Dołącz do nas

Kibice Piłka nożna

Wspomnienia emeryta [List do redakcji]

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Czytanie cyklu, „Kto o nich pamięta?” Na waszej stronie przypomniało mi kilku piłkarzy, o których już zapomniałem. Wzbudziło również we mnie pewne refleksje, którymi chciałem się podzielić z wami i przede wszystkim z młodszymi kibicami.

Przed ostatnią kolejką E-klasy jeden z dziennikarzy na Twitterze napisał, że będzie oglądał 2 mecze w jeden dzień i, że trudno będzie pobić mu ten rekord. Napisałem mu, że chyba w roku 1982 w jedną sobotę zaliczyłem: Mecz piłkarek ręcznych AZS-u Katowice, mecz na Szombierkach tego mecz GieKSy i Górnika w Zabrzu. Odpisał –szacun!

To były czasy- jeździło się z meczu na mecz, ze stadionu na stadion. Całe soboty i niedziele spędzało się na oglądaniu widowisk sportowych. Zmierzam do tego, że kiedyś kibicowało się trochę inaczej. Za moich młodych czasów było się kibicem całego Śląskiego sportu. Kibicowało się wszystkim Śląskim klubom piłkarskim, dziewczynom z AZS-u w ręczną, zapaśnikom GKS-u, hokeistom Gks-u i Baildonu i przede wszystkim piłce ręcznej Sparty Katowice.

GKS był klubem wielosekcyjnym, na meczach piłkarzy obecni byli hokeiści, na zapasy chodzili piłkarze, pamiętam jak Basia Piecha zdobyła tytuł Mistrzyni Świata w saneczkarstwie reprezentując barwy GKS-u. Ten klub to była wtedy jedna wielka sportowa rodzina. Można rzec, komu to przeszkadzało?

Na stadiony piłkarskie jeździło się przede wszystkim żeby oglądać wybitnych piłkarzy. Na Górnik żeby zobaczyć w akcji Lubańskiego, Banasia, na Ruch –Bulę,Marxa i Maszczyka, na GieKSę –Plutę Olszę i Sputa, na Szombierki dla Romana Ogazy. Kibicowanie i jeżdżenie na mecze było o tyle łatwe, że kiedyś w I lidze grało 8 drużyn ze Śląska przy 16 w całej lidze. Bilety były tanie, na stadion przychodziło się zawsze wcześniej żeby zagrać w skata i posilić się czymś mocniejszym(dziś nie do uwierzenia) a mali chłopcy zbierali butelki. Mimo wzmacniania się mocniejszymi napojami nigdy nie wpływały, na jakość kibicowania.Było wesoło, przyjemnie. Wspaniałe było takie oglądanie meczów w towarzystwie kumpli.

Moja przygoda z kibicowaniem zaczęła się w roku 1969 gdzie w ciągu jednego tygodnia pojechałem z Tata na mecz Ruchu z Cracovią 4:2 a w trzy dni później byłem na meczu na Bukowej gdzie GieKSa wygrała z Górnikiem 1:0. Kibicowanie GieKSie mogę podzielić na kilka okresów.

I okres to dziecięce wyprawy z Tatą na mecze, pierwsze wspomnienia gry G.Rothera, Czai Wrażego, Pluty i innych a kulminacja tego okresu nastąpiła podczas meczu GKS-Barcelona na Stadionie Śląskim.

II okres to lata 70 era Sputa, Pluty, Olszy.

Czy ktoś pamięta, co robił Franek Sput, gdy nasza drużyna miała rzut rożny lub wolny w pobliżu bramki rywala? *
Czy ktoś pamięta, co zrobił Olsza w kierunku kibica, który przez pół meczu go wyzywał?*
Czy ktoś pamięta, jakiego sprzętu używał dawny „Junior” na trybunie centralnej?*

Następny okres byłby najlepszy i najpiękniejszy w historii GieKSy gdyby nie smutny koniec zafundowany Nam przez młodego Dziurowicza. Jacy wspaniali zawodnicy grali w tym okresie! Trio napastników, które chyba było najlepsze w lidze –Koniarek –Furtok –Kubisztal. Franek Sput w torze, Ledek z jego łokciami, Krzyżoś z jego wyrzutami z autów, Wojciechowski z wolnymi. Powalała piłkarska mądrość obrońców Piekarczyka i Zająca, Wolny z jego kółeczkami, Wijas, Łuczak, Biegun. Wspaniała przygoda z Pucharami, piękne bramki, fajna atmosfera na stadionie zakończyła się dla mnie w dniu ukazania się w Wyborczej wywiadu z Dziurowiczem.

Kolejny to spadek do 4 ligi. Wyjazdy na stadioniki, na wioski i miasteczka i dla odmiany pełny stadion na inaugurację na Bukowej. Szczególnie pamiętam żółty stadion na barażach z BKS-em, spacer po murawie i duma z bycia GieKSiarzem. Cudowny mecz z Banikem- najlepszy doping, jaki kiedykolwiek był słyszany z Blaszoka.

Przez te wszystkie lata zmieniło się wiele m.in. dostępność do gadżetów klubowych, szaliki, żółte koszulki, vlepki, prace graficiarzy, oprawy Ultras, ale również wspaniała praca marketingowa na rzecz klubu, dzieci i promocji.
Ostatni okres to stagnacja sportowa GieKSy. Po meczu z Lubinem miałem takie same odczucia jak po meczach z Podbeskidziem 1:6 czy z Wisłą 1:5. Byłem 2 lata Twarzą GieKsy w promocjach karnetów, jestem fanem GieKSy.Chodzę na każdy mecz, ale jednocześnie przyznaję, że przychodzi mi to coraz trudniej ze względu na byle, jakość, brak ambicji, mierność i tandetę w wykonaniu kopaczy spod znaku GKS. W ostatnim czasie tylko Grzegorze Goncerz swoją postawą zasłużył na duże brawa. Mam nadzieję, że moi synowie doczekają czasów z GieKSą, czasów radości i świetności, jakie mi było dane przeżyć na Bukowej.

Wydarzenia na Bukowej, którymi byłem świadkiem i na zawsze pozostaną w mej pamięci to: Inauguracja oświetlenia na Bukowej na meczu z Górnikiem 20.08.88,Przerwany mecz z Górnikiem z powodu braku światła, ucieczka Rudego, mecze pucharowe, mecz Reprezentacją z Mołdawią, Gruzją, fatalny mecz z Cementarnicą. Przez lata na B1 byli wielcy piłkarze, wspaniałe bramki, rozczarowania, przegrane i klęski na zawsze zostaną w mojej kibicowskiej pamięci.

Moja Jedenastka Wszechczasów GIEKSY: SPUT-BIEGUN-ZAJĄC-PIEKARCZYK-WRAŻY—OLSZA-LEDWOŃ-WIDUCH—PLUTA-FURTOK-ROTHER. TRENER.A.ŁYSKO.

Pozdrawiam Czesław

*** W związku z tym listem i ciekawymi pytaniami dotyczącymi historii GieKSy mamy dla was mała zabawę. Jeśli nie znacie na nie odpowiedzi to popytajcie starszych kibiców, popytajcie rodziców i wpisujcie odpowiedzi w komentarzach. My dla najbardziej aktywnych postaramy się przekazać bilety na pierwszy mecz GieKSy z Wigrami!



16 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

16 komentarzy

  1. Avatar photo

    Irishman

    5 lipca 2015 at 14:05

    Panie Czesławie

    Szacunek! Zazdroszczę, tego I i II okresu, tego, że nie pamiętam Wrażego, Olszy czy Pluty w akcji.

    Jeśli chodzi, o „Następny okres” to dodałbym jeszcze „bomby” Szewczyka, „kepki” Janoszki i charyzmę Węgrzyna (pamięta Pan? – „Węgrzyn Kazimierz, nie ruszaj Kazka bo zginiesz” 🙂 ).
    Z tego okresu do końca życia zapamiętam, pustoszejący Stadion Śląski, gdy GieKSa strzela bramkę na 4:1 z wielkim Górnikiem i łzy wzruszenia tych, którzy zostali – może Pan był jednym z nich? No i oczywiście bramkę Strojka na 1:0 z Bordeaux – wtedy cała Bukowa po prostu odleciała w kosmos!!!

    Pozdrawiam

  2. Avatar photo

    carra23

    5 lipca 2015 at 17:24

    zelazne pluca Nawrockiego!!!

  3. Avatar photo

    ethan

    5 lipca 2015 at 20:11

    Wydrukujcie tego maila i rozdajcie obecnym kopaczom. Niech zobaczą z czym się muszą zmierzyć i do czego mają dążyć

  4. Avatar photo

    SI

    6 lipca 2015 at 09:19

    cytat:
    Chodzę na każdy mecz, ale jednocześnie przyznaję, że przychodzi mi to coraz trudniej ze względu na byle, jakość, brak ambicji, mierność i tandetę w wykonaniu kopaczy spod znaku GKS.

    Wielu znajomych nie wytrzymało tej tandety i na jakiś czas pożegnało się z Bukową,niestety 🙁

  5. Avatar photo

    mari

    6 lipca 2015 at 20:54

    JA, DAWNY „JUNIOR” CZYLI OSOBA KTÓRA CIĄGŁA NA CAŁE GARDŁO „KAAAAAAATOWICE” BYŁA OJCEM KIBICOWANIA NA BUKOWEJ, RESZTA ODPOWIADAŁA „GKS” POCZĄTKOWO NIEŚMIAŁO A POTEM TO JUŻ NORMA, SZACUN DLA TEGO GOŚCIA SIEDZIAŁ ZAWSZE NA STAREJ TRYBUNIE, KTÓRA TERAZ ZNAJDUJE SIĘ NA STADIONIE MK KATOWICE, POZDRO.

  6. Avatar photo

    mari

    6 lipca 2015 at 21:05

    FRANEK OBRACAŁ SIĘ W STRONE SWOJEJ BRAMKI I WOLAŁ TEGO NIE OGLONDAĆ.

  7. Avatar photo

    mari

    6 lipca 2015 at 21:30

    CO DO LECHOSŁAWA, NIE KOJARZĘ TEJ SYTUACJI ALE ZNAJĄC JEGO TENPERAMENT TO TYLKO JEDNĄ ŻECZ MÓGŁ MU POKAZAĆ, TYM BARDZIEJ ŻE W TYCH CZASACH JESZCZE ŚRODKOWY PALEC NIE BYŁ POPULARNY.

  8. Avatar photo

    marek

    7 lipca 2015 at 09:33

    fajnie sie zawsze czyta takie osobiste wspominki. co do kibicowania w dawnych czasach, to wlasnie tata mi zawsze opowiada, ze wraz ze swoim ojcem jezdzili na rozne stadiony i kluby i bylo to w zupelnosci normalne, kibocowalo sie wszystkim druzynom z gornego slaska.

  9. Avatar photo

    andrzej

    7 lipca 2015 at 13:57

    A jaszcze pamiętajmy o SISI-m.

  10. Avatar photo

    Czesław .G

    7 lipca 2015 at 19:10

    Mari –Twoje odpowiedzi na moje pytania zaskakująco celujące.
    Franek Sput rzeczywiscie odwracał się zeby nie oglądać rogu,wolnego
    czy karnego i jeszcze dodam ze przed wykonaniem rzutu zawsze chciał
    zdązyć i kopał korkami w obydwa słupki.
    Ola tak jak podejrzewałes potrafił sciągnąć spodenki i wypiąć się
    na kibica.
    Tylko starsi kibice pamiętają kolesia który naparzał cały mecz
    KAATTOOOWIICCEE!!!!do takiego małego megafonu.

    Bardzo miło powspominać stare dobre czasy na GieKSie.

    czy karnego

  11. Avatar photo

    adrianodd

    7 lipca 2015 at 23:24

    Cześku, Irishman
    pamiętacie śpiewaliśmy, Janusz Nawrocki najlepszym obrońcom Polski itd.
    Pamiętacie koledzy tą niedziele godz.11.30 mecz z Legią 3-1.
    A takie szpile jak z Bałtykiem Gdynia, Łks Łódź, Lech Poznan – pogromyyy.
    Charyzma młodego Ledka i P.Świecy – tego już nie ma- czekamy!!!
    Zawsze w pamięci zostanie szpil z 1986r. z żabolami 4-1 – piękne, a dla młodego pokolenia szpil w promocji M.Dziurowicza z żabolami 1-1(stracona w 90 minucie- gdy by nie remis żabole by spadły).

    pozdro

  12. Avatar photo

    Dziadek

    8 lipca 2015 at 12:33

    Eh,łza się w oku kręci! Jakże inaczej się czyta takie refleksje niż miałkie wypowiedzi naszych piłkarzy o mobilizacji i woli walki. Tamci sprzed lat się nie starali, Oni po prostu to robili…I to jak !

  13. Avatar photo

    Blazej

    8 lipca 2015 at 16:34

    @mari zostaw kontakt do siebie postaramy sie o bilety dla ciebie

  14. Avatar photo

    mari

    8 lipca 2015 at 19:14

    CELOWO NIE WSPOMNIAŁEM Z IMIENIA, NAZWISKA, KSYWY ŻADNEGO Z KIBICÓW BO TO BY BYŁA OPOWIEŚĆ PRZYNAJMNIEJ NA KILKA STRON A I TAK BY MOŻNA BYŁO KILKU PRZEOCZYĆ, ANDRZEJ WSPOMNIAŁ O NIEKWESTIONOWANYM PRZYWÓDCY KIBICÓW GIEKSY SISSIM (SOLO) KTÓREGO POZDRAWIAM MAJĄC NADZIEJE ŻE JEGO KŁOPOTY ZDROWOTNE NA EMIGRACJI TO JUŻ PRZESZŁOŚĆ, JA CHCIAŁBYM JESZCZE MŁODYM KIBICOM PRZYPOMNIEĆ SKĄD NA NAS CHORZOWSKIE I ŻABOLE WOŁALI I TAK JUŻ ZOSTAŁO „CYGONY” BO TO ŻE OD TEGO IŻ GRUPKA CYGANÓW FAKTYCZNIE KIBICOWAŁA GIEKSIE TO ŻADNA TAJEMNICA, POCZĄTKOWO PRZYCHODZIŁO ICH KILKU NA SEKTOR ALE NAJWIERNIEJSZYM I TEN KTÓRY W KATOWICACH NAJBARDZIEJ SIĘ DAŁ WE ZNAKI WSZYSTKIM PRZYJEZDNYM BYŁ ” LODZIU” NIEWIELE WIEKSZY OD SISIEGO, ALE TAK SAMO WALECZNY I TU TEŻ KIERUJĘ POZDROWIENIA DLA NIEGO JAK I CAŁAJ EKIPY KTÓRĄ PAMIĘTAM I KTÓRA PAMIĘTA MNIE I TEGO JAK TO SIE WSZYSTKO ZACZYNAŁO, POZDRAWIAM MARINESS

  15. Avatar photo

    mendix

    11 lipca 2015 at 20:45

    ja wspominacie piekne czasy to naprawde szlo ogladac dzis to padaczka ale moze sie wreszcie cos ruszy ja dalej jezdza polsce za gieksa czasem to plakac mi sie chce

  16. Avatar photo

    JARO

    11 lipca 2015 at 22:50

    MARI…TEN GOŚĆ TO LEON PLUSZKE,NIESTETY POCHOWANY 10.07 .
    W ZABRZU ,KRAKOWIE,SOSNOWCU,CHORZOWIE CZEKAŁ NA CICHY MOMENT,WSTAWAŁ WŚRÓD MIEJSCOWYCH I KRZYCZAŁ:KAAATOWICE A GRÓPKA NASZYCH KIBICÓW ODPOWIADAŁA: GKS
    RIP

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga