Dołącz do nas

Piłka nożna

Zabrakło wszystkiego

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Piłkarze GKS Katowice do meczu z Wartą przystępowali jako do spotkania, które praktycznie mogło zapewnić naszemu zespołowi utrzymanie. W razie wygranej GKS byłby tego naprawdę blisko. Przegrana lub remis komplikowałyby sytuację, ale takiego scenariusza w Katowicach nikt nie zakładał.

Trener Rafał Górak wystawił na ten mecz identyczną jedenastkę jak w Szczecinie z Pogonią. Tam GKS rozegrał całkiem dobre zawody i nie mieliśmy powodów oczekiwać, że w meczu ze spokojną Wartą będzie inaczej.

Tymczasem od początku meczu to goście osiągnęli przewagę i już w 2. minucie mogli prowadzić, ale dobrze z bramki wyszedł Jacek Gorczyca. Dwie minuty później jednak musiał wyciągać piłkę z siatki, kiedy po dośrodkowaniu z lewej strony boiska piłka trafiła pod nogi niepilnowanego zupełnie Piotra Reissa, który dał prowadzenie gościom. Kilka minut później kolejna akcja lewą stroną, Piotr Giel na piątym metrze pośliznął się i wydawało się, że sytuacja jest zażegnana. Tymczasem ni to leżąc, ni siedząc kopnął piłkę do bramki i było już 0:2 w 10. minucie. W 23. minucie znów akcja… lewą stroną, dośrodkowanie i kolejny gol. W tym momencie goście prowadzili trzema bramkami, a na trybunach był szok i niedowierzanie. Warta mogła strzelić jeszcze jednego gola, ale Reiss z woleja chybił. Do końca pierwszej połowy GKS nie mógł się pozbierać i nie zagroził bramce Jakuba Słowika.

W drugiej części gry spodziewaliśmy się, że GKS pokaże cokolwiek lepszego. Nic z tego. Katowiczanie wyszli, aby przetrwać te 45 minut. Były jakieś próby akcji, ale kompletnie bez efektów. Kompletnie. Masa błędów i praktycznie zero zagrożenia poznańskiej bramki. Najlepszą okazję miał chyba Bartłomiej Chwalibogowski, który kąśliwie uderzył, a bramkarz odbił piłkę. Warta nie potrafiła już nic zrobić z przodu, ale nie musiała. Wystarczyło umiejętne wybijanie piłkarzy GKS z rytmu. Rytmu, którego i tak nie było od początku meczu.

Opisywanie większej ilości sytuacji mija się z celem. GKS w jednym z najważniejszych meczów sezonu przegrał z kretesem, nie wykazując takiej woli walki, jaką chcieliby widzieć kibice. Dodatkowo pokazali się z bardzo kruchej psychicznie strony, skoro po kiepskim początku meczu (to się zdarza) nie potrafili się odbudować mentalnie. Psychika po drugiej straconej bramce siadła i widzieliśmy na boisku jedenastu zagubionych ludzi, a nie zespół piłkarski. Przykro było patrzeć na bezradność GKS w tym spotkaniu, tym bardziej, że w tej rundzie nie widzieliśmy czegoś takiego. Były słabe mecze z Wisłą czy Zawiszą, ale nie widzieliśmy takiego rozbicia, takiego braku wiary w cokolwiek.

Wisła Płock przegrała u siebie z Polonią Bytom i przez to nie zrobiło się bardzo gorąco, bo została utrzymana czteropunktowa przewaga. To jednak sprawia, że na wyjazdach GKS musi zapunktować. Przed katowiczanami dwa mecze – w Gliwicach, gdzie podrażniony i walczący o awans Piast zrobi wszystko, żeby wygrać oraz w Nowym Sączu, gdzie trener Robert Moskal będzie bardzo ambicjonalnie podchodził do meczu.

Nie wiemy, co się stało z GKS Katowice. Piłkarze i trener również w wypowiedziach nie potrafili tego określić. Niejasne jest jak waleczna i mądra drużyna z meczu z Polonią Bytom nagle staje się zagubiona i bezradna. Na pewno duży wpływ mają oszustwa zarządu wobec piłkarzy, którzy naprawdę mają już tego dość. Dlatego można ich zrozumieć, że nie gryzą trawy na maxa przez 100% każdego meczu, ale mimo wszystko są pewne granice przyzwoitości jeśli chodzi o pokazanie zaangażowania. W tym spotkaniu to wyglądało tak, jakby wręcz ostentacyjnie piłkarze przeszli obok meczu.

To są nasze wrażenia wizualne, mamy nadzieję jednak, że piłkarze chcieli, ale nie mogli. Że faktycznie coś ich zablokowało, że po prostu sytuacja ich przerosła, że nie potrafili grać dobrze. Zawodnicy zapewniają, że nie zabrakło im ambicji. Natomiast w takim razie zabrakło im wszystkiego innego – umiejętności, formy, wiary, odwagi i odporności psychicznej.

Mamy też nadzieję, że to wypadek przy pracy, choć jak to brzmi, gdy walczy się o życie? Tu nie ma miejsca na żadne wypadki przy pracy. Tu się jest jak saper.

Mecz był fatalny, ale przed GKS są dwie kolejki, więc tak naprawdę trzeba dać piłkarzom szansę na rehabilitację w Gliwicach. Celem nadrzędnym wciąż jest utrzymanie. Nieważne w jakim stylu – to jest obowiązek drużyny i jedyna szansa, by to wszystko się totalnie nie rozleciało na kawałki, choć i tak wiadomo, że drużyna w tym kształcie nie przetrwa do następnego sezonu…

A tak czysto piłkarsko, to niepojęte jest, jak można w ciągu 19 minut najpierw stracić gola, nie wyciągnąć wniosków, stracić drugiego takiego samego gola, nie wyciągnąć wniosków i stracić trzeciego takiego samego gola. „To się po prostu nie mieści w pale” – jak powiedział kiedyś Grzegorz Skwara… Obrona GKS w tym spotkaniu była wyjątkowo oporna na wiedzę…



7 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

7 komentarzy

  1. Avatar photo

    xx

    17 maja 2012 at 08:00

    No to lecimy…. i szczerze mówiąc z przebiegu całej rundy nasz zespół chyba zasłużył sobie na spadek

  2. Avatar photo

    andy

    17 maja 2012 at 09:04

    Woda na młyn dla Polonii Lwów, chopy jo wos prosza jeden punkt, ino jeden…

    Szombierkorz

  3. Avatar photo

    tomay

    17 maja 2012 at 09:06

    Brawo dla Gieksy!!!!!!!!! że nie stracili więcej bramek……. pierwsza liga albo śmierć!!!!!!!

  4. Avatar photo

    grzes

    17 maja 2012 at 09:07

    wierzymy, ze jeszcze uda sie utrzymac ! choc przed nami ciezkie mecze ;/ ale czy warto dla takiej sytuacji w klubie? INO GieKSa

  5. Avatar photo

    Obiektywny

    17 maja 2012 at 09:45

    Dno, dna tak to można określić. Piłkarze odpuścili mecz ! takie jest moje zdanie, za nic mają nas Kibiców ! Dwie pierwsze bramki Gorczyca mógł wyciągnąć i to spokojnie. Panowie obudźcie się !! Zadajcie sobie pytanie czy gdyby Wam nie zapłacono za miesiąc pracy, przyszlibyście w kolejnym ? Czy żaden z piłkarzy w naszej drużynie nie ma jaj ? Mógłby na początku roku powiedzieć albo płacicie albo nie wychodzimy na następny mecz ! Opóźnianie spotkania o 15 minut też wchodziło w grę. Kolejne pytanie czy taki Gierczak, Pitry, Chwalibogowski grają w GieKSie, bo ją Kochają !! ? Nikt nie gra w tym klubie charytatywnie, kasę dostają z poślizgiem niestety takie czasy. Nikt oficjalnie nie mówi, że nie ma. Poza tym nasz „super” trener. Gra jedną 11stką tymi samymi drewnami ! Rzepka Gierczak Pitry Stefanski(niestety, bez formy). Cały sezon gramy jednym napastnikiem !! to jak on chcę się utrzymać !? Mamy tylu zdolnych juniorów, ale nie lepiej grać kolesiami ! I 2 zagadki na koniec: Gdzie wcześniej grał nasz trener Górak ? I który z tych klubów walczy o życie ? Dziękuje dobranoc.

  6. Avatar photo

    Thomasek

    17 maja 2012 at 12:41

    Prorocze hasło ;
    „EKSTRAKLASA, ALBO ŚMIERĆ”
    Nie zdobędziemy już ani jednego punktu ! Ale nadzieja jest że inni też!

  7. Avatar photo

    GieKSa&BVB

    17 maja 2012 at 13:25

    KATOWICE !!!!GKS

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga