Dołącz do nas

Kibice Piłka nożna

Wspomnienia emeryta [List do redakcji]

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Czytanie cyklu, „Kto o nich pamięta?” Na waszej stronie przypomniało mi kilku piłkarzy, o których już zapomniałem. Wzbudziło również we mnie pewne refleksje, którymi chciałem się podzielić z wami i przede wszystkim z młodszymi kibicami.

Przed ostatnią kolejką E-klasy jeden z dziennikarzy na Twitterze napisał, że będzie oglądał 2 mecze w jeden dzień i, że trudno będzie pobić mu ten rekord. Napisałem mu, że chyba w roku 1982 w jedną sobotę zaliczyłem: Mecz piłkarek ręcznych AZS-u Katowice, mecz na Szombierkach tego mecz GieKSy i Górnika w Zabrzu. Odpisał –szacun!

To były czasy- jeździło się z meczu na mecz, ze stadionu na stadion. Całe soboty i niedziele spędzało się na oglądaniu widowisk sportowych. Zmierzam do tego, że kiedyś kibicowało się trochę inaczej. Za moich młodych czasów było się kibicem całego Śląskiego sportu. Kibicowało się wszystkim Śląskim klubom piłkarskim, dziewczynom z AZS-u w ręczną, zapaśnikom GKS-u, hokeistom Gks-u i Baildonu i przede wszystkim piłce ręcznej Sparty Katowice.

GKS był klubem wielosekcyjnym, na meczach piłkarzy obecni byli hokeiści, na zapasy chodzili piłkarze, pamiętam jak Basia Piecha zdobyła tytuł Mistrzyni Świata w saneczkarstwie reprezentując barwy GKS-u. Ten klub to była wtedy jedna wielka sportowa rodzina. Można rzec, komu to przeszkadzało?

Na stadiony piłkarskie jeździło się przede wszystkim żeby oglądać wybitnych piłkarzy. Na Górnik żeby zobaczyć w akcji Lubańskiego, Banasia, na Ruch –Bulę,Marxa i Maszczyka, na GieKSę –Plutę Olszę i Sputa, na Szombierki dla Romana Ogazy. Kibicowanie i jeżdżenie na mecze było o tyle łatwe, że kiedyś w I lidze grało 8 drużyn ze Śląska przy 16 w całej lidze. Bilety były tanie, na stadion przychodziło się zawsze wcześniej żeby zagrać w skata i posilić się czymś mocniejszym(dziś nie do uwierzenia) a mali chłopcy zbierali butelki. Mimo wzmacniania się mocniejszymi napojami nigdy nie wpływały, na jakość kibicowania.Było wesoło, przyjemnie. Wspaniałe było takie oglądanie meczów w towarzystwie kumpli.

Moja przygoda z kibicowaniem zaczęła się w roku 1969 gdzie w ciągu jednego tygodnia pojechałem z Tata na mecz Ruchu z Cracovią 4:2 a w trzy dni później byłem na meczu na Bukowej gdzie GieKSa wygrała z Górnikiem 1:0. Kibicowanie GieKSie mogę podzielić na kilka okresów.

I okres to dziecięce wyprawy z Tatą na mecze, pierwsze wspomnienia gry G.Rothera, Czai Wrażego, Pluty i innych a kulminacja tego okresu nastąpiła podczas meczu GKS-Barcelona na Stadionie Śląskim.

II okres to lata 70 era Sputa, Pluty, Olszy.

Czy ktoś pamięta, co robił Franek Sput, gdy nasza drużyna miała rzut rożny lub wolny w pobliżu bramki rywala? *
Czy ktoś pamięta, co zrobił Olsza w kierunku kibica, który przez pół meczu go wyzywał?*
Czy ktoś pamięta, jakiego sprzętu używał dawny „Junior” na trybunie centralnej?*

Następny okres byłby najlepszy i najpiękniejszy w historii GieKSy gdyby nie smutny koniec zafundowany Nam przez młodego Dziurowicza. Jacy wspaniali zawodnicy grali w tym okresie! Trio napastników, które chyba było najlepsze w lidze –Koniarek –Furtok –Kubisztal. Franek Sput w torze, Ledek z jego łokciami, Krzyżoś z jego wyrzutami z autów, Wojciechowski z wolnymi. Powalała piłkarska mądrość obrońców Piekarczyka i Zająca, Wolny z jego kółeczkami, Wijas, Łuczak, Biegun. Wspaniała przygoda z Pucharami, piękne bramki, fajna atmosfera na stadionie zakończyła się dla mnie w dniu ukazania się w Wyborczej wywiadu z Dziurowiczem.

Kolejny to spadek do 4 ligi. Wyjazdy na stadioniki, na wioski i miasteczka i dla odmiany pełny stadion na inaugurację na Bukowej. Szczególnie pamiętam żółty stadion na barażach z BKS-em, spacer po murawie i duma z bycia GieKSiarzem. Cudowny mecz z Banikem- najlepszy doping, jaki kiedykolwiek był słyszany z Blaszoka.

Przez te wszystkie lata zmieniło się wiele m.in. dostępność do gadżetów klubowych, szaliki, żółte koszulki, vlepki, prace graficiarzy, oprawy Ultras, ale również wspaniała praca marketingowa na rzecz klubu, dzieci i promocji.
Ostatni okres to stagnacja sportowa GieKSy. Po meczu z Lubinem miałem takie same odczucia jak po meczach z Podbeskidziem 1:6 czy z Wisłą 1:5. Byłem 2 lata Twarzą GieKsy w promocjach karnetów, jestem fanem GieKSy.Chodzę na każdy mecz, ale jednocześnie przyznaję, że przychodzi mi to coraz trudniej ze względu na byle, jakość, brak ambicji, mierność i tandetę w wykonaniu kopaczy spod znaku GKS. W ostatnim czasie tylko Grzegorze Goncerz swoją postawą zasłużył na duże brawa. Mam nadzieję, że moi synowie doczekają czasów z GieKSą, czasów radości i świetności, jakie mi było dane przeżyć na Bukowej.

Wydarzenia na Bukowej, którymi byłem świadkiem i na zawsze pozostaną w mej pamięci to: Inauguracja oświetlenia na Bukowej na meczu z Górnikiem 20.08.88,Przerwany mecz z Górnikiem z powodu braku światła, ucieczka Rudego, mecze pucharowe, mecz Reprezentacją z Mołdawią, Gruzją, fatalny mecz z Cementarnicą. Przez lata na B1 byli wielcy piłkarze, wspaniałe bramki, rozczarowania, przegrane i klęski na zawsze zostaną w mojej kibicowskiej pamięci.

Moja Jedenastka Wszechczasów GIEKSY: SPUT-BIEGUN-ZAJĄC-PIEKARCZYK-WRAŻY—OLSZA-LEDWOŃ-WIDUCH—PLUTA-FURTOK-ROTHER. TRENER.A.ŁYSKO.

Pozdrawiam Czesław

*** W związku z tym listem i ciekawymi pytaniami dotyczącymi historii GieKSy mamy dla was mała zabawę. Jeśli nie znacie na nie odpowiedzi to popytajcie starszych kibiców, popytajcie rodziców i wpisujcie odpowiedzi w komentarzach. My dla najbardziej aktywnych postaramy się przekazać bilety na pierwszy mecz GieKSy z Wigrami!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

16 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

16 komentarzy

  1. Avatar photo

    Irishman

    5 lipca 2015 at 14:05

    Panie Czesławie

    Szacunek! Zazdroszczę, tego I i II okresu, tego, że nie pamiętam Wrażego, Olszy czy Pluty w akcji.

    Jeśli chodzi, o „Następny okres” to dodałbym jeszcze „bomby” Szewczyka, „kepki” Janoszki i charyzmę Węgrzyna (pamięta Pan? – „Węgrzyn Kazimierz, nie ruszaj Kazka bo zginiesz” 🙂 ).
    Z tego okresu do końca życia zapamiętam, pustoszejący Stadion Śląski, gdy GieKSa strzela bramkę na 4:1 z wielkim Górnikiem i łzy wzruszenia tych, którzy zostali – może Pan był jednym z nich? No i oczywiście bramkę Strojka na 1:0 z Bordeaux – wtedy cała Bukowa po prostu odleciała w kosmos!!!

    Pozdrawiam

  2. Avatar photo

    carra23

    5 lipca 2015 at 17:24

    zelazne pluca Nawrockiego!!!

  3. Avatar photo

    ethan

    5 lipca 2015 at 20:11

    Wydrukujcie tego maila i rozdajcie obecnym kopaczom. Niech zobaczą z czym się muszą zmierzyć i do czego mają dążyć

  4. Avatar photo

    SI

    6 lipca 2015 at 09:19

    cytat:
    Chodzę na każdy mecz, ale jednocześnie przyznaję, że przychodzi mi to coraz trudniej ze względu na byle, jakość, brak ambicji, mierność i tandetę w wykonaniu kopaczy spod znaku GKS.

    Wielu znajomych nie wytrzymało tej tandety i na jakiś czas pożegnało się z Bukową,niestety 🙁

  5. Avatar photo

    mari

    6 lipca 2015 at 20:54

    JA, DAWNY „JUNIOR” CZYLI OSOBA KTÓRA CIĄGŁA NA CAŁE GARDŁO „KAAAAAAATOWICE” BYŁA OJCEM KIBICOWANIA NA BUKOWEJ, RESZTA ODPOWIADAŁA „GKS” POCZĄTKOWO NIEŚMIAŁO A POTEM TO JUŻ NORMA, SZACUN DLA TEGO GOŚCIA SIEDZIAŁ ZAWSZE NA STAREJ TRYBUNIE, KTÓRA TERAZ ZNAJDUJE SIĘ NA STADIONIE MK KATOWICE, POZDRO.

  6. Avatar photo

    mari

    6 lipca 2015 at 21:05

    FRANEK OBRACAŁ SIĘ W STRONE SWOJEJ BRAMKI I WOLAŁ TEGO NIE OGLONDAĆ.

  7. Avatar photo

    mari

    6 lipca 2015 at 21:30

    CO DO LECHOSŁAWA, NIE KOJARZĘ TEJ SYTUACJI ALE ZNAJĄC JEGO TENPERAMENT TO TYLKO JEDNĄ ŻECZ MÓGŁ MU POKAZAĆ, TYM BARDZIEJ ŻE W TYCH CZASACH JESZCZE ŚRODKOWY PALEC NIE BYŁ POPULARNY.

  8. Avatar photo

    marek

    7 lipca 2015 at 09:33

    fajnie sie zawsze czyta takie osobiste wspominki. co do kibicowania w dawnych czasach, to wlasnie tata mi zawsze opowiada, ze wraz ze swoim ojcem jezdzili na rozne stadiony i kluby i bylo to w zupelnosci normalne, kibocowalo sie wszystkim druzynom z gornego slaska.

  9. Avatar photo

    andrzej

    7 lipca 2015 at 13:57

    A jaszcze pamiętajmy o SISI-m.

  10. Avatar photo

    Czesław .G

    7 lipca 2015 at 19:10

    Mari –Twoje odpowiedzi na moje pytania zaskakująco celujące.
    Franek Sput rzeczywiscie odwracał się zeby nie oglądać rogu,wolnego
    czy karnego i jeszcze dodam ze przed wykonaniem rzutu zawsze chciał
    zdązyć i kopał korkami w obydwa słupki.
    Ola tak jak podejrzewałes potrafił sciągnąć spodenki i wypiąć się
    na kibica.
    Tylko starsi kibice pamiętają kolesia który naparzał cały mecz
    KAATTOOOWIICCEE!!!!do takiego małego megafonu.

    Bardzo miło powspominać stare dobre czasy na GieKSie.

    czy karnego

  11. Avatar photo

    adrianodd

    7 lipca 2015 at 23:24

    Cześku, Irishman
    pamiętacie śpiewaliśmy, Janusz Nawrocki najlepszym obrońcom Polski itd.
    Pamiętacie koledzy tą niedziele godz.11.30 mecz z Legią 3-1.
    A takie szpile jak z Bałtykiem Gdynia, Łks Łódź, Lech Poznan – pogromyyy.
    Charyzma młodego Ledka i P.Świecy – tego już nie ma- czekamy!!!
    Zawsze w pamięci zostanie szpil z 1986r. z żabolami 4-1 – piękne, a dla młodego pokolenia szpil w promocji M.Dziurowicza z żabolami 1-1(stracona w 90 minucie- gdy by nie remis żabole by spadły).

    pozdro

  12. Avatar photo

    Dziadek

    8 lipca 2015 at 12:33

    Eh,łza się w oku kręci! Jakże inaczej się czyta takie refleksje niż miałkie wypowiedzi naszych piłkarzy o mobilizacji i woli walki. Tamci sprzed lat się nie starali, Oni po prostu to robili…I to jak !

  13. Avatar photo

    Blazej

    8 lipca 2015 at 16:34

    @mari zostaw kontakt do siebie postaramy sie o bilety dla ciebie

  14. Avatar photo

    mari

    8 lipca 2015 at 19:14

    CELOWO NIE WSPOMNIAŁEM Z IMIENIA, NAZWISKA, KSYWY ŻADNEGO Z KIBICÓW BO TO BY BYŁA OPOWIEŚĆ PRZYNAJMNIEJ NA KILKA STRON A I TAK BY MOŻNA BYŁO KILKU PRZEOCZYĆ, ANDRZEJ WSPOMNIAŁ O NIEKWESTIONOWANYM PRZYWÓDCY KIBICÓW GIEKSY SISSIM (SOLO) KTÓREGO POZDRAWIAM MAJĄC NADZIEJE ŻE JEGO KŁOPOTY ZDROWOTNE NA EMIGRACJI TO JUŻ PRZESZŁOŚĆ, JA CHCIAŁBYM JESZCZE MŁODYM KIBICOM PRZYPOMNIEĆ SKĄD NA NAS CHORZOWSKIE I ŻABOLE WOŁALI I TAK JUŻ ZOSTAŁO „CYGONY” BO TO ŻE OD TEGO IŻ GRUPKA CYGANÓW FAKTYCZNIE KIBICOWAŁA GIEKSIE TO ŻADNA TAJEMNICA, POCZĄTKOWO PRZYCHODZIŁO ICH KILKU NA SEKTOR ALE NAJWIERNIEJSZYM I TEN KTÓRY W KATOWICACH NAJBARDZIEJ SIĘ DAŁ WE ZNAKI WSZYSTKIM PRZYJEZDNYM BYŁ ” LODZIU” NIEWIELE WIEKSZY OD SISIEGO, ALE TAK SAMO WALECZNY I TU TEŻ KIERUJĘ POZDROWIENIA DLA NIEGO JAK I CAŁAJ EKIPY KTÓRĄ PAMIĘTAM I KTÓRA PAMIĘTA MNIE I TEGO JAK TO SIE WSZYSTKO ZACZYNAŁO, POZDRAWIAM MARINESS

  15. Avatar photo

    mendix

    11 lipca 2015 at 20:45

    ja wspominacie piekne czasy to naprawde szlo ogladac dzis to padaczka ale moze sie wreszcie cos ruszy ja dalej jezdza polsce za gieksa czasem to plakac mi sie chce

  16. Avatar photo

    JARO

    11 lipca 2015 at 22:50

    MARI…TEN GOŚĆ TO LEON PLUSZKE,NIESTETY POCHOWANY 10.07 .
    W ZABRZU ,KRAKOWIE,SOSNOWCU,CHORZOWIE CZEKAŁ NA CICHY MOMENT,WSTAWAŁ WŚRÓD MIEJSCOWYCH I KRZYCZAŁ:KAAATOWICE A GRÓPKA NASZYCH KIBICÓW ODPOWIADAŁA: GKS
    RIP

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga