Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka Szachy

Wielosekcyjny przegląd mediów: Wasko Hetman GKS Katowice drużynowym wicemistrzem Polski w szachach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji szachów, piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

W miniony weekend piłkarze pauzowali w rozgrywkach II ligi. Korzystając z przerwy drużyna zagrała sparing w piątek z I ligową ekipą OKS-u Odry Opole. GieKSa wygrała 2:0 (2:0). Drużyna żeńska przegrała na wyjeździe z Śląskiem Wrocław 0:2 (0:2).

Siatkarze i hokeiści przygotowują się do startu rozgrywek sezonu 2020/21 – pierwsze mecze w sezonie zostaną rozegrane w tym tygodniu. Siatkarze w minionym tygodniu wzięli udział w turnieju w Częstochowie w którym wygrali. W sekcji hokeja na lodzie działacze zakontraktowali dwóch zawodników: Mateusza Adamus i Szymona Skrodziuk.

 

SZACHY

ekstraliga2020.pzszach.pl – Runda 9: Polonia Wrocław mistrzem!

Na podium Ekstraligi stanęli: Polonia Wrocław, Hetman Katowice i Stilon Gorzów. To drugi tytuł mistrzowski wrocławian w historii klubu. Hetman Katowice zwycięstwami w dwóch ostatnich rundach weszli na drugi stopień podium, zaś Stilon Gorzów pokonał bezpośredniego rywala w walce o brąz, czyli Wieżę Pęgów. Najlepszy wynik indywidualny osiągnął Stepan Zilka (Wieża Pęgów) zdobywając 7,0/9,0 na 4 desce.

 

krakow.pl – Drużynowe Mistrzostwa Polski w Szachach – Kraków 2020

Od 26 sierpnia do 3 września trwały Drużynowe Mistrzostwa Polski w szachach. W rozgrywkach, które w tym roku odbyły się w Krakowie, zmierzyło się dziesięć najlepszych ekip z kraju.

Drużynowe Mistrzostwa Polski w Szachach to jedna z najbardziej prestiżowych imprez szachowych organizowanych w Polsce. Wzięło w nich udział ponad czterdziestu arcymistrzów, a wśród nich Jan Krzysztof Duda (Wasko Hetman GKS Katowice-przyp. red.) – czołowy zawodnik świata i pogromca Mistrza Świata Magnusa Carlsena. W mistrzostwach zmierzyło się dziesięć najlepszych drużyn z całej Polski, wśród których była jedna krakowska ekipa – Klub Szachowy Dwie Wieże Kraków, prowadzony przez Fundację Gens Una Sumus, organizatora mistrzostw.

Pierwsze miejsce zdobyła drużyna z Wrocławia, drugie – z Katowic, a trzecie ekipa z Gorzowa.

 

PIŁKA NOŻNA

sportdziennik.com – GKS Katowice. Sparingi wygrywają…

W jedynym przed startem sezonu sparingu GieKSa rozgromiła przy Bukowej imiennika z Jastrzębia 5:1, a w piątek pokonała innego I-ligowca, tyle że tego z Opola.

Bramki jeszcze przed przerwą zdobyli obrońcy: Arkadiusz Jędrych i Grzegorz Rogala. Kibice w Katowicach życzyliby sobie, by tak samo było w meczach o stawkę, a te na razie w tej rundzie zupełnie drużynie nie wychodzą, bo w słabym stylu przegrała dwukrotnie w Krakowie: najpierw pucharowo z Garbarnią (0:1), a następnie II-ligowo z Hutnikiem (2:3).

Piątkowy sparing z Odrą odbył się bez udziału publiczności, a goście, którzy zmagania na zapleczu ekstraklasy zaczęli od domowej porażki (0:4) z ŁKS-em, nie chcieli nawet publikować pełnego składu. W ich szeregach zadebiutował Dawid Kort, zakontraktowany w tym tygodniu 25-letni pomocnik mający na koncie blisko 80 występów w ekstraklasie, który ostatnio bronił barw innego I-ligowca, Miedzi Legnica.

 

tylkokobiecyfutbol.pl – Dublet Iwaśko. Śląsk już w czołówce

Ekipa Śląska miała udowodnić, że poprzednie zwycięstwa to nie przypadek i zrobiła to w świetnym stylu. Pokonała 2:0 GieKSę i w tabeli awansowała na czwarte miejsce, zrównując się punktami z Medykiem Konin.

Pierwsze minuty były bardzo wyrównane. Pressing przyjezdnych dał jednak strzały Kozak i Turkiewicz. Śląsk jednak ‚trzymał gardę’ i szukał swoich szans w kontratakach. W 9. minucie po wrzutce Karolina Iwaśko pokonała głową Klimek. Podopieczne Jagieły szukały podwyższenia okazji, lecz się to nie udawało. GieKSa próbowała wyrównać, lecz strzały Stanović i Kozak nie były celne. Wszystko to znów wykorzystały gospodynie. Po dośrodkowaniu z rożnego dublet głową ustrzeliła Iwaśko.

GieKSa dalej próbowała, lecz nie potrafiła złamać obrony rywalek. Nie pomogła im nawet czerwona kartka w 60. minucie dla Małgorzaty Kordy. Przewaga liczebna nie dała nic. Jeszcze w końcówce Iwaśko miała doskonałą okazję do skompletowania hattricka, lecz jej strzał był niecelny.

 

dolfutbol.pl – Brawo dziewczyny! Piłkarski Śląska mimo osłabienia wygrały z GKS-em Katowice

Piłkarki Śląska Wrocław nie przestają zaskakiwać. W meczu 5. kolejki Ekstraligi wygrały 2:0 z GKS-em Katowice, mimo że ponad pół godziny grały w osłabieniu. Wrocławianki, nowa drużyna w najwyższej lidze kobiet, rozpoczęły sezon bardzo udanie.

[…] Dziś podejmowały na stadionie na Kłokoczycach GKS Katowice, czyli drużynę mającą tyle samo – czyli 7 – punktów na koncie. Na papierze przyjezdne może były faworytkami, ale zawodniczki Śląska nie po raz pierwszy pokazały, że nie kalkulują z kim grają. Mimo dobrego początku katowiczanek, szybko przejęły inicjatywę i w 9 min. cieszyły się z prowadzenia po pięknym strzale głową w okienko w wykonaniu Karoliny Iwaśko. Ta sama zawodniczka w 32 min. podwyższyła na 2:0, również strzałem głową.

Warto dodać, że gospodynie przez większość spotkania starały się grać wysokim pressingiem i nie zmieniły swojego stylu nawet, gdy od 60 min. grały w osłabieniu po drugiej żółtej kartce dla Małgorzaty Kordy. Oczywiście, wtedy przyjezdny osiągnęły znaczną przewagę, ale bardzo ambitnie walczące wrocławianki nie pozwoliły im na wiele. Katowiczanki nie stworzyły praktycznie żadnej stuprocentowej sytuacji, a wszystkie inne strzały czy dośrodkowania padały łupem pewnie broniącej Anny Bocian.

Zawodniczki Śląska mądrze się broniły i groźnie kontratakowały. Bliska hat-tricka była Iwaśków, ale w idealnej sytuacji minimalnie chybiła. Oczywiście głową.

Wrocławianki dowiozły prowadzenie 2:0 do końca po raz kolejny pokazując wielki hart ducha. Ale nie tylko. Zwyciężyły przede wszystkim dzięki swoim umiejętnościom, dobrej organizacji gry oraz taktyce nakreślonej przez trenera Jagiełę.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – GKS z MKS-em w finale turnieju w Częstochowie

W Częstochowie trwa turniej, w którym obok Norwida występują trzy drużyny plusligowe. W pierwszym półfinale MKS Będzin po tie-breaku pokonał Stal Nysę. W drugim z piątkowych meczów GKS Katowice wywiązał się z roli faworyta, pokonując gospodarzy bez straty seta.

[…] Autowy atak Damiana Koguta rozpoczął drugi półfinał. Gdy GKS ustawił skuteczny blok, katowiczanie odskoczyli na 4:1 i o czas poprosił trener Lebioda. Nie pomogło to jego zespołowi, wciąż tempo gry narzucali przyjezdni. Po autowym ataku Łukasza Usowicza drugą przerwę wykorzystał szkoleniowiec gospodarzy (2:8). Trwały problemy z przyjęciem zagrywek Miłosza Zniszczoła (2:10). Kolejne roszady składzie nie pomagały (2:12).Dopiero mocny atak Usowicza przerwał passę (3:12). W akcjach nie brakowało przypadkowości. Katowiczanie raz za razem kończyli kontrataki – 20:8. W końcówce trener Lebioda zmienił niemal cały skład, z wyjściowej szóstki został tylko Wasilewski. To również nie zmieniło obrazu jednostronnego seta, które po długiej akcji zamknął blok na Mateuszu Demcio.

Pierwsze dwie akcje drugiego seta należały do Norwida, punkt dla gości zdobył dopiero Zniszczoł (2:1). Katowiczanie popełniali proste błędy. Mocno atakował Szymański, po drugiej stronie ręki nie wstrzymywał Paweł Cieślik (9:7). Chociaż częstochowianie nie odpuszczali, GKS stopniowo niwelował dystans aż doprowadził do remisu (12:12). Skutecznie atakował Jakub Jarosz. Obaj rozgrywający często posyłali piłki do swoich środkowych (15:15). W końcówce katowiczanie wzmocnili atak, po asie Jarosza GKS odskoczył na 19:17, ale nie utrzymał tej przewagi i po zagraniu Usowicza ponownie był remis (19:19). Tym razem to częstochowianie nie poszli za ciosem, a po autowym ataku Koguta o czas poprosił trener Lebioda (19:21). Tej przewagi plusligowiec nie wypuścił i po mocnym ataku po skosie Kamila Kwasowskiego wygrał do 21.

W trzecim secie trener Słaby desygnował do gry drugą szóstkę, na boisko weszli Nowosielski, Kohut, Stolc, Musiał, Buchowski i Ogórek. Początkowo wynik utrzymywał się na styku (6:6). Trwała zacięta wymiana ciosów. Dopiero problemy z przyjęciem zagrywek Wiktora Musiała sprawiły, że GKS wyszedł na prowadzenie 14:13 i o czas poprosił trener Lebioda. Przełamanie Norwidowi dał mocnym atakiem Damian Kogut (14:15). W kolejnych akcjach to katowiczanie kontrolowali grę, stopniowo zwiększając dystans. Przy stanie 19:15 dla GKS-u ostatnią przerwę wykorzystał szkoleniowiec częstochowian. Przyjezdni dobrze grali w obronie, wykorzystując kontrataki. Po bloku na Tomaszu Kryńskim katowiczanie mieli serię piłek meczowych (18:24). Mecz zakończył mocnym atakiem Wiktor Musiał.

Exact Systems Norwid Częstochowa – GKS Katowice 0:3 (12:25, 21:25, 19:25)

 

GKS Katowice najlepszy w Częstochowie

Dobiegł końca częstochowski turniej, w którym obok Norwida rywalizowały plusligowe zespoły. Zgodnie z przewidywaniami najniższy stopień podium zajęła Stal Nysa. W finale GKS-owi Katowice wystarczyły trzy sety, by pokonać MKS Będzin. Nagrody dla najlepszych zawodników poszczególnych zespołów odebrali Jan Firlej, Rafał Sobański, Patryk Szczurek i Damian Kogut.

[…] Finał od mocnego ataku rozpoczął Jakub Jarosz. Pierwsze akcje toczyły się punkt za punkt. Przy stanie 7:8 kontuzji doznał Artur Ratajczak i został zniesiony z boiska. Środkowego zastąpił Bartosz Gawryszewski. W szeregach będzinian zdarzały się błędy, a gdy dodatkowo mocne zagrywki zaczął posyłać Kamil Kwasowski katowiczanie odskoczyli na 13:8 i o czas poprosił trener Bednaruk. Na siatce bardzo dobrze prezentował się Jakub Szymański, po jego pojedynczym bloku na Michale Godlewskim GKS prowadził 16:11. Chociaż gra katowiczan nie była pozbawiona błędów, nie mieli problemów z utrzymywaniem się na prowadzeniu. W końcówce będzinianie obronili kilka piłek setowych, ale autowa zagrywka Rafała Sobańskiego zakończyła seta.

Z wysokiego c w drugiego seta weszli będzinianie, przy stanie 4:0 o czas poprosił trener Słaby. Niemoc katowiczan przerwał efektownym atakiem na czystej siatce Miłosz Zniszczoł. Siatkarze GKS-u mieli problem ze skończeniem ataku, kolejną serię MKS zaliczył przy zagrywkach Godlewskiego – 9:2. Będzinianie raz za razem posyłali mocne serwisy. Na lewym skrzydle sytuację drużyny z Katowic starał się ratować Kamil Kwasowski, jednak dopiero przy zagrywkach tego przyjmującego GKS zaczął odrabiać straty. Po ataku z przechodzącej piłki o czas poprosił trener Bednaruk (11:14). Przerwa nie wybiła z rytmu Kwasowskiego, który posłał kolejnego asa. W następnych akcjach GKS poprawił skuteczność na siatce, a po asie Adriana Buchowskiego na tablicy wyników pojawił się remis (16:16). W końcówce ponownie w grę katowiczan zaczęły wkradać się błędy (19:20). Decydujące akcje to walka punkt za punkt (22:22, 25:25). Długą walkę na przewagi zakończył dopiero nieudanym atakiem Godlewski.

W trzeciej partii na nowo rozgorzała zacięta walka, siatkarze obu zespołów nie odpuszczali, jednak na prowadzeniu pozostawali będzinianie (6:4). Remis na tablicy wyników pojawił się, gdy asa posłał Wiktor Musiał (10:10). W kolejnych akcjach stopniowo to katowiczanie zaczęli budować przewagę, w czym pomagały im błędy rywali (13:16). GKS grał bardziej konsekwentnie, a ręki w polu zagrywki nie wstrzymywał Jan Firlej. Serię przeciwników atakiem przez środek zakończył Bartosz Schmidt (14:18). Będzinianie nie potrafili znaleźć sposobu na zatrzymanie Kwasowskiego. Po podwójnym bloku na lewym skrzydle katowiczanie mieli kolejne piłki meczowe, a Adrian Buchowski wykorzystał już pierwsza z nich.

Najlepszym zawodnikiem w szeregach triumfatorów turnieju został Jan Firlej, zaś w MKS-ie statuetkę odebrał Rafał Sobański.

finał:
MKS Będzin – GKS Katowice 0:3 (19:25, 28:30, 16:25)

 

PlusLiga przed sezonem: Stabilność GKS-u przepisem na sukces?

GKS Katowice w minionym sezonie osiągnął najlepszy, historyczny wynik – waleczni siatkarze zajęli ostatecznie 6. miejsce w PlusLidze. Sukces nie spowodował jednak, że klub ominęły problemy finansowe związane z pandemią, a skutkowało to konfliktami zarządu z zawodnikami i rozwiązywaniem kontraktów. Ostatecznie trudności udało się przezwyciężyć, a w zespole pozostała większość wcześniejszego składu. Czy stabilność okaże się gwarancją dobrych wyników w nadchodzącym sezonie?

[…] Rozegraniem w zespole niezmiennie zajmie się Jan Firlej, a o miejsce w pierwszej szóstce rywalizować z nim będzie Jakub Nowosielski, były już zawodnik pierwszoligowej Gwardii Wrocław. Na pozycji atakującego pozostaje duet Jakub Jarosz – Wiktor Musiał, natomiast na środku siatki wciąż występować będą Jan Nowakowski, czwarty najlepiej blokujący siatkarz minionego sezonu, Emanuel Kohut, Miłosz Zniszczoł oraz Kamil Drzazga. Przyjmującymi GKS-u pozostają Adrian Buchowski, Kamil Kwasowski i Jakub Szymański, a dołączy do nich Sławomir Stolc, który do PlusLigi powraca po pięcioletniej przerwie. W minionym sezonie bronił barw pierwszoligowej LUK Politechniki Lublin. Skład zamykają libero – Dustin Watten, a także powracający do Katowic po rocznej przerwie w Lechii Tomaszów Mazowiecki, Dawid Ogórek. Na stanowisko pierwszego trenera powraca natomiast Grzegorz Słaby, który poprowadził GKS do zwycięstwa na parkietach 1. ligi i awansu do ekstraklasy w sezonie 2015/2016.

Okres sparingowy nie rozpoczął się dla katowiczan najlepiej – najpierw przegrali 1:3 z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, natomiast później ulegli 0:4 i 1:2 Aluronowi CMC Warta Zawiercie. Następnie ponownie zmierzyli się z kędzierzynianami, ponosząc kolejną porażkę, tym razem 0:4. Na turnieju rozgrywanym u siebie najpierw zmierzyli się z Asseco Resovią Rzeszów, z którą przegrali 0:3. W końcu wkroczyli jednak na zwycięską ścieżkę i w meczu o 3. miejsce pokonali Cuprum Lubin 3:2.

Podopieczni trenera Grzegorza Słabego triumfowali we wszystkich pozostałych spotkaniach towarzyskich – wygrali 3:1 ze Stalą Nysa, a na Turnieju o Puchar zielona-energia.com w trzech setach okazali się lepsi od gospodarzy – Exact Systems Norwida Częstochowa. W finale pokonali MKS Będzin również 3:0. Zmagania w Częstochowie były ostatnimi sparingami zaplanowanymi dla GKS-u w sezonie przygotowawczym.

Sztab szkoleniowy i zawodnicy nie mówią głośno o celach na nadchodzący sezon, jednak niewielkie zmiany w składzie, który osiągnął najlepszy wynik w historii, mogą sugerować, że dla klubu minimum to obrona miejsca z minionej edycji rozgrywek. Zgranie i dobra atmosfera w drużynie z pewnością będą atutem katowiczan, a już wcześniej pokazali, że mają wielką wolę walki, którą nadrabiają brak wielkich nazwisk w ekipie. To połączenie sprawia, że zajęcie co najmniej 6. pozycji jest dla nich jak najbardziej realne.

– W tym sezonie mamy nowy zespół, nowego trenera, ale gorąco wierzę w to, że duch walki z poprzedniego sezonu wciąż w nas jest. Jestem pewien, że to pokażemy – powiedział Jakub Jarosz. – Osobiście jestem zadowolony z obecnej postawy, przepracowaliśmy ostatnie dwa miesiące naprawdę ciężko i niezmiennie walczymy o swoje – dodał Kamil Kwasowski.

GKS Katowice na inaugurację sezonu czeka daleka podróż – w sobotę, 12 września, rozegrają wyjazdowy mecz ze Ślepskiem Malow Suwałki. Tydzień później natomiast zmierzą się u siebie z beniaminkiem Stalą Nysa.

 

HOKEJ

hokej.net – Dwóch napastników dołączyło do GieKSy

Działacze GKS-u Katowice na tydzień przed rozpoczęciem sezonu pozyskali dwóch zawodników. Umowy z GieKSą podpisali Mateusz Adamus i Szymon Skrodziuk.

– Przez ostatni miesiąc testowaliśmy obu zawodników. Zdaniem sztabu zarówno Szymon Skrodziuk, jak i Mateusz Adamus pokazali się na treningach z dobrej strony i zapracowali na to, by w kolejnym sezonie reprezentować barwy naszej drużyny – wyjaśnia Roch Bogłowski, dyrektor sportowy GKS-u Katowice.

Adamus ma 33 lata i jest wychowankiem Unii Oświęcim. Ma na swoim koncie 436 meczów w Polskiej Lidze, w których zdobył 149 punktów za 51 goli i 98 asyst.

– Propozycja trenera Piotra Sarnika, by podjąć treningi z GKS-em była dla mnie lekkim zaskoczeniem. Starałem się pokazać na nich z jak najlepszej strony. Bardzo się cieszę, że trafiam do dobrej i ambitnej drużyny. W GieKSie spotkałem wiele znajomych twarzy. Liczę na dobry sezon w naszym wykonaniu – zaznacza Mateusz Adamus.

Z kolei Szymon Skrodziuk w poprzednim sezonie występował w Naprzodzie Janów. W 39 meczach zdobył 3 bramki i zaliczył 3 kluczowe zagrania. Wcześniej reprezentował barwy Orlika Opole.

– Bardzo się ucieszyłem z możliwości dołączenia do GKS-u. Moje testy wyszły na tyle dobrze, że przekonałem do siebie cały sztab. Drużyna jest zbudowana naprawdę dobrze, mamy reprezentantów Polski i jakościowych obcokrajowców. Pracujemy ciężko, ale wszystko jest bardzo dobrze przemyślane – mówi Skrodziuk.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Powaga drużyny zachowana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po emocjach – dodajmy bardzo pozytywnych – związanych z meczami reprezentacji, czas wrócić do ligowej piłki. Oj działo się, działo, mimo że to tylko dwa tygodnie. Najmniej w tym wszystkim istotnym był chyba mecz z Górnikiem Zabrze, sparingowy Śląski Klasyk, który GKS Katowice wygrał w samej końcówce 2:1. Bohaterem spotkania – o ile w ogóle określenie „bohater” pasuje (nie pasuje) do meczu kontrolnego, był zawodnik, którego w GieKSie już nie ma. Aleksandrowi Buksie skrócono wypożyczenie z Górnika i zawodnik poszedł dalej – do Polonii Warszawa. Nie pierwszy i nie ostatni raz okazało się, że to, co mówią kibice o piłkarzu – opierając się na swoich obserwacjach i opiniach – materializuje się w związku z danym zawodnikiem. Od początku wiedzieliśmy, że Olek to „odrzut” z Górnika, a nie realne wzmocnienie i raczej nic z tego nie będzie. To nic personalnego do zawodnika. Po prostu są piłkarze, którzy tym realnym wzmocnieniem są (później się sprawdzają lub zawodzą), a są tacy, gdzie jakaś metamorfoza na plus rozpatrywana jest raczej w kategorii wielkiego zaskoczenia.

Pojawiły się jednak też solidne wzmocnienia, przynajmniej tak się wydaje. Emana Markovića widziałem podczas meczu z Górnikiem i zaprezentował się bardzo przyzwoicie, strzelił bramkę, był aktywny. Cały czas czekamy na wejście do składu Jesse Boscha, który co prawda w GKS już zadebiutował, ale jeszcze nie wywarł żadnego piętna na grze zespołu. No i transfer niemal last minute – Ilja Szkurin i to wydaje się być wyjściowo kapitalne wzmocnienie. Co prawda w Legii zawodnik zawiódł i tam się go pozbyli – uważam zbyt pochopnie – ale przecież w Stali Mielec ten piłkarz wiązał krawaty. Choć marnował w warszawskim klubie sytuacje na potęgę (także w meczu w Katowicach), to przecież trafiał do siatki w finale Pucharu Polski, w superpucharze, na Nowej Bukowej mimo wszystko również, kiedy to aż uklęknął i schował twarz w dłoniach z ulgi po odblokowaniu i celebrował tym swoją radość.

Doszło też do jednego oczywistego wzmocnienia, które jest sytuacją nieoczywistą. Mianowicie, do GKS… nie trafił Tymoteusz Puchacz. Większości kibiców spadł kamień z serca. Nie wiemy, co do głowy przyszło trenerowi, że chciał mieć w drużynie tego hm… celebrytę. Można mówić o ambicji tego chłopaka, walorach czysto piłkarskich i na siłę unikać jak ognia tego, co sobą prezentuje… generalnie. Człowiek, który swoją „karierę” zbudował na farmazonie i JBL-ach, bo tak naprawdę nigdy się nie wyróżniał niczym poza szybkością. Wielu było w światowej piłce piłkarzy, którzy wydawali się wielkimi odkryciami, bo robili te efektowne sprinty. Tyle, że później okazywało się, że gdy przeciwnicy ich przeczytali, poza szybkością nie mieli nic do zaoferowania.

GieKSa potrzebuje piłkarzy, którzy są poważni i poważnie podchodzą do tego wszystkiego. Trzeba patrzeć na konteksty. To, że Afrykanie przyjeżdżają na Mundialu na mecze i wchodzą na stadion tańcząc i śpiewając to zupełnie inny kulturowo schemat niż w Europie. I tam to pasuje. Tutaj nie. Jeśli jeden piłkarz będzie traktował ten sport tylko jako głównie zabawę i taką czystą radość z życia, to w naszej kulturze to po prostu będzie wyraz braku profesjonalizmu. Nie będzie to „dostrojone” do całości. Nie zrozumcie mnie źle – nie mówię, że piłkarze mają się nie cieszyć z uprawiania tego sportu, nie czerpać radości z gry, ze zwycięstw, z tego, że być może mają najlepszą pracę świata. Mają się cieszyć, jak najbardziej. Tylko jest różnica pomiędzy tym cieszeniem się i utrzymywanie profesjonalizmu – nie tylko na boisku, ale także poza nim – a zwykłym… pajacowaniem.

Byli tacy pajacujący piłkarze, którzy dobrze się zapowiadali, mieli piłkarsko papiery może nawet na Złotą Piłkę, a skończyli na peryferiach futbolu. Pierwszy do głowy przychodzi taki Mario Balotelli, który przecież talent miał wybitny, ale rozmienił go na drobne swoimi głupotami typu puszczanie fajerwerków w łazience czy wjeżdżanie na teren więzienia dla kobiet.

Może Puszka aż tak spektakularnych ekscesów nie miał, ale te różne celebryckie historie z Julią Wieniawą, wypisywanie do Dody na Instagramie czy jakieś akcje z tym Slow Speedem, czy ja tak się zwie ten osioł (WTF?) to po prostu taka błazenada, że nie przystoi to piłkarzowi czy kandydatowi na piłkarza GieKSy. Wystarczy spojrzeć na takiego Arka Jędrycha, normalny spokojny facet i jako kapitan wzór. I zestawcie go w drużynie z Puszkinem… aaaaa, szkoda gadać. A dziw, że kiedyś grali razem.

W czasach, kiedy jeszcze nie gryzłem się w język (teraz jestem kilka lat dojrzalszy) napisałem zaraz po meczu z Bytovią:

Więc spadaj sobie Puczi „zapierdalać tak jak Kante” do Poznania, bo ostatnio pogwiazdorzyłeś i jeśli nie opanujesz sodówki, to nici z kariery.

Cóż… Przez te sześć lat na farmazonie wycisnął maxa. Szacun. To też jest umiejętność. Ale prawda gwiazdorzenia prędzej czy później wychodzi.

Puchacz był jedną z twarzy spadku do drugiej ligi. Ktoś powie, że Arkadiusz Jędrych i Adrian Błąd też byli. No byli – i nawet sam miałem zdanie, że z tymi zawodnikami wiele nie osiągniemy i powinni odejść. Ale zostali w GieKSie przez tyle lat i awansowali – do pierwszej ligi i do ekstraklasy. I jakkolwiek dalej uważam, że od czasu, kiedy na GieKSie się udzielam, czyli przez te 20 lat większość moich przewidywań się sprawdzała, to tutaj akurat nie. Co do Arka i Adriana mogę powiedzieć jedynie – sorry panowie, pomyliłem się.

Nie sądzę, że cokolwiek takiego mogłoby się przydarzyć przy Tymoteuszu. Choć mimo wszystko mu tego życzę, bo ciągle chłopak jest młody, ma 26 lat i jeśli rzeczywiście by się ogarnął, to coś jeszcze może w tę piłkę pograć. Nie na najwyższym poziomie, ale jakiś klub z ekstraklasy może go przygarnąć.

Podsumowując więc – bo już dajmy spokój Puchaczowi – to naprawdę świetna wiadomość, że do nas nie trafił. Nie wiem, co tam się podziało, czy GieKSę wyd… wymanewrował, ale sama ta historia z wysypaniem się jego transferu przecież do niego bardzo pasuje. Niech się kopie po czołach z Azerami, krzyżyk na drogę i obyśmy już nigdy więcej nie mieli pomysłów ściągania takich „gwiazdorów” do naszego klubu. Bądźmy poważni.

Napisałem wcześniej, że mecz z Górnikiem, sparing sparingiem… Niestety wydarzyła się rzecz, której najmniej byśmy chcieli. Aleksander Paluszek zerwał więzadła w kolanie i na wiele miesięcy z jego gry będą nici. Jak to dobrze ktoś napisał – szkoda, że zagrał z Radomiakiem, bo tylko narobił nadziei… To prawda, debiut zawodnika w katowickich barwach był bardzo obiecujący. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za zawodnika i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.

Niestety w związku z tym skomplikowała się nasza sytuacja w obronie. Nie pozyskaliśmy dodatkowego obrońcy i GieKSa będzie musiała rzeźbić w tym, co ma. Póki co nasza defensywa nie spisuje się dobrze w lidze, tracimy mnóstwo bramek, a ostatni mecz na zero z tyłu rozegraliśmy prawie pięć miesięcy temu. Jeśli chcemy się utrzymać i punktować w lidze, ten aspekt musi być poprawiony. Nie zawsze bowiem będziemy strzelać cztery gole, jak z Arką, i trzy – jak z Radomiakiem. Tak więc Arek Jędrych, Marten Kuusk, Lukas Klemenz i Alan Czerwiński będą musieli wziąć tę odpowiedzialność i praktycznie w tym kwartecie zamykają się nasze możliwości. Problem się pojawi, gdy przyjdą kartki czy nawet drobne urazy. Choć Bartek Jaroszek to fajny chłop, ratowanie się nim będzie aktem desperacji. Ale pozdro Bartek 😉

Jutro czeka nas starcie z Lechią Gdańsk. Wyjazdy, ach te nieszczęsne wyjazdy. Mamy z nimi potężny problem i to nie od dziś. Choć w tym roku katowiczanie wygrali przecież w Częstochowie, Wrocławiu czy Gdańsku właśnie, to seria czterech porażek z rzędu na wiosnę czy trzech w obecnym sezonie jest niepokojąca. Dodatkowo przyglądając się tym spotkaniom – w większości GKS nie miał czego szukać. Patrząc jeszcze na wiosnę, najlepszy był mecz z Motorem, ale pozostałe przegrane to była lipa. Teraz bardzo słabe występy w Łodzi i Zabrzu, niezły w Warszawie. To za mało. Trener na konferencji po Górniku mówił o tym, że możliwa jest jakaś zmiana, jeśli chodzi o delegacje. Na czym będzie ona polegać – zobaczymy.

Nadal wielkim problemem są też bramki tracące w końcówkach połów. Od tych pięciu miesięcy w dwunastu meczach GKS stracił trzynaście bramek w ostatnich pięciu minutach pierwszej lub drugiej połowy. I z Radomiakiem tak było, a gdyby sędzia uznał gola w końcówce meczu – mielibyśmy tego jeszcze więcej. Fatalna statystyka i ja naprawdę łapię się na tym, że marzę, żebyśmy w pierwszej połowie dociągnęli choćby do 0:0. W obecnym sezonie udało się to tylko raz – w pierwszej kolejce.

Lechia to nie będzie łatwy przeciwnik, ale nie jest to rywal nie do ogrania. Co prawda słynął z tego, że strzelał i tracił mnóstwo bramek, ale ostatnio się to trochę zmniejszyło. Bo ultrabezbarwnym i nudnym meczu Lechiści pokonali w derbach Arkę 1:0, a w Białymstoku przegrali 0:2. A wiemy, że wcześniej dostali oklep w Lubinie 2:6. Można więc tej ekipie strzelać bramki, zresztą GKS w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu trafił w Gdańsku trzy razy, natomiast jak uruchomi się Bobcek z Wiunnykiem, to naprawdę trzeba się mieć na baczności i nasza obrona musi być zwarta i zwrotna.

Mecz z Radomiakiem był epicki. Pod kątem emocji to było jedno z najlepszych spotkań od wielu lat, niektórzy kibice musieli do siebie dochodzić po nim przez kilka dni. Dużo dało to jednak pozytywnej adrenaliny i nakręcania się na dalsze losy naszego zespołu.

Jednak kochani – Lechia jest dopiero jutro. Teraz i dzisiaj najważniejszy jest inny mecz GieKSy. Wszyscy o 18:00 trzymamy kciuki za dziewczyny w boju z Twente Enschede. Dajcie z siebie Dziołszki wszystko, żeby przed rewanżem mieć jak najlepszą sytuację wyjściową!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ilja Szkurin w GieKSie!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ilja Szkurin został nowym zawodnikiem GKS Katowice. Napastnik będzie występować w klubie przez trzy kolejne sezony, a umowa zawiera opcję przedłużenia kontraktu. 26-letni Białorusin reprezentował do tej pory Legię Warszawa. 

Szkurin w przeszłości występował między innymi w CSKA Moskwa, Dynamo Kijów, Hapolel Petah Tikawa. Udane występy w tym ostatnim klubie zaowocowały transferem do Stali Mielec. W sezonie 2023/24 zdobył 16 bramek i został wicekrólem strzelców Ekstraklasy. W trakcie kolejnej kampanii, w lutym bieżącego roku, został kupiony przez Legię Warszawa. W ostatnim sezonie Ekstraklasy Szkurin wystąpił w 33 spotkaniach (20 w Stali Mielec i 13 w Legii Warszawa) i strzelił 7 bramek (odpowiednio: 5 i 2). Do tego dołożył dwa trafienia w Pucharze Polski dla Legii, w tym jedno w finale. W trwającym sezonie wystąpił w 9 meczach (3 Ekstraklasa, 4 Liga Europy, 1 Liga Konferencji i 1 Superpuchar Polski), w których zdobył jedną bramkę – w finale Superpucharu Polski, dając tym samym Legii kolejne trofeum. 

Życzymy powodzenia w naszych barwach!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga