Piłka nożna
Tragedia
Dzisiaj mecz naszej GieKSy przyszło rozegrać w Pruszkowie, gdzie jako gospodarz swoje mecze rozgrywa Pogoń Siedlce. Katowiczanie po wygranej z Kluczborkiem 5:1 przystępują do tego meczu w dobrych nastrojach i liczą na kolejną wygraną. Piłkarze Pogoni w poprzedniej kolejce pokonali na wyjeździe Wisłę Płock 2:0 i także chcą przedłużyć swoją zwycięską passę. Oto składy w jakich rozpoczęły mecz oby dwie drużyny:
GKS Katowice: Kuchta – Czerwiński, Kamiński, Jurkowski, Pietrzak – Pielorz, Burkhardt, Wołkowicz, Frańczak, Trochim – Goncerz
Pogoń Siedlce: Misztal, Wrzesiński, Zembrowski, Żytko, Chyła, Dzięgielewski, Dmowski, Dybiel, Bodziony, Rybicki, Duda
Początek meczu był dość spokojny. Oby dwie ekipy w pierwszych minutach robiły rozeznanie rywali w jakiej dzisiaj są dyspozycji. Pierwsza groźna akcja tego meczu od razu zakończyła się bramką dla gospodarzy. W 8 min. wszystko zaczęło się od tego, że z dośrodkowaniem minął się Kuchta, później trochę przysnął Pietrzak, który dał się ominąć rywalowi ten dośrodkował w pole karne, gdzie niepilnowany Duda głową umieścił piłkę w bramce GieKSy. Katowiczanie szybko chcieli odrobić straty, ale strzał głową Kamińskiego z rzutu rożnego poleciał nad bramką Misztala. Następne minuty należały jednak już do gospodarzy. Piłkarze Pogoni starali się dwa razy zagrozić bramce GieKSy z rzutu rożnego, ale nasi obrońcy nawet pewnie wybijali piłkę z pola karnego. GieKSiarze większość swoich akcji rozgrywali lewą stroną, gdzie wspomagał ich jeszcze najbardziej aktywny w tym meczu Trochim. W 24 minucie ożywił się także Burkhardt, który prostopadłym podaniem uruchomił Trochima, ale jednak obrońca w ostatniej chwili wybił piłkę na rzut rożny. Po kilku minutach przestoju w grze obu ekip padła kuriozalna bramka dla gospodarzy. Rybicki zakręcił na lewej flance Czerwińskim i Frańczakiem dośrodkował w pole karne, gdzie jeden zawodników Pogoni z główki uderzył w słupek następnie po dobitce piłka… znów uderzyła w słupek aż w końcu z pięciu metrów pewnym strzałem po ziemi bramkę strzelił Dzięgielewski. Pewnym punktem w drużynie Pogoni dzisiaj był też Misztal, który pewnie wyłapywał wszystkie dośrodkowania katowiczan. W pierwszej połowie katowiczanie tak na prawdę ani razu nie zagrozili poważnie bramce strzeżonej przez Misztala a Pogoń wykorzystała swoje sytuacje i zasłużenie prowadziła po pierwszej połowie.
Drugą połowę oby dwie ekipy rozpoczęły bez zmian w składach. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy sędzia pokazał pierwszą żółtą dla zawodnika Pogoni Wrzesińskiego. Zaraz po tym po centrze Wołkowicza uderzał Frańczak, ale strzał minął o dużą odległość bramkę Misztala. Pierwszy strzał w drugiej części oddał Kamiński główką w 52 minucie, ale znów pewnie obronił bramkarz gospodarzy. Pierwszy celny strzał Pogoni w drugiej połowie i mogła być bramka dla gospodarzy, ale pewnie w bramce tym razem Kuchta. W 60 minucie pierwszą żółtą kartkę w zespole Katowic otrzymał Trochim. Zaraz po tym przerywając groźną kontrę gospodarz Wołkowicz popełnił faul taktyczny przerywając groźną akcję gospodarzy otrzymując także żółtą kartkę. W 67 minucie boisko opuścił słabo spisujący się dziś Wołkowicz w jego miejsce pojawił się Ciechański. Groźny strzał w 69 minucie oddał Frańczak jednak bardzo daleko od bramki Pogoni. GieKSa starała się, ale Pogoń bardzo pewnie strzegła dostępu do swojej bramki. Jeśli już katowiczanom udało się dojść do bramki do pewnie spisywał się Misztal, który był jednym z najlepszych piłkarzy tego meczu. Krzysztof Bodziony przypomniał katowiczanom w 84 minucie kiedy jego strzał minimalnie minął bramkę Kuchty. Druga połowa nie odmieniła boiskowych wydarzeń i mecz zakończył się pewną i zasłużoną wygraną Pogoni 2:0.
Wszyscy liczyliśmy, że po bardzo dobrym meczu z Kluczborkiem dzisiejszy mecz zakończony się dla nas również korzystnym wynikiem. Postawa katowiczan w tym meczu była tragiczna i GieKSa zasłużenie przegrała to spotkanie. Pogoń okazała się dzisiaj bardziej zdeterminowana i głodna zwycięstwa. Pozostaje nam wierzyć, że Grzegorz Proksa postara się wzmocnić nasz skład jeszcze kilkoma wartościowymi zawodnikami.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Marcin
27 sierpnia 2015 at 20:11
PROKSA na co czekasz z tymi wzmocnieniami, mamy już dość tej zasranej 1 ligi, na trybunach po 2000 tyś. ludzi, nie ma już słów..
czama
27 sierpnia 2015 at 20:21
Kurwa, mam już tego dość. Dno i metr mułu, i tak od 10 lat. 6 kolejka i po sezonie. A w niedzielę zaś 1,5 tys.
kibic
27 sierpnia 2015 at 20:22
Proksa kiedys swietny facet i kibic tera oszust i bajkopisarz Cygana jesli do konca tygodnia klub nie zostanie wzmocniony to trudno gramy o utrzymanie ale Proksa musi odejsc,albo wzmocnienia albo podaje sie do dymisji i odchodzi jak facet a jak zostanie to caly wstyd za wyniki spadnie na niego ,gdzie ci obroncy skladu i zarzadu ze jest dobrze po jednym meczu ze slabiutkim kluczborkiem a ogrywa nas kolejna wioska wstyd kolejny,obrona cala do wymiany ,Wolkowicz do rezerw z Jurkowskim,pomoz nie istnieje jedyny Trochom na plus reszta znowu przeszla obok meczu czujac sie gwiazdorami
adrian
27 sierpnia 2015 at 20:50
dziady jedne,nie róbcie z nas pośmiewiska,gwiazdory jedne rzygać się chce jak na was patrze.zero ambicji naszych kopaczy-na meczu z Miedzią z trybun powinno lecieć gromkie wypierda.ać
w
27 sierpnia 2015 at 20:57
zajebali wielką szansę teraz już nie dogonimy czołówki
mendix
27 sierpnia 2015 at 21:00
piekarczyk aut i to jak nakszybciej ,wolkowicz przesiadka z bmw do syrenki bo pojebalo ci sie w pale kompletnie o jurkowskim szkoda gadac na jego widok sraczki dostaje ..kurwa co to jest teoretycznie slabsze ekipy maja prawdziwych trenerow ktorzy potrafia taktyke piekarczyka rozczytac przed meczem bo ona jest tylko jedna na zero z tylu ,a jak brame tracimy to wszystko wziolo w huj i wsioki graja znami jakby byli barcelona goniom nos jak psow po boisku i ten ciul sie po tej lysej pale szkrobie na lawce bez reakcji co ty chcesz piekarczyk bronic od 8 min jak momy jeden do tylu to trzeba zaroz reagowac a niy jak idom pod prysznic ..dobra huj w to wszysko wbic KAJ JEST TA GIEKSA JO SIE PYTOM JO SIE PYTOM WOS TERO IDA SMUTEK UTOPIC
GieKSiarz
27 sierpnia 2015 at 21:26
… od początku czułem, że Proksa jest zasłoną dymną Cygana przez kibicami GieKSy. Szacun, że finanse klubu są na zero ale piłkarsko drużyna jest również bliska „0” (bo środek tabeli i wygrany co drugi mecz w Katowicach nie przechodzi). Rollercoster na Bukowej trwa w najlepsze. Rzadko zgadzam się z „kibicem” ale rzeczywiście jeśli do końca miesiąca nie będzie wzmocnień to czar o walce o ekstraklasę pryśnie na dobre. Proksa ma jaja albo ich nie ma. Orzecha by się nie czepiał bo nie raz skórę nam uratował a Proksa chyba zmienił myślenie im dłużej jest Dyrektorem i kolegą Cygana. Proksie trzeba przypomnieć słowa sprzed kilku miesięcy. CHOPIE ROBISZ WZMOCNIENIA ALBO WYTŁUMACZ NA SWOJĄ POLITYKĘ BO JA JEJ NIE ROZUMIEM. JAK NIE MASZ POMYSŁU I NIE DAJESZ RADY TO NA DRZEWO – TO JEST GIEKSA ZAPOMNIAŁEŚ ?!
lukasz
27 sierpnia 2015 at 21:32
panowie po co te nerwyjaka tragedia? Znow bedziemy slyszec ze trzeba wyciagnac wnioski ze beda walczyc grac agresywnie ble ble ble … Kurwa dosc pierdolenia. na huj te wywiady pomeczowe, powiedzcie po co ? chce Wam sie tego juz 8 rok sluchac? kazdy mecz to nowa nadzieja a tam naprawde kazdy GieKSiarz ma dreszcze – czy aby nie dostaniemy w dupe. Uda sie – jestesmy zajebisci ale potem znowu piach…MENDIX i KIBIC przesadzacie – wszysktkich do rezerw nie da sie wrzucic, co wystawimy Orzecha Jojke i Furtoka?? Piekarczyk nie jest winien, widac w tych lepszych meczach pomysl ale niestety brak wykonawcow. Oni naprawde nie wiedzia po co sa na boisku, nie wiedza co zrobic jak sie traci gola, czy dalej sie bronic czy juz atakowac. To nie wina trenera, to oni graja na boisku to oni popelniaja po raz setny te same bledy. Moze powinni wrocic do czasow grania na podworku – tam na pewno wiedzieliby ze trzeba wziac sie za jaja i zapierdalac zeby wygrac. Tu stoja i nie wiedza co sie dzieje. 8 rok z rzedu jest to samo ? Ilu bylo trenerow przez ten czas? nie chce mi sie liczyc ale to nie wina Orzecha. On preferuje prosty ale skuteczny futbol, to pokazuja mecze ostatnie mecze tamtego sezonu i te lepsze obecnego – jak nie robia idiotycznych bledow to nie traca bramek. Tu potrzeba kogos w rodzaju psychologa moze ? Jak mozna na okraglo trenowac i nie rozwijac sie ? Dla mnie jest to niepojete. Panowie kopacze – obudzcie sie !!! Albo zrozumiecie ze tu trzeba zapierdalac – bo mozna przegrac , to jest sport, ale jak sie widzi ze nie potraficie przytrzymac pilki ze powielacie bledy, ze nie umiece stworzyc sytuacji to jak to nazwac jak nie partactwem ? Ktory raz mowic bedziecie ze wyciagniecie wnioski? Nie chce sie tego sluchac naprawde. Pokazcie swoja praca i postawa na boisku ze zaslugujecie na szacunek i to nie w jednym meczu.
lukasz
27 sierpnia 2015 at 21:34
co do wzmocnien zgadzam sie z Toba kibic, tylko kto ??? ty by trzeba z szesciu chlopa wziac …
GieKSiarz
27 sierpnia 2015 at 21:38
… do lukasz – skoro Siedlce wymieniły 11 zawodników to im powinniśmy wymienić choćby 6 piłkarzy. Wkurza mnie to że inni mogą a my jak zawsze nie
tyta
27 sierpnia 2015 at 21:45
… http://www.gkskatowice.eu/n/gieksa-wrzuca-piaty-bieg ONI WŁACZAJĄ 5 BIEG – TYLKO PYTANIE CZY ONI JEŻDZĄ
misiek
27 sierpnia 2015 at 21:56
K… mać GieKSa grać!!!!! Tylko kaj jest ta GiekSa? GieKSa to My i tylko My… Zejccie z boiska nie róbcie z Nas pośmiewiska… Znowu poprzednim meczem Nas nabrali… A i gdzie się podziali Ci co chcieli do 10 kolejki czekać… Niech czekają i na koniec sezonu… A od sztabu szkoleniowego won!!! Te pizdusie – piłkarzyki są tak daremne…
wkurwiony
27 sierpnia 2015 at 22:07
Panowie jo jest za tym że niema wyników to trybuny puste obadomy jak Cygan się obudzi jak po 2,3 meczach nie bydzie nikogo na trybunach i kasa na koncie sie ni bydzie zgadzoć. Ile już lat nam mydlą oczy kurwa. Nima wyników nima kibiców są wyniki są kibice proste albo zarzad i pseudo kopacze pokazuja jaja albo. niech spierdalają. Chuj zaczniemy zaś od 4 ligi ale po naszemu…
lukasz
27 sierpnia 2015 at 22:34
jak to jest ze pilkarze ktorzy cos znacza w jakis klubach przychodza do nas i graja piach (poza nielicznymi wyjatkami) Poprzednio Ceglarz, Kujawa, Pielorz – zajebisty seozn w Sloniach – u nas dupa, teraz Bury, Bebenek, troche Pielorz – niezly sezon – teraz piach, do tego dohcodza corocznie nasze stale gwiazdy, w tym sezonie oprocz Pielorza widze ze Jurkowski Wolkowicz Franczak aspiruja do wyjebki po rundzie jak nie wezma sie za siebie. Kiedys bylo na odwrot – wracali do nas zeby sie odbudowac np Gajtek Andrut … I grali zajebiscie. Wydaje mi sie ze cos nie halo jest z psychika bo sa momenty na ktore sie przyjemnie patrzy sa momenty kiedy sie mysli to jest ta GieKSa a potem spadamy na ziemie … te same bledy kurwa od x lat te same bledy gapiostwo, nie wchidzenie w mecz … i ile jeszcze ? Zatrudnijcie jakiegos terapeute przeciez kurwicy dostaniemy wszyscy ja pierdole
gs
27 sierpnia 2015 at 22:43
Z czym do ludzi panowie.. będziemy walczyc ale o .. utrzymanie. Kolejny raz pogon pokazuje ze nazwiska nie graja. AMBICJA, WALKA.. smieszy to ze po wygranym meczu cygan daje pilke goznowi i zakłada mu korone i co obudzil się??? pytam się gdzie w jednym meczu?? napastnik powinien strzelac regularnie pozatym niemamy obrony.. znowu byli zmeczeni podrozapanie PIEKARCZYK??? KURWA MAC !!!! pogon do dziś nie wygrala w pruszkowie 2 mecze dostali wysoko do dziś.. BO DZIS WJEBALI NAM 2:0 !!!!!! HANBA, HANBA I JESZCZE RAZ HANBA !!!!
kibic
27 sierpnia 2015 at 23:16
Kolejny sezon stracony !!! Cygan wypad
Piotrek
28 sierpnia 2015 at 14:11
Tak to jest jak się przed meczem dopisuje trzy punkty.
kibic
28 sierpnia 2015 at 17:11
Po pierwsze to wina Cygana iProksy ze mamy takich slabych zawodnikow i to na ich konto idzie ten wstyd za te porazki z wiochami a bedzie jeszcze gorzej,tylko jak ja pisalem ze druzyna jest slaba brak konkretnych wzmocnien to zemnie sie nasmiewano,po drugie niewiem czy nie czas zmienic caly sztab szkoleniowy i to najlepiej na jakis nie zwiazany z klubem,bo od dluzszego czasu w klubie sa tylko nasi byli zawodnicy i wszystkim sie zajmuja a efekty widac,brak druzyny rezerw od dluzszego czasu z rezerw nikt nie wszed do 1 skladu i sciagaja mlodziezowcow z innych klubow to ja sie pytam co oni konkretnie w tym kirunku robia tylko pisza o rozbudowie gks o nastepne skcje a ta najwazniejsza rozpierdalaja,za rok moze bedziemy chodzic na babski fuzbal bo ci grajki moga spasc jesli nic sie nie zmieni,gdzie jest Cygan od tej chanby z gorolami z sosnowca nie wypowiadal sie co ciagle liczy kase zmiasta i nic nie robi a ten oszust Proksa chodzi zanim jak cien