Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Zwalniali trenerów, zwolnili prezesa. Piłkarze – krok po kroku grabarze klubu.

Avatar photo

Opublikowany

dnia

To był bardzo smutny wieczór. Łudziliśmy się, że wyjątkowo piłkarzom GKS Katowice zachce się walczyć w Sosnowcu. Łudziliśmy się nawet w pierwszej połowie, kiedy na początku było minimum szybkości i kilka w miarę przyzwoitych akcji. Nie mówimy oczywiście o tym, że już w pierwszej minucie prawie straciliśmy bramkę po sabotażu Kamińskiego. No ale i tak w porównaniu do meczu z Wigrami to był lekki postęp. Robiliśmy w naszej relacji LIVE dobrą minę do złej gry, bo tak naprawdę ta gra była tak samo toporna i bezjajeczna, ale zgodnie z duchem kibica GKS podnieciliśmy się jedną czy dwiema udanymi akcjami.

Zagłębie było beznadziejne. Dobrze, mieli tę setkę na początku, mieli strzał z dystansu w boczną siatkę, sytuację, w której asekurował Midzierski. Ale z gry byli – jak to się popularnie mówi – do ogrania. Naprawdę byli słabi, bardzo słabi. We wspomnianej początkowej fazie meczu katowiczanie byli nieco szybsi od rywali, choć mecz toczył się w bardzo sennej atmosferze i postronny obserwator mógłby zasnąć. I co lepsze – mieliśmy dwie praktycznie stuprocentowe sytuacje. Najpierw od połowy boiska Kalinkowski pobiegł tak jakby miał kulę u nogi (ale dobiegł) i strzelił prosto w bramkarza, a potem Prokić zrobił wszystko, byleby tylko nie trafił w światło bramki. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że nie przyłożyli się do tych strzałów nawet w jednym procencie. Zagrali tak totalnie niechlujnie, że naprawdę czasem pojawia się pytanie, czy nie zrobili tego specjalnie. Nie zdziwiłoby nas to. Tak, czasem to wygląda, jakby nasi zawodnicy specjalnie nie trafiali do siatki. A że nie mamy do nich ani krzty zaufania, nie zdziwiłoby nas, jeśli to by była prawda.

Co było po przerwie? Po przerwie mieliśmy znów idiotów na boisku. Piłkarskich nierobów i dyletantów. Każda ofensywna akcja była przez dobrze już grające Zagłębie tłumiona w zarodku. Nawet jak Prokić poszedł skrzydłem i miał naprawdę pół godziny na dośrodkowanie, łaskawie zaczekał na przeciwnika i dał się zablokować. To była znowu ekipa sabotażystów. Co pokazał choćby Midzierski, który zrobił dokładną odwrotność pułapki ofsajdowej i w momencie, gdy powinien zrobić wyjazd (lub lecieć do światła bramki na asekurację), to ten dziwoląg poleciał do linii końcowej, ale poza światłem bramki! To jest nieprawdopodobne, co zawodnicy robią, by tracić gole. Po raz kolejny i kolejny, i kolejny…

Zastanawialiśmy się, co się wydarzy po meczu. Braliśmy pod uwagę to, że trener Piotr Mandrysz poda się do dymisji, widząc, że ta grupa ludzi po prostu nie rokuje, gra coraz gorzej i ogólnie zarówno sportowo, jak i mentalnie 0 nie nadaje się do uprawiania tej dyscypliny. Niestety trener – wzorem swojego poprzednika – w naprawdę tragicznej postawie zespołu ograniczył się do opisu meczu pod kątem kilku sytuacji boiskowych, a na koniec jeszcze – między słowami – zrzucił winę za ten stan rzeczy na sędziego. Dokładnie w ten sam deseń poszedł w marcu Brzęczek, który po meczu, w którym do przerwy powinno być 3:0 dla GKS, kibice gospodarzy nawoływali piłkarzy, żeby wypierdalali, a ostatecznie Zagłębie wygrywa 1:0 stwierdził, że o porażce zadecydował „jeden błąd”. Spodziewaliśmy się po szkoleniowcu więcej, niestety na konferencjach odlatuje podobnie jak asystent Ljungberga (Polska – Szwecja, 1999) i albo nie widzi tej gównianej gry, albo tylko udaje. I jeszcze twierdzi, że to wszystko jest efektem braku Foszmańczyka, czyli jednego z głównych odpowiedzialnych za brak awansu.

Okazało się natomiast – dosłownie kilka minut po tym, jak opuściliśmy stadion, że do dymisji podał się prezes Wojciech Cygan. Nie oszukujmy się, nie ogarnął poprzedniego sezonu, nie ogarnął zupełnie tego burdelu teraz. Dodatkowo oprócz tego podjął kilka kuriozalnych decyzji, zaniechał pewnych działań, a jak dowiedzieliśmy się na konferencji – postanowił również odsunąć Garbacika od zespołu za błąd z Wigrami, wbrew opinii szkoleniowca. Sporo się tego nazbierało w całym roku i dobrze, że podał się do dymisji. Kibice nie są głupi i pamiętają wszystkie dobre rzeczy, które Cygan zrobił dla GieKSy. To będzie pamiętane i doceniane. Ale teraz już sobie kompletnie nie radził i to był ten czas, może nawet odrobinę za późno…

No ale znowu pojawia się jedno pytanie, znowu w tym wszystkim tkwi jeden bardzo poważny haczyk.

Bo my tu sobie dywagujemy o dymisji Mandrysza, po Wigrach coraz częściej było słychać o dymisji Cygana, co stało się faktem. Klub, który mimo ostatnich wpadek, był dobrze prowadzony organizacyjnie, wizerunkowo i marketingowo, ciągle miał tę zakałę w postaci szatni. W końcu ta szatnia doprowadziła do zwątpienia prezesa w sens prowadzenia tego klubu.

No właśnie – i gdzie w tym wszystkim piłkarze?

Ktoś powie, że ryba psuje się od głowy i częściowo to jest prawda. Dlatego ta głowa poleciała. Ale w żadnym, absolutnie w żadnym przypadku nie można zrzucać odpowiedzialności z tych… naprawdę już brakuje określeń. Zarzucają mi, że za bardzo wyzywam piłkarzy, ale naprawdę nie mam do nich cienia szacunku, zaufania czy tolerancji. To co wyprawiają wszyscy zawodnicy w tym roku jest godne pogardy. Zniszczyli marzenia kibiców w poprzednim sezonie, a teraz ordynarnie odpuszczają swoje obowiązki. To nie jest kwestia tylko braku umiejętności, tylko celowego działania.

Doprowadzają do tego, że kibice Zagłębia w euforii obrażają nasz klub. To kolejna rzecz, której wybaczyć nie można. Nie potrafią zrobić kompletnie nic, żeby odebrać kibicom rywali animusz. Po prostu wszyscy rywale są w euforii, gdy grają z GKS, bo po prostu ich zespoły mierzą się z takimi piłkarskimi niedojdami. Można się przełamać, poprawić morale, wygrać mecz, wbić kilka bramek. Bez większego wysiłku.

Jak zwykle włos im z głowy nie spadnie. Prezes – to jedna osoba, może polecieć. Trener – też jedna osoba, może polecieć.

Piłkarze mieli i mają niepodważalną pozycję w tym klubie, jak zresztą w innych klubach również, bo są dużą grupą. Pozycję świętych krów. To oni zwalniają trenerów, to oni zwalniają prezesów. Bez uszczerbku. I najlepsze jest, jak zawsze znajdzie się jeden z drugim obrońca piłkarzy i powie – „nie da się wszystkich zwolnić” albo „tak, i kto za nich będzie grał?”. To powiem kto – wolałbym babki z GieKSy albo pierwszą lepszą ekipę z ligi szóstek. Przynajmniej miałbym gwarancję zaangażowania.

W Sosnowcu mogli znów załatwić sprawę w pierwszej połowie. Nawet jeśli by nie wygrali, to skończyłoby się powiedzmy 2:2. Jednak kuriozalny strzał Prokića, a potem żenada w drugiej połowie spowodowała, że znów rywal – mający swoje naprawdę spore problemy – wygrał i to nie byle jak – rozgromił nas.

Apeluję do wszystkich kibiców, żeby nie zapominali, że prezes prezesem, trener trenerem, ale bezpośrednimi autorami tego gówna, w jakim obecnie znalazł się klub GKS Katowice są osoby zakładające koszulki z herbem naszego ukochanego klubu. Żadna fatalna sytuacja z prezesem i trenerem nie tłumaczy tak katastrofalnej postawy na boisku.

I teraz jeszcze jedna rzecz – obowiązkiem kibica jest obecność na meczu swojej drużyny. Więc jeśli ktoś ze względu na całą fatalną sytuacje opuszcza mecze klubu – uczestniczy tak naprawdę w ich gierce. Dlatego chciałbym, żeby kibice nie odwracali się od klubu – czyli tego, co mamy w sercu. GieKSy, która jest właśnie w naszym sercu. Natomiast przyznam, że po tym wszystkim nie wyobrażam sobie, żeby dopingować tych, którzy niszczą ten klub. Ktoś powie, że nie dopinguje się piłkarzy, ale to jest guzik prawda. To dla nich jest ten doping, bo równie dobrze można by wyjść na Rynek i pośpiewać ku chwale klubu. Tutaj robi się to na meczu, w czasie gdy oni udają, że grają w piłkę, więc doping jest stricte powiązany z drużyną.

A oni na ten doping nie zasługują, nie zasługują na jedno ciepłe słowo od kibiców. I mam nadzieję, że tego dopingu nie dostaną, a już tym bardziej nie będzie żadnego chorego „dzięki za walkę” po strzeleniu jednej bramki w końcówce meczu. Takie teksty tylko ich utwierdzają, że wszystko jest ładnie pięknie i po pięciu zawalonych meczach jedna udana akcja znów spowoduje, ze kibice się nabiorą i będą wspierać.

Zero tolerancji dla takiej postawy. Od walki o awans, poprzez spektakularną klęskę, obecnie porażki ze słabymi rywalami, do dymisji prezesa. Od walki i zaangażowania, do ordynarnego odpuszczania i sabotowania gry. Kroczek po kroczku to właśnie oni doprowadzają ten klub do upadku. To może być spadek do drugiej ligi. To może być rezygnacja jednego, drugiego, trzeciego sponsora. Rezygnacja Miasta. Bankructwo. Śmierć.

Nie można na to pozwolić.



20 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

20 komentarzy

  1. Avatar photo

    Mecza

    14 września 2017 at 11:18

    Wczoraj w podstawowej jedenastce grało 5 z poprzedniego sezonu (można liczyć 4 pomijając bramkarza) a efekty podobne lub gorsze. Jedziecie po wszystkich piłkarzach nawet tych co są u nas z miesiąc albo krócej. Gdzie czas potrzebny na aklimatyzację? Nawet w FM potrzeba czasu bo jest taki wskaźnik. Jako drużyna wyglądamy beznadziejnie a to już wina trenera. Dobry trener też jest dobrym psychologiem a tego Mandryszowi wyraźnie brakuje na dzisiaj. Może się zatracił w tym co robił kiedyś dobrze.

  2. Avatar photo

    Matti

    14 września 2017 at 11:32

    Proponuję wypeierd….dziadków typu Pleva, Plizga, Kędziora i dać szansę młodym niech sie ogrywają tak jak zrobił to Górnik. Niech w końcu skończą pieprzyć o awansie niech młodzi wejdą na boisko i zdobywają doświadczenie. Nie wierze w w tej Akademii nie ma jednego sensowanego młodziana!!!!!

  3. Avatar photo

    Rafi

    14 września 2017 at 12:15

    Jeżeli po kilku meczach drużyna wygląda tak jak wygląda, to winę ponosi trener. Można mieć braki kondycyjne, techniczne…Ale przynajmniej stałe fragmenty są grane. A tu nie ma nic. żal oglądać. Nowy trener, futbol techniczny, nowy skład- lepiej stawiać na młodych. Awans powiedzmy sobie szczerze w tym sezonie odpada.

  4. Avatar photo

    KaTe

    14 września 2017 at 12:28

    Jakich młodych?
    Poproszę o nazwiska.
    Rezerwy rozwiązano. W kadrze jest Mandrysz (gra raz lepiej, raz gorzej), Skrzecz (trudno coś o nim powiedzieć poza tym, że chyba lubi grać z klepki – a tu może nie ma z kim), Słomka (czy ktoś widział go w akcji?) i Juraszczyk, który jeszcze nie zagrał ani minuty w pierwszym składzie. Po prostu: mamy świetną, liczną kadrę, której chyba nie ogarnąłby Trapattoni.

  5. Avatar photo

    PanGoroli

    14 września 2017 at 12:41

    Ładny gest z brakiem komentarzy pod info o dymisji. Chłop się pogubił, ale za rezygnację, i to co zrobił – respekt.
    Co do piłkarzy – tu się zgadzam. jeśli goście urządzają strajk włoski, tzn, że to nie piłkarze, to osoby zdyskredytowane, by uprawiać zawód piłkarza. Nawet jeśli wojenka z trenerem, władzami klubu, to nigdy, przenigdy piłkarz nie ubliża swoim fanom.

  6. Avatar photo

    PanGoroli

    14 września 2017 at 12:46

    Ja tu nie widzę innego rozwiązania – za sabotaż klubu jest jedyna opcja – wypierdalać. Złodziej wcześniej czy później znów okradnie, dziwka skoczy w bok, a piłkarska dziwka zrobi to, co oni robią teraz. Jeśli o mnie chodzi, gieksiarza z ponad 40 letnim stażem, to wywalić ten piłkarski kompost, pojeździec po 3 4 8 ligach w regionie, tam, gdzie GieKSę mają w sercu. I niech spadną, niech dostają w dupę, ale przekaz pójdzie – GieKSa to nie miejsce dla piłkarskich kurw.

  7. Avatar photo

    PanGoroli

    14 września 2017 at 12:49

    A przynajmniej przywrócona będzie gieksiarska tradycja – walka, charakter, to, co sprawiało, że ktoby do nas nie przyjeżdżał, to w galotach miał pełno. To, co sprawiło, że tylu pokochało ten klub. Teraz nie ma GieKSy. I tym chujom ode mnie nie ma wybaczenia.

  8. Avatar photo

    PanGoroli

    14 września 2017 at 12:59

    A pierwsze, to zacząłbym od wywalenia midzierskiego. Na kilometr widać, że to taki piłkarski Macierewicz.

  9. Avatar photo

    Hanys

    14 września 2017 at 15:19

    „osoby zakładające koszulki z herbem naszego ukochanego klubu” Przepraszam czy ktoś na tych adidasowych szmatach widział herb Gieksy? Może właśnie jest taka gra jakie barwy i pseudoherb na tych szmatach/koszulkach?

  10. Avatar photo

    Krzysztof

    14 września 2017 at 15:43

    Uważam, że jeśli taka sytuacja, ja teraz, no, może z mniejszym nasileniem, trwa od lat kilku i żaden trener, ani żaden skład tego nie zmienił, to w 100% za taki efekt odpowiedzieć powinien Prezes. ON odpowiada za dobór ludzi – raz, dwa się można pomylić, ale ZA KAŻDY RAZEM?
    Nie rozumiem pretensji tylko do piłkarzy, w dodatku w takim tonie. Takie mają umiejętności i tyle.
    Ktoś to musi poukładać, a Pan Cygan, ewidentnie, ni ema pomysłu. I tyle.
    Drużyno! Powodzenia w następnym meczu! 🙂 Zawsze będę Was wspierał.

  11. Avatar photo

    Rafi

    14 września 2017 at 15:55

    ….swoją drogą przy okazji „reformy” klubu herb można by odświeżyć.

  12. Avatar photo

    wiatrak

    14 września 2017 at 17:10

    Wszyskich ze starego skladu ,pierwszy Goncerz powinien poleciec .Co do prezesa to udalo mu sie poukladac ten klub finansowo dlatego szacunek sie nalezy.Kazdy trener ma zwiazane rece jezeli nie potrafi walnac w stol i wypieprzyc ludzi ktorzy sa ze starego skladu i psuja wszystko,dlatego trener do dymisji.

  13. Avatar photo

    Marcin

    14 września 2017 at 17:33

    ja już kurwa nie mam siły oglądać te laleczki z naszym herbem,jest to bardzo smutne ale niestety prawdziwe.CAŁE NASZE ŻYCIE TO GKS KATOWICE.

  14. Avatar photo

    WIERNY

    14 września 2017 at 17:59

    Krzysztof racja. Zostawcie piłkarzy, grają tak jak ich zmotywował prezes i trener. Jestem pewien, że odpowiednia osoba prezesa i trenera może i z tych zawodników coś jeszcze wydobyć.Pytanie retoryczne, czemu kosa nie blokuje shela za smutasowe wizje?

  15. Avatar photo

    GieKSiorz

    14 września 2017 at 19:37

    Panie Cygan jestem zdania ze Pan się pogubil,ale szacunek za decyzje o dymisji.niekeidy tak jest ze trzeba nowego spojrzenia na pewne sprawy,mam prosbe do władz miasta,zarzadu itd.budujmy silna GieKSe w oparciu o młodych zawodnikow,dobry scout i menadżer to 70% sukcesu.kontrakty uzależnione od wynikow,a Panie Krupa stadion potrzebny na już tylko tak można pchnąć ten klub w lepsza przyszlosc.

  16. Avatar photo

    Irishman

    15 września 2017 at 06:41

    Shellu, masz dużo racji.
    Ale jak to jest? Przez nasz klub, grający od 9 lat w I lidze przewinęła się ponad setka piłkarzy, którzy zagrali w stu-kilkudziesięciu meczach.
    No, a właściwie ten komentarz można byłoby napisać pod wieloma (może nawet większości?) z nich. I odnosiłby się do większości z tych grajków.

    No więc co jest do ch…. z nami, że u nas od tylu lat trwa jakiś p… „dzień świstaka”?

  17. Avatar photo

    lolek77

    15 września 2017 at 09:22

    Przecież mamy współpracę z ROZWOJEM brać Tabisia , Marchewkę i innych i gramy dalej jak nasi juniorzy za słabi , a im podesłać naszych dziadków w zamian 🙂

  18. Avatar photo

    Rafał

    15 września 2017 at 17:19

    Po pierwsze to trzeba by zmienić trenera który se nie radzi od początku sezonu. Roszady w kadrze zrobić dać nowego trenera i cały sztab, trzeba przewietrzyć ławkę trenerską i piłkarzom przez 2 miesiące nie wypłacać pensji to zaczną grać bo chyba za dobrze im jest!!!

  19. Avatar photo

    Set

    15 września 2017 at 20:51

    Rotacje w zespołach Nice 1 Ligi były bardzo duże, tyle że patologie piłkarską gramy MY…. Zawodowcy???? ale nie u nas!!! Nie będę ich już obrażał bo nie ma sensu ale prawda jest taka że taki zespół jak Ks Kleszczów (Klasa C) ma więcej Charakteru i Ambicji żeby grać o 3 pkt. w każdym meczu!!!! Brutalna jest prawda: jeśli nie potrafisz walczyć na całego w każdym meczu to nadajecie się wiecie do czego….. KS Bobrowniki Dmuchane Latawace tam jest miejsce dla nieudaczników zwanych zawodnikami którzy niszczą nasza Kochaną GieKSe…

  20. Avatar photo

    jaro

    17 września 2017 at 15:46

    wypierdolic tych nieudacznikow bez ambicji sportowe zera !!! za co kurwy biora kase fryzjer przy naszych pseudozawodnikach to pikus !!! i niepieerdolcie ze przez 10 lat nie bylo zawodnikow ktorzy nie byli waleczni tylko poprostu sie ich pozbywano czerwinski,wrobel,gancarczyki td.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

1/8 finału dla Katowic

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.

Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.

W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.

Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek,  a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.

GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.

GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga