Felietony Piłka nożna
Ze świątecznym pozdrowieniem dla Bartłomieja Poczobuta :)
Początkowo ten felieton nie był w jakichś moich szerokich planach, choćby ze względu na nawałnicę meczów i przyznam – trochę wyczerpanie weny i tematu. Bo wiadomo, temat jest jeden – utrzymanie. I można by go rozpatrywać w dwóch kategoriach – GieKSa zawala lub GieKSa robi wiele, by tę ligę w Katowicach pozostawić. I ostatnio robi naprawdę wiele. Trzy zwycięstwa, trzy remisy w ostatnich sześciu meczach. Bilans na tyle przyzwoity, że w końcu udało się wygrzebać ze strefy spadkowej. Powiedziałbym nawet wygramolić, bo poprawę lokaty dał remis w zestawieniu z również remisami naszych najbardziej bezpośrednich rywali do utrzymania. Wmieszał się w to wszystko Stomil, który swój mecz przegrał i w związku z czterema drużynami z 30 punktami na koncie powstała nowa „mała tabela” pomiędzy tymi ekipami i dzięki temu katowiczanie na 5 kolejek przed końcem są nad kreską. Jest nieźle.
Po meczu z Niecieczą, nazywaną przez niektórych Termaliką lub Bruk-Betem pozostaje niedosyt. Do 87. minuty GKS prowadził i naprawdę był bliski czwartej z rzędu wygranej na wyjeździe, a takiej serii nie pamiętają najstarsi Dudkowie, Paszule i Brzęczyszczykiewiczowie razem wzięci. Ale mimo to seria wyjazdowa jest imponująca i choć może momentami szczęśliwa – zasłużona.
Po meczu w Niecieczy nasz redaktor Błażej przeprowadził wywiad z Bartłomiejem Poczobutem. Pomocnik GieKSy powiedział:
„Wiadomo, że wy w nas nie wierzycie, ale prawdziwi kibice wierzą i są z GieKSą na dobre i na złe. My się cieszymy i chcemy zrobić utrzymanie dla siebie i dla nich. Utrzymamy GieKSę w pierwszej lidze”.
Na pytanie Błażeja o doprecyzowanie kwestii naszej braku wiary, Bartłomiej odpowiedział:
„Bo tak jest. Tak wychodzi i tak piszecie. My się z tym nie zgadzamy. Chcemy wam udowodnić, że stać nas na dobrą grę i wam to pokażemy”.
Dodatkowo Błażej po wywiadzie dopytał jeszcze dokładniej zawodnika, o co chodzi i uzyskał odpowiedź, że dotyczy to jakiegoś tekstu w moim artykule czy twittcie (?), że „tylko cud może nas uratować”. Do końca nie wiem, o który moment chodzi, choć taki wydźwięk zapewne miał miejsce. Oczywiście piłkarze doskonale zdają sobie sprawę z tego, co o nich piszę w artykułach czy nawet na Twitterze (choć pewnie nie mają mnie w obserwowanych), więc jako, że Bartek mówił coś o Chrobrym to strzelam, że chodzić może o mój twitt:
„Trzeba wygrać cztery mecze na siedem. Na razie wygraliśmy wiosną dwa na sześć. U siebie jeden na czternaście. Wniosek —> spadniemy”.
Zastanawiam się jak to ugryźć. Chciałem to napisać na końcu, ale napiszę na początku. Bardzo doceniam to, że Bartłomiej nie odmówił nam wywiadu (tak jak to kilkukrotnie zdarzało się sfochowanym zawodnikom w przeszłości), tylko po prostu w trakcie rozmowy powiedział, co mu się nie podoba. Choćbym się z tym nie zgadzał, to przynajmniej powiedział to w oficjalnej rozmowie. Dla mnie to jest OK i to szanuję. Zawsze mówiłem też i powtórzę jeszcze raz, że zawodnicy mają prawo powiedzieć wszystko, co krytyczne – w naszą stronę, żadnej cenzury w tym temacie nie będzie. Także łamy naszej strony są dostępne dla wszystkich – jeśli jakikolwiek piłkarz, trener czy działacz będzie chciał na naszej stronie napisać artykuł, felieton, wyrazić swoje zdanie – zawsze w niezmienionej formie na to pozwolimy. Nasz portal jest otwarty dla wszystkich, dla tych, których krytykujemy – również.
Trudno mi dyskutować ze stwierdzeniem Bartłomieja o tym, że jako redakcja nie wierzymy. To znaczy mogę wypowiadać się tylko za siebie. I owszem przyznaję, że kwestia wiary zmienia mi się dość mocno w trakcie tej rundy. Nie będę oszukiwał, że mam wiarę w drużynę GieKSy zawsze i wszędzie. Sorry, ale doświadczenie z ostatnich co najmniej pięciu lat, a zwłaszcza z ostatnich dwóch lat pokazała, że tzw. „wiara” w zespół GKS Katowice to jest bezsensowne marnowanie energii, które prowadzi tylko do jednej wielkiej frustracji. Potem smutku. Potem obojętności. Nie, nie z powodu tego, że GKS słabo grał. Z powodów zupełnie innych, o których już wiele razy napisałem i powtarzać się nie będę. Powiem tylko krótko, że po prostu nie ufałem i nie ufam piłkarzom. Zbyt wiele razy to zaufanie zostało zawiedzione. I nie chodzi tu o sprawy czysto piłkarskie.
Więc Bartłomieju – ja mogę wierzyć w to, że GKS kiedyś będzie miał na tyle profesjonalnych ludzi w swoich szeregach, że będzie odnosił sukcesy. I to jest moja wiara. Ale co do obecnego sezonu, to skupiam się – jak wy to lubicie mówić – na każdym kolejnym meczu. I w zależności od tego jak się sytuacja układa – mój optymizm lub pesymizm jest większy lub mniejszy. Słowo „wiara” w tym kontekście schowałem do szuflady. Jest kompletnie bezużyteczne po tym, co zobaczyłem do czego zdolne są ekipy Brzęczka, Mandrysza, Paszulewicza i jesienią za Dudka. Nadal w zespole jest kilku piłkarzy, którzy pamiętają te momenty. Choć na szczęście systematycznie jest ich coraz mniej.
Runda układa się tak, że GKS zagrał dwa żenujące mecze na początku. Potem była szczęśliwa wygrana w Jastrzębiu, zmiecenie Odry z powierzchni ziemi, ale potem znów dwa remisy po przeciętno-słabych meczach u siebie. Tak naprawdę gdybyśmy nie wygrali z Puszczą, to obraz tej rundy byłby nędzny. To wygrana w Niepołomicach – zasłużona – okazała się bardzo ważnym punktem utrzymującym zespół w grze. Dobry punkt w Niecieczy również – ale jeśli GKS się utrzyma, to ja będę głośno mówił, że to się stało dzięki wygranej z Puszczą.
I tak hula sobie mi ten optymizm i pesymizm. Tak – nie wierzyłem, że GKS może na dwóch trudnych wyjazdach zdobyć cztery punkty. A skoro tak, to wcześniejsze dwa u siebie oceniałem jako dorobek bardzo mizerny. A jednak GKS zaskoczył mnie pozytywnie – w Jastrzębiu, Opolu i Niepołomicach. Nie daję sobie monopolu na przewidywanie przyszłości, a tym bardziej postawy GKS. Postawa zespołu jest bardzo nieprzewidywalna, ale jednak w większości w ostatnich latach ta postawa była fatalna, a już zawsze była fatalna w kluczowych momentach. Dlatego nie nastawiam się na wygrane, ale gdzieś tam z tyłu głowy jest zawsze chęć tzw. miłego rozczarowania się (jedno z najbardziej kuriozalnych określeń w języku polskim).
To co Bartłomiej mówi, że chce nam udowodnić, że się mylimy – jest dla mnie OK. Tak – udowodnijcie nam, że się mylimy i utrzymajcie ligę. Tego życzę wam na te święta i cały sezon do końca.
Ale teraz są w związku z tym dwie kwestie. Pierwsza to taka, że nagle okazuje się, iż utrzymanie będzie orężem w kwestii argumentów przeciwko osobom krytykującym. No i zapala mi się lampka. Nawet jeśli okaże się, że wbrew mojej wierze w utrzymanie, GKS się utrzyma, to będzie jakiś wielki sukces.
Na Boga – 15. miejsce w 1. lidze?
To będzie coś, dzięki czemu piłkarz będzie mógł wyskoczyć i powiedzieć – „nie wierzyłeś w nas, myliłeś się!”? I triumfować?
No sorry… Panowie. Jeśli ktoś tak powie, to zaprzeczy ambicji sportowca. Bo jednak jakiekolwiek używanie argumentu na swoją korzyść, że zajęło się 15. miejsce w polskiej pierwszej lidze, gdzie piłkarze słyną na cały świat, że są specjalistami w pieczeniu ciasta o nazwie „kopiec kreta”, jest kuriozalne. I jeszcze tym bardziej, że przed sezonem, a nawet w jego trakcie było mówione, że GKS ma już teraz awansować do ekstraklasy.
Druga rzecz to stwierdzenie, że dla „prawdziwych kibiców” wywalczycie utrzymanie – czyli nie dla nas (redakcji) – bo nam tylko coś tam udowodnicie – mam do tego kilka słów.
Otóż Bartłomieju – ja na GieKSę chodzę już 23 lata, więc jak to mawia klasyk, kiedy ja zaczynałem, to miałeś 3 latka 🙂 Od 14 lat udzielam się na GieKSie aktywnie i w tym czasie byłem na ponad 90% meczów, które GieKSa rozegrała – nieważne, czy u siebie czy na wyjeździe. Byłem jak oddawany był awans za Moskala (2 na 17 wygranych w rundzie wiosennej), byłem, gdy obecny pseudo-selekcjoner miał pięć razy szanse na wskoczenie na pozycję lidera i za każdym razem przegrywał w niezrozumiałych okolicznościach, by ostatecznie uwalić awans porażką ze zdegradowanym Kluczborkiem; byłem, gdy Paszulewicz doprowadził do szczytu tabeli meczami z ekipami z czołówki, po czym zawalił awans seryjnymi porażkami z drużynami broniącymi się przed spadkiem, na czele z 17-letnimi gówniarzami z Chorzowa.
W tym sezonie obserwowałem wasze beznadziejne poczynania w rundzie jesiennej, gdy przegrywaliście z „tuzami” z Krakowa, których każdy leje jak chce.
Jeżdżę i poświęcam swój czas od lat, nie dostając w zamian nic – w postaci sukcesów sportowych, które wydawało się kilka razy, że po prostu muszą nastąpić. Dla całej Polski jesteśmy synonimem przegrywania tego, co wygrane. A po poprzednich sezonach, kiedy udawaliśmy, że walczymy o awans, teraz trzeba się bronić przed spadkiem ligę niżej. I taka jest moja dola – kibica. Ale jeżdżę na mecze i jeździć będę. Bo GieKSę mam w sercu. Kocha się nie za zalety, tylko pomimo wad.
Zastanów się więc jeszcze raz, czy w końcu jestem tym „prawdziwym kibicem” czy nie 🙂
I przede wszystkim zachęcam do patrzenia mniej jednostronnie. Bo na naszej stronie jest rzetelna (choć nieraz w mocnych słowach) krytyka, gdy na to zasłużycie, ale też pada pod waszym adresem mnóstwo ciepłych słów – również, gdy wasza postawa na to zasługuje. Nieraz zdarzało się, że to kibice krytykowali nas, że dajemy wam za wysokie noty lub za dobre opisy. Proszę wziąć to pod uwagę 🙂
Ze świątecznym pozdrowieniem!!!
Shellu
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.



Fjodor
21 kwietnia 2019 at 12:47
No i prawidłowo. Ja też szanuję Bartka za to, że powiedział to, co myśli i dzięki temu Shellu mógł się kulturalnie do tego ustosunkować (mając oczywiście rację). Jakby się obraził jak primadonna nie można by było nawet dyskutować, bo nie byłoby o czym 🙂
Irishman
21 kwietnia 2019 at 18:05
Ja tam się nie będę licytował, jeśli chodzi o poświecenie i pracę dla klubu, bo pewnie jestem ze dwie trzy niżej niż np. Shellu, Kosa czy Błażej itp. Ale jednak trochę jakoś tak mnie śmieszy, gdy zarzuca mi to, że nie jestem „prawdziwym kibicem” facet….. którego rodzice zapewne chodzili do przedszkola, gdy ja pojawiłem się pierwszy raz na Bukowej. Na tej Bukowej, którą z czasem zacząłem traktować jak drugi dom. No bo sorry ale po pierwszych dwóch tegorocznych porażkach, ja tez twierdziłem, ze potrzeba nam chyba jakiegoś cudu, żeby się utrzymać. Tym bardziej, ze miałem w pamięci wstydliwie zasłużone porażki u siebie z takimi „tuzami” jak Garbarnia, Warta, Jastrzębie albo pogrom w Tychach (a i wcześniejszy wstyd po poprzednich kilku derbach czy przegranych głupio awansach nadal gdzieś tam w sercu ciągle siedzi). Nie mówiąc już o tym, ze ta ekipa wygrała na Bukowej w tym sezonie JEDEN MECZ!!!
Ale ja też się cieszę, ze Bartek postawił sprawę jasno – to jest tak ambitna ekipa, ze dla nich wręcz obraźliwe jest uważanie ich za potencjalnych spadkowiczów. I TU SIĘ ZGADZAMY, BO DLA NAS, KIBICÓW TEŻ WRĘCZ OBRAŹLIWE JEST TO JAK NAS TRAKTUJĄ INNI PATRZĄC W TABELĘ!
Tak więc skończmy te smutne gadki, udowodnijcie w kolejnych meczach swoją (podobno wielką) wartość i co więcej – wjedźcie na tym zrobionym utrzymaniu w kolejny sezon, a za rok o tej porze możecie (możemy) być na miejscu Rakowa. I wtedy będziemy Was nie tylko doceniać ale wręcz kochać, bo spełnicie nasze marzenia, zdruzgotane przez wielu Waszych poprzedników!
Mecza
21 kwietnia 2019 at 18:20
Zostało 5 meczy, lepiej nie zaczynać zbędnej dyskusji a zrobić swoje. Ja cały czas utrzymanie traktuję w kategorii cudu.
Mecza
21 kwietnia 2019 at 18:27
Szansę widzę w tym że my idziemy w górę mozolnie, oby meczów nie brakło.
AVEBBG
22 kwietnia 2019 at 02:51
Nie jestem w redakcji, a piłkarze GieKSy w większości napawają mnie obrzydzeniem( jest kilka wyjatķów nawet po tak haniebnym sezonie). Czy jestem prawdziwym kibicem?
Ekipa która miała robić awans prawie nas spusciła lige niżej. Tutaj 15 miejsce nie jest powodem do dumy, ba nawet za trzecie miejsce powinniście dostać po pyskach, więc nie piszcie, że nie wierzy w was redakcja, bo żaden normalny kibic wam nie ufa. Pozostanie w lidze to nie żaden sukces, a wasz pierdolony obowiązek. Jeszcze raz dla przypomnienia – celem GKS Katowice w tym sezonie był awans (po raz x z kolei) do ekstraklasy. Każdy wie, że to sport i nie wszystko się da przewidzieć, ale jak ktoś zapierdala runde mając wszystko pod ryj podstawione + podobno jakieś tam umiejętności to jednak jakieś oczekiwania możemy mieć. Gdybyście nas spuscili to życzyłbym wam końca karier, ale jak nas utrzymacie to po prostu się z wami pożegnam i mam nadzieję że w ciągu kilku lat zapomnę o tym wstydzie jaki zrobiliście kibicom.
mzg
22 kwietnia 2019 at 07:23
Co za typ XD Juz prawie końcówka sezonu, dopiero wyszliśmy ze strefy spadkowej a on chce nam coś udowodnić XD
Ja nie wierzę, że takie bez-mózgi grają w piłkę i udowadniają, ze stać ich na wygrywanie meczów, jakby to był jakiś heroiczny wysiłek… kilka meczów zapunktowali teraz i atakują dziennikarzy, a jak przegrywali to „pierwszy gol ustawił mecz”, „byliśmy lepsi ale przegraliśmy” „nie dojechaliśmy na pierwszą połowę” i tak dalej.
No co za bezczelny typ… ma płacone za to, żeby sobie pokopać w piłkę, nieraz jeden z drugim od*ierdala taką manianę jakiej nie widać w 8 lidze mistrzów i ma czelność jape otwierać na kibiców z pretensjami, bo kibic coś brzydko powiedział albo napisał… tak świątecznie się zrobiło 😀
1964 GKS
22 kwietnia 2019 at 08:50
Piłkarze pokroju Poczobuta oraz trenerzy są u nas jak w poczekalni, za chwilę już będą gdzieś tam daleko lub za miedza( Kędziora, Foszmańczyk, młody Mandrysz) a my ciągle będziemy tutaj naBukowej1, bo to jest nasza GieKSa <3
Kato
22 kwietnia 2019 at 14:22
Zapowiedzi, zapowiedziami…
Zobaczymy jak zagracie w Katowicach, przed własną publiką
3 kolory
22 kwietnia 2019 at 19:47
Spokojnie….Cała GieKSa razem????
pablo eskobar
22 kwietnia 2019 at 21:30
Masakra mial byc awasn jest rozpaczliwa walka o utrzymanie a on jeszcze jakies wywody ze ktos cos zle onich napisal qurwa no super jest nosmy ich na rekach bo panowie kopacze nam uratuja 1 lige a to w cale niejest takie pewne bo jak powinie sie noga ze stomilem to juz niebedzie wesolo
Nie mogę tego słuchąc
22 kwietnia 2019 at 22:06
Poczi zaprasza po meczu z Bytowią wszystkich prawdziwych kibiców do kółeczka na środku boiska … jeśli nam utrzymają tą ligę. Prawdziwi kibice powinni im loda zrobić za to, że nie spadniemy. Takie Nam czasy się trafiły, że utrzymanie w tej kartoflanej 1 lidze mamy traktować jako największy sukces od lat.
Kamel
23 kwietnia 2019 at 01:03
manekin kery we 8 sezonuw mo …mmm…6 klubuw no koncie prubuje dyskutowoc o szacunku dlo barw klubowych, NIY WIERZA CO SIE ROBI WE MOIM KLUBIE ! gupszy od niygo es chyba ino sandro wagner.
Irishman
23 kwietnia 2019 at 06:17
Przede wszystkim to wszyscy, piłkarze i kibice niech wrzuca na luz! I TO NATYCHMIAST! Odwaliło Wam??? Nasze utrzymanie nadal ciągle wisi na cieniutkiej lince, a my się spieramy o jakąś tam nieprzemyślaną wypowiedź rzuconą po nerwowej końcówce trudnego meczu!
Pamiętajcie, ze zawsze pucha kroczy przed upadkiem!
Mecza
23 kwietnia 2019 at 07:59
Niepotrzebnie to gówno zostało ruszone, 5 meczy przed końcem i mamy się na siebie obrażać i wyzywać się. Odechciałoby mi się grania w piłkę.