąć.

Podsumowując więc – bo już dajmy spokój Puchaczowi – to naprawdę świetna wiadomość, że do nas nie trafił. Nie wiem, co tam się podziało, czy GieKSę wyd… wymanewrował, ale sama ta historia z wysypaniem się jego transferu przecież do niego bardzo pasuje. Niech się kopie po czołach z Azerami, krzyżyk na drogę i obyśmy już nigdy więcej nie mieli pomysłów ściągania takich „gwiazdorów” do naszego klubu. Bądźmy poważni.

Napisałem wcześniej, że mecz z Górnikiem, sparing sparingiem… Niestety wydarzyła się rzecz, której najmniej byśmy chcieli. Aleksander Paluszek zerwał więzadła w kolanie i na wiele miesięcy z jego gry będą nici. Jak to dobrze ktoś napisał – szkoda, że zagrał z Radomiakiem, bo tylko narobił nadziei… To prawda, debiut zawodnika w katowickich barwach był bardzo obiecujący. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za zawodnika i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.

Niestety w związku z tym skomplikowała się nasza sytuacja w obronie. Nie pozyskaliśmy dodatkowego obrońcy i GieKSa będzie musiała rzeźbić w tym, co ma. Póki co nasza defensywa nie spisuje się dobrze w lidze, tracimy mnóstwo bramek, a ostatni mecz na zero z tyłu rozegraliśmy prawie pięć miesięcy temu. Jeśli chcemy się utrzymać i punktować w lidze, ten aspekt musi być poprawiony. Nie zawsze bowiem będziemy strzelać cztery gole, jak z Arką, i trzy – jak z Radomiakiem. Tak więc Arek Jędrych, Marten Kuusk, Lukas Klemenz i Alan Czerwiński będą musieli wziąć tę odpowiedzialność i praktycznie w tym kwartecie zamykają się nasze możliwości. Problem się pojawi, gdy przyjdą kartki czy nawet drobne urazy. Choć Bartek Jaroszek to fajny chłop, ratowanie się nim będzie aktem desperacji. Ale pozdro Bartek 😉

Jutro czeka nas starcie z Lechią Gdańsk. Wyjazdy, ach te nieszczęsne wyjazdy. Mamy z nimi potężny problem i to nie od dziś. Choć w tym roku katowiczanie wygrali przecież w Częstochowie, Wrocławiu czy Gdańsku właśnie, to seria czterech porażek z rzędu na wiosnę czy trzech w obecnym sezonie jest niepokojąca. Dodatkowo przyglądając się tym spotkaniom – w większości GKS nie miał czego szukać. Patrząc jeszcze na wiosnę, najlepszy był mecz z Motorem, ale pozostałe przegrane to była lipa. Teraz bardzo słabe występy w Łodzi i Zabrzu, niezły w Warszawie. To za mało. Trener na konferencji po Górniku mówił o tym, że możliwa jest jakaś zmiana, jeśli chodzi o delegacje. Na czym będzie ona polegać – zobaczymy.

Nadal wielkim problemem są też bramki tracące w końcówkach połów. Od tych pięciu miesięcy w dwunastu meczach GKS stracił trzynaście bramek w ostatnich pięciu minutach pierwszej lub drugiej połowy. I z Radomiakiem tak było, a gdyby sędzia uznał gola w końcówce meczu – mielibyśmy tego jeszcze więcej. Fatalna statystyka i ja naprawdę łapię się na tym, że marzę, żebyśmy w pierwszej połowie dociągnęli choćby do 0:0. W obecnym sezonie udało się to tylko raz – w pierwszej kolejce.

Lechia to nie będzie łatwy przeciwnik, ale nie jest to rywal nie do ogrania. Co prawda słynął z tego, że strzelał i tracił mnóstwo bramek, ale ostatnio się to trochę zmniejszyło. Bo ultrabezbarwnym i nudnym meczu Lechiści pokonali w derbach Arkę 1:0, a w Białymstoku przegrali 0:2. A wiemy, że wcześniej dostali oklep w Lubinie 2:6. Można więc tej ekipie strzelać bramki, zresztą GKS w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu trafił w Gdańsku trzy razy, natomiast jak uruchomi się Bobcek z Wiunnykiem, to naprawdę trzeba się mieć na baczności i nasza obrona musi być zwarta i zwrotna.

Mecz z Radomiakiem był epicki. Pod kątem emocji to było jedno z najlepszych spotkań od wielu lat, niektórzy kibice musieli do siebie dochodzić po nim przez kilka dni. Dużo dało to jednak pozytywnej adrenaliny i nakręcania się na dalsze losy naszego zespołu.

Jednak kochani – Lechia jest dopiero jutro. Teraz i dzisiaj najważniejszy jest inny mecz GieKSy. Wszyscy o 18:00 trzymamy kciuki za dziewczyny w boju z Twente Enschede. Dajcie z siebie Dziołszki wszystko, żeby przed rewanżem mieć jak najlepszą sytuację wyjściową!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ilja Szkurin w GieKSie!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ilja Szkurin został nowym zawodnikiem GKS Katowice. Napastnik będzie występować w klubie przez trzy kolejne sezony, a umowa zawiera opcję przedłużenia kontraktu. 26-letni Białorusin reprezentował do tej pory Legię Warszawa. 

Szkurin w przeszłości występował między innymi w CSKA Moskwa, Dynamo Kijów, Hapolel Petah Tikawa. Udane występy w tym ostatnim klubie zaowocowały transferem do Stali Mielec. W sezonie 2023/24 zdobył 16 bramek i został wicekrólem strzelców Ekstraklasy. W trakcie kolejnej kampanii, w lutym bieżącego roku, został kupiony przez Legię Warszawa. W ostatnim sezonie Ekstraklasy Szkurin wystąpił w 33 spotkaniach (20 w Stali Mielec i 13 w Legii Warszawa) i strzelił 7 bramek (odpowiednio: 5 i 2). Do tego dołożył dwa trafienia w Pucharze Polski dla Legii, w tym jedno w finale. W trwającym sezonie wystąpił w 9 meczach (3 Ekstraklasa, 4 Liga Europy, 1 Liga Konferencji i 1 Superpuchar Polski), w których zdobył jedną bramkę – w finale Superpucharu Polski, dając tym samym Legii kolejne trofeum. 

Życzymy powodzenia w naszych barwach!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga