W przedostatnim meczu sezonu zasadniczego GieKSa pokonała przed własną publicznością drużynę Zagłębia Sosnowiec 4:2. W tym meczu nie brakowało twardej, męskiej gry, a ojcem zwycięstwa był strzelec dwóch bramek – Sam Marklund.
Od pierwszej minuty niedzielnego meczu katowiczanie chcieli jak najszybciej zdobyć gola, ale uderzenia Sokaya i Marklunda obronił Szczepkowski. Sosnowiczanie, którzy w pierwszej odsłonie skupili się na grze obronnej, a swoich okazji szukali w kontrach. Po jednym z takich wypadów czujność Murraya sprawdzili Valtola i Niemi. W 8. minucie Kozłowski na dwie minuty osłabił swoją drużynę. Podczas tego okresu gry, tylko raz zagroziliśmy gościom, kiedy to uderzał Olsson. Krążek po uderzeniu Szweda znalazł się w łapaczce Szczepkowskiego. Po wyrównaniu sił na lodzie oglądaliśmy więcej walki fizycznej na bandzie. W 16. minucie powinno być 1:0 dla GieKSy. Ben Sokay znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Zagłębia, którego serią zwodów położył na lodzie i kiedy zostało mu dopełnić formalności, trafił w słupek. Pierwsza tercja zakończyła się bezbramkowym wynikiem.
Na początku drugiej tercji Pasiut trafił w słupek bramki gości. W 23. minucie objęliśmy prowadzenie. Sokay zagrał krążek do Marklunda, a ten mocnym uderzeniem zdobył pierwszego gola w meczu. Dwie minuty później krążek ponownie znalazł się w sosnowieckiej bramce, ale po wideoweryfikacji sędziowie bramki nie uznali – zagranie krążka wysoko uniesionym kijem. W połowie meczu pierwszy raz musieliśmy grać przez dwie minuty w osłabieniu, które udało się wybronić. Niedługo było nam dane grać w komplecie. W 33. minucie Cook musiał ochłonąć na ławce kar, po tym jak wmontował w bandę jednego z zawodników Zagłębia. Po niespełna minucie kary Amerykanina goście doprowadzają do wyrównania. Naróg po indywidualnej akcji strzałem między parkanami Murraya doprowadził do remisu. Po tej goście zagrali nieco odważniej, szukając okazji do zdobycia kolejnych bramek, ale to przyniosło odwrotny skutek. W 37. minucie sprytnym uderzeniem przy bliższym słupku Lehtimaki ponownie wyprowadził GieKSę na prowadzenie. Na 124 sekundy przed końcem drugiej tercji arbitrzy na ławkę kar odesłali Smala. Po upływie 30 sekund do 24-letniego napastnika dołączył Pasiut, co oznaczało, że do końca tej części meczu i na początku trzeciej odsłony będziemy grać w osłabieniu.
Sosnowiczanie nie zamienili na gola ani podwójnej ani pojedynczej przewagi, a co więcej w 42. minucie stracili trzecią bramkę, po tym jak Monto zmienił tor lotu krążka po uderzeniu Koponana. Katowiczanie poszli za ciosem i w 44. minucie po szybkiej wymianie krążka zdobyli czwartego gola, wykorzystując okres gry w przewadze. Po tych trafieniach tempo meczu spadło. Nasi hokeiści kontrolowali wydarzenia na lodowej tafli, natomiast goście wyglądali tak, jakby stracili wiarę w korzystny rezultat w meczu. W 52. minucie Szczepkowski uratował Zagłębie od straty piątej bramce, wygrywając pojedynek sam na sam z Lehtimakim. Na początku 54. minuty grający w przewadze sosnowiczanie za sprawą Krężołka, który najprzytomniej zachował się w zamieszaniu pod bramką Murraya, zmniejszyli rozmiary porażki. Na 100 sekund przed końcem meczu do boksu zjechał Szczepkowski. Manewr ten nie wpłynął już na wynik meczu i GieKSa pokonała Zagłębie Sosnowiec 4:2.
GKS Katowice – Zagłębie Sosnowiec 4:2 (0:0, 2:1, 2:1)
1:0 Sam Marklund (Ben Sokay, Hampus Olsson) 22:28
1:1 Michał Naróg (Valtteri Niemi) 32:57 5/4
2:1 Miro Lehtimaki (Olli Iisakka, Santeri Koponen) 36:41
3:1 Joona Monto (SAanteri Koponen) 41:42
4:1 Sam Marklund (Shigeki Hitosato, Grzegorz Pasiut) 43:39, 5/4
4:2 Patryk Krężołek 53:02, 5/4
GKS Katowice: Murray, Kieler – Delmas, Varttinen, Marklund, Pasiut, Fraszko – Maciaś, Koponen, Iisakka, Monto, Olsson – Wanacki, Cook, Lehtimaki, Bepierszcz, Hitosato – Lebek, Sokay, Smal, Michalski.
Zagłębie Sosnowiec: Szczepkowski, Spesny – Charvat, Naróg, Karasiński, Tyczyński, Krężołek – Kotlorz, Kozłowski, Salo, Valtola, Niemi – Andreikiv, Krawczyk, Dostalek, Nahunko, Lindgren – Menc, Włodara, Bernacki, Butsenko, Sikora.