Dołącz do nas

Wywiady

Prezes Wojciech Cygan o… wszystkim – wywiad-rzeka

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W środę spotkaliśmy się z prezesem GKS Katowice – Wojciechem Cyganem. W trwającym dwie i pół godziny wywiadzie poruszyliśmy praktycznie wszystkie nurtujące nas i kibiców kwestie. Rozmawialiśmy o zakończonym sezonie, decyzjach dotyczących trenerów Moskala, Skowronka i Piekarczyka, przyczynach rozstań z zawodnikami oraz perspektywami na nadchodzący sezon. Mówiliśmy też o zawiłych kwestiach transferowych, poruszyliśmy tematy organizacyjne, a także pytaliśmy prezesa o krytykę pod jego adresem ze strony kibiców. Początkowo planowaliśmy podzielenie tego wywiadu na trzy części, ale stwierdziliśmy, że poruszane sprawy – w tym wywiadzie-rzece – są na tyle kluczowe, że będziecie je czytać z zainteresowaniem, ciekawością i dotrwacie dzielnie do końca. Zapraszamy serdecznie to lektury tej ciekawej rozmowy!

Spotykamy się niespełna dwa tygodnie po zakończeniu rozgrywek pierwszej ligi. Na początek – wzorem swobodnych wypowiedzi trenerów na konferencjach prasowych – prosimy cię o podsumowanie minionego sezonu.

Zakończony sezon był o tyle specyficzny, że nikt pewnie nie spodziewał się, że tak się zakończy. W momencie gdy podpisywaliśmy umowę z trenerem Moskalem, byłem przekonany, że za rok dalej będziemy rozmawiać właśnie o trenerze Moskalu. W międzyczasie jednak nastąpiły zmiany na stanowisku szkoleniowca. Patrząc od strony stricte sportowej sezon był słaby lub nawet bardzo słaby, natomiast nie był to okres całkowicie stracony, bo udało się wiele innych rzeczy popchnąć do przodu. Zdaję sobie sprawę, że kibice patrzą na funkcjonowanie klubu poprzez pryzmat wyniku sportowego i ja to rozumiem, bo to jest klub sportowy, a nie spółka zajmująca się marketingiem i reklamą. Udało się nam jednak zejść z zadłużenia, przekonać miasto do „przyspieszenia” spłaty zadłużenia – co jest bardzo ważne, bo odbija się na wszystkich działkach funkcjonowania klubu. Głęboko wierzę, że ta sportowa część pozwoli wyciągnąć prawidłowe wnioski. Piłka nożna – jak obserwuję tę dyscyplinę od pięciu lat z wnętrza klubu – nie jest prosta i łatwa jak w Football Managerze, gdzie trzeba tego zatrudnić, tego zwolnić, wziąć takiego czy innego trenera i wydaje się to takie banalne. My wewnątrz klubu wiemy, dlaczego podjęliśmy taką czy inną decyzję, ale nie zawsze możemy to wprost powiedzieć.

Cofnijmy się do poprzedniego sezonu. Na konferencji prasowej w Gdyni po meczu z Arką do dymisji podał się trener Moskal. Szkoleniowiec wówczas powiedział wprost, że zawodnicy nie spełniają założeń i potrzebny jest wstrząs. Co się stało, że jednak pozostał na stanowisku?

To była bardzo specyficzna sytuacja, bo po tym oświadczeniu trenera Moskala akurat złożyło się tak, że wracaliśmy wszyscy razem autokarem, bo nasz samochód się zepsuł. W tym czasie wiele słyszałem, zawodnicy komentowali tę decyzje trenera. Następnego dnia było rozbieganie, a my z Marcinem Janickim mieliśmy „gorące telefony”. Długo rozmawialiśmy na temat tego, jaką decyzję podjąć w związku z oświadczeniem trenera Moskala. Zgodnie ustaliliśmy, że dalej wierzymy w trenera i w to, że jest w stanie zbudować zespół na następny sezon, bo poprzedni można już było uznać za stracony, a rewolucja w przerwie międzysezonowej dotknie zawodników. I tak też się stało, bo odeszli zawodnicy nazwani przez kibiców „hamulcowymi”, ale także ci, którzy dłużej byli w klubie, jak Adrian Napierała, z którym byłem mocno związany, bo znaliśmy się chyba najdłużej. Uznaliśmy, że takie wietrzenie szatni ma sens i z perspektywy czasu uważam, że nie był to błąd, ale błędem były kolejne nazwiska, które tę szatnię miały zapełnić. W większości zawodnicy, których ściągnęliśmy nie podołali zadaniu i to była podstawowa kwestia, bo pewnie gdyby ci nowi spełnili swoje zadania, to dzisiaj rozmawialibyśmy w zupełnie innej atmosferze. Nie rozmawialibyśmy też o tych zawodnikach w czasie przeszłym – jak na przykład o Bodzionym, Ceglarzu, Nawrocie czy Kujawie. Wydawało się, że jak na tamten czas pozyskujemy zawodników, którzy na dłużej zagrają w GKS i będą stanowić o sile tego zespołu. Faktycznie tamto okno transferowe w sferze in minus – czyli odejścia – broni się, natomiast w sferze przyjść – nie broni się.

Zawodnicy, którzy do nas przyszli to nie byli jacyś emeryci z ekstraklasy, tylko doświadczeni pierwszoligowcy, znający specyfikę tej ligi. Czy to byli rzeczywiście piłkarze, których na pierwszym miejscu chciał trener Moskal czy może jednak zadowoliliśmy się resztkami z rynku transferowego?

Myślę, że trener potwierdziłby, że w dużym stopniu spełniliśmy jego listę i to przy obowiązującym nas zakazie transferowym. Rozmawialiśmy jeszcze o Emilu Drozdowiczu, który na liście napastników był przed Rafałem Kujawą. Niestety nie było wtedy możliwości ściągnięcia Emila. Pozostali zawodnicy jednak, jak Łukasz Pielorz czy Piotrek Ceglarz to były osoby, które trener Moskal chciał mieć w zespole. Doszliśmy do wniosku, że mogą to być istotne wzmocnienia. Jak to się skończyło każdy widzi i może ocenić.

Nadzieje przed sezonem były rozbudzone, do tego pierwszy mecz udało się spektakularnie wygrać z Widzewem, bo po karnym w ostatniej minucie. Potem jednak przyszły trzy porażki – z Miedzią, Chrobrym w Pucharze Polski oraz Niecieczą, co spowodowało wizytę kibiców pod szatnią. Co wtedy sobie myślałeś, czy miałeś na przykład odczucie, że cierpliwość kibiców wyczerpała się zbyt wcześnie?

Pięć lat w GKS nauczyły mnie, że trzeba się spodziewać wszystkiego. To nie było też tak, że nie byliśmy przygotowani, bo pamiętam, że pod drugiej bramce dla Niecieczy słychać było, że prowadzący doping nawołuje kibiców do tego, żeby podeszli pod szatnię, w związku z czym mieliśmy te kilkanaście czy kilkadziesiąt minut, żeby się przygotować. Natomiast pamiętam moje wejście do szatni, gdy kibice już pod nią byli, i to przerażenie niektórych – pytania, co robimy? No nic, co mamy robić, ubierajcie się i idziemy – przecież lepiej wyjść i w sposób cywilizowany porozmawiać niż gdzieś tam się chować. W Katowicach niestety nie ma czegoś takiego jak cierpliwość i tej cierpliwości się nigdy nie zazna. To jest cecha, która – powtórzę jeszcze raz niestety – jest cechą obcą lub zapomnianą na Bukowej, choć rozumiem, że ktoś x lat oczekuje tego wyniku, bo my tak samo go oczekujemy. Najbardziej bolące mnie i świadczące o braku zrozumienia co się dzieje w GKS, są opinie mówiące o tym, że ktoś nam kazał nie awansować, że zarząd lub Miasto nie chcą awansu. Nie dopuszczam możliwości, żeby ktoś przyszedł do mnie na przykład z Miasta i powiedział – panie prezesie, niech pan nie awansuje w tym sezonie. Wspominałem o Football Managerze, który ma to do siebie, że można się wylogować i iść na piwo. Z piłki nożnej, czy w tym przypadku z GKS nie można się wylogować i jeśli się jest w zarządzie, jest się za coś odpowiedzialnym, to nie można mieć nastawienia „dobra to teraz przez dwa tygodnie mnie nie ma, niech się tam pali i wali”. Naprawdę kilka osób takich jak np. Marcin Janicki poświęciło dużo zdrowia po to, żeby ten klub funkcjonował. Chciałbym zobaczyć twarze tych osób, które mówią „tego zwolnić, tego wyrzucić”, a trzeba sobie przypomnieć, jak GieKSa miała przeszło 10 milionów długu i te wartości rosły, była kwestia odpowiedzialności finansowej członków zarządu i udało mi się przekonać Marcina, żeby tę współodpowiedzialność ze mną wziął. To nie są wcale łatwe decyzje, bieżące kwestie to coś innego niż gra komputerowa. Ja mam bardzo rzadko wolne od GKS, a to tak naprawdę i tak nie jest wolne, bo telefon cały czas dzwoni, decyzje trzeba podejmować i ogrom pracy włożyć, żeby to wszystko funkcjonowało.

Kibice mają spore wątpliwości co do tego, czy piłkarze chcieli w tych sezonach awansować.

To jest popularne stwierdzenie, że piłkarze nie chcą awansować – i nie chodzi nawet o GKS, tylko ogólnie. Ile razy się mówiło, że np. Nieciecza nie chce awansować. Generalnie ocena jest taka, że piłkarze to jest grupa społeczna, która nie chce awansować. Co roku jednak kilka tych drużyn awansuje, więc w niektórych klubach piłkarze są w stanie się „poświęcić” i wywalczyć promocję. A mówiąc na poważnie, to piłkarze też wiedzą, o co grają. Od kiedy sytuacja GKS jest stabilniejsza, zawodnicy doskonale wiedzą, co mogą zyskać. Nie mówię tutaj nawet o pewności kontraktów, czyli pozostaniu zawodników w przypadku awansu (a nie, że awansujemy i wyrzucamy wszystkich), ale mówimy też o premiach, całkiem niemałych. Jeśli ktoś odrzuca możliwość wzięcia takich pieniędzy to klasyfikowałbym go niezbyt wysoko pod względem intelektualnym. Po części taka osoba byłaby samobójcą, bo przecież mają żony, dzieci – mówię o tych starszych zawodnikach. Młodzi mają trochę inną motywację – chcą się pokazać, zaistnieć w piłce. Wracając do tych starszych, to oni też przecież zdają sobie sprawę, że z każdym rokiem ich szansa na zaistnienie jest coraz mniejsza. Nie ukrywam, że jest czasem moment zwątpienia, gdy sięgamy po jakiegoś zawodnika, ale różne czynniki sprawiają, że nie ma z niego wielkiego pożytku – czy to za mało dostaje szans, czy jest po prostu słaby. Z tyłu głowy pozostaje coś takiego, że gdybym ja z takim poziomem zaangażowania wykonywał swoją pracę, ale nie w GKS, tylko na przykład byłbym sprzedawcą mandarynek, to bym nikogo nie wykarmił w domu i sam bym też nie jadł, no chyba że te mandarynki. Wierzę, że piłkarze to nie jest tylko ta zmanierowana grupa społeczna, którą można różnie nazywać, a padają różne określenia typu „galerianki” czy „piłkarzyki”. Trochę tę grupę znam i oprócz jakichś tam ekstremalnych przypadków istnieje też masa fajnych i ambitnych ludzi, którzy chcą coś udowodnić.

Po słabym początku sezonu GieKSa grała w kratkę. Co zadecydowało o tym, że ostatecznie z trenerem Moskalem pożegnaliśmy się?

To nie było tak, że decyzja zapadła w przerwie meczu z Ząbkami, choć był to duży szok – przegrywając tak szybko 0:3. Prawda jest taka, że od pewnego momentu zaczęliśmy rozmawiać z trenerem Moskalem o przyczynach gorszej postawy. Wyniki nie były olśniewające, nawet mimo wygranej w ostatnich minutach ze Stomilem Olsztyn. Mnie i Marcinowi Janickiemu brakowało takiej jasnej odpowiedzi od trenera na temat przyczyn tego stanu rzeczy. Do tego dołożył się wspomniany mecz z Dolcanem. Po zwolnieniu trenera Skowronka sobie żartowałem, że w Katowicach jest prosty przelicznik – jeśli jest pięć bramek przewagi to zwalniany są trenerzy, jak po 1:6 Fornalaka z Podbeskidziem czy 0:5 Góraka z Bełchatowem, choć przy Moskalu było trochę inaczej, bo bramki strzelały obie drużyny, ale też w sumie było ich pięć.

Mówisz o braku cierpliwości wśród kibiców i presji, ale czy nie masz wrażenia, że częste zmiany trenerów powodują, że zespół nie może zaznać stabilizacji?

Nie lubię słowa „presja” i w ogóle nieraz chciałem wyłączyć to słowo ze swojego słownika. Ale wiadomo, o co chodzi. Podejrzewam, że to napięcie wśród kibiców może też być pokłosiem decyzji odnośnie trenerów. Z perspektywy czasu bowiem decyzje te mogą być oceniane jako błędne. Pamiętam, jak trener Moskal objął Wisłę, zespół zaczął dobrze grać i były opinie, że trzeba było tego Moskala zostawić. Fajnie się ocenia po kilku miesiącach czy pół roku, ale tutaj decyzje trzeba podejmować tu i teraz. Pamiętam naszą decyzję o rozstaniu z trenerem i jeżeli ktoś uważa, że zwalniam trenerów na „polecenie” piłkarzy, to w przypadku Moskala jest to argument na błąd w tej tezie, bo wśród piłkarzy po tej decyzji panował szok. Wiadomo, że w przypadku zwolnień różnych trenerów różnie to bywa – jedni się uśmiechną, inni poczują ulgę – natomiast w przypadku trenera Moskala, gdy ten w poniedziałek zszedł do szatni i zaczął się żegnać z zawodnikami, to ci zawodnicy mieli spore pretensje o tę decyzję. Co do tej cierpliwości, to może rzeczywiście jej brak czasem udziela się także zarządowi. Jeżeli chodzi o trenera Moskala to decyzja o rozstaniu się ze szkoleniowcem była może nie tyle najtrudniejsza, co najdłużej się nad nią zastanawiałem i nawet po fakcie rozważałem, czy była ona słuszna. Przyznam, że jeszcze do niedawna nachodziły mnie myśli, czy przypadkiem nie był to błąd.

Przyszedł trener Skowronek – młody i ambitny. Mieliście też pomysły na innych szkoleniowców?

Wynotowaliśmy wtedy 5-6 nazwisk trenerów, z którymi chcieliśmy się spotkać. Lista ta nam się jednak szybko wykruszyła. Niektórzy trenerzy czekali na ekstraklasę albo… mówili, że czekają. Przykład trenera Brzęczka, do którego dzwoniliśmy. Dwa tygodnie później został zwolniony z Rakowa, a potem trafił do Lechii, mimo że w rozmowach z nami mówił, że w Częstochowie ma swoje miejsce na Ziemi. Były też pomysły zupełnie innego sortu, jak na przykład trener Bogusław Kaczmarek. Ten szkoleniowiec znowu mówił, że ma etat chyba na AWF w Gdańsku i w ogóle nie chce już na ławkę trenerską wracać. Tak jak powiedziałem, teoretycznie chcemy się spotkać z kilkoma kandydatami, ale w ostateczności zawsze decydują proste kwestie, jak na przykład finansowa – choć ostatnio akurat nie miała ona aż takiego znaczenia. Wiele osób też nie traktuje GKS jako atrakcyjnego miejsca do pracy, bo patrzą na to, że skoro wypadli z ekstraklasy, to zejście do pierwszej ligi spowoduje, że powrót na ekstraklasową karuzele będzie trudniejszy. Mówią więc, że poczekają 2-3 miesiące, bo na pewno kogoś w ekstraklasie będą zwalniać. Dzwoniliśmy też do trenera Michniewicza, który stwierdził, że zimę spędza nad morzem i… został nad morzem. Więc jak widać nie jest to takie proste. Muszę jednak przy tym powiedzieć, że w ostatnim czasie opinia w środowisku – mówię o piłkarzach – opinia o GKS Katowice bardzo się poprawia, w takim znaczeniu, że jest stabilnie i gdy ktoś z nami rozmawia, to nie ma rozmów typu „wy od 6 miesięcy nie płacicie, a ja mam żonę, dziecko, a może prezes mi z góry zapłaci”, a takie rozmowy miały miejsce wcześniej.

Wspomniałeś o braku jasnej odpowiedzi trenera Moskala dotyczącej przyczyn kiepskiej gry. Jednak i za trenera Skowronka mogliśmy się bardzo zastanawiać, co jest grane, gdy po świetnym meczu z Tychami przyszedł średni z Arką, a potem żenująco słaby z Widzewem.

Nie chcę się wymądrzać na temat piłki nożnej, ale to nie jest prosta dyscyplina sportu. Możesz mieć pieniądze, bardzo dobrego trenera, stabilizację, a zupełnie niespodziewanie może się pojawić problem w szatni. Można też mieć mega piłkarzy, dobrego trenera, ale kiepskiego trenera od przygotowania fizycznego. Gdzieś te elementy muszą się zgrać. Kiedyś Maciek Blaut napisał, że problem GKS polega na tym, że nie mogą się zebrać w jednym czasie w miarę normalni działacze, dobrzy piłkarze i finanse. Zawsze coś jest, a czegoś brakuje. Jeśli chodzi o piłkarzy to mam nadzieję, że idziemy w dobrą stronę i tak samo wierzę, że z finansami będzie podobnie.

A miałeś kiedyś wrażenie, że to ty nie pasujesz do tej układanki?

Może nie tyle wrażenie, co przemyślenia, ale tak – miałem. Gdybym miał takie wrażenie czy przekonanie, że problem leży we mnie, że wszystko wokół jest w porządku i wystarczy tylko mnie wymienić, to następnego dnia pewnie byłbym w Mieście czy na Radzie Nadzorczej i rozmawiałbym o tym, czy po prostu tego nie zakończyć. Natomiast nie chcę siebie oceniać, ale widzę, co się udało zrobić na płaszczyznach pozasportowych. Pamiętam też poprzednią zimę, kiedy walczyliśmy o wysokie cele, 50-lecie – to był fajny okres, ale pamiętam też cały fatalny rok 2014. Wierzę jednak w to, że kolejna rewolucja przyniesie efekty, a jeżeli nie da takowych, to na pewno nie będę kurczowo trzymał się stanowiska i wbrew opiniom być prezesem tylko po to, żeby coś odbębniać.

W przerwie zimowej pojawił się temat Dawida Plizgi. Istniały rozbieżności w wypowiedziach trenera Skowronka i samego Dawida na temat tego, dlaczego do GieKSy ostatecznie nie trafił. Dawid powiedział nam w wywiadzie po meczu w Niecieczy, że GKS zrezygnował z niego w ostatniej chwili, szkoleniowiec natomiast, iż wszyscy go w Katowicach chcieli, ale decyzja leżała też po stronie samego piłkarza.

Prawda leży gdzieś po środku. Ja wykonałem do Dawida jeden telefon, jeszcze w grudniu. Dawid mówił, że czeka i na razie nie wie, co się będzie działo, ale od tamtego czasu nie było z jego strony – i jego menadżera – żadnego zainteresowania grą w GKS. Gdzieś w okolicach zgrupowania w Wałbrzychu rozmawiałem z trenerem Skowronkiem o powrocie do tematu. Trener wtedy zadzwonił do Dawida, ja spotkałem się z menadżerem, z którym rozmawiałem o kwestiach finansowych. Później dostaliśmy informację z Górnika Zabrze, że wypożyczenie wchodzi w grę tylko na pół roku. A mieli nadzieję, że Dawid postrzela przez pół roku w Niecieczy, a potem wróci do Zabrza. Ten argument plus niemałe wymagania finansowe spowodowały, że faktycznie wycofaliśmy się z tego pomysłu.

Początek wiosny był umiarkowany – porażka w Niecieczy, ale kilka stuprocentowych sytuacji, potem niezła gra i wygrana z Flotą, remis na trudnym terenie w Chojnicach. Kiedy po raz pierwszy pojawiły się wątpliwości co do pracy trenera Skowronka?

Co do pracy – tak ogólnie – to muszę powiedzieć, że jest on osobą bardzo pracowitą i tu nie mogę mieć uwag. Na pewno był to trener sumienny, co było nawet widoczne po czasie, jaki spędzał w klubie. Ciężko mi umiejscowić w czasie pierwsze wątpliwości, ale swoje znaczenie miał ten „strzał” w postaci meczu z Zagłębiem Lubin, kiedy to druga połowa była katastrofalna. Natomiast nawiązując do felietonu na GieKSa.pl po tym meczu, gdzie pojawiło się sformułowanie „szatnia zwolniła trenera” to mogę powiedzieć tak, że może nie tyle szatnia trenera zwolniła, co nie było widać chęci współpracy między zawodnikami, a trenerem. Ten rozdźwięk się pogłębiał, a mecz z Zagłębiem był jaskrawym sygnałem, że coś jest nie tak, że źle się dzieje. Wiadomo, że z perspektywy ostatnich siedmiu spotkań tego sezonu można powiedzieć, że mogliśmy wszystkie przegrać, a i tak byśmy się utrzymali, ale wtedy nie można było tak na to patrzeć. Podjęliśmy decyzję o zmianie – wtedy nie zawodników, choć teraz tak się właśnie dzieje, ale wówczas nie mieliśmy pewności co do utrzymania, a ewentualna porażka w meczu w Głogowie mogłaby nas wplątać w bardzo nieprzyjemną atmosferę walki o utrzymanie. W jakiś sposób trzeba było zareagować i uznaliśmy, że skoro tak wyglądała sytuacja, to trzeba podziękować sztabowi szkoleniowemu i zwrócić się do Piotra Piekarczyka w celu uspokojenia sytuacji. Po efektach widać, że tę atmosferę uspokoił.

Wcześniej był bardzo slaby mecz w Suwałkach, przegrany 0:2, po których były kary finansowe dla piłkarzy.

Muszę w tym momencie nawiązać do wywiadu na waszej stronie z trenerem Skowronkiem, który stwierdził, że zespół był bombardowany karami, a nie było wsparcia. Bo tak naprawdę to była jedyna kara, którą nałożył na zespół zarząd, a pozostałe kary nakładał sam trener Skowronek, więc jeśli mówi on o tym, że było tych kar za dużo, to chyba mówi o sobie, bo na pewno nie o zarządzie. Ja byłem na meczu w Suwałkach i widziałem, jak to wygląda i wówczas decyzja o ukaraniu zawodników doskonale wpisywała się w politykę trenera, pokazanie mu, że idziemy razem, zawodnicy nie dają z siebie wszystkiego, trzeba ich zmotywować i oni muszą widzieć, że też mają nad sobą jakiś bat. Potem okazało się, że kara finansowa nie przyniosła oczekiwanego skutku. Owszem był bowiem wygrany mecz w Siedlcach, ale potem spotkanie z Zagłębiem…

No a bezpośrednio po Wigrach mieliśmy słaby mecz z Bytovią…

Cięcie tępą żyletką byłoby przyjemniejsze niż oglądanie tego meczu.

Trener Skowronek powiedział, że po meczu z Zagłębiem czuł się jako „kozioł ofiarny” i zarzucił zarządowi brak konsekwencji polegający na tym, że najpierw karze się piłkarzy, a potem po kolejnym fatalnym meczu – zwalnia się trenera, a piłkarzy pozostawia bez szwanku.

Myślę, że ocenę tego można pozostawić Czytelnikom. Kara finansowa miała zmotywować zawodników, ale nie przyniosła jakichś wybitnych efektów. Natomiast po zderzeniu ze ścianą w postaci meczu z Zagłębiem, kolejne kary finansowe i to w kontekście wspomnianego rozdźwięku pomiędzy szatnią, a szkoleniowcem mogłyby prowadzić do opłakanych skutków, którym nie byłby co prawda spadek – bo wiemy w tej chwili, że on by nie nastąpił – ale beznadziejna walka z Sandecją o miejsce nad Tychami. Decyzja o zwolnieniu trenera była więc szybka i zdecydowana, ale co widać po późniejszych wynikach, ta decyzja się obroniła.

Szkoleniowiec podczas wywiadu dla naszej strony zarzucił także brak profesjonalizmu klubu w pewnych aspektach.

Z wypowiedzi trenera można było wywnioskować, że klub był nieprofesjonalny, a gdy przyszedł to nagle stał się profesjonalny. To fakt – trener Skowronek powiedział, że chce mieć stanowisko do pracy, chce mieć biurko zamiast foteli i następnego dnia miał biurko zamiast foteli. Jeżeli to miało świadczyć o profesjonalizmie, to szybko się staliśmy profesjonalni, bo zajęło nam to niecałą jedną dobę. Poprzedni trenerzy nie narzekali na warunki pracy, być może mają inne pojęcie o profesjonalizmie. Nie atakuję trenera Skowronka, on rzeczywiście przywiązywał uwagę do szczegółów i dla niego ten temat biurek był istotny, bo dużo pracował przy komputerze. Ja zawsze głosiłem, że jeżeli trenerzy mają jakąś potrzebę, którą jestem w stanie zrealizować, to moim zadaniem jest zrobić to. Jeżeli trenerzy Moskal i Bahr mieli swoje wyobrażenia odnośnie sprzętu, to kupowaliśmy jakieś tyczki, pachołki i inne rzeczy, a trener Skowronek co chciał – też dostał. I jeśli trener Piekarczyk będzie czegoś potrzebował – będzie podobnie. Ten klub od jakiegoś czasu budujemy, a praktycznie zaczynaliśmy od stanu agonii i wiadomo, że nie wszystko da się zrobić od razu. Ale moim zadaniem jest stworzenie jak najbardziej optymalnych warunków w miarę możliwości finansowych klubu.

Osobą ze sztabu, która cały czas ostaje się w nim jest Janusz Jojko. Czy zarząd tak bardzo w niego wierzy? Odchodzi z klubu bowiem Antonin Bucek, którego Jojko opiniował. Teraz Czech odchodzi, a Jojko zostaje i opiniuje kolejne transfery.

Odsłaniając trochę kulisów, to nie było takiej sytuacji, w której dany trener miał swój pomysł na trenera bramkarzy, a my mówiliśmy, że nie ma mowy, bo w klubie mamy Jojkę. Janusza nie powinniśmy oceniać przez pryzmat Antka Bucka, bo i inni trenerzy mylili się na jego temat. Bardzo dobrą rekomendację wystawił mu choćby Jarosław Tkocz, który widział go wiele razy w akcji. Możemy natomiast trenera Jojkę oceniać na przykład przez pryzmat tego, co udało mu się czysto sportowo zrobić z Budziłkiem. Łukasz przyszedł do nas, zagrał sparing z Zagłębiem Sosnowiec i zawalił jakąś bramkę. Trzeba było dość długo przekonywać trenera Góraka, żeby jeszcze dać Łukaszowi szansę. Przekonywałem Budziłka, żeby przez grudzień nic nie szukał, że dostanie w styczniu kolejną szansę i już po dwóch tygodniach w styczniu była decyzja, że bierzemy go. Z perspektywy czasu była to dobra decyzja – Łukasz się wybronił i nam też wiele wybronił. Trzeba powiedzieć, że udział w tym miał Janusz Jojko. Jego osoba, doświadczenie i znajomość klubu to są plusy. To że przy jednym czy drugim bramkarzu można się pomylić to nie jest nic szczególnego o tyle, że tak samo można się pomylić przy obrońcach, pomocnikach czy napastnikach.

Jak pokazuje przykład choćby Piotra Petasza.

Genialny przykład. Chłopak, który przyszedł do nas, był zewsząd chwalony – mega wzmocnienie, świetny strzał z dystansu, ekstraklasa i doświadczenie. Natomiast nie sprawdził się. Dostał mało szans lub tych szans nie wykorzystał, a może to Rafał Pietrzak na lewej obronie był lepszy, bo miał znakomity okres. No i Piotrka nie ma już z nami.

Mecz z Zagłębiem w wykonaniu Petasza był skandaliczny. Dawno nie widzieliśmy kogoś tak jawnie odpuszczającego spotkanie. Czy wtedy tego zawodnika mogły spotkać jakieś konsekwencje?

O ile kojarzę, to praktycznie potem już nie zagrał. W międzyczasie miał jeszcze kontuzję. Ja wychodzę z założenia, że gdy przychodzi nowy trener, to on decyduje. Po meczu z Lubinem powiedziałem Piotrkowi co sądzę na temat jego zaangażowania, a efektem tego były ostatnie rozmowy na temat zakończenia współpracy i ta współpraca została zakończona.

Od kogo wyszła propozycja, aby stery przejął trener Piekarczyk?

Po sobotnim meczu z Lubinem próbowałem się połączyć z trenerem, ale nie udało mi się dodzwonić. Miałem jednak sygnał, że będzie następnego dnia na meczu juniorów na Kolejarzu. Gdy do niego podszedłem, już wiedział, o co chodzi, więc uśmiechnął się i zapytał „znowu?”. Najważniejszy na ten moment był mecz z Głogowem i nie wiem, jak dalej potoczyłaby się historia, gdybyśmy ten mecz przegrali. Natomiast po meczu z Głogowem rozmawialiśmy jeszcze na miejscu i przedłużyliśmy ten okres jego pracy do końca sezonu. W międzyczasie rozmawialiśmy z innymi trenerami. Stopniowo widziałem jednak, że w trenerze Piekarczyku pewne granice się przesuwają, łamią – bo początkowo był bardzo sceptyczny. Jednak cieszył się pewnie z tego, że drużyna dobrze zareagowała – widać było większą radość u zawodników, bo wcześniej miałem wrażenie, że czują się trochę jak niewolnicy.

Niektórzy kibice GKS krytykują postawę zespołu w meczach prowadzonych przez trenera Piekarczyka. Wyniki jednak go bronią.

Nie mam specjalnie dużych doświadczeń, żeby pamiętać GieKSę za trenera Piekarczyka z lat 90., ale z opowieści wiem, że była to żelazna defensywa. My ostatnio mieliśmy dość duże problemy z tą formacją, ale za trenera Piekarczyka już było widać poprawę. Styl gry GKS to ciągle myślenie „Zagraj GieKSa jak za dawnych lat”, czyli nie musi być 5:0, ale wystarczy 1:0, do tego walka, wślizgi i żeby wszyscy pokazali serce do gry. Ja też bym chciał taką GieKSę oglądać. W ostatnich meczach braku walki i zaangażowania – poza meczem w Ząbkach – zarzucić drużynie nie można było. Pojawiła się też skuteczność, bo wygrywaliśmy wysoko z Sandecją i Tychami. Odrzucam mecz z Arką, bo to już były wakacje i plaża. W związku z tym analizując pierwszy skład, to pozbyliśmy się tylko Przemka Pitrego. Naszym zadaniem jest więc teraz ściągnąć zawodników, którzy wywalczą sobie miejsce w podstawowym składzie, choć wiadomo, że nie wszyscy od razu. A ci, którzy byli słabsi w tej jedenastce będą mogli stanowić uzupełnienie składu.

Rozmawialiście też innymi trenerami, np. z trenerem Ojrzyńskim.

Trener Ojrzyński miał bardzo fajną wizję zespołu, opierającą się na grze młodymi zawodnikami. Od razu sygnalizował, że może poświęcić się i czekać parę miesięcy, a nawet rok i wrócić na tę karuzelę ekstraklasową. Dodatkowo oczekiwania finansowe szkoleniowca były większe niż to, co miał zagwarantowane w Podbeskidziu. Nie tylko jeśli chodzi o pensję, ale także budowę zespołu i wszelkie inne wydatki. Myślę, że to były stawki z górnej połówki ekstraklasy.

Mówimy o wzmocnieniach. Do klubu trafił Bębenek i w pierwszym wywiadzie mówi, że nie rozmawiał jeszcze z trenerem. To nie wygląda zbyt profesjonalnie.

Ktoś mi zwrócił uwagę na tę wypowiedź, zresztą to nie była pierwsza wypowiedź zawodnika na naszej stronie, która wzbudziła we mnie zdumienie. Nawet nie chodzi o kwestię prawda/fałsz, tylko bardziej o przekaz. Ja nie jestem jednak autorem newsów, natomiast jeśli chodzi o Bębenka, to pod tym transferem podpisałem się ja i dyrektor Grzegorz Proksa. W ogóle docierają do mnie głosy, że Grzegorz nie ma samodzielności, nie ma wiele do powiedzenia czy jest tłamszony, więc wystarczy zapytać samego dyrektora, co o tym sądzi. Prosty przykład Wojciecha Jurka ściągniętego z Nadwiślana, co jest autorskim pomysłem Grzegorza Proksy.

Informacje o rozstaniu się z niektórymi zawodnikami pojawiały się systematycznie. Jak duże było ryzyko, że zostanie w GieKSie Przemysław Pitry?

Przed ostatnim lub przedostatnim meczem rozmawiałem z Przemkiem odnośnie tego, jakie ma plany na przyszłość. Decyzja odnośnie tego zawodnika narastała – to nie była decyzja, która zapadła miesiąc wcześniej i wszyscy byliśmy do niej głęboko przekonani. Nie ukrywam, że sam miałem wątpliwości. Spotkaliśmy się jeszcze z Grześkiem i Marcinem i wtedy zapadła decyzja, że chcemy rewolucji faktycznej. Na razie generalnie pozbywamy się zawodników mniej znaczących, ale jeśli chcieliśmy rzeczywiście zmienić oblicze GKS, to trzeba było podjąć bardziej drastyczne decyzje i stąd decyzja odnośnie Przemka. Nie była to kwestia finansowa. I tak to zostało zakomunikowane zawodnikowi.

W mediach pojawił się temat dwuletniego planu budowy zespołu. Można mieć wątpliwości, bo za rok kończą się kontrakty Goncerzowi i Pietrzakowi. Pytanie, czy jeśli drużyna zaskoczy, ale nie na tyle, żeby awansować, czy nie będziemy wtedy znowu szukać… dwuletniego planu?

Jeżeli musielibyśmy za rok znowu szukać planu dwuletniego na skutek jakiejś katastrofy sportowej to już na pewno nie ja będę go tworzył. Wszystko wskazuje na to, że Grzegorz zostanie w GKS na nadchodzący sezon, ale przecież nie musi być tak, że nie jesteśmy w stanie przedstawić propozycji, aby został dłużej niż na rok. Podobnie z Rafałem, który nie chce się stąd nigdzie ruszać i propozycje np. od Wisły Płock go nie interesują. On chciałby wpisać się w plan dłuższy i grę GKS w ekstraklasie. Natomiast nie ma ludzi niezastąpionych.

Dość często słyszymy o długofalowych, np. dwuletnich planach – takowe bywały w przeszłości. Gdzie widzisz zespół w przyszłym roku tak patrząc realnie?

Chciałbym, żeby GieKSa nie była w beznadziejnej sytuacji ostatnich kolejek, kiedy te mecze przelatują bez większych emocji. Mam przekonanie, że jeśli utrzymamy skład, jeśli wypalą nam transfery to w zimę mamy kolejną możliwość na szukanie jeszcze większej jakości. Natomiast na pewno ten dwuletni plan nie oznacza tego, że teraz dajemy sobie rok, że będzie jako-tako, za rok może się trochę wzmocnimy, a za dwa lata będą pierwsze efekty. Jeśli uda nam się skompletować taką kadrę, o jakiej myślimy, to na pewno ten cel będzie jasno określony i satysfakcjonujący kibiców.

Doprecyzujmy sprawę z Kamilem Cholerzyńskim. Czy skończył mu się kontrakt i nie został on przedłużony?

Tak. Sytuacja z Kamilem była o tyle złożona, że jest to ostatni chłopak, który pamięta mnie jako kuratora. Tak czysto ludzko decyzja odnośnie Kamila była dla mnie ciężka, bo znamy się przeszło 5 lat, znamy te ciemne czasy w klubie i te lepsze. Szybko jednak zrozumiał, o co mi chodzi i sam przyznał, że dla niego najlepszym pomysłem na chwilę obecną jest zmiana środowiska. Wierzę w to, że szybko się w tym nowym środowisku odnajdzie, na tyle, że być może jeszcze kiedyś wróci do GKS.

Patrząc czysto sportowo, to jednak Kamil był przez ostatnie lata symbolem zatrzymania się w piłkarskim rozwoju, a wręcz czasem cofania się.

Rozumiem, że Kamil stał się twarzą tego okresu, tych ostatnich lat. Czy zasłużenie czy nie to już teraz sprawa drugorzędna. Ja Kamila będę wspominał jako zawodnika zawsze chętnego do pomocy, zawodnika, który nie odwrócił się w trudniejszych momentach. Zawsze potrafił zachować się w porządku. Mogę tu nawiązać do tego, co jest mi zarzucane, czyli bliskich relacji, na poły koleżeńskich. Swego czasu jednak to była bardzo ważna kwestia, żeby ten klub w ogóle funkcjonował. Może pewne historie ujrzą kiedyś światło dzienne, ale wtedy – za czasów właśnie Kamila czy Adriana Napierały – takie relacje były bardzo ważne, także w kontekście zwykłej ludzkiej pomocy.

W pierwszej lidze aby awansować nie trzeba być hegemonem. Oczywiście zdarzają się drużyny skazane na awans, jak Zagłębie Lubin, ale jak pokazują poprzednie sezony, wcale nie trzeba bić wszystkich jak leci. Można sobie pozwolić na kilka porażek, a i tak w cuglach wywalczyć awans.

Nie ma złotej recepty. Patrzymy na Płock, który niby ma stabilizację, trener Kaczmarek pracuje tam już 3,5 roku. Z drugiej strony mamy Niecieczę, w której trenerzy zmieniają się dość często i dopiero trener Mandrysz dał awans, pod koniec sezonu chyba siłą swojego autorytetu. My natomiast po kilku kolejkach będziemy mogli powiedzieć, czy zmiany, które teraz robimy mają sens. Tu też nie chodzi o to, żeby co pół roku czy rok robić rewolucję kompletną. Będę wracał do tego – w tym okienku transferowym, które w sumie się jeszcze nawet nie rozpoczęło, z podstawowego składu ubył tylko Pitry. To nie jest tak, że usuwamy 6 zawodników z podstawowego składu i nie wiemy, co się będzie działo. Są pozycje wymagające wzmocnienia i mam nadzieję, że ci, którzy przyjdą – wywalczą sobie miejsce lub spowodują, że ci, co są obecnie będą prezentowali wyższą jakość.

Nie uważasz, że cała sytuacja z Arkiem Kowalczykiem to było wyrządzenie krzywdy zawodnikowi?

Każdy trener ma takie zbójeckie prawo ściągnąć zawodnika, który jest na kontrakcie i przebywa na wypożyczeniu w innym klubie. Trener Moskal ściągnął go na fragment zgrupowania, ale potem była decyzja, że Arek może szukać sobie innego klubu. To że tak się potoczyła historia Arka jest smutna, bo ja już go dopingowałem w Skrze Częstochowa. Jednak to też nie jest tak, że GieKSa mu nie podała ręki. Rozwiązaliśmy kontrakt przed tym nieudanym przejściem do Puszczy. Wzięliśmy go z powrotem, mimo że nie musieliśmy tego robić. Z uwagi jednak na to, że jest wychowankiem i z szacunku dla niego nie mogliśmy pozwolić na to, żeby go wyłączyć z piłki całkowicie i musiał biegać po lasach i trenować samemu. Szkoda, bo gdy Arek strzelał bramkę w Gdyni w wygranym meczu to też myślałem, że jego historia potoczy się inaczej.

Myślisz, że Arek ma szansę wrócić jeszcze do pierwszego zespołu?

W chwili obecnej będzie miał bardzo ciężko. Nie zapominajmy, że miał kontuzję i ten okres w rezerwach w dużej mierze przesiedział na trybunach. Pewnie gdyby w tych rezerwach grał i był wyróżniającą się postacią to jego sytuacja byłaby inna.

Wydawało się, że trener Piekarczyk trochę odstawił na boczny tor Kamila Bętkowskiego, ale teraz podpisaliśmy z nim nowy kontrakt. Czy myślisz, że może to być reżyser gry w GKS?

Nie wiem, czy odstawił do dobre słowo. Mogło się wydawać, że w Ząbkach w obliczu nieobecności Przemka, Kamil dostanie szansę, ale wtedy był po kontuzji i ostatecznie z Dolcanem nie wystąpił. Dużo natomiast z Kamilem rozmawiałem i mówiliśmy o tym, że ma niepowtarzalną szansę w momencie, kiedy z klubu odchodzi Przemek. Ma szansę na zaistnienie i to, żeby o nazwisku Bętkowski głośno było nie tylko przez 3-4 mecze, ale znacznie dłużej. Ma ku temu umiejętności.

Jaka jest obecnie funkcja Janusza Bodziocha przy klubie?

Odpowiem najprościej, jak się da. Jest moim kolegą. Znamy się i współpracowaliśmy. Obecnie nie jest zatrudniony w żadnej formie w klubie, ani w Akademii, nie pobiera żadnych środków finansowych.

Udziela się w jakiś sposób nieformalnie?

Jeżeli zwracam się do Janusza, czy ma numer telefonu do kogoś, to można sobie zadać pytanie, czy to już jest pomoc dla klubu. Na tę chwilę nic nie załatwia dla GKS, a co robi dla siebie – w to nie wnikam. Ktoś się przyczepił, że na jednym z meczów miałem zdjęcie, że rozmawiam z Januszem. Owszem przywitaliśmy się i pogadaliśmy, ale na przykład wejściówki na ten mecz mu nie załatwialiśmy. Podkreślam to jeszcze raz – Janusz Bodzioch nie jest pracownikiem klubu, nie jest współpracownikiem klubu i nie składa żadnych oświadczeń oraz nie załatwia żadnych spraw w imieniu klubu.

Ostatnio często na trybunach widywany jest nasz były zawodnik Janusz Dziedzic, który też prowadzi działalność – nazwijmy to menadżerską. Czy jest jakaś współpraca z Dziedzicem czy on przyjeżdża sam od siebie?

Też zauważyłem tę częstą obecność, ale to może wiązać się z tym, że grał w GieKSie, zna tutaj ludzi, zresztą mnie też. Na chwilę obecną przy jego doradztwie czy pomocy nie przeprowadziliśmy żadnego transferu.

Patrząc na transfery z ostatnich lat można zauważyć, że jeden menadżer ma swojej stajni po kilku zawodników, którzy są w GKS. Czy macie podpisane stałe umowy z firmami lub konkretnymi menadżerami?

Nie ma takich umów. Natomiast duża część zawodników podpisuje umowę z danym menadżerem, po części na przykład będąc przekonywanym przez kolegów z zespołu. Natomiast generalnie każdy, kto mnie zapyta, co sądzę o menadżerach jako grupie, to zapewne usłyszy słowa nieparlamentarne. Jako grupa społeczna na pewno nie byliby naszymi kolegami. Natomiast te grupy zawodników u jednego menadżera biorą się w dużej mierze z polecania się nawzajem właśnie przez samych zawodników.

Czy są zapytania odnośnie Goncerza czy Pietrzaka?

Co do Pietrzaka, to zapytaniem była moja prywatna rozmowa z prezesem Wisły Płock. Otrzymał on taką odpowiedź, że… nie będzie już więcej pytał. Co do Goncerza to żadne oficjalne zapytanie się nie pojawiło. Przynajmniej na moim biurku jej nie widziałem. Jestem głęboko przekonany, że obaj zawodnicy zostaną.

Sporo się w prasie pisze o przejściu Wojciecha Trochima do GKS.

Jest to jedna z osób będących w kręgu zainteresowań GKS. Jest to też jeden z pomysłów dyrektora Proksy, który z nim rozmawiał i oglądał go. Temat Trochima pojawił się za trenera Moskala w momencie, kiedy zawodnik szedł na wypożyczenie do Tychów. Trener Moskal był skłonny zgodzić się na ten transfer, ale Wojciech wybrał Tychy i tam chciał robić swoje, co nie okazało się dobrym pomysłem. Wówczas nie blokowałem tego transferu, wręcz przeciwnie – byłem jego głębokim orędownikiem. To co się podziało później na pewno z tyłu głowy pozostaje – niezależnie od tego, kto będzie jego pracodawcą. Natomiast jego ewentualnego przyjścia nie nazwałbym daniem drugiej szansy, tylko co najwyżej pierwszej. Wierzę w ludzi i jestem w stanie uwierzyć, że człowiek chce coś udowodnić i pokazać, że nazwisko Trochim to nie jest nazwisko boksera czy organizatora imprez z sąsiadami, tylko dobrego piłkarza. Wiadomo że na dzisiaj grono zwolenników będzie porównywalne z gronem przeciwników, ale za jakiś czas te proporcje będą się zmieniać, oczywiście w zależności od postawy zawodnika. Przed kontraktowaniem Trochima na pewno będę jednak musiał z nim odbyć jeszcze rozmowę w cztery oczy.

Trochim to jeden z dwóch-trzech zawodników z doświadczeniem z ekstraklasy, o których się mówi?

Nie zauważam u niego takiego doświadczenia. Natomiast zawodnicy, o których mowa to nie są może piłkarze mający na koncie 200 gier w ekstraklasie, ale na pewno też nie tacy, którzy w ostatnich rozgrywkach zagrali w dwóch meczach po trzy minuty. Są to zawodnicy rozpoznawalni, którzy grali i osiągali nawet niezłe wyniki.

Szukamy wśród tych zawodników piłkarzy na określone pozycje czy chodzi raczej o doświadczenie?

W ostatnim czasie za dużo było u nas zawodników z doświadczeniem. Trochę tego upuściliśmy i okazało się, że … tego doświadczenia jest za mało. Grzegorz Proksa wspominał o „chamach i bucach” – może nie jest to najszczęśliwsze określenie, ale wiem co Grzegorz miał na myśli. Potrzebujemy zawodników mających coś do powiedzenia, których inni zawodnicy będą słuchać. Bardzo bym chciał, żeby te cechy przywódcze w większym stopniu wykazywał Grzesiek Goncerz, żeby to był lider zespołu. Natomiast to też nie jest takie proste, że gdybyśmy faktycznie wrzucili do zespołu dwóch zawodników z 200-meczowym doświadczeniem w ekstraklasie, to od razu byłaby atmosfera i wyniki. Szukamy zawodników na pozycje, ale musimy dodatkowo szukać zawodników z doświadczeniem.

Niedawno analizowaliśmy trzy ostatnie okienka transferowe i tylko trzech zawodników, którzy przyszli do GKS grają w ekstraklasie – Budziłek, Sadzawicki i Skrzypczak. Dalej w Sandecji gra Bartosz Sobotka, a zdecydowana większość gra w niższych ligach. Mówimy oczywiście o tych, którzy przyszli do klubu, po czym z niego odeszli. Pojawia się pytanie o zasadność tych transferów, bo to nie są pojedyncze przypadki, kiedy ściągamy zawodników, którzy szybko trafiają w piłkarską otchłań lub wręcz kończą karierę.

Myślę, że ten obraz jest trochę zafałszowany przez to okienko sprzed roku, w którym nastąpiło odejście tzw. „hamulcowych”, bo faktycznie wszyscy oni zeszli w dół. To statystycznie nam pogarsza sytuację. Natomiast patrząc obecnie na GKS udało się ściągnąć choćby Pietrzaka, Jurkowskiego, Frańczaka czy z zawodników, którzy odeszli – wspomnianych Sadzawickiego i Budziłka. Statystyka związana z jakością transferów więc nie jest aż taka zła, choć na pewno powinna być lepsza. Faktem jest, że łatwość tej oceny jest taka, a nie inna także z powodu ilości tych zmian w składzie. Pewnie inaczej by było, gdyby te zmiany był rzędu 2-3 nazwiska na jedno okienko.

Co pół roku czy rok jednak tę kadrę musimy zmieniać i żadna nie gwarantuje nam walki o czołowe miejsca w lidze.

Może nie jest to argument, który wszystkich przekona, ale patrząc na moją pięcioletnią obecność w GKS to trzeba powiedzieć, że pierwsze dwa lata, to był lata stracone. Nie ma nawet co oceniać tamtych okienek. Potem te okienka nie były może super udane, ale pojawiali się zawodnicy, którzy się przebijali – Budziłek, Sadzawicki, Duda, który grał wtedy dużo lepiej i wierzę, że do tego poziomu wróci. Rok 2013 ogólnie był taki, że – jak zaznaczyliście – gdybyśmy grali w Rosji (system wiosna-jesień), to byśmy awansowali. Potem nastąpiło okienko zimowe w roku 2014, w którym de facto utrzymaliśmy skład, przyszedł Skrzypczak, który miał być jako król strzelców drugiej ligi wzmocnieniem ataku. Okazało się, że w Katowicach się nie sprawdził. Krytyka okienek dotyczy więc praktycznie dwóch ostatnich. Najpierw tego, w którym pozbyliśmy się znacznej części zawodników, no i zimowego z tego roku. W tych dwóch oknach być może był błąd polegający na tym, że za bardzo zaufaliśmy trenerom. W dużej mierze w przypadku trenera Moskala byli to zawodnicy z jego notesu, a w przypadku trenera Skowronka to była praktycznie wizyta w restauracji i wybranie dań – poproszę Leimonasa, Frańczaka, Petasza i Rudnickiego. I jeszcze na deser miał być Plizga. I teraz jesteśmy w tymi miejscu, że oceniamy okienko, w którym trener ściągnął praktycznie wszystkich zawodników, których chciał.

Czy trener Piekarczyk przedstawił swoją listę?

Spotykamy się codziennie, rozmawiamy, oceniamy i analizujemy. Mamy ten zespół transferowy, który nie jest zwoływany specjalnie na posiedzenie, tylko pracuje na bieżąco niemal każdego dnia. To też nie jest tak, że trener przygotował gotową listę. Rozmawiamy o pozycjach, o zawodnikach i gdy padają konkrety w pierwszej kolejności konsultujemy to z trenerem Piekarczykiem.

Jak ci się współpracuje z Grzegorzem Proksą? Rozmawiacie o tych czasem kontrowersyjnych wypowiedziach dyrektora?

Rozmawialiśmy o wywiadzie na GieKSa.pl. Ja nie jestem jakiś specjalnie delikatny i gdy usłyszę wulgaryzm, nie powoduje to, że tracę rezon, natomiast Grzegorz jest dyrektorem sportowym w spółce miejskiej i czasem trzeba powściągnąć emocje i poszukać bardziej dopasowanych sformułowań. Natomiast współpraca z Grzegorzem – na razie krótka – początkowo była trochę ciężka, ale to z tego powodu, że i mnie ciężko było oddawać komuś część swoich zadań. To zawsze tak jest, że jeżeli ma się kilka obowiązków, to czasami gdy te obowiązki odchodzą, ciężko się do tego przyzwyczaić. Z każdym tygodniem uważam, że współpraca jest coraz lepsza. Pewne elementy docieramy. Wiadomo, że Grzegorz uprawiał sport indywidualny, a tutaj mamy do czynienia z zespołowym i potrzebna jest umiejętność przełożenia tego i wczucia się w grupę. Ja też mam spostrzeżenia z rozmów z Grześkiem, które odbywają się praktycznie codziennie. Ma on swobodę działania, ale generalnie konsultujemy wiele spraw i decyzji.

Czy w dalszym planie myślisz, że taki dyrektor sportowy powinien mieć pełną autonomię?

Tak, ale taka autonomia powinna wiązać się też z kwestiami finansowymi, wydzielonymi budżetami na różne działki. Dążymy i idziemy w tę stronę, ale to nie jest takie proste. Chciałbym, żeby w przyszłym roku dyrektorzy poszczególnych działów mieli przeznaczone budżety na działalność.

Jak wiemy drużyna rezerw w czwartej lidze zajęła dwunaste miejsce, często grając większością zawodników z pierwszego zespołu. To lekki wstyd dla zawodników, którzy niby aspirują do ekstraklasy, a nie potrafią sobie poradzić z amatorami.

Nie chciałbym wchodzić w ich odczucie wstydu, bo to jest kwestia indywidualna. Ja jednak będąc obserwatorem większości spotkań sam się musiałem wstydzić. Ale oprócz samego wstydu to jest to także kłopot, bo też bym chciał po zakończeniu sezonu pierwszoligowego mieć spokój, a nie martwić się, czy rezerwy się utrzymają czy nie. Czwarta liga to nie jest miejsce, z którego chcielibyśmy spaść. Dużą pracą była obarczona kwestia awansu do tej czwartej ligi. Ze zdumieniem patrzyłem na przykład na zawodników, kiedy niektórzy z nich 15 minut po meczu mówili mi, że mają aspiracje gry w pierwszym zespole, że jest to niesprawiedliwe, bo trener powinien im dawać szansę gry w pierwszej lidze o najwyższe cele, a tych celów w czwartej lidze nie potrafili realizować. Te mecze były w większości ciężkimi przeżyciami i także dlatego z tymi zawodnikami się żegnamy.

Jak wygląda system oglądania i opiniowania zawodników, kto jeździ na mecze w celu obserwacji?

Jeżeli mówimy o zawodnikach ekstraklasowych, to wiadomo, że ogląda się ich w meczach ligowych, czy to na żywo, czy w telewizji. Co do piłkarzy wypożyczonych z GKS i grających w niższych ligach, to częstym gościem na takich meczach był Heniu Górnik. Zawodnicy typu Wojtek Jurek to zawodnik Grzegorza, który go obserwował, czasem jeżdżą wspólnie z Janem Furtokiem. Grzegorz zgłosił pomysł skautingu, z tego co wiem jest już wybrany koordynator, który tym skautingiem będzie zawiadywał. Korzystamy też z programu do analizy meczów, który pozwala na ocenienie statystyczne zawodnika, ale także fragmentów meczu czy całego meczu z jego udziałem. Ocena zawodnika opiera się na obserwacji i analizie kilku spotkań, to nie jest tak, że ktoś zamieści na youtubie kompilacje 6 minut z 7 meczów, kiedy ma 4 akcję, udało mu się dobrze odegrać i raz fajnie kopnął. Jeżeli mówimy o zawodnikach, którzy mają przyjść, to jest to kwestia gruntownej oceny, często także podczas meczu sparingowego.

Czy po współpracy z firmą braci Bortników planujecie nawiązanie takowej z inną firmą tego typu?

Absolutnie tak, ale szczegóły takiej współpracy muszą już być ustalone pomiędzy trenerem Piekarczykiem, a daną firmą.

Do pierwszej ligi awansował Rozwój Katowice. Czy odczuwasz to jako jakieś zagrożenie, choćby w kwestii finansowania przez Miasto?

Ciężko mi wypowiadać się za właściciela. Miasto musi podjąć odpowiednie decyzje i zapewne od awansu Rozwoju o tym myśli. Natomiast myślę, że wszyscy w Mieście widzą, co się dzieje, choćby na przykładzie hokeja i tego, że czasami dzielenie środków nie pomaga dobremu ich wydawaniu.

Myślisz, że któryś z zawodników GKS może trafić do Rozwoju?

Jeśli chodzi o np. Kamila Cholerzyńskiego, to nie wydaje mi się, bo raczej w jego grę wchodzi zmiana środowiska na poza-katowickie. Natomiast nie wiem, jaka będzie strategia Rozwoju, bo z jednej strony słyszę, że testowani będą zawodnicy z niższych lig, a z drugiej, że przyglądają się piłkarzom spoza granic Polski.

A czy planowana jest współpraca z Rozwojem?

Pewnie są płaszczyzny, na których ta współpraca będzie musiała być, jak choćby w kwestii stadionu. Nie ukrywam, że z poprzednimi władzami Rozwoju nie było żadnej współpracy. Ze Zbyszkiem Waśkiewiczem się znamy i myślę, że ważnym ogniwem i początkiem nawiązania relacji miedzy klubami może być to, żebyśmy nie wchodzili sobie w drogę i nie robili podchodów. Nie chciałbym sytuacji, w której w poniedziałek zamiast skupiać się na sobie, zastanawialibyśmy się nad wynikiem Rozwoju, czy my zagraliśmy lepiej czy gorzej. My musimy patrzeć na siebie.

Czy klub ma swoje uwagi w temacie stadionu w rozmowach z Miastem?

Z uwagi na to, że zmiana pojemności stadionu wiąże się z koniecznością stworzenia nowego projektu, to my też chcemy w tej realizacji brać udział i swoje uwagi przekazać. Czy to zostanie uwzględnione, to już nie do nas należy decyzja. Natomiast dla nas temat stadionu jest ważny, bo to klub będzie głównym użytkownikiem i nie może stać z boku i przyglądać się bezczynnie.

Na spotkania odnośnie stadionu chodzą jednak kibice.

O tym kogo Miasto zaprasza na spotkanie decyduje Miasto. Taka była decyzja władz Miasta i nie chcę tego podważać. Natomiast czymś innym jest rozmowa z kibicami ogólna odnośnie pojemności, a czym innym nasze spostrzeżenia pewnie niedługo przybiorą formę dokumentu.

Czy istnieje obawa, że Marcin Janicki odejdzie z klubu w pewnym momencie?

Wydaje mi się, że Marcinowi się w GieKSie podoba, widzi sens działania i może nie zawsze wszystko posuwa się w takim tempie, jak byśmy sobie wymarzyli, ale zmierzamy w dobrym kierunku.

Zarzuty, które wiele osób ma do ciebie dotyczą nadmiernej zażyłości z piłkarzami i kumplowania się. Nie sądzisz, że to może osłabiać twój autorytet u piłkarzy?

Spotkały mnie w życiu większe obelgi niż „kolega piłkarzy”. Z częścią piłkarzy znam się kilka lat, czasami te relacje są oceniane jako bardzo zażyłe, ale to nie jest tak, że odwiedzamy się po domach czy jemy wspólne kolacje. Nie przesadzajmy. Natomiast kiedyś ta więź była potrzebna, choćby po to, żeby kilka sytuacji uspokoić, choćby wtedy, kiedy piłkarze nie chcieli wyjść na treningi. Nie ma już w klubie za dużo zawodników, którzy tamte czasy pamiętają. Ja przyjmuję to, że nie każdemu to się podoba. Natomiast pewną konsekwencją tego wszystkiego jest funkcja Grzegorza Proksy, który ma być buforem, on ma się zajmować piłkarzami, a ja prawidłowym funkcjonowaniem spółki. Pamiętam aferę na forum, kiedy to na jakimś spotkaniu przywitałem się z Dominikiem Sadzawickim, który już nie był zawodnikiem GKS i przybiliśmy sobie piątkę. Kogoś to może bulwersować, mnie to nie bulwersuje. Po meczach z piłkarzami też przybijamy piątki. To też nie jest tak, że ja odrzucam wszelką krytykę i że pozjadałem wszystkie rozumy. Z drugiej strony, kiedy była kwestia zabrania piłkarzom pieniędzy, to ja byłem twarzą tej decyzji i to ja im to komunikowałem. To do mnie potem ci piłkarze przychodzili, żeby zmniejszyć tę karę i to ja im odmawiałem. Czyli to nie jest tak, że piłkarze wodzą mnie za nos i czego nie chcą, to ja im wszystko daję.

Coś cię jeszcze zaskakuje po kilku latach w piłce?

Nie jest tak, że jestem już uodporniony na wszystko, ale te niemal pięć lat wiele mnie nauczyło – wiem, że łaska kibica jest bardzo krótka i nie można często ulec przeświadczeniu, że w danym momencie jest wspaniale – jak choćby w czasie 50-lecia, kiedy to kibice pisali do mnie „prezesie, jest wspaniale, za pół roku będziemy pili szampana”, a podejrzewam, ze pół roku później ci ludzie myśleli o pustej butelce i rzuceniu tą butelką we mnie. To na pewno jest ważna lekcja, ale mam przeświadczenie, ze to co udało się zbudować w GKS, przy bardzo dużym udziale Miasta, przy merytorycznym wsparciu Marcina Janickiego, to bardzo pomaga. To jest wartość, której nikt mi nie zabierze, nawet jeśli bym dziś składał rezygnację. Udało się z tego bagna GieKSę wyciągnąć. Natomiast tym wszystkim, którzy potrafią wypisywać, że ktoś tam „won” itd. polecam szklaneczkę czegoś mocniejszego i chwilę zastanowienia, czy oni w pewnym momencie funkcjonowania klubu zdecydowaliby się na pomoc.

Sądzisz, że GieKSa w przypadku awansu do ekstraklasy jest przygotowana na to organizacyjnie?

Tak. Jakiś czas temu miałem wątpliwości co do tego, ale na chwilę obecną jestem przekonany, że jeśli nastąpi awans sportowy do ekstraklasy, to klub organizacyjnie bez problemu sobie z tym poradzi.

Jesteś odporny na krytykę? Na przykład po naszym felietonie, w którym po raz pierwszy tak naprawdę podważyliśmy twoją obecność na stanowisku prezesa.

Czym innym jest dla mnie krytyka w formie takiego felietonu, z którego tezami mogę się nie zgodzić i to jest normalne. Natomiast często gdzieś w internecie pojawiają się wpisy na zasadzie „Cygan won” albo „Zarząd do zwolnienia”. Zdarza mi się czasem zagadać do takiej osoby – choć nie do tych, co już jadą ostatecznie po bandzie – i zapytać dlaczego ma taką, a nie inną ocenę. I często po takich rozmowach sytuacja jest załagodzona, nawet jeśli kogoś do końca swoimi argumentami nie przekonam.

Frustracja kibiców może się brać z tego, że chodzimy na ten stadion od wielu lat i rok w rok dostajemy 2-3 fajne mecze na sezon. Wiadomo, że atak na ciebie w tym momencie jest pewną drogą na skróty, ale wynika w dużej mierze z postawy zespołu.

Czym innym jest sytuacja, jeśli ktoś chce rozmawiać na argumenty, ja nie mam problemów z taką rozmową. Natomiast jeśli mówicie, że co roku dostajecie 3 fajne mecze, a reszta jest do zapomnienia, to zapewniam was, że przeżywam je równie mocno, jeśli nie mocniej. Gdy stoję na balkonie i oglądam mecz, w którym GieKSa gra bardzo słabo to ta wściekłość i we mnie jest spotęgowana, bo już stojąc tam słyszę, co się dzieje, słyszę złość kibiców. I wiem, że zamiast pełnego spokoju od początku kolejnego tygodnia będzie tłumaczenie się i odpowiadanie ciągle na te same pytania. Nie jest to ani nic przyjemnego, ani łatwego. Wiele osób, które mnie zna wie, że gdy wygramy jest inaczej, a po ciężkim nokaucie odreagowuję inaczej. Ta niedziela jest wtedy kiepska, podobnie jak dla kibiców. Wiadomo jednak, ze to ja jestem twarzą tego i ja za to odpowiadam, bo na chwilę obecną to ja jestem najwyższym przedstawicielem władz klubu – tych działających bezpośrednio. Natomiast jeśli ktoś chce mieć swoją krytyczną opinię, to ma do tego prawo – ja bardzo chętnie się spotkam, bardzo chętnie porozmawiam, nawet przy użyciu nieparlamentarnych słów.

Trudno się rozmawia z firmami z perspektywy pierwszoligowca odnośnie sponsoringu?

To jest kwestia strategii, bo można coś sprzedać za 50-60 tysięcy i mieć sponsora na koszulce. Rozpoczęliśmy od pakietów, Przyjaciół GieKSy, żeby mieć podwaliny. Fajnie oczywiście byłoby mieć sponsora strategicznego, ale też kładziemy nacisk na poprawę sytuacji wokół klubu choćby współpracując z Wydziałem Obsługi Inwestorów Strategicznych Urzędu Miasta. Akurat tak się zdarzyło, że pani zastępca naczelnika tego wydziału została członkiem Rady Nadzorczej. Relacje są więc zacieśniane, a my możemy powoli czymś się chwalić, bo pamiętam pierwsze spotkanie prezydenta Uszoka z Klubem Biznesu i to de facto była rozmowa jak w MOPS-ie – jest biednie, jak ktoś ma to może da, jak ktoś nie ma to lepiej nie itd. Teraz jest już z tym dużo lepiej i wyniki finansowe są lepsze – zwiększenie przychodów, zmniejszenie kosztów itd. Wizja budowy stadionu to też jest potencjał, no a trzecia kwestia – to wynik sportowy. Wiadomo, że gdy nie ma wyniku jest to utrudnienie. Wierzę jednak, że wynik sportowy obudzi pewne możliwości.

Czy kontrakty z nowymi zawodnikami będą zawierane w taki sposób, że mają więcej do podniesienia z boiska?

Zmieniła się formuła kontraktów i w tej chwili jest podstawa i oprócz tego jest kwestia premii – ale za to, że gra i zdobywamy punkty.

Co byś powiedział kibicom, żeby zachęcić kibiców do przyjścia na stadion w nowym sezonie?

Transfery plus budowa nowej GieKSy – wiem, że to jest slogan, ale jednak decyzja odnośnie zawodników, którzy odeszli, a w perspektywie ci, którzy mają do nas przyjść pokażą, że nowa jakość na Bukowej może zaistnieć. Wierzę, że w tym sezonie od początku wyniki sportowe spowodują frekwencji.

Rozmawiali
Błażej, Marcin, Shellu

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

23 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

23 komentarze

  1. Avatar photo

    marek

    19 czerwca 2015 at 13:44

    dzieki za kupe pracy przy dlugim i ciekawym wywiadzie – bardzo fajnie sie czytalo.

  2. Avatar photo

    luk

    19 czerwca 2015 at 14:18

    Ciekawy i potrzebny artykuł.
    Daje inne spojrzenie na wiele tematów, które ,,bolą,, od dłuższego czasu.
    Mam nadzieję,że to ta rozmowa to będzie takie symboliczne ,,nowe rozdanie,, i czekają nas już tylko pozytywne sprawy.

  3. Avatar photo

    kibic

    19 czerwca 2015 at 15:18

    Panie Cygan panu chyba juz nikt nie wiezy,pan tylko kreci,moze klub wychodzi z dlugow ale to dzieki miastu, a co pan zrobil,zniszczyl druzyne,na stadion przychodzi mniej niz 1000 kibicow,bo ludzie maja dosc ogladania nie udacznikow ,kto wiec odpowiada za tak glupie transfery,znowu zapowiada pan wzmocnienia zawodnikami z ekstraklasy tylko juz to slyszelismy pare razy i nikt dobry nas nie wzmocnil ,co za idiotyczny kolejny 2 letni plan budowy skladu to idiotyzm co pan mowi,sklad musi byc wzmocniony i zaczac grac od samego pocztku na awans.Jesli pan nie umie tego zrobic niech sie pan poda do dymisji z calym zarzadem,bo wszyscy w klubie ponosza odpowiedzielnosc za tak slaba druzyne.a tak pozatym to wartosc klubu pilkarskiego ocenia sie po druzynie i wynikach a nie po malejacym dlugu ale widac pana to nie interesuje,mam nadzieje ze to pana ostatnia szansa na zrobienie cos dobrego w klubie aby ludzie pana zapamietali z wynikow a nie z sytuacji kiedy zostanie pan pogoniony po kolejnej porarzce.Zycze powodzenia i dotrzymania slowa na temat tranferow

  4. Avatar photo

    tak

    19 czerwca 2015 at 16:56

    Kibic : porarzka…
    Wakacje sie zaczynaja. Podszkol ortografie,bo inaczej od wrzesnia znowu bedziesz mial problemy z dyktandami w gimnazjum.

  5. Avatar photo

    kibic

    19 czerwca 2015 at 19:56

    powaznie,niestety jestech Slazokiem a polsko ortografia mom kajs,a to ze Cygan kreci i czaruje jak zawsze przed poczatkiem rundy to nikogo nie interesuje

  6. Avatar photo

    Michal

    19 czerwca 2015 at 22:15

    Panie prezesie przekonaja mnie takie transfery jak luczak,plizga,przybecki,kowal albo batrovic z widzewa ktory pojdzie za mala kase niz grac w 3 lidze do srodka pola ubiparip ktory jest wolny albo gwaze a nie jakis trochim plock i miedz biora zawodnikow wyrozniajacych sie z I ligi a nie czerwcow wrzesni i grudni

  7. Avatar photo

    Grześ

    20 czerwca 2015 at 00:57

    Panie Cygan kończ waść, wstydu oszczędź!
    Jest Pan prawnikiem i na zarządzaniu klubem zna się pan jak kura na pieprzu.
    Wiadomo, że GKS to fajna, ciepła posadka z miasta, z której pana nie wywalą, bo póki co realizuje pan plan miasta doskonale. Jaki to plan? Za wszelką cenę nie awansować przez co miasto dalej może rzucać nam ochłapy, a nie pieniądze.

    Taka prawda kibice!!!

  8. Avatar photo

    Anty GRZYB

    20 czerwca 2015 at 10:20

    Wszyscy na Cygana bo Cygan jest winny…. Ale zadajmy sobie pytanie jak bylo w klubie wczesniej a jak jest dzis. o Gieksie nie patrzac na pilkarzy a na to co sie dzieje w klubie mowi sie tylko pozytywnie ….O spadajacych dlugach o tym ze u nas wielu chce grac bo jest stabilizacja finansowa…. o zangazowaniu mlodych ludzi w wydarzenia na Gieksie…. Kasa z miasta ok ale to tez trzeba umiec wywalczyc. To tak jak Gonzo ma strzelonych wiele karnych a nie bramek z akcji ale to tez trzeba umiec zrobic. Bledy popelniaja i nie zawsze zgadzam sie z ich decyzjami ale nie popadajmy w paranoje wymian i zwolnien. Jak dobrze pokalkulujecie to jak na razie oni zrobili najwiecej dobrego nie popelniajac przy tym kilku bledow

  9. Avatar photo

    Grześ

    20 czerwca 2015 at 11:04

    Anty GRZYB- Tak jak wcześniej, tak i dziś. Nie zrobiliśmy ŻADNEGO postępu, kisimy się w tej lidze i raczej sporo się jeszcze pokisimy. Twierdzisz, że każdy chce u nas grać? Mylisz się- żaden szanujący się kopacz nie chce u nas grać, bo presja kurewna i pieniądze, które za tym idą mizerne. Masz przykład z Plizgą, który wybrał Niecieczę. Najlepiej zwalić wszystko na trenerów, że transfery do dupy itp. itd. Prawda jest taka, że za cały stan rzeczy w tym klubie odpowiada PREZES. Jaka frekwencja była przez ostatni sezon na GKS? Co zarząd zrobił, żeby zachęcić ludzi do przychodzenia na stadion- NIC.
    Poza wszystkim- Prezes to ma być prezes, taki jak był ś.p. Dziurowicz. A tu? Kolega kopaczy, słitfocie z Kuflami i innymi inwalidami- co to ma qrwa być, kabaret??

  10. Avatar photo

    Błażej

    20 czerwca 2015 at 11:40

    @Grześ

    Przeczytaj wywiad dwa razy i weź się zastanów jaki był sens tego by Plizga przyszedł do Katowic?? Żadnego sensu by w tym nie było dla klubu. A ty marudzisz, że Plizga wybrał Niecieczę. I bardzo dobrze zrobił prezes Cygan skoro nie widział korzyści to go nie brał

  11. Avatar photo

    Łukasz

    20 czerwca 2015 at 14:11

    Panie prezesie u mnie 100 % poparcia dla Pana !
    PS. kilka osób zapomniało chyba jaki My tutaj mieliśmy „burdel” jeszcze nie tak dawno.

  12. Avatar photo

    Irishman

    20 czerwca 2015 at 15:13

    Dzięki za świetny wywiad Panowie. Ja, aż tak źle nie oceniam prezesa Cygana za całokształt. Wręcz przeciwnie – do końca 2014 udawało się wychodzić na prostą i jednocześnie stopniowo podnosić wartość sportową drużyny. Dopiero w 2014 roku nastąpiła zapaść, która czkawką odbija nam się aż do dziś. Mam jednak wrażenie, że Zarząd wyciągnął z tego wnioski i dlatego bardzo liczę na wyraźny przełom w nadchodzącym sezonie.
    Dlatego Panowie, proponuję poczekać z taką totalną krytyką, aż się okaże co to nowe otwarcie przyniesie, bo wyglądana to, że może przynieść dużo dobrego.

    PS.
    @kibic, uważaj się za kogo tam chcesz – za Polaka, Ślązaka, Niemca, czy choćby Chińczyka. Ale z szacunku dla portalu, na którym piszesz, dla czytających czy choćby dla samego siebie wypadałoby trochę się przyłożyć – a choćby automatyczne sprawdzenie pisowni, aż tak bardzo nie boli. Z z resztą jak nie potrafisz po polsku, to pisz po angielsku, niemiecku, czy jak tam potrafisz. Bo chyba nie chcesz także i mnie obrazić twierdząc, że Ślązacy to jacyś niedouczeni debile, którzy nie potrafią paru zdań poprawnie napisać?

  13. Avatar photo

    Irishman

    20 czerwca 2015 at 15:16

    Jedna poprawka – Panie prezesie Skrzypczak nie przychodził do nas jako król strzelców II ligi tylko jako napastnik, który nawet w rezerwach Górnika miał problem ze strzelaniem bramek.

  14. Avatar photo

    koles1989

    20 czerwca 2015 at 17:06

    Irishman
    Skrzypczak w sezonie 2012/2013 zdobył koronę króla strzelców grając w Polkowicach. Do nas przyszedł pół roku później więc posiadał status „króla”.

  15. Avatar photo

    Gerard

    20 czerwca 2015 at 21:00

    Wszyscy napinacze i krzykacze, macie qwa sklerozę czy jak? DWA LATA TEMU klub był na granicy upadłości dzięki (tfu) Królowi i jego oszustwom. Mało nie brakło aby z GieKSy zrobiło się jakieś (tfu) KP Katowice. W ciągu tych 2 lat udało się wyjść na prostą i spłacić większość długów właśnie dzięki Panu Cyganowi i pomocy miasta. Do póki nie spłacimy wszystkich długów i nie znajdziemy poważnego sponsora albo nowego normalnego właściciela to nie ma sensu awansować bo jak tylko znajdziemy się w ekstraklapie to z niej spadniemy i to nie wiem czy na spadku do 1 ligi się zakończy (przykład Poloni Bytom, Widzewa). Każdy kto zostanie zauważony przez inne kluby z ekstraklasy pójdzie w ch… z GieKSy bez żadnych sentymentów i nie będzie go jak zatrzymać (kasy nie ma) a zostanie zauważony kiedy? ano wtedy jak drużyna zacznie dobrze grać albo awansuje. Musimy wyjść na prostą finansową i nie budować stadionu za 150 baniek tylko inwestować w drużynę bo będzie jak z Tychami. Mają stadion i nie mają drużyny nawet na cienką 1 ligę.

  16. Avatar photo

    Irishman

    21 czerwca 2015 at 00:46

    koles1989, no fakt – to był „król strzelców II ligi” ale sprzed pół roku, który przez te pół roku udowodnił, że to był chyba jakiś fart albo coś, bo totalnie mu nie szło ani w pierwszej drużynie Górnika, ani nawet w rezerwach. Z resztą chyba pamiętasz, że ten „transfer” to był taki rozpaczliwy ruch Zarządu, po tym jak odmówił nam Rakels?
    OK, było, minęło, nie ma co wracać do tej wstydliwej dla klubu przeszłości.

  17. Avatar photo

    witosa zgred

    21 czerwca 2015 at 09:12

    irishman ty kurwo milicyjna

  18. Avatar photo

    marek

    21 czerwca 2015 at 09:35

    Gerard, tylko zauwaz, ze prezes od dlugiego czasu wyraznie unika wszelkich jasnych deklaracji odnosnie celu, o jaki gramy. jezeli faktycznie gramy o awans, powinien powiedziec to wprost „tak, gramy o awans”, jezeli ustalone jest tak jak piszesz, ze najpierw trzeba wyprostowac finanse i awans obecnie nie ma sensu, tez powinien to wprost zadeklarowac „najpierw finanse, potem wyzsze cele”. prezes ustawia sie tymczasem w takiej nijakiej, bezpiecznej pozycji, zeby ani nie powedziec wprost, ani nie zdementowac wprost. a to sie raczej kibicom nie podoba. mowi tez o braku cierpliwosci w Katowicach, a musi pamietac, ze my w tej 1 lidze nie jestesmy rok czy 2 tylko gnijemy tu juz 7 lat. GKS jest klubem ekstraklasowym i 1 liga to nie jest miejsce dla nas. to normalne, ze tu co roku jest presja na awans i prezes kazdorazowo przed sezonem powinien zadeklarowac jasne cele.

  19. Avatar photo

    Irishman

    21 czerwca 2015 at 12:29

    @marek, no ale co prezes ma powiedzieć? Że rezygnują z awansu? No przecież to po pierwsze byłaby głupota, a po drugie bzdura! Bo jak się uda, to oczywiste, że z tego trzeba spróbować skorzystać. Mam nadzieję, że już rozumie ten błąd jaki popełniliśmy półtora roku temu.
    A co do awansu to przecież jasno jest powiedziane, że realizujemy go w ciągu dwuletniego planu. No mnie to też wkurza, bo znów to słyszę ale nic nie zrobimy! A prawda jest taka, że jak się chce szybko awansować to trzeba wydać ogromne pieniądze, których po prostu nie mamy.

  20. Avatar photo

    Pyjter

    21 czerwca 2015 at 13:59

    Prezes Cygan ma u mnie poparcie,a co do transferów to Boże chroń nas od Plizgow czy Ubiparipow „wielkich” piłkarzy którzy liczą na kasę i bez ambicji,kolejni hamulców nie są potrzebni.Szukać młodych w niższych klasach,co maja dobrze ułożone w głowie,ambitnych i dawać więcej szans wychowankom.

  21. Avatar photo

    Grześ

    21 czerwca 2015 at 15:42

    No to niech powie przed sezonem- Gramu o bezpieczne utrzymanie i temat awansu nie wchodzi w grę i po sprawie.
    Gadanie o tym, czy uda się albo nie, to można w toto lotku pytać.

  22. Avatar photo

    BGC64

    21 czerwca 2015 at 21:48

    fajny wywiad, ja tam dalej ufam prezesowi. Jestem jednym z tych do których faktycznie Pan Cygan się odezwał po krytyce cen biletow itp. Tłumacząc kilka spraw. Widac że my zależy

  23. Avatar photo

    mobil

    22 czerwca 2015 at 14:05

    Najmocniejszym ogniwem w GKS-ie jest właśnie prezes,ale…. otoczył się niestety niedorównujący na tym samym poziomie współpracownikami.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga